Autor: Gośka (---.centertel.pl)
Data: 2022-01-19 23:50
Może stało się to, żebyś zdała sobie sprawę, że się zamykasz na ludzi, nie wiem.
Ale trzeba też zdawać sobie sprawę, że zazwyczaj takie zamknięcie dzieje się nie z powodu czyjegoś sobkostwa, tylko przez przeszłe doświadczenia. Jeśli taką nieufność wykształciłaś po doświadczeniach z domu (rodzina była dysfunkcyjna czy nie dało się ufać któremuś z rodziców), czy też może po wielu doświadczeniach z ludźmi - to jest ona zrozumiała, ma swoje realne podłoże.
W takim przypadku besztanie siebie za nieufność niewiele zmieni. Czasu nie odwrócisz, musiałabyś zmienić swoje doświadczenia, żeby w ich wyniku nie powstała nieufność - co jest niewykonalne. Natomiast można obecnie coś robić ze swoim zamknięciem. Bo na dobrą sprawę "karzesz" wszystkich ludzi za zachowania pewnych patologicznych jednostek. Oni zawiedli twoje zachowanie i przez nich nie masz już zaufania do ogółu. I być może na to chce ci zwrócić uwagę Bóg, nie wiem, tylko zgaduję. Zazwyczaj zresztą jest tak, że jeśli nie masz zaufania do ludzi, to i do Boga go nie masz. Jeśli jesteś nieufna, to i Jemu prawdziwie nie zaufasz. Zawsze będziesz mieć lęk z tyłu głowy, że ci Bóg odwinie numer, to tylko kwestia czasu.
Mój ojciec popełnił samobójstwo i powiem ci jedno: żeby do tego doszło trzeba wielu powodów, które się skumulują i odbierają wszelką nadzieję. Czy ty byś odwiodła tę osobę od samobójstwa? Jest na to skrajnie mała szansa, zwłaszcza przy waszej znajomości, która raczej zażyła nie była, z tego co piszesz. Mogłaś pomóc jej dzisiaj, a jutro mogło znów być z nią gorzej. Nie obwiniałabym się na twoim miejscu. Czy ja mogłam uratować swojego ojca od samobójstwa? Z tego, co wiem: nie. Jemu nadzieję odebrała inna rzecz, myślał zresztą od lat nad tym, o czym dowiedziałam się dopiero po jego śmierci.
Besztanie siebie za brak zaufania do ludzi jest bezcelowe, ponieważ ono z czegoś wynikło, nie wzięło się znikąd, jak zakładam. Na takie coś pomóc może terapia.
Ponieważ przez zachowania jednostek z przeszłości ty potem nie możesz stworzyć związku, nie możesz stworzyć przyjaźni - więc podwójnie jesteś okaleczona. Celem nie jest obwinianie innych (to jest slepa uliczka w terapiach: utykasz na etapie obwiniania, ktore nadal nie pozwala ci normalnie żyć; ten okres obwiniania jest normalny, potrzebny i zdrowy, byle w nim nie utknąć na lata) celem jest zdanie sobie sprawy, że twoja nieufność wzięła się z realnych podstaw i że teraz, jako osoba dorosła, możesz coś z tym zrobić. Masz na siebie wpływ.
Nie warto dopuścić, by czyjeś złe zachowanie z przeszlosci miało na ciebie tak okaleczający wpływ: że przez ich egoizm, z którym cię potraktowali ty nie jesteś w stanie po dziś dzień stworzyć przyjaźni czy związku. Na takich ludzi trafiłaś, ale zapewniam cię, że nie wszyscy są tacy. Często jest tak, że człowieka ciągnie do ciągle tego samego typu ludzi. I dopiero w trakcie terapii uczysz się zdrowego zachowania i ono "odpycha" ludzi niewartych zaufania, po prostu już nie potrafisz dalej z takimi ludźmi żyć, znosić ich albo ich "odpycha" od ciebie, bo wolą kogo innego.
|
|