logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2022-01-09 20:46

Samotność przymusowa

1) Co zrobić, gdy jest się samotnym i przyjdzie podniecenie? W średnim wieku i skazanym na samotność do końca, z powodu rozpadu małżeństwa.

2) Jak - będąc na samotność skazanym - poradzić sobie z lękiem na wypadek ciężkiej choroby, starości i niedołęstwa?

3) Jak w praktyce zabezpieczyć się na starość?

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2022-01-15 19:37

ad 3:
Chodzi mi o ludzi żyjących "samotnie", co nie znaczy, że koniecznie naprawdę osamotnionych. Zauważ, że mieszkają solo nie tylko ci, którym małżeństwo się rozpadło (a być może dzieci nie ma) - lecz i tacy, którym tak się życie ułożyło lub tacy, którzy wybrali takie życie, odczytując w nim swoje powołanie.
Posiadanie małżonka nie jest samo w sobie żadną gwarancją, bo może on umrzeć za godzinę.

Myślę, że jedną z odpowiedzi jest budowanie relacji społecznych. Nie każdy ma "z natury" pięcioro rodzeństwa i inna rodzine, i to w dobrych układach. W związku z tym pewną formą wzajemnego (uwaga, to ważne, wzajemnego, nie jednostronnego) zabezpieczenia jest budowa możliwie solidnych więzi towarzysko-koleżeńsko-przyjacielskich. Tak, aby w razie np. poważnej choroby można było zadzwonić z prośbą o pomoc i założyć, że ktoś to potraktuje na serio. Czyli dbamy o siebie, pomagamy sobie, utrzymujemy kontakty już teraz i to tak, by nie być posądzanym o interesowność.

O starości warto myśleć wcześniej.
Wyrobić w sobie zgodę na ewentualną zależność, także na opuszczenie swojego lokum, na dom opieki itp. (chyba że kogoś stać na oszczędnosci gwarantujące przychodzącą opiekę w domu, niemniej przy obecnej inflacji to może być złudne).
Mieć uporządkowane sprawy formalne (dokumenty, także te, które regulują status mieszkania, nazwę Twojego banku itp.).
Mieć kogoś, kto wie, gdzie są te dokumenty.
Mieć w umówionym z tym kimś miejscu listę telefonów osób, które trzeba zawiadomić na wypadek, gdybyś Ty tego nie mogła zrobić.
Mieć tam też zapisaną informację o ewentualnych chorobach i alergiach.
Nie oburzaj się przypadkiem - mieć porządnie napisany testament.
Spróbować mieć pewne oszczędności na wszelki wypadek. Żeby mnie było stać na poruszanie się taksówką itp.

Uporanie się z tym, co wyżej, może - przypuszczam - mieć jakiś wpływ na zmniejszenie lęków, o ile ktoś takie ma.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-15 20:30

Jestem introwertykiem, z fobią społeczną, brak przyjaciół (nigdy nie miałam), żadnych znajomych. Nie umiem nawiązywać i podtrzymywać relacji.
Prócz miłosnych, co też nie do końca dobrze się kończyło.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2022-01-15 22:36

Ad 1. Robić wszystko, co się da, żeby nie zgrzeszyć, jak każda osoba stanu wolnego.
Ad. 2. Oczekiwanie od drugiej osoby, że się mną zajmie na starosc czy w czasie choroby, to instrumentalne traktowanie tej osoby.
Introwertyzm nie musi oznaczać braku znajomych. Jeśli ktoś potrafił nawiązać relacje miłosne z płcią przeciwną, potrafi też znaleźć znajomych.
Fobie leczy się u specjalistów.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-15 23:13

1) ale właśnie CO takiego robi "każda osoba, aby nie zgrzeszyć"?
2) kwestia wzajemnego wsparcia w chorobie, czy starości, to tylko jeden z elementów życia w związku. Piszę akurat o tym, bo to mój lęk, a obcy mi przecież nie pomoże.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2022-01-16 00:42

Cos tu mi nie gra.
Dlaczego mieliby pomagać tylko ludzie "w związku", a inni nie?
Kto to jest "obcy"?
Dlaczego "obcy" ci nie pomoże?

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: nowy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-01-16 01:31

1) ale właśnie CO takiego robi "każda osoba, aby nie zgrzeszyć"?

Moim zdaniem aby przestrzegać 10 Przykazań trzeba mieć wiarę, że Przykazania są dla naszego dobra oraz, że zapewnią nam Boże błogosławieństwo we wszystkim co robimy.
Do tego 10 Przykazań należy dobrze rozumieć i być gorliwym w ich wypełnianiu (nie poddawać się).

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-16 09:58

Nikt nie potrafi mi odpowiedzieć.
Kościół nakłada zakazy i nakazy, ale konkretntch, życiowych wskazówek już nie daje. Nie chodzi mi o natchnione - "trzeba mieć wiarę i rozumieć oraz gorliwie wypełniać przykazania". Znam przykazania, chcę je gorliwie wypełniać. Gdybym nie miała wiary, dswbo poszłabym z prądem, robiąc to, co powszechne i światowe - znalazła partnera i realizowała swój popęd seksualny.

Tłumienie popędu, świadomość, że jest się przegranym, bez perspektyw i nadziei na szczęście i miłość - wpędza w smutek, obniża poczucie wartości i jest mocno frustrujące, nie mówiąc już o tym, że pewnie niezdrowe.

Pytam, co W PRAKTYCE robić w sytuacji, gdy człowiek jest samotny, nie mieszka z małżonkiem, i co jakiś czas - jak u każdego człowieka - odzywa się podniecenie?

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-16 12:08

"aby przestrzegać 10 przykazań trzeba mieć wiarę"

No ale, żeby mieć wiarę, która jest darem, trzeba się o nią modlić i prosić Pana aby ją nam dał. Bo wiarę jeśli się ją nawet posiada, to można osłabić lub stracić. Nawet Apostołowie prosili Jezusa 'Panie przymnóż nam wiary' (Łk 17,5).

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Kalina (213.134.168.---)
Data:   2022-01-16 15:15

"Nikt nie potrafi mi odpowiedzieć."
Bea, spróbuje bardzo konkretnie, choć z pewnymi obawami czy przyjmiesz.

"Tłumienie popędu, świadomość, że jest się przegranym..."
Perspektywa i nadzieja na miłość nie jest nikomu odebrana. Relacje międzyludzkie rodzą się w otwartości na drugiego człowieka. Nie kryjesz, że masz z tym problem, ale przecież nie żyjesz na pustyni. Masz środowisko zamieszkania, pracy, jakieś zainteresowania.
"Na miły Bóg,.. Życie nie tylko po to jest, by brać Życie nie po to, by bezczynnie trwać I aby żyć siebie samego trzeba dać!" S. Sojka

Bea, może ten tekst będzie inspiracją do wyjścia ze skorupy introwertyzmu.

Co do popędu seksualnego, odnoszę wrażenie, że demonizujesz tę sferę życia. Człowiek otrzymał dużo więcej od Boga niż instynkt zwierzęcy. Człowiek otrzymał rozum a dzięki temu dar rozeznania, otrzymał wolną wolę, dzięki której podejmuje decyzje zgodne z nauką Bożą, otrzymał talenty, dzięki którym może wypełniać czas, dzielić się z innymi, otrzymał łaskę wiary dzięki której przez modlitwę może uprosić łaskę wytrwania, uwolnienia od słabości, nałogów, skłonności do grzechu.

"co W PRAKTYCE robić w sytuacji, gdy człowiek jest samotny, nie mieszka z małżonkiem, i co jakiś czas - jak u każdego człowieka - odzywa się podniecenie?"

- Unikaj sytuacji prowokujących do podniecenia (literatura, obraz, wyobraźnia, wspomnienia)
- Jeżeli wiesz, że określone okoliczności mogą sprzyjać podnieceniu np. leniuchowanie z patrzeniem w sufit:) to wypełniaj czas tym co zaabsorbuje myśli i ręce
- Możesz uprawiać formy sportu, które przez pewien stopień zmęczenia wyprą potrzeby erotyczne. Wiesz, w zdrowym ciele, zdrowy duch.
- Wobec wiary jaką wyznajesz, przyjmujesz jej zasady. Używaj rozumu, stawiaj granice używając własnej woli.
- Nie szukaj wymówek, że będąc samotną (bez małżonka) masz prawo do chwil słabości a jeżeli ulegniesz sama przed sobą, to w perspektywie spowiedź i temat załatwiony. Nie lituj się w ten sposób nad sobą usprawiedliwiając potencjalny grzech.
- Módl się o oddalenie pokus.
- Modlitwa egzorcyzmu do Świętego Michała Archanioła. To potężna broń w słabościach i pokusach.

"...nie mówiąc już o tym, że pewnie niezdrowe."
A to, to już wydumana teoria troski o zdrowie. Teoria fałszywa.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2022-01-16 15:38

Bea, a co robisz, kiedy odzywa się w Tobie chęć pobicia kogoś, pokłócenia się z kimś, ominięcia innego przykazania niż 6? Robisz to, czy jak piszesz "hamujesz popęd"? A jeśli hamujesz to w jaki sposób? Z 6 jest dokładnie tak samo, tyle, że ćwiczyć panowanie nad sobą w dziedzinie seksualności zaczynamy później, więc może nie jest to takie oczywiste i wydaje się trudniejsze. Ale skoro to jest dla Ciebie trudne to może dlatego, że nie ćwiczysz?
Czego oczekujesz, że damy Ci pozwolenie na grzech? Poczytaj, co mówi Katechizm Kościoła Katolickiego o masturbacji. Tam się pojawia słowo "nieuporządkowanie". A jeśli coś jest nieuporządkowane, czyli panuje tam bałagan, chaos, to trzeba to uporządkować. Jak? Analogicznie jak z domem: jeśli . bałagan jest w kuchni, to trzeba zmyć naczynia, umyć stół, wynieść śmieci, umyć kuchenkę. Jeśli bałagan jest w łazience, to trzeba zrobić pranie, umyć sedes, wyrzucić rolki po papierze toaletowym. Tymczasem Ty chcesz zostawić bałagan, bo według Ciebie sprzątanie jest niezdrowe i jeszcze chcesz, żebyśmy to my pokazali Ci czy masz bałagan w kuchni czy przedpokoju i na czym on polega. Swoją drogą: pokaz mi proszę rzetelne badania, które mówią o szkodliwości hamowania popędu seksualnego.
Bea, do zachowania czystości zobowiązane są wszystkie osoby samotne i konsekrowane, a bywają sytuację, że i małżonkowie przez długi czas nie mogą współżyć. Nikt z nich nie dostaje zgody na grzech.
Jeśli czujesz się przegrana z powodu braku seksu, to coś w Twojej sytuacji jest mocno nie tak. Co - to już temat raczej dla stałego spowiednika, kierownika duchowego albo chrześcijańskiego psychologa.
Ale zwykle mają tak osoby nie realizujące swego powołania życiowego (nie mówię tu o powołaniu do np. maleństwa, tylko o życiu według Bożego planu). Ksiądz Franciszek Blachnicki mówił o "posiadaniu siebie w dawaniu siebie", inni używają pojęcia "bycie DLA": dla Boga, dla innych. W obu przypadkach chodzi o to, żeby nie stawiać siebie na świeczniku. Na ile Ty realizujesz to "bycie DLA", dajesz siebie, czyli w praktyce np. pomagasz innym, jesteś dla nich motorem rozwoju? Dodatkowo: czy masz jakieś pasje, dziedziny w których się rozwijasz? Jeśli nie, koniecznie zacznij. Masz jedno życie, dane Ci jako zadanie. Szkoda go na rozkminy o tym, co zrobić, żeby grzech przestał być grzechem.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: nowy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-01-16 16:49

@ Magdalena, @ Bea
"10 Przykazań trzeba mieć wiarę, że Przykazania są dla naszego dobra "

Nie mówię tutaj o ogólnej wierze tylko o przekonaniu, że przestrzeganie 10 Przykazań jest dla naszego dobra. Kiedy przestrzegamy 10 Przykazań to Bóg nam błogosławi we wszystkim co robimy. Kiedy ich nie przestrzegamy ściągamy na siebie różne nieszczęścia. Na tym polega Boża sprawiedliwość.

Piszę o to bo mam wrażenie, że ludzie często myślą, iż Bóg (albo Kościół katolicki) wymyślili 10 Przykazań aby utrudnić ludziom życie. Czasami mam nawet wrażenie, że ludzie uważają, że przestrzeganie 10 Przykazań jest szkodliwe dla człowieka.
W niektórych kręgach przestrzeganie przykazań to powód do wstydu (np. jeśli ktoś żyje w czystości).
Do tego dochodzi problem ciągłego naginania/wypaczania przykazań, które pogłębia się z każdym pokoleniem. Dlatego napisałem, że przykazania trzeba dobrze rozumieć.

Coraz lepsze przestrzeganie przykazań powoduje, że nasza wiara rośnie (zyskujemy dar wiary). Coraz gorsze przestrzeganie przykazań powoduje, że nasza wiara maleje (tracimy dar wiary).

Moim zdaniem przestrzeganie przykazań to najlepsza modlitwa. Moje doświadczenie potwierdza, że taka modlitwa zawsze zostaje wysłuchana.
Z kolei w przypadku tradycyjnej modlitwy nigdy nie poczułem, że została wysłuchana. Mimo to modlę się, bo wierzę, że gromadzę sobie skarby w Niebie.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2022-01-16 18:51

Nowy, faryzeusze idealnie przestrzegali przykazań. A Jezus ich jakoś nie chwalił za to. Mam wrażenie, że albo zrobiłeś sobie bożka z przykazań, albo masz zaburzenia obsesyjno- kompulsywne z nimi związane. Jeśli uważasz, że powołanie chrześcijanina polega jedynie na przestrzeganiu przykazań i przyjmowaniu sakramentów, to mylisz się, a konkretnie mylisz drogę z celem.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Xyz (---.akasha.net.pl)
Data:   2022-01-16 18:53

"Kiedy ich nie przestrzegamy ściągamy na siebie różne nieszczęścia. Na tym polega Boża sprawiedliwość".
Dość odważne stwierdzenie. Znaczyłoby, że ludzi tzw. prawych, dobrych czy przestrzegających przykazań nie spotykają nieszczęścia, co jak wiadomo prawdą nie jest. A zsyłającym nieszczęścia miałby być Bóg? Tu też nie ma jasnego potwierdzenia. Jak wyjaśnić ciężką chorobę małego dziecka, które jeszcze nie zdążyło świadomie złamać żadnego z przykazań?

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: nowy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-01-16 19:15

@ Estera
W czasach Chrystusa Żydzi mieli 612 przykazań. Składało się na nie 10 przykazań, które otrzymał Mojżesz + 602 przykazań/nakazów/zwyczajów, które wynikały z tradycji. Faryzeusze bardzo starali się przestrzegać te 602 zwyczaje, ale nie koniecznie 10 przykazań. W ewangeliach jest na to wiele przykładów i Pan Jezus za to ich za to napiętnuje.

Jak Pan Jezus odpowiada na pytania o to co trzeba zrobić aby zostać zbawionym? Czy w odpowiedzi mówi o przestrzeganiu przykazań czy o modlitwie?

@ Xyz
Odsyłam do Biblii i Katechizmu Kościoła Katolickiego (KKK).
W szczególności polecam fragmenty KKK o Bożej sprawiedliwości i karach doczesnych.
Polecam również świadectwo Glorii Polo "Trafiona przez piorun".

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2022-01-16 20:54

Nowy: podaj źródło i cytaty biblijne, według którego faryzeusze nie przestrzegali 10 przykazań. Według mojej Biblii (patrz choćby bogaty młodzieniec, Mt 19, 16-22) było wręcz przeciwnie niż twierdzisz.
Zawsze, kiedy odsyłasz do Biblii i KKK, podawaj proszę odnośniki. Nie wiem jak inni, ale ja całego Pisma Świętego, nie mówiąc już o KKK nie znam, zatem nie mogę zweryfikować tego, co piszesz.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2022-01-16 21:28

Wiesz, nowy, na pewno, jaka jest różnica między Katechizmem, Biblią a np. Glorią Polo i jest świadectwem. Katolik nie ma obowiązku wierzyć ani w pół linijki relacji tej pani (do której nic nie mam, co prawda imprimatur na razie nie znajduję, ale też się zanadto nie starałam; dziwi mnie jednak bardzo zestawianie źródeł o tak nieporównywalnej wartości).

Nie wiem, skąd przekonanie, że jeśli się przestrzega przykazań, to modlitwy są zawsze wysłuchane (w sensie: zrealizowane). Nie odważyłabym się głosić takiej teorii.
To, że coś poczułeś albo i nie, a na to się powołujesz w kontekście skutecznych realizowanych przykazań i nieskutecznej modlitwy (zapewne słowami), nie jest niestety dla szerszego audytorium żadnym argumentem.
Przykazania nie są ani celem, ani sensem życia chrześcijańskiego.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-16 21:46

Estera, dlaczego doszukujesz się w moim pytaniu drugiego dna i imputujesz mi złe zamiary? Nie oczekuję żadnego "pozwolenia na grzech masturbacji", tylko pytam prosto - co zrobić, gdy najdzie podniecenie (nie - aby nie nadeszło, tylko kiedy już najdzie). Pewien święty wskakiwał wtedy w kolczaste krzaki. No, ja bym wolała jakieś inne metody.
A przegrana nie z braku seksu, tylko braku bliskiego człowieka na życie.

Nie o to mi w poście chodziło, ale skoro pytasz o skutki oraz badania naukowe, to proszę:

- Zespół Kehrera (choroba wdowia)

https://link.springer.com/article/10.1023/A:1015257004839

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/15217036/

https://www.researchgate.net/publication/225384248_Endocrine_response_to_masturbation-induced_orgasm_in_healthy_men_following_a_3-week_sexual_abstinence

https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/0031938492904539

O innych skutkach, również u mężczyzn, można znaleźć:

Z. Zdrojewicz, K. Lelakowska, Rola stresu w problemach, zaburzeniach i preferencjach seksualnych, „Seksuologia Polska” 2006, t. 4, nr 2, s. 69-79.
J. Oettingen, Dysfunkcje seksualne - podejście oparte na teorii poznawczej, „Seksuologia Polska” 2013, t. 11, nr 2, s. 68-75.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: serce (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-16 22:54

Bea, wydaje mi się, że Ty, poczucie bycia chcianą, kochaną i akceptowaną, doświadczasz glownie w momencie wspolzycia.
W relacjach przyjacielskich nie potrafisz tego poczuć. Po prostu - taka jestes, przez jakieś swoje doświadczenia życiowe, które taką Cię ukształtowały.
Stąd zakaz współżycia oznacza dla Ciebie zakaz czucia się już kiedykolwiek kochaną, akceptowaną, przyjętą. I konieczność życia do końca, jako osoba odrzucona, niechciana, niekochana.
Dodatkowo prawda jest taka, ze ludzie, ktorzy mają rodziny, wpierw sie beda troszczyć o najblizszych, a dopiero potem o osobę spoza rodziny - nawet przyjaciółkę, choćby osamotnioną i niedołężną. To rodzi dodatkowo brak poczucia bezpieczenstwa fizycznego i lęk o przyszłość. Nie nazwałabym tego instrumentalnym traktowaniem ludzi. Każdy człowiek pragnie czuć się bezpiecznie. I to jest dobre pragnienie.
Twoje poczucie bycia kochaną, akceptowaną, przyjętą zostaje tez jakby nazwane grzechem - bo takie poczucie daje Ci przede wszystkim współżycie. To dodatkowo pogłębia Twój bunt, ktory wynika z rozpaczy, że nie wolno Ci już nigdy czuc się kochaną, bo w Twoim wypadku czucie się kochaną możesz uzyskac praktycznie tylko w momencie współżycia.
Z wlasnego doswiadczenia wiem, że Bóg, szczególnie w sakramencie Eucharystii potrafi dać znacznie więcej, niż człowiek. A zjednoczenie z Nim jest zjednoczeniem prawdziwie miłosnym. Tylko czy potrafisz to poczuć? Czy Twoje doświadczenia i zranienia zyciowe nie wymagają uleczenia, abyś mogła otworzyć się zarowno na nieseksualną milosc ludzi (i mieć to doświadczenie bycia głęboko kochaną poza współżyciem), jak i na prawdziwie miłosną więź z Bogiem...

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: nowy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-01-17 00:12

@ Hanna

"Wiesz, nowy, na pewno, jaka jest różnica między Katechizmem, Biblią a np. Glorią Polo i jest świadectwem. Katolik nie ma obowiązku wierzyć ani w pół linijki relacji tej pani"

Proszę mnie nie obrażać mówiąc, że nie wiem jaka jest różnica. Zgadzam się, że katolik nie ma obowiązku wierzyć w to co mówi Gloria Polo. Podałem te trzy bardzo różne źródła ponieważ one mają ten sam przekaz - nasze złe uczynki sprowadzają na nas różne nieszczęścia. Dzieje się tak ponieważ popełniając grzech odrzucamy Bożą miłość.

"Nie wiem, skąd przekonanie, że jeśli się przestrzega przykazań, to modlitwy są zawsze wysłuchane (w sensie: zrealizowane). Nie odważyłabym się głosić takiej teorii."
Ja czegoś takiego nie powiedziałem. Powiedziałem tylko, że sam akt przestrzegania przykazań jest modlitwą (porównałem przestrzeganie przykazań do modlitwy). Dzięki przestrzeganiu przykazań otrzymujemy łaski i dzięki modlitwie otrzymujemy łaski.
Jeśli grzesznik zaczyna coraz lepiej przestrzegać przykazania to w wyraźny sposób odczuje w swoim życiu otrzymane dzięki temu łaski - jego życie będzie miało coraz lepszą jakość. Oczywiście wymaga to czasu i cierpliwości, ale jest wyraźne.
W przypadku modlitwy nie dostrzegam takiej wyraźnej zależności. Czasami ludzie modlą się o coś latami i nie widzą efektów (ale na pewno mają coraz więcej skarbów w niebie).

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2022-01-17 00:31

Bea, ale, w żadnym z tych artykułów nie ma nic o tym, że brak współżycia powoduje pogorszenie zdrowia. Na pewno te linki chciałaś podać?
W kilku postach już napisano, że bliski człowiek nie musi oznaczać kochanego i kochającego mężczyzny. Kolejny raz czytasz wybiórczo.
Odpowiadam Ci tak, jak ja rozumiem Twoje pytania. Dlatego warto pisać precyzyjnie. Co nie zmienia faktu że powinnaś uporządkować niektóre sfery życia.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: nowy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-01-17 01:01

@ Estera
"Nowy: podaj źródło i cytaty biblijne, ..."

Najciekawszy jest poniższy fragment. Jezus zarzuca faryzeuszom przestrzeganie zasad, które pochodzą od człowieka i łamanie przykazań, które pochodzą od Boga. Chodzi konkretnie o 4 przykazanie.

"1 Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. 2 I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. 3 Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść2. 4 I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. 5 Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?» 6 Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane3:
Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.
7 Ale czci Mnie na próżno,
ucząc zasad podanych przez ludzi.
8 Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, ». 9 I mówił do nich: «Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. 10 Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie4. 11 A wy mówicie: "Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie" - 12 to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki. 13 I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie»."
(Mk 7, 1-13)

Kolejny fragment to Mt 23, 13-36 zaczynający się od słów:
"13 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą"
W tym fragmencie Jezus zarzuca faryzeuszom zepsucie moralne, w tym łamanie 5 przykazania:
"34 Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. 35 Tak spadnie na was wszystka krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między przybytkiem a ołtarzem. 36 Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie."

Kolejna rzecz - faryzeusze szukali sposobu jak oskarżyć i zabić Jezusa - łamali w ten sposób 5 przykazanie. W końcu dopięli swego. Przykładam jest sprawa podatku Mt 22, 15-22

"Według mojej Biblii (patrz choćby bogaty młodzieniec, Mt 19, 16-22) było wręcz przeciwnie niż twierdzisz."

W Biblii nie ma ani słowa o tym, że bogaty młodzieniec był faryzeuszem.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Xyz (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2022-01-17 07:11

@nowy polecam przeczytać Ewangelię J 9, 1-41 o uzdrowieniu niewidomego. Tam jest o karze za grzechy.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-17 07:24

Kalina, dziękuję za wskazówki, Twoja odpowiedź jest najbliżej tego, o co pytam, choć miałam na myśli nie kwestię zapobiegania sytuacjom sprzyjającym grzechowi, tylko taką, w ktorej pokusa sama znikąd przychodzi lub fizjologia się sama uaktywnia.
...

Estera, tak są o wpływie na zdrowie.
Jestem zirytowana tym obracabiem kota ogonem. I o artykułach, które podałam i w kwestii posta. Piszę go hy dowiedzieć się, co zrobić, by uniknąć grzechu, Ty czytasz - co zrobić by popełnić grzech bez winy. To tak, jakby ktoś chciał mi wmówić, że jestem z żyrafą. Zresztą, ja o kozie, a dyskusja Estery, Hanny i Nowego o wozie.
No nic, znajdę sobie sama wskazówki, zresztą w nocy przyszedł mi do głowy przykład postępowania Ojca Pio, tylko on już miał hardkorowe pokusy, ale muszę sobie przypomnieć, co wtedy robił.

...

Serce, jesteś blisko sedna, tylko nie tak dosłownie - nie że istotą poczucia bycia kochaną jest właśnie współżycie. Nie chcę się tu na swój temat rozwodzić, ale ważne są dla mnie akceptacja, bliskość, intymność, zrozumienie (również okazywanie zainteresowania pod kątem atrakcyjności), przytulenie lub choćby zwykła obecność mężczyzny na codzień w domu i wiele innych cech i interakcji interpersonalnych, których nie zaznasz z sasiadami, znajomymi, czy koleżanką. Przyjaźni nigdy nie zaznałam, sparzyłam się wielokrotnie, później odpuscilam.
A Bliskość Boga z całych sił próbowałam przeżyć, doświadczyć zmyslami, kiedyś w latach rekolekcji oazowych i w końcu dałam spokój. Miałam żal, że inni to czują, a ja nie. Albo udawali i na wyrost okazywali euforię i charyzmaty, albo ja jestem inna.
Żyję teraz stąpając po ziemi, nie próbując już iluzji.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: HalinaMR (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2022-01-17 13:12

"Samotność przymusowa" - Bea, wg mnie, już w tytule tkwi istota Twojego problemu. Może warto sobie uświadomić, że jesteś samotną nie z przymusu, ale z własnego wyboru: świadomego lub nieświadomego. Bo życie bez mężczyzny nie jest tożsame z życiem w samotności. Napisali o tym poprzednicy.

ad 1: Oprócz rad Kaliny i innych zacytuję Ci fragment dziesiątej modlitwy z "Tajemnicy szczęścia" :" (...) Przez ten bezmiar cierpień, spowodowany okrutnymi Ranami, które zadały grzechy świata, naucz mnie zachowywać z prawdziwą miłością Twoje przykazania, bo one dla tych, którzy Cię kochają są łatwą i jedyną drogą do zbawienia.(...) " To jest rada w jaki sposób poradzić sobie z emocjami.
Natomiast o dolegliwościach fizycznych, jeśli takie masz, po prostu porozmawiaj z Twoim ginekologiem.
Mam taki temperament, że nie muszę się zajmować rozwiązaniem problemu dolegliwości fizycznych. Ale w życiu bez mężczyzny ponad 25 lat musiałam radzić sobie z "dobrymi radami" moich znajomych, także tych, którzy mówili o sobie, że są praktykującymi katolikami... Także z chęcią "pomocy" w tym zakresie niektórych mężów moich koleżanek. Choć nie wyglądam ani jak Brigitte Bardot, Sophia Loren czy inna gwiazda czasów mojej młodości.
Jestem po operacji kręgosłupa. Polecam Ci na ewentualne dolegliwości bólowe odcinka lędźwiowego kręgosłupa ( popularnie - ból krzyża) gimnastykę w basenie.

ad 2: Nie ma jednej recepty. W życiu każdej osoby pojawiają się ludzie, którzy zostają na krótko, na dłużej lub na zawsze. Na jednych można liczyć, na innych nie. Nie zawsze tak się zdarza, że osoba, której dasz serce na dłoni odpłaci Ci tym samym. Strach jest sygnałem, że czujesz się zagrożona. Jeśli ten lęk utrzymuje się długo, trzeba pójść do psychologa, może nawet do psychiatry.

ad 3: Po co martwić się o starość, skoro nie mamy pewności czy jutro się obudzimy?
Niewiele osób w Polsce może zgromadzić takie oszczędności, które pozwolą żyć godnie na starość, na poziomie do jakiego jest przyzwyczajona podczas aktywności zawodowej ...
Kiedy przechodziłam na rentę średnia krajowa oscylowała ok. 3,5 tys. zł., w tej chwili średnia krajowa oscyluje ok. 5,5 tys. zł. W jaki sposób zatem rencista/emeryt ma zgromadzić oszczędności pozwalające na opłacenie opiekunki w domu (aktualna min. płaca wynosi 3 010,00 zł.) lub pobyt w domu opieki, w którym starość spędzają osoby na jego poziomie intelektualnym i kulturowym ?

Reasumując Bea: rada ad 1, 2 i 3 - zrób to co możesz a resztę powierz Bogu.

Szczęść Boże.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: HalinaMR (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2022-01-17 13:32

Bea, przed chwilą przeczytałam Twój post podsumowujący.
Mój poprzedni post czeka na akceptację lub poprawki Moderatora.
Każdy człowiek jest inny. Nie każdy potrafi okazywać swoje uczucia. Także te związane z odczuwaniem istnienia i łączności z Panem Bogiem. Są też takie osoby, które bardzo uzewnętrzniają swoje odczucia lub może wyolbrzymiają albo modlą się na pokaz. Nie do nas należy ocena.
Wiem jedno - żyjąc bez mężczyzny ponad 25 lat w bardzo małym środowisku, czasem muszę zniknąć z tej społeczności, bo zaczynam się w niej dusić.
Czasem nie można być szczerym, bo Twoje intencje zostaną odebrane wspak. Sądzę, że wszyscy tutaj są szczerzy i każdy chce drugiemu pomóc. Ale nie każdy ma dar odczytywania słowa pisanego zgodnie z intencją piszącego.
Przytulenie - tak to jest potrzebne. Ale każda przyjaźń kobiety z mężczyzną zostanie wystawiona na próbę fizjologii. Przerabiałam to 4-krotnie. To były prawdziwe przyjaźnie, nie koleżeństwo. Kontakty zostały, telefoniczne głównie z oczywistych względów. Z kobietami miałam 2 - przyjaźnie. Z jedną utrzymuję nadal kontakt koleżeński- po prostu życie, nie chcę o tym pisać, tu na forum. Druga nie żyje.
Mnie nigdy nie zawiodło trwanie na modlitwie. Ciebie też nie zawiedzie. Odczuciami się nie przejmuj. Módl się i rób swoje. Da Bóg i Ty poczujesz Jego miłość.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-17 13:39

Halina
Dziękuję. Jestem sama 10 lat. Samotność w poście zawarłam w znaczeniu - poza związkiem / bez mężczyzny.
Tylko radę co do bólu kręgosłupa nie wiem czy mam odczytywać jako przenośnię 🤔
Bo wprost - to nie widzę związku z pkt. 1

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: nowy (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-01-17 14:05

@ Xyz
J 9, 1-41 o uzdrowieniu niewidomego to tylko jedna sytuacja, jeden głos w dyskusji. W Biblii takich głosów jest znacznie więcej i trzeba je uwzględnić.

Cierpienie i śmierć człowieka są konsekwencją grzechu pierworodnego popełnionego przez Adama i Ewę. Pan Bóg zawsze chce dla nas dobrze, ale człowiek ma wolną wolę. Popełniając grzech odrzucamy miłość oraz dobroć Pana Boga i ponosimy tego konsekwencje. Każdy grzech, który popełnimy powiększa problemy wynikające z grzechu pierworodnego (o tych skutkach mówi o. Wojciech Surówka OP - w filmiku poniżej).

Katechizm Kościoła Katolickiego:
Kary za grzech
1472 Aby zrozumieć tę naukę i praktykę Kościoła, trzeba zobaczyć, że grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas komunii z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do życia wiecznego, którego pozbawienie nazywa się "karą wieczną" za grzech. Każdy grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy "karą doczesną" za grzech. Obydwie kary nie mogą być traktowane jako rodzaj zemsty, którą Bóg stosuje od zewnątrz, ponieważ wypływają one jakby z samej natury grzechu. Nawrócenie, które pochodzi z żarliwej miłości, może doprowadzić do całkowitego oczyszczenia grzesznika, tak że nie pozostaje już żadna kara do odpokutowania 69 .

1473 Przebaczenie grzechu i przywrócenie komunii z Bogiem pociągają za sobą odpuszczenie wiecznej kary za grzech. Pozostają jednak kary doczesne. Chrześcijanin powinien starać się, znosząc cierpliwie cierpienia i różnego rodzaju próby, a w końcu godząc się spokojnie na śmierć, przyjmować jako łaskę doczesne kary za grzech. Powinien starać się przez dzieła miłosierdzia i miłości, a także przez modlitwę i różne praktyki pokutne uwolnić się całkowicie od "starego człowieka" i "przyoblec człowieka nowego" 70 .
Nauka o odpustach jest dobrym uzupełnieniem tego fragmentu:
Tajemnica odpustów. Jak uniknąć kary za grzechy?
https://pl.aleteia.org/2018/06/11/tajemnica-odpustow-jak-uniknac-kary-za-grzechy/

Księga Wyjścia:
"5 Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. 6 Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań."
(Wj 20, 5-6)
Komentarz do tego fragmentu:
Do czwartego pokolenia…
https://pch24.pl/do-czwartego-pokolenia/

Skoro jesteśmy przy Starym Testamencie to warto przypomnieć sobie losy narodu wybranego. Za każdym razem gdy Żydzi oddalali się od Pana Boga cały naród spotykały nieszczęścia - 40 letnia tułaczka po pustyni (z powodu złotego cielca), niewola babilońska itd.

Bóg wobec grzechu Dawida
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/petrus_2010_sekrety_modlitwy_05.html

Gloria Polo "Trafiona przez piorun" str. 42
http://archidiecezja.lodz.pl/~srk/P5%20dr%20Gloria%20Polo%20swiadectwo.pdf
"(...) To my fundujemy sobie nieszczęście i ściągamy je na siebie naszymi grzechami. Za grzechem stoi zawsze przeciwnik, szatan. Otwieramy mu drzwi, gdy ciężko grzeszymy. I gdy spotyka nas jakieś nieszczęście, wtedy Boga obarczamy odpowiedzialnością za to. (...) "

Polecam również film z poniższego artykułu (jest również o grzechu pierworodnym):
Czy choroba to kara za grzechy? Czy winę można odziedziczyć po przodkach? - na te pytania odpowiada o. Wojciech Surówka OP w nowym odcinku "Pogotowia Teologicznego".
https://deon.pl/wiara/czy-moja-choroba-to-kara-za-grzechy,1680299
Warto dodać, że w czasach Chrystusa trochę inaczej na to spoglądano. Żydzi byli wtedy przekonani, że każda choroba jest skutkiem grzechu. Tak samo uważali apostołowie i z tego przekonania wynikało pytanie apostołów w historii uzdrowienia niewidomego, którą wymieniłeś, czyli Ewangelię J 9, 1-41. Jezus im nie powiedział, że ich przekonanie jest błędne. Jezus powiedział tylko postołom, że w przypadku tego niewidomego było inaczej.
Jest to o tyle zasadne, że w Ewangeliach wiele uzdrowień dokonuje się poprzez odpuszczenie grzechów (Odpuszczenie grzechów/brak grzechów = uzdrowienie). Moim zdaniem fragmenty KKK, które przytoczyłem powyżej nie wykluczają takiej interpretacji.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: HalinaMR (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2022-01-17 15:32

Bea, podobno niektóre kobiety, które cierpią na wdowią chorobę odczuwają bóle podbrzusza i lędźwi. Jak pisałam wcześniej, jestem po operacji kręgosłupa (bo doznałam urazu kręgosłupa - tzw. przepuklina centralna spowodowana przeciążeniem statycznym, skutkująca bezwładem jednej nogi). Żyję z bólem odcinka lędźwiowego ponad 20 lat, a na ten ból pomagają mi ćwiczenia w basenie. Pomyślałam, że gimnastyka w basenie może pomóc także na bóle lędźwi w chorobie wdowiej.
Pozdrawiam.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-17 15:48

Halina
A, rozumiem. Dziękuję :) Prócz tego, mam podobne uszkodzenie kręgosłupa, jak Ty, od 2005 r., a ponowny uraz w tym miejscu miałam w 2020. W 2011 r. rehabilitowałam się na tzw. opadającą stopę z powodu ucisku na nerw. A na ćwiczenia w wodzie chodziłam, ale zwykły aquaaerobik, nie zdrowotne.
Spróbuj poszukać poradni leczenia bólu.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: HalinaMR (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2022-01-17 16:36

Bea, bardzo dziękuję za radę. Do poradni leczenia bólu mam ponad 50 km. Z tego co wiem, tam leczą głównie lekami przeciwbólowymi, które, o czym ludzie niezdrowi wiedzą, niszczą żołądek, wątrobę, nerki i serce. O potencjalnym zagrożeniu rakiem nie wspomnę.
Tobie i wszystkim z podobnymi problemami polecam 21 szpital wojskowy w Busku Zdroju http://szpitalwojskowy.pl/pl/
Lekarz, który mnie postawił na nogi dosłownie i w przenośni już nie żyje, ale inni lekarze też są profesjonalistami, rehabilitanci i pozostały personel także.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-17 16:49

Halina, przykro mi, że tak to leczenie wygląda.
A w Busku, akurat mam rodzinę, dziękuję za polecenie :)

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: serce (---.centertel.pl)
Data:   2022-01-17 19:49

"A Bliskość Boga z całych sił próbowałam przeżyć, doświadczyć zmyslami, kiedyś..."

A nie, nie, nie. Zgadzam się, że "próbować coś przezyć" jest bez sensu, bo wtedy to Ty jestes autorem przeżyć, nie Bóg. Miałam na mysli, że - być może - Bóg daje Ci bliskość... ale zanim ją poczujesz, coś Cie przyblokowuje. Taki automatyzm odrzucania bliskości, mający swe źródlo w zranieniach. Z lęku - bo bliskość jest groźna. Dla niektórych osob bliskość seksualna jest mniej groźna, niż ta emocjonalna. Bo w bliskości fizycznej możesz utrzymać kontrolę... a w tej emocjonalnej łatwiej kontrolę stracić. I łatwiej o zranienie. Bo w bliskości fizycznej mozesz dominować - ale gdy obnażysz się emocjonalnie, to już jesteś totalnie bezbronna. Ze wszystkimi konsekwencjami - dla seksualnosci również. Mamy wpływ na to, co zrobimy ze swoim ciałem zewnętrznym, ale nie mamy wpływu na narządy wewnętrzne, pracę serca, jelit. Ale gdy jelita cierpią, tracisz kontrolę rownież nad ciałem zewnętrznym - czasem nie masz sily dojsc do toalety. To jelita... a gdy serce ma zawał - możesz nawet umrzeć! I już nigdy nie ruszysz ręką, ani nogą - nie odzyskasz kontroli nad ciałem. Bliskość emocjonalna jest więc tą jakby warstwą wewnetrzną, niepodlegającą kontroli - jest groźniejsza, niż zewnętrzna bliskość cielesna. Ma też szerszy zakres oddziaływania, bo promieniuje rowniez na cialo. Dlatego - być może - podświadomie blokujesz bliskość, ktorą daje Ci Bog, albo inni ludzie, ktorzy wiążą się głębiej, niż przez ciało. Tym sposobem nawet nie wiesz, że Bóg właśnie okazał Ci czułość. Twoja podświadomość do tego nie dopuści, zanim swiadomie mogłabyś coś poczuć. Bo wraz z tym poczuciem przyszedłby ogromny lęk. Nie wiem, czy tak jest u Ciebie. Piszę, bo taką mam refleksję, czytajac Ciebie.

A "probować coś poczuć" własnym wysiłkiem to nie jest bliskość. To samonakręcanie się emocjonalne. Nie ma nic wspolnego z bliskością. Dobrze, że z tego zrezygnowałaś i slusznie nazywasz to iluzją.

 Re: Rozpad małżeństwa - jak żyć w chorobie, na starość?
Autor: Danusia (178.219.104.---)
Data:   2022-01-19 20:58

Przeczytałam wypowiedzi w Twoim wątku i przyszły takie spostrzeżenia w temacie.

Ten pierwszy punkt, to potwierdzam chyba wypowiedź Halinki, że końcowe kręgi w kręgosłupie mają wpływ u kobiety na to, czy odczuwa przyjemność podczas zbliżenia z mężczyzną. No i teraz najważniejsze, pytasz co robić kiedy najdzie takie podniecenie. Nic nie robić, przyjąć to, nie rozwijać tego, Bogu za to dziękować, to jest niezależne od Ciebie i tyle.

Nie mam linka ale wkleję i mnie jako wdowie bardzo się spodobało. Jeszcze powiem Ci, że żyjąc z mężem 38 lat, potrafiłam mieć głody miłości ale to wszystko było oddawane Bogu i tylko On przez słowo, stawał się tą największą miłością która nas wiązała i wprowadzała w głębię i cierpienia i radości, wyłączności.
Byłam otwarta na ludzi i przyszedł czas przyjaźni z człowiekiem innym niż mój mąż.I na przestrzeni lat, uczyłam się kochać poza cielesnością. To dopiero jazda, gdzie nie możesz okazać czułości poprzez dotyk, nie mówiąc o seksie. Myślałam, że z powodu natury nie jestem w stanie pokonać w sobie pragnienia, też miałam teorie że brak seksu jest niezdrowy. Teraz mogę Ci powiedzieć że sam Bóg uwalniał te wzburzenia we mnie i oczyścił na tyle, że przestałam być głodna ludzkiej miłości i doprowadził mnie do wolności. Sama nie wiem jak to się stało ale na pewno było dużo modlitwy czyli rozmowy z Bogiem i zaufania by mnie poprowadził.
Istotne jest jeszcze to, że nie można się bronić przed drugim człowiekiem, tylko trzeba go przyjąć. Bronimy się tylko przed grzechem.

No i teraz rozważanie w temacie samotności.


Samotność
O. Marian Zawada OCD

Samotność
Ponieważ interesuje nas przestrzeń życia duchowego i konsekrowanego, w tym krótkim artykule chciałbym pominąć kwestie osamotnienia (typowe dla psychologii czy socjologii konteksty), natomiast skupić się i zaprezentować kwestie typowo duchowe głębokiej antropologii.

Owszem, współczesne dokumenty Kościoła mówią o trwodze samotności[1] i jest ona dana czasem w trudny sposób, ale nie należy pozwolić umknąć istocie samotności, broniąc ją przed naporem jedynie psychologicznych punktów widzenia.


Samotność u źródeł podmiotowości
Punktem wyjścia jest samotność rozumiana jako część najgłębszej tajemnicy człowieka, osadzonej na tym samym poziomie co osoba czy wolność, a może jeszcze głębiej. Samotność tak usytuowaną można uznać za element samego aktu stwórczego, w którym Bóg obdarowuje człowieka podmiotowością. Dzieje się to poprzez oddzielenie od innych, odrębność osobową (rzeczywistość z akcentem duchowym), jak i przez ciało (cielesność, oddzielenie fizyczne). Samotność jest podstawową formą doświadczenia siebie, swej niezbywalnej odrębności, jako zadomowienie u siebie. Mamy zatem dwa poziomy: bycia (wymiar ontologiczny) i duchowego osadzenia (bycia u siebie, zadomowienia w sobie)[2].

Samotność nie jest prostą alternatywą wspólnoty z ludźmi, stanowi bardziej przestrzeń dojrzewania, a Pismo św. rzeczywiście akcentuje ten problem, kiedy na przykład w Księdze Mądrości spotykamy imię człowieka – „samotne stworzenie” (10, 1). Ten typ obecności u pierwszego człowieka Adama owocował umiejętnością nazywania rzeczy po imieniu. Taka właśnie samotność stanowi podstawę wypracowywania relacji z otaczającą człowieka rzeczywistością. Samotność jest drogą poznania i docierania do prawd, do głębi znaczeń. Jest „trwaniem”, wytrwałością bycia i świadkiem nieprzekazywalności swej wewnętrznej prawdy.

Ma to decydujące znaczenie przy podejmowaniu konsekracyjnego stylu życia.

Obok tej podstawowej funkcji w przestrzeni samotności nabiera znaczenia jakość istnienia. Jest ono przestrzenią do zagospodarowania, a samotność służy w dużej mierze świadczy wypracowaniu formatu duchowego człowieka. Dosadnie to ujął jeden z filozofów: „W samotności człowiek marny czuje swą marność, a wielki – swą wielkość” (Schopenhauer).

Przestrzeń samotności jest przestrzenią zadomowienia. Uczy umiejętności zamieszkania, Ten, kto „nie jest”, nie potrafi być „u siebie”, wałęsa się po „cudzych domach”, jest jakby nieobecny w sobie. Złe przeżywanie samotności może być związane z grzechem, co ujawnia „syndrom Kaina”, który po zabiciu swego brata stał się tułaczem i zbiegiem (Rdz 4, 12). Grzech wyprowadza człowieka na zewnątrz i nie pozwala zamieszkać w sobie. Często w pułapce tego problemu szuka się odurzenia w wielości kontaktów.

W tym kontekście w samotności można widzieć sposób powrotu do siebie, odnowienia duchowego, umocnienia podmiotowości.

Samotność u źródeł życia religijnego
Nadając samotności różne imiona, napotykamy również jej charakter religijny. Kiedy przyjmuje charakter konsekrowany oznacza to, że człowiek pragnie jedynego towarzystwa – samego Boga. Wtedy samotność jest przestrzenią spotkania z Bogiem, zamieszkiwaniem w Bogu. To wyjaśnia takie fenomeny jak odważne podjęcie życia pustelniczego. Samotność staje się wtedy jako życie zastrzeżone dla Boga. Inną samotność określa decyzja naukowca czy polityka, który wybiera ją dla kariery, inną zaś – osoby konsekrowanej.

Samotność jest w tym kontekście nie tyle „usytuowaniem” społecznym, co duchowym. Według św. Jana od Krzyża posiada ona dwa oblicza: jest drogą do wewnętrznej wolności oraz jest stróżem wyłączności w zjednoczeniu mistycznym.

Na początku życia duchowego jest ona rodzajem uwolnienia, na końcu zaś świętowaniem miłości. Bóg prowadzi duszę drogą coraz większej samotności, uciszenia i wolności ducha, by nie była skrępowana żadnym szczegółowym poznaniem, żadną rzeczą duchową, żadnym upodobaniem, żadnym wrażeniem, trwając w zupełnym ogołoceniu ducha ( por. PD 35,46). U celu drogi zaś, samotność staje się orzeźwieniem duszy, gdyż doskonale odnajduje ona odpoczynek w Bogu (por. PD 35,4).

Samotność św. Jana od Krzyża jest wpisana w konflikt dawnego i nowego człowieka. Nowy człowiek pragnie spotkania z Bogiem, stary człowiek podąża śladem swoich pragnień. Konfliktowa obecność pierwiastka naturalnego i boskiego (por. Ga 5, 17) wnosi radykalny spór pomiędzy łaską i grzechem, rzeczywistość regularnej walki. Bóg wyprowadza człowieka z ograniczeń jego upadłej natury poprzez przyciąganie do Siebie. Ten rodzaj duchowej grawitacji wyrywa spod brzemienia dotychczasowości. Samotność staje się upragniona jako przestrzeń przemiany. Może być porównana do samotności jedwabnika, owijającego się kokonem (u św. Teresy od Jezusa kokon to Chrystus). Bóg w upragnionej samotności odrywa od człowieka od uwikłania w stworzenie, lecząc wszystkie niezdrowe powiązania. Samotność jest jak miejsce uczynione Bogu, jest zapraszaniem Pana. W samotności człowiek odkrywa i rozeznaje prawdę o swej kondycji, często niemożności sprostania duchowym zadaniom, wreszcie uczy się być sam na sam z Bogiem. W samotności pojawia się cały dramat i piękno tego, co znaczy być człowiekiem, jest ona drogą do własnej istoty. Ona pozwala nazywać i rozeznawać. W niej człowiek dojrzewa do życiowych decyzji.

Samotność jest najbardziej zaangażowanym oczekiwaniem, gdzie tęsknota pojawia się niemal w stanie czystym. Jest dystansem potrzebnym do pogłębienia poznania i miłowania. Wielcy samotnicy (np. Ojcowie pustyni czy mnisi pokoju trapistów czy kartuzów) przez tyle wieków wychodzili na ustronia i pustynie, by jeszcze mocniej doświadczyć Boga i swej własnej tajemnicy. Natura wymaga wsłuchania. Nie można tego osiągnąć w szmerze ludzkiej obecności. Zasłuchania nade wszystko wymaga kontemplacyjny Bóg. Samotność jest jak świadectwo miłości wybranej, jedynej, konsekwentnej, oblubieńczej. Jest swoistą pieczęcią konsekrowanej wyłączności.



Samotność taka jest najbardziej oczyszczająca, płodna, nie jest jakimś wyłamywaniem siebie z zasięgu miłości, ale odnajdywaniem człowieka od wewnątrz. Samotność potrafi być jednym z najbardziej radykalnych form wzrastania, ponieważ dopiero jej przestrzeń ujawnia człowieka <dla siebie>.

Kiedy człowiek uwalnia się od zgiełku codzienności, od mnogości wrażeń i reakcji uczuciowych, kiedy przestaje zaspokajać swe głody i pragnienia, przestaje zadowalać siebie, a chce zadowolić Boga, samotność odsłania całą swą moc: staje się przestrzenią prawdy i miłowania.

Samotności nie da się przeżywać w sposób „pogodny”, jest ona zadrą tajemnicy. Przeżywana nie tyle w sposób dobry, co święty, potrafi również zabliźniać przeszłość, zamykać etapy życia, wyzwalać, odkrywać głębszy sens, odnaleźć harmonię. Pogłębia nade wszystko wrażliwość na człowieka.

Jak zaznaczają mistrzowie samotności, w niej dojrzewa się do wielkości własnej tajemnicy, którą się nosi. W duchowym ogołoceniu, w pustce wyobraźni, człowiek przemierza samotnie ciemność Bożej drogi. Samotność nocy ciemnych to wielka klęska wszystkich ludzkich projektów, to klęska człowieka i zwycięstwo Boga. Samotność uwalnia od ograniczeń natury, zwłaszcza głodów psychologicznych, a otwiera na to, co duchowe. Ponieważ „mierzenie się” z Tajemnicą wymaga odwagi, wielu ucieka z tej przestrzeni. A to boskie oddalenie (Mistrz Eckhart mówi o odosobnieniu) od wszystkich rzeczy, siebie, człowieka – czyli w szerokim znaczeniu od tego, co stworzone, wprowadza wrażliwość na to, co boskie. Św. Jan od Krzyża jest przekonany, że spełnienie oblubieńczego charakteru duszy ludzkiej dokonuje się w samotności, sam na sam z Oblubieńcem (Noc ciemna, II 14, 1). Samotność jest więc przestrzenią boskiego spotkania. To dopiero w głębi takiej samotności, w głębi oczekiwania na Osobę, dochodzi do głosu cała doniosłość spotkania, jako wydarzenia, które zmienia historię człowieka. Samotność więc wprowadza i pogłębia zdolność do spotkania w wymiar absolutnego, wieczystego spotkania z Bogiem.

Samotność konsekrowana
Samotność dla konsekrowanego jest czymś więcej, jest ukryciem. Bóg ukrywa duszę w sobie. Boski Oblubieniec czasem pociąga i pochłania człowieka w jego tajemniczej głębi, domagając się wyłączności.

Człowiek duchowy podejmuje samotność, gdyż nadchodzi Bóg i puka w bramy serca: stoi i kołacze (Ap 3, 20). Samotność jest otwieraniem bram swego istnienia dla Stwórcy.

Samotność konsekrowana przywołuje trzy metafory: pustyni, obłoku, łona. Człowiek konsekrowany czuje jakby go umieszczono w jakiejś najgłębszej i nieogarnionej samotności lub na bezbrzeżnej i niekończącej się pustyni, gdzie nie można już ożywiać czy karmić żadnego stworzenia. W takich warunkach oczyszcza się „rdzeń” człowieczeństwa, jak organizm z pasożytów.

Zewnętrza samotność, samotność cierpienia czy oddzielenia od ludzi ma czasem za zadanie jeszcze bardziej uświadomić tajemnicę trwania przy Chrystusie serce przy sercu, jak to rozumie bł. Elżbieta z Dijon. Pośród tej samotności Bóg oddziela niczym obłokiem od rzeczy ziemskich, aby zachować miłującego całego dla siebie (List 269).

W jej blaskach dostrzega się wyraźniej prawdę o stworzeniu, wspaniałą i przerażającą zarazem. Samotność przypomina wtedy dojrzewanie w ciemnym łonie. Brak wyraźnych i uchwytnych konturów życia jest dla zmysłowego człowieka przyzwyczajonego do kształtów i miar nie tyle trudne, co koszmarne.

Dzięki samotności rozświetlona zostaje tajemnica człowieka jako pięknego i zamieszkałego przez boga. Bł. Elżbieta z Dijon, która chciała być uwielbieniem chwały Boga, zrozumiała, jakie jest marzenie Stwórcy: móc kontemplować Siebie w stworzeniu, niczym w czystym i bez skazy krysztale, i widzieć, jak promieniuje wszystkimi Jego doskonałościami i całą Jego pięknością (Ostatnie rekolekcje, 8)[3]. Dlatego święci poświęcają życie temu dziełu, często wybierając niezrozumiałe ukrycie, samotność i milczenie swego istnienia. Chcą bronić i odkrywać tajemnicę boskiego zamieszkania, jak św. Teresa od Jezusa w diamentowym pałacu duszy.

Osoba konsekrowana winna odkryć samotność Boga, samotność Chrystusa jako swoje zadanie.

Człowiek duchowy, pragnąc iść poważnie drogą pierwszego przykazania i miłować Boga z całego serca, szuka wyłączności. Pragnie samotnością otoczyć się jak wewnętrzną atmosferą, by dotrzymywać towarzystwa najdostojniejszemu Gościowi duszy. Życie religijne staje się gościnnością serca, wyczekiwaniem, czuwaniem. Chrystus jest dla duszy rozmiłowanej sakramentalnym <Wszystkim>. Wtedy samotność jest źródłem pokoju i szczęścia, a świadomość, że jest się dla Boga zupełnie sam, tzn. całościowo, jeszcze bardziej zaprasza do ukrycia. W samotności człowiek potwierdza, że nasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3,3).

Samotność serca dla osoby konsekrowanej winna być jak „mała Betania”, gdzie Chrystus chętnie przychodzi odpocząć. To w samotni ducha człowiek pozwala sobie na najczulsze uczucia i wyznania. Samotność wyznacza przestrzeń zawierzenia.

Błogosławiona Elżbieta z Dijon wyznaje Chrystusowi tajemnicę swej samotności: Będę żyć w samotności, sam na sam z Tobą, zajmując się tylko Tobą, żyjąc tylko dla Ciebie, rozmawiając tylko z Tobą (Dzienniczek, 27.03.1899)[4]

Konsekracja w swej istocie powiązana jest z Chrystusem. Dlatego można mówić o uczestniczeniu w Jego samotności. Możemy uczestniczyć w samotności Syna Bożego i towarzyszyć Mu w najtrudniejszych chwilach. To fascynowało na przykład św. Teresę od Jezusa. Odkryła ona, że to przede wszystkim Chrystus potrzebuje pocieszenia, a nie my. Nie chce skupiać się na sobie. To bardzo ważna zmiana perspektyw: w głębi własnego osamotnienia, w głębi goryczy pragnąć pocieszać jeszcze bardziej udręczonego Boga. To jest duchowa szlachetność do odkrycia, do podjęcia. Człowiek samotny ma więc nieprawdopodobną okazję, by ofiarować Bogu własną samotność. Za to czeka najwyższa nagroda. Tu należy dodać jeszcze coś istotnego – modlitwa takich ludzi jest najbardziej skuteczna. Zamiast utyskiwać i pokrywać czas kirem żałoby dla niespełnionych oczekiwań, należałoby zobaczyć to jako niezwykłe wyróżnienie, jak wprowadzenie do pałacu Króla.

Ta Boska Samotność osiąga swą pełnię w chrystusowym zstąpieniu do piekieł. W naśladowaniu zstępowania Chrystusa do piekieł noce ciemne św. Jana od Krzyża znajdują swoje teologiczne wyjaśnienie. W takiej samotności rodzi się dar nowego życia, życia, które przynależy całkowicie do Boga.

Samotność jest mistyczna
Zupełnie inny charakter ma samotność zjednoczenia. Na początku jest ona ogołoceniem ze wszystkich rzeczy i dóbr tego świata. Bóg prowadzi duszę drogą coraz większej samotności, uciszenia i wolności ducha, by nie była skrępowana żadnym szczegółowym poznaniem, żadną rzeczą duchową, żadnym upodobaniem, żadnym wrażeniem, trwając w zupełnym ogołoceniu ducha ( por. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa 35, 46). Doskonałość zdobyta poprzez całkowitą samotność, staje się później orzeźwieniem duszy, gdyż doskonale odnajduje ona odpoczynek w Bogu (por. tamże 35, 4). Poznanie tajemnic bożych odbywa się w samotności i głębokim milczeniu, a w biernej uwadze miłosnej Bóg objawia swą miłość duszy, która trwa w zapomnieniu i nasłuchiwaniu duchowym (por. Żywy płomień miłości 3, 34-36).

Św. Jan od Krzyża dla zobrazowania tego zagadnienia proponuje nam symbol samotnego ptaka i z analizy jego zachowań czyni piękny przyczynek do naszego tematu. Korzystając z psalmu 101 przytacza tekst o samotnym wróblu na dachu. Samotna dusza posiada właściwości samotnego ptaka:

który spoczywa zwykle na najwyższych miejscach (tzn. duch wznosi się w kontemplacji na boskie wyżyny),
który ma dziób zwrócony w stronę powiewu wiatru (tzn. duch zwraca się w tę stronę, skąd przybywa duch Bożej miłości),
który przebywa zwykle sam i nie dopuszcza innego ptaka blisko siebie, a gdy się który zbliży natychmiast odlatuje (tzn. duch w kontemplacji oddala się od wszystkich rzeczy i nie chce niczego , jak tylko samotności w Bogu).
który śpiewa głosem pełnym słodyczy (śpiew duszy dla Boga jest najmilszym darem).
który nie ma określonego koloru (tzn. nie jest zabarwiony uczuciem zmysłowym czy miłości własnej i... nie może wypowiedzieć, ani określić swych przeżyć, a to, co posiada jest przepaścią wiedzy Bożej)(por. Pieśń duchowa 14-15,24).
Samotność zjednoczenia osłania więc inne oblicze. W samotności człowiek wznosi się ponad wszystko, ponad własne możliwości duchowe i zapodmiatawia się bezpośrednio w Bogu. Nie tylko uwalnia od udręczeń i pożądań, ale tym bardziej Bóg rozmiłowuje się w niej, dla tej właśnie samotności (por. Pieśń duchowa 35, 2). W 14 strofie Pieśni między duszą i Oblubieńcem (por. C prolog) dusza upojona woła: „Mój Ukochany jest.... jak samotność, w której brzmią organy”. Do tego nawiązał Ojciec święty Franciszek, przywołując spotkanie Eliasza z Panem. Stwierdził, że Bóg jest jak „szmer łagodnego powiewu” lub – jak głosi tekst oryginalny – „dźwięcząca nić ciszy”. W ten sposób „zbliża się Pan, z ową dźwięcznością ciszy, właściwej miłości, nie czyniąc z tego widowiska”. (Franciszek o tajemnicy Bożego Narodzenia, 12.12.2013).

Św. Jan od Krzyża wyjaśnia, że w duszy rozbrzmiewają akordy najcudowniejszej boskiej muzyki i nazywa to ciszą przepojoną - słodycz muzyki i ukojenie ciszy zarazem (por. Pieśń duchowa 14-15,25). Samotność przemienia się w samotność rozśpiewaną miłością i wolnością, w której zadomawia się Duch.

Samotność jest eklezjalna
W wybranej samotności, w momencie, gdy serce ogarnięte jest wyłącznością względem Pana, w istocie doznaje ono tajemnicy rozszerzenia, bo stworzone jest przecież do miłowania. Głęboka samotność, która w jakiś sposób zamyka życie w niebie, sprawia, że człowiek nie tylko nie przestaje się interesować tym, którzy żyją na ziemi, ale konsekracja dopełnia spojrzenia. Samotność pełna miłości jest drogą do Boga, a może jeszcze bardziej jasno – drogą przez Boga do ludzi. W takiej samotności człowiek „powraca”. W takiej samotności rodzi się potrzeba dzielenia się tą jedyną miłością. Bł. Elżbieta z Dijon pisze:

„Chciałbym się cała przemienić w milczenie i adorację, bym coraz bardziej mogła pozwalać przenikać się Bogu i Nim napełniać tak, by przez modlitwę przekazywać Go tym biednym duszom, które nie znają daru Bożego” (List 131)[5].

W tej rozmodlonej samotności rodzi się również potrzeba zawalczenia o zbawienie dla człowieka, zwłaszcza o tego, który jest najdalej od dróg zbawienia, albo zuchwale kroczy z gorszego w gorsze.

Samotność wybrana nie jest rezygnacją z człowieka, jest wybraniem i darowaniem dla niego najpiękniejszej rzeczy w tajemnicy ducha. Tym darem jest najwyższe szczęście – zbawienie każdego. Św. Teresa od Jezusa, której jubileusz 500-lecia obchodzimy w 2015 roku pozostawiła niezwykłą modlitwę:

„O Boże mój prawdziwy, wiem, jak dziwna to rzecz, o co Cię proszę, byś miłował tych, którzy Ciebie nie miłują, byś otworzył tym, którzy nie kołaczą, byś zdrowie przywrócił tym, którzy kochają się w słabości swojej i robią, co mogą, aby ją jeszcze pogorszyć! Ale powiedziałeś, Panie, żeś przyszedł szukać grzeszników, oto ich masz, oto prawdziwi grzesznicy! Nie patrz na naszą ślepotę, Boże mój, jeno na te zdroje krwi, które Syn Twój za nas przelał. Im złość bardziej zajadła, tym wspanialej niech nad nią zajaśnieje Twoje miłosierdzie!” (Wołania duszy do Boga 8, 3).



[1] Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń życia apostolskiego, Radujcie się List okólny do osób konsekrowanych, Watykan 2014, nr 11.

[2] Należy z całą powagą przestrzec przed próbami tworzenia nowej samoświadomości typu gender, która uderza w zasadniczy sposób w owo „bycie u siebie”, gdyż lansuje swobodę wyprowadzania się i funkcjonowania w różnych „kontekstach”. Podstępnie niszczy się samą podmiotowość.

[3] Tamże, s. 178.

[4] Tamże, s. 55.

[5] Tamże, s. 98.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: