Autor: Marcin (46.19.141.---)
Data: 2020-06-06 15:58
Szczęść Boże,
Pytanie mam krótkie i konkretne. Czy odejście od żony i życie w czystości jest moralnie złe?
Pół roku temu odszedłem od żony po 2 latach małżeństwa.
Odszedłem, bo miałem dość. Dość słuchania ciągłych awantur o nic, dość słuchania tego że jej brat ma takie auto, a my nieco marniejsze. Dość ciągłego proszenia się o seks - w ciągu 2 lat uprawialiśmy seks może z 10 razy maksymalnie. Dodam, że dla niej to normalne i to ja wg niej byłem erotomanem. Do seksuologa również nie chciała iść.
Byłem cierpliwy, ale ileż można? Dlatego odszedłem i nie mam zamiaru wracać, bo jest mi dużo lepiej niż było. Nie wiem czy mógłbym unieważnić to małżeństwo (pewnie z racji tego, że zostało skonsumowane - nie), ale nawet mnie to nie obchodzi. W celibacie żyje mi się całkiem ok, tak jak przed małżeństwem.
Zająłem się swoim hobby i karierą, w tym się realizuję. Oprócz tego poprawiłem swoją relację z Bogiem.
Księża bardzo często mi mówią w konfesjonale, że powinienem się np. modlić o to, żebym chciał wrócić do niej. Ale ja po prostu nie chcę. Ona wydzwania, mówi że tym razem będzie inaczej. Już to przechodziłem.
Zostańcie z Bogiem, Marcin
|
|