logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Weron (---.centertel.pl)
Data:   2020-06-15 19:53

Zastanawiam się, bo czytałam swego czasu dużo świadectw działania Nowenny Pompejańskiej i Nowenn do m.in sw. Rity i wiele ludzi pisało tam że m.in znalazło miłość, wyzdrowiało, zaszło w ciążę - no generalnie sprawy które zmieniają bieg zycia. Czy bez tych modlitw i bez ogólnie próśb do Boga o coś ludzie nie dostawali by tego? Czy np. Bóg wiedział że da im to poprzez tę modlitwę już z góry? Czy po prostu dzięki tym modlitwom dostali tę łaski? Z góry dziękuję za odpowiedzi

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Ania (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2020-06-15 21:17

W Kościele nie ma magicznych form, modlitw, gestów...
Modlitwa to nie powinno być klepanie wierszyków, ale wejście w intymną relację z Bogiem. To wszystko wyjaśnia :)

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mateusz (31.42.21.---)
Data:   2020-06-15 21:17

Po raz kolejny wypada napisać, że modlitwa to nie czary: nie odmawiasz tej czy innej już ze świadomością, że na pewno coś otrzymasz. Pan Bóg wie po prostu, co jest dla nas dobre, a jeśli dodatkowo człowiek odpowiednio o to poprosi, to i dlaczego miałby tego nie otrzymać?

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Marek (---.master.pl)
Data:   2020-06-15 22:08

Ja bym nawet powiedział, że same te modliwty były dzięki Bogu. Skoro Bóg jest wszystkim we wszystkim... Myślenie przyczynowo-skutkowe w przypadku Boga chyba nie działa. Nawet w naszym materialnym świecie powoli przestaje ono mieć rację bytu, jak coraz bardziej przekonują się o tym fizycy kwantowi...

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-06-16 00:11

Gdyby tak było, to Bóg nie byłby Bogiem. Bóg jest niezmienny. Modlitwa zmienia nas. To o czym piszesz, to zmiany, których doświadczyli ludzie dzięki modlitwie. Nigdzie z tego nie wynika, że nasza modlitwa zmieniła Boga (no nie chciał nam czegoś dać, ale dał się ubłagać i dostaliśmy to co chcieli - to taki... dosyć karykaturalny obraz Boga). Nasza modlitwa ma wbrew pozorom dosyć dużą moc - może zmieniać nas i innych ludzi, a nawet wpływać na sytuacje na które obiektywnie nie mamy wpływu. Na Boga nie. Oczywiście zdarza się, że Bóg daje nam to czego nie powinniśmy dostać, a o co usilnie prosimy. Wtedy gdy wynika z tego większe dobro. Takie spełnione życzenie, które sprawi nam sporo kłopotów, ma działanie wychowawcze i uczy nas (przynajmniej powinno) wyciągać właściwe wnioski odnośnie celów naszej modlitwy. Celem modlitwy jest otwarcie nas na Bożą rzeczywistość, a nie naginanie Bożej rzeczywistości do naszych oczekiwań. Tak na marginesie więcej uczą nas modlitwy "niewysłuchane" od "wysłuchanych".(Wszystkie są wysłuchane, tylko nie wszystkie "życzenia" są spełniane wedle naszych oczekiwań, jak mawiał tow. Lenin (chyba?): "Każdemu według potrzeb", a to nie to samo co "Każdemu według życzeń". Ostatnim razem, kiedy Partia ustalała nasze potrzeby to było dwa kilo cukru na miesiąc, i dwie pary butów na rok. Widocznie Partia uznała, że cechą człowieka sowieckiego jest powściągliwość. Jak patrzę na obecnych pogrobowców Partii, to się zastanawiam: Co nam zostało z tych lat?

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Marek (---.master.pl)
Data:   2020-06-16 08:54

Trzeba jednak też podkreslić, że nawet sam Jezus chwalił takie właśnie życzeniowe odnoszenie się do Boga - chodzi mi o przypowieść o wdowie i sędzim w Łk 18.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: po prostu (---.centertel.pl)
Data:   2020-06-16 10:36

"Im więcej zaufasz, tym więcej otrzymasz; Jak bardzo kocham dusze, które Mi zupełnie zaufały - wszystko im uczynię" (Dz. 294)

"W tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez mękę moją" (Dz. 1320).

"W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych; w tej godzinie stała się łaska dla świata całego - miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość."(Dz. 1572).

"Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką Mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo Moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca” (Dz 1578).

"Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam" (Mt 7, 7)

"Otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie" (Mt 21, 22)

"O cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię" (J 14, 13-14).

"Zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 19-20).

"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna" (J 16, 23-24)

"Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? (...) Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą" (Łk 11, 11-13).

„Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę" (Łk 18, 1-8).

"Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza." (Wj 17, 11-13)

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: lalou (82.177.5.---)
Data:   2020-06-16 14:38

Tak naprawdę dopiero po śmierci dowiemy się, jakie efekty i dla kogo (niekoniecznie dotyczyć do będzie osób, które znamy) przyniosły nasze modlitwy. Czekam na to bardzo w tej kwestii właśnie. Dowiemy się, jakie Pan Bóg scenariusze wymyślił, mocno się zdziwimy, dowiemy się, ile dokonaliśmy dobra, choć teraz o tym nie wiemy, ale też na co traciliśmy życie i psuliśmy je innym.
Tak - modlitwa zmienia plany Boga. Wierzymy w działanie modlitwy w koncepcji ewangelicznej, takiej, która zmienia wydarzenia, w przeciwieństwie do protestantów, którzy w większości uznają koncepcję pesymistyczną, że nie zmienia, ale to tak w skrócie. Polecam artykuły Michalitów na ten temat, dokładnie i ciekawie to opisują.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-06-21 13:42

To nie ma nic wspólnego z protestantyzmem. Założenie, że modlitwa może w jakikolwiek sposób zmienić Boga jest sprzeczne z Jego definicją (powstaje w takim razie pytanie: Do kogo się modlimy?). Bóg jest z definicji niezmienny, więc NIC nie może zmienić ani Jego, ani Jego planów. Czy to oznacza, że nie mamy się modlić? Ależ wręcz przeciwnie! Moditwa ma ogromny sens. Z wielorakich powodów, których nie sposób tu omówić. Modlitwa: "Panie Boże zmień swoje plany w stosunku do mojej osoby" jest komletnie bez sensu, ona oznacza ni mniej ni wiecej tylko: "Panie Boże zamiast najlepszego planu na moje życie tu, daj mi gorszy." Co ważniejsze taka możliwość podważałaby kilka atrybutów Boga. Modlitwa TAK nie działa. Oczywiście Bóg wysłuchuje wszystkich modlitw ZAWSZE i NATYCHMIAST, bo jest poza czasem, dla Niego zawsze jest TERAZ. Spełnia te, które są zgodne z Jego wolą. Ale to zupełnie nie o to chodzi w modlitwie. Byłbym ostrożny z tymi wpływami na innych poprzez modlitwę - oczywiście, że drugą osoba może odczuć, że się za nią modlimy i MOŻE to być dla niej pomocne, ale to inna historia i nie na temat. Natomiast w Dzienniczku przywołanym powyżej jest powiedziane wyraźnie, że to co było w życiu traktowane jako przeszkody, kłody pod nogi, okazywało się "kamieniami milowymi błogosławieństw". Ale to tak jest z modlitwą - jedna siostra zobaczy natrętnego żebraka, a druga Jezusa, którego trzeba ugościć. Nasza modlitwa, zależnie od jej kształtu zmienia obraz Boga w nas. Modlitwa nie zmienia Boga i Jego planów, to tak jakby Jego plany nie były najlepsze i nam się udało je poprawić, albo Bóg nam życzył czegoś złego, ale dzięki nam już wszystko dobrze, nieszczęście przygotowane przez Boga dzięki naszej modlitwie zostało odsunięte. Mylimy naszą wolną wolę i błędy naszego rozumu z działaniem Boga. Tydzień nie wystarczy. Modlitwa NIE ZMIENIA PLANÓW BOGA. Ale zmienia nas i jest dla nas sprawą "być albo nie być". Póki się modlisz zawsze masz szansę.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: lalou (82.177.5.---)
Data:   2020-06-24 11:40

Proszę o źródła (katolickie), które stwierdzają, że modlitwa nie zmienia planów Pana Boga...

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mary35 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2020-06-24 17:32

Boga nic nie zmienia. W swoim istnieniu, myśleniu, działaniu, po prostu we wszystkim jest najdoskonalszy. To podstawy teologii - proszę sięgnąć do jakiegoś podręcznika. Gdyby cokolwiek Go zmieniało, to by znaczyło, że może być inny - lepszy niż teraz, albo gorszy niż teraz, a Bóg jest najdoskonalszą Osobą jaka istnieje, więc nie może się stać jeszcze lepszy, ani nie może się wyzbyć swojej doskonałości.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mateusz (31.42.21.---)
Data:   2020-06-24 18:41

"Boga nic nie zmienia".
Próba odpowiedzi zboczyła chyba na jakiś niewłaściwy tor. Zaczęło się od planów Pana Boga względem ludzi, a skończyło na istocie Jego samego. Bóg jest niezmienny, to prawda. Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie dopuściłby się żadnego zła. Czym innym jest jednak osoba podejmująca decyzję, a czym innym jej wybory - te ostatnie mogą ulec zmianie.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-06-24 20:58

Mateuszu, czy sądzisz, że Pan Bóg zmienia zdanie? Że może się zdarzyć coś, z czym się nie liczył, więc zmienia decyzje, zmienia plany, o czym wcześniej nie wiedział?

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mika (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-06-24 22:12

W takim razie modlitwa prośby chyba w ogóle nie ma sensu skoro jest 50% szans, że nie zostanie wysłuchana. Po co się modlić np. o czyjeś uzdrowienie jak Bóg i tak nie zmieni zdania. Wstawiennictwo świętych chyba też niewiele pomoże. Tylko jak rozumieć słowa "proście a otrzymacie" i to że Bóg czasem że względu na "dokuczanie" i naprzykrzanie się człowieka wysłuchuje, przynajmniej tak wynika ze słów Pana Jezusa.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-06-24 22:33

"Tylko jak rozumieć słowa "proście a otrzymacie" i to że Bóg czasem że względu na "dokuczanie" i naprzykrzanie się człowieka wysłuchuje, przynajmniej tak wynika ze słów Pana Jezusa."

Pytanie brzmi: skąd ewentualne założenie, że Pan Bóg przed "naprzykrzaniem się" zamierzał czegoś nie dać? Np. zamierzał na pewno nie dać zdrowia?
Czyżby też nie wiedział, że człowiek będzie usilnie prosił?

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: B. (---.191.102.5.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2020-06-25 00:04

„Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?”

Modlitwa może zmienić bardzo wiele.
Poniżej masz przykład, ze Pan Bóg na skutek modlitwy człowieka ZMIENIA SWOJE DECYZJE (!)
Celem życia człowieka jest zbawienie (Twoje i innych). Do tego celu może doprowadzić Ciebie wiele scenariuszy (dróg).

Oto przykład modlitwy, na skutek której Pan Bóg zmienił już podjętą decyzje:


"1 W owych dniach Ezechiasz zachorował śmiertelnie. Prorok Izajasz, syn Amosa, przyszedł do niego i rzekł mu: Tak mówi Pan: Rozporządź domem swoim, bo umrzesz - nie będziesz żył. 2 Wtedy Ezechiasz odwrócił się do ściany i modlił się do Pana mówiąc: 3 Ach, Panie, wspomnij na to, proszę, że postępowałem wobec Ciebie wiernie i z doskonałym sercem, że czyniłem, co jest dobre w Twoich oczach. I PŁAKAŁ Ezechiasz BARDZO RZEWNIE. 4 Jeszcze Izajasz nie wyszedł z dziedzińca środkowego, kiedy Pan skierował do niego słowo: 5 Wróć i powiedz Ezechiaszowi, władcy mojego ludu: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twego praojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto uzdrawiam cię: trzeciego dnia pójdziesz do świątyni Pańskiej 6 i DODAM do dni twego życia piętnaście lat. Wybawię ciebie i to miasto z ręki króla asyryjskiego i roztoczę opiekę nad tym miastem ze względu na Mnie i ze względu na mego sługę, Dawida. 7 Wtedy Izajasz powiedział: Weźcie placek figowy! Gdy wzięli i położyli na wrzód, Ezechiasz wyzdrowiał. 8 Ezechiasz rzekł do Izajasza: Jaki będzie znak tego, że Pan mnie uzdrowi, iż trzeciego dnia pójdę do świątyni Pańskiej? 9 Odpowiedział Izajasz: Oto ci będzie ten znak od Pana, że spełni On tę rzecz, którą przyrzekł: Czy cień ma się posunąć o dziesięć stopni, czy też ma się cofnąć o dziesięć stopni? 10 Ezechiasz rzekł: To łatwe dla cienia postąpić o dziesięć stopni. Nie - niech cień się cofnie o dziesięć stopni! 11 Wtedy prorok Izajasz wołał do Pana, a Ten przesunął cień na stopniach zegara Achaza - po których opadał równocześnie ze słońcem - o dziesięć stopni." 2 Ks. Królewska 20,1-11 (porównaj Księga Izajasza 38,1-8)

[na marginesie, po co królowi Ezechielowi potrzebny był ten dodatkowy cud z cofaniem cienia??]

I drugi przykład. Mało tego, że trzeba się modlić. W tym przykładzie człowiek modlił się wręcz gwałtownie, głośno, nie dając się uciszyć. Na skutek tego dostąpił zapewne zbawienia jako człowiek z widzącymi oczami, choć mógł także dostąpić zbawienia jako ślepiec:

„46 Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. 47 Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, ZACZĄŁ WOŁAĆ: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! 48 Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on JESZCZE GŁOŚNIEJ WOŁAŁ: Synu Dawida, ulituj się nade mną! 49 Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. 50 On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. 51 A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. 52 Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą. (Ew. Marka 10,1-52)

Gdyby nie poprosił (i to gwałtownie ;) nie zostałby uzdrowiony... Jaki stąd wniosek? Módlmy się!...

Pan Bóg zmienił decyzję w sprawie zniszczenia Niniwy, gdy jej mieszkańcy i król pokutowali.
Módlmy się więc!...

Serdecznie pozdrawiam :)

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-06-25 01:54

Mówiłem, że tygodni trzeba, a ja nie mam tyle czasu po prostu. Na temat modlitwy napisano tony, a moim celem życiowym nie jest prostowanie wszystkich zabobonów na świecie. Skąd się wzięło te "50% szans na wysłuchanie modlitwy"? Ależ Bóg wysłuchuje WSZYSTKICH modlitw i na WSZYSTKIE odpowiada. NATYCHMIAST. Bo dla Niego czas nie istnieje. On JEST. To my JESTEŚMY, ISTNIEJEMY w czasie, On jest poza czasem.
To jest piękne: ktoś tu chciał oddzielić modlitwę od istoty Boga. To ja mam pytanie: Skoro to zrobimy, to po co się modlić do Boga? Mamy przecież Pachamamę i parę innych "dziwactw".

Albo Bóg JEST Bogiem, albo to co robimy jest do...

Oddawanie czci Bogu, (a to jest jeden z celów modlitwy) jest czymś Mu należnym per se.
Łachy Mu nie robimy.

Ani brak naszej modlitwy ani nasza modlitwa nie doda chwały, ani doskonałości Bogu. Ona mu się po prostu należy z definicji.
A co mamy niby robić, jeśli się nie modlić? Może ktoś mi na TO pytanie odpowiedzieć?
Powiesz swojej matce - no widzę że mnie urodziłaś, troszczysz się o mnie i poświęcasz i chcesz dla mnie wszystkiego co najlepsze, ale ja mam to gdzieś? Chce żebyś wiedziała, że mam to za nic i nic to dla mnie nie znaczy? Mogłabyś być sadystką i sprzedać mnie na targu, a i tak byłoby to dla mnie bez znaczenia, ja mam to gdzieś co robisz i jaka jesteś! A najlepiej to odwal się ode mnie i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! I tak dalej.
Można jeszcze tak: Daj mi to autko! Daj mi to autko! No kup mi to autko bo inaczej cię znienawidzę!
I na tysiąc innych sposobów. To jest modlitwa?

Mógłbym tu zakończyć i wrócić potem, ale chcę już iść spać, więc pociągnę jeszcze.
Najlepsza definicja modlitwy jaką kiedyś znalazłem u Kierkiegrada brzmiała mniej wiecej tak: Modlitwa to odwrócenie uwagi od mojej osoby i skierowanie jej ku Komuś kto jest nieporówanie większy ode mnie. Niestety nie potrafię tego teraz znaleźć (za dużo rzeczy czytałem ale może ktoś mi pomoże).

Modlitwa ma zmieniać mnie a nie Boga.

Modlitwa to nie recytowanie Bogu wierszyków.

Modlitwa to nie opowiadanie Bogu o swoich potrzebach, tak jak my sobie je wyobrażamy i jakby On ich (i tych rzeczywistych i tych wydumanych) nie znał. (W gruncie rzeczy myślę, że taka modllitwa nie tyle uwłacza Bogu, co jest świadectwem naszej głupoty, że tak to najdelikatniej określę [mówiąc inaczej - usiłujemy podzielić się z Bogiem naszymi zabobonami - wyższa szkoła jazdy]).

Modlitwa nie jest rozmową z Bogiem (jak to kiedyś powiedziałem, to jedna żona pastora metodystów, była katoliczka zresztą, jak i jej mąż, przestała się do mnie odzywać. (No spytałem jeszcze ile osób uważa że to rozmowa i poprosiłem o wezwanie odpowiedniej ilości karetek z pielęgniarzami i kaftanami bezpieczeństwa)

Jednak nie. Nie napiszę teraz więcej, poczekam na awantury z Waszej strony. Ludzie mają dosyć ograniczoną percepcję, za to nieograniczoną ilość zabobonów w które wierzą i jak za dużo napiszę to będzie wyłącznie źle o mnie świadczyło.
Poawanturujcie się trochę, a później (mam nadzieję) przejdziemy do rzeczy.
Dobranoc

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Ona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-06-25 08:32

1 przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. 2 Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice? 3 Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże. (J 9,1-4). Może warto tak patrzeć na wszelkie trudności, które nas spotykają.
Całkowicie zgadzam się z Hanną, przecież wierzymy, że Bóg jest Wszechwiedzący. On zna całą naszą historię, zna naszą przyszłość, zna nasze modlitwy, zanim je wypowiemy: "Choć jeszcze nie ma słowa na języku:
Ty, Panie, już znasz je w całości" (Ps. 139,4). U Boga nie da się "załatwić" czegoś modlitwą. To nie jest tak, że po odmówieniu 54 pompejanek, 4 razy pełnego nabożeństwa "7 Ojcze nasz" i przez całe życie nie opuszczę żadnego I piątku, to wszystko u Boga załatwię. Modlitwa ma oddawać Bogu należną chwałę, ma zbliżać mnie do Niego i budować z Nim relację (oczywiście z Jego strony ta relacja jest zawsze, to my mamy z nią problem). Św. Teresa z Lisieux miała świetną intuicję: obrzucała płatkami kwiatów figurę św. Józefa, żeby sprawić Mu radość, nie prosząc o nic.
Nie znaczy to, że modlitwa prośby nie jest ważna, ale nie możemy twierdzić, że zmienia ona najcudowniejszy plan Boga na nasze życie.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: lalou (82.177.5.---)
Data:   2020-06-25 09:18

A odpowiedź wśród wierzących w tego samego Boga nie powinna być oczywista, nie wiem, skąd rozbieżne opinie w kwestii modlitwy?
W dzisiejszym świecie współczuję wszystkim wątpiącym i cieszę się, że przyszło mi dorastać poza czasami tak ogromnego zamętu.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mateusz (31.42.21.---)
Data:   2020-06-25 09:51

"Że może się zdarzyć coś, z czym się nie liczył, więc zmienia decyzje, zmienia plany, o czym wcześniej nie wiedział"?

Gdyby Pan Bóg wszystko z góry zaplanował i nie zmieniał swoich planów, to po popełnieniu grzechu pierworodnego dla nas, ludzi, byłoby już właściwie po wszystkim. Adam i Ewa zgrzeszyli, zostali za to ukarani utratą Raju (wygnaniem z niego, nie odejściem; to też ma znaczenie, bo odejście jest dobrowolne) i koniec, nigdy więcej do niego nie wrócą. Ani oni sami, ani nikt z ich potomków, wliczając w to nas. Powtarzam jednak: tak byłoby, gdyby nie zmieniał swojego zdania. A jednak na świat posłany został Syn Boży, który swoją śmiercią i zmartwychwstaniem odmienił niekorzystny dla nas stan rzeczy.
Poza tym jest jeszcze jedna ważna rzecz: zmiana planów nie musi wynikać z uprzedniej niewiedzy. Zmienić tok działania możemy zawsze, o ile wszystkie niezbędne czynniki znajdują się pod naszą kontrolą, a decyzja leży w naszej gestii tak, że nie musimy pytać nikogo o zgodę.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-06-25 11:49

Do B., na jednym przykładzie, przez B. przywołanym.
Cytujesz Mk 10,1-52.
Zgoda, Jezus uzdrowił niewidomego żebraka.
Zgoda, na jego pełną wiary prośbę.
Ale to wszystko w żaden sposób nie dowodzi, że Bóg (tu widoczny w postaci wcielonej, jako Bóg-Człowiek, Pan Jezus) zmienił plany. Nie ma żadnych przesłanek ku temu, że Bóg od początku świata zamierzał z całą pewnością zignorować tego niewidomego.
Ja nie podważam sensu modlitwy błagalnej. Oczywiście, módlmy się, sama to robię.
Nie znajduję natomiast dowodu na to, że Bóg miał inne zamiary, inne zdanie i zmienił przekonania, bo ktoś zawołał.

Pan Bóg "wpuszcza nas" zapewne do swoich działań. Przewiduje nasze modlitwy. Uwzględnia je w swoim patrzeniu. Pozwala nam czasem ucieszyć się tym, że konkretna prośba jest, nazwijmy to, zrealizowana (nie chcę pisać o wysłuchaniu, bo to komplikuje sprawy). Ale sam jako niezmienny i doskonały nie jest kimś, komu można ludzką perswazją zmienić postawy i przekonania.
Ktoś już to pisał. Wyszłoby na to, że Pan Bóg ma złe, a przynajmniej obojętne wobec ludzi, niedoskonałe plany i ludzie Mu je prostują.
No akurat ja nie czuję się gotowa, by nawracać Pana Boga. Jasne, to tylko mój kłopot. Godzę się na to.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mika (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-06-25 14:37

Więc prosić nie ma sensu. Strata czasu, skoro już wszystko z góry zamierzone. Tyle z Waszych rozważań wynika dla mnie.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Wierna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2020-06-25 17:40

> Więc prosić nie ma sensu.

w "Katechizmie większym" tak napisano o Modlitwie Pańskiej:
"najprzedniejszą modlitwą ustną jest ta, której nauczył nas sam Jezus Chrystus, to jest Ojcze Nasz (...) Modlitwa Pańska składa się z siedmiu próśb".
Zatem najważniejsza, wspaniała modlitwa, jakiej nauczył nas Pan Jezus składa się z próśb - nie jednej, a siedmiu.
Naprawdę nie wiem, skąd niektórzy pozyskują informacje.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Ona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-06-25 18:47

KKK 2086 wyraźnie mówi, że Bóg jest niezmienny (klik). Dał nam wolną wolę, więc wiedział, że skorzystamy z niej na swoje nieszczęście. Zresztą, próbujemy właśnie wcisnąć Boga do naszego rozumienia czasu, przestrzeni, zachowań, a On jest ponad tym wszystkim, bo JEST Bogiem. Każda modlitwa, która jest szczera ma sens, bo prowadzi do Niego. A On od początku świata zna każdego z nas po imieniu i policzył włosy na naszych głowach. Ja jeszcze tego nie wiem, ale On wie, że za 17 lat będę błagać Go odmawiając codziennie różaniec (nie znoszę tej modlitwy) o zdrowie dla moich dzieci (których jeszcze nie mam) i On już wie, czy za 18 lat będą one zdrowe. Tak to widzę...

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: B. (---.24.53.85.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2020-06-26 00:05

Ad Hanna
Co do niewidomego, przekonałaś mnie.

Ale w przypadku Niniwy czy ww. króla Ezechiasza Pan Bóg sam zadeklarował, oznajmił zmianę Swoich pierwotnych zamiarów na skutek modlitwy (i pokuty ludzi z Niniwy).

Pan Bóg mówił PRAWDĘ tym ludziom, zapowiadając im śmierć. Zatem, nie było tak, że Pan Bóg "pozwolił im ucieszyć się tym, że ich konkretna prośba została, nazwijmy to, zrealizowana".
Chyba Pan Bóg bardzo poważnie szanuje wolną wolę człowieka.
Pan Bóg "sam jako niezmienny i doskonały nie jest kimś, komu można ludzką perswazją zmienić postawy i przekonania.
Ktoś już to pisał. Wyszłoby na to, że Pan Bóg ma złe, a przynajmniej obojętne wobec ludzi, niedoskonałe plany i ludzie Mu je prostują."
Oczywiście że trudno pogodzić po ludzku wszechwiedzę i doskonałość Boga ze zmianą ogłoszonych przez Niego zamiarów. Ale to się działo...
Jak trudno pogodzić się z tym, że wszechmocny Bóg umył ludziom nogi... Że uniżył się tak bardzo, stając się człowiekiem...
Nie przenikniemy wielkości i wszechmocy Boga, i jednocześnie Jego pokory...
Serdecznie pozdrawiam :)

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-06-26 01:32

Możliwe, że nie do pojęcia jest tu kwestia czasu. Jako ludzie patrzymy linearnie i szukamy następstw czasowych, także następstw naszych działań. I może niektórym trudno się zgodzić, że Pan Bóg jest nieskończenie INNY niż nasze kategorie.

"Kolejne pytanie związane było z wolą Bożą, o którą, odmawiając „Ojcze nasz”, codziennie prosimy. – Jaki jest w takim razie sens modlitwy, po co prosić, skoro i tak stanie się tak, jak Bóg chce? Czy modlitwą możemy wpłynąć na Boga, żeby zmienił zdanie?
– Żadną modlitwą nie jesteśmy w stanie wpłynąć na specyficzny sposób patrzenia Boga na nas, a jest to patrzenie Ojca, który kocha. I to jest fundament wszystkiego. My nie chcemy zmienić poglądów Ojca co do zasadniczych rzeczy, bo są niezmienne. Miłości Boga do nas się nie zmieni. I to jest przesłanie całego Pisma Świętego.

Arcybiskup tłumaczył, że w modlitwie chodzi o to, żeby dostrzec prawdziwą wolę Boga wobec nas i żeby uznać ją za coś, co jest konieczne dla mnie i dla innych. Arcybiskup przywołał w tym miejscu przykład modlitwy Chrystusa z Ogrójca, który mimo ogromnego lęku godzi się na wolę Bożą.
– Można czasem tak przeżywać swój los – dramatycznie aż do końca. I to jest wpisane w los człowieka. (…) On, Chrystus daje nam przykład jak odnaleźć się w tym, co św. Jan od Krzyża nazwałby nocą. Nocą opuszczenia, nocą wiary, ciemnościami wiary – poczuciem zupełnego opuszczenia i lęku o to, co będzie. Ale ponad to wszystko jest zaufanie pokładane w Bogu do końca. Tego nas uczy Pan Jezus."
Abp M. Jędraszewski, https://diecezja.pl/aktualnosci/czy-bog-spi-dialogi-z-arcybiskupem-o-modlitwie/

Ojcowie Bielecki i Chodkowski, franciszkanie, dokładnie na temat zmiany zdania przez Pana Boga
https://deon.pl/wiara/duchowosc/czy-bog-moze-zmienic-zdanie,285021
Dla mnie to ciekawe, warto było posłuchać więcej niż raz.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-06-26 10:18

Widzę, że temat się rozwija, a jest kluczowy z chrześcijańskiego punku widzenia. To Wam dorzucę kwintesencję modliktwy od człowieka, który niewąpliwie się na tym znał i wiedział co mówi:
"Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was." (1 Tes 5, 16-18)
Dodam, że jeśli to będziecie robili, to w sprawie modlitwy już nic więcej nie ma do zrobienia.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mika (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-06-26 17:07

Więc po co modlitwy o uzdrowienie chorych dzieci? Szturmy do nieba. Skoro to Boga nie ruszy. Ludzie chyba nie wiedzą o tym, robią sobie nadzieję. Przecież modlą się w wiadomym celu: o uzdrowienie. Przyznam, że ten temat przewrócił mi wszystko do góry nogami....

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Mary35 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2020-06-26 18:42

@Mika: Pan Bóg jest niezmienny, ale działa w świecie, który się zmienia. Przy czym wiele z Jego działań "uzależnione" jest od naszej aktywności. Pan Bóg nie chce robić wszystkiego sam, tylko razem z nami. Jego działanie powiązane jest z naszą modlitwą, przy czym On wie że my się w jakiejś intencji pomodlimy (albo nie), bo On wie i widzi wszystko co było, jest i będzie (u niego to zawsze jest "teraz"), więc Jego decyzja co do działania już zapadła.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-06-27 19:52

Dobrze, widzę że lakcja ciągle nie odrobiona, jak mawiał mój nauczyciel łaciny: "Dobrze, dobrze, bardzo dobrze - niedostateczny z dwoma minusami." Więc zanim przepracujecie do końca istotę Boga (przymioty znaczy się, siedzą tu ludzie którzy znają się cośkolwiek na teologii i dobrze główkują, więc proszę się produkować, a nie zwalać całą robotę na starych dziadów, którzy i bez tego mają dosyć roboty. Nas już tu nie ma - z drugiej strony mamy nadawać, bo wam się nie chce ruszyć mózgownicami? Myśmy jednak chyba byli bardziej sprawni umysłowo, może to dlatego, że wymyśliliśmy komputery, których wy używacie zamiast) Czemu ja mam wszystko sam? Więc może na początek - najlepszy wykład o modlitwie jaki w życiu słyszałem (właściwie to sama Ewangelia, ale jak to zostało sparafrazowane! - Wyrazy najwyższego uznania): (klik).

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-06-28 01:28

Jeśli Bóg istnieje (a niezależnie od wszystkiego jest świadectwem wyłącznie złej woli, albo martwicy mózgu, twierdzenie czegoś przeciwnego), to Ktoś kto stworzył koronowirusa, którego dopiero co odkryliśmy i zatrzęśliśmy portkami przed czymś co ma wielkość 0,00000016 m najwyżej (często mniej, bo się bez przerwy zmienia), stworzył mrówkę, muchę, słonia, hipopotama, orła, człowieka, Ziemię, Słońce, niezliczone galaktyki i być może Wszechświaty, których nigdy nie poznamy, rzeczy które są poza naszym pojmowaniem i wiara w to, że to - tak samo z siebie i przypadkowo, bo przecież gdyby to było przypadkowo, to Ziemia raz kręciłaby się wokół Słońca, a za chwilę by przeskoczyła i wokół Alfa Centaurii, raz ważylibysmy 10 g i mieli 10 km wzrostu, a raz 200 ton i 2 mm, o wyglądzie nie wspomnę, a temperatura na Ziemi wynosiłaby to - 856 to + 5567822 itd.) to po pierwsze jaki ma sens oddawanie czci Pachamamie, a po drugie jak powinna wyglądąć Istota która to stworzyła i której powinniśmy oddawać cześć?
I co my możemy takiej Istocie powiedzieć nowego, czego Ona jeszcze nie wie?
To rodzi pytanie: po co jest modlitwa? I dalej: Jak ona powinna wyglądać i jaki jest jej cel.
Oczywiście ludzie to wiedzą lepiej niż Bóg.
Czemu?
Bo nie czytają Pisma Świętego. A nie, przepraszam, czytają. Tylko że źle czytają.
Dlaczego? Bo wyczytują tam to co chcą tam wyczytać, co tam wg nich powinno się znaleźć, a nie to co tam napisał Autor, to co tam rzeczywiście jest. (Niektórzy wiedzą nie tylko lepiej, ale tak dobrze, że przepisują i poprawiają Autora z oszałamiającym skutkiem, biorąc pod uwagę efekty. A mogą tak bez końca - tacy jesteśmy).
Dam wszystko co mam, temu, kto nie robi żadnych zastrzeżeń czytając Pismo i nie interpretuje go po swojemu - spoko, niczego nie ryzykuję, ja też tak robię, to że staram się nie - nic nie znaczy.
Pismo Święte musi czytać każdy kto chce być w wieczności z Bogiem, to warunek konieczny, ale nie wystarczający..
Ale czytać tak jak zostało napisane, a nie tak jak my byśmy chcieli by było napisane.
Właśnie pożegnałem jedną z grup, ponieważ ci ludzie wybrali jak zwykle swoją interpretację tego co mówi Bóg i jak zwykle uważają, że oni są na tyle mądrzy, że wiedzą lepiej od Niego co On mówi (To mi przypomina czasy mgr. inż górnika Edwarda Gierka, któremu tak się w życiu złożyło, że nie skończył żadnej szkoły i - co starannie ukrywano, miał ogromne trudności z odczytywaniem napisanych mu przemówień, dlatego wolał przemawiać od siebie, po gospodarsku, ale nie zawsze się dało: "No sami towarzysze rozumicie jak jest". Jest taki zawód, tak na marginesie, ghostwriter - autor widmo. Jednak to karkołomne założenie [że Bóg nie potrafi czytać i pisać i trzeba Mu pomagać] bywa z pełnym zaangażowaniem realizowane, tak przez zwykłych ludzi, jak i na różnych stanowiskach, państwowych i kościelnych, że tak to określę). I nie rozumieją skąd się biorą ich problemy. Nie przeskoczymy tego - jak zwykle, strata czasu, którego nie mam, to wieloletnie doświadczenie, dochodzimy do pewnego etapu i koniec. (A potem w kółko i w kółko to samo - tacy jesteśmy, ale to nie fatum, tylko pozostałość grzechu pierworodnego, o tym też Pismo mówi).
Bog ma dla każdego inny plan i nie jest moim zadaniem poprawianie Pana Boga. Każdy idzie przez życie własną drogą.
Ludzie początkowo chcą się dowiadywać jak jest. Ale dowiadywać się bez końca? Przecież kiedyś będziemy wiedzieć jak jest i wtedy - nasza kolej. I przebieramy nóżkami, nie mogąc się doczekać naszej chwili.
Tymczasem, to nie prawda - nigdy nie będzie tak,że teraz nasza kolej, ani teraz, ani w wieczności. Im dłużej żyję, to choć "wszystko już było", ja jestem tylko i wyłącznie coraz bardziej zaskakiwany i nie bardzo mnie interesuje to co interesuje innych ludzi, a interesuje mnie jak jest. Bóg wie jak JEST, więc ja nie muszę wiedzieć jak będzie, bo Jego nie zaskoczy ani koronowirus, ani Pachamama, ani globalne ocieplenie, ani przebiegunowanie Ziemi. To nie jest tak, że Pachamama jest Jego planem, nie to wyłącznie nasz pomysł, ale czy to jest coś o czym On nie wiedział i my musimy Mu to powiedzieć? Bynajmniej, dlatego "nie będę Mu zawracał głowy takimi głupotami" i uświadamiał Go, że MUSI coś z tym zrobić. To nasze zadanie, a On to już dawno przygotował. Bóg, Istota poza czasem, kiedy stwarzał ten świat wiedział o nim wszystko i już wtedy wszystko przygotował, to myśmy dotarli do momentu kiedy nadeszła nasza kolej. A po nas nadejdzie kolej innych, którzy dotrą do momentu który Bóg dla nich przygotował. Ef 2, 10 Bo to nie jest tak, że Bóg wszystko zrobi za nas i my już nic nie musimy. Nie tak to zostało stworzone. Ani nasza miedza z kraja, ani nie możemy wziąć rzeczywistości na przeczekanie. I tu powstaje przestrzeń dla modlitwy.
No, ale my - używając rozumu danego nam przez Boga przecież, powinniśmy umieć rozróżnić rzeczy ważne od kompletnych niedorzeczności. Do tego m.in. przydaje się modlitwa. Modlitwa to ogromna i ciężka praca. Na całe życie. Choć z drugiej strony - nie ma nic prostszego, modlitwa została wpisana w nasze serca. Problem w tym, że nie jesteśmy w niebie. Ona nie zależy ani od naszego nastroju, ani od naszego widzimisię. Nie chce mi się? To nie oddycham. Nie pójdę do ubikacji, bo już mi się znudziło chodzenie do ubikacj! Nigdy więcej ubikacji! I już nigdy więcej nie zasnę bo to tylko marnotrawstwo czasu! Z tego samego powodu - nie będę się modlił. Ależ proszę bardzo, wolna wola - nie rób żadnej z tych rzeczy!
Przyjmuję do wiadomości, że jednych interesuje koronawirus, innych Pachmama a jeszcze innych co innego. To nic nowego, nie mam nic przeciwko, póki nikt mi na siłę nie wtrynia tego w co sam wierzy.
W co ja wierzę? W Credo.
Dlaczego? Bo nikt do tej pory nie był w stanie udowodnić, że to nieprawda. Credo jest logiczne.
A jeśliby kto twierdził co innego, jak mówi starożytna formuła - niech będzie przeklęty. To nie ja go przeklinam, tylko on siebie. Ludzie przeklinają swoje życie, mnie się to do tej pory nie zdarzyło. Jestem zadowolony z tego co dostałem, co nie oznacza, że nie mam paru pytań do Pana Boga (no wiem, że byłem krnąbrnym uczniem, ale Nauczyciel też mógł się lepiej postarać, z tym, że nie byłem sam w tej klasie i trzeba było uwzględnić tzw. całokształt, to rozumiem, nigdy nie oczekiwałem, że Bóg stworzy dla mnie inny świat jak podobno chciał to zrobić dla siostry Faustyny. Mnie ten wystarcza, aż tak ciekawy nie jestem tych innych)
Modlitwa została stworzona dla nas. Jako środek pomocy dla nas. Skoro jest Ktoś nieporównanie większy od nas i On to wszystko stworzył, to może warto wiedzieć co On ma nam do powiedzenie i jakie są Jego oczekiwania. Istnienie tego świata, jaki on nie jest, przy wszystkich warunkach założycielskich oznacza, że Istota, która to stworzyła jest nieskończenie mądra i nieskończenie dobra. Gdyby tak nie było, to np. nie byłoby śmierci i zbrodniarze bez końca znęcali by się nad drugimi - świat stałby się i gułagiem i obozem koncentracyjnym, miejscem przeklętym. Morderca bez końca patroszyłby swoją ofiarę a ta by bez końca umierała. Nie byłoby kresu cierpieniu. Taki jest świat w którym nie ma Istoty doskonałej - Boga. To świat w którym nie ma Miłości. Świat na zawsze przeklęty przez samych ludzi, z ich wyboru.
A tak - to śmierć wyzwala nas z tego świata i umożliwia przejście do tego w którym takie rzeczy nie będą nigdy możliwe, bo nikomu nie wpadnie do głowy by to robić, bo po co? Świata bez idiotyzmów.
Więc są powody do wdzięczności. I powody by się modlić. Istotne powody.
A jak się modlić to już nie dzisiaj. Może jutro, ale bardziej za tydzień, albo jeszcze później, bo ja mam dużo roboty, którą właśnie zawaliłem i określony przedział czasowy na jej zrobienie. Są w życiu rzeczy ważniejsze od Katolika. Popracujcie trochę, zmówcie jakąś nownennę, to powinno wam pomóc i nauczyć czegoś o modlitwie. Bez pracy - nie ma kołaczy.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Dorota (---.satfilm.com.pl)
Data:   2020-07-02 09:11

Tak przyszła mi go głowy po przeczytaniu wątku taka piosenka: "Grajmy Panu na harfie. Grajmy Panu na cytrze. Chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne..." ciąg dalszy tu: https://www.youtube.com/watch?v=L4IiXtMPEY0

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-07-02 18:01

A czy coś w ogóle zmienia plany Boga?

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-07-02 18:46

Pan Michał przytoczył w jednym z wpisów definicję modlitwy według Kierkegaarda. Może przytoczę inną - w sumie myślę, że podobną - którą poznałam kiedyś dzięki pewnemu księdzu. Też tego samego autorstwa. Do mnie bardzo przemawia. I w sumie wskazuje chyba na to samo, co ta pierwsza, przytoczona wcześniej przez Pana Michała - na odwrócenie uwagi od siebie i skierowanie jej na Boga.

"W modlitwie nie chodzi o to, aby Bóg usłyszał treść modlitwy, lecz o to, aby modlący się kontynuował modlitwę aż do momentu, kiedy sam usłyszy to, co Bóg chce mu powiedzieć.”

Żeby usłyszeć to, co Bóg chce mi powiedzieć trzeba właśnie skierować uwagę na Niego. Odwrócić ją od siebie, a skierować na Niego. Przestać mówić, a zacząć słuchać.

Panie Michale, tak w ogóle to chciałam Panu podziękować za to, co Pan tutaj napisał na temat modlitwy. Najbardziej przyciągnęło mnie takie jedno zdanie:
"Nasza modlitwa, zależnie od jej kształtu zmienia obraz Boga w nas".

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: lalou (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2020-07-03 07:02

"co Bóg chce mu powiedzieć" - no to sobie zaprzeczacie (znów), bo pan mocno podkreślił, że modlitwa to nie jest rozmowa z Bogiem. Może jednak trochę?

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-07-03 21:18

Nie wydaje mi się, żeby to było zaprzeczenie. Bo to, że słucham tego, co Bóg chce mi powiedzieć, nie oznacza, że to jest rozmowa. To jest przede wszystkim spotkanie. W czasie którego mogę coś usłyszeć. Np. to, że mnie bardzo kocha. To mogą być właśnie te dwa słowa, które On chce mi powiedzieć w czasie tego spotkania - "Kocham cię". I chodzi właśnie o to, żeby je usłyszeć. Czy to jest rozmowa? Jeśli ktoś jest np. na adoracji, siedzi czy klęczy w ławce, nic nie mówi, tylko w milczeniu patrzy na Niego. A On patrząc z Hostii i jednocześnie będąc obok i przytulając mnie delikatnie powtarza co jakiś czas - "Kocham cię". Czy w tym czasie rozmawiamy ze sobą? Czy może to On mówi, a ja słucham. Albo po prostu jestem i kieruję uwagę na Niego. A dzięki temu mogę coś usłyszeć. Bo nie skupiam się na sobie. Nie zamykam Mu jakby ust swoim słowami. Milcząc pozwalam Mu mówić. I jednocześnie mogę coś usłyszeć. A właśnie o to chodzi.

Dla mnie modlitwa jest przede wszystkim spotkaniem z Bogiem. Nie rozmową, tylko spotkaniem. W czasie którego można o czymś powiedzieć, porozmawiać. Ale niekoniecznie. Można po prostu być, patrzeć, słuchać. Otwierać się na Jego obecność. Uświadamiać sobie tą obecność. Modlitwy - określenia modlitwy - nie można czy nie powinno się ograniczać, zawężać tylko i wyłącznie do rozmowy. Bo ona nie zawsze nią jest. Przede wszystkim jest spotkaniem, obecnością. I jeśli - zgodnie z tą przytoczoną wcześniej definicją - chodzi o to, żeby usłyszeć to, co Bóg do nas mówi, to jest słuchaniem. Spotkaniem, w czasie którego Bóg do nas mówi, a my staramy się to usłyszeć.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: po prostu (---.centertel.pl)
Data:   2020-07-03 22:57

W święto Św. Tomasza podzielę się swoim świadectwem.

Mam w "grafiku" mnóstwo modlitw typu "prośba" za cierpiących znajomych. Taka prośba zamyka się u mnie zwykle w 10-tce różańca... choć też i w krótszych modlitwach. Dziennie próśb zamkniętych w jednej dziesiątce różańca mam 7. Czyli 7 dziesiątek dziennie plus krótsze modlitwy.

Dwa dni temu bardzo mocno padało, a ja byłam bardzo zmęczona. Gdzieś pomiędzy 4 a 5 dziesiątką różańca wieczorem zakołatała we mnie myśl: "Jest straszny deszcz, będzie powódź, ludzie stracą dobytek, trzeba pomodlić się dzisiaj także i za nich". I druga myśl: "Nieeee... błagam, jestem zbyt zmęczona. Mam jeszcze sporo dziesiątek. Akt strzelisty wystarczy". I znowu: "Ale ci ludzie bedą tak strasznie cierpieć, jak zaleje im dom... Trzeba ofiarować to swoje zmęczenie i podarować jednak 10 różańca".

I w pewnym momencie stanęłam w oknie, patrzę bezradna na ten deszcz i nagle konkretna decyzja. Rozpoczynając kolejną dziesiątkę, mówię: "za tych, ktorzy będą mieli dzisiaj powódź, o pomoc Matki Bożej dla nich". Dokładnie po wypowiedzeniu tych słów deszcz z nawałnicy zmienił się w normalny deszcz. To był moment. Sekunda po wypowiedzeniu intencji. Stałam w oknie i widziałam. Widziałam, ale jeszcze nie mogłam uwierzyć. Następnie odmówiłam tę dziesiątkę, a potem pozostałe dziesiątki przeznaczone na dany dzień. Pierwszy raz w życiu mi się takie cos zdarzyło. Cieszę się, że Matka Boża wzięła w obronę ludzi, którym groziła powódź. Dziękuję Bogu, że mogę komuś pomóc przez modlitwę, a nie tylko bezpośrednio poprzez czyn.

I tu taka refleksja. Tak, Bóg jest poza czasem. Ale i w czasie. W Eucharystii pozostał fizycznym Ciałem i podlega prawom czasu. To jest Bóg Z Nami. Żyje pośród nas.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-07-04 04:28

"Więc prosić nie ma sensu. Strata czasu, skoro już wszystko z góry zamierzone. Tyle z Waszych rozważań wynika dla mnie".

Posłuchaj abpa Marka Jędraszewskego: "Modlę się i nic. Czy Bóg śpi?" (klik). Może zdołasz wyciągnąć inne wnioski.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-07-05 19:09

Muszę przyznać, że bardzo podobają mi sie wpisy dwóch osób - Asi i po prostu (nie wiem ile lat ma po prostu, ale mnie to zajęło trochę czasu).
Jeśli zakładamy, że Ktoś, kto to to wszystko stworzył, Autor tego dzieła, nie jest skończonyum głupkiem, to MOŻE WARTO POSŁUCHAĆ TEGO CO MA DO POWIEDZENIA? Po coś to wszystko jest, skoro nie jest przypadkowe. To jest pierwszy cel modlitwy. Bóg mówi bez przerwy, czasem bardzo dobitnie, tyle że nie narzuca się, bo nie musi. Moje doświadczenie jest takie, że my (prawie) nigdy nie słuchamy, ponieważ być może wydaje nam się, że wiemy LEPIEJ, albo, że jesteśmy mądrzejsi (my byśmy ten świat urzadzili lepiej - po wielu doświadczonych skutkach takiego urzadzania mam jedno wrażenie w obliczu kolejnej pandemii urządzania, w środku której własnie jesteśmy - starożytni się mylili - historia NICZEGO ludzi nie uczy)
Nie wystarczy słuchać (w modlitwie, bo to jeden z jej głównych celów), trzeba z tym jeszcze coś zrobić. O tym w Piśmie Świętym, którego nikt nie czyta (ze zrozumieniem, czyli tak jak zostało napisane, a nie jak my uważamy, że zostało napisane "Matko nasza, która jesteś w niebie", tutaj jeden Kościół ogłosił właśnie że Jezus był Murzynem, a podobno w Stanach jeden ksiądz katolicki twierdzi, że Jezus był gejem, lesbijką i transwestytą w jednym, na ile zdołałem sprawdzic nie wypowiedział się na temat koloru skóry Zbawiciela (jeszcze). Że strawestuję "poetę": Kimże ja jestem, by oceniać mojego brata? Widoczne niektorzy wiedzą LEPIEJ) Ale to inny temat:
Rozpoznawanie głosu Boga, pośród wrzasków szatana.

A drugi cel modlitwy to poznanie nas samych, naszych pragnień, celów i dążeń, naszych pragień i najskrytszych marzeń. Tego co jest dla nas naprawedę ważne i skonfrontowanie tego z Bożymi kryteriami ważności. Oczyszczenie naszych myśli i pragnień.
Modlić się trzeba, byśmy poznali nas samych - to chyba powiedział Bernanos. Jakie mamy myśli, pragnienia, dążenia, co jest naszym celem, co nas pochłania.
Do tego nie jest potrzebna modlitwa nieustanna. Do tego potrzebna jest wytrwałość w modlitwie, tego nas ona uczy. Żebyśmy przestali prosić o samochodzik jako o podstawową wartość naszego życia, (co nie oznacza bynajmniej że go nie dostaniemy, przez całe życie jeździłem takimi autami jakie chciałem mieć, ale to akurat było dla mnie zupełnie nieistotne, czy sie przemieszczam starym tico, czy amerykańskim krążownikiem szos, czy jaguarem), a zajęli się tym co dla naszego życia jest decydujące.
To mi przypomina historię człowieka, którego mały synek zbierał na coś pieniadze. Przy jakieś okazji spytał ojca ile kosztuje jego godzina pracy, a przy innej poprosił o sporą (jak na niego) kwotę pieniedzy. Ojciec był bardzo niezadowolony z tego, bo miał sporo innych wydatków. Ale dostał ją. I wtedy dał ojcu wszystko co zbierał od długiego czasu - była to równowartość tej godziny pracy ojca i powiedział: A teraz tatusiu, czy mógłbys poświęć godzinę swojego czasu tylko mnie? Ten mały chłopczyk wiedział co jest ważne i wiedział, że to musi kosztować, więc uzbierał pieniażki i zapłacił za to pełną cenę.
Miałbym ochotę podać dziesiątki przykładów, ale zaglądali tu czasem różni ludzie, nie chcę naruszać niczyich dóbr osobistych. Mógłbym podać naprawdę bardzo wiele przykładów "modlitw spełnionych bardzo niechętnie przez Pana Boga", którę przyniosły tylko i wyłącznie same nieszczęścia, bo trudno uznać za szczęście np. tragiczną śmierć wymuszonego na Bogu dziecka, po takimż jego życiu. Po co są takie modlitwy? Ponieważ po pierwsze uczą nas. A po drugie stanowią dla nas nauczkę. Uczą nas wytrwałości - czy to czego chcemy jest rzeczywiscie takie ważne i nie możemy bez tego żyć? Ten człowiek, o którym wspomniałem, bardzo oddany Bogu, miał dzieci, tylko nie takie jak chciał. W końcu dostał, to co chciał, choć Bóg się wyraźnie ociągał, ze spełnieniem tej prośby. Nie wiem, czy go ta historia czegoś nauczyła, ale powinna była, więc skoro dostał w końcu to, o co prosił, to może jednak tak?
Ja 6 lat prosiłem np. o żonę, to znaczy początkowo oczywiscie o konkretną dziewczynę, mniejsza o szczegóły, nic z tego nie wyszło, choć po latach wiem, że jak najbardziej mogło i być może nawet taki był pierwotny plan Boga. Ale przez te 6 lat z modlitwy o konkretnego człowieka moja modlitwa przekształciła się w modlitwę o człowieka o określonych cechach, dla mnie ważnych. Dodam, że było to trochę nierealne, co sprawdziłem doświadczalnie. Ale okazało się, że przez ten czas, Bóg przygotowywał takiego człowieka i gdy byliśmy obydwoje na to gotowi, to sie spotkaliśmy. Nigdy wcześniej, ani poźniej nie spotkałem nikogo podobnego. Co więcej, zanim zacząłem tę modlitwę, zostałem (w modlitwie) uprzedzony, że to tak się potoczy, tylę że ja wtedy powiedziałem Bogu na takie dictum: Wypchaj się, ten scenariusz mnie nie interesuje! Ale ponieważ podczas modlitwy dowiedziałem się także wielu rzeczy, które mi nie odpowiadały, robiłem wszystko, by nic z tego nie wyszło, a na końcu moje starania stanięcia na głowie, by nie zrealizowac tych bzdurnych scenariuszy, spełzły na niczym i w moim życiu zdarzały się wyłącznie te rzeczy, które uważałem za absurdalny wykwit mojego chorego umysłu i mojej chorej wyobraźni i nie pozostawało mi nic innego jak tylko po kolei się poddawać, stwierdzając: No dobra, znowu wygrałeś 1:0. Przez te 6 lat, modlitwa o konkretną osobę zamieniła się w modlitwę o ewentulaną osobę o ściśle określonych cechach i dopiero potem doszła do tych cech konkretna osoba, którą spotkałem na swojej drodze w ściśle określonym momencie. Wtedy nie miałem wyjścia i po raz kolejny się poddałem - po 15 minutach rozmowy z moją przyszłą żoną, wiedziałem, że czy tego chcę, czy nie Bóg spłatał mi kolejnego psikusa w życiu. Ja kompletnie nie znałem osoby której się oświadczałem! I po 30 latach małżeństwa, mogę powiedzieć :Moja żona to jest STRASZNY CZŁOWIEK, najchętniej bym ją zamordował, ale to był dobry wybór, nie miałem najmniejszych szans ani wcześniej, ani poźniej, by spotkać kogoś o podobnych cechach. Prawdopodobieństwo przypadkowego zaistnienia takiej sytuacji wynosi zero. Czy to oznacza, że to był jedyny możliwy scenariusz? Bynajmniej. Bóg zaczął moją żonę przygotowywać do małżeństwa ze mną w bardzo specyficzny sposób, dopiero po wyjeździe tamej pierwszej dziewczyny z kraju, tak jak (wg mnie), mnie przygotowywał przez kilka lat dla tamtej dziewczyny. Nic się nie zmarnowało, tyle, że ponieważ my nie zrealizowaliśmy, mniejsza o przyczyny, pierwszego scenariusza, Bóg wyciągnął asa z rękawa. Gdybyśmy ja, lub moja żona nie byli gotowi, to czekałbyby nas prawdopodobnie inne scenariusze. Ja miałem zaplanowane kolejne studia i musiałem ten plan wtedy zrewidować. W tworzeniu naszych własnych życiowych historii, mamy dosyć dużą samodzielność, Bog jest TYLKO ich aktywnym uczestnikiem, ale czasem bywa tak, że do napisania naszej własnej historii niezbędni sa także inni ludzie. Po prostu, jeśli nie wykorzystamy czasu i miejsca, - tych otrzymanych darów, to dostajemy kolejne, aż do skutku. Proces wychowawczy , uczenie się polega na powtarzaniu aż do skutku, aż do przyswojenia wiedzy. Czasem opór ucznia, jest tak duży, że nawet Pan Bóg ma kłopoty z dostarczeniem nam przygotowanych dla nas DARÓW. Istotne jest, czy to otrzymujemy to dla nas DARY, czy fatum, które nad nami ciąży. Wtedy zostaje tylko Pachamama.
Ponieważ uczyć możemy się także na włąsnych błędach, stąd Bóg czasem (niechętnie) daje nam to o co usilnie Go prosimy, wiedząc jakie będą tego konsekwencje, byśmy mogli się przekonać o co tak naprawdę prosiliśmy. Tak na przyszłość. Jednocześnie skoro spełnia naszą prośbę, oznacza to, że już jesteśmy gotowi, by udźwignąć jej ciężar. Nie perfekcyjnie gotowi, tylko gotowi. A na końcu przychodzi czas rozliczenia.
Podałem ten przykład, co nie jest najszczęśliwsze, choć móglbym podać dziesiątki przykładów z życia innych osób, ale nie jestem w tym całkowicie wolny więc niech to tak zostanie. Wszystko zależy od nas w ralacji z Bogiem, albo przyjmujemy, że WSZYSTKO jest darem, albo, że to same nieszczęścia.
Możemy też nasze życie po prostu przespać. Prawie 40 lat temu zastanawiałem się co w życiu jest dla mnie ważne. Z perspektywy czasu - udało się to zrealizować, krok, po kroku w jakichś 98 %. A to co poza mną, czyli inni ludzie - to w gruncie rzeczy nie moje zmartwienie, ono tylko może być moje. Lata temu ktoś na tym forum spytał z przerażeniem co bedzie za ileś miliardów lat, jak Słońce zgaśnie. No tak, to będzie poważny problem.

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-07-24 11:21

Widzę po kilku tygodniach, że nik nie zabrał głosu w tym wątku po mnie. Ani nie mam czasu, ani ochoty by przeczytać od początku to co tu zostało powiedziane.
Podałem przykład z własnego życia i mógłbym takich przykładów podać znacznie więcej, jak choćby ten w jaki sposób UB pomogło mi skończyć studia na wydziale historii Kościoła PAT. To zreszta dobry przykład na to, że "myśli moje nie są myślami waszymi" i że WSZYSTKO jest w "ręku" Pana.
Spróbuję do tamtej historii wrócić, bo to w sumie dobry przykład jak przemawia i jak działa Bóg.
Kiedyś w stanie wojennym Gość Niedzielny zamieścił ogłoszenie o naborze świeckich na pierwszy rok studiów na PAT. Dla was wszystkich praktycznie to nic nie znaczy. PAT powstał jako szczątek pozostałości po Akademii Krakowskiej, tak kiedyś nazywała się jedna z najstarszych uczelni w tej cześci Europy, przemianowana później na Uniwersytet Jagieloński, z którego w czasach stalinowskich wyrzucono nauki teologiczne, z takim trudem wprowadzone w czasch Jadwigi Andegawenki, a które nadały tej uczelni pełny status akademicki (jak widać ich wyrzucenie do tej pory skutkuje drastycznym obniżeniem rangi tej uczelni, kiedyś jednej z pierwszych w Europie, a więc w świecie, dzisiaj poniżej czwartej setki i bez znaczenia)
Był wtedy tzw. zapis cenzury na jakiekolwiek informacje o nieistniejącej, nielegalnej PAT, której rozbudowa i przywrócenie dawnej świetności była oczkiem w głowie polskiego papieża. Raz cenzura przepuściła taką informację, a ja ją przeczytałem. Tak więc Bóg "przemówił do mnie" przez ogłoszenie prasowe, które nie dawało mi spokoju. Byłem wtedy już po innych studiach i pracowałem zawodowo, ale napisałem na podany adres. Dostałem miły list od sekretarza wydziału, którym byl wtedy jak się okazało kleryk Grzegorz Ryś, z wyglądu niepokaźny chudzinek, żeby nie powiedzieć wymoczek i jak się później okazało straszny antyklerykał. Wziąłem urlop i pojechałem na rozmowę z nim, która z jednej strony była bardzo zachęcająca, z drugiej uświadomiała mi skalę problemów - na PAT funkcjonowały wyłącznie studia dzienne prowadzone w krużgankach poaugustiańskiego klasztoru na Kazimierzu, do tego władze uczelni zapewne uważały studentów za osoby tak uduchowione, że pozamykały przed nimi na klucz toalety, co oznaczało bardzo przyziemne problemy - najbliższa publiczna była albo na dworcu kolei warszawsko-wiedeńskiej, starannie opisana w zachodnich baedekerach jako światowe curiosum, albo w przejściu podziemnym obok tegoż dworca, zwana także rajem podglądaczy - w sumie jakieś pół godziny spaceru od siedziby uczelni. Grzegorzowi Rysiowi zawdzięczaliśmy to, że po kilku latach męczarni, uznano naturalne potrzeby studentów i toaletę otwarto także dla nich! Takich "pikantnych" szczegółów ówczesnego studiowania na PAT można by podawać bez liku (np. o tym jak moim kolegą na uczelni NIE ZOSTAŁ Jan Maria Rokita), ale nie w tym rzecz.
Nie mogłem liczyć na żadną pomoc uczelni - nie było stypendiów, zniżek kolejowych, akademików, nie było ani studiów wieczorowych ani zaocznych, Ponieważ skończyłem już studia wyższe, to z racji obowiązujących przepisów musiałem pracować w zawodzie, ponadto obowiązywała tzw. ustawa o niebieskich ptakach - w Polsce stanu wojennego oficjalnie nie było bezrobotnych ani bezdomnych. Nie zdecydowałem się na zdawanie egzaminów w pierwszym roku - tylko poświęciłem go na modlitwę - chciałem wiedzieć co zrobić z tą strasznie głupią myślą o studiach na nielegalnej uczelni i zastanowić się jak to praktycznie da się zrealizować (kiedyś po latach spotkałem byłego "kolegę" z uczelni, który nie miał takich dylematów jak ja i pracując zawodowo i mieszkając podobnie jak ja kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa wymógł na pani dziekan indywidualny tok studiów - gdy go spotkałem jakieś 25 lat po tym gdy skończyłem te studia, jak twierdził - dalej studiował na PAT, które zdążyło zmienić nazwę i nie tylko, to był przypadek najdłużej chyba studiującego studenta w historii). Zabrałem się do tego inaczej - znalazłem w książce telefonicznej ok. 40 zakładów pracy parających się tematyką moich pierwszych studiów i po kolei je obdzwaniałem i odwiedzałem wykorzystując do tego urlop. Założyłem, że nie jestem w stanie przed pracodawcą ukryć sześcioletnich nielegalnych studiów więc na dzień dobry podawałem potencjalnemu pracodawcy minimum niezbędnych informacji. W tamtych czasach było to trochę głupie, bo trzeba pamiętać, że tzw. działy kadr były z reguły obsadzone przez UB, ale to mi znakomicie uprościło wszystkie rozmowy. Bardzo wiele osób chciało mi, przynajmniej oficjalnie, pomóc, nikt jednak nie miał dosyć odwagi, by to zrobić. Interesujących propozycji dostawałem bez liku - od pracy w przedsiębiorstwie polonijnym, z wypłatą wynagrodzenia (w PRL-u) w dolarach, po pracę w Krakowie razem z własnościowym domkiem jednorodzinnym, na budowanym pod Krakowem osiedlu. Warunek był jeden - wybiję sobie z głowy pomysł studiów na PAT. W ten sposób po roku poszukiwań znalazłem się w punkcie wyjścia i doszedłem do wniosku, że sobie to wszystko po prostu ubzdurałem. Ludzie mają odbicia psychiczne i to był właśnie mój przypadek.
Wtedy moja Mama, której mój pomysł się bardzo nie podobał, ale widziała jak bardzo mi zależy na jego realizacji powiedziała: A idź synu spytaj o pracę w Instytucie. Instytut PAN, na który wychodziły okna naszego mieszkania zbudowano kilka lat wcześniej w miejscu pól truskawkowych, na które chodziliśmy przez lata, zanim go wybudowano. To był najbardziej idiotyczny pomysł jaki kiedykolwiek usłyszałem: pracować 90 km od Krakowa i studiować tam jednocześnie na studiach dziennych? Ale nie miałem nic do stracenia. Pani w dziale kadr skierowała mnie do kierownika pracowni w mojej specjalizacji, który powiedział mi dosyć uczciwie: Chyba wolałbym nie wiedzieć tego co pan mi powiedział, ale skoro już wiem, to spróbuję zrobić wszystko co tylko możliwe, by panu pomóc. Dostałem tę pracę! Musiałem się dosłownie ewakuować z poprzedniej w ciągu 2 tygodni, by zdążyć na rozpoczęcie roku akademickiego. Jako pracownikowi naukowemu przysługiwała mi taka sama zniżka kolejowa jak studentom, a ponieważ znaczna część eksperymentów naukowych była 24 h, a nikt nie chciał brać dyżurów nocnych, mogłem z tego korzystać i prosto po pracy jechać do Krakowa. Ponadto mój czas pracy był nienormowany, co w PRL było niespotykane, wynosił 40 h, rozliczanych miesięcznie, do tego przysługiwało mi 6 tygodni urlopu. Moim zadaniem było robienie doktoratu, miedzy innymi w oparciu o badań podstawowych nad ściekami ze szpitali zakaźnych (w innym miejscu tego forum można znaleźć pomyje [tzw. hejt] którymi oberwałem gdy na początku tzw. pandemii napisałem tu co o niej myślę w oparciu o dostępne dane naukowe - nie jest to nic niezwykłego dla mnie, zważywszy, że w Polsce najchętniej wypowiadają się ludzie, którzy nie mają pojęcia o czym mówią, ale to tak na marginesie, moje zdanie o "pandemii" SARS się nie zmieniło, wręcz przeciwnie, w tej chwili wiadomo, że nawet te tzw. testy stanowią farsę). Wracając do rzeczy - skończyłem te studia sześcioletnie, ale to osobna historia, nie zrobiłem doktoratu, ale choć tego nie wykluczałem, to nie taki był plan pierwotny. Jak się okazało - mój szef o wielorakich funkcjach partyjnych [był np. sekretarzem KW PZPR] i nie tylko, był także rezydentem UB na Instytut i obsadził mnie dosłownie swoimi szpiclami. Myślał, że ma mnie w garści, trochę się pomylił, a ja dzięki temu dowiedziałem się jak doszło do infiltracji i rozbicia pierwszych grup katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, których byłem członkiem (jednym z pracowników Instytutu, był pastor założonego przez UB Kościoła, kiedyś ZKE, obecnie Zielonoświątkowego, którego wszyscy pastorzy byli pracownikami UB. Ja wyleciałem z Instytutu tuż po skończeniu studiów, po wyborach 1989r., które organizowałem m.in. przyszłemu senatorowi RP, panu Wielowieyskiemu (temu samemu, którego córka w GW), a od którego wymogłem wtedy publiczną deklarację - uroczyste słowo honoru, że żaden z posłów i senatorów OKP nie zagłosuje za prezydenturą Jaruzelskiego, która jak wiadomo przeszła właśnie dzięki głosowi pana senatora. Dla mnie już wtedy było oczywiste, że te wybory to ustawka, ale trzeba to było zrobić. Dla mojego szefa w Instytucie, to co robiłem było szokiem, ale nie wyleciałem od razu - dopiero po ogłoszeniu przez Mazowieckiego grubej kreski - wtedy wszyscy ubecy i wierchuszka partyjna w Instytucie odetchnęli z wyraźną ulgą i z dnia na dzień przestali być bardzo potulni.
Ja jednak miałem już wtedy za sobą obronę na PAT - studiów, które w zasadzie do niczego mi się w życiu nie przydały, ale bynajmniej nie żałuję, że je skończyłem.
Oczywiście skróciłem tę historie bardzo mocno - chodziło mi tylko o pokazanie JAK DZIAŁA BÓG, bo o to były pytania. Natomiast do modlitwy wrócę w to miejsce, jak będę miał czas, o co niełatwo.
Może też kiedyś wspomnę, jak wtedy pozbyłem się złudzeń co do przyszłości Kościoła katolickiego w Polsce (postawa hierarchii już 30 lat temu była mniej więcej taka: Po nas choćby potop. No i doczekaliśmy się)

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-07-25 11:43

Podsumowując, bo tu i tak już nikt nie zagląda, ale mam nadzieję, że tego tematu O. Moderator nie skasuje, ja w każdym razie drugi raz tego z pewnością nie napiszę, a jest to temat wiodący dla chrześcijanina:
Byłoby to bardzo, ale to bardzo śmieszne, gdyby nasza modlitwa zmieniała Boga i Jego plany. Panie Boże daj mi poloneza! O co ja się modliłem? O tego starego rzęcha? Nie, no mam nadzieję, że nie brałeś tego serio, chodziło mi o peugota. Zaraz, zaraz, jakiego peugota? Przecież wiadomo, że niemieckie jest najlepsze.
Zamiast poloneza możemy wstawić dowolną rzecz, czy osobę. TO JEST DOKŁADNIE TO SAMO.
Po pierwsze modlitwa ma nas otworzyć na nas samych. Pozwolić zobaczyć nam za czym się w życiu uganiamy i ustawić NAM poprawną hierarchię wartości, zrozumiec nam nas samych. Zwykła choroba, albo śmierć przestawi nam ją całkowicie za chwilę i być może polonez przestanie być ważny, a może i nie, dalej bedzie najważniejszy. Niektórym przestawiła ją nieistniejąca "pandemia" SARS 2. Jeśli nasza hierarchia wartości będzie poprawna, to i nasza modlitwa będzie poprawna. A to oznacza, że przestaniemy się modlić o to BY ZMIENIĆ BOGA, a zaczniemy sie otwierać na to co Bóg do nas mówi. Przede wszystkim - usłyszymy Go wreszcie! ~Bo to MY JESTEŚMY GŁUSI,
Pan Bóg nie ma problemów ze słuchem.
I porzucimy nasze bożki w rodzaju Pachamamy, którym przestaniemy oddawać hołd, przestaniemy je czcić, a zaczniemy robić to co jest naszą powinnością.
Może też dostrzeżemy, że WSZYSTKO JEST DAREM. Wtedy przestaniemy przeklinać nasz los, a zaczniemy byc wdzięczni za to co dostaliśmy, bo i choroba i śmierć SĄ DAREM, nie mówiąc o przykrościach typu utrata pracy, czy okradzenie, albo jakis inny wypadek. Zmiana naszego myślenia, dostrzeżenie, że NIC nie jest przypadkowe i że cały czas jesteśmy w ręku Boga, który przemawia do nas na tysiac sposobów, byśmy się wreszcie otworzyli na Jego dary - to jest właściwy cel modlitwy, a nie "zmienianie planów Boga". Bo to oznacza, że mamy Boga za skończonego głupka. Z takim wyobrażeniem Boga daleko nie zajedziemy. To zresztą oznaczałoby, że papież Bergoglio jest np. "przypadkiem, który się niechcacy Panu Bogu przydarzył". Nie - to nie jest przypadek, to bardzo donośny głos, którym Bóg do nas przemówił, skoro wszystko inne zawiodło. Nie ma rzeczywistości pośrednich, czegoś tak pomiedzy Bogiem, a szatanem, tak trochę bardzie Boga niż szatana, albo troche bardziej szatana niż Boga, jak podobno mówi obecny papież, "ci którzy w Boga nie wierzą po prostu po śmierci przestaną istnieć". Tłumacząc to z polskiego na nasze - skoro coś, co Pan Bóg stworzył może przestać istnieć, to jeśli Bóg jest taki jaki musi być, to to oznacza po prostu, że Boga nie ma, bo to coś co przestało istnieć - NIGDY NIE ISTNIAŁO, a w takim razie NIC, NIGDY NIE ISTNIAŁO. I znajdujemy się w świecie "stworzonym" przez szatana, a nie przez Boga. Naturalnie, my sobie ten świat możemy ulepszać, zakładać wodociągi, elektryfikować i zmniejszać emisję CO2, ale my ulepszamy w ten sposób piekło, które za chwilę przestanie istnieć. (Jest w tym zresztą jak widać dodatkowa wewnętrzna sprzeczność, typowa dla logiki szatana) To tak na marginesie nauczania obecnego papieża, który podobno ma licencjat z filozofii.
Wracając do modlitwy - ona decyduje o tym w co i komu wierzymy i jak wygląda nasze życie.
Dlatego modlitwa powinna być nieustanna - inaczej przestaje być modlitwą. Skoro świat jest Boży, a nie szatański, to my cały czas jesteśmy zanurzeni w Bogu, który ani na chwilę nie "wypuszcza nas ze swoich dłoni". To rodzi wdzięczność i zmienia nasze postrzeganie rzeczywistości, nie jesteśmy bezwolnymi pionkami przesuwanymi na szachownicy przez nieznane i przemożne siły. Jesteśmy dziecmi, bez przerwy obdarowanymi przez Rodzica.
Żeby oddychać, nie musimy się do tego zmuszać: Muszę pamiętać, żeby oddychać dziś pomiędzy 5:15, a 5:25.
A do modlitwy do Tego, od którego zależymy znacznie bardziej niż od oddychania musimy się zmuszać?
Jeśli zmienimy nasze postrzeganie modlitwy, co wg nas jest modlitwą (np. ładne wierszyki), to przestaniemy myśleć jak zmienć plany Boga przy pomocy narzędzia do tego, jakie stanowi nasza modlitwa, a zaczniemy się modlić. Przestaniemy myśleć o oddychaniu, a zaczniemy oddychać. To by można ciągnąć i ciągnąć, ale i tak nikt nie słucha, bo i po co? No Panie Boże, daj mi wreszcie tego poloneza! Proszę o niego już 20 lat! (Boże jeśli to słyszysz, to mam nadzieję, że nie traktujesz tego poważnie, no wiesz, to był tylko taki żart, wolę wyjaśnić [wszystko, tylko nie polonez], bo jeśli Jesteś, to nie wiem, czy masz poczucie humoru, kto Cię tam wie, jaki naprawdę jesteś)

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-07-25 20:25

"Oczywiście skróciłem tę historie bardzo mocno - chodziło mi tylko o pokazanie JAK DZIAŁA BÓG, bo o to były pytania".

Czy mógłbyś się postarać to Boże działanie jakoś bardziej uwypuklić? Bo wpis praktycznie poświęciłeś SOBIE i POLITYCE, jak zwykle, a Boga potraktowałeś marginalnie. Może w głowie miałeś jakieś ściślejsze powiązanie SWOJEJ historii z Jego działaniem, ale nie przelałeś tego na "papier".

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2020-07-29 12:58

Ktoś to jeszcze czyta? Ja tu się wpisywałem z rozpędu, w miarę posiadanego czasu, bo równie dobrze możńa by wszędzie indziej - pytania się nie zmieniają, są takie same od lat, a ludzi i tak odpowiedzi nie interesują.
J - ja się poddaję, po prostu lepiej nie potrafię i tyle (przy okazji - kiedyś moderacja poprawiała ewidentne ortografy, wszystko na psy schodzi). Najkrócej - Bóg jest nieograniczony NICZYM w swoim przemawianiu do ludzi. Wyobrażenia ludzi na ten temat NIJAK się mają do rzeczywistego działania Boga. Bóg jest w swoim działaniu ZAWSZE SKUTECZNY. WSZYSTKO Mu podlega. Pewne rzeczy (konsekwencje) da się (do pewnego stopnia) przewidzieć, bo one są logiczne (np. brak lustracji w Kościele) inne nie (to nie oznacza, że nie są logiczne, tylko, że są poza naszym poznaniem). To są moje osobiste doświadczenia. Oczywiście każdy może mieć swoje własne wyobrażenia na ten temat, pytanie brzmi: Skąd się one biorą, jeśli nie ma żadnej interakcji? O każdym z powyższych zdań można by dłuuuugo, ale po co?
Aha - od interakcji jest modlitwa oczywiście. Ale to jak widać inny temat, etap do którego prawdopodobnie nigdy nie dojdziemy (bardziej o sobie myślę, ale to też taka obserwacja natury ogólnej - łatwiej zajmować się bzdurami).

 Re: Czy nasza modlitwa zmienia plany Boga?
Autor: Noel (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2021-09-26 12:10

Ja przeczytałem cały wątek. Odpowiedź jest tu i pochodzi od osoby, która napisała tylko kilka słów. Ja to przyjmuję.
Twoja pewność osądu #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net) zadziwia mnie, szanuję to, próbuję pojąć i zrozumieć argumenty. Wybacz drobną uwagę, ale czasem taki sposób przemowy do ludzi może ich onieśmielać do tego stopnia, że wstydzą się zadać pytanie czy też przedstawić swoje zdanie. Wiem to, bo byłem taki sam :-). Pozdrawiam Cię mocno.
I jeszcze jedno: ludzi wbrew temu co piszesz odpowiedzi interesują. Jeśli wątek usycha to znaczy jedynie, że przedstawione słowa nie przekonują. W takich warunkach, słowa nowe przygniecione siłą i definitywizmem tych pierwszych nie pojawią się.
---
"Usychanie" wątku na tutejszym forum może wynikać m.in. z:
- unikania przez Forumowiczów dyskusji (to nie jest forum dyskusyjne)
- ograniczania dyskusji przez moderację
- wyczerpania głównego tematu
- "zestarzenia" się wątku (ten został założony ponad rok temu, a osoba, której poświęcił Pan większość swojego wpisu, najprawdopodobniej tutaj już nie zajrzy).
z-ca moderatora

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: