Autor: Anna (---.31.174.198.ipv4.supernova.orange.pl)
Data: 2021-04-29 19:36
Jestem chora. Kilka lat dawałam radę. Obecnie od 3 lat to jest koszmar. Ból i sztywność ciała jest ze mną bez przerwy w każdej minucie. Praktycznie nie wychodzę z domu. Spacer co kilka dni i to tylko max półtorej godziny. Zawsze w bólu, który narasta z każdym ruchem i muszę zdążyć wrócić na czas. Leki nie działają, szpitale nic nie dały. Ciągle leżę a i tak zawsze czuje ból.
Bóg podtrzymuje mnie w najgorszych momentach. Daje mi wtedy pocieszenie. Jednak codzienność jest straszna. Proszę nie sugerujcie mi żadnych rozwiązań.
To nic nie da i nie jest to depresyjne twierdzenie.
Choroba, której nie da się leczyć to piekło na ziemi.
Chociaż zdaję sobie sprawę, że każde cierpienie tutaj jest nieporównywalne z tym po drugiej stronie.
Czasami bywa już tak, że z tego bólu nie mam sił nawet się modlić. Każdy dzień przetrzymania sprawia, że jestem coraz bardziej apatyczna.
Nie ma nawet chwili ulgi i szczerze to nie wiem jak ja to wytrzymuje. Doba dla mnie nie istnieje. Żyje poza czasem, zależnie od kiedy ból podyktuje sen, wzięcie prysznica czy znikomą aktywność. Świat zazwyczaj oglądam przez okno i to też rzadko, ponieważ stanie i siedzenie powoduje straszny ból.
Coś czuję, że tu na Ziemi już nigdy nie będzie normalnie.
Ciężka sprawa.
|
|