Autor: Akittm (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2023-01-29 16:50
I.
Przyszło mi do głowy to samo, Hannie, ale doszłam do wniosku, że to i tak nic nie da, bo moim zdaniem Karolina jest ofiarą czegoś, co się nazywa "narcystyczna przemoc". Sama wyrwałam się za bożą łaską z czegoś takiego. Choćby autorce tego wątku oczywiste dowody przedstawić, że jest traktowana źle, ona będzie to idealizować - tak to działa. Przypadki takiej przemocy są ciężkie. Teraz autorka mówi, że jest pięknie, bo "on mnie kocha jak szaleniec", ale potem, gdy być może się obudzi, bo łuski opadną jej z oczu i będzie potrzebowała pomocy, nie będzie nawet potrafiła wytłumaczyć co się stało.
Chłopak się nie zmieni. Czy możesz go autorko zaakceptować takim, jaki jest teraz, ze wszystkimi zachowaniami, które opisałaś? Czy możesz zaakceptować, że będziesz doświadczać systematycznie takich "porzuceń" i reszty przykrego traktowania?
II.
"rozum mi mowi ze on jest po prostu toksyczny"
"On ogólnie kocha mnie jak szaleniec o czym sam ostatnio mówił, z reszta gdyby nie to, to widać."
Karolino, czemu bardziej wierzysz jemu (chłopakowi) niż sobie? Rozum Ci mówi jedno, chłopak temu przeczy. Czemu nie kochasz siebie? Potrzebujesz siebie do bycia w relacji - jakiejkolwiek. Dlaczego to, co mówi chłopak ma dla Ciebie większą wartość, niż to, co mówi Twój rozum?
To, że [chłopak] mówi, że kocha i że widać to w jego oczach - to nie jest miłość.
Dalej.
"Ostatnio przegiął pisząc do mnie straszne rzeczy, po czym wreszcie coś we mnie wybuchło i stwierdziłam ze to koniec. Szukam innego mieszkania wyprowadzam sie i o nim zapominam. Chciałam mu to powiedzieć w 4 oczy ale on nie chciał sie spotkać wiec nie odzywalismy sie do siebie przez pare dni. W tym czasie zdążyłam powiedzieć moim rodzicom co sie stało, mama stwierdziła ze bardzo dobrze robie"
Ja wiem, że "straszne rzeczy" to jest taki eufemizm. Ty się na to nie zgadzasz. Nie możesz zaakceptować tego, że naprawdę tak napisał. "Straszne rzeczy" są strasznymi rzeczami, ale gdybyś napisała, co naprawdę napisał, a przy tym wytłumaczyła, dlaczego to brzmi to tak źle, brzmiałoby to jeszcze gorzej, prawda?
A Ty nie chcesz myśleć o nim źle, bo chcesz, żeby się zmienił. Dlatego nie możesz i nie chcesz widzieć prawdy, bo to by świadczyło o tym, że on i ta relacja wcale nie rokują tak dobrze i są odległe od tej zmiany, której pragniesz.
Coś we mnie wybuchło - właściwa reakcja. Usłysz swój własny głos.
"Chciałam mu to powiedzieć w 4 oczy ale on nie chciał sie spotkać wiec nie odzywalismy sie do siebie".
Nie widzisz, że to działanie jest celowe? Nie chciał się z Tobą spotkać bo nie chciał usłyszeć tego, co masz mu do powiedzenia. Ma Cię "gdzieś". Potraktował Cię źle, a później wrócił jako ten "kochający".
"zdążyłam powiedzieć moim rodzicom co sie stało, mama stwierdziła ze bardzo dobrze robie i nie jest to mężczyzna dla mnie i już odrazu postawiła mi ultimatum ze jeśli doszłoby do tego ze do siebie wrócimy to ona sie mnie wyrzeka i to dla niej oznacza ze wybrałam jego rodzine a nie moja, ze nie chce ze mną mieć nic do czynienia. I faktycznie stało sie. Odezwał sie po paru dniach, spotkaliśmy sie i stwierdził ze sie zmieni, ze zachowywał sie jak"
Podjęłaś decyzję, a później zamiast ją wykonać, postanowiłaś zapytać mamę. Znów: dlaczego tak mało wierzysz swojemu rozumowi? Powiem Ci dlaczego: bo od małego byłaś poddawana przemocy psychicznej ze strony mamy. Teraz potrafisz wchodzić tylko w relacje z niezdrowa zależnością. Nie masz nic przeciwko temu, że ktoś przekracza Twoje granice. Co więcej sama się zgłaszasz, żeby te granice przekraczano. Trochę widzisz, że coś jest źle ("mama skłóciła wszystkich"), ale nie widzisz tego, że od jednej przemocy uciekasz do innej, a i to w sposób nie udany - bo jak uciekasz od mamy, uciekasz do chłopaka, a jak uciekasz od chłopaka, uciekasz znów... do mamy.
Zrobiłaś mamie na złość "wyrywając się" z jej przemocy i wracając do "kochającego" chłopaka. W końcu przecież powrócił, jako ten "kochający", korząc się przed Tobą, i uznając swój błąd. Powiedział wszystko, co chciałabyś usłyszeć.
Bądź pewna, że to się będzie powtarzać - wciąż i wciąż, aż będziesz usprawiedliwiać coraz bardziej rażące przypadki przemocy i braku szacunku. Będziesz na "haju", bo po nieprzyjemnościach, będzie czas korzenia się i miłości (ze strony chłopaka), a Ty będziesz się zachowywać względem niego i względem siebie, jakby to nie miało miejsca, bo "on mnie kocha, jak szaleniec". Twoje poczucie własnej wartości będzie słabnąć, a Ty będziesz stawała się coraz bardziej zależna. Będziesz wątpić w swój rozum coraz bardziej. Już teraz oszukujesz samą siebie. Dalej będzie się to tylko pogłębiać.
Co do ślubu, rodziny... Dzieci potrzebują stabilności, tego że ich rodzina jest pewnym i bezpiecznym miejscem, że ich rodzice postępują logicznie, że szanują ich wartość i odrębność, i że szanują siebie wzajemnie.
Wracając do wypowiedzi Hanny.
Czy potrafisz wskazać na to, że chłopak Cię kocha, bez wymieniania takich rzeczy, jak: "słowne kochanie", "kochanie" czułym spojrzeniem (/dotykiem), poświęcanie Ci czasu?
Znów.
"bo wiele razy obiecywał ze sie zmieni, nie robił tego i tak w kółko i miałam myśli ze no nie wyobrażam sobie przez całe życie tylko sie kłócić, z drugiej strony serce mnie ciągnie do niego i chce wybaczyć mimo tego ile razy byłam skrzywdzona przez niego i cały czas w niego wierze, w jego zmianę"
Potwierdzasz swoimi słowami to, co napisałam, że to będzie się to powtarzać, bo to już się dzieje. Czemu nie miałoby się zdarzyć ponownie? Skoro składniki i sposób przygotowania jest ten sam, czemu potrawa miałaby wyjść inna?
Znów nie ufasz swojemu rozumowi.
"serce mnie ciągnie do niego i chce wybaczyć mimo tego ile razy byłam skrzywdzona przez niego i cały czas w niego wierze, w jego zmianę"
Nie wierzysz w jego stałą zmianę. Ty po prostu chcesz być zalana tą "bezwarunkową" miłością. Ta miłość smakuje dużo mocniej po skrzywdzeniu. To upajające, uzależniające. Gdybyś dostawała tę miłość bez skrzywdzenia, nie czułabyś jej tak mocno.
Kiedyś to, że udajesz brak tych krzywd, może się objawić w dolegliwościach somatycznych i chorobach.
W takiej relacji, jeśli jest dobrze, będzie źle, a jeśli jest źle, będzie dobrze. To powtarzalność i przewidywalność, ale jeśli chodzi Ci o taką stałość, to ok. Powinnaś jednak wiedzieć, że to jest kwestia uzależnienia, nie miłości.
"W SUMIE oboje tego chcieliśmy"
"On OGÓLNIE kocha mnie"
Zwróciłaś uwagę na te zwroty? Nie jesteś pewna jego miłości. Nie czujesz się kochana, po prostu znów nie ufasz samej sobie i swojemu rozumowi.
"Rozmawiałam jeszcze z moja siostra - ona mowi"
- Znów zależność. Dlaczego zdanie każdej innej osoby liczy się bardziej od tego, co mówi Ci Twój rozum?
"Cały czas w niego wierze, a mama strasznie mnie krzywdzi."
Widzisz, że porównujesz ich do siebie? Nie dziwi cię, że wiara w chłopaka i krzywda ze strony mamy, stoją obok siebie w jednym zdaniu, chociaż to zupełnie różne rzeczy? Ich zachowania nie są różne.
Próbowałaś pomyśleć inaczej: "Pozwalam się mamie krzywdzić"?. Jeśli jej nie pozwolisz, to ona nie będzie Ciebie krzywdzić. Tak samo chłopak. Pytanie: czy jeśli postawisz mu granice (i będziesz ich przestrzegania pilnować), to dalej będzie chciał z Tobą być? Gwarantuje, że nie.
+"ile razy byłam skrzywdzona przez niego i cały czas w niego wierze, w jego zmianę". Piszesz o chłopaku i o mamie w identyczny sposób. Nie uważasz, gdybyś znalazła sposób na ochronę relacji z chłopakiem, byłby to sposób na ocalenie relacji z mamą i usprawiedliwienie jej? Jednak to się nigdy nie wydarzy, bo oboje - każde z nich - chce całkowitego posiadania Ciebie. Starasz się to usprawiedliwiać, ale możesz tylko tracić siebie i składać coraz to większe ofiary z tego kim jesteś, bo inaczej nie da się tych relacji utrzymać.
|
|