logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-01 06:48

Ksiądz na rekolekcjach zachecał do pielęgnowania osobistej relacji z Bogiem. Czym mnie zaskoczył. Czy katolicy przeżywają taką relację? Jeśli tak, to jak?

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: arigato (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-01 09:49

Bóg jest Osobą.
A więc: na początek z a u w a ż a s z Osobę.
Relację z kimś drugim każdy z nas przeżywa nieco inaczej, bo nie jesteśmy identyczni.
Jak zacząć? - może jak lis z "Małego Księcia"? - przychodź do Boga o stałej porze i chwilkę z Nim poprzebywaj...
Powodzenia.

-----------

Odpowiedź nie jest na temat. Sara nie jest katoliczką i nie pyta o sposób dla niej, ale o świadectwa katolików.
moderator

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Zbyszek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-01 13:13

Odpowiedź znajdziesz w Piśmie Świętym, Katechizmie Kościoła Katolickiego, w dokumentach Kościoła, w nauczaniu papieskim, w życiu świętych, w świadectwach katolików, w sformułowaniu: Jezus jest Panem, nie tylko wypowiadanym, ale realizowanym w codzienności, w wyborach dokonywanych każdego dnia.
Wzorem dla nas jest Maryja, która słuchała słowa Bożego i wypełniała je w ufności, posłuszeństwie, miłości, modlitwie, służbie.
Warto poczytać więcej na ten temat i rozmawiać z zaangażowanymi katolikami, odwiedzić jakąś wspólnotę. Polecam www.galilea.pl, www.wodazycia.pl.
Pozdrawiam.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Jacek (212.160.172.---)
Data:   2009-04-01 13:20

Moją osobistą relacją z Bogiem jest modlitwa, oraz przypatrywanie się mojemu codziennemu życiu i szukanie Bożych odpowiedzi.
jeśli chodzi o świadectwo to czasami piszę coś na swoim blogu
http://antosjac.blog.onet.pl/

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-01 13:24

To znaczy tak: katolicyzm jest pojęciem dosyć szerokim. Jak wiesz Saro, gdy jakiś reformator, czy odnowiciel protestancki, usiłuje zrealizować jakąś ideę reformującą, odnawiającą życie duchowe swojej denominacji, najczęściej kończy się to tak, że zakłada nową. W katolicyzmie, jest to po prostu kolejny ruch "przebudzeniowy", z którego być może powstanie kolejny zakon, być może jakieś stowarzyszenie świeckie, czy inny ruch kościelny, a może nic. Stąd np. Sodalicje Mariańskie, czy oazy i pełno zakonów, które z założenia są organizmami zrzeszającymi świeckich, choć konsekrowanych (w sposób szczególny, specjalnymi ślubami, poświęconych Bogu i realizujących w swoim życiu ideę zjednoczenia z Bogiem). Na ten temat istnieje wiele świadectw, najbardziej znanym jest "Dzienniczek" siostry Faustyny. Faustyna, jak każda siostra zakonna, była osobą świecką, która żyła w szczególnej zażyłości z Jezusem. Szczególnym świadectwem tej zażyłości jest właśnie "Dzienniczek", dostępny w każdej katolickiej księgarni. Oczywiście trzeba pamiętać, że jest także świadectwem epoki, stąd Faustyna wiele uwagi poświęca kwestiom dla dzisiejszych kobiet zupełnie egzotycznym. Ponieważ chorowała na nieuleczalną wtedy, a u niej bardzo późno wykryta gruźlicę, można by jej przeżycia tłumaczyć egzaltacją wywołaną przez chorobę. Innym tego rodzaju świadectwem są dzieła Edyty Stein, czyli siostry Benedykty od Krzyża, znanej Żydówki, która była bardzo wybitnym filozofem i pod wpływem studiów filozoficznych, których celem było poszukiwanie prawdy, nie tylko przeszła na katolicyzm, ale i została benedyktynką. Jej świadectwo w żaden sposób nie da się określić, jako egzaltowane. Jest osobą nieprawdopodobnie, wręcz do bólu trzeźwą. Jednocześnie, co mi bardzo przeszkadza, jest wielką niemiecką patriotką. Jest tak bardzo niemiecka, że nie ukrywa swojej dumy z tego, iż pomimo tego, że Hitler nakazał spalenie wszystkich dzieł autorów żydowskich, to sztuki jej brata oszczędzono, gdyż uznano, że są za bardzo niemieckie, by można je było spalić. Tak, więc jak widzisz, katolicy są dziećmi swojej epoki i mają swoje wady. Jedną z cech Kościoła katolickiego jest to, że skoro wyznacznikiem katolickości jest de facto wierność kilku podstawowym prawdom doktrynalnym, oraz uznanie tego, że, centrala strzegąca katolickiego depozytu, podlega papieżowi, który dzięki asystencji Ducha Świętego, ma ten specjalny przywilej nieomylności w sprawach wiary i moralności, choć sam, ze swej natury może być człowiekiem niegodnym i hańbiącym swój urząd, co bywało w historii, a jednak żadnemu nie udowodniono teologicznego błędu, to katolikiem, może właściwie być każdy. To znaczy, ktoś, kto raz do roku, albo rzadziej pojawi się w kościele "na święconkę", oraz człowiek, który żyje w nieustannym zjednoczeniu z Bogiem. Spektrum jest szerokie, ponieważ Kościół katolicki nie zajmuje się i nigdy się nie zajmował wyrzucaniem kogokolwiek z Kościoła. Owszem, bywało, że stwierdzano, że jakaś osoba stoi w sprzeczności z przekazanym Kościołowi depozytem wiary i jeśli taka osoba nie chciała zmienić swoich poglądów, to samoczynnie wyłączała się ze wspólnoty Kościoła, co ten potwierdzał, dla ostrzeżenia innych, że te poglądy nie są katolickie. Oczywiście z racji powiązań wiary z władzą świecką problem jest znacznie szerszy, ale to osobna historia. Stąd w Kościele jest miejsce dla bardzo wielu, bardzo różnych katolików. Ogromna większość świeckich katolików w Polsce nie ma pojęcia, co to takiego bliska relacja z Bogiem, z Jezusem. Ale to się bierze stąd, że nikt im tego nie pokazał, nie wytłumaczył, nie zachęcił do pielęgnowania takiej relacji. Trzeba pamiętać, że przez 45 lat komunizmu, wiara w Polsce była spychana na margines, w sferę prywatną, stąd do dzisiaj taka publiczna manifestacja wiary jest dla katolików kulturowym szokiem. Co nie oznacza, że, nie są oni w takiej relacji z Bogiem. Moja Babcia, która urodziła się w 1903 r. w zaborze rosyjskim i skończyła tylko 3 klasy podstawówki, swoją Biblię w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka, miała zaczytaną doszczętnie. Karola Wojtyłę ukształtowała religijność jego ojca, oraz księgowego (buchaltera), Jana Tyranowskiego, z tego samego pokolenia, któremu w bliskiej relacji z Bogiem przeszkadzała praca zawodowa, więc trochę jak św. Paweł został krawcem, by nic mu nie przeszkadzało w relacji z Bogiem i by mieć więcej czasu, we wprowadzanie młodych w tajniki wiary. On wprowadził Wojtyłę w duchowość karmelitańską, a więc w teologię św. Jana od Krzyża, (który z kolei łączył stany mistyczne, czego efektem jest przepiękna poezja mistyczna, z praktycyzmem życia zakonnego posuniętym do bólu). Teraz do poczytania jest korespondencja pomiędzy lekarką Wandą Połtawską (przyjaciółką i uczennicą Papieża) a Karolem Wojtyłą, która stanowi świetne rekolekcje duchowe, dla kogoś, kto chce być bliżej Boga. Bardzo dobrze ma się także Polska współczesna świecka, jak i zakonna poezja religijna, która jest dobrym odzwierciedleniem przeżyć wynikających z bezpośredniej relacji z Bogiem. Dwaj ostatni papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI, podkreślają bez przerwy, że nie jest możliwe bycie chrześcijaninem bez osobistej relacji z Jezusem, bez spotkania dwóch osób, przemieniającego życie człowieka. Wy protestanci, żyjecie we wspólnotach kościelnych, które de facto są odpowiednikami katolickiego życia zakonnego, my katolicy, z racji pluralizmu życia katolickiego musimy ten ideał życia z Bogiem realizować różnie.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: I. (---.10.11.vie.surfer.at)
Data:   2009-04-01 16:49

Tak. Ta relacja to najwspanialsza przygoda w życiu, przy której bledną relacje z dziećmi i mężem. To fascynujący związek miłości mający swoje fazy, okresy burzliwe i cichej wierności, a nawet zdarzają się w nim spory i nieporozumienia. Stałe poznawanie Boga w jego wielkich dziełach w moim życiu oraz w słowach jest najciekawszym zajęciem na świecie.
Pozdrawiam

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Krystyna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2009-04-01 17:56

Chrystus ustanowił Sakramenty Święte. Są one widzialnym znakiem Bożej Obecności w Kościele. Katolicy mogą czerpać nieustannie z tej skarbnicy Łask Bożych i dochodzić do coraz to bardziej zażyłej przyjaźni z Bogiem. W Sakramencie Pokuty Bóg odpuszcza grzechy, a w Sakramencie Eucharystii przychodzi do serca człowieka, aby w nim zamieszkać.
Życie sakramentalne umożliwia stałe pogłębianie relacji z Bogiem.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Pszczółka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-01 20:35

Michał - dziękuję za długi post. Jaka jest Twoja osobista relacja z Bogiem?
I. - jak to wygląda w praktyce?

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-01 23:59

Szczerze - to wykorzystuję w tej relacji sytuacje dnia codziennego [tzn. jestem po wspólnotach zielonoświątkowych protestanckich i katolickich, po ożywionych kontaktach modlitewno - biblijnych z baptystami, luteranami i kalwinami. Przerabiałem też adwentystów, (ale to trudny przypadek), wolnych chrześcijan i nie pomnę jeszcze kogo. Oprócz zielonoświątkowców największy wpływ na moją relację z Bogiem wywarli nawigatorzy, zwani w Polsce Tymoteuszami i oczywiście całe spektrum katolickie od duszpasterstw akademickich, poprzez tzw. oazy, wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, w tym krakowska Beczka]. Z tego wszystkiego pozostał mi obyczaj rozpoczynania dnia od modlitwy i czytania Pisma Świętego, bo to mi ustawia cały dzień. A później, pod wpływem Ojców Wschodnich staram się stosować modlitwę nieustanną opartą na modlitwie Jezusowej. Dużo czasu spędzam w samochodzie, więc mam czas na modlitwę podczas jazdy. To też świetnie uspokaja w korkach, trudnych sytuacjach drogowych, przed załatwieniem kolejnej sprawy. Właściwie to najlepszą okazję do modlitwy i wytrwałości w wierze jest to, co mi przynosi każdy dzień, czyli rzeczywistość, w której żyję. Nie znam lepszej szkoły na pogłębienie relacji z Bogiem. Można powiedzieć, że im więcej mam kłopotów, tym lepszą mam relację z Bogiem. Najważniejszym doświadczeniem modlitewnym jest dla mnie modlitwa św. Piotra po zdradzie. Doświadczenie zielonoświątkowe, kiedyś bardzo ważne, teraz jest dla mnie tylko jedną z form ekspresji religijnej, ważnej, ale nie najważniejszej. Duży wpływ na moje pojmowanie małżeństwa i kryteriów wyboru życiowego partnera wywarły na mnie "służbowe" rozmowy, ze starszym zboru Prostaczków Bożych w stanie wojennym. Z kolei czytania Pisma Świętego nauczyli mnie nawigatorzy i nie bardzo chcę i potrafię inaczej, pomimo, że poznałem rozmaite "techniki", ale ta jest najefektywniejsza i bez problemu da się w metodę nawigatorów wbudować element katolicki. Katolicy mają świetną teologię Biblijną (protestancka się nie umywa) i bardzo mało efektywne metody codziennego studiowania Pisma Świętego do celów prywatnych. Zresztą nawigatorzy, obecnie bardzo mocno bezwyznaniowi, pod względem doktrynalnym, a zwłaszcza dyscypliny moralnej, są bardzo bliscy katolicyzmowi (w ciągu 30 lat przyjęli, mówiąc w skrócie, katolickie poglądy na życie poczęte, aborcję, eutanazję, homoseksualizm i rozwody). Mają też bardzo tradycyjną wizję roli kobiety w Kościele, choć samej koncepcji Kościoła w sensie ani katolickim, ani protestanckim, obecnie nie uznają (podejrzewam, że wynika to z ich podstawowego problemu, tzn. zderzenia protestanckiej rzeczywistości z ideałem przedstawionym przez Biblię). Trudno jest funkcjonować w relacji z Bogiem, bez odniesienia do zwykłej szarej rzeczywistości. Im więcej problemów, pokus, kłopotów, tym bliżej Boga, taka jest generalna zasada, w której trzeba się co dzień odnajdywać. Stałym elementem duchowości katolickiej są sakramenty i Eucharystia, która w życiu protestantów nie odgrywa takiej roli jak u nas. A bez niej trudno sobie wyobrazić i katolika i prawosławnego. Sporo się nauczyłem o modlitwie od braci prawosławnych, ale to głównie z literatury, bo kontakty osobiste, w Polsce miałem sporadyczne, poza Polską kiepskie i niezbyt miłe.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: :) iga (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-02 10:13

Dla mnie idealnym przykładem jest Matka Boża.
Poniższy komentarz ks.Jana Jacka Stefanów SVD, do Ewangelii wg. Św. Łukasza - Łk 1,26-38 doskonale odzwierciedla osobistą relację z Bogiem:

"Maryja z Nazaretu daje przykład odpowiedzialności, zdecydowania, dojrzałości. Mogła powiedzieć: 'sama nie mogę decydować'; 'zapytam Józefa,co on na to powie, czy mi pozwoli'. Tak zapewne odpowiedziałaby niejedna kobieta, także dzisiaj - w dobie emancypacji. Ona jednak podejmuje dialog i sama nadaje kierunek swojemu życiu. Poprzez takich właśnie ludzi - dojrzałych i odpowiedzialnych - Bóg działa w świecie. Czy także przeze mnie?"

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-02 12:04

No, no Michał, ale masz bogate doświadczenia... jestem pod wrażeniem. Dzięki.
Acha - PSzczółka i Sara to jedna i ta sama osoba, automatycznie mi ten nick wskakuje i nie zauważyłam tego wcześniej, stąd zamieszanie - sorry. Wszystkim pozostałym również dziękuję.
Chętnie poczytam jeszcze, to ciekawe.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-04-02 12:34

Zapomniałaś jeszcze, Saro/Pszczółko, o Balbinie. Czy możesz zdradzić ten sekret, skąd bierze się u Ciebie taka zmienność w nickach?

