Autor: Marek Piotrowski (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2025-05-01 20:30
Katarzyno, rozumiem, że brak jasności dotyczy końcowego pytania (w ostatnim akapicie pierwszego Twojego wpisu).
Otóż potrzebujemy tu kilku (przepraszam! ale tak to jest...) uwag:
1)
Po pierwsze, wiara w sensie zbawczym NIE polega na wierze w to, "że Bóg jest".
"Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą."(Jk 2,19)
2)
W zasadzie dużo byłoby prościej i zrozumialej, gdyby pistis tłumaczono nie tyle na "wiarę" co na "ufność" (bo de facto w takim znaczeniu jest w NT to słowo jest używane). Nie myliłaby się wiara zbawcza wiarą w istnienie Boga, nie byłoby sporów "wiara czy uczynki" itd.
3)
Cała nasza wiara w pewnym sensie sprowadza się do wiary (zaufania) w dwie rzeczy:
- że Bóg wie lepiej - nawet niż my - co dla nas lepsze
- że Bóg nas kocha bezwarunkowo i mówi nam, co dla nas lepsze, nigdy nam źle nie radząc
4) Nie jesteśmy się zbawić przez nasze postępowanie, tylko Jezus może to zrobić. Aby się do tego "podłączyć" musimy w to wierzyć i zdecydować się na to.
To wbrew pozorom nie jest łatwe.
Wyobraź sobie, że siedzisz w ekskluzywnej restauracji. Kończysz, dają rachunek. I okazuje się, ze nie masz pieniędzy.
Awantura, krzyki kelnerów, grożą policją.
I wstaje ze stolika obok człowiek i mówi "ja za nią zapłacę".
Nie jest łatwo to przyjąć. Człowiek odruchowo ma postawę pyszną "nikt nie będzie za mnie płacił".
To jest właśnie Sąd Boży. Tak naprawdę sprowadza się do tego, czy przyjmiemy Boże Zbawienie, czy nie.
5)
Ktoś spyta - to co? Mogę sobie robić co chcę, a potem zawołać "Jezu ratuj!" i będę miał i luzik na Ziemi i Niebo?
Niestety, nie całkiem. Bo Niebo, to przebywanie z Bogiem. Nieskończenie Świętym Bogiem. Jeśli nie upodobnimy się do Niego podczas naszego życia na Ziemi, nie wybierzemy Jego ratunku w chwili Sądu. Boga nie da się "oszukać" - a właściwie nie da się oszukać siebie samego w chwili Sądu, kiedy już nie będą nas dotyczyć doczesne ograniczenia.
6)
Powiesz, a co z tymi, co nie ufali Jezusowi, bo nie wierzyli (bez swojej winy) w Boga? Byli tak wychowani, albo zgorszyli się postępowaniem ludzi wierzących?
Prawdę mówiąc, biblijnej odpowiedzi nie mamy (przynajmniej jasnej).
Ale co nieco kombinujemy z tego, na ile znamy Boga.
A On (jeśli w ogóle można mówić o pragnieniach Boga) nie pragnie niczego więcej, niż tego, by człowiek był zbawiony. JEDYNĄ przeszkodą do zbawienia jesteśmy my sami - jeśli wybierzemy na Sądzie oddzielenie od Boga, On nie będzie łamał naszej woli.
Dlatego sądzimy (jako Kościół), że Bóg da tym ludziom jakąś możliwość zbawienia. On przecież zna ich dusze, ich wnętrze.
7)
Trzeba być bardzo ostrożny przy czytaniu Pisma Świętego na retorykę żydowską.
Bo takich "kryteriów" jak to z wiarą, które podałaś, jest więcej w Piśmie. Na przykład Pismo uzależnia zbawienie od:
- wiary (np.Mk 16,16; J 5,24)
- uczynków (np. J 5,29;Rz 2,6 ; 1P 1,17)
- wytrwania do końca (np. Mt 10,22; Mt 24,13;Mk 13,13)
- spożywania Komunii Świętej (np. J 6,53)
- Chrztu Świętego (np. Mk 16,16)
- zawierzenia Jezusowi (np. J 10,9)
- wzywania imienia Pańskiego (np. Dz 2,21;Rz 10,13)
A co, jeśli ktoś wierzy, a nie wypełnia uczynków? Przyjmuje Eucharystię, ale nie wzywa Imienia Pańskiego? :)
W naszej retoryce to się wyklucza. A retoryce żydowskiej takie zdanie jak "kto zrobi XXX będzie zbawiony, a kto nie będzie potępiony" należy rozumieć chyba raczej jako nauczanie o tym, co ma robić - a nie kryterium ostateczne ("zerojedynkowe") na Sądzie Ostatecznym.
8)
Zatem najlepsze, co możemy zrobić, to uwierzyć i zaufać. Również w to, że Bóg da sobie radę, by nikogo nie skrzywdzić na sądzie. I osądzi go "sprawiedliwie" (przy czym "sprawiedliwie" w Piśmie oznacza bardziej "miłosiernie" niż nasze współczesne "oddanie każdemu, co mu się należy. Gdyby Bóg "oddał mi, co mi sie należy, niechybnie wylądowałbym w piekle...)
To tyle. Przepraszam, ze znowu tak długo :)
|
|