Autor: Kalina (213.134.160.---)
Data: 2022-10-23 16:41
"Kiedy ranne wstają zorze
Tobie ziemia, tobie morze
Tobie śpiewa żywioł wszelki
Bądź pochwalon Boże wielki
A człowiek który bez miary,
Obsypany Twymi dary,
Coś go stworzył i ocalił,
A czemużby Cię nie chwalił!
Ledwie oczy przetrzeć zdołam
Wnet do mego Pana wołam
Do mego Boga na Niebie
I szukam go wkoło siebie
Wielu snem śmierci upadli
Co się wczoraj spać pokładli
My się jeszcze obudzili
Byśmy Cię, Boże, chwalili
Boże w Trójcy niepojęty
Ojcze, Synu, Duchu święty
My Ci chwałę oddajemy
I dla Ciebie dziś żyjemy"
Rafał, wczytaj się proszę w tekst pieśni "Kiedy ranne wstają zorze" Franciszka Karpińskiego, a może pomódl się tym tekstem. Tu masz jak na dłoni, w prostej formie połączenie modlitwy z życiem.
Otwierasz oczy o poranku i dziękujesz Bogu za przebudzenie. Robisz z wiarą znak krzyża, to najkrótsza modlitwa i nawet jeśli czas poranny goni i nie ma czasu na dłuższą modlitwę, to przez znak krzyża zawierzyłeś swój dzień Trójcy Świętej.
W codziennych sytuacjach trudniejszych, kiedy ktoś nadepnie Ci na odcisk, wykazuje agresję dziękujesz Bogu za cierpliwość, że nie odpowiedziałeś tym samym. A jak trudno się powstrzymać (życie) to akt strzelisty "Boże daj mi cierpliwość" choć nerwy podpowiadają "a niech go (agresora) cholera weźmie"
Kiedy słyszysz sygnał pędzącej karetki możesz westchnąć do Boga w intencji chorego, któremu spieszą na pomoc.
I tak w ciągu dnia przywołuj Boga w dziękczynieniu, prośbie. Pomyśl, co w Twoim życiu możesz bezinteresownie ofiarować drugiemu człowiekowi.
Pomyśl, czy Twój rozkład dnia pozwala na jak najczęstsze uczestniczenie we Mszy św. i przyjmowanie Komunii. Może to wymaga rezygnacji z niezbyt wartościowych rozrywek czy siedzenia godzinami w sieci. Warto taki czas oddać Bogu na rozpoczęcie czy zakończenie dnia. Oddać Bogu ale samemu z tego czerpać. Spróbuj znaleźć czas każdego dnia na choćby krótką medytację Słowa Bożego. Może na zakończenie dnia, ale nie wtedy kiedy oczy same się zamykają, tylko świadomie, z wyboru czasu dla Boga.
Rafał, to taki szkic, który możesz dostosować do swoich uwarunkowań czasowych, rodzinnych, zawodowych. Nie stawiaj sobie zbyt wygórowanych wymagań modlitwy formułkowej, udziału we wspólnotach itp. którym nie będziesz w stanie sprostać, przez które zaniedbasz rodzinę. Trudno mówić o jakimś niezbędnym minimum praktyk religijnych, to powinno wypływać z serca, z potrzeby, z poziomu formacji duchowej. Dla świadomego katolika, to minimum jest oczywiste. Boga spotykasz w codzienności, w drugim człowieku, w godziwej rozrywce, w trudzie. Jak wspomniałam, z pożytkiem jest wyznaczyć sobie codzienny czas na poznanie Boga przez Słowo, ale też nie można się biczować, kiedy tego czasu zabraknie, kiedy głowa pęka z bólu, kiedy ktoś oczekuje pomocy. Byleby nie przeszło to w zaniedbanie.
W drodze zachodź do kościoła, proś Ducha Świętego o światło prowadzenia, które Bóg Tobie wyznaczy.
|
|