Autor: komputer zapomiał (---.17-3.cable.virginm.net)
Data: 2021-12-11 23:56
Ja dotarłem do tych wyjaśnień w innym miejscu. Ale to nie tak. Po pierwsze, zależy mi na bezpośrednim tekście autorstwa Franciszka, a nie na jego omówieniu przez Polaka. Bo jak doskonale wiem, te omówienia, kierowane "na rynek polski" zwykle zupełnie nie oddają istoty rzeczy. Po prostu w mojej opinii polscy biskupi, z nieznanych powodów, traktują ciągle katolikow świeckich w Polsce jak stado baranów (którzy nie muszą wiedzieć co się naprawdę dzieje). Po drugie jako historyk, jestem nauczony pracować wyłącznie na dokumentach. Ewentualne interpretacje zostawiam sobie, przepraszam. Oczywiście jeśli mam wystarczającą wiedzę do takich interpretacji. Przykładem koronnym jak to w Polsce wyglada, jest sławetna manipulacja Gościa Niedzielnego, a właściwie jego internetowej przybudówki, czyli Serwisu Wiara. Otóż opublikowali oni Amoris Laetitia bez przypisów i sławna pani redaktor, której nazwiska nie wymienię napisała coś w tym stylu: O co chodzi, przecież ten dokument jest w porządku? Na co jej odpowiedziałem pytaniem: od kiedy to dokumenty zwarte publikujemy okrojone o przypisy, fałszujac w ten sposób ich treść? Na to mi oczywiście nie odpowiedziała. W jakiś czas potem na zasadzie wymiany "prywatnej" korespondencji" pomiędzy papieżem a biskupami, absolutnie sprzeczne z katolickim nauczaniem dopuszczenie bigamistów do Komunii Świętej, praktycznie z pominięciem sakramentu pokuty i pojednania, weszło na skutek wymuszenia tego przez obecnego papieża, do nauczania zwyczajnego Kościoła. Innymi słowy papież potwierdził oficjalnie, że nie ma innej interpretacji bodajże 353 przypisu do Amoris Laetitia jak tylko to, że bigamiści mogą sami siebie dopuścić bez spowiedzi do Eucharystii. Taka interpretacja redefiniuje kilka sakramentów, tak na marginesie i kilka przykazań Bożych. Oczywiście jest to ubrane w tysiąc słów rozwadniających, bez jakiegokolwiek znaczenia, albo ze znaczeniem odbierającym poszczególnym słowom ich tradycyjne znaczenie, ale to normalna praktyka tego papieża. Ja w żadnym momencie nie przypuszczam, że to, iż ktoś przychodzi z kamerą, albo dyktafonem do konfesjonału, stanowi taki problem, by wymagało uregulowania prawem kanonicznym. Jestem przekonany, że inne przepisy regulowały to dotąd wystarczająco, a rzeczywista treść i powód tego nowego przepisu są zupełnie inne. Tak jak przy tzw. covidzie chodzi o kneblowanie jakiejkolwiek próby krytyki i wolności wypowiedzi. Ale jeśli pójdziemy tą drogą, to np. krytyka św. Piotra przez św. Pawła jest niemożliwa z założenia. Tyle, że wtedy mamy nie Kościół Jezusa, tylko kościół Judasza. Mnie nawet nie zależy na rzetelnej opinii, bo być może jest ona niemożliwa z wielu powodów, a na wskazaniu dokumentu źródłowego, bo może ktoś wie, a mnie się nie chce szukać po całym internecie. Po prostu odnoszę wrażenie, być może mylne, że mamy do czynienia ze stałym poszerzaniem dogmatu o nieomylności papieskiej zawsze (bez zmiany jego treści) i przenoszeniu go na kolejne dziedziny życia. Tak odpadła nam kara śmierci, a doszły przymusowe zamykania Kościołów, czy wyszczepienia nie wiadomo czym i wiele innych, jak choćby globalne ocieplenie, czy kult Matki Ziemi. Niby nic się nie zmieniło, ale wierzymy już w co innego i nie wolno tego poddawać jakiejkolwiek krytyce. Po prostu tak ma być i już. Co więcej, jako katolik muszę do pewnego stopnia uznać ten argument - tym się różni Kościół katolicki od innych wyznań chrześcijańskich, że ma jeden, centralny "ośrodek dyspozycyjny" - Urząd Nauczycielski. Jeśli go zabraknie - Kościoła nie ma. I nie jest obojętne, czego ten ośrodek naucza. Nawet jeśli jest to nauczanie z gruntu fałszywe, obojętne w jakiej dziedzinie, nie możemy przejść nad nim, od tak, do porządku dziennego, jak to kiedyś zrobili biskupi niemieccy w stosunku do Pawła VI. Bo to nie jest tak, że papież sobie coś tam mówi, np. o emigrantach, czy ekologii, a my sobie, bo kto by tego słuchał. Wtedy Kościół z założenie traci rację istnienia - jesteśmy zbiorowiskiem hipokrytów i żadne nauczanie nie ma jakiegokolwiek znaczenia, bo każdy może je zakwestionować na zasadzie widzimisię i to dalej jest katolicyzm. Na zasadzie dotychczasowych analogii stawiam tezę, że w tym zapisie, z czerwca bodajże, który teraz wypłynął, chodzi o to, by po zakneblowaniu księży, kneblować świeckich. Wtedy oczywiście dalej będziemy mieli Kościół katolicki - jednolity w nauczaniu, tyle, że w nauczaniu czegokolwiek, przez tego, kto akurat "dorwie się do władzy". Pytanie czy tak jest rzeczywiście?
|
|