Autor: sini (37.109.146.---)
Data: 2025-06-22 03:30
Cześć X,
to bardzo przykre, że doświadczasz takiego cierpienia. Po części jestem w stanie zrozumieć te trudne przeżycia (np. myśli samobójcze od młodego wieku, uzależnienie od komputera w okresie dziecięcym i nastoletnim, poczucie odrzucenia); ze swojej strony chciałam się odnieść do kilku aspektów, które poruszyłeś - natomiast zaznaczę, że zgadzam się z przedmówcami. Takie rzeczy nie biorą się znikąd, ale i nie znikną same.
Mam wrażenie, iż czynisz sobie zbyt duże wyrzuty; relacja z Bogiem jakby miała trochę "oskarżycielski charakter" - "to robię źle, tamto też robię źle i jeszcze tamto, nie jestem dobrym katolikiem". X, jesteś człowiekiem :) Masz prawo popełniać błędy. Rzecz w tym, że nie chodzi o to, aby być doskonałym; jako ludzie popadamy w grzechy. Będzie dobrze, jeśli będziesz "wystarczający" - w takim znaczeniu, że dasz z siebie tyle, ile potrafisz, zaś resztę oddasz Bogu. Przecież za każdym razem jak upadasz - masz do Kogo wracać :) Chodzi o to, aby przerzucić akcent "ze spełniania wymagań" na "kochanie" - Boga, bliźnich, ale i siebie. A także otwarcie się na przyjęcie miłości ze strony Boga.
Wspomniałeś, że nie potrafisz znaleźć przyjaciela w Jezusie. Wydaje mi się, że ciężko nazwać kogoś przyjacielem, jeśli tej osoby nie znamy lub nie rozumiemy. Inna sprawa, że my "jako ludzie" możemy oczekiwać innej relacji przyjaźni z Bogiem niż jak to wygląda w rzeczywistości. Jeśli się mylę - przepraszam - natomiast może masz pewne wzorce, po których definiujesz kogoś jako przyjaciela, jednak w jakiś sposób się wyklucza to z Jezusem? Zastanów się nad tym. Mam też taką swoją teorię, że każdy musi poznać Jezusa na swój sposób – chodzi mi o coś na zasadzie relacji, tworzenia bliskości, zrozumienia. Na pewnym etapie życiowym bardziej przemówi do Ciebie Jezus rozmnażający chleb, na innym – Jezus Zmartwychwstały, a jeszcze na innym – Jezus upadający pod krzyżem.
Żeby bardziej otworzyć się na Boga w swoim życiu zachęcam Ciebie (jeśli tego nie robisz), abyś np. rano, wieczorem lub po szkole znalazł chociaż 10-15 min. na czytanie Pisma Świętego (najlepiej zacząć od Ewangelii); warto włączyć również różaniec (jedną cześć lub chociaż jedną dziesiątkę). Gdybyś miał taką możliwość, w najtrudniejszych chwilach polecam udanie się na adorację lub po prostu wzywanie imienia Jezusa. Pamiętaj, nie musi być idealnie - po prostu ze szczerego, otwartego serca wołaj do Boga; mów Mu, że Go potrzebujesz. W szczególnie bolesnych momentach odmawiam "Litanię do Najdroższej Krwi Pana Jezusa" - może i do Ciebie to przemówi?
Pozwolę sobie teraz odnieść się do tematu myśli samobójczych. Nie pogłębiaj ich, nie przyjmuj - im dalej zabrniesz, tym mocniej się poranisz. A uwierz mi, te myśli naprawdę nie pochodzą od Ciebie, a tym bardziej nie od Boga. Wierzę, że znajdujesz się w momencie, w którym bardzo cierpisz i czujesz się samotny - lecz na tyle, na ile to tylko możliwe, staraj się z tym walczyć. Postaraj się przyjąć, że Twoje życie to dar, naprawdę. Dodam jeszcze - warto, abyś próbował unikać rzeczy, które napędzają ponure myśli - np. "nastrojowa" muzyka, dołujące filmy (jak i horrory).
Mam nadzieję, że nie obrazisz się za drobny żart, który dodam (zwłaszcza, że wyżej było w poważnych tonach) :) Nie ma on na celu jakiejś złośliwości, bardziej wywołanie lekkiego uśmiechu. "Mam także problem w uwierzenie w Ducha Świętego, ktory istnial odkad pamiętam." - Myślę, że Duch Święty istnieje trochę dłużej :D Tak już bardziej na poważnie, to najpewniej Duch Święty jest tą Osobą Trójcy Świętej, która jest najtrudniejsza do pojęcia. Z drugiej strony, powstało sporo rozważań na Jego temat - może to swego rodzaju zaproszenie do poznania Go? :) Zaczynając np. od Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Życzę Ci Bożego błogosławieństwa; abyś odkrył Miłość w swoim sercu i życiu; abyś po prostu otworzył się na to, że i Ty możesz być szczęśliwy - prawdziwym szczęściem; aby w Twoim sercu zapanował pokój.
|
|