Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2024-09-15 13:54
1) Żeby nie obwiniać siebie.
Róbmy, co możemy, ale nie popadajmy w poczucie winy z powodu niemożności. Pan Jezus zna nasze możliwości psychiczne i fizyczne. Nie idealizujmy ani nie obwiniajmy się za niemożliwe do pokonania.
Przepraszam, ale Komunia sw. nie jest nagrodą dla doskonałych. Więc ostrożnie z tym pisaniem o niegodnym przyjmowaniu.
Ode mnie zależy, co zrobię z wolnym (naprawdę wolnym) czasem przed Eucharystią. Czy wyjdę odpowiednio wcześniej, czy dam sobie przestrzeń na próbę wyłączenia ewentualnego.kołowrotka w głowie. Czasem ode mnie zależy, jak rozplanuję dzień i na ile jestem wierna realizacji planu.
Ale jest 1000 spraw, które ode mnie nie zależą. Nie mam pełni luksusu. Jestem np. zależna od komunikacji publicznej, od osoby, nad którą (niecodziennie) sprawuję opiekę, od mechanizmów stresu, ktorego pstryknięciem palców nie wyłączę, od niektórych okoliczności zawodowych i zdrowotnych.
2) Żeby nie obwiniać innych.
"Ale inni..."
A co nam do innych?
Niepokoi mnie ta nuta pobrzmiewająca w pisaniu o innych.
Przestrzegam przed porównywaniem się i ewentualną pokusą sądzenia innych. Przed pochopnym wyciąganiem wniosków np. z momentu wejścia lub wyjścia, z wyboru miejsca i wyjęcia telefonu. (Tak, zauważam, zastrzegasz, "nie oceniam").
Napiszę o sobie, bo do tego mam pełne prawo.
- Tak, bywa, że wpadam na ostatnią chwilę, bo tramwaj się spóźnił, bo osoba czegoś nagle potrzebowała, bo kolano niedomaga i nie biegnę jak ta sarenka.
- Gdy wchodzę tuż przed mszą albo niestety równo z księdzem, często siadam całkiem z tyłu, by nie koncentrować na sobie uwagi. A co jest dziwnego lub niedobrego w tym, że ktoś siada z tyłu, także z wyboru, nie rozumiem. Miejsca z tyłu są równie dobre.
- Tak, sporadycznie po takim wpadnięciu wyjmuję telefon, by sprawdzić, czy na pewno jest wyciszony - staram się to zrobić przed wejściem, no ale czasem jednak wewnątrz.
"wypadają z tego kościoła jak poparzeni." Nie wiem, skąd byłoby prawo do ewentualnego wyciągania wniosków z czyjegoś pośpiechu (użyta przez Ciebie frazeologia jest w pełni ocenna, niestety). Nie wiemy, kto i co musi, jakie ma motywy do pośpiechu.
3) "Czy można przeżyć Eucharystię w takim trybie i przede wszystkim - przyjąć Ciało Chrystusa godnie?"
Można. Na miarę swoich możliwości.
- Po pierwsze niebezpieczne jest wyciąganie wniosków z tego, co widzisz zewnętrznie u innych ludzi. Nie wiesz, co w sercu.
- Większość z nas nie żyje w klasztorze klauzurowym, który jednorodny rytm i ciszę, lecz w pełni w świecie. To jest moje miejsce w życiu, mam też swoje ograniczenia oraz współzależności.
- Po trzecie: Jeśli ktoś w swoich warunkach robi, co może, żeby zadbać o przeżycie Eucharystii, to Pan Jezus to widzi.
Jeśli ktoś próbuje, ale mu nie bardzo wychodzi, to Pan Jezus to wie.
Jesli komuś bardzo nie wychodzi, ale ten ktoś ma dobre intencje i tęskni do Eucharystii, to Pan Jezus sobie z tym radzi.
Wie też, co jest ewentualnie zawinione.
Powtórzę: Komunia sw. nie jest dla aniołow ani nie jest zastrzeżona dla tych na ostatnim stopniu doskonałości.
4) Wiem, powtarzam, że piszesz: Nie oceniam.
Jeśli ktoś inny z zewnątrz ma odwagę oceniać czyjeś decyzje i niemożności: miejsca, czas i rekwizyty - to może jest tak, że ów ktoś tkwi w problemie.
5) "Jak wyciszyć głowę przed Eucharystią, kiedy wpada się z wiru pracy, albo hałasujących dzieci w domu? "
Może się nie dać. Niestety, jeśli bezpośrednio z wiru, może się nie dać tak do konca zatrzymać hałasu w głowie.
Z pracy do kościoła mam kilka przystanków - ale to i tak króciutko. Mogę próbować w autobusie czy tramwaju troszkę zwolnić ten kołowrót. Nie zawsze się uda.
I co? I nic. Przychodzę, jaka jestem. Prawdziwa. Mogę o tym Panu powiedzieć. Po drodze czy przez te dwie minutki przed mszą. Oddać się, jaka jestem.
6) Czy ma sens przychodzenie na Eucharystię niedoskonałym?
Ma. Bo dla takich jest Eucharystia.
Łk 5,31: Nie potrzebują lekarza zdrowi.
|
|