logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: załamana mama (---.torservers.net)
Data:   2011-12-28 13:30

A mnie to się nie podoba. Mąż zostawił mnie i dziecko. Zamieszkał z inną kobietą (dla niej nas zostawił). Interesuje się dzieckiem. Problem polega na tym, że w weekendy, które spędza z dzieckiem idą razem (on, ta kobieta i dziecko) na Mszę świętą. Rozmawiałam z ojcem dziecka, prosiłam żeby tak nie robił. Uważam, że jest to złe. On ma jednak inne zdanie. Nie bierze pod uwagę mojego. Czy mam rację? Czy przesadzam? Jaki to może mieć wpływ na dziecko? Co robić?

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Jaga (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-12-30 21:36

To trudne. Widzisz, jestem "tą drugą". Mój mąż, oczywiście tylko cywilny, też chce chodzić z dziećmi do kościoła, ale uznałam, że jeśli tak, to sam, beze mnie. Też chodzę sama, nie chcę, żeby dzieci w związku ze mną wpadały w jakieś wątpliwości. Mam z nimi dobry kontakt, lubią mnie, spędzamy razem czas, ale ten na Mszy mają tylko z tatą.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Michał (---.range86-150.btcentralplus.com)
Data:   2011-12-31 01:01

Zbyt mało informacji.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: sylwia (---.ip.telfort.nl)
Data:   2011-12-31 11:42

A dlaczego uważa pani, ze to ma zły wpływ na dziecko? dobrze ze w ogóle do kościoła chodzą, przykro mi, ze mąż panią zostawił dla innej pani, lecz dziecko ma nadal ojca, który się nim zajmuje, dziecka nie należy "używać" (mimo żalu), jako karty przetargowej, rozumiem, ze się pani ogromnie rozczarowała mężem, ale jako ojciec ma on prawo do opieki nad dzieckiem, jeśli sąd mu go nie odebrał, czy nie ograniczył.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: kk (---.myslenice.net.pl)
Data:   2011-12-31 12:42

To chyba dobrze, że chodzą do kościoła na Mszę. Nie rozumiem za bardzo Pani wątpliwości.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2011-12-31 13:54

Msza święta nigdy nie zaszkodziła i nie zaszkodzi nikomu.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Mateusz (---.hybryda.net)
Data:   2011-12-31 14:09

Jak dla mnie dużo tu zależy od tego, czy ojciec dziecka i konkubina przystępują do Komunii.
Jeżeli to robią ("bo Kościół nie ma racji i jest zacofany"), moim zdaniem, sprzeciw jest jak najbardziej potrzebny, gdyż dziecko zawsze bierze przykład z rodziców.
Jeżeli zachowują się tak jak powinni - czyli nie przystępują do Komunii, myślę, że sytuacja jest dopuszczalna. Przy czym oczywiście dziecku trzeba cierpliwie tłumaczyć zaistniałą sytuację z punktu widzenia Kościoła.
Poza tym jeśli ojciec spędza z dzieckiem cały weekend i nie ma innej możliwości by dziecko uczestniczyło we Mszy, dobre i to. Pozdrawiam.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Marlinek (---.play-internet.pl)
Data:   2011-12-31 14:29

Załamana mamo - powiedz dokładnie, co Ci się nie podoba w chodzeniu na Mszę w niedzielę? Jakie masz obawy? Czy wolałabyś, aby w niedziele wcale nie szli do kościoła? Wiem, że mąż Cię skrzywdził i cierpisz. Bardzo mi przykro. Zaufaj Panu, bo może właśnie w tym kościele, otworzy się serce Twojego męża, coś w nim zakiełkuje, da początek do przemyślenia swojego postępowania?

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Anka (194.42.110.---)
Data:   2011-12-31 14:49

Wiem, że to boli. Mój mąż ma kolejną konkubinę i też uskuteczniał te praktyki kościelne. Człowiek, aż kipi w sobie, że to mega obłuda. Musisz się od tego odciąć, to znaczy robić swoje, wychowywać dziecko zgodnie z Dekalogiem, nie wzbudzając nienawiści do ojca, i pokazywać dziecku, że jesteś pozytywnie nastawiona do życia, wesoła. To długi i trudny proces, ale daje efekty. Na razie idę do przodu i na dzień dzisiejszy udaje mi się, ale mam prawdziwych przyjaciół i mnie wspierają, nie mylić z kochankiem. Nastoletni syn ma już pierwsze swoje poglądy, które mnie cieszą. Pozdrawiam.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: załamana mama (---.sta.asta-net.com.pl)
Data:   2011-12-31 18:38

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Mamy ślub kościelny i rozwód. Mąż zostawił nas trzy lata temu. Najbardziej zrozumiała mnie Anka. Meczy mnie to, że jest to taka obłuda. Ojciec dziecka, który je opuścił zabiera je na Mszę i w dodatku z kobietą, dla której nas opuścił. Obawiam się tego, że nauczy dziecko właśnie takiego "chodzenia" na Msze. Bo w końcu po coś tam się idzie - po przemyślenia, wzmocnienie wartości. Przecież Kościół ma wymagania - do tych, którzy do niego należą. Trzeba się jakoś określić - albo jestem członkiem Kościoła, przestrzegam zasad, wymagań - a nie chodzę i nic z tego ani nie wynoszę, ani nie rozumiem. Jasne, że wszystko może się w człowieku zmienić - ale mi chodzi o psychikę dziecka, które obserwuje życie i naśladuje dorosłych. Nie wiem, czy oni przystępują do Komunii - myślę, że do tego raczej nie posunęli się. Wtedy to już bym tylko milczała. Bo nie dałoby się nic powiedzieć. Dziecko nie jest kartą przetargową - spotyka się z ojcem i się do tego nie wtrącam. Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2011-12-31 19:51

Chodzą do kościoła, to dobrze. Może coś usłyszą i się nawrócą. Nie wiem ile dziecko ma lat, ale proporcjonalnie do wieku można tłumaczyć, że uczestnictwo we Mszy jest dobre, a porzucenie rodziny dla innej kobiety złe. Dziecko zrozumie hipokryzję, nie martw się. Źle byłoby wpajać np. dziecku, że "taki grzesznik nie powinien się z kochanką w kościele pokazywać". Jest odwrotnie. Kościół jest dla grzeszników. Za nich się codziennie modli. A czy ty modlisz się z synem za ojca?

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2011-12-31 22:04

Załamana mamo, Kościół jest dla grzeszników. A łaska uświęcająca nie jest biletem wstępu na Mszę św. Póki co, może przyjść na nią każdy, kto widzi w tym jakiś sens. Ci, którym ciężkie grzechy nie pozwalają na pełne uczestnictwo, czyli przyjęcie Komunii św., nie muszą zatrzymywać się w przedsionku kościoła. Mogą stanąć nawet w pobliżu ołtarza, jeśli tylko zechcą. W kościele nie ma miejsc zarezerwowanych dla tych "lepszych".
Piszesz, że obawiasz się, iż ojciec wpoi dziecku "chodzenie do kościoła". A czy nie wydaje Ci się, że nie chodząc wcale, dałby mu znacznie gorszy przykład? Naprawdę uważasz, że ojciec omijający z daleka kościół korzystniej by oddziaływał na psychikę dziecka? Czy rzeczywiście by Ci to ułatwiało wychowywanie go w głębokiej wierze i miłości do ojca? Proszę, zastanów się.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: lola (---.93.218.87.dynamic.jazztel.es)
Data:   2012-01-01 18:02

Rozumiem Cię. Mąż rozbija rodzinę, a później próbuje zachować pozory "świętoszka". Jezus jednak wybacza, a my nie znamy głębi miłosierdzia Bożego.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-01 19:24

Załamana Mamo, myślę, że wszyscy Cię zrozumieli. Próbowali Ci pomóc nazwać Twoje emocje. Wiadomo, że to, o czym piszesz, jest bardzo trudne do przeżywania.

Wydaje mi się, że to jednak dobrze, iż chodzą do kościoła. Ty zostałaś bardzo skrzywdzona, i cierpisz, ale lepiej bliźnich nie osądzać. Przecież wiele rzeczy robimy w życiu z głupoty. Trzymaj się dzielnie. Modlitwa pomaga poukładać życie.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: LO (---.ghnet.pl)
Data:   2012-01-02 10:57

Odpowiedź Anki, myślę, oddaje najlepiej sedno. Zresztą dodatkowo zna ona sprawę z autopsji - ma to wszystko dosyć poukładane, toteż należy jej oddać pierwszy głos. Chodzenie do kościoła jest dobre, przecież Bóg działa na różne sposoby i pozwólmy mu działać. Choć to trudne, spróbujmy aby w naszych sercach nie było modlitwy podobnej do modlitwy faryzeusza, który modląc się dziękował Bogu, że nie jest jak ten celnik (zob. Łk 18, 10-14). Rozumiem jednakowoż, że mierzi Cię pewna hipokryzja związana z postępowaniem męża i tej kobiety, a nade wszystko prawdopodobny zamęt, jaki to może powodować w dziecku. Nie wiem jaki macie z mężem system widzeń się z dzieckiem. Ale w takim razie bardzo pożądanym byłoby abyś nie oddawała dziecka pod opiekę tamtej "rodziny" na każdą niedzielę. Ogólnie spróbuj popatrzeć na to tak: prawdopodobnie Twoja niezgoda i ból związany z całą sytuacją jest większy, niż niebezpieczeństwo związane z przekazaniem dziecku złych wzorców w ten sposób. Biorąc pod uwagę to, że jednak Ty także, a może przede wszystkim, wychowujesz swoje dziecko, miej ufność i pokój. Pogmatwały Ci się drogi, ale życie trwa i daj się Bogu zaskoczyć.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: maja (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2012-01-02 21:54

A może Pan Bóg potrzebuje na tych Mszach ich troje, jakkolwiek bardzo paradoksalnie to dla Ciebie teraz brzmi i jak bardzo może Cie to teraz ranić.
Nigdy nie wiemy, "z której" strony przyjdzie nawrócenie Twojego męża. A trzeba wierzyć, że przyjdzie, jeżeli będziesz o nie uparcie i ufnie modlić się. Metody działania Boga są niekonwencjonalne. Wiem, jak cierpisz, ale miej ufność w Bogu. Pozdrawiam.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: B. (---.warszawa.mm.pl)
Data:   2012-01-02 22:16

Jeżeli mąż naprawdę nawróciłby się, powróciłby do żony sakramentalnej (do Ciebie). Daj mu Boże żeby nawrócił się.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-01-04 03:11

"Meczy mnie to, że jest to taka obłuda." - Staraj się nie przypisywać mężowi obłudy. To dość surowy osąd, niekoniecznie słuszny. Nikt patrzący z boku nie wie, co tak naprawdę kryje się w sercu drugiego człowieka, który pojawia się w kościele, trwając jednocześnie w ciężkich grzechach. Czy kieruje nim hipokryzja, czy to raczej rezultat słabej wiary i pogubienia w życiu. Czy jest w tym jakieś przekonanie o własnej poprawności, czy może błaganie o Boże miłosierdzie.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Bratkowa (194.181.245.---)
Data:   2012-01-04 11:12

Też myślałam nad takimi sytuacjami, kiedy obserwowałam na Mszy niedzielnej znajomą razem z małym dzieckiem, owocem tego związku, która żyje w konkubinacie. Bo coś mi nie grało w tym obrazie. Ale przemyślałam to sobie i stwierdziłam, że przecież nieuczestniczenie z lenistwa w niedzielnej Mszy to także grzech ciężki. Lepiej jeśli ona (ktoś) żyjąc w grzechu nieczystości nie popełnia przynajmniej kolejnego grzechu ciężkiego przeciw 3 przykazaniu. Prawda? Trzeba się z tego cieszyć. Oczywiście łatwiej mi niż Tobie. Na tej Mszy może też coś do niej (czy do Twojego męża) dotrze i spowoduje, że zaprzestaną życia w konkubinacie. A dziecko ma przykład, że rodzic chodzi do kościoła. Nawet jeśli żyje w grzechu ciężkim i w związku z wyborem takiej drogi nie może przystępować do sakramentów.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Magda (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-04 12:29

To może w ogóle wszyscy nie będziemy przychodzić do kościoła, jak mamy grzech ciężki? Czy naprawdę czujesz się lepsza, jak zamykasz przed nimi drzwi kościoła? Czy Bóg ich już nie kocha?

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2012-01-04 13:59

To, że czujesz oburzenie, jest normalną sprawą. Mąż Cię zostawił, jest z inną kobietą i uczestniczy we Mszy świętej trwając w grzechu ciężkim. Ale Bóg jest dla WSZYSTKICH i to musisz przyjąć. Chrześcijaństwo jest nie tylko dla świętych, ale jest może nawet przede wszystkim dla grzeszników. Z kim Pan Jezus siadał przy stole? Czy tylko z Apostołami? Z kim rozmawiał? Czy tylko z wybranymi przez siebie? Czy tylko z Martą, Marią i przyjacielem Łazarzem? Nie. Rozmawiał z każdym. Z prostytutkami, kryminalistami, oszustami, cudzołożnikami, celnikami. Dla każdego był, dla nich stał się człowiekiem, dla każdego z nas. Każdy ma prawo przynajmniej podejść do stołu Pańskiego, tylko przyjąć Ciało Boga w Komunii świętej nie każdy może (ktoś kto żyje w grzechu ciężkim nie może). Jeśli możesz z synem modlić się wspólnie na niedzielnej Eucharystii, to super, ale jeśli nie zawsze jest taka możliwość, tylko się cieszyć, że mąż prowadzi syna do kościoła. Bo mógłby tego nie robić i co wtedy? A z synem możesz porozmawiać, możesz mu powiedzieć, jeśli nie wie, dlaczego niektórzy przyjmują Pana Jezusa w Komunii świętej, a niektórzy nie. Możesz mu powiedzieć, że Bóg kocha każdego nawet największego grzesznika, i że bramy Kościoła i kościoła są dla każdego. A jeśli dla każdego, to znaczy, że również dla tych, którzy zawiedli. I módl się z synem gorliwie za męża i kochaj tego męża, mimo wszystko.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: załamana mama (---.sta.asta-net.com.pl)
Data:   2012-01-04 22:59

Dziękuje za odpowiedzi. Mój problem polega na czym innym i chyba został źle zrozumiany. Podpisałam się załamana mama, a nie załamana porzucona zona, zazdrosna, że teraz mąż chodzi na Mszę z kim innym. Chodzi o moje dziecko. Odpowiedzcie sobie na pytanie, kto chciałby w dzieciństwie chodzić na Mszę z ojcem, który odszedł i z jego nową kobietą, dla której odszedł on z domu? Mogę dziecku (ma 10 lat) tłumaczyć, ale tego co ono czuje nie zmienię. Czy mój syn ma to uważać za normalne? Co mam mu tłumaczyć, że tata nie rozumie Przykazań Kościelnych i jest bardziej niedojrzały od własnego syna? Ojciec powinien zaoszczędzić dziecku takich sytuacji. Myślę, że to jest problem, skoro Jaga, jako ta "druga żona", nie chodzi na Mszę z tymi dziećmi. Widzi niestosowność sytuacji. Myślałam, że ktoś się wypowie z takiego bardziej psychologicznego punktu widzenia - jaki to może mieć wpływ na dziecko. Czy nie spowoduje u niego takiego powierzchownego podejścia do wiary i przede wszystkim przestrzegania przykazań.
Owszem Kościół jest dla wszystkich i dla grzeszników. Ale nie byłoby to straszne, gdyby na Mszę przychodzili mordercy, gwałciciele i złodzieje - którzy po wyjściu z kościoła mordowali by, gwałcili i kradli? A w przyszłą niedzielę byliby u spowiedzi i ponownie uczestniczyli we Mszy? Nie chcę żeby moje dziecko chodziło na Mszę ze swoim ojcem i jego konkubiną.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2012-01-05 01:37

A jednak powinnaś była się podpisać "załamana porzucona żona". Jesteś zraniona przez męża, ale skutki rozpadu małżeństwa odczują najbardziej dzieci. Rozumiem, że chciałabyś dobrze wychować syna, ale nie ochronisz go przed tym cierpieniem. Już otrzymał dawkę "traumy rozwodowej" rodziców. Współczuję, że synek wychowuje się w rozbitej rodzinie. Współczuję ci sytuacji, że twój mąż chodzi z inną do kościoła i zabiera syna. Jednak niech to stanie się dla ciebie mobilizacją do modlitwy za męża oraz większego Twojego nawrócenia. A to będzie lepsze od koncentrowania się na grzechach innych, czemu dałaś upust w ostatniej odpowiedzi. Nadal zachęcam do przedstawiania swemu dziecku Boga, jako miłosiernego Ojca, któremu może oddać wszystkie swoje problemy, i w którym może pokładać zawszę nadzieję. Jeśli będziesz się wytrwale modliła z synem za jego tatę, uczyła przebaczania, da to lepszy efekt niż zabranianie mu chodzenia z nimi na Mszę. Tylko Pan Bóg wie co dzieje się w sercu grzesznika przychodzącego na Mszę św.
Również Maja zwróciła ci na coś uwagę, ale czy do ciebie dociera, co tu czytasz?

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-01-05 07:15

Załamana mamo, nienormalne jest przede wszystkim to, że Twój mąż opuścił Ciebie i dziecko i zamieszkał z inną kobietą. Niezależnie od tego, czy będą wszyscy razem chodzić do kościoła, czy nie, ta nienormalność będzie jego udziałem. Bo przebywa razem z nimi i uczestniczy w ich życiu. I jest rozdarte między dwoma domami - mamy i taty. A powinno wzrastać w jednym domu, patrząc na kochających się wzajemnie rodziców. To właśnie ten brak miłości pomiędzy rodzicami będzie miał zasadniczy wpływ na jego psychikę.

Dzieci nie zawsze wszystko odczuwają tak jak dorośli. Jeśli syn nie jest wrogo nastawiony do konkubiny męża, to jej obecność w kościele nie powinna mieć dla niego większego znaczenia. Prawdopodobnie udział we Mszy św. będzie traktował jak jedną z wielu wspólnie wykonywanych czynności, jak posiłki, spacery, itp. Przy przyjaznych relacjach oddzielne chodzenie do kościoła byłoby czymś sztucznym, co raczej trudno byłoby małemu dziecku wytłumaczyć. Bo źródłem zła nie jest wspólna modlitwa w kościele, ale co innego.
Jeśli zaś syn niechętnie przebywa w jej towarzystwie, trudne dla niego będą wszystkie wizyty u taty, gdy ona będzie obecna. Ucieczka od niej na godzinę do kościoła też wiele nie pomoże.

Przykład rodziców jest ważny dla dziecka, ale nawet głęboka wiara obojga nie daje gwarancji, że dziecko pójdzie w ich ślady. Bywa też tak, że pomimo braku wiary rodziców, dziecko wyrