Autor: Monika (---.play-internet.pl)
Data: 2025-09-10 23:26
Szczęść Boże, Witajcie.
Piszę z prośbą o opinię, wsparcie, kopa życiowego.
Pochodzę z rodziny katolickiej....ale wydaje mi się dosyć dysfunkcyjnej.
W skrócie: rodzice, dwie córki. Starsza córka dom wybudowany obok domu rodziców, nie pracuje, rodzice robią za nią wiele rzeczy (odwożenie dziecka do szkoły, często gotowanie- siostra jest zdrowa, sprawna). I ja, młodsza córka, choć już czterdziestolatka. Rodzice 65+
Dom rodziców miał być mój...potem mój i mojego męża. W wyniku różnych perturbacji nie utrzymuję kontaktu z siostrą (a mieszkamy dom przy domu). Rodzice słuchają się starszej siostry, uwielbiają, wychwalają jej męża i dzieci. Ja mieszkam z nimi, do czasu robiliśmy remonty, snuliśmy plany, ale zależało nam, aby rodzice zapisali na nas dom. Wiemy, pod jak wielkim wpływem siostry i jej opinii są, więc chcielismy mieć na papierze, jak już włożymy w generalny remont duże pieniądze. Cóż, z rok temu dowiedziałam się od mamy, w czasie kłótni, że nie zapiszą mi domu. Zaczęliśmy z mężem myśleć na poważnie o pójściu na swoje (mamy działki i pieniądze na budowę). Myśleliśmy już o tym od kilku lat, kiedy w domu robiły się niesnaski i czułam się fatalnie psychicznie. Żyła wtedy jeszcze babcia, która podsycała atmosferę, zresztą, moja rodzona mama bardziej ufała swojej matce niż swojemu dziecku- smutne.
Mój problem? Czuję się zobowiązana wobec rodziców do pomocy nim, boję się, że znowu będzie krzyk i wysłuchanie jakim to złym człowiekiem jestem... A my chcieliśmy iść na swoje, bo na wspólnym podwórku rządzi siostra- my nie możemy mieć psa bo obsika jej krzewy, rozgrzebie trawnik (trawnik mamy wspólny). Lata lecą, dzieci rosną, mąż haruje za granicą i jego marzeniem jest ten dom. Ja przez te nerwy, odrzucenie, bo chciałam postawić na swoim czy robic po swojemu, jestem wrakiem człowieka psychicznie i fizycznie.
Teraz mamy powiedzieć rodzicom, ze będziemy się budować 200 m od domu. Ja juz chodzę z bólem brzucha na tą reakcję, bo w tym momencie jest spokojnie, ale to kwestia czasu aż znowu jakaś bomba wybuchnie.
Boję się moich rodziców, nie myślę o mężu, jego marzeniach. Nie potrafię tego ogarnąć... powinnam to zrobić dla dzieci, ale tłumaczę sobie, że może jakoś to będzie, ale wtedy chyba posypie się moje małżeństwo.
P.S. Mnie to gryzie, jaka jest sytuacja między nami, ale moi rodzice są tak pamiętliwi, że nie potrafią przekreślić tego, co było złe, nie pamiętają co było dobre, ale pielęgnują w sobie te złe wspomnienia.
Poradźcie cokolwiek :/ Jak odciąć tą pępowinę? Czy rodzice powinni być źli, że ich "zostawiam"? a to łączy się z plotkami na wsi...? A moi rodzice bardzo biorą do siebie to, co ludzie powiedzą.
pozdrawiam
|
|