logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Jagodzianka (---.home.aster.pl)
Data:   2022-12-03 13:17

Witajcie,
Kiedyś często pisałam tutaj i udzielałam rad, byłam przez cały nastoletni czas i początek dorosłości bardzo wierząca, codziennie modlitwy, częstą Msza, miałam też problem ze skrupulanctwem. W pewnym momencie zaczęły mnie przerastać problemy z rodziną, z samotnością, odrzuceniem, psychiką i miałam wrażenie że jestem w tym pozostawiona sobie. W wielkim skrócie oczywiście zaczęłam się interesować psychologią, zobaczylam że wiele rzeczy które kiedyś myślałam że są powiązane z wiarą można tak naprawdę wiązać z psychologią, że ludzie niewierzący "jakoś" żyją i ich problemy są rozwiązywane same.

Przestałam praktycznie się modlić. Stopniowo oddałam się od Boga, przestałam mu powierzać codzienne zadania, zobaczyłam że całkiem dobrze mi się wiedzie, że moja psychika tak bardzo odżywa, nie do poznania. Zaczęłam też żyć w grzechu ciężkim.
Teraz od lekko ponad roku żyje jak bardzo letni katolik. Co niedzielę do kościoła, ale raczej tylko z tradycji, rano i wieczorem "odklepana" modlitwa. Czasem mam chęć powrotu, ale wygodne życie mnie powstrzymuje, to że trochę boje się że po spowiedzi znów będzie mi ciężko, nie mam w sobie praktycznie żalu za grzechy. Nawet nie wybieram się do spowiedzi przed Bożym Narodzeniem.

Myślę jednak codziennie o śmierci, tzn. o tym, że grozi mi piekło, że trzyma mnie przy życiu łaska Boga. Zaczęłam np. bardzo bać się jeździć samochodem czy komunikacją. Codziennie o tym myślę.
Co robić? Chciałam też trochę się wygadać, wiem, że tutaj znajdę zrozumienie. Może ktoś miał też tak. Najczęściej są sytuacje że ludzie się nawracają, a ja odeszłam od Boga cały czas w Niego wierząc.

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Sini (---.147.76.102.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2022-12-03 14:50

Wydaje mi się, że jest w Tobie jakaś utajona tęsknota za Bogiem, skoro pojawił się ten post. Może po prostu wystąpiło u Ciebie wypalenie w wierze lub tzw. moment próby. Może się wydawać, że bez Boga jest łatwiej, ale to tylko taka " początkowa zachęta". Jednak wydaje mi się, że powinnaś do niego wrócić nie tyle po to, aby "znów odklepywać modlitwy", a dlatego, że jest źródłem Miłości.

Poradziłabym Ci taką szczerą rozmowę z Nim - wybierz się do kościoła, kiedy będzie wystawiony Najświętszy Sakrament na adorację i porozmawiaj z nim o swoich wątpliwościach, odejściu, samotności. Tak jak się spotyka rodziców, znajomych - twarzą w twarz. Do mnie ta forma bardzo przemawia, zwłaszcza gdy jestem zła na siebie lub Boga o coś. Wiesz, wydaje mi się to takie szczere - jak się rozmawia z kimś o swoich uczuciach, przemyśleniach. A jednak szczerość to podstawa.

Poproś Boga o łaskę wiary. Może Twoja relacja z Bogiem się zdystansowała, ponieważ zabrakło w niej w pewnym momencie zaufania? Pamiętaj też, te strasznie trudne wydarzenia są do przeżycia; "chodźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni, a ja was pokrzepię" :))

Co zaś się tyczy sfery psychologii - ekspertem nie jestem, ale owszem odruchy ludzkie odruchami ludzkimi, ale myślę, że i tak w tym wszystkim jest Bóg :) Często przejawia się w bardzo naturalnych sprawach; jego cuda niekiedy bywają tak delikatne, że ledwo dostrzegalne. Przecież sam zachód słońca jest swego rodzaju cudem; miłość; ofiarowanie bezinteresownie pomocy. Świat jest tak niezwykle skonstruowany, że owszem - możemy go wyjaśnić za pomocą wielu nauk, ale to wcale nie oznacza, że nie mam tam Jego ręki :)

Życzę Ci wszystkiego dobrego i abyś na nowo odnalazla w sobie Miłość do Boga. Pokój z Tobą :)

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2022-12-03 16:22

"Zaczęłam np. bardzo bać się jeździć samochodem czy komunikacją. Codziennie o tym myślę". - Widzisz, pieszy też jest narażony. Nie uciekniemy przed ryzykiem wypadku, nawet siedząc we własnej piwnicy pod grubą warstwą pierzyn. W związku z czym warto się racjonalnie przyjrzeć źródłom lęku, tak sądzę.

No i Ty sama dajesz odpowiedź. Nie boisz się raczej wypadku jako takiego, tylko nęka Cię poczucie ryzyka na wieczność. Piekła, czyli oddzielenia od Pana Boga. No ale wiesz na pewno, że to jest kwestia TWOJEGO wyboru. Nie czegoś z zewnątrz (choć czynniki zewnętrzne potrafią wybór utrudniać). Decyzja tkwi w Tobie. Zgadzasz się z tym?
Pan Bóg powiedział tak:
"Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście". Pwt 30,15 Zostawił wybór.

Żeby zminimalizować lęk, warto spróbować usunąć jego powód. Pana Boga usunąć się nie da, jest na zawsze, bez względu na nasze bunty i bóle. Małe dzieci zasłaniają rączkami buzię i myślą, że ich nie ma albo że nie ma mamy, której nie widzą. Zakrycie twarzy nie powoduje jednak ani zniknięcia dziecka, ani mamy. Ani zaniku kłopotów.

"ludzie niewierzący "jakoś" żyją" - Prawda. Jakoś.
" i ich problemy są rozwiązywane same" - Nonsens. Nic się samo nie dzieje. Kiepska byłaby ta psychologia, na ktorą się powołujesz. Nieracjonalna. Nierozumna.

Prostą więc (niekoniecznie w praktyce) metodą na usunięcie obaw jest powrót do Pana Boga. Męczą Cię lęki, bo - w skrócie - z kilku powodów nie udaje Ci się zbliżyć do Pana Boga. Czy dobrze Cię rozumiem?
Być może też masz obraz Pana Boga w jakichś obszarach daleki od Ewangelii, tego nie wiemy. Niemniej jest w Twoim poście kapitalna myśl, ktora świadczy o dobrym obrazie: "trzyma mnie przy życiu łaska Boga". TAK. To jest sedno. Nadzieja.
No to teraz w Twoich rękach jest albo sięgnąć po więcej łaski, albo nie sięgnąć. Ty wybierasz.

W tym wybieraniu można byłoby się jeszcze przyjrzeć temu, co Cię powstrzymuje. Trochę sama nazwałaś. Czyli znowu: odpowiedzi są w Tobie.
I to są punkty do rozpracowania.
1. "Czasem mam chęć powrotu, ale wygodne życie mnie powstrzymuje" - pytanie o cenę za wygodę. Wygodnie, ale w niezdrowych lękach? No nie wiem, czy to się bilansuje na korzyść wygody. Przemyśl przy okazji, porozkładaj na szalach...
2. "trochę boje się że po spowiedzi znów będzie mi ciężko" - teraz też jest Ci ciężko... Poza tym nikt nie obiecał, że życie w całości będzie beztroskie. Za rozgrzeszeniem idzie natomiast i łaska, a dla zdrowego psychicznie i duchowo człowieka - może nie zawsze emocjonalny, ale intelektualny, rozumowy spokój, poczucie czystego sumienia i pewność, że wybieram Boga...
3. "nie mam w sobie praktycznie żalu za grzechy " - a to wcale nie jest jasne, trzeba byłoby się przyjrzeć, jak rozumiesz żal za grzechy, a potem, czy to Twoje rozumienie jest zgodne z nauką Kościoła.

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Gabi (82.207.250.---)
Data:   2022-12-03 18:57

Jagodzianko :-)

Bóg nosi Cię nadal w sercu, od zawsze i na wieczność. Twoje miejsce w Jego sercu jest tylko dla Ciebie, nikt nie jest w stanie go wypełnić i mieszkanie przygotowane przez Jezusa należy też wyłącznie do Ciebie. ON nie ogranicza Swojej Miłości, dla gorącego katolika 100%, a dla letniego może 50% itd., każdego kocha całym Sobą czyli każdego nieskończenie. Ciebie również.

Wiem, że powroty bywają strasznie trudne, gdy "się urządziło wygodnie" w swoim życiu bez Boga i wydaje się, że jest niby w porządku, a jednak nie jest, bo coś doskwiera, coś, czego może nie da się określić na pierwszy rzut oka. Płomyk tęsknoty za Nim myślę, nigdy w nas nie zgaśnie i będzie się tlił do końca życia i dzięki Bogu, gdyż tak zostaliśmy stworzeni z tą Tęsknotą, która ma jeden wiadomy kierunek. ON nigdy z nas nie zrezygnuje, bo zbyt mocno nas kocha, oddał za nas samego Siebie, jedna kropla Jego krwi wystarczy, by Cię usprawiedliwić, tak bezcenna jesteś w Jego oczach. Nigdy nie przestanie Cię wypatrywać, tęsknić za Tobą, szukać Cię, gdyż nadal jesteś Jego ukochaną Córką i to się nigdy nie zmieni. ON wie, że jest Ci trudno powrócić, dlatego wybiega naprzeciw ze Swoją łaską, by Cię wesprzeć. Wystarczy otworzyć serce, Pan jest blisko, uczyni dla Ciebie wszystko, Twój kielich będzie pełen po brzegi.

"Rozmowa miłosiernego Boga z duszą grzeszną

Jezus: Nie lękaj się, duszo grzeszna, swego Zbawiciela, pierwszy zbliżam się do ciebie, bo wiem, że sama z siebie nie jesteś zdolna wznieść się do mnie. Nie uciekaj, dziecię, od Ojca swego, chciej wejść w rozmowę sam na sam ze swym Bogiem miłosierdzia, który sam chce ci powiedzieć słowa przebaczenia i obsypać cię swymi łaskami. O, jak droga jest mi dusza twoja. Zapisałem cię na rękach swoich. I wyryłaś się głęboką raną w sercu moim.

Dusza: Panie, słyszę głos Twój, który mnie wzywa, abym wróciła ze złej drogi, ale nie mam ani odwagi, ani siły.

Jezus: Jam jest siłą twoją, ja ci dam moc do walki.

Dusza: Panie, poznaję świętość Twoją i lękam się Ciebie.

Jezus: Czemuż się lękasz, dziecię moje, Boga miłosierdzia? Świętość moja nie przeszkadza mi, abym ci był miłosierny. Patrz, duszo, dla ciebie założyłem tron miłosierdzia na ziemi, a tym tronem jest tabernakulum, i z tego tronu miłosierdzia pragnę zstępować do serca twego. Patrz, nie otoczyłem się ani świtą, ani strażą, masz przystęp do mnie w każdej chwili, o każdej dnia porze chcę z tobą mówić i pragnę ci udzielać łask.

Dusza: Panie, lękam się, czy mi przebaczysz tak wielką liczbę grzechów, trwogą mnie napełnia moja nędza.

Jezus: Większe jest miłosierdzie moje aniżeli nędze twoje i świata całego. Kto zmierzył dobroć moją? Dla ciebie zstąpiłem z nieba na ziemię, dla ciebie pozwoliłem przybić się do krzyża, dla ciebie pozwoliłem otworzyć włócznią najświętsze serce swoje i otworzyłem ci źródło miłosierdzia; przychodź i czerp łaski z tego źródła naczyniem ufności. Uniżonego serca nigdy nie odrzucę, nędza twoja utonęła w przepaści miłosierdzia mojego. Czemuż byś miała przeprowadzać ze mną [spór] o nędzę twoją. Zrób mi przyjemność, że mi oddasz wszystkie swe biedy i całą nędzę, a ja cię napełnię skarbami łask.

Dusza: Zwyciężyłeś, o Panie, kamienne serce moje dobrocią swoją; oto z ufnością i pokorą zbliżam się do trybunału miłosierdzia Twego, rozgrzesz mnie sam ręką zastępcy swego. O Panie, czuję, jak spłynęła łaska i pokój w moją biedną duszę. Czuję, że mnie na wskroś ogarnęło miłosierdzie Twoje, Panie. Więcej mi przebaczyłeś, aniżeli ośmielam się spodziewać albo pomyśleć byłam zdolna. Dobroć Twoja przewyższyła wszystkie moje pragnienia. A teraz zapraszam Cie do serca swego, przejęta wdzięcznością za tyle łask. Błądziłam jak dziecię marnotrawne po manowcach, a Tyś mi nie przestawał być Ojcem. Pomnażaj we mnie miłosierdzie Twoje, bo widzisz, jak słabą jestem.

Jezus: Dziecię, nie mów już o nędzy swojej, bo ja już o niej nie pamiętam. Posłuchaj, dziecię moje, co ci pragnę powiedzieć: przytul się do ran moich i czerp ze źródła żywota wszystko, czegokolwiek serce twoje zapragnąć może. Pij pełnymi ustami ze źródła żywota, a nie ustaniesz w podróży. Patrz w blaski miłosierdzia mojego, a nie lękaj się nieprzyjaciół swego zbawienia. Wysławiaj moje miłosierdzie" (Dz. 1485).

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: A. (---.ip-164-132-162.eu)
Data:   2022-12-03 19:33

Witaj,

Nawrócenie to nie jakiś jednorazowy moment. Oczywiście czasem tak bywa, dla Boga nie ma nic niemożliwego. Jednak walka z grzechem i przemiana wewnętrzna to proces, który często wiele kosztuje. Bo trzeba przyjrzeć się naszym priorytetom, nawykom, a także intencjom, dla których chcemy trwać przy Bogu.

Piszesz, że wiele z tego, co uważałaś za powiązane z wiarą, wyjaśniła Ci psychologia. Ale po pierwsze Bóg stworzył naszą psychikę, tak samo jak stworzył prawa fizyki. Nauka nie jest czymś odizolowanym i niezależnym od Boga. Bóg działa także przez ludzi, przez ich odkrycia naukowe. To, że coś tłumaczy się naukowo, jednocześnie nie wyklucza wyjaśniania tego wiarą. Bo, po drugie, w pewnym momencie nauka ma swoją granicę. Sami naukowcy tworzą różne teorie. Jedne się sprawdzają, inne nie. To, co dowiedziono doświadczalnie, ma też swoją granicę.

Zobacz, jest w Twoim życiu pustka, która domaga się wypełnienia. Gdyby tak nie było, nie zadałabyś pytania tu na forum. Dobrze, że widzisz, że czegoś brakuje. Dobrze, że jesteś szczera ze sobą, że nie oszukujesz siebie, udając osobę wierzącą.

Wydaje mi się (i piszę to na podstawie własnych doświadczeń, więc mogę być w błędzie), że być może w Twoim życiu dominował (lub dominuje) lęk, a Ty, chcąc uwolnić się od niego, próbujesz też uciec od Boga i Jego przykazań. Miałaś skrupuły, teraz popełniasz grzechy ciężkie – być może próbujesz w ten sposób uwolnić się od ustawicznego poczucia winy. Wydaje Ci się, że grzesząc ciężko, jesteś wolna, bo być może przerastają Cię też wymagania wiary. Może wyobrażasz sobie Boga jako surowego, niedostępnego, liczącego Twoje upadki. Może nie doświadczasz Jego miłości jako kochającego Ojca. Brak doświadczenia Boga jako miłości może uniemożliwić prawdziwe nawrócenie.

Twoje lęki widoczne są też w tym, że boisz się podróżowania, bo tak naprawdę stary problem, źródło skrupułów, wciąż w Tobie jest.

Pierwszym krokiem do poradzenia sobie z Twoim problemem będzie uświadomienie sobie, że kierujesz się lękiem. Do Ciebie należy zbadanie jego źródła. Czy jest to lęk czysto religijny, czy związany z jakimiś problemami emocjonalnymi. Drugim – poszukiwanie Boga jako miłości, bo jak pisze św. Jan Apostoł, miłość usuwa lęk.

Nie uważam, że kieruje Tobą chęć wygodnego życia, jak piszesz, choć oczywiście mogę się mylić. Myślę, że uciekasz od lęku lub od czegoś, co go powoduje. Może jest to też doświadczenie pustki, o której pisałam. Próbujesz więc tę pustkę zapełnić na inne sposoby, a tę pustkę może wypełnić tylko Bóg. Bez znalezienia Boga będziesz ciągle niespokojna. Tęsknisz za Nim, jednocześnie wciąż od Niego uciekając. Dobrze, że to widzisz.

Wiem, że się powtarzam, pisząc to w różnych tematach, ale polecam Ci rekolekcje ignacjańskie u sióstr zawierzanek, bo Fundament odprawiony u tych sióstr daje pewne podstawy do znalezienia Boga jako miłości, a tego Ci potrzeba. Dowiesz się tam też, jakie są źródła Twoich trudności.

Przepraszam, że chaotycznie. Nie bardzo mi wychodzi pisanie. Ale trochę Cię rozumiem, dlatego postanowiłam napisać. Jeśli coś źle napisałam, proszę, nie czuj się dotknięta. Pozdrawiam.

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Marek Piotrowski (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2022-12-03 20:32

No cóż, jak mówi stare przysłowie: kiedy nie żyjesz, jak wierzysz, zaczynasz wierzyć tak, jak żyjesz.
Co robić? Odpowiedź jest tylko jedna: wróć z tej ciemności. Pomodlimy się za Ciebie.
Ale DECYZJA musi być Twoja.

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2022-12-03 22:39

Wracaj. Bóg jest Bogiem miłości, nie lęku. I wiem, że to On daje prawdziwe szczęście. To w Nim jest pełnia życia. Może to życie nie jest wygodne, ale szczerze mówiąc nie ma to znaczenia. Jest zdecydowanie bardziej niż "całkiem dobre" - jest życiem w pełni..
On ma dla Ciebie plan, zadanie, do którego Ciebie powołał. Czeka, kiedy zdecydujesz się odpowiedzieć na Jego wezwanie i nigdy nie przestanie Cię wołać.

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: B. (---.184.239.231.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2022-12-11 17:29

„Zaczęłam też żyć w grzechu ciężkim”
Zakładam, że to cudzołóstwo. Jeżeli nie, to przyjmij proszę te uwagi jako ogólne.

Jeżeli „on” tego chce i kocha Cię, to niech się z Tobą żeni, a do ślubu niech uszanuję Waszą czystość.
Jeżeli „chce” ale nie kocha, to używa Cię... Równie dobrze mógłby to robić w domu publicznym... Upokarzające...

Dziś mówimy łagodnie „pamiętaj o swojej godności”. W czasach starotestamentalnych za cudzołóstwo była kara śmierci, przez ukamienowanie. Jak zatem jest to ważna rzecz...

Wierność Bogu przez zachwyt dla Jego Praw...
Zobacz jak Bóg reguluje te sprawy - czystość przed i pozamałżeńska, sakramentalna rodzina, wierność współmałżonkowi aż do śmierci.

Teraz zobacz, co próbuje wprowadzić szatan i człowiek uważający się za wpływowego i wystarczająco bogatego, aby dotować wykonawców (np. organizacje) - proponuje gender - teorię wyboru płci, chirurgiczną „zmianę” płci - dobrowolną kastrację chłopców i dobrowolną sterylizację dziewcząt, depopulację świata...

Dobrze jest dla człowieka trzymać się Boga i Jego cudownych prostych, jakże wspaniałych Praw. Tego Ci życzę, z całego serca.
Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Odeszłam od Boga, ale wierzę w wieczność.
Autor: Patrycja (---.21.58.114.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2023-01-13 22:10

Wokol mnie wiedzie sie wszystkim bardzo dobrze ale do kosciola nie chodza, zyja jak chca i patrza na mnie jak na dziwaczke, bo wybralam zycie proste, bez przepychu. Zostawilam praktycznie luksusowe zycie w Ameryce i osiadlam na wsi w Polsce. Dziwia sie wszyscy. Chodze po polach w gumowcach i jestem bardzo szczesliwa bo z Bogiem wszedzie jest dobrze. Ale kiedy zylam bez Niego to i luksus byl nie do wytrzymania. Do wszystkiego potrzebna jest Milosc... Milosc do Mszy Sw, Spowiedzi, modlitwy, czynnosci zyciowych, ludzi a co najwzaniejsze Boga. Najwidoczniej tego zabraklo a o to TRZEBA SIE MODLIC I PROSIC NIEUSTANNIE. Czy chcialabys meza ktory przychodzi do Ciebie do domu bo musi? Czy takiego ktory biegnie do domu bo Cie kocha? Bog przede wszystkim chce Twojego serca, milosci a nie tylko wypelniania rytualow.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: