logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (5.174.8.---)
Data:   2020-05-03 11:06

Czy jest sens iść do spowiedzi, gdy nie żałuję się za grzechy?
W sensie żałuję, ale nie ze względu na Boga, tylko siebie i nie widzę powodu, abym miał Boga za cokolwiek przepraszać, raczej on mnie, wkońcu ja się na świat nie pchałem.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-05-03 13:54

Twoje pytanie wynika z jakiejś motywacji, gdzieś w głębi jest pragnienie.

Zawsze jest sens przystąpienia do spowiedzi. Na tę chwilę nie żałujesz za grzechy, ale podczas spotkana z żywym Chrystusem podczas sakramentu może dokonać się dobro przemiany Twojego serca. Wypowiedz przed Jezusem swój ból istnienia, bo chyba o to chodzi w braku żalu. Powiedz kapłanowi, że masz problem z żalem za grzechy, żeby kapłan miał jasność udzielając nauki i rozgrzeszenia(bądź nie)
Spowiedź ma być szczera, a Ty musisz mieć jasność co do jej ważności jeżeli nie spełnisz jednego z warunków. Ale jak wspomniałam, w konfesjonale działa Bóg, kapłan udziela nauki z natchnienia Ducha Świętego. Sam nie wiesz co się może dokonać w sumieniu. Nie rezygnuj, nie odwlekaj. I nie poddawaj się jeżeli pierwsza spowiedź nie przyniesie od razu owoców. Możesz posłuchać świadectw nawrócenia osób pogrążonych w ciężkich grzechach, zbuntowanych, które przez Sakrament pokuty i pojednania odkryły sens życia.

"W dniu Pięćdziesiątnicy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił donośnym głosem:
«Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem».
Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» – zapytali Piotra i pozostałych apostołów. «Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których Pan, Bóg nasz, powoła».
W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: «Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!»? (Dz 2, 14, 36-40)

XxxX, to dzisiejsze Słowo Boże, Ty jesteś ochrzczony, nawróć się otwierając swoje serce na Bożą miłość i miłosierdzie.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Mateusz (31.42.21.---)
Data:   2020-05-03 14:50

"Czy jest sens iść do spowiedzi, gdy nie żałuję się za grzechy"?
Skoro nie żałujesz, to masz rację, nie ma to sensu.

"nie widzę powodu, abym miał Boga za cokolwiek przepraszać, raczej on mnie".
A co chciałbyś uzyskać poprzez spowiedź, skoro pycha aż kipi z Twojej wypowiedzi? Sakrament pokuty jest aktem pokornego otwarcia się na Boże miłosierdzie.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2020-05-03 14:54

Nie, nie ma sensu iść do spowiedzi, jeżeli nie żałuję się za grzechy.

Gdybyś mógł dokładniej sprecyzować swój problem, na czym on polega i poinformować. Jakiej oczekujesz pomocy?

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Kalina (---.play-internet.pl)
Data:   2020-05-03 17:01

"17 Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników»" (Mk 2)

Pod rozwagę dla Mateusza i Magdaleny.
Taka odpowiedź jak Wasza dla człowieka pogubionego, być może mocno poranionego, albo takiego, który nie poznał Boga może zadać kolejną ranę, skutecznie zniechęcić.
Udzielając odpowiedzi nie bądźmy bardziej "boscy" niż miłosierny Bóg, który uzdrawia przez sakramenty i przy odrobinie otwartości penitenta znajdzie miejsce, przez które wleje swoją łaskę.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (5.174.8.---)
Data:   2020-05-03 17:53

Nie żałuję, bo moję grzechy, wynikają z tego jakie dostałem od Niego życie, rodzinę, ciało. Gdybym otrzymał od Boga, choćby zwykłą normalność to nie robiłbym takich rzeczy, które robię. Kto tu kogo ma przepraszać? Nie próbuje nawet udawać pokorne dziecko proszące o przebaczenie bo jaka w tym moja wina, żadna. Szczerze mówiąc doskonale rozumiem Szatana dlaczego sprzeciwił się Bogu, zrobiłbym to samo.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Ona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-05-03 20:51

Spowiedź zawsze ma sens. Jeżeli nie żałujesz powiedz o tym i pozwól spowiednikowi ocenić, bo może jednak są podstawy do rozgrzeszenia. Wielokrotnie mówiłam księdzu w konfesjonale, że nie żałuję i nie chcę się poprawić, a mimo to kapłani oceniali, że mogą udzielić mi rozgrzeszenia. Żal za grzechy to nie uczucie. Czasami wystarczy, że taki poobijany i poraniony dowleczesz się do konfesjonału i otworzysz swoje serce. Szczerość to podstawa, dalej mogą dziać się cuda. W końcu Jezus potrafi zaskakiwać. Powodzenia.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-05-03 21:39

"Gdybym otrzymał od Boga, choćby zwykłą normalność to nie robiłbym takich rzeczy, które robię."

Nie wiesz, co by było gdyby. Nie słyszałeś o przestępcach z dobrych rodzin? Porządnych ludziach z rodzin patologicznych?
Wygodnie mieć na kogo i na co przerzucić winę. Przecież gdybym nie miała wrednej szefowej, byłabym dobrym pracownikiem. Gdybym miała spokojne dzieci, byłabym dobrą matką. Gdyby nas ojciec nie porzucił, miałabym zaufanie do mężczyzn i byłabym dobrą żoną. A tak to ja nic nie poradzę. Chyba to jasne, że to nie moja wina i nie mam za co przepraszać.

"Szczerze mówiąc doskonale rozumiem Szatana dlaczego sprzeciwił się Bogu, zrobiłbym to samo."
Chyba już to robisz, nie?

Dzieje się tak, bo masz nieprawdziwe wyobrażenie tego, kim jest Bóg. Jeśli chcesz coś zmienić na lepsze w swoim życiu, czeka Cię dużo pracy i cierpliwości, i czasu. Lecz warto.

(Przy okazji - to zabieg retoryczny, a nie wyznania M., to fikcja w odniesieniu do mnie).
To Bóg mi dał tę pracę z okropną szefową. Bóg mi dał dzieci, za którymi nie da się nadążyć i których wszędzie pełno, mają nieznośne temperamenty. Bóg nie zatrzymał mojego ojca przy naszej rodzinie. Tak więc czyja to wina, że popełniam grzechy w pracy i w domu?

Jeszcze prawie cytat z wczorajszej konferencji o. Romana Groszewskiego SJ:
Miłość nie polega na kontroli. Także wielka Boża miłość nie wyraża się w pełnej kontroli.
Konferencja tu https://www.youtube.com/watch?v=GDBuMK486lw

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: KK (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-03 22:32

Więc co tu robisz? Bo czegoś szukasz, skoro tu trafiłeś i napisałeś.
Btw/ myślisz, że wszyscy oddani Bogu mają życie usłane różami? Bóg nie decyduje za ludzi, a ludzie ludziom wyrządzają zło, zapamiętaj to sobie.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-05-03 22:52

XxxX, zadałeś pytanie o sens spowiedzi w odniesieniu do siebie w określonej sytuacji, nazwijmy to ciężaru życia.
Pytanie wynika z teoretycznej ciekawości, z chęci otrzymania pomocy czy litościowego (nic dobrego dla Ciebie nie wniesie) pochylenia się nad Twoim losem? Mam nadzieję, że to nie prowokacja.

"Gdybym otrzymał od Boga, choćby zwykłą normalność..."

Co w Twoim widzeniu ciała, rodziny, życia jest normalnością? Co nienormalnego jest w Twoim ciele, rodzinie, życiu?

"Nie żałuję, bo moję grzechy, wynikają z..."

Masz świadomość popełniania grzechów, które powinny być oddane Bogu podczas spowiedzi. Taka Świadomość to pierwszy, dobry krok żeby w życiu coś zmieniać na lepsze. Każdy grzech rujnuje życie zarówno duchowe jak i codzienny byt. Żaden zły uczynek czy myśl, nie przynosi dobra. Nie ma danych(te zostaw dla spowiednika) żeby się ustosunkować do konkretnego zła jakie wynika z popełnianych grzechów. Można jedynie ogólnie zarysować jakie konsekwencje niesie grzech. To niepoprawne relacje z drugim człowiekiem, konflikt sumienia, zagrożenie wymiernymi karami, uwikłanie np. w trudne do wyjścia nałogi.
Wymiar duchowy na chwilę możemy odłożyć, jesteś zbyt zagniewany na Boga, żeby go przyjąć. Zasygnalizuję tylko, że jest on ważniejszy od tego co tu i teraz.

Pytania:
- dlaczego popełniasz grzechy, o których napisałeś ,że są konsekwencją sytuacji
ogólnie rzecz ujmując życiowej?
- czy robisz na złość Panu Bogu?
- czy jest to forma buntu?
- czy do całego arsenału tego co określasz jako przyczynek do grzechów i jest Twoim cierpieniem, świadomie dokładasz sobie kolejne cierpienia?
- jaki cel Ci przyświeca kiedy popełniasz grzechy (na początek pytam o cel ziemski)
- w jakim (około) jesteś wieku? Odpowiedzi będą różne dla 15 latka i mężczyzny dojrzałego.
- jaki jest Twój poziom wiary i obraz Boga? To, że masz do Niego żal wiemy, ale czy znasz Boga np. z katechez czy lektury Pisma Świętego?
- czy podejmowałeś jakąś próbę zmiany w bolesnych dla Ciebie tematach? Czy potrzebujesz w tej kwestii jakichś wskazówek?

Na tytułowe jeszcze raz odpowiem - zawsze warto przystąpić do spowiedzi. Nawet gdy nie uzyskasz rozgrzeszenia, a tego nie wiesz, bo nie sposób po ludzku przewidzieć co zadzieje się w duszy z mocy Boga, to może to być choćby malutki kroczek do przemiany.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2020-05-03 23:05

A jesteś w stanie przyznać, ze to, co zrobiłeś, jest grzechem i postanowić poprawę, chociaż z jednego grzechu? Jeśli tak, to idź do spowiedzi, a potem zjednocz się z Bogiem w Komunii. Uwierz, że On jest w stanie zdziałać dobro w Twoim życiu i wyprowadzić dobro z Twoich przeżyć, Twojego życia i ciała.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-05-04 12:38

Zapomniałam dokończyć moją wypowiedź. (Przy okazji - to zabieg retoryczny, a nie wyznania M., to fikcja w odniesieniu do mnie).
To Bóg mi dał tę pracę z okropną szefową. Bóg mi dał dzieci, za którymi nie da się nadążyć i których wszędzie pełno, mają nieznośne temperamenty. Bóg nie zatrzymał mojego ojca przy naszej rodzinie. Tak więc czyja to wina, że popełniam grzechy w pracy i w domu?

Jeszcze prawie cytat z wczorajszej konferencji o. Romana Groszewskiego SJ:
Miłość nie polega na kontroli. Także wielka Boża miłość nie wyraża się w pełnej kontroli.
Konferencja tu https://www.youtube.com/watch?v=GDBuMK486lw

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (5.174.8.---)
Data:   2020-05-05 00:13

Żeby było jasne, nie jestem już młody, mam 23 lata, już dawno jestem ukształtowany. Czasami widzę jak ludzię żalą się z takich kompletnych bezsensownych rzeczy, nawet tutaj, śmieszne to, bo co ja niby miałbym powiedzieć? W sumie mogło być gorzej, mogłem się urodzić powiedzmy bez rąk, wtedy nawet o popełnienie samobójstwa byłoby trudno. No, ale cóż jestem i tak uwięziony we własnym życiu, którego nie nawidzę bo ono już się stało, we własnym ciele, a raczej płci, której nienawidzę, i rodzinie, która i tak zawsze nią będzie, co mięli zniszczyć już zniszczyli, już nie da się nic cofnąć. No cóż jest mi wstyd, że się narodziłem, ale już się nie od urodzę, będę żył, a nawet jak umrę to nadal moja dusza będzię żyć. Nie da się już nic zmienić, a nawet gdyby cokolwiek by się dało to po co to robić teraz? Gdy już wszystko się stało.
Spokojnie nie jestem religijnym analfabetą, od dziecka moi rodzice (choć nazywając ich rodzicami to brzmi w ich przypadku prześmiewczo) wgrywali mi wiarę katolicką, której zresztą sami nie przestrzegali. Więc od dziecka stawiałem tylko na Boga, Był moim jedynym pocieszeniem w życiu (choć tak naprawdę marnym pocieszeniem). Przez to potem odwróciłem się w stronę Szatana, było jeszcze gorzej przez dosyć długi okres, no cóż, wróciłem więc znowu do Kościoła.
Nie jestem typem, który nie zna nawet prawd wiary, zawsze dużo czytałem, PŚ przeczytałem całe, wiele książek o tematyce religijnej, chodziłem do kościoła, do spowiedzi bardzo często, być może intencje moję w tym nie były prawidłowe, w sumie robiłem to, aby doznać przynajmniej jakiegoś pocieszenia aby lub coś w tym stylu. Potem nastała pandemia, teraz w sumie mógłbym normalnie uczęszczać do kościoła, ale w sumie jaki już w tym sens, tak samo spowiedź, skoro już mi to obojętne czy Bóg mi wybacza czy nie, a w sobie nie widzę żadnej winy.
Gdyby Bóg dał normalną rodzinę, normalne warunki, wgl normalność, to może byłbym normalnym człowiekiem z jakimiś celami, może nawet byłbym uśmiechnięty czasami i może byłbym zdolny kochać Boga i chcieć być zzbawiony.
Natomiast nieszczęśliwy jestem od urodzenia, zawsze byłem jestem i będę, i już nie ma sensu tego zmieniać, nie wyobrażam sb już siebie, aby czuć coś takiego jak szczęście i nie chcę, wolę cierpieć, przyzwyczaiłem się.
Nieszczęśliwy byłem i bez ludzi, a oni i tak mi dopiekli, cóż taka dola tego innego, rodzina nie chcę nawet mi się o nich wspominać bo cóż mam wspominać, matka mówiła, że byłem nie chciany i powinna mnie zabić po urodzeniu. No wow tylko nie wie, że to byłoby moje największe marzenie, nie urodzić się i nigdy nie zobaczyć jej odrażającego oblicza. No cóż szkoda, nie zrobiła tego, więc jestem, dzięki Ci Panie, nawet nie wiesz jak jestem wdzięczny.
Życie lub ta wegetacja jakkolwiek to nazwać doprowadziła mnie do takiego stanu, że już wszystko jest skończone. I nie mówcie mi o terapiach bo próbowałem już wszystkiego. To jest tylko zagłuszanie, gdy ktoś Cię uczy udawać, że wszystko jest dobrze, gdy nic nie jest.
Normalnie wypadało by się zabić już, ale wiem, że to piekło, które przeżyłem tu na ziemi, będzie kontynuowane tam. Do nieba nie pójdę, czemu? Nawet gdybym miał zostać zbawiony od tak, za darmo teraz, to w żadnym wypadku bym nie chciał, patrzeć na Niego całe wieki byłoby największym możliwym cierpieniem dla mnie, tak samo jak nie mogę patrzeć na Niego na zwykłym obrazie. Więc wolałbym być w piekle, ale perspektywa cierpienia całe wieki też nie jest jakaś fajna.
Właśnie to jest najgorsze, Bóg daję wolną wolę, a możesz wybrać, aby to co on Ci daję, jeśli nie to koniec, piekło. Także błogosławieni Ci, którzy się nigdy nie narodzili. Nawet Szatan, najwspanialej stworzony, więc wiedział jak jest Bóg naprawdę, a jeśli się mu sprzeciwił to znaczy, że wcale Bóg nie taki dobry.
W sumie w moim wypadku można zobaczyć, że piekło to wybór człowieka, ja bym właśnie tak wybrał. Tak zostałem ukształtowany przez marnę życie do nienawiści do siebie, ludzi, świata i tego Najwyższego.
Słabo tylko, że inni odbierają tutaj swoją nagrodę przynajmniej, a ja z piekła ziemskiego przejdę do jeszcze gorszego. Bóg wie wszystki więc wie, że już w nim tak jalby jestem, dzięki Ci Panie, że się urodziłem, aby się objawiły we mnie dzieła Twoje jak wielkim i nieskończenie poteżnym jesteś Carem.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2020-05-05 15:00

Jednego nie próbujesz: zmiany. Szkoda.
Jako pani 40+ zdecydowanie stwierdzam, że w wieku 23 lat byłam zupełnie inna niż teraz.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-05-05 15:02

Nawet jeśli anioł (także upadły) ma lepsze od ludzi poznanie Boga, to nie znaczy, że doskonałe. Żadne stworzenie takiego nie ma.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Andrzej (---.centertel.pl)
Data:   2020-05-05 19:15

XxxX, a jakie masz zastrzeżenia do Jezusa?

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Hanna szele (---.hfc.comcastbusiness.net)
Data:   2020-05-05 19:28

Domyslac sie tylko moge skad ta wypowiedz wynika. Z poczucia niesprawiedliwosci. Jeden rodzi sie piekny, madry, zdolny, zdrowy i w bogatej, prawidlowo funkcjonujacej rodzinie. Wydaje sie ze dostal wszystko od Boga, ma niczym nie ograniczone mozliwosci rozwoju a drugi nie dostaje nic z tego… Dlaczego tak jest nie wiem. Duzo latwiej zyc, byc dobrym, milosiernym, przestrzegajacym przykazan czlowiekiem gdy ma sie wiele. Duzo trudniej gdy nie ma sie nic, gdy zastanawiasz sie czy kupic dziecku buty czy wykupic swoje lekarstwa. Nie potrafie Ci pomoc ale wierze ze sa na tym forum ludzie madrzejsi ode mnie i Ci pomoga. Jestes na poczatku drogi zycia, przed Toba jeszcze moze 40 a moze i wiecej lat zycia - zeby dotrzec "do finiszu" potrzebujesz pomocy.
A ja widze w Tobie wiecej niz jedna pozytywna rzecz. Ty wolasz o pomoc - czyli wiesz ze jest problem, probujesz znalesc rozwiazanie tego problemu choc po omacku. Jest w Tobie wiara bo jestes na tym forum. Staraj sie zaakceptowac zycie ktore Bog Ci przeznaczyl i staraj sie je przezyc najlepiej jak umiesz w ramach swoich mozliwosci a czy ten zal za grzechy jest doskonaly czy nie to dla Niego nie ma wielkiego znaczenia.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Andrzej (---.centertel.pl)
Data:   2020-05-05 19:54

A czy taki Ojciec Dolindo miał łatwe życie?

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-05-05 21:27

Mam wrażenie, że Twoje problemy wynikają z jednej strony (jak zauważyła Hanna) z poczucia niesprawiedliwości, a z drugiej - z fałszywego obrazu Boga. Potrzebujesz uzdrowienia duchowego. Jeśli będziesz w stanie szczerze przebaczyć swojej rodzinie i poprosić o wybaczenie dla siebie to wiele rzeczy by się w Tobie "naprawiło" również w relacji z Bogiem. Jednak tego nie jesteś na razie w stanie zrobić.
Widzę w Tobie przynajmniej jedną pozytywną rzecz: Myślę, że w pewien sposób kochasz prawdę. Proś w takim razie Boga o to, aby dał Ci poznać, jaki jest naprawdę.
Odnośnie spowiedzi: Tak, jest sens iść do spowiedzi mimo braku żalu za grzechy. I powiedzieć o tym spowiednikowi. Najlepiej to zrobić wtedy, gdy na spowiedź będzie więcej czasu. W niektórych parafiach można się telefonicznie umówić na spowiedź - może skorzystaj z tej możliwości?
Przydałby się też jakiś dobry kierownik duchowy. Ciężko go znaleźć, ale możesz pomyśleć nad kilkudniowymi rekolekcjami z kierownictwem duchowym (np. rekolekcje ignacjańskie).

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Piotr (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2020-05-05 22:04

Widzisz w pojeciu ludzkim jest tak ze darem jest otrzymac dobra rodzina, piekne cialo, zdrowie, bogactwo, powodzenie u kobiet itd. I tego chca niewierzacy. Tylko tego. Wierzacy inaczej rozumuja. Jednak jest inaczej najwiekszym darem Boga jest to co ludzie nie wierzacy uwazaja za niesprawiedliwe. Czy szukal bys Boga gdyby nie obdarowal takim zyciem jakie otrzymales. Powiedzmy bylbys bogaty, przystojny, mial super rodzine itd. Czy wtedy bylbys Tutaj szukal bys Boga? Kto bedzie sie zarliwiej sie modlil ten kto jest zdrowy czy ten kto jest slabego zdrowia? A kto bedzie czesciej sie modlil bogaty, ktory zajety jest sprawami tego swiata czy biedny? A kto bedzie lepiej okazywal milosc i bardzie dbal o zwiazek ten kto ma powodzenie u kobiet czy ten kto bedzie mial nie wiele tych szans na zwiazekm? A kto bedzie szukal modlitwy z Bogiem ten kto jest smialy ma kobiety czy ten kto jest niesmialy i samotny? A kto bedzie bardziej szukal wiary i zaufania w Bogu ten kto jest bogaty czy ten co moze jutro moze nie miec na chleb? A skoro Bog jest najwiekszym miloscia szczescie skarbem a te ziemskie sa tylko chwila prochem to co jest najwiekszym darem to co odciaga od Boga czy to co przyciaga czlowieka do Niego? Kto dostal w zyciu od Boga wieksze dary temu komu sie powodzi na ziemii czy temu co nie powodzi? To te wlasnie slabosci, niedostatek, bieda to sa dary od Boga, to nie sa dary fizyczne ale duchowe one sa najcenniejsze bo do Niego prowadza. NIE widzisz swoich darow bo one nie sa z tego swiata Gniewasz sie na Boga za swoje zycie bo nie rozumiesz ze najwieksza dary to niedostatek, bieda, samotnosc, slaby wyglad, cierpienie. Dlaczego to sa najwieksze dary? Bo te dary prowadza do Boga.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Hanna szele (---.hsd1.ct.comcast.net)
Data:   2020-05-06 02:44

Nie znam historii Ojca Dolindo (ale pogoogluje) ale wiem ze rozni ludzie roznie reaguja na problemy zyciowe. Jedni przechodza oboch nich obojetnie, inni sie zamartwiaja nocami. Ale kazdy z nas ma jakiis "braking point", jakas granice po przekroczeniu ktorej nie daje juz sobie rady. Jedni znajduja ukojenie w modlitwie a inni upadaja i juz sie nie podniosa - szczegolnie wtedy kiedy w tej modlitwie nie znajda pomocy. Zazdroscic nalezy tym ktorzy tak do konca potrafia zawierzyc wszystko Bogu ale pamietajmy ze nie kazdy tak potrafi.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-05-06 03:46

XxxX, w tym Twoim rzekomym braku żalu można wychwycić elementy żalu niedoskonałego, czyli wynikającego z lęku przed piekłem. I jest to w pewnym sensie żal ze względu na Boga. Bo uznajesz, że to On ustanowił obowiązujące Cię reguły. Tyle że Tobie się one nie podobają. Nie jest to jednak żal z miłości do Boga, czyli żal doskonały. Ale taki żal do spowiedzi nie jest konieczny.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: B. (---.191.133.111.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2020-05-06 23:33

"Czy jest sens iść do spowiedzi, gdy nie żałuję się za grzechy?"
Nie ma sensu, ponieważ jednym z warunków sakramentu pojednania jest szczery żal za grzechy. Potrzebna jest pokora. A więc nawet jeżeli spowiednik nie zorientuje się że nie żałujesz i wypowie formułę odpuszczenia grzechów, to i tak tego odpuszczenia nie otrzymałeś...

"nie widzę powodu, abym miał Boga za cokolwiek przepraszać, raczej on mnie, w końcu ja się na świat nie pchałem"

Może na konkretnych przykładach, o potrzebie przepraszania (żalu).
Np. "Nie kradnij" - okradłeś/okradł ktoś staruszkę wyrywając jej torebkę z emeryturą. Będzie głodować i płakać. Znajomej staruszce przy takiej okazji złamano obojczyk. Sprawca może nawet o tym nie wiedział. Chodziła tygodniami w gipsowej koszuli. Tyle krzywdy! I nie ma za co przepraszać, żałować? Ależ jest!

Albo "nie cudzołóż". Kolejnej "zaliczonej" dziewczynie ktoś przekazał hiv-a. Na dodatek poczęło się niechciane dziecko. Jak widzisz, przekroczenie tego Przykazania to wejście w "cywilizację śmierci (hiv, aborcja, może samobójstwo dziewczyny). Pan Bóg wiedział co robi, gdy zarezerwował współżycie tylko dla małżeństw.

Oj, mamy za co przepraszać...

Przykładowy dobry rachunek sumienia znajdziesz np. tu:
http://www.rodzinapolska.pl/dok.php?art=religia/archiwum/2004/421_1.htm

Napisałeś "w końcu ja się na świat nie pchałem". Czy wiesz jak przykro byłoby Twoim Rodzicom, gdyby to usłyszeli? To że piszesz i czytasz oznacza, że w czasie Twojego niemowlęctwa, gdy byłeś całkowicie bezradny, ktoś Cię z oddaniem karmił, mył, przewijał, ktoś nie brzydził się Twoimi kupkami. To że żyjesz oznacza że doznałeś opieki i miłości, bo komu bez miłości chciałoby się zmieniać „pachnące inaczej” pieluchy?

Pozdrawiam i życzę pokochania Boga, tak gorąco i całym sercem :)

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-07 02:55

Przez to wszystko co mnie spotkało wszedłem w najgorsze możliwe stadium, czyli zobojętnienie. Dlatego nie szukam zmiany, bo zmiany na co? Na lepsze, czyli jakie? Jaki teraz w tym sens?
Ciekawym przykładem jest Szatan, jak już wspominałem i jak wszyscy wiecie, najwspanialej stworzony, nie można porównać zwykłego człowieka do niego, mniemam, że o Bogu wszystkiego wiedzieć nie mógł, ale i tak bardzo dużo, więcej niż ktokolwiek inny. Przy jego wyborze nic go nie obowiązywało, ani nic nie wpływało, tak jak na ziemi np. cierpienie. Był całkowicie wolny i mial perspektywę wiecznego szczęścia jako najwyższy anioł, a jednak nie chciał... I co nagle z miłości do Boga stał się jego kompletnym przeciwieństwem i cieroiącym na wieki? A jeśli nawet to po co go Bóg stworzył skoro wiedział i tak? Może po prostu wiedział i taki był jego plan, ale to właśnie to, Bóg wykorzystał Szatana do swoich planów jego kosztem, tak samo jak robi to na ludziach.
Przecież co do Jezusa jest tak samo, ukochany Syn Boga, którego sam poświęca, za ludzi, którzy w większości i tak zostaną potępieni i ta ofiara tak krwawa i tak nic nie dała. No cóż taki plan Boga, jest On poza rozumami wszystkich, ale mi się to wydaję dziwnę.
Co do niesprawiedliwości losu, to cóż, chodzi o to, że te braki i ułomności wcale mnie do Boga nie zbliżyły, zobojętniałem, jak już pisałem próbowałem wszystkiego, a te zbliżanie się do Boga po przez sakramenty i Kościół jeszcze, aby zwiększały cierpienie, przez myśl, że i tak to nic mi nie da, poza tym zawsze czułem się we wspólnocie kościoła tak jakby obok, a nie w środku. Może też dlatego, że jestem psychicznie zepsuty, co prawda okaleczanie pomaga się uspokoić, ale to marna pomoc. I nie, że jestem jakimś wielkim grzesznikiem, nie, jestem po prostu pogrążonym w smutku nihilistą, a te grzechy to większość nieszkodliwe rzeczy, aby zrobić Bogu i sobie na złość. Ksiądz czasami jak rozmawiałem z nim po spowiedzi mi mówił, że myśli, że jeszcze mogę być szczęśliwy, znajdę dziewczynę, założę rodzine, tylko po co mi rodzina (która kojarzy mi się z bólem jedynie), po co mi dziewczyna, do czego? Śmieszne bo już kompletnie zaniechałem jakichkolwiek kontaktów społecznych, pandemia w tym pomogła, ale nie zamierzam już do tego wracać, udawać zadowolonego i uśmiechniętego przed znajomymi i ludźmi, którzy tak naprawdę i tak nic dla mnie nie znaczą.
W sumie jestem w punkcie, że już nie wiem co bym chciał, wcześniej jeszcze przynajmniej miałem jakieś uczucia, dużo płakałem, a teraz już mi wszystko obojętne, nawet samobójstwo się wydaję bez sensu, nie że się boję piekła, po prostu wyjść z miejsca, w którym jest źle na jeszcze gorsze ....
Najśmieszniejsze jest to, że wystarczy popatrzeć nawet na osoby, które gnębiły mnie w czasach szkolnych, teraz mają poukładane życie i wcale nie są niewierzący czy coś, normalnie praktykujący katolicy, i co perspektywy mają niezłe i tu i po śmierci, ja natomiast, no właśnie co? To życie to żart.
Zasadniczo mniemam, że życie to takie ukształtowanie w sobie wyboru na wieczność, czyli albo wybranie światłości albo ciemności. Ktoś jest dobry, umiłował światłość, ktoś hula przez całe życie, umiłował ciność i już odebrał swoją nagrodę. No i jest jeszcze mała część ludzi podobnych do mnie, którzy nie wybrali ani tego ani tego, a że życie ich zniszczyło światłość ich razi więc nie mają innego wyboru jak pogrążyć się w jeszcze gorszym cierpieniu niż mięli na ziemi. Współczuje takim bo wiem, że tacy jak ja istnieją.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-05-07 12:11

B., skoro XxxX napisał:
"matka mówiła, że byłem nie chciany i powinna mnie zabić po urodzeniu."
to nie przekonasz go zdaniami typu "Czy wiesz jak przykro byłoby Twoim Rodzicom, gdyby to usłyszeli? doznałeś miłości".
Usłyszenie takich słów to wielka rana dla dziecka. Tego się nie leczy w taki sposób. Sugerujesz Autorowi wątku, jakie ma grzechy?
B, czy próbujesz zrozumieć sytuację XxxX? Ja próbuję i po przedostatnim wpisie wiem, że tu potrzebna długofalowa pomoc w realu. I nie polecam w taki stanie rekolekcji ignacjańskich.
XxxX, dobrze Ci życzę.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-05-07 20:01

XxxX, czy pisałeś już kiedyś na forum? Jeśli tak, to przeczytaj ponownie wpisy tych osób, które - Twoim zdaniem - okazały Ci najwięcej życzliwości. I jeśli to możliwe, staraj się iść za ich wskazaniami.

W obecnej sytuacji wiele osób o mocniejszej kondycji psychicznej niż Twoja przestało sobie radzić. Jeśli więc zauważyłeś, że z Tobą jest znacznie gorzej, niż było, wiedz, że ma to swoje uzasadnienie. Przetrzymałeś już tak wiele, przetrzymaj i to.

I idź do tej spowiedzi, jeśli masz możliwość. Albo przynajmniej spróbuj porozmawiać z księdzem w realu. Najlepiej z takim, z którym kontakty dobrze wspominasz. Bo Ty naprawdę potrzebujesz kogoś, kto nie spojrzy na Ciebie powierzchownie, nie zobaczy jedynie Twojego buntu przeciw Bogu, ale dostrzeże przede wszystkim Twoje bardzo wrażliwe i dobre, ale mocno poranione serce.

Pamiętasz z dzieciństwa modlitwę do Anioła Stróża? Może spróbuj do niej wrócić. Właśnie teraz, kiedy nie umiesz sobie poradzić ze złością na Boga.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: KK (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-07 20:22

A zastanawiałes się nad psychiatrą lub psychologiem? Bo to, o czym tutaj piszesz nazywa się depresją. To się leczy, często skutecznie nawet, jeśli nie widzisz w tym sensu, a właściwie szczególnie wtedy. Wystarczy się przełamać i pójść, skoro Ci to obojętne to niewiele tracisz, nie jest tak?

Natomiast co się tyczy szatana. Mylnie rozumujesz. Szatan nie zauważył, że z Bogiem jest coś nie tak. Szatan sam chciał być sobie bogiem. Jego wybór był motywowany pychą, a nie rozeznaniem wynikłym z poznania Boga.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-08 08:37

Czasami mam wrażenie, że aborcja to nie jest wcale zły wybór. Co z tego, że uratuję się dziecko przed śmiercią, czy śmierć nie jest o wiele lepsza niż życie? Jeśli dziecko jest niechciane to tak czy inaczej będzie miało problemy ze strony rodziców. Przynajmniej zaoszczędza się mu cierpienia.
Co do psychiatry itd. to pisałem, że próbowałem wszystkiego. Robiłem to co ksiądz mi radził, ale co z tego. W przypadku dziewczyn to może takie rzeczy pomagają, bo one są bardziej otwarte na pomoc, ale chłopak jak nie chcę żyć no to nie chcę.
Zresztą ksiądz mi to mówił czemu jestem wszystko na nie, no to spróbowałem wszystko na tak, no i co, jeszcze bardziej mnie to pogrążyło i może zezłościło myślę, że mimo wieku nadal pełnie rolę ofiary tak jak od dzieciństwa w domu i szkole i wgl w życiu. Nawet jak umrę to nikogo to nie zainteresuję, i w sumie dobrze po co mi ktoś. Gdyby choćby Bóg był na tyle dobry, aby pozwolić nie żyć wiecznie, ale po prostu przestać istnieć to było by dobrze.
A co do Szatana, jeśli wierzyć temu to nie chciał służyć, dokonał wyboru, no i właśnie taki jest Bóg, tworzy Cię do swoich celów i masz tylko jeden wybór podporządkować mu się, jeśli wybierasz inaczej to przegrywasz. Gdzie tu wolna wola? Szatan wybrał tak jak chciał i został odrzucony, dlatego nawet wzbudza on moją sympatię. Piszę o nim, bo ja jestem tylko marnym człowiekiem, a on był najwspanialej stworzony i dostał wolny wybór, a gdy go dokonał zostało mu to wszystko odebrane i gdzie ta miłość Boga do niego? Porzucił go, aby cierpiał w piekle na wieki, bo mniemam, że szczęśliwy nie jest. I jest ofiarą Boga, bo kreuję się go na potwora, którego wszyscy się boją i dzięki temu poniękąd niektórzy ze strachu przed nim zwracają się do Boga. Czyż nie ma bardziej wykorzystanego stworzenia przez Boga niż Szatan? Skoro Boga miłość jest tak nieskończona to jak może patrzeć na cierpienie Szatana, który cierpi od zawsze?
A co do spowiedzi i sakramentów to już naprawdę nie widzę w tym sensu. W sensie teoretycznie mógłbym, ale już tyle razy to robiłem i czułem się jeszcze gorzej, nie wiem czemu tak jest, przez jeszcze bardziej jestem zły na Boga, że nawet w kościele nie mogę poczuć się dobrze. No i przez to też pojawiają się głupie pomysły w głowie, np. połamałem kilka krzyży, nie wiem czemu to robię, tak jakby żeby zwrócić na siebie uwagę tylko no wlaśnie kogo? Skoro i tak nikt o ty nie wie. Raz nawet miałem sprofanować Komunię Św., w sensie wynieść i sprawdzić czy to naprawdę ciało Chrystusa, na szczęście w ostatniej chwili zrezygnowałem, bo jak czytałem za to można być wykluczony z kościoła, to wtedy to już wgl bym pogrzebał samego siebie.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: KK (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-08 13:21

Jak długo uczęszczałeś na terapię?
Bóg nie odrzucił szatana. Szatan odrzucił Boga. Czy widzisz różnicę? Bóg pozwolil mu odejść właśnie przez miłość, bo gdyby chciał to mógł go przecież uwięzić. Szatan samemu sobie przygotował piekło (piekło = stan braku Boga i wszystkiego, co od Boga pochodzi = miłości, wrażliwości, dobra). Trochę jak z dzieckiem, które ucieka z rodzinnego, kochającego domu, bo wie lepiej - chce ćpać i mieszkać w kartonie, bo to jest jego zdaniem wolność, a nie poddanie zasadom w życiu rodzinnym. I nie piszę tu o Twojej rodzinie, która wedle Twojego opisu, nie spełniała wymogów miłości i ciepła domowego.
A co do aborcji... słyszałeś o czymś takim, jak adopcja? Brzmi podobnie i przekreśla sens tego pierwszego.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2020-05-08 13:49

Czyli sam przyznajesz, że nie jesteś otwarty na pomoc.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Andrzej (---.centertel.pl)
Data:   2020-05-08 15:37

XxxxX, niepotrzebna ta fascynacja szatanem, który Cię nienawidzi i gardzi wszystkimi którzy mu ulegają.
Być może zamiast tego mógłbyś się zmusić wbrew sobie do modlitwy aby pokochać Boga?

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-09 16:40

Jakieś kilka miesięcy, ogólnie krótko, ale jednego się dowiedziałem, że to nie dla mnie, co prawda dużo terapeucie nie powiedziałem, ale terapia nie działa, w sensie działa na tych, którzy normalnie żyją, ale mają jakieś tam problemy. To tak jakby osoba bezdomna poszło na terapię, w czym mu niby terapeuta by pomógł, no w niczym. W takich przypadkach jak ja można by tak chodzić na terapię całe lata i to by był, aby stracony czas.
I nie, że nie jestem otwarty na pomoc tylko co to znaczy otrzymać pomoc, choćby i mi ktoś pomógł to jak? Przeżyję ktoś za mnie to życie i oszczędzi cierpienia? No nie. Wiem, że wszyscy cierpią jedni mniej, drudzy dużo gorzej, każdy ma swoje życie, tylko najgorsze w moim życiu jest to, że jest moje i co z tym zrobić? Bóg uwięził mnie w tym ciele, duchu i życiu, już nie da się z niego wyjść, choćby umrzeć to nadal to będzie trwać, to nie jest wolność. Tak jak z Szatanem, Bóg o ile oczywiście wierzyć w to, to zna człowieka jeszcze przed jego urodzeniem i każdego tworzy indywidualnie, ale nie pyta go o zdanie czy chcę przyjść na świat czy nie, gdybym miał wybór to nigdy bym się nie narodził. I nie to, że chciałbym żyć inaczej, nie chciałbym wcalę.
Zastanawiam się, jeśli to prawda, że Bóg jakiś tam ma cel dla każdego, to co On chcę ode mnie, skoro ja nie chcę od Niego nic. Lepiej byłoby gdyby Go nie było, wtedy śmierć byłaby jedynie spokojnym przejściem w nicość, a tak... Podobno to Szatan dręczy, a mnie dręczy Bóg, co prawda mam do Niego szacunek i nie, że się Go nie boję, wkońcu On jest Bogiem, a ja tylko czymś tam, ale czemu Jego plan musiał dotyczyć również mnie? Co mu po mnie i co mi po Nim? Przecież nie będę Go kochał bo nie chcę i On o tym zawsze wiedział skoro wie wszystko
Co do fascynacji Szatanem no to cóż, jestem do niego nawet podobny, też nienawidzę ludzi, co prawda on pewnie nienawidzi też mnie, ale ja także nienawidzę siebie, więc mi to nie przeszkadza. Bardzo ciekawy jestem prawdy o nim, jaki jest naprawdę.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Andrzej (---.centertel.pl)
Data:   2020-05-09 18:49

XxxX, czemu uważasz że na zlość babci wolisz odmrozić sobie uszy?
Nieważne jaki jest szatan, bo o ile Bóg jest tu Szefem, to co może obchodzić Cię jakiś Jego nieprzyjaciel? Narzekasz na życie, a jedyne co może zafundować Ci szatan, to taki stan jak teraz trwający w nieskończoność. Wytrzymasz? Nie mówiąc już o jakich innych dodatkowych udrękach. Dlaczego nie chcesz kochać Boga? Szatan chce abyś winą za swój obecny stan obarczał Boga.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: KK (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-09 22:05

X, terapia trwa latami i polega na znalezieniu motywacji, a do tego czasami przydaje się też proteza farmakologiczna. Moja terapia trwa już ok 10 lat. Zarówno duchowa, jak i psychologiczna. Z totalnego nihilizmu, okultyzmu i satanizmu, z obojętności, żalu i wielu złych rzeczy doprowadziła mnie do momentu, w którym mam własną rodzinę. Mam dziecko, któremu daję to, czego sama w dzieciństwie nie otrzymałam. Mam męża, oo którego dbam i otrzymuję jego wdzięczność. Mam uregulowany stosunek z Kościołem i po prostu ufam, że Pan Bóg zabierając mnie do Nieba, da mi to, czego nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić swoim ziemskim umysłem. Po prostu ufam. Trzymam się zasad, dbam o bliskich, na gorycz przeszłości staram się nie zwracać uwagi, bo nie owocuje to niczym dobrym ani dla mnie, ani dla świata.
Spróbuj jeszcze raz z terapią (bywa, że znalezienie dobrego terapeuty potrafi zająć dobry rok lub więcej), jeśli brak Ci motywacji do istnienia to postaraj się nieść dobro innym, to ogromny krok. I nie grzesz, tak po prostu. A do spowiedzi możesz iść, zaufaj Bogu, bo nie wszystko potrafisz pojąć jako człowiek. Tak samo jak z dzieckiem, próbującym notorycznie wsadzać widelec do gniazdka. Ja je odganiam, a ono wychodzi z założenia, że wielka niesprawiedliwość się dzieje. Z Bogiem pewnie jest podobnie - On próbuje nas ogarnąć, a my lecimy z tym widelcem do kontaktu.
Ach, odpuść sobie już tego szatana. Nie warto się na nim koncentrować, bo jemu strasznie na tym zależy. ;)

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-05-09 22:49

"a mnie dręczy Bóg... Bóg jakiś tam ma cel dla każdego, to co On chcę ode mnie, skoro ja nie chcę od Niego nic"

XxxX, celowo odwróciłam kolejność zdań Twojej wypowiedzi.
Jeżeli nie znajdujesz bardziej odpowiedniego określenia to niech to będzie dręczenie. Wśród synonimów słowa "dręczenie" znajdujemy takie o pozytywnym wydźwięku- frasowanie, kłopotanie, martwienie, niepokojenie, trapienie, troskanie.
I to te synonimy oddają prawdę tego, co Bóg czyni wobec Ciebie. Bóg nie jest Ci obojętny, nie są Ci obojętne sakramenty. Gdyby tak było, nie zakładałbyś tego wątku. Mam wrażenie, że słowami "nie chcę nic od Niego" zaprzeczasz swoim pragnieniom, które zamurowałeś gdzieś w głębi serca.
Bóg przez to "dręczenie" chce skruszyć ten mur w Twoim sercu, w Twoim sposobie myślenia.

XxxX, dlaczego napisałeś na FPK? Jak odnalazłeś to miejsce? Czy pisząc oczekiwałeś, że Twój post się pojawi i pozostanie bez odpowiedzi, czy jednak liczyłeś na to, że ktoś przeczyta i wyrazi swoje zdanie? Czy nie widzisz w tym Bożej troski?
Co Bóg może chcieć od Ciebie? Myślę, że zachęca Cię, żebyś Go poznał. Wymowne jest zdanie "i nie, że się Go nie boję" które świadczy o tym, że nie znasz Boga. Bóg jest Miłością a nie przyczyną lęku.

To wszystko może Ci się wydawać czczą pisaniną, bo Ty już sobie wypisałeś swój los. Możesz pozostać w takim myśleniu, popadać w coraz gorsze samoudręczenie. Możesz, ale przecież cierpisz, jest Ci z tym źle, więc może jednak...
Czy jesteś bardzo zajęty? Czy jesteś w stanie wygospodarować w ciągu dnia jedną godzinę? Jeżeli tak, mam dla Ciebie propozycję.
Na tę jedną godzinę wyłącz muzykę, tv, komputer i zacznij czytać, nawet gdybyś miał się do tego zmusić. A zacznij od Ewangelii na najbliższą niedzielę. Jeżeli masz Pismo Święte to usiądź z Księgą w ręku, jeżeli nie masz to np. ze strony
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=353 J14, 1-12
Zaniechaj na tę jedną godziną analizowania innym tematów i spróbuj pobyć tylko z Bogiem. Jeżeli godzina wyda Ci się nie do osiągnięcia to choćby pół godziny ale już bez taryfy ulgowej. Zapewniam Cię, że to będzie bardzo dobrze zainwestowana godzina. A po przeczytaniu spróbuj pomyśleć nad każdym zdaniem. Może Cię zafrapuje obietnica: "2 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce."
Zobacz, jak ta obietnica przeczy temu co wcześniej napisałeś "Nawet jak umrę to nikogo to nie zainteresuję, i w sumie dobrze po co mi ktoś. Gdyby choćby Bóg był na tyle dobry, aby pozwolić nie żyć wiecznie, ale po prostu przestać istnieć to było by dobrze."
XxxX, spróbuj podjąć takie postanowienie, że każdego dnia poświęcisz chociaż pół godziny na wyłączność Bogu, czytając kolejne fragmenty.
Bardzo Cię zachęcam do takiego zadania, choćby miało Ci sprawiać duży trud, a może, bo zły wzmaga swoje niecne działania jak człowiek zbliża się do Boga. Czytaj rozumnie, szukaj sensu życia z Bogiem.

Nie wiem czy uda nam się tu zaradzić Twojemu uwięzieniu w ciele, duchu i życiu. Ale nie ma sytuacji bez wyjścia choćby wydawała się beznadziejna, cokolwiek to uwięzienie znaczy.
Masz 23 lata, teoretycznie możesz być samodzielny, samostanowiący więc w kwestii uwięzienia w życiu masz wolność wyboru działań, żeby życiem kierować według swoich potrzeb, możliwości.
Co do uwięzienia w ciele trudno podpowiedzieć, bo nie wiemy czy chodzi o problemy zdrowotne, tożsamościowe, estetyczne czy jeszcze jakieś inne.
Ducha natomiast leczy Bóg, przez Słowo Boże, posługę kapłanów, towarzyszenie innych osób.
A nawiązując do wątku startowego, spowiedź może być kroplą drążącą w murze, który wybudowałeś.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: XxxX (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-13 11:46

Czytałem ostatnio sobie taką jedną książkę o ....o pojednaniu z Bogiem. Ogólnie no wiele rzeczy tam można powiedzieć bezpośrednio dotyczyło mnie. W sensie jedno jest pewne, tak jak w tej książce, że spowiedź w mojej sytuacji nie ma sensu. Najpierw musiałbym coś zmienić w sobie. Tak jak już mówiłem, chodziłem do spowiedzi wiele razy, czasami co tydzień, ale moje intencję były złe, bo spowiedź powinna być z miłości do Boga. Natomiast ja Boga nie kocham i raczej nie zacznę (no bo jak bym miał i niby za co i po co), nie żałuję (bo nie widzę w sobie nic złego, a jedynie moje grzechy to konsekwencje życia jakie dostałem), nie postanawiam poprawy (przy każdej spowiedzi i tak zazwsze myślałem i myśle jak by tu się bezboleśnie i szybko zabić, a to przysłania mi wszystko, można powiedzieć, że to jest na pierwszym miejscu w życiu, moim bogiem jest śmierć/samobójstwo), a zadość uczyniać też nie mam za co, krzywdę robię praktycznie tylko sobie.
Nie wypełniam więc prawie żadnego warunku spowiedzi...
Właśnie myślałem co bym mógł z moim możliwościami zmienić w życiu, żeby jakoś normalnie żyć i szczerze nic nie potrafię wymyśleć, główną blokadą jest lęk przed światem, praktycznie przed wszystkim, a psychiatra nie pomoże, już pisałem. Ogólnie no nie wiem, gdybym w wieku powiedzmy tak może 16 lat zaczą coś ze sobą robić, to być może byłoby to możliwe, choć w sumie i tak nie wiem cy to by coś dało, może gdybym był inną osobą z innym życiem potrafiłbym coś z działać, szczególnie z naciskiem na inną osobą z inną psychiką, odważną, normalną tak jak wszyscy wokół. A tak to mogę jedynie pójść do spowiedzi, aby potem od razu popełnić samobójstwo i umrzeć mając na sumieniu tylko ten jeden grzech, może Bóg jakoś przychylnie na mnie przez to spojrzy.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: po prostu (---.centertel.pl)
Data:   2020-05-13 15:53

"chodziłem do spowiedzi wiele razy, czasami co tydzień, ale moje intencję były złe, bo spowiedź powinna być z miłości do Boga".

"Intencje były złe" - "spowiedź powinna być z miłości Boga". No właśnie NIE. Do spowiedzi można przystąpić również ze strachu przed piekłem. I ta intencja jest dobra, a nie zła. Niedoskonała - ale dobra. Kościół w swojej mądrosci uznał do ważności spowiedzi także żal niedoskonały - czyli ze strachu przed piekłem. Czyli ten warunek masz już spełniony.

"ja Boga nie kocham i raczej nie zacznę (no bo jak bym miał i niby za co i po co)".

Choćby za to, że - chcąc Tobie współczuć i wysłużyć Ci niebo - cierpiał za Ciebie, bardziej, niż Ty cierpiałeś przez całe swoje życie. Poczytaj o cierpieniach męki krzyżowej na podstawie całunu turyńskiego. On nieustannie współczuje Ci i wysłużył Ci to niebo - mimo tego, że Ty Go nadal nie kochasz. Więcej - pozwala, byś Go na razie nie kochał i pozwala, byś uzyskał przebaczenie jedynie ze strachu przed piekłem. Czeka cierpliwie byś Go poznał. Na razie Go nie znasz. Ale nie chce czekać z przebaczeniem Ci, aż Go pokochasz, bo On Cie od dawna kocha i wie, że to uwolnienie od grzechów jest Tobie teraz bardzo potrzebne. Uwaga: tamte spowiedzi - jeśli były ze strachu przed piekłem i spełniłeś pozostałe warunki - były ważne i godziwe.

"nie postanawiam poprawy (przy każdej spowiedzi i tak zawsze myślałem i myśle jak by tu się bezboleśnie i szybko zabić, a to przysłania mi wszystko, można powiedzieć, że to jest na pierwszym miejscu w życiu, moim bogiem jest śmierć/samobójstwo)"

Jeśli te myśli Ci się narzucają i sa spowodowane cierpieniem, to nie masz nad nimi pełnej kontroli i wolna wola ma na nie znikomy wpływ. O grzechu mówimy, gdy coś jest naszym świadomym i wolnym wyborem. Ale uwaga! - istotne jest to, co z tymi myślami dalej robisz; czy się w nie wgłębiasz. Tu już wolna wola ma wpływ. Np. zamiast wybrać wgłębianie się w narzucające się myśli o tym, jak się zabić, opowiedz Bogu, jak bardzo nie chcesz już zyć. Niech to będzie Twoje postanowienie poprawy - że, gdy przyjdą do Ciebie myśli o sposobach zabicia się, Ty zaczniesz rozmawiać z Bogiem o swoim pragnieniu śmierci. Nie obwiniać Go - bo nie On jest tu winien - ale skarżyć Mu się, co uczynił z Twoim życiem szatan, i jak bardzo szatan zniekształca teraz Twoje spojrzenie na Ciebie samego i jak bardzo w związku z tym nienawidzisz siebie i nie chcesz już żyć. Rozmawiaj o tym z Bogiem tak długo, jak będziesz potrzebować.

Piszesz, że w tym, aby coś w swoim życiu zmienić, "główną blokadą jest lęk przed światem, praktycznie przed wszystkim". Lęk to kolejna rzecz, nad którą nie masz pełnej kontroli i wpływu wolnej woli, więc nie możesz się obwiniać o lęk.

Warto jednak, żebyś wiedział, że - wedle praktyki kapłanów egzorcystów - źródłem lęku, zaraz po psychicznych zranieniach, jest szatan. Jeśli ten lęk jest tak obezwładniający i tak rozległy, że poza nim nie widać horyzontu, do tego psychiatra nie jest w stanie Ci pomóc, a w Tobie jest obsesyjne zaciekawienie osobą szatana, to wniosek powinien być dla Ciebie jasny. Trzeba udać się do kapłana egzorcysty. A potem być może chodzić do niego wiele razy. Wiedz jednak, że szatan będzie potęgował lęk w tym kierunku, żebyś tego nie zrobił, a - jeśli już pójdziesz - żebyś przed czasem zrezygnował z takiej pomocy. Będziesz więc musiał stoczyć walkę, do której będziesz potrzebował Boga. Łaska uświęcająca będzie mocnym orężem w takiej walce. Podobnie jak świadomość, że Bóg Cie bardzo kocha.

I jeszcze jeden wątek. Znałam kapłana egzorcystę, który zmarł w opinii świętości, a który współczuł szatanowi podobnie, jak Ty. Czasem podczas egzorcyzmów - mimo, że wiedział, jaka będzie odpowiedź - z tego współczucia proponował, by szatan poprosił Boga o przebaczenie; a będzie mógł wrócić do nieba, bo Bóg jest nieskończenie miłosierny. Odpowiedź szatana była zawsze ta sama: "NIGDY!!!". Na to ów kapłan tłumaczył szatanowi, że przecież w takiej sytuacji przez całą wieczność będzie dręczony. W odpowiedzi szatan, z zadowoleniem stwierdził: "ale ja też będę dręczył!". I tak jest w piekle. Nienawiść, okrucieństwo, wzajemne zadawanie sobie cierpień. Tam nikt nikogo nie kocha, nikt nikomu nie współczuje.

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-05-13 16:10

Poczytaj różne trudne historie ludzi, idź na terapię grupową i posłuchaj, a potem zrewiduj swoje przekonanie co do psychiki odważnej, normalnej tak jak wszyscy wokół.
23 lata to świetny wiek na zmiany. Wiele osób dużo później dochodzi do tego, że trzeba zrobić porządek w życiu.
Co Ci się tak bardzo podoba w Twoim życiu, że nie chcesz go zmieniać? Musi coś być. Inaczej byś tak nie funkcjonował (może w chorobach psychicznych jest inaczej, nie wiem, ale to chyba nie Twój przypadek).

 Re: Brak żalu za grzechy; nie pchałem się na świat.
Autor: KK (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-05-13 20:14

X ja terapię zaczęłam tak na poważnie w wieku 25 lat. Pierwsze znaczące efekty były DOPIERO po 2 latach farmakologii z pracą z psychologiem. Masz lepsze plany na najbliższy czas? Nie? To spróbuj. + wiem, czym są stany lękowe, też mam je mam w diagnozie wraz z fobią społeczną.
A co do spowiedzi - strach to też dobra motywacja. Przez stulecia doprowadziła ludzi do pojednania z Bogiem.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: