Ostatnio czuję taki wielki żal do Boga, złość i smutek jednocześnie i nie umiem tego zwalczyć. Chyba jest to spowodowane niepowodzeniem na studiach. Jestem już na 4 roku studiów jednolitych i grozi mi wyrzucenie. Staram się jak mogę, ale nie mogę się nauczyć przedmiotu, na który chodzę drugi rok, bo go powtarzam. Modlitwy do Ducha Świętego, Msze Święte nie powodują, że idzie mi lepiej. Czuję się coraz gorzej. Nawet ostatnio poszłam do psychiatry po leki. Ehhh już nie wiem jak się modlić, jak wzywać pomocy. Tak bardzo mi zależy na studiach, są takie ciekawe. A zmarnowany czas? Pieniądze rodziców? Czemu Bóg mnie tak doświadcza? Na inne dziedziny życia nie narzekam i jestem wdzięczna za to co mam, ale tutaj już tracę nadzieję na zmiany.