Autor: Julka (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data: 2020-06-19 10:09
Witam. Od 2 lat (po pierwszych rekolekcjach u sióstr) powracają do mnie myśli o życiu zakonnym, czasem bardzo mocno, natrętnie. One przychodziły i na jakiś czas odchodziły, a ja w tym czasie układałam swoje plany, nie mogąc zdecydować się co do wyboru studiów. (W zasadzie wciąż nie jestem przekonana, choć studia powinnam zacząć od października, każdy kierunek był w porządku tylko na jakiś czas). W Niedzielę Dobrego Pasterza to znów wróciło tylko trochę inaczej. Wtedy zdecydowałam, że ja też tak chcę przeżyć życie, że to właśnie to, co chciałabym robić, gdzie powinnam być. Zdecydowałam, że nie pójdę nas studia, a do zakonu. Wtedy poczułam taki niezwykły spokój, później dostawałam pewne znaki (przynajmniej ja je tak odczytuję). Myślałam, że będzie łatwiej, jak już podjęłam decyzję, to wreszcie będę wiedzieć, co robić. Ale zaczęły atakować mnie wątpliwości, dużo, dużo większe niż wcześniej, a może po prostu nie brałam tych różnych kwestii pod uwagę? Czuje się naprawdę dziwnie, z jednej strony jakbym chciała wstąpić, a z drugiej, jakby to w ogóle nie było dla mnie. To jakby taka "wewnętrzna walka). Przecież boję się tyłu rzeczy (w ogóle stresuję się różnymi sytuacjami, wydarzeniami, nawet takimi drobnymi), zaczął mi przeszkadzać brak ubrań, oddalenie od rodziny, samotność, myślę, że nie dałabym sobie rady, patrząc na siebie obiektywnie. (W momencie tej wstępnej decyzji jakoś zupełnie nie brałam tego pod uwagę, nie wiem dlaczego, nie było to istotne). Może to tylko jakiś zachwyt? I nie wiem, czy mam odpowiednią motywację.Nie mam bardzo głębokiej wiary, relacji z Bogiem, a przecież być blisko Niego i pomagać innym można też w życiu świeckim... Nie wiem, jak to interpretować?
Może ktoś miał/ma trochę podobne doświadczenia?
|
|