---------

Sara vel Pszczółka vel Balbina nie zapomniala. W poscie wyzej napisala:

- automatycznie mi ten nick wskakuje
- nie zauważyłam tego wcześniej
stąd - zamieszanie
- sorry.

moderator

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: I. (---.10.11.vie.surfer.at)
Data:   2009-04-02 14:13

Wyrwana do odpowiedzi uzupełniam poprzedni post.
Moja żywa relacja z Bogiem zaczęła się od wysłuchania katechez Drogi Neokatechumenalnej. Przedtem też się modliłam, znałam Pismo Św. ale jego związek z moim życiem był bardzo niekonkretny. Szczególnie Stary Testament, oprócz może psalmów, dotyczył mnie w niewielkim stopniu. Zaczęłam intensywnie poznawać Boga obecnego w swoim Słowie, i tak trwa do dziś. Jeśli się kogoś kocha, to każda wiadomość o nim staje się bardzo ciekawa. A czy bardziej się Pana Boga poznaje, tym bardziej się Go kocha, bo On jest wspaniały i tym bardziej chce się wnikać w Jego każde Słowo. To jest taki fascynujacy i samonapędzający się proces nie wymagający w gruncie rzeczy żadnego wysiłku i dający bez porównania więcej radości niż np. w młodości pierwsza odwzajemniona miłość.
Jednocześnie przemawia On do mnie przez wszystkie wydarzenia w moim życiu - przyjemne i nieprzyjemne i uczy mnie, jaki mają sens. Mogę dostrzec we wszystkim co się dzieje Jego wielką miłość do mnie, choć oczywiście nie zawsze od razu. I to jest taki dialog, który jest prowadzony specjalnie ze mną. Np o coś proszę w modlitwie i otrzymuję odpowiedź w Słowie, albo w wydarzeniach, albo w konfesjonale, często zaskakującą, i odpowiadam, czynem, albo modlitwą i On mi na to odpowiada i tak sobie gadamy. A jak nie odpowiada, to Go wołam, aż odpowie, bo wiem, że On jest wierny, a ja słaba i bez Niego nie dam sobie rady. W ten sposób moja relacja z innymi zamienia się tez na relację z Nim, bo On bardzo często przez bliznich przemawia. Rozumiem, które kłopoty dopuszcza, żebym nie miała wobec siebie złudzeń, a które, żeby mi pomóc ratować innych. Codziennie Mu dziękuję za Jego hojność wobec mnie. Podobne cuda, jakie zdziałał dla narodu Izraelskigo są też moim udziałem i to są moje prywatne cuda, tylko ja wiem, że są one cudowną odpowiedzią na moje modlitwy, bo tylko ja wiem, o co prosiłam i z czego mnie wyrwał. Zarówno w wymiarze duchowym, jak i najzupełniej przyziemnym.
Czy odpowiedziałam konkretnie?
Nie myśl tylko, że uważam się pod tym względem za kogoś wyjątkowego. Jestem pewna, że On każdego szuka, bo każdego kocha. Nie jestem też "nawiedzona", ani święta, ani mądra, ani uduchowiona, ani szczególnie pracowita itd. Nie poświęcam też szczególnie dużo czasu na modlitwę, niestety. Rzeczywiście wplatam ją raczej w codzienne czynności, bo przecież nie mogę zaniedbywac rodziny. Ale przy prasowaniu i gotowaniu też mi się dobrze modli i myśli, czuję przy tych czynnościach szczególną pomoc Matki Bożej, której prace domowe na pewno nie były obce.
Pozdrawiam

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Pszczółka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-02 14:35

Bogna - przepraszam. Dawno mnie tu nie było, najpierw wymyśliłam sobie Balbinę (a wskoczyła Pszczółka), a potem mi się pomyliło (na innym forum jestem Sara). Może umówmy się, że będę Sara:) Przecież dobrze wiem, że i tak wiadomo, ktom zacz ;), zresztą cały czas podaję swój adres mailowy - ten sam.

I- dzięki, bardzo konkretnie. Mam podobnie :)

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-04-02 17:50

Saro, twoim przeświadczeniem, że katolicy nie przeżywają osobistej relacji z Bogiem, zaskoczyłaś mnie chyba nie mniej, niż ksiądz ciebie :))
Pod wieloma aspektami tę moją mogłabym opisać podobnie jak to zrobiła I. Chętnie też ukradłabym parę zdań od Michała. Ale jeszcze chcę podkreślić - chociaż o tym też już wspomniano - sakramenty. Jeszcze zanim potrafiłam zapraszać Boga do mojej codzienności, spotykałam się z Nim w sakramencie Eucharystii. Dla mnie, bez tego sakramentu, który w wyjątkowy sposób jednoczy nas z Jezusem, relacja z Bogiem byłaby bardzo zubożona. Również ogromną wartość dostrzegam w sakramencie pojednania, który też jest bardzo osobistym spotkaniem z Jezusem, pomaga mi spojrzeć w prawdzie na moją relację z Nim, i podczas którego w namacalny sposób doświadczam Bożego Miłosierdzia.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-02 20:03

W realu nigdy nie spotkałam katolika, który by miał taką "osobową relację z Chrystusem". Ale dobrze jest odkrywać nowe rzeczy.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-02 22:12

Najlepsze jest świadectwo mojego nawrócenia. Ono, jak mawiał nasz wieszcz narodowy (zawsze byłem poetą obrotowym, władza raz mnie obracała tyłem, a raz frontem do ściany - czyje to kotku? - jak mawiał, no właśnie - kto?), było obrotowe, choć ja bym wolał bardziej określenie, dwubiegunowe, a może wielowarstwowe. U braci protestantów opowiadałem, że nawróciłem się w zborze Prostaczków Bożych podczas nabożeństwa ewangelizacyjnego, kładąc nacisk na szczególne okoliczności, w jakich to nastąpiło i, że prawdopodobnie nie nawróciłbym się nigdzie indziej. Zawsze spotykały mnie wtedy oklaski, wyrazy uznania wyrażone poklepywaniem, wiwaty i czapki z głów podrzucane wysoko, i zachęty do dopełnienia formalności przy najbliższym chrzcie przez ponurzanie. Z kolei składając świadectwo w swoim Kościele, kładłem nacisk na to, że nawróciłem się dzięki wstawiennictwu mojej, nieżyjącej już wtedy Babci oraz dzięki orędownictwu Maryi, a bezpośrednio po nawróceniu wybrałem się w akcie dziękczynienia, na pieszą pierwszą, (i ostatnią w moim życiu pieszą) pielgrzymkę na Jasną Górę. Oczywiście moje świadectwo spotykało się z aprobatą i pomrukami zadowolenia babć z kółek różańcowych: dobry wnuczek, porządny katolik. Dopiero od jakiegoś czasu odważam się na kompletne świadectwo nawrócenia, i - nie ukrywam, częściej u katolików, niż protestantów. Nasza ekumenia nie jest jeszcze tak daleko posunięta. Ale - niech żywi nie tracą nadziei (martwym ona niepotrzebna)

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-03 14:47

Jak zapewne wiesz, nie bardzo wierzę w orędownictwo Maryi. Ale co rozumiesz przez "nawrócenie"? No bo czasem tak sobie myślę - skoro katolikiem jest się od niemowlęctwa (najczęściej, mowa o chrzcie), potem I Komunia i bierzmowanie - to w zasadzie zanim człowiek dojrzeje, dorośnie, to już jest jakby przypisany do Kościoła Katolickiego. Jak się można "nawrócić" będąc katolikiem?

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-03 15:05

Moja Droga, mówisz o przypisaniu organizacyjnym, nie osobistym. Organizacyjnie to ja jestem Polakiem i katolikiem. Ale w Polsce pozostałem z wyboru, choć nie ukrywam, w 1980 BARDZO chciałem stąd nawiać. Natomiast bycie katolikiem i chrześcijaninem należy potwierdzić decyzją osobistą. No więc ja powiedziałem Jezusowi 21.01.1982 r. ok. godz. 23-ciej, że chcę by był moim Panem. A co do katolicyzmu, to zapoznałem się z innymi i nie powiem, są rzeczy ciekawe i interesujące, niektóre nawet da się wykorzystać, ale w porównaniu z katolicyzmem, to nudziarstwo. Choć oczywiście znam takich, którzy twierdzą co innego, ba nawet niektórym pomogłem zmienić przynależność wyznaniową. My katolicy nie zbiedniejemy, a jaka radość u braci odłączonych. Niemniej jednak, w ten sposób można napsuć sporo krwi, więc nie jestem zwolennikiem, jak Billy Graham, zmiany wyznań jak kapeluszy.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-04-03 16:04

A to dlatego, Saro, że "nawrócenie" wcale nie oznacza (wbrew temu, co o tym myślisz) jednorazowego aktu osobowego, po którym już jest nawrócenie i koniec. Bowiem z każdym naszym grzechem oddalamy się od miłosiernej Miłości Bożej. Odwracamy od Bożych przykazań. Dlatego też nieustannie nawracamy się do Boga w sakramencie pokuty i pojednania. Poprzez wypełnianie warunków tego sakramentu, zanim przystąpimy do spowiedzi, dokonujemy w swoim wnętrzu przemiany, kierującej nas z powrotem na drogę Pana. Nawrócenie, to poznawanie prawdy o sobie, uznawanie w pokorze swoich błędów i podejmowanie postanowienia zmiany sposobu życia - jego poprawy... Nie jest to więc jednorazowy akt, jak zaznaczyłam na początku mojego posta.
A właśnie to nasze nieustanne nawracanie się jest osobistą relacją z Bogiem.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-03 16:31

Zgadzam się z Twoją, Bogna definicją nawracania. Zapytałam o nawrócenie, bo niewielu katolików zna pojęcie "nowego narodzenia", a właściwie o to mi chodziło. Z tego, co wiem, nowe narodzenie w katolicyzmie jest utożsamiane z chrztem wodnym.
Michał - ja się narodziłam na nowo w Chrystusie w maju 1994r. wieczorem. I też bardzo dobrze ten moment pamiętam.
Zatem zapytam: czy katolicy przeżywają nowe narodzenie (rozumiane inaczej jak chrzest wodny?) albo Michał jest wyjątkiem.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-04-03 17:30

Nie, Michał nie jest wyjątkiem. A to co nazywasz "nowym narodzeniem" określamy często terminem nawrócenie. Z tego względu, że jest to przełomowy moment w życiu. Można być wierzącym i praktykującym katolikiem i nawrócić się. Kto przez to przeszedł z pewnością doskonale rozumie. A po takim jednorazowym akcie nawrócenia, ciągłe nawracanie według definicji przytoczonej przez Bognę staje się nieodzowne.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-03 20:16

Rozumiem. Ale

/.../

Do dyskusji zapraszam tutaj.
moderator

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-03 22:14

Saro, tu naprawdę nie chodzi jak to nazwiemy. Nowe narodzenie, czy nawrócenie, czy jeszcze inaczej. Michał nie może być wyjątkiem skoro Bogna mówi to samo ;)) To o czym pisze Michał przeżywały już setki tysięcy ludzi na oazie, i na wielu innych rekolekcjach. Nowym narodzeniem może być także każda dobra spowiedź, choć oczywiście nie każdą przeżywa się jednakowo mocno. Ale na pewno spowiedź generalna. Poczytaj świadectwa katolików, jest ich mnóstwo na różnych stronach. Także na naszym forum pomocy, jeśli śledziłaś wątki, musiałaś się zetknąć z wieloma świadectwami. Może w życiu miałaś "pecha" i się z tym nie spotkałaś, a może z różnych powodów nikt się przed tobą nie otworzył w sprawie wiary, a może wcześniej cię to nie zainteresowało, dopiero teraz, po rekolekcjach, na których nigdy wcześniej nie byłaś. Tu jednak nie chodzi o maszerowanie ulicami z transparentem.

Czy naprawdę myślisz, że katolicy i protestanci aż tak się różnią w osobistym spotkaniu z Bogiem? Korzystamy z różnych dróg, różnych nazw, ale Bóg jest ten sam. Protestanci odrzucają kult Maryi, niektóre sakramenty i parę innych spraw. Ale osobisty kontakt z Bogiem jest podobny. Wypytujesz nas, ale sama nie powiedziałaś nam jakiego wyznania jesteś, więc możemy mówić tylko ogólnie. W każdej grupie wyznaniowej są gorliwi wyznawcy i zimni, żeby nie powiedzieć martwi. Im większa grupa tym trudniej ją ogrzać. Łatwiej spotkać tych jeszcze zimnych. Ale procentowo wygląda to inaczej. Nie chce mi się wierzyć, żeby w twojej szkole nie było młodych ludzi po różnych rekolekcjach, bardzo zaangażowanych w wiarę. Chyba że to małe dzieci. Myślę, że po prostu masz zbyt mały osobisty kontakt z katolicyzmem. Na zewnątrz nie wszystko widać.

Chrzest u nas raczej nazywamy narodzeniem dla Boga niż nowym narodzeniem. Pod twoim pojęciem nowe narodzenie raczej kryje się (jak już napisała J) to, co my nazywamy nawróceniem. W sensie "odkrycia" że Bóg mnie kocha, że jest Osobą którą można/trzeba kochać, a nie zestawem przykazań. To jest początkiem dojrzałej drogi do Boga.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-03 23:16

Chrzest wodny, to chrzest wodny. A przyjęcie Jezusa, jako Pana i Zbawiciela, to nowe narodzenie, czy nawrócenie się, jako akt jednorazowy, odwracający życie o 180 stopni. Tyle, że po nim można utknąć w miejscu, bądź iść dalej stale się nawracając. My jednak trochę inaczej pojmujemy chrzest niż Wy. Nie, co do istoty, ale co do zasad. Zresztą metodyści np. uznają, jako jedni z nielicznych chrzest dzieci. Przez to jak my rozumiemy sakrament, dopuszczalny jest chrzest dziecka. Kiedyś to już tu tłumaczyłem. Wy to na ogół traktujecie, jako rozumny akt dorosłego człowieka, stanowiącego opowiedzenie się za Chrystusem, (choć nie rozumiem, czemu w latach 70-tych, 80-tych, ktoś dokonujący takiego aktu w ZKE musiał wcześniej PODPISAĆ deklarację przystąpienia do zboru oraz deklarację lojalności w stosunku do PRL. Dla mnie była to wyjątkowo odrażająca praktyka. A tłumaczenia przystępujących mało wiarygodne. My traktujemy akt sakramentu jak fakt obiektywny, tzn. uwarunkowany przejaw łaski Bożej działający z samej swej istoty. Czyli np., gdy Anioł poruszał wodę w sadzawce, to ten, który się w niej zanurzał, doznawał uzdrowienia, niezależnie od predyspozycji. Po prostu akt łaski Bożej nie zależy od zasługi, jako zasada. Gdy Mojżesz wywyższył węża miedzianego (pogański symbol cielca i szatana, przekształcony w prototyp Ofiary Jezusa), to uzdrowienia odbywały się obiektywnie w skutek aktu wiary. Ojciec ukąszony przez węża (symbol grzechu), mógł być racjonalistą i nie wierzyć w takie bzdury, ale tonący brzytwy się chwyta. I jeśli zadziałało to na sąsiada, to czemu nie miało zadziałać na niego? A skoro tak, to czy zaniecha tej ostatniej deski ratunku wobec ukąszonej żony? A jeśli wąż wśliźnie się do kołyski i ukąsi jego będące niemowlęciem dziecko, to nie zaniesie je przed węża miedzianego, bo przecież ono tego nie zrozumie? (Usilnie upraszam VD, o nie cytowanie w tym momencie znanej wszystkim kwestii z arcydzieła Barei) My zanosimy nasze dzieci do chrztu nie dlatego, że one to rozumieją, ale dlatego, że my w to wierzymy. Akt chrztu odbywa się nie aktem wiary dziecka, ale jego rodziców i wymaga potwierdzenia w dorosłym życiu. Sądzimy jednak, że skoro jest obiektywny, to dziecko ochrzczone łatwiej (i łagodniej) przysposobić do bycia chrześcijaninem. Oczywiście, jak sama widzisz na forum, w takiej katolickiej masie chrzest, I Komunia, bierzmowanie, czy sakrament małżeństwa mogą być zawierane dla prezentów, imprezy, białej sukienki, czy okazji do wypicia. Ale oprawcy Jezusa, też nie wiedzieli co czynią i Jezus mniej ich przez to nie kochał. W jednym z prywatnych objawień pewnej francuskiej zakonnicy, Jezus powiedział 300 lat temu: "Kiedy żołnierze mnie biczowali, wbijali koronę cierniową i przybijali do krzyża, krew zalewała mi oczy. Wtedy patrzyłem na nich z Miłością." Na rekolekcjach oazowych, a zwłaszcza Odnowy jest szczególnie uroczysty dzień, gdzie wszyscy wieczorem, z pochodniami, procesyjnie udawali się nad strumień, śpiewając stosowne pieśni, by tam uroczyście odnowić przyrzeczenia chrzcielne. Ponieważ odbywało się to podczas wakacji w miejscowościach letniskowych, no to sensacja była nie mała. Trzeba pamiętać, że w takiej, sądeckiej, podhalańskiej, czy beskidzkiej wiosce turnus liczący 600 osób stanowił przewagą nad tubylcami i letnikami. A było to w czasach stanu wojennego. Katolicy, co roku w Wielkanoc odnawiają uroczyście przyrzeczenia chrzcielna, a oprócz tego na każdej Mszy św. chrzcielnej. Oczywiście, tylko od nich zależy na ile świadomie to robią. Ale my wierzymy, że chrzest zawsze zmazuje grzech pierworodny, co dalej, zależy od każdego indywidualnie. Stalin był prawosławnym popem. Saro, etc. większość z nas tu na forum, a przynajmniej niektórzy miała ożywione kontakty z protestantami, to niejako naturalne. I naturalne jest też, że w drugą stronę to na ogół nie działa. Pójdź sobie do księgarni św. Jacka i kup Katechizm Kościoła Katolickiego. Zapewne Cię znudzi, ale niektóre fragmenty powinny Cię zaciekawić. Będziesz miała kapitalny pretekst do zadawania nam pytań, a my nie będziemy musieli Ci wszystkiego tłumaczyć "ab ovo". Nie, że nie chcemy, ale odbywałoby się to na zasadzie: "Znacie? To posłuchajcie". Wybacz, ale w/g mnie, to Wy w Waszych tradycjach mieszacie pojęcia. Co najmniej dwaj ostatni papieże nieustanie podkreślają, że nie można być chrześcijaninem, katolikiem bez osobistej relacji z Jezusem. Bez niej, tak naprawdę w ogóle się katolikiem nie jest. To są słowa głowy Kościoła katolickiego. Inna sprawa, że Kościół nikogo nie wyrzuca i nie przekreśla, nawet jeśli ten nie spełnia formalnego minimum. Każdy przecież kiedyś może dzięki łasce Bożej się nawrócić. Tak był z Hansem Frankiem i z Julią Brystygierową, a syn Martina Bormana, wychowywany na wrogiego Kościołowi ateistę został kapłanem i misjonarzem. Ja przynajmniej przez 10 lat łamałem wszystkie dostępne mi zasady, na których opiera się KK, ze świętokradzką Komunią i spowiedzią włącznie. Na szczęście dla mnie nikt się o tym nie dowiedział i mnie z Kościoła nie wyrzucił (dlatego uprzedzam wszystkich - siedźcie cicho i do niczego się nie przyznajcie - chyba nie chcecie wylecieć?), teraz jest już po wszystkim i mogą mi nagwizdać. Świadkiem raczej nie jesteś, sądząc po tym jak starannie się czaisz, będzie to jakiś odłam wolnych chrześcijan, może baptyści, a może adwentyści, raczej nie zieloni. Oni też tu zaglądają, ale są strasznie zadziorni, zupełnie jakbym nie był jednym z nich. Przecież działając w duszpasterstwach akademickich, pomagałem też jednocześnie budować od podstaw zbory zielonoświątkowe. Co za różnica? Jedno i drugie było dziełem Bożym.
P.S.
Łaskawi translatorzy z naszego na katolickie, przetłumaczą.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-04 08:13

Bogumiło - nie wiem, czy moderator to puści, ale zadałaś mi pytania, więc spróbuję odpowiedzieć.
Przez nowe narodzenie rozumiem podjęcie decyzji przez wiarę o pójściu za Jezusem - uczynieniu Go swoim Panem, uznaniem Jego ofiary na krzyżu, wyznanie Mu grzechów.
Wierzę, że od tego momentu Duch Święty zamieszkuje w człowieku, jeśli ten jest Bogu posłuszny. O nowym narodzeniu czytam w ewangelii św. Jana rozdział 3 (rozmowa z Nikodemem). Przez nawrócenie rozumiem trwanie w nauce Ewangelii, chodzenie w dobrych uczynkach, zmianę charakteru, codzienną, żmudną pracę nad sobą, rozważanie Słowa i modlitwę.
Jestem wyznania ewangelicznego, obecnie członkiem Społeczności Chrześcijańskiej w Ciechanowie (Kościół Zborów Chrystusowych).
Z katolicyzmem rzeczywiście zawsze miałam mało wspólnego, choć mnie ochrzczono, kiedy byłam dzieckiem (później jednak nie dbano o to, abym poznała to wyznanie). Narodziłam się do życia z Bogiem jako osoba dorosła (szukałam Boga). I nauczanie Kościoła Katolickiego bardziej znam z netu, z opowieści, z tego, co sobie gdzieś wyczytam.
Ostatnio zainteresowałam się katolicyzmem (może przez te rekolekcje, które były u nas w szkole, a które w bardzo mądry sposób poprowadził pewien młody ksiądz).
Chciałabym uzyskać odpowiedź na parę nurtujących mnie pytań, ale nikt nie chce udzielać odpowiedzi. To jest cenzura, która ich nie puszcza (pewnie moderator myśli, że chcę wchodzić w jakieś dyskusje, ciągać Was na swoją stronę czy co tam. Akurat się myli). W "realu" księża nie mają czasu. Spróbuję może porozmawiać z tym młodym księdzem, ale wątpię, czy w natłoku zajęć (nie wiedziałam, że księża są tak zajęci) znajdzie on dla mnie więcej niż 15 minut.
Nie znalazłam też pozycji książkowych, które wyjaśniłyby coś bliżej (niektóre pozycje są dla mnie zbyt zawiłe i trudne, najeżone wręcz dziwnymi terminami - musiałabym je czytać ze słownikiem wyrazów obcych w ręku, inne, te prostsze traktują temat płytko i w zasadzie ograniczają się do cytowania Katechizmu).
Więc zaczynam myśleć, że z katolicką nauką to jest: albo ją przyjmujesz i już, albo szukasz odpowiedzi na niewygodne pytania i Cię kasują. Wiec chyba nie będzie dane mi jej zrozumieć, a tym bardziej przyjąć.
Pozdrawiam - Sara

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Pszczółka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-04 10:18

Dziękuję Moderatorowi za puszczenie mojego posta i Michałowi za prostą, zrozumiałą dla mnie odpowiedź. Czyli - chrzest jako coś w rodzaju "pieczęci", potem konieczność potwierdzenia swojej wiary, "bez której nie jest się katolikiem". O.K.

----

Zadaję pytanie oddzielnie, nie wiem, czy Moderator łaskawym okiem na nie spojrzy:
A co z poleceniem z Biblii o tym aby złych spośród siebie wykluczać? (1 Kor 5,1-6.20) i co z fragmentem z Mt 18, 15-18?
(odnośnie Michałowego: "Inna sprawa, że Kościół nikogo nie wyrzuca i nie przekreśla, nawet jeśli ten nie spełnia formalnego minimum".
Co z jakością Kościoła, z dbaniem o czystość Kościoła? Jak te teksty interpretuje KRK?

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-04 12:41

Saro, a więc jednak "ab ovo"? To naprawdę nie będzie prościej. Upatrz sobie jakąś ofiarę w realu. Jak nie ksiądz diecezjalny, to poszukaj kościoła, w którym urzędują zakonnicy, wypatrz jakiegoś mądrzejszego i po pognęb. Z założenia mają więcej czasu i spotkasz się z większym zrozumieniem. Jak już Ci tłumaczyłem zakony realizują ideał życia doskonałego, całkowicie poświęconego Bogu, do którego i Wy dążycie w swoim zborze. A księża diecezjalni z założenia są dla ludzi świeckich. Ja tu oczywiście mogę wykłady z historii Kościoła, ale to trochę bez sensu, nie uważasz? Trzeba by zacząć od Marcina Lutra. Ten augustianin, zmagał się z problemem grzechu, w epoce szalejącego fiskalizmu świeckiego i kościelnego (skąd my to znamy?). Dzisiaj też zamiast budować drogi bezkolizyjne, stawia się lasy radarów i podnosi drastycznie kary za przekroczenie prędkości, tłumacząc to dobrem kierowców. To dobro polega na tym, że jak to wyliczyli urzędnicy skarbowi, państwo z każdego jadącego trasą Warszawa - Katowice (dawniej Stalinogród, mam jeszcze plan miasta Stalinogród), powinno pozyskać ok. 1,5 tys. zł. Kierowca, złożywszy ofiarę materialną na rzecz polityków, powinien być bardziej skłonny do zachowań altruistycznych na drodze i wybaczyć politykom ich stan. Pomijając wszystkie niuanse osobiste, które doprowadziły do trwałego podziału Kościoła, Marcin Luter uznał, że natura ludzka doznała trwałego zepsucia przez grzech, stała się zła i bez łaski Bożej sobie nie poradzi. My jednak uważamy nieco inaczej. Wszystko, co Bóg stworzył było dobre, a człowiek bardzo dobry. Grzech wykrzywił to dobro stworzone przez Boga (coś, co Bóg stworzył dobrym, nie może stać się z natury złym, dlatego Bóg dopuszcza działanie szatana, bo choć ten odrzucił Boga, to jednak, jego działanie, choć wykrzywia obraz dobra, nie jest w stanie go zniszczyć i Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro ze zła czynionego przez szatana), ale go nie zniszczył. Jest wielu ludzi, którzy nigdy Boga nie poznali, a starają się żyć tak dobrze jak tylko potrafią, często lepiej niż chrześcijanie. Stąd Łaska Boża bazując na ludzkiej naturze, może to dobro w niej zawarte odbudować i uświęcić, a nie tworzyć na nowo. (Inaczej nawrócenia byłyby, patrząc logicznie niemożliwe, gdyż opierając się wyłącznie na Łasce, uniemożliwiałyby współpracę z nią, całkowicie grzesznej natury. Mielibyśmy w takiej sytuacji, jako chrześcijan wyłącznie kalwinów - czyli ludzi z góry, od stworzenia skazanych na niebo, i takich od stworzenia skazanych na piekło. Choćby ze skóry wyskakiwali, nie byliby w stanie tego zmienić (patrz katarzy, albigensi). Zresztą, problem to prastary. W starożytności chrześcijanie chrzcili się na łożu śmierci, by już więcej nie zgrzeszyć i trafić prosto do nieba, a Tertulian, (który o mało nie został Ojcem Kościoła), wyrzucał z niego wszystkich odstępców od wiary, aż w końcu sam z niego wyleciał. To jest pytanie podstawowe: Czy Kościół ma być wspólnotą świętych - czyli doskonałych, czy też wspólnotą grzeszników, uświęconych łaską Bożą i stale się nawracających? Odpowiedź Kościoła katolickiego jest taka, że założenie, iż człowiek nawrócony, to taki, który nigdy nie popełni grzechu, jest nierealistyczne, więc nie wolno nikogo zgubić i trzeba szukać każdej drachmy, każdej owcy. Aby to osiągnąć (trzeba robić wszystko, tak jakby zależało od nas i liczyć wyłącznie na Boga - to odpowiedź z czasów Marcina Lutra), trzeba bazować także na naturze człowieka skrzywionej przez grzech. Ktoś, kto jest głuchy i ślepy dzisiaj, może jutro przejrzeć i usłyszeć. Ja z kolei, mogę stracić wzrok i słuch. Nie mam gwarancji, że nie upadnę. Owszem, gdybym był zależny wyłącznie od Łaski Bożej, to cokolwiek zrobię, nie będzie to upadkiem. Ale wielkość człowieka, w/g Kościoła nie polega na tym, że nie upada, a na tym, że się ze swoich upadków chce i potrafi podnieść. Nie sam, z Bożą pomocą. Różnica pomiędzy zborownikiem, a zakonnikiem (także prawosławnym) jest taka, że ten ostatni mówi: Bóg mnie opuścił! Dziś nie miałem żadnej pokusy. Zborownik powie: Doznałem pozornego nawrócenia, muszę nawrócić się jeszcze raz naprawdę. Jakość i dbałość o czystość Kościoła, to nie jest czystość pobielanego grobu, tylko wnętrza każdego człowieka z osobna, mojego wnętrza. Jak mawiała Matka Teresa z Kalkuty: Co możemy zrobić? Możemy się nawrócić - ja i Ty. Kościół katolicki zostawił sobie prawo do chronienia depozytu wiary, nie zostawił sobie prawa do wymiatania Kościoła z brudów w sensie pozbywania się ludzi, którzy nie opowiedzieli się jednoznacznie przeciwko Bogu. Jezus zabraniał spuszczać ogień z nieba i wyrzucać tych, którzy z nami nie chodzili, a Bóg wołał: Bardziej miłosierdzia chcę niż ofiary. Sakrament pokuty i pojednania, stał się w Kościele sakramentem indywidualnym, (choć o reperkusjach zbiorowych, m. inn. dlatego jego wizualne elementy), a nie zbiorowym. Ja wiem, na Zachodzie doszło do wynaturzeń, ale to są protestanckie wynaturzenia w Kościele katolickim i niejeden pastor mi wyznał, że chętnie by w swoim Kościele wprowadził spowiedź uszną. Jeśli o złych chodzi, to wszyscy jesteśmy "źli". A jednak umiemy dawać dobre dary swoim dzieciom. Bóg też.
Wiem, że dopiero teraz masz więcej pytań, a ja przerwałem odpowiedź w trakcie, bo ile można? Z naszego na katolickie mieli inni tłumaczyć. Kary w Kościele katolickim pełnią głównie funkcję naprawczą, natomiast ludzie wykluczają się z niego sami i dobrowolnie. Czy ktoś Ciebie wyrzucał? Problem polega na tym, że zostawiono Cię samej sobie. Niestety, Kościół katolicki ciągle jest Kościołem tłumnym, a księża osobami zwykle zapracowanymi.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: wiśnia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-04 18:24

Saro, jestem bardzo zdziwiona, że Ty się dziwisz, że u nas są narodzeni na nowo. Niestety, nie pamiętam dokładnej daty, ale u mnie to był rok 1986/7, pamiętam, że modliłam się w kuchni i świeciło słońce. To była ta pierwsza decyzja uznania Jezusa za Pana, po niej było jeszcze kilka bardzo ważnych, no i te codzienne. Jak bez tego być świadomym chrześcijaninem?

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-04 18:43

Dzięki. Pewnie, że mam pytania, szczególnie jeśli chodzi o list do Hebrajczyków. Ale że to nie forum dyskusyjne, to pewnie nic z tego. W każdym razie - dzięki, wiem już mniej więcej, jaki jest punkt widzenia katolika. Może jeszcze inni się wypowiedzą.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Asia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-04 19:54

Także i ja przyjęłam Jezusa jako swego Pana i trwam w bardzo osobistej relacji od kilku lat. Zawdzięczam to akurat osobom z Twojego Kościoła Zborów Chrystusowych z Warszawy, Olsztyna i Ustronia. Ustroń pozdrawiam szczególnie :)
Duzo czytałam literatury protestanckiej, która uważam za świetną od praktycznej strony życia, duzo rozmawiałam z pastorem, myslałam tez o zmianie wyznania, rozważałam to z teologiem katolickim. Ale ani u protestantów, ani u katolików nie trafiłam na "swoją" wspólnotę. Jestem pewna, ze trafie, gdyz prosze o to Pana. Jednak podobnie jak Michał coraz bardziej odnajduję sie w katolicyzmie, chociaż jest takie, jak zauwazyłaś, nie odpowiada na kłopotliwe pytania, przynajmniej nie od razu. W stosunku do otwarcia na postep i róznorodność w protestantyzmie, katolicyzm opiera sie silnie na tradycji i nieufnie podchodzi do nowosci. Jest wiele istotniejszych różnic niz kult Maryjny, ale przeciez mozna poznawać inne wyznania wzbogacajac się o to, co łączy, a nie dzieli.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Sara (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-04 19:57

Wiśnia - większość znanych mi katolików (uczniów, koleżanek z pracy, sąsiadek) chyba nie należy do kategorii "świadomych chrześcijan. Chociaż teraz to i ewangelicznych coraz trudniej o świadectw :((((

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-04-05 01:28

"nie bardzo wierzę w orędownictwo Maryi"
Saro, Jezus zmartwychwstał i żyje. Podczas Przemienienia pokazał Apostołom (trzem) Eliasza i Mojżesza rozmawiających z Nim, a więc żyjących. Maryja też żyje. Jeżeli "czujnym okiem" dostrzegła w Kanie Galilejskiej, że młodym grozi wstyd z powodu braku wina (prawdopodobnie wynik ich ubóstwa) - i na Jej słowo (nawet nie prośbę) Syn ją tak uszanował, że uczynił pierwszy, nieplanowany cud, to czy teraz Maryja nie widzi naszych potrzeb i czy nie prosi za nas Syna?
Z pewnością prosi. Po prostu jak Matka :)

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-05 10:46

To rzeczywiście nie jest forum dyskusyjne. Kościół składa się z części widzialnej na Ziemi i niewidzialnej, w chwale, w niebie. Skoro prosimy o wstawiennictwo braci w wierze na Ziemi, to błędem byłoby nie skorzystanie z pomocy tych, którzy oglądają Boga "twarzą w Twarz".

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-04-06 19:30

"Zadaję pytanie oddzielnie, nie wiem, czy Moderator łaskawym okiem na nie spojrzy"
"Pewnie, że mam pytania, szczególnie jeśli chodzi o list do Hebrajczyków. Ale że to nie forum dyskusyjne, to pewnie nic z tego."

Saro, najpierw sama sobie odpowiedz na pytanie czy szukasz odpowiedzi zgodnych z duchem katolickim, czy chcesz tylko dyskutować. Jeśli naprawdę zależy ci na poznaniu nauczania KRK, to po prostu zadbaj o to, by twoje pytania nie brzmiały jak próba polemiki z katolicyzmem. Przyjrzyj się im uważnie zanim wyślesz - właśnie pod takim kątem.
Wydaje mi się, że jesteś nieco uprzedzona i cenzurę na forum odbierasz jako dyskryminację twojej osoby, podyktowaną tym, że jesteś innego wyznania. Zapewniam cię, że cenzorskie nożyce dotykają również nas - katolików. Z własnego doświadczenia wiem, że wystarczy niezbyt przemyślane (dwuznacznie brzmiące) pytanie i na łaskawość Moderatora nie ma co liczyć ;))

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Pszczółka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-07 16:03

Są rzeczy, których jestem pewna, a które z nauką katolicką się nie zgadzają. Zatem katoliczką raczej nie zostanę. Natomiast interesuje mnie, w jaki sposób katolicy próbują godzić prawdę biblijną z Tradycją i naukami kościelnymi, których bezpośrednio z Biblii wywieść się nie da. Przy czy nie chcę prowokować dyskusji (tzn. nie mam zamiaru usiłować przekonywać kogoś do słuszności mojego stanowiska), a że czasem zadam pytanie więcej, to z tego powodu, że odpowiedź moim zdaniem była zbyt mało merytoryczna i nie na temat. Ale tu oczywiście jest to trudne ze względu na cenzurę, a w realu nikt nie chce rozmawiać, bo...trudno trafić na kogoś kompetentnego. Większość znanych mi katolików ma mniejsze pojęcie o nauce katolickiej, niż ja, a księża na ogół nie mają czasu, a może szkoda im go tracić na kogoś niebędącego wyznawcą ich Kościoła.
Katolicyzm sam w sobie to dość fascynujące zjawisko.A że żyję w kraju katolickim, próbuję katolicką mentalność zrozumieć( i różnorodność katolicką, bo co katolik, to inaczej wierzy).
Staram się być szczera i nie udawać kogoś, kim nie jestem.
W zasadzie w ogóle nie powinnam tu wchodzić, bo nie jestem katoliczką, nawet taką, która "wątpi i szuka" , no ale jak na razie to forum jest najlepszym źródłem interesującej mnie wiedzy.No trudno jest tu żyć będąc innego wyznania, możecie mi wierzyć. Może nawet nie chodzi o wielkie prześladowania, ale o to, że bez poparcia proboszcza w małym miasteczku trudno jest coś zorganizować, no a ja "robię w kulturze". Odmowa uczestnictwa w "Dniach papieskich" jest traktowana jako obraza majestatu, a zanim się o coś księdza poprosi( udostępnienie sali np.) to trzeba się tłumaczyć, dlaczego kolędy nie przyjmuję. I inne takie.
Próbuję zrozumieć, jak np. można wierzyć w przeistoczenie, choć cud jest nieweryfikowalny, a interpretacja fragmentów ew. wcale nie taka oczywista
( kontrargumenty są naprawdę mocne, no ale trzeba spojrzeć "świeżym okiem", co jest trudne dla kogoś, dla kogo narzucona od dziecka interpretacja staje się święta i nienaruszalna. Może mi - jako osobie niebędącej nigdy katoliczką, było łatwiej).
Cóż - ludzie mają różne hobby :)))

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-04-07 17:00

"Próbuję zrozumieć, jak np. można wierzyć w przeistoczenie, choć cud jest nieweryfikowalny"

Pszczółko, ja z kolei nie rozumiem, jak można nie wierzyć w Przeistoczenie :) Przecież Pan Jezus powiedział "to JEST Ciało moje" (por. Mt 26,26; Mk 14,22; Łk 22,19; 1 Kor 11,24)
Jeżeli chodzi o weryfikację, której to idei prekursorem był Apostoł Tomasz (zwany 'niewiernym' ;), to może warto poczytać o cudach eucharystycznych? Myślę, że nawet poświęcenie części życia badaniu takich cudów byłoby pożyteczne zarówno dla badającego, jak i dla tych, co dzięki jego pracy i słowu uwierzyliby, pokochaliby Boga i zyskaliby zbawienie dusz swoich :)

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-04-07 17:49

"Zatem katoliczką raczej nie zostanę." - Nie zmuszamy.
"nie mają czasu, a może szkoda im go tracić" - Biorąc pod uwagę twoje stanowisko, chyba faktycznie należy uznać takie rozmowy za stratę czasu.

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: :) iga (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-07 19:46

"Próbuję zrozumieć, jak np. można wierzyć w przeistoczenie, choć cud jest nieweryfikowalny, a interpretacja fragmentów ew. wcale nie taka oczywista"

KATECHIZM KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
158 "Wiara szuka rozumienia" 25: jest charakterystyczne dla wiary, że wierzący pragnie lepszego poznania Tego, w którym złożył swoją wiarę, i lepszego zrozumienia tego, co On objawił; głębsze poznanie będzie domagać się z kolei większej wiary, coraz bardziej przenikniętej miłością. Łaska wiary otwiera "OCZY SERCA" (Ef 1, 18)[podkreślenie moje] na żywe rozumienie treści Objawienia, czyli całości zamysłu Bożego i tajemnic wiary, ich związku między sobą i z Chrystusem, który stanowi centrum Tajemnicy objawionej. Aby "coraz głębsze było zrozumienie Objawienia, tenże Duch Święty darami swymi wiarę stale udoskonala" 26. W ten sposób, według powiedzenia św. Augustyna, "wierzę, aby rozumieć, i rozumiem, aby głębiej wierzyć" 27.

Zwróć także uwagę na przytoczoną wypowiedź św. Augustyna.
A tak w ogóle, temat który poruszasz był na forum wielokrotnie i dogłębnie analizowany, możesz zajrzeć do wyszukiwarki o ile jesteś zainteresowana.
Serdecznie pozdrawiam :)

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Pszczółka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-08 08:16

/.../

Do dyskusji zapraszam tutaj.
moderator

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-08 11:01

O przeistoczeniu pisałem już tu wielokrotnie i nie ma sensu powtarzać. Mam nadzieję, że Moderator tego jednak nie wykasował, bo trudno coś nowego dodać, a temat jest zbyt obszerny, by go poruszać co chwilę od nowa. Wyznam, po raz kolejny, że mnie jako chrześcijaninowi najtrudniej było uwierzyć w dwie rzeczy, w szatana (to takie nienowoczesne wszędzie widzieć szatana, no więc jestem nienowoczesny i już wierzę) i w prawdziwą obecność Jezusa pod postaciami Ciała i Krwi Pańskiej. Nie da się ukryć, jest to akt wiary. I nie da się ukryć, bez niego nie jesteśmy prawdziwie uczniami Jezusa. To tak jak z moimi braćmi Tymoteuszami. Jestem prawdziwie i głęboko przejęty tym jak wielki szacunek okazują oni Jezusowi, jak bardzo chcą pełnić Jego wolę w swoim życiu i jak bardzo chcą Mu usługiwać. Ale jednocześnie, odrzucając podstawową prawdę, zawartą w Piśmie Świętym, która nie mieści im się w głowach, stawiają się gdzieś na marginesie chrześcijaństwa, trochę tak jak uczniowie Sylasa, którzy słyszeli tylko o chrzcie Janowym. J 6, 1 - 69 - owszem Jezus jest Słowem Bożym, ale jest też Manną z nieba. Można przeżyć życie opierając się wyłącznie o pokarm jakie daje Słowo. Ale samo to w sobie nie zapewnia trwania w winnym krzewie, nie daje soków do życia. Owszem, przetrwacie, ale bez owocowania. Żyjemy u końcu czasów i nie ma już czasu na byle jakie życie z Bogiem. To dotyczy wszystkich, przede wszystkim katolików. Można chodzić do Komunii i nic z tego nie mieć, można być ochrzczonym i nie być chrześcijaninem. To niestety nie jest automat. Automatem, jest przyjęcie Jezusa jako Pana. Jest to jednostronne zobowiązanie Jezusa: wejdę do niego i będę z nim wieczerzał. Ale to nie oznacza ani, że my się do czegoś zobowiązujemy i automatycznie to się dokonuje, ani, że dzieje się to bez naszego udziału. Rzymianie na ucztach jedli do oporu, po czym wymiotowali i dalej jedli. Smak jedzenia może poczuć tylko ten, kto jest naprawdę głodny. Takich szuka Pan Jezus. Jeśli nie poczujesz prawdziwego głodu, na nic zda się oglądanie przez szybkę. Możemy Ci opisywać na tysiące sposobów jak smakuje Jezus i co z tego? Gdybym nie był katolikiem, czytaj nie przyjmował Jezusa, już dawno nie wytrzymałbym np. z moją żoną. Obiektywnie jest to człowiek, z którym nie da się wytrzymać. A przecież kocham ją nad życie. I wszystko zrobię dla jej dobra. Eucharystia to jest sprawa życia i śmierci (w. 53-54). O czym tu dyskutować?

 Re: Osobista relacja z Bogiem.
Autor: I. (---.10.11.vie.surfer.at)
Data:   2009-04-08 23:47

Wiara to też sprawa doświadczenia. Jeśli przyjęta z wiarą Eucharystia daje mi życie, to jak mogłabym nie wierzyć?
A że bez doświadczenia trudno w to uwierzyć napisane jest już w Ewangelii.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: