Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-01-22 11:49
Siódmą wadą (grzechem głównym) jest po prostu lenistwo. Na każdej płaszczyźnie życia. Jednak o ile lenistwo dotyczące pracy w pracy, pracy w domu itp. jest nam dobrze znane i łatwo rozpoznawalne, to o lenistwie duchowym często zapominamy i nie traktujemy poważnie.
Jest na to osobne określenie: acedia. Po nawróceniu jest czas wielkiego zaangażowania w sprawy duchowe, przynosi to ogromną radość, "doładowuje". Ale po latach praktykowania przychodzi okres zniechęcenia, monotonii, nudy, zmęczenia religią. Czas pustki duchowej, braku wrażliwości na te tematy, smutku, totalnej dekoncentracji na modlitwie. Nazywali to "chorobą mnichów" (ludzi, którzy dużo się modlą) lub depresją duchową (w odróżnieniu od psychicznej). To nie jest brak wiary w istnienie Boga, tylko ogromna niemoc w podejmowaniu religijnych praktyk. Trochę może wynikać z zabiegania, pośpiechu. Ale raczej jest stanem, w którym wszystko co się dzieje teraz i tutaj jest nie do zniesienia, a gdy się ten stan zmieni, to nie do zniesienia jest to drugie (horror loci). Czyli to lenistwo w sprawach Bożych jest we mnie i idzie ze mną, a nie jest zewnętrzną przeszkodą. Jest raczej brakiem nadziei czyli brak wiary w Bożą miłość. "Gdyby mnie Bóg kochał to bym nie czuła tego zniechęcenia". To pokusa szatana: nie jesteś dla Boga ważny. Ale też jest w tym chęć "ustawiania Boga", pewnego szantażu: "masz Boże postępować tak i tak. Daj radość modlitwy. Popraw się, to się zmienię". Ale jest też dowodem na to, że wiara nie ustała, bo jest tu wyraźny smutek z powodu własnej oziębłości. Gdyby nie było wiary, nie byłoby tego smutku, że dobra duchowe już mi nie dają radości.
Zastanawiano się czy jest to grzechem czy chorobą, św. Tomasz uznał, że jest jednym z "grzechów głównych" (co inni określają jako wady a nie grzechy). Pewnie słusznie, bo choć można to nazwać stanem emocjonalnym (a-emocjonalnym?) na treści religijne, to lekceważąc brak uczuć, praktyki przecież wykonywać można. To nie depresja, która jest totalna, acedia dotyczy tylko sfery duchowej. Dotyczy też niechęci do intelektualnego poznawania swojej religii i przykazań z niej wynikających. Charakteryzuje się też nieposłuszeństwem wobec tych, którzy mogliby pomóc: przełożonych, spowiednika. Niechęć do stawiania sobie jakichś realnych na taki czas zadań. Niezauważanie darów Boga, co prowadzi do marzycielstwa o szczególnych darach. Trzeba z nią walczyć tak jak z innymi wadami, żeby się im całkiem nie poddać.
Typowe lenistwo dotyczy niechęci do podjęcia trudu. Nie chce mi się wstać i zrobić. Acedia to raczej niezauważanie sensu podejmowania trudu. Ucieczka przed wysiłkiem duchowym, ale nie dlatego, że "nie chce mi się", tylko dlatego, że cel gdzieś się zagubił. Może Bóg mnie nie kocha? Może to nie ma sensu? Nie jestem lepszy, nic się nie zmienia, gór nie przenoszę. Nie umiem się modlić, nie umiem się skupić, to nie ma sensu.
Kiedyś nazywana była ósmym grzechem głównym, który dotyczył tylko mnichów. Dotyka jednak także innych, którzy byli mocno zaangażowani w Boże sprawy. Jeśli nie pracuje się nad sobą w tej dziedzinie, ta wada jest groźna, bo odsuwając od siebie Boga, który wcześniej był wszystkim w naszym życiu, teraz nie ma się nic. Człowiek kiedyś mocno wierzący dobrze odczuwa, że nie ma nic ważniejszego, nic nam Boga nie zastąpi. Można szukać czegoś "zastępczego" poddając się innym wadom głównym (obżarstwo, alkoholizm, nieczystość, władza, pieniądz) i zagubić się jeszcze bardziej, bo to ciągle nie będzie to. Walcząc z tym lenistwem duchowym nie tylko nie dopuszcza się do grzechu, ale ratuje się całego siebie, żeby nie ogarnął nas bezsens życia. Acedia może się przerodzić w depresję.
Praca w tej dziedzinie, to wytrwałość w modlitwie pomimo przeszkód. Wierność Bogu pomimo budzących się lub zanikających uczuć.
|
|