Autor: Dorosła córka (109.249.181.---)
Data: 2021-12-11 14:29
Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.
Najpotrzebniejsze rzeczy jeszcze jakoś daję radę zrobić ze zgodą i w obecności Mamy, chodziło mi o porządny remont, nowe kafelki itd. Naprawy tylko najpotrzebniejszych rzeczy, to jak to biblijne przyszywanie łaty z nowego sukna do starego ubrania, efekty są takie sobie, np. świeży biały silikon tylko podkreśla fakt, że umywalka ma jakiś taki bury kolor i tego się nie da domyć, bo glazura jest uszkodzona.
Dopytywałam też, czemu kłopot: bo kurz, hałas (mówię, że sama załatwię remont i posprzątam, a ona może być gdzie indziej w tym czasie - ja potrafię dobrze sprzątać i ona o tym wie). Poza tym powiedziała, że nie warto, bo jak się ktoś nowy wprowadzi, to teraz i tak wszyscy robią sobie generalne remonty. W domyśle: jak ona umrze, to następni właściciele sobie zrobią remont. Mama jest dopiero po 60 i jest w niezłym zdrowiu, więc....? Ona tak czasem mówi, od czasu jak Tata zmarł kilka lat temu. Mama zdecydowanie nie chce mieć wyremontowanej łazienki (przerasta ją ta myśl), jak ostatnio trochę naciskałam w tej kwestii, to się trochę zdenerwowała i przy okazji się dowiedziałam, że źle zrobiłam, że ją namówiłam na remont kuchni jakieś 15 lat temu, bo w niektórych miejscach na krawędziach szafek są już przetarcia, a ta poprzednia kuchnia jeszcze by dała radę.... Jakoś zapomniała, że w tamtej kuchni większość drzwiczek się nie domykała, bo zawiasy były zjechane i drzwiczki wisiały sobie pod różnymi kątami, brakowało kawałków okleiny na kilku powierzchniach, a w blacie było przynajmmiej kilka dobrych dziur. Poza tym jak nowa kuchnia była nowa, to Mama była w siódmym niebie i z dumą pokazywała ciotkom, więc chyba aż tak źle nie zrobiłam.
Brata mam, ale on wie, że Mama ma swoje nawyki i niełatwy charakter i on woli się dostosować do wszystkiego w imię świętego spokoju.
Wstyd przed gośćmi mogę przełknąć, w końcu nie bywam u Mamy często, a goście jeszcze rzadziej. Ale myślę, że Mamie też by było przyjemniej w życiu wstawać rano i myć się w eleganckiej łazience zamiast w tej odrapanej kapsule czasu z lat 80tych?
Właśnie nie bardzo wiem, czy to co ja próbuję robić, to uszczęśliwianie na siłę, czy normalna troska o nią? Tak, Mama ma jakieś zachowania zbieracze, jak Estero słusznie zauważyłaś, ale takie pod kontrolą, tzn szafy są wypchane starymi, już nie noszonymi, ciuchami i nieprzydatnymi rzeczami, ale te rzeczy się nie walają po podłodze ani nigdzie, więc jak nie widać problemu, to oficjalnie tak jakby go nie ma. Świeczka zapachowa to (Mamy zdaniem) zły pomysł, bo ona ma świeczki - te co Caritas sprzedaje przed świętami, będzie może z 10 takich pożółkłych świeczek, bo przecież przez Wigilię i wizytę duszpasterską się nie zdążyły wypalić, a to jedyne okazje do świeczek.
Też trochę czytałam jak pomóc takiej osobie, ale w zasadzie nie ma żadnych rozwiązań, bo "ten ktoś sam musi chcieć się zmienić", ale jak nie chce, to co robić? Do psychologa jej przecież nie wyślę - jak i po co, skoro to ja mam problem z jej zachowaniem, a nie ona. Owszem, mogę zostawić jak jest, w końcu jest dorosła. Mnie też byłoby łatwiej machnąć na to ręką, a nie główkować i kombinować jak jej pomóc. Tylko, czy jak zostawię tak jak jest, to nie będzie to chowaniem głowy w piasek? Dlatego główkuję nad prezentem, może jakoś dotarłoby do niej, że zasługuje na trochę materialnej przyjemności w życiu od czasu do czasu? I że np. chodzenie w ubraniach ze średniej półki (zamiast tych ze szmateksu) to nie jest zbytnia rozrzutność, tylko po prostu pracowała całe życie i ma teraz na tyle pieniędzy, że mogłaby je czasem wydać, a nie ściubić na koncie, gdzie są zżerane przez inflację.
Marylo, a jak mam zadbać o Mamę bez "traktowania jej jak staruszkę, która nie może sobie poradzić". Co, jeśli ona rzeczywiście nie może sobie poradzić z jakimiś demonami przeszłości i dlatego tak to wszystko wygląda?
|
|