Autor: Ami (---.dynamic.play.pl)
Data: 2025-11-03 14:35
Akittm, nie układało im się od dawna, ona już nie chciała z nim być, miała kogoś innego, podobno doszło do zdrady z jej strony, która była definitywnym końcem, ale nie dogadywali się wcześniej i dalej się nie dogadują. Aktualnie mijają się w domu i nie rozmawiają za bardzo ze sobą, ona skupiła się na karierze - dużo pracuje. Wg niego ona na przestrzeni lat się też zmieniła, jest rozchwiana emocjonalnie, wybuchowa, niańczy to dziecko, uwiesza się na nim i całuje i on uważa, że nie może syn tylko z nią mieszkać, że on mu daje odskocznię od jej zachowań.
hanna, syn sobie nie wyobraża mieszkać gdzie indziej, bo od urodzenia mieszka tam. Nie wyobraża sobie też mieszkać trochę u mamy, trochę o taty, bo ma takie osoby wśród znajomych i nie chce tak żyć. Mój chłopak natomiast też niechętnie podchodzi do sprzedaży domu, bo sam go wybudował i czuje się niedoceniony i chyba też rozczarowany, że pracował na ich wszystkich, sfinansował budowę domu a teraz wszystko będzie do podziału. Nie chcę się w to wtrącać, bo nie moja sprawa, ale moim zdaniem nie powinno być podziału na pół, bo on kupił mieszkanie z majątku prywatnego, ale wydawało mu się, że będą zawsze razem i właścicielami byli oboje, mimo, że ona była wtedy studentką i nie zarabiała i to byłoby do wykazania, że nie mogłaby mieszkania kupić. Później dom wybudowali z pieniędzy pochodzących z jego pracy. On natomiast argumentuje, że nie chce kłótni, bo była partnerka nastawi dziecko przeciwko jemu i to byłoby najgorsze co może się zdarzyć, więc woli jej oddać połowę, bo i tak po niej będzie dziedziczyło dziecko, więc bez znaczenia. Ona uważa, że za urodzenie dziecka i wychowywanie należy jej się. Ona nie ma się gdzie wyprowadzić, nie chce ponosić kosztów wynajmu, bo uważa, że dom jej się należy też, więc nadal mieszkają razem. Każdy temat finansów wywołuje kłótnię.
Estera, masz rację. On chciał się wprowadzić do mnie, ale ja się nie zgodziłam. Ja też oczekuję poważnych deklaracji i chcę wyjść za mąż. Uważam, że powinni się rozdzielić, sprzedać dom i kupić dwa oddzielne mieszkania. Tak jak potrafił kupić mieszkanie dla swojej byłej partnerki i zorganizować im miejsce do życia, tak samo chciałabym zrobić, żeby zrobił dla nas. Nie czuję, żeby moje potrzeby, w tym potrzeba bezpieczeństwa były zaspokajane. On planuje ze mną wspólne życie, ślub itd., ale wszystko jest w nieokreślonej przyszłości. Myślę, że gra na czas, że czeka na moment aż syn wydorośleje, bo myśli, że taki moment nadejdzie za 1-2 lata. Moim zdaniem może nie nadejść nawet za 10 lat. Ja nie chcę czekać na swoją kolej. Nie mam pojęcia jak to rozwiązać. Zapewnienia, że jestem cały czas w jego myślach mi nie wystarczą. On uważa, że on jest zbyt empatyczny i czuje się odpowiedzialny za dziecko i syna nie zostawi z matką. W tym wszystkim nie widzę empatii do mnie i tego co ja czuję... Rozmawialiśmy oczywiście o tym, ale on uważa, że małżeństwo to nie interes, tylko wchodzi się w to, bo się kogoś kocha i że to nie powinno być na zasadzie, że ja ci coś daje za coś (zaspokajanie potrzeb). On w swojej opinii jest odpowiedzialny za syna i nie może go zostawić z matką póki on nie wydorośleje, a z tego co mówi mi to zmienia się bardzo ten chłopak i jest zupełnie inny niż 2 lata temu, jak się poznaliśmy... Jeśli chodzi o tiki - ja tego dziecka nie poznałam (wie, że się spotykamy, ale nie chce mnie poznać), a z tego co on mi mówi są regularne, ale on sobie nauczył się z nimi radzić i z tego co on mówi to prawdopodobnie w szkole tego nie widzą. On to odreagowuje wieczorami pukając w coś. Nie mam pewności czy jest tak, jak on mówi, bo mam wrażenie, że na początku znajomości marginalizował ten problem wskazując tiki jako mało widoczne i nie do zauważenia przez osoby trzecie, a mam wrażenie, że ten problem jest większy i na pewno regularny. Matka dziecka wypiera OCD i nie był diagnozowany w tym kierunku, bo ona twierdzi, że on OCD nie ma. Prawdę mówiąc dziwi mnie to, bo ona jest tutaj lokalnie osobą z pozycją w środowisku medycznym, a dziecko nie dostaje wsparcia, bo ona wypiera OCD, chociaż książkowo zachowuje się jak osoba z OCD i chłopak też uważa, że ma OCD. Zespół Tourette’a był zdiagnozowany, ale podobno nie ma za bardzo specjalistów od tego i próbowali nad tym pracować, dziecko chodziło do psychologa, ale nie chciało z nim współpracować, więc przestało chodzić. Na jakieś specjalistyczne prywatne warsztaty (nie wiem jak to nazwać), które by mu pomogły żyć z tym matka się nie zgadza, bo uważa, że problemu nie ma, a i chłopak też sam niezbyt chce się tym zająć. Z tego co ja widzę - chłopak często dzwoni do niego, bo boi się, że coś się stanie i sprawdza czy wszystko jest w porządku. Wiem też, że codziennie tuli się do niego i codziennie przed snem przychodzi do niego się poprzytulać i on uważa, że nie może go zostawić, bo zbyt potrzebuje go syn. Ja też uważam, że można się dobrze opiekować dzieckiem nie mieszkając razem... Nie wiem jak rozwiązać tę sytuację. Nie ma chyba innego wyjścia jak moje odejście...
|
|