Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data: 2020-09-10 04:01
B. wbrew pozormo to nie jest łatwa odpowiedź na proste pytanie. Dlaczego? Ponieważ stosujesz metodę Bergoglio, którą da się tylko porównać z metodą świadków Jehowy.
Narzucasz mi polemikę z jednym, wyrwanym z kontestu cytatem z wypracowania opartego na tzw. wiedzy "popularno- naukowej".
Nie wiem na ile moge sobie pozwolić w dyskusji na ten temat, zakładam, że nie na „szczegóły techniczne”.
Do tego odnoszę wrażenie, że "ja mam cię przekonać, że papież jest "be"". A dla mnie to nie jest żaden problem jaki jest ten papież. Probemem jest to co teraz dzieje się z Kościołem i dlaczego było to w ogóle możliwe i to w takim zastraszajacym tempie. Owszem miałem problem z Bergoglio na początku, ale to cały czas jest problem trzeciorzędny. Bergoglio to tylko katalizator. Dużo poważniejszy problem to Watykan z jednej strony i hierarchia Kościoła katolickiego z drugiej. Obraz nędzy i rozpaczy. Być może jest to jak myślę, "fałszywa lojalność" jak np. w przypadku kard. Mullera, a może podejrzewam tu też niemieckie względy kulturowe. My Polacy mamy inne podejście do władzy niż np. Niemcy. Jak to ładnie ujął Benedykt XVI: "Papież to papież". Coś w tym jest, ale ta mentalnośc w inny sposób towarzyszyła św. Pawłowi niż obecnym hierarchom, podczas krytyki Piotra.
Zacznę od anegdoty. W samym srodku stanu wojennego, gdy skończyłem pierwsze studia (inżynieria środowiska, specjalnośc technologia wody i ścieków), podjąłem prace w Wodociagach (był to załkad zmilitaryzowany z wszystkimi tego konsekwencjami), w dziale technicznym. Gdyby to było dzisiaj w Warszawie, to np. odpowiadałbym za „Czajkę” i zapewniam, że gdyby to ode mnie zależało, „Czajka” by nigdy nie powstała, ona nie miała prawa się wydarzyć, przynajmniej na trzeźwo. Na wszystkich etapach złamano tu wszystkie zasady elementarnej sztuki inżynierskiej. Odpowiadałem wtedy m.in. za pilatażową instalację spalania odpadów komunalnych opartą o złoże fluidalne, która była ulokowana na starej oczyszczalni ścieków. Był to swojego rodzaju eksperyment, dla sprawdzenia sensowności podobej inwestycji. Polska myśl techniczna i wykonanie oparte na energetyce węglowej (zapłon) i ówczesnej strukturze odpadów komunalnych (śmieci). I złoże to działało bardzo dobrze. Zmniejszało ilość odpadów o 98%, a popió ł który zostawał (te 2 %) dało się wykorzystać jako podkład pod budowę dróg np. Ciepło uzyskiwane z samoczynnie spalajacych się odpadów służyło do zasilania lokalnej kotłowni CO.
W mieście w Anglii, gdzie teraz mieszkam po 20 latach debat wybudowano teraz bardzo podobną spalarnię, tyle, że w skali może 10-cio krotnie większej. Tak więc my w Polsce stanu wojennego byliśmy w pewnym sensie jakieś 40 lat do przodu w porównaniu z Anglikami (w niektórych aspektach nawet dalej). Dlaczego ta instalacja pilotażowa nie miała ciągu dalszego? Zasadnicze powody były dwa. W Polsce nie istnaiała wtedy segregacja śmieci, więc śmieci przemysłowe (często bardzo toksyczne), były wymieszane z budowlanymi i komunalnymi. Czyli były tam odpady chemiczne, azbest, metale, w tym ciężkie, szkło cegły, odpady organiczne, popioł z palenisk węglowych, wtedy bardzo powszechny. Wiekszość tych śmieci nie nadawała się do palenia, cześć należąło kompostować. Co to oznacza? Że przyjeżdzała śmieciara i trzeba było te wszystkie śmieci przebierać, by wybrac to co dało się spalić. Koszmarna robota, nie na skalę przemysłową. Drugi powód to ta toksyczna części śmieci, które nawet spalone pozostawały niebezpieczne. Oczywiście wyłapywały je w znaczniej mierze filtry (nie wszystko), ale to co było na filtrach dalej było toksyczne. Pozostawał problem zagospodarowania i oddzielenia toksycznych pozostałości, skoro nie dąło się tego zrobić na etapie segregacji. Wtedy nie do rozwiazania.
W kilka lat później, kiedy pracowałem już w Instytucie PAN, oprócz działalności w strukturach podziemnych, która uwazałem za jałową i pozbawiną większego sensu z wielu względów, działaliśmy też w pół jawnym Polskim Klubie Ekologicznym. Mniejsza o szczegóły. Przyjeżdżali m.in. tam różni ludziez Zachodu, dziś okreśłilibyśmy ich lobystami, wtedy byli to dobroczyńczy, którzy usiłowali nam „za darmo” ofarować swoje technologie. Byl tam m.in. pewien Francuz, który chciał nam opchnąć technologię spalania odpadów. Miałem w tym pewne doświadczenie więc oceniałem ten projekt. I tak – mówię mu. Po pierwsze, my nie mamy mozłiwości inicjacji procesu przy pomocy ropoochodnych (mazut), to musi być wegiel. Po drugie źle policzyliście kaloryczność odpadów – nasze są dziesięciokrotnie mniej kaloryczne, tą metoda nie da się podtrzymać samoczynnego procesu spalania, trzeba cały czas dodawac paliwa kopalne a to nonsens, bo koszty astronomiczne, a dojdą dodatkowe zanieczyszczenia. To jest niemożliwe brzmaiła odpowiedź. U nas działa to bardzo dobrze. No tak, ale wy macie opakowania jednorazowe, plastikowe butelki, przetworzoną żywność itd. My mamy obierki ziemniaczane, natkę pietruszki opakowania szklane i popiół z palenisk, oraz żelastwo i gruz. Prosze sobie sprawdzić. Trochę to trwało, sprawdził. Odpowiedź brzmiała: Rzeczywiście. To nie będzie działało. W takim razie musicie przejść na rope naftową, zlikwidować górnictwo i zmienić strukturę odpadów – nie siatki tylko reklamówki, nie szklane butelki (taka butelka na oranżadę ze szkalnym korkiem to w Anglii ogromnie drogi rarytas), tylko plastikowe, nie tytki papierowe, i kartonowe pudełka, tylko plastik, plastik, plastik. Tak uratujecie wasze lasy! Pięknie panu podziekowaliśmy i serdecznie go pożegnaliśmy.
Nie przedał nam swojej technologii. Minęło parę lat i Polska – wtedy kraj prawie 40-to milonowy dołączyła do „krajów wysoko rozwiniętych”. I chodziaż jest nas jakby mniej, to nie da się mleka rozlewać w rozlewniach do szklanych butelek wielokrotnego użytku (mleko robi się z proszku zmieszanego z wodą, podobie „śmietanę” czy „masło”), podobnie jak i orenżady no i wyszła z mody gruźliczanka, a żywnośc mamy wysko przetworzoną – sama chemia i nic więcej. Wtedy to epidemia goniła za peidemią po całym kraju, gdy to krowy dawąły mleko! Prawda? Więc nie ma powrotu do zgrzebnej rzeczywistości, „bo nas na to nie stać”. No to jest tylko kwestia umowy czy nas stać, czy nie i nie. Ja jestem przekonany, że nie, chemia kosztuje znacznie więcej, czego dowodzi przykład GMO, czy szczepień Gatesa, albo epidemia świńskiej grypy. Za komuny mogliśmy sobie pozowolić na zgrzebną rzeczywistość, ale za unii niemieckiej już nie?
To tyle w kwesti butelek. I koniec andgdot. Ja jestem specjalistą od zamiany gówna w wodę pitną i od tego, by takie buble jak Czajka nie miały miejsca. Oczywiście buble to nie tylko obecna specjalność. Sam pamiętam i próby podłaczenia przez projektantów całych wielotysięcznych osiedli do nie istniejących kolektorów sanitarnych, odwrotne spadki kanalizacji, albo budowę kanalizacji deszczowej bez tej kanalizacji (firma tylko studzienki wsadziła do ziemi, „zapomniała” je połączyć rurą), wodociągi zatopione w ściekach i inne takie kwiatki.
Czy teraz jest inaczej niż za komuny? Wręcz przeciwnie, wszyscy Sorose i inni banksterzy globalizacji tylko patrzą jak obłupić ludzi i wsadzic ich w sam środek toksycznego gówna. Po coś te pandemię bezobjawową teraz zrobili. To jest kasa aż miło, forsa sama z nieba leci, jakże tu nie skorzystać?
Laudato si wymaga całościowego opracowania i by to miało jakiś sens naukowy, teologiczny, historyczny i logiczny musiałoby liczyć co najmniej kilkaset stron. Trzeba by się rozprawiać z tym wpracowaniam nieuka, zdanie po zdaniu, w sposob metodyczny i merytoryczny. Nikt tego do tej pory jeszcze nie zrobił! Nie mówię, że to nie jest do zrobienia, ani, że ja tego nie potrafię zrobić - przyczytałem Laudato si 4 razy i jestem w stanie pogrupować zasadnicze bledy tego dokumentu i odpowiedzieć na nie. Pytanie czy chcę to robić? Przyznam, że nie widzę takiej potrzeby. Od samego początku istnienia należę paru organizacji, które protestują przeciwko takiej działalności papieża Franciszka. Należę, "ponieważ coś trzeba robić, nie wolno milczeć", ale uważam tę działalność za jałową i bezużyteczną, ponieważ Bergoglio Z ZAŁOŻENIA NIE ODPOWIADA NA STAWIANE SOBIE ZARZUTY, mniejsza o to z jakich powodów. Bergiglio jako papież Franciszek doskonale wie co robi, a my choć musimy protestować, bo to nasz obowiązek, nie mamy innego narzadzia niż modlitwa i zaufanie, że Bóg też wie co robi. Tak więc polemika z Bergoglio, choć możliwa i jak najbardziej zasadna, jest całkowicie nieskuteczna - strata czasu.
Przykład pierwszy z brzegu Querida Amazonia była zapowiadana jako dokument który zlikwiduje celibat i wprowadzi kapłaństwo kobiet. W międzyczasie papież Franciszek zezwolił na publikację nieistotnego teologicznie tekstu (jak zapewne myślał) w zupełnie niszowym piśmie teologicznym, Ale nie spodziewal się, że ktoś to tak nagłośni! W rezultacie dostaliśmy "dokument poetycki", który temat prawie zupełnie ominął. Ale temat dalej jest wprowadzany w życie, tyle, że "innymi ścieżkami legislacyjnymi". Ot cała zmiana.
Tak więc polemika z kimś lub czymś zakłada jakąkolwiek wymianę myśli - gdy tej nie ma, bo z założenia być nie może, a są co najwyżej zadziwiajace jednostronne inwektywy, trudno tu mówić o polemice.
Co do Twojego stwierdzenia opartego na jednym zdaniu z Laudato si.
Może uścislijmy wpierw pojęcie biodegradacji.
Przy wszystkich wadach tej slownikowej definicji - najprostszej jaką znalazłem, mogę się z nią zgodzić: "Biodegradacja
To tlenowy lub beztlenowy rozkład związków organicznych przez organizmy żywe (tzw. saprobionty) na prostsze składniki chemiczne. Mechanizm ten jest bardzo złożony i obejmuje wiele reakcji o charakterze chemiczno-biologicznym. Odpady ulegające biodegradacji nazywane są odpadami biodegradowalnymi." Ciekawiej (i bardziej kontrowersyjnie z wielu powodów na ktore nie ma tu miejsca pisze o tym Wikipedia (tekst jest trochę skażony ideologicznie i ograniczony merytorycznie miejscem) https://pl.wikipedia.org/wiki/Biodegradacja
Wyciągnijmy z tego jedną informację: Dzięki biodegradacji rozkładowi może ulegać nawet 95% substancji organicznej.
Jest sporną kwestią naukową czy jest to 95, czy 98 %. Przyjmijmy że jest to poprawne stwierdzenie i uwierz mi, że dotyczy w równym stopniu tak zanieczyszczeń powietrza jak i wody. Generalnie , my ludzie zajmujący się zawodowo ochroną środowiska, dysponujemy od ponad 100 lat technikami, dzięki którymi jesteśmy w stanie "przywrócić stan pierwotny środowiska w co najmniej 95 %. Co to oznacza praktycznie? Ano, że spuszczasz (przepraszam) gówno w tolaecie, a po "dłuższej chwili" otrzymujesz je z powrotem w kranie jako zdatną do picia wodę (technicznie mogłaby to nawet byc woda destylowana, czyli czystsza od tego co mamy w naturze, ale to nie byloby dla nas zdrowe). I tak samo jest z zanieczyszczeniami powietrza i śmieciami. I jeszcze jedno z tego wynika: Jesli możemy zredukować zanieczyszczenie środowiska o 95 - 98 %, to oznacza w skali globu (oczywiście gdyby wszyscy to robili i nikt nie oszukiwał), że zredukowalibyśmy je do pozimu zanieczyszczeń jaki ludzkość wytwarzała, gdy jej było o 95 % mniej, czyli sprzed ponad 10 tys. lat.
Mam pytanie do ciebie - czy (jak teraz twierdzą niektórzy) cywilizacja ludzka ze swoim poziomem technicznym 10 tys. lat temu zagrażała istnieniu tej planety? No niektórzy twierdzą, że trzeba się pozbyć całego rodzaju ludzkiego z załozenia, bo to największy pasożyt tej planety. Tekst jakby znajomy… Podobno Papież Franciszek też jest za depopulacją, jak to ładnie nazywa.
Oczywiście zawsze, jak twierdzą osoby pokroju Grety, czy Franciszka, po wszystkim, takze po biodegradacji powstaje tzw "ślad węglowy". Życie białkowe generalnie opiera się na istnieniu węgla, bez niego by nas po prostu nie było. Nie ma węgla – nie ma życia. Proste? Proste! I bez dwutlenku węgla by nas po prostu nie było. W internecie można znaleźć pełno ideologicznych argumentów które opierają się głównie na fałszowaniu danych i zak łamanych wykresach o niekompatybilnych jednostkach i sfałszowanej skali. Badanie tego tzw. śladu weglowego technicznie jest możliwe dopiero od lat 50-tych ubiegłego stulecia, wcześniej nie mieliśmy technik badawczych, które na to pozwalały, a taki przodek Grety, wynalazca nagrody Nobla, którą sam sobie przyznał, miał nadzieję, że dzięki globalnemu ociepleniu wywołanemu przez człowieka, uda się zaludnić daleką szwedzką północ. Tyle, że z obliczeń, które wtedy (120 lat temu) porobił, wyszło mu że nastąpi to za jakieś kilkanaście tysięcy lat – i się zniechęcił. Ale jak widac w przyrodzie nic nie ginie, wystarczy zakończyć edukację w wieku 8 lat i człowiek uzyskuje niezwykłe moce, a one wystarczają za tzw. wiedzę.
Ja się mogę zgodzić ze stwierdzeniem, że w ostatnich iluś tam latach zaobserwowano wzrost CO2 o ok. 80 ppm z ok 300 do ok. 400 ppm (różnie różni podają, to że błąd pomiaru wynosi 100%, to nie jest tu nic niezwykłego, mówimy o śladowych ilościach widma). Co to oznacza w praktyce? Ano nic nie oznacza. Bo jeśli nawet ludzkość ma na to jakiś wpływ (znikomy) to nie przekracza on od 0,2 do 2% tego śladu węglowego. Czyli 98 % jest poza nami. Jeśli zredukujemy nieprawdopodobnym kosztem nasz ślad węglowy o 20 % to w skali globu zmiejszymy ilość węgla ze 100 do 99,6%, za to nawalimy w środowisko całą masę rzeczywiście szkodliwych zanieczyszczeń choćby w postaci metali ciężkich jak lit używany w produkcji baterii samochodowych. I wyjdzie na to że diesle są kilkakrotnie bardziej ekologiczne od elektryków. A to będzie miało rzeczywiście poważne skutki dla środowiska, bo o ile CO2 jest nam niezbędne, to metale ciężkie szkodzą.
Ile tego węgla(CO2) rzeczywiscie jest?
Weźmy sobie metr szseścienny czyli 1x1x1 m i podzielmy go na kosteczki po 1 mm3 - i mamy po 1 ppm-ie. Czyli jak ułożymy sznureczek milimetrowych kwadratowych koralików z CO2 to ułożymy trzy rządki takich koralików by mieć 300 ppmów. Do zapełnienia pierwszej warstwy o wys. 1 mm brakuje nam jeszcze 97 rządków. A tych warstw do samej góry metra jest jeszcze 99. Czyli w pierwszej warstwie ze 100, mamy mamy jakieś trzy rządki ze 100. 3 rządki milimetrowe z CO2, 9600 rządków z czy innym. Reszta tego metrowego sześcianu dalej pozostaje wolna od CO2 i parę rządków w te, czy wewte nie robi tu róznicy. W okresie pomiarowym, tych kilkudziesięciu lat przybył nam niecały rządek koralików CO2, na co, śmiem twierdzić, nie mieliśmy prawie żadnego wpływu (wybuchy wulkanów i inna aktywność Ziemi, aktywność Słońca, przebiegunowanie Ziemi itd.). Czyli mówimy cały czas (od jakichś 20 lat) O NICZYM (ale bardzo wymiernym ekonomicznie niczym – popatrz dobrze do kieszeni i zobaczysz, że to nic wypala spora dziurę z której wylatuja twoje pieniążki do cudzej kieszeni). No dobrze, ale co się stanie gdy klimat, zależnie czy niezależnie od nas, się ociepli? Podobno zaleją nas oceany na wysokość ok. 14 m. Cały czas się ociepla i co zalało nas? No tak w Wenecji, ale tam, to stały problem. I jeszcze w paru miejscach zalewowych.
Miałaś w szkole fizykę? Co robi woda w postaci ciała stałego gdy topnieje? Ano woda jest taką specyficzną substancją (co wynika z uporządkowania atomów), że lód zajmuje więcej miejsca, niż woda. Nalej do butelki wody po szyjke zatkaj szczelnie korkiem i wsadź do zamrażalnika. Gdyby teoria globalnego ocieplenia była prawdziwa, to za kilka godzin wyjmiesz butelkę z pustą przestrzenią w środku. Ile mi dasz, bo ja chce się z toba założyć, że wyciagniesz skorupki szklane i lod, który rozsadził butelkę, luzem? No to jak z tym globalnym ociepleniem? Fizyka się popsuła, czy co? Albo zamroź bryłą lodu (taką małą górę lodową), i wrzuć do pełnego po brzeg naczynia z wodą, i czekaj, aż góra się stopi. Według tej sławetnej religii, kórej wyznawcą jest papież Franciszek w Laudato si, bedziesz miała kałuże wody pod miską. A co mi dasz, jak kałuży nie będzie? Sprawdź jak się roztopi, czy masz mokro dookoła, czy tak jakby brakowało wody w przedtem pełnym naczyniu z którego jeszcze lód wystawał w postaci góry. Dzięki temu, że lodowce, które sięgały Tatr stopiły się i lądolód się cofnał, mogliśmy zaludnić Polskę i mamy tu jakieś życie. No tak, ale przecież papież jest za depopulacją, więc to życie to coś nie tego.
Jestem jakoś dziwnie spokojny o nasze dalsze losy związane z topieniem lodowców i globalnym ociepleniem. Zresztą jak twierdzi papież, porzez globalne ocieplenie zniknął problem utraty warstwy ozonowej. Tyle, że do klimatyzacji i lodówek, zamiast nieszkodliwego i taniego CO2, dalej ładujemy niezwykle toksyczny gaz, który powinien być np. po wypadku samochodowym usowany przez specjalne służby chemiczne okute od stóp do głów. Ja stary jestm i nas jak byłem dzieckiem straszono globalnym oziębieniem. Jak ja się wtedy głupi cieszyłem! Cały rok będę lepił bałwany!
Oczywiście na czymś trzeba kasę zbijać, więc teraz handluje się emisją CO2, lub szczepinkami na bezobjawową pandemię. Najlepiej handlować czymś czego nikt nie widział, bo kto powie głośno, że król jest nagi?
Wróćmy do Twojego pytania.
Zanieczyszczenie mamy jakie mamy lokalnie - bo np. ludzie w Polsce palą w piecach CO2 starymi oponami i nie wiadomo czym. Wyrzucają też śmieci gdzie popadnie. Więc jest brudo w lasach i na plaży i na imprezach. Ale ty widzisz gdzieś te sterty śmieci z kubłów wywożone co tydzień przez śmieciarki? Widzisz te zwały gówna spuszczane na osiedlach w toaletach (teraz już tak - w Warszawie tu: trochę o samej budowie: https://oko.press/awaria-sciekow-do-czajki-zle-rury-blad-konstrukcj/ ) Ale zacznijmy od tego, że nigdzie na świecie nie puszcza się pod rzeką w której są ujęcia wody pitnej do tego, kolektorów ściekowych! To był błąd w sztuce projektowej w samym założeniu. Należało wybudować druga oczyszczalnię w prawobrzeżnej cześci Warszawy, a nie kolektor. Taki rzeczy nigdzie nie uczą, oprócz Warszawki – światowej klasy eksperyment z wiadomym skutkiem – co 3 sekundy do Wisły wjeżdża 18 tonowa lora wypełniona gównem. Do 5 września takich pociagów drogowych wjechał ponad 120 000. Dwa miliardy litrów gówna przez parę dni. Do tego jak słyszę do oczyszczalni ścieków komunalnych spuszczane są także ścieki przemysłowe. Musiałem przetrzeć okulary, gdy to przeczytałem. To zakłady pracy w Warszawie nie mają własnych oczyszczalni? Przepraszam, a ze szpitali zakaźnych też? A kto potem na ujęciach wody wyłowi te wszystkie bakterie zakaźne, wirusy metale ciężkie czy dioksyny? Przecież nie stacja uzdatniania wody, bo ta woda byłaby droższa od złota. Ja rozumiem, że te prezydenty, prezesy i dyrektory na niczym się nie znają, oprócz brania pieniędzy za nic. Ale ktos się chyba zna? Brak odpowiedzialnych? A przy okazji – to daje obraz jakie ilości ścieków skutecznie oczyszcza oczyszczalnia. To samo można przełożyć na śmieci, (Kiedy ostatnio widziałaś porządne wisypisko śmieci? Bo ja i w Polsce i tu), czy powietrze.
Więc od strony technicznej to ochrona środowiska nie stanwi żadnego problemu. Tego uczą na studiach, przynajmniej powinni. No ale dla Bergoglio praca naukowa oznaczała po prostu sprzątanie laboratorium przez 13 -to letniego chłopaka. A do tego wieczorowa zawodówka po pracy. Nic wstydliwego, o ile się tego nie wstydzimy.
Dobrze to było odnośnie jednego zdania, wyrwanego z kontekstu, z małymi dodatkami o których też było w „encyklice”. Encyklika zawiera tych zdań trochę więcej, w zależności od formatu od 80 do ponad 200 stron. Co dalej robimy? Bo ja czasem do pracy chodze...A tu to od przypadku do przypadku
|
|