Autor: Zagubiony (24 l.) (---.net.tylda.net)
Data: 2022-09-24 19:48
Witam
Chciałbym opisać swoją sytuację duchową i poprosić o radę
Mam 24 lata i wychowałem się w praktykującej rodzinie, aczkolwiek letniej w wierze. Chodziłem do kościoła z rodzicami bardziej z przyzwyczajenia. Od dziecka mój szacunek wzbudzali zarówno ateiści, jak i osoby głęboko wierzące. Od dziecka mam skłonności nerwicowe - odkąd pamiętam popadałem w nadmierną skrupulatność jeśli chodzi o grzechy, co nasilało moje stany lękowe Od zawsze byłem przeciwnikiem postawy "wierzący niepraktykujący", stąd moje przywiązanie do wiary. Taki stan trwał do końca liceum, kiedy poszedłem na studia i zachorowałem na depresję lękową. Leczę się od 5 lat i od tego czasu moje życie religijne praktycznie umarło.
Po pewnym czasie próbowałem zażegnać ten kryzys, wydawało mi się, że brakuje mi zaangażowania - stąd czytanie Biblii , rozmowy z mądrymi księżmi (a mało ich niestety). Pojawiła się złudna nadzieja, że udało mi się nawrócić. Spróbowałem swoich sił nawet w duszpasterstwie, ale to wszystko nie przyniosło efektu. Ludzie z tego duszpasterstwa bardzo mnie rozczarowali (przede wszystkim konserwatyzmem światopoglądowym i religijnym) i tylko potwierdzili moje negatywne stereotypy o katolikach. Na dodatek moi rodzice również odwrócili się od kościoła po latach. Obecnie nie odczuwam w ogóle potrzeby rozmowy z Bogiem, nie chodzę do kościoła, czasem jednak proszę go o łaskę wiary. Przez moją chorobę i leki moja duchowość praktycznie nie istnieje.
Jak mam się nawrócić, bo jak widać jestem ciężkim przypadkiem.
Proszę o porady i dziękuję
|
|