logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Presja rodziny i zniszczone życie.
Autor: Patrycja (---.dynamic-2-waw-k-4-1-0.vectranet.pl)
Data:   2022-11-11 11:45

10 lat temu wyszłam za mąż, przyczyną była ciąża. To była bezpośrednia przyczyna ślubu. Tak naprawdę to chciałam uciec z domu gdzie czułam się jak piąte koło u wozu. Rodzice wysłali mnie na studia, ale bez przerwy wypominali mi, że dają mi pieniądze na studia i mnie utrzymują a w związku z tym mam ich bezwzględnie słuchać. Zabronili mi też pracować. Byłam wtedy strasznie nieszczęśliwa, nic nie miało dla mnie sensu. Moje życie było na komendę innych ludzi mimo, że byłam dorosła. Więc tak, miałam wątpliwości co do ślubu, chciałam po prostu aby to była nasza decyzja a nie kogoś z zewnątrz. Ale byłam zbyt młoda by przeforsować swoje zdanie na forum rodziny. Babcia stwierdziła, że lepiej być rozwódką niż panną z dzieckiem. Straszono mnie też, że potem to mój mąż nie będzie w ogóle chciał ślubu. Jak widać, opinia otoczenia była ważniejsza niż moje nieszczęśliwe życie. To mi zamknęło usta ostatecznie. Ja chciałam ślubu, kochałam tego człowieka, problem polegał na tym, że miałam podstawy sądzić, że mój narzeczony mnie po prostu nie kocha, ani nie chce ze mną być. Na początku znajomości nawet tego nie ukrywał, potem jakby zaczęło mu zależeć, na ile to było szczere, nie wiem do dziś. Po ślubie za namową męża wyprowadziliśmy się do starego budynku mieszkalnego należącego do moich rodziców. Warunki życia tam nie były zbyt dobre, ale mieliśmy po 20 lat i nie było to dla nas problemem. Przynajmniej w końcu mogłam żyć na własny rachunek zamiast robić wszystko wbrew sobie. Przez pierwszych kilka lat było nawet dobrze. Niestety start w dorosłość nie wyglądał tak jak powinien. Z czasem dotarło to do mojej świadomości, bo to ja sama, coraz częściej dźwigałam ciężar dnia codziennego. Budynek nie ocieplony, stary piecyk, praktycznie pół roku spędzałam na paleniu aby ogrzać mieszkanie. Mąż zajął się zarabianiem pieniędzy na budowę domu. Niestety był dość rozrzutny i niewiele odkładał. Nie mogłam znaleźć normalnej pracy mając tylko pierwszy stopień studiów. Mimo, że mieszkam obok rodziców nie mogłam liczyć na żadną pomoc z ich strony a na wynajęcie opiekunki nie było nas stać więc wszystko spadło na mnie. Mimo, że ciężko pracowałam, oszczędzałam ile się dało, efekty były mizerne. Po kilku latach udało się postawić dom w surowym stanie. Jednak nasze małżeństwo zaczęło się sypać. Brak wsparcia od kogokolwiek, krytyka z każdej strony pod moim adresem, porażki pomimo starań sprawiły, że wpadłam w depresję. Poddałam się. Mąż stał się chamski wobec mnie zaczął mi wypominać, że jego koledzy żyją na poziomie a on przeze mnie wegetuje, że zniszczyłam mu życie. A przecież ja robiłam co mogłam, starałam się, niestety w międzyczasie sama straciłam szacunek do siebie i uwierzyłam, że nie jestem nic warta. W końcu odszedł i zostałam sama z 2 dzieci. W tym czasie podjęłam się ukończenie studiów 2 stopnia, obecnie czeka mnie obrona. Musiałam się przenieść do rodziców, gdyż warunki nie pozwalały na życie w tamtym budynku poza tym potrzebuję czasu na naukę. Od tego czasu zaczął się koszmar na nowo. Czuję się jak intruz w domu rodziców, ciągle słyszę jak mama wydzwania po swoich znajomych i skarży się, że nie ma świętego spokoju. Ze jej przeszkadzamy. Czasem proszę ją by przypilnowała mi młodszej córki i to wszystko. Poza tym staram się pomagać na ile mogę, gotować, robię zakupy, sprzątam. Nie stać mnie obecnie na opiekunkę, wszystkie oszczędności wydałam na opłacenie studiów, które są bardzo drogie. Moja mama nie pracuje, mimo to nie chce mi pomagać, ciągle powtarza, że chciała by mieszkać sama. Jak widzę, że inni mieszkają całymi rodzinami razem i dziadkowie się angażują w pomoc to jest mi przykro. Nigdy nie chciałam być dla nikogo ciężarem, niestety tak mi się życie ułożyło, może byłam zbyt zahukana by walczyć o siebie. Zresztą ta sytuacja nie trwa tak długo bo dopiero rok. Na prawdę tak trudno jest wytrzymać rok z córką i dwójką wnuków w dużym domu?
Wiem, że rodzice wymarzyli sobie, że to mój brat a nie ja zamieszka z nimi, gdyż on dobrze zarabia i zapewnił by im wygodną starość. Tylko, że on nie chce z nimi mieszkać ani im pomagać. Wiem, że kiedy skończę wreszcie te studia uniezależnię się od wszystkich dla których jestem tylko problemem. Tylko nie wiem, czy będę w stanie kiedyś być dla moich rodziców wsparciem po tym wszystkim. Dziś wiem jedno, trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi. Mimo wielu problemów staram się patrzeć z optymizmem w przyszłość. Jeżeli ktoś ma dla mnie jakieś rady to bardzo chętnie je przyjmę, ja nie mam do kogo zwrócić się o pomoc.

 Re: Presja rodziny i zniszczone życie.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2022-12-02 21:24

Dzielna jesteś.
Spróbujmy zrozumieć mamę.
"Moja mama nie pracuje, mimo to nie chce mi pomagać". Wiesz, mamy raczej nie zmienisz. I mama nie ma powinności wychowywania wnuków itp. Może pomóc, ale nie musi. To jej wolna decyzja. Może być tak, że odmówi. Może nie mieć sił lub kondycji psychicznej. Może mieć swoje plany. Swoje dzieci już wychowała.
Ja na przykład chyba nie dałabym teraz rady z dwójką małych dzieci dłużej niż miesiąc, padłabym, no ale metraż jest mały.
Porównywanie mamy do innych mam nie jest świetną drogą, choć rozumiem, że jest Ci przykro.
Może lepiej pytać, czy i kiedy by mogła pomóc, niż prosić, żeby konkretnie np. jutro od piętnastej? Warto wypróbować. Żeby nie narzucać, tylko dawać wolność.

"Zresztą ta sytuacja nie trwa tak długo bo dopiero rok. Na prawdę tak trudno jest wytrzymać rok z córką i dwójką wnuków w dużym domu?" To wcale nie jest tak krótko i tak, może być trudno.
Rozumiem, że mama może mówić: nie, może mieć przeszkody.Nie usprawiedliwiam jej, ale próbuję rozumieć.

Myślę, że trzeba teraz spróbować przetrzymać obecną sytuację - jeśli nie masz wyjścia, innych szans na lokum - i naprawdę jak najszybciej się usamodzielnić.

 Re: Presja rodziny i zniszczone życie.
Autor: patrycja (---.29.165.209.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2022-12-04 17:56

niestety ja już nie wiem co jest dobre a co złe? co jest Bożym planem a co błądzeniem? Nie umiem zaufać Bogu a to dlatego, że parę razy niby Mu ufając pakowałam się w poważne kłopoty. Choćby i z tym ślubem, bo wtedy mi się wydawało, że tak trzeba a teraz nie wiem nawet czy ten ślub był w ogóle ważny. W każdym razie moje małżeństwo się rozpadło i nie widzę możliwości aby być kiedykolwiek z mężem gdyż mnie oszukał i zawiódł. Boję się, że dalsza część mojego życia będzie nadal błądzeniem i dokonywaniem złych decyzji.

 Re: Presja rodziny i zniszczone życie.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2022-12-04 19:53

"Nie umiem zaufać Bogu a to dlatego, że parę razy niby Mu ufając pakowałam się w poważne kłopoty. Choćby i z tym ślubem, bo wtedy mi się wydawało, że tak trzeba a teraz nie wiem nawet czy ten ślub był w ogóle ważny."

No wiesz, Pan Bóg nie zobowiązuje do brania ślubu dlatego, że poczęło się dziecko, więc ewentualny żal do Niego (czy nieufność) z powodu tej decyzji jest chybiony.

Ważność małżeństwa można sprawdzić. Tylko czy to jest teraz istotne dla rozwiązania Twoich spraw? Chyba nie w pierwszej kolejności.

 Re: Presja rodziny i zniszczone życie.
Autor: KK (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2022-12-14 16:36

Patrycja, piszesz, że nie możesz zaufać Bogu, bo ufając pakowałaś się w kłopoty. Jest dokładnie na odwrót. Jeśli najpierw była ciąża, a potem małżeństwo, to nie można mówić o zachowaniu porządku Boga. Zrobiłaś po swojemu i to stało się przyczyną problemów, a nie Boży plan. Podejmując decyzje musisz ponosić odpowiedzialność za nie.

Ważności małżeństwa nie rozstrzygniemy na forum. Zgłoś się do odpowiedniej instytucji Kościoła.

Relacje z rodzicami są teraz trudne, ale nie jest powiedziane, że tak będzie zawsze. Być może rodzice zmienią swoje nastawienie, być może nie. Ty musisz zadbać o dzieci, o siebie. Masz plan po zakończeniu studiów, trzymaj się go. Czasami trzeba przeczekać i nic więcej nie można zrobić, po prostu.

 Re: Presja rodziny i zniszczone życie.
Autor: patrycja (---.29.136.13.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2023-01-27 11:28

Nie wiem czy zrobiłam po swojemu. Czy człowiek, który całe swoje życie żyje pod dyktando rodziców i nie ma prawa głosu może w ogóle zrobić coś po swojemu? Skoro nawet nie masz prawa pomyśleć czego chcesz. Nieraz modlę się żeby Bóg mnie zabrał z tego chorego świata w końcu ale wiem, że jestem teraz potrzebna moim dzieciom. Po to by pokazać im inne życie niż to jakie mi pokazano. Choć jest mi nadal ciężko to walczę z tymi wszystkimi trudnymi myślami. Czasem zło próbuje Nas osaczyć i odebrać nadzieję ale walczę z tym. Staram się dostrzegać ile dobrego jest dzięki mnie na świecie nawet jeśli ktoś to neguje.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: