Autor: Verba Docent (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2006-04-04 08:03
A ja jestem sceptykiem! O ile nie ma wyraźnej przyczyny, nie widzę potrzeby aby zastępować widzialny Kościół, dość dobrze rozprzestrzeniony (w sensie terytorialnym) tzw. Kościołem domowym. Na Zachodzie Kościół spychany jest na margines. Religia ma być sprawą prywatną - to jest podstawowy postulat rewolucji francuskiej, kultywowany do dziś. Więc konsekwentnie ma być zamknięta w czterech ścianach prywatności, najlepiej w kruchcie a jeszcze lepiej w domu. I mamy paradoksalną sytuację: ogromne, często starożytnej proweniencji kościoły puste i kwitnące "Kościoły domowe". Jeśli któremukolwiek z Państwa zdarzy się być w Paryżu, Kolonii lub nawet w Mediolanie, to polecam doświadczenie uczestnictwa w mszy wieczornej, szczególnie w dzień powszedni w miejscowej katedrze. Maleńka grupka rzymskich katolików otoczona tłumem turystów przyglądających się z ciekawością dziwnym obrzędom. Dla mnie, pierwszy raz był to szok. Pomyślałem sobie: tak pewnikiem czuje się małpa w zoo oglądana przez tłum. Brutalne ale prawdziwe!
Kiedyś kaplica była koniecznością. Tak do XVI wieku zdecydowana większość kościołów była prywatnymi fundacjami, była po prostu prywatną własnością fundatora. System, który znamy dziś, oparty na parafiach-wspólnotach lokalnych wiernych to sprawa późniejsza. Prywatna kaplica (także w kościołach, co było praktykowane jeszcze do XX wieku) była nie tylko wyrazem pobożności fundatora, czy wdzięczności za np. cud uzdrowienia ale także jego pozycji społecznej. Przecież arystokrata najwyższej rangi, monarcha nie mógł w trakcie mszy mieszać się z tłumem, plebsem!!! On w ówczesnych pojęciach był bliżej Boga (bo stał wyżej w hierarchii społecznej) i miał prawo bliżej obcować z Bogiem. I budował sobie kaplicę! No ale od tego czasu upłynęło dobrych parę lat, miała miejsce owa rewolucja francuska, wydarzyło się to i owo. Choć tak nie do końca. Do szewskiej pasji doprowadza mnie istnienie tzw. sektorów VIP w trakcie uroczystości religijnych. Powstały one jeszcze za czasów komuny (!!!) ale tak naprawdę korzeniami tkwią w średniowieczu. Rozumiem: Głowa Państwa, premier, marszałkowie Sejmu, Senatu, ambasadorowie reprezentujący swoje głowy państwa, parę osób,których bezpieczeństwo wymaga specjalnej troski i wetrani, sterani życiem. A reszta?
Na marginesie: ogarnęło mnie uczucie, które Rosjanie nazywają 'i smieszno i straszno', gdy usłyszałem, że nasi wybrańcy, posłowie na Sejm RP nie mogli wczoraj zebrać się na posiedzeniu pewnej ważnej komisji i popchnąć do przodu spraw związanych z pewną arcyważną ustawą, bo... byli zmęczeni po powrocie z uroczystości w Rzymie, a część jeszcze nie wróciła jeszcze. Ogarnął mnie z jednej strony śmiech: Jan Paweł Wielki, tytan nad tynami pracy, wytłumaczeniem dla nieróbstwa! To jest możliwe tylko w Jego ojczyźnie. A z drugiej strony strach: te ustawy będą takie same jak ich "dawcy". Koniec marginesu.
Kościoł oczywiście dopuszcza istnienie kaplic ale jak widać z powyższego cytatu KPK na zasadach wyjątku i pod wieloma warunkami, którym podstawowym jest troska. Praktyka wskazuje, że kaplice erygowane są tam, gdzie wierni z przyczyn od nich niezależnych znajdują się na terenach o ograniczonych możliwościach poruszania się: szpitale, więzienia, lotniska, jednostki wojskowe itp. I wtedy kaplice są miejscami ogólnie dostępnymi, bardzo często o wymiarze ekumenicznym i ponad wyznaniowym.
W sensie ogólnym Kościół jest wspólnotą a kościoł ma być wyrazem architektonicznym owej wspólnotowości. Przestrzeń domu ma jednak wyraz, który Anglicy oddają celnie w określeniu "my home is my castle". Jeśli będę wiedział, że w danej kaplicy domowej sprawowana jest Liturgia Eucharystyczna o tej i o tej godzinie, to mam jako chrześijanin pełne prawo w niej uczestniczyć. A gospodarz ma pełne i święte prawo decydować o tym, kto odwiedza jego dom. Może powstać, choć nie musi, dysonans. Może mnie nie wpuści, bo mam zabłocone buciory?
Pomysł nie wydaje mi się dobrym w dziejszej rzeczywistości eklezjalnej Polski AD 2001. Ostatnią rzeczą jaką nam potrzeba jest zamykanie naszego chrześcijaństwa w samych sobie i multiplikowanie "wysepkowych" wspólnot. Mam wrażenie, że hierarchia kościelna ten mój pogląd podziela.
|
|