Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2021-07-03 22:46
Da się wychować dzieci w wierze mimo jednej strony niepraktykującej, jestem przykładem takiego dziecka. To dla dodania otuchy.
Biblii nam mama nie czytywała na pewno, nigdy. Nie sądzę, żeby opowiadała. Książeczek religijnych dla dzieci chyba nie było, nie przypominam sobie. W naszym domu - nie było na pewno. Pierwszą, z bardzo ładnymi obrazkami, dostałam na Pierwszą Komunię. To było coś!
Tego, że trzeba być uczciwym, dzielić się, nie kłamać itd. nigdy nam w domu nie uzasadniano autorytetem Pana Boga, przykazaniami, tylko tak ogólnie: dobrem, tym, żeby kogoś szanować, żeby wszystkim było miło, żeby nikomu nie robić krzywdy, żeby nikogo nie bolało itd., próbą wczucia się w sytuację drugiego człowieka itd. To było naturalne, potem dopiero się okazało, że współgra z wolą Bożą.
Myślę, że pewnych rzeczy moralnych da się nauczyć bez ewentualnie zbyt częstego odwoływania się do Boga. Żeby dzieci nie czuły "pobożnego nacisku". Nie mówię oczywiście, że tak u Ciebie jest, bo tego nie wiem.
Modlitwy (do pewnego momentu) i mszy, potem pierwszych piątków, ewentualnie nabozeństw majowych itd. mama pilnowała.
7-latek chodzi do szkoły i na religię szkolną chyba też, prawda? Więc ja bym mu tak łatwo mszy nie odpuszczała, bo potem będzie alarm w zw. Pierwszą Komunią, że nagle "na mszę trzeba". I znowu na siłę, jeszcze bardziej.
Inna rzecz, że o katechezie szkolnej myślę źle i bardzo źle (moim zdaniem ta jej lokalizacja szkodzi), ale to jednak nieco obok tematu. Niemniej katecheza w salkach przy kościele powodowała, że na minutkę SAMI wbiegaliśmy do pustego kościoła, był przestrzenią bardziej oczywistą, bardziej oswojoną.
Zastanawiam się, jak dojść do źródła buntu. Oczywiście nie u trzylatka, bo jest za mały, by ogarnąć refleksją, jemu bym co nieco odpuściła, szła drogą przykładu, ale siedmiolatka może da się jakoś podpytać, poobserwować?
|
|