logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: oliwka (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2021-01-05 20:25

Miałam osobę, na której ogromnie mi zależało. Jej pojawienie się w moim życiu widziałam jak Łaskę od Boga, jakby on był tym, o którego się modliłam. Byłam szczęśliwa przez chwilę, a potem odszedł. Do kogo mogłam uciec się z moim cierpieniem, jak nie do Wszechmogącego? Modliłam się, modliłam się dużo. Zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską. Nie prosiłam o to, by za wszelką cenę wrócił- wiedziałam, że jeśli to nie jest Wolą Bożą, lepiej, żeby się nie stało. Moja intencja była więc złożona- prosiłam o potrzebne łaski dla niego, o to byśmy wrócili do siebie, jeśli to zgodne z Wolą Bożą, a jeśli nie, to bym straciła te uczucia, przestała już cierpieć i zakochała się ze wzajemnością w kimś innym. Moje życie, pomimo, że pełne bólu w tamtym momencie stało się dla mnie pasmem niesamowitych zdarzeń, których autorstwo przypisywałam Bogu. Widziałam, jak mi odpowiada. Jak mówi, że to nie koniec i warto czekać. Prosiłam o Znaki i otrzymywałam je tak niesamowite, że byłam w szoku. Po skończeniu Nowenny przestały to być tylko znaki. On wrócił do mojego życia. Zaczęliśmy odnawiać kontakt. Wkrótce rozpoczęłam kolejną Nowennę w tej samej intencji. Kolejny ogrom znaków, nasze zbliżenie się do siebie, nasza relacja rozwijała się coraz bardziej i byłam pełna podziwu, jak Bóg to dobrze zaplanował. Bałam się, ale te zdarzenia, które odczytywałam jako Boży Głos dawały mi pokój i wszystko szło do przodu. Tak myślałam.
Ostatecznie widziałam sens w tym rozstaniu. Cieszyłam się z tego, że zbliżyło mnie do Boga, że dało nam czas na to, byśmy dojrzeli. Myślałam, że tak ma być. Przecież oddałam to Bogu, starałam się Mu ufać i być z Nim. Naprawdę się starałam, upadałam, ale się podnosiłam i wierzyłam, że On w tym działa.
Jednak nadszedł dzień, w którym okazało się, że moje nadzieje są złudne.
Nie wiem, co teraz. Wiem, że Bóg daje próby wiary, ale dlaczego pozwolił mi mieć taką nadzieję, a potem zostać z tym, z czym jestem teraz? Bardziej załamana niż kiedykolwiek. Dlaczego Bóg pozwolił mi spędzić z nim tyle czasu i przywiązać się jeszcze bardziej? Dlaczego wysłuchiwał moich próśb o nasz kontakt, spotkania, choć prosiłam, żeby to się działo tylko, jeśli jest zgodne z Jego Wolą?
Byłam tą, która mówiła „Bóg jest dobry” tak po prostu. Za wszystko byłam wdzięczna i we wszystkim widziałam Jego działanie. Tak mocno starałam się z Nim być, spowiadać się regularnie, przystępować do kilka razy w tygodniu Eucharystii, bo wiem, że to prawdziwy Jezus. Nieważne ile bym zrobiła, nic nie sprawi, że zasłużę na Jego Łaskę, ale przecież nas kocha i Jej udziela, czemu ja muszę męczyć się już tak długo, kiedy uciekałam się do Niego? To boli mnie chyba jeszcze bardziej niż to co się stało. Czuję nóż w plecach, bo przecież Bóg widział moje łzy, jak bardzo się staram i jak bardzo chcę mu ufać, a dopuścił do tego, co się stało. Czuję się zawiedziona. Czuję się, jakby mnie zostawił, albo jakby Go w ogóle nie było. Rozumiem, że to co się stało, jeśli jest Jego Wolą, to jest dla mnie lepsze, ale dlaczego dał mi, albo dopuścił tyle znaków mówiących „tak”, skoro odpowiedź to „nie”. Nie wiem nawet co zrobić, żeby nie mieć do Niego pretensji i normalnie się modlić. Boję się prosić i mieć nadzieję, skoro w tym miejscu wylądowałam teraz. Tym jestem najbardziej przerażona. Jak mam dalej wierzyć? Jak mam wierzyć, że jest Bóg, że jest Dobry i że mnie kocha? Chyba dlatego pisze to wyznanie. Bo tej odpowiedzi potrzebuję najbardziej. Jak nie stracić relacji z Jezusem i dalej wierzyć? Pomocy.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Marek Piotrowski (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-01-05 23:23

Zaraz zaraz. Wybacz, jeśli CIę źle zrozumiałem, ale przeczytaj to, co napisałaś: ja odczytuję to tak:
1) ponieważ wiedziałaś, że "należy" się modlić o wypełnienie Jego woli (o to, co On chce, a nie modlący), a nie konkret, i ufać, więc tak się modliłaś i "ufałaś" - w nadziei że jednak zrobi to co TY CHCESZ
2) jak się okazało, że Bóg jednak nie zrobił tego co TY CHCESZ (w ramach docenienia właściwej postawy) to już przestałaś Mu "ufać" że to co robi jest dla Ciebie lepsze

I jeszcze jedno: wiele osób modlących się o takie sprawy ZUPEŁNIE ZAPOMINA, że sprawa nie rozgrywa się jedynie pomiędzy Bogiem a nimi. Jest jeszcze ta trzecia zainteresowana osoba - i ona jest WOLNA.
Bóg nie zmusi jej do niczego - nawet w wyniku czyichkolwiek modlitw. Nie znaczy to, że nie mają znaczenia - ale jesli ta osoba zdecyduje że NIE to NIE. I Bóg tu nie pomoże, bo On szanuje naszą wolność.

On nie "zmusił" nas do wybrania siebie i pozwala nam wybierać w tak ważnej sprawie jak wieczne bycie z Nim lub bez Niego (nazywamy te stany odpowiednio "Niebem" i "Piekłem"). Nie zrobił tego, choć zapewniam Cię, że kocha każdego - także potępieńców - znacznie bardziej niż Ty Twojego chłopaka. Nie zrobił tego, bo nas kocha, a elementem miłości jest szacunek, który nie pozwala Mu łamać naszej wolności.

Jakże teraz miałby złamać Twojego chłopaka, ponieważ się pomodliłaś? Jeżeli to dobre dla Ciebie (tego nie wiemy, Bóg wie) i jeżeli nie byłoby stanowczego "nie" Twojego chłopaka, Twoje modlitwy mogłyby coś zdziałać (np. pokazać chłopakowi coś w pełniejszym świetle, wspomagają, a nie łamiąc jego wolność).
Ale nie wszystko zależy o Ciebie. I - w tym sensie - nie wszystko zależy od Boga.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: z Maryją (---.eaw.com.pl)
Data:   2021-01-05 23:48

Podpinam się pod ten temat. Mam te same dręczenia. Od wielu lat. Tylko rzecz nie dotyczy związku, tylko innych spraw (nie ma w nich osoby trzeciej), bardzo dla mnie ważnych. Czyli - modlę się o coś, są wielkie światła, znaki, łaski, że tak będzie... a potem - wszystko przepada! Pytanie Oliwki o Boga: "dlaczego dał mi, albo dopuścił tyle znaków mówiących „tak”, skoro odpowiedź to „nie” " - jest również moim pytaniem. Jakże bardzo znam ten ból... Czytam Twój post i oczom nie wierzę. Jakbym o sobie czytała :(

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2021-01-06 00:55

<<dlaczego dał mi, albo dopuścił tyle znaków mówiących „tak”, skoro odpowiedź to „nie”>>

1. Niekoniecznie to Bóg powiedział "nie". Mógł to uczynić wolny mężczyzna, którym Bóg nie manipuluje. Na szczęście nie manipuluje.
2. Co do znaków, to trudno byłoby dyskutować, ale można ostrożnie założyć, że ktoś, na przykład Ty, uznaje za znaki na "tak", coś, co nie jest znakiem albo nie jest znakiem "na tak". Rzecz interpretacji.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: oliwka (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2021-01-06 01:16

Na pewno jest w tym racja. Modliłam się o Bożą Wolę, ale miałam nadzieję, że stanie się to, czego chcę. Chyba ciężko inaczej mając tak silne pragnienie. Wiem, że każdy człowiek jest wolny i Bóg do niczego nie przymusza, pamiętałam o tym modląc się, dlatego rozumiem, że on jako wolna osoba podjął własną decyzję, czy chce być ze mną i nie mam o to pretensji do Boga. Chodzi bardziej o to, że nie potrafię zrozumieć dlaczego Bóg dopuszczał w moim życiu zdarzenia, które mówiły mi wprost, że będzie inaczej. Dlaczego kiedy prosiłam, żeby zabrał mnie od tego, jeśli nie ma sensu, to pozwolił na ponowne jego pojawienie się w moim życiu, które nie dało mi jakichś refleksji, że może jednak to nie to (bo rzeczywiście widać by było wtedy w tym sens), a jedynie bardziej utwierdziło mnie w tym jak bardzo chciałabym budować z nim wspólną przyszłość. Byłam załamana, poprosiłam Boga o pomoc i poprowadzenie, dostałam nadzieję, że to nie koniec i skończyłam bardziej załamana niż byłam wcześniej. No chyba, że to rzeczywiście nie koniec, ale boje się robić sobie nadzieję po raz kolejny. Albo może to próba mojej wiary. Nie wiem.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2021-01-06 02:44

"nie potrafię zrozumieć dlaczego Bóg dopuszczał w moim życiu zdarzenia, które mówiły mi wprost, że będzie inaczej"

Podtrzymam wcześniejszy kierunek myślenia. Znamy Twoje przekonanie i Twoją interpretację. Bardzo możliwe, że aż tak bardzo czegoś chciałaś, że czytałaś wydarzenia wg swoich intensywnych pragnień. Nieobiektywnie. Niekoniecznie wydarzenia mówiły tylko to, co odebrałaś; możliwe, że jedynie Ty je tak odbierałaś.
Zresztą to straszliwy banał: zakochanie zaślepia. Tacy ludzie tracą dystans do rzeczywistości, nie zawsze dostrzegają cienie. Widzą, co chcą widzieć.
To mija, naprawdę z czasem mija.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Marek Piotrowski (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-01-06 12:11

Człowiek pragnący jest skłonny widzieć znaki, które zdają się wskazywać na spełnienie pragnienia.
No, i jest druga sprawa, znów związana z tą trzecią (oprócz Ciebie i Boga) osobą; to ten chłopak mógł się wahać, zmieniać nastawienie, mylić.
Te wahania powodujące sprzeczne sygnały to też zakres jego wolności - niekoniecznie "znaki od Boga".
Nie jesteśmy przez Boga "sterowani", również wpływ nie polega na animacji wszystkich poszczególnych zdarzeń i reakcji.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Koreks (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2021-01-06 18:59

Pytanie, czy te wskazówki "pewniki" nie były jakąś Twoją projekcją tego, czego bardzo chciałaś i na co czekałaś trochę nie dopuszczając przeciwnych myśli (może i wskazówek), że mogłoby być inaczej?
Może już pierwsze odejście wymarzonego mężczyzny było już pewną wskazówką dokąd to zmierza?

Jeżeli miałbym doradzić - wg mnie jak już dwa razy odszedł (zakładam, że jakiejś Twojej zamierzonej winy w tym nie było), to lepiej skup się na życiu, zanim tkwić w nadziei na kolejny powrót i "łaskę" księcia (może też go idealizujesz), bo po np. po kilku latach małżeństwa, dzieciach, rozczarowanie i ból mogą być znacznie dotkliwsze - zwłaszcza jak się usłyszy wtedy, że ktoś się związał z litości, bo tak naprawdę to chciał odejść, co przecież robił, gdy był wolny... - piszę na bazie własnych doświadczeń (tego, który tez zaufał po pierwszym rozstaniu).

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Danusia (178.219.104.---)
Data:   2021-01-06 22:43

Taka intensywność uczuć, wręcz zaborczość nie pochodzi od dobrego ducha. Natarczywość w modlitwie, by ktoś spełniał nasze życzenia też nie pochodzą od dobrego ducha. Boża miłość jaka łączy ludzi jest łagodna, cierpliwa i w zasadzie musi być wzajemna, by cokolwiek zbudować. Przymus, natręctwo jest autorstwa złego ducha. Uciekać od tego jak najdalej. Choćby zamęt jaki odczuwasz też nie pochodzi od Pana, który jest pokojem. Według takich podstawowych reguł dobrze się nauczyć rozeznawać.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: M. (---.hsi8.kabel-badenwuerttembe)
Data:   2021-01-07 19:20

"Chodzi bardziej o to, że nie potrafię zrozumieć dlaczego Bóg dopuszczał w moim życiu zdarzenia, które mówiły mi wprost, że będzie inaczej. Dlaczego kiedy prosiłam, żeby zabrał mnie od tego, jeśli nie ma sensu, to pozwolił na ponowne jego pojawienie się w moim życiu, które nie dało mi jakichś refleksji, że może jednak to nie to (bo rzeczywiście widać by było wtedy w tym sens), a jedynie bardziej utwierdziło mnie w tym jak bardzo chciałabym budować z nim wspólną przyszłość."

Pozornie twoja prośba wydaje się "poprawna" tyle że czego w istocie oczekiwałaś od Pana Boga? że urządzi ci przeprowadzkę? Że jego przeniesie na drugi kraniec świata? A jak nie to, że choć wyczyści twoje uczucia ot tak 'od ręki". Niejako cię zresetuje i to wbrew tobie? Przystąpiłaś do modlitwy z nadzieją na spełnienie swoich pragnień, karmiłaś ta nadzieję swoje pragnienia cały czas - pomijając czy zasadnie doszukałaś się tych znaków czy nie, czy pomijałaś jakieś "czerwone światła " czy nie - a Panu Bogu dałaś alternatywę albo niech spełni twoje pragnienia albo cie od nich uwolni.Wielu, jak nie każdy choć czasem by tak chciał - być zwolnionym z pracy własnej i odpowiedzialności za swoje życie - ale to raczej nie prawa zadziałać. A teraz wielkie rozczarowanie że to jednak nie zadziałało.
Inna możliwość jest taka że - jeśli w istocie sformułowałaś swoja intencję tak jak to tu przytoczyłaś - modliłaś się nie wiedząc o co się modlisz. "Jeśli nie ma to sensu" - zapewne oznacza to coś w stylu "jeśli się jednak nie zejdziemy". A sens tego doświadczenia jest głębszy, w każdym razie może być jeśli pomoże ci bardziej dojrzeć.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2021-01-07 19:41

Czy Twoje zaufanie do ludzi opiera się na tym, że postępują oni zawsze zgodnie z Twoimi oczekiwaniami? Przypuszczam, że jednak nie. Dlaczego więc zaufanie Bogu właśnie na tym próbujesz oprzeć?

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Justyna (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-01-07 19:57

Może życie z tym człowiekiem przyniosłoby Ci nieszczęście? Tego w tej chwili nie wiesz i wydaje Ci się niesprawiedliwe bo cierpisz, ale jest możliwa taka odpowiedź. Bóg widzi całe Twoje życie, ty tylko jeden zakręt.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Danusia (178.219.104.---)
Data:   2021-01-07 21:07

oliwko@ Pytasz jak masz wierzyć? Spróbuj codziennie rano jak wstajesz, w prostej modlitwie oddawać swoją wolę, wszystko co masz i posiadasz, myśli, mowę, uczucia, pragnienia, Jezusowi Chrystusowi by dał Ci jedynie miłość i łaskę. Bądź wytrwała, tak codziennie i zobaczysz jak Pan zaprowadzi pokój w Tobie. Poukłada w Tobie tu, w czym jest nieporządek.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Ja (---.centertel.pl)
Data:   2021-01-09 14:22

Ludzie nie są marionetkami w rękach Boga. Jak każdy, chłopak ma wolną wole i Bóg nie będzie go zmuszał do działania według modlitwy drugiej osoby. Może zsyłać łaski ale to od danej osoby zależy czy je przyjmie. Ze znakami tez różnie bywa bo czasem z uporem szukamy znaków które nam potwierdzą to co chcemy usłyszeć.
Co do tego jak dalej żyć to napiszę tylko że głowa do góry, i powoli krok po krok żyj normalnie. Nie byliście związkiem sakramentalnym wiec wszystko jeszcze przed tobą. Ludzie po ślubie którzy są zostawiani przez współmałżonka muszą pozostać sami i to dopiero jest tragedia dla nich.

 Re: Jak mam wierzyć po rozstaniu?
Autor: Gabi (---.citykom.de)
Data:   2021-01-10 11:57

Oliwko:-)

"Jak mam dalej wierzyć? Jak mam wierzyć, że jest Bóg, że jest Dobry i że mnie kocha? Chyba dlatego pisze to wyznanie. Bo tej odpowiedzi potrzebuję najbardziej. Jak nie stracić relacji z Jezusem i dalej wierzyć?"

11 lat temu przeżyłam swój pierwszy i jedyny jak na razie kryzys wiary, ale tak mocno, że nie chciało mi się żyć, gdyż zawierzenie Bogu jako najlepszemu Ojcu niosło mnie przez życie. Przeżyłam pewne bardzo bolesne dla mnie sytuacje, że odczułam je jak policzek w twarz. Usłyszałam nawet jego klaśnięcie. Odebrałam to wtedy jak policzek od Tego, któremu bezgranicznie zaufałam i oddałam swoje życie. Moje bezgraniczne zaufanie do Niego rozsypało się w proch i poczułam, jak usuwa mi się ziemia spod stóp. Nie miałam się na Kim/czym oprzeć, ogarnęła mnie po prostu czarna rozpacz, że nie potrafię zaufać Temu, Któremu pragnę ufać. Chodziłam z rozdartym sercem na adorację i siedziałam z krwawiącym wnętrzem przed Nim. To był czas zmagania się z Panem, nieustanne próby zrozumienia, Kim jest, jaki jest, kim jestem ja dla Niego. Czułam się strasznie zraniona przez Tego, Który mnie ukochał i stworzył, był Najbliższy, Którego chciałam kochać ponad wszystko. Z jednej strony bardzo się dystansowałam wobec Niego, z drugiej strony też doświadczałam ogromnej pustki, gdyż naprawdę nikt i nic nie jest w stanie wypełnić nas tak jak ON. Zostaliśmy stworzeni dla Niego i nasze serce cierpi niemiłosiernie, gdy się od Niego oddala. Potrzebowałam wiele czasu, aby odkryć tę prawdę jak Piotr "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego" (J 6, 68). Pan potrzebował też wiele czasu, aby dzięki Swojej łasce odbudować we mnie wiarę i zaufanie do Niego. Wtedy też miałam bardzo piękny sen, który mnie niezwykle pocieszył. Byłam we śnie w kościele na Mszy św., zbliżał się czas Komunii św. Nadchodził ksiądz z Panem Jezusem w moim kierunku, ale ja zrobiłam krok wstecz, ponieważ czułam się strasznie niegodna, aby Go przyjąć. Miałam rozdarte serce pełne wątpliwości, nie wiedziałam, czy chcę być jeszcze z Nim. Ale ksiądz uczynił krok w moją stronę i odczułam ogromnę tęsknotę Jezusa za mną, że pomimo mojej rozdartej wątpliwościami duszy i zrujnowanego zaufania ON nadal mnie kocha i pragnie nieskończenie jednoczyć się ze mną w Komunii św. Chce mnie uzdrawiać i pocieszać. Po obudzeniu nadal byłam wypełnona Jego tęsknotą za mną:-)

Teraz z perspektywy przeżytych lat patrząc na ścieżkę, którą mnie prowadził i nadal prowadzi, nie posiadam się z zachwytu nad Jego dzialaniem w moim życiu. Ile dobra i piękna dla mnie wyprowadza z najtrudniejszych sytuacji! Wiara jest dla mnie jak tlen, bez którego nie ma życia. Bez Niego bym umarła. Najgorszym doświadczeniem dla mnie jest życie bez wiary, dlatego codziennie dziękuję Mu za tę niepojętą łaskę:-)

Oliwko, Pan jest z Tobą w tym najtrudniejszym dla Ciebie doświadczeniu. Ważne, żebyś była wobec Niego autentyczna, taka, jak w swoich wpisach. Wypowiedz przed Nim wszystkie swoje żale, pretensje, lęki przed utratą wiary, Jego bliskości. Jemu na nikim tak nie zależy, jak na Tobie. ON pragnie Cię nieustannie wspierać, otulać nieskończoną Miłością i czułością. Tylko ON jest w stanie uzdrowić Twoje rany i ukoić Twój ból, odbudować Twoje zaufanie, jeśli Mu pozwolisz:-)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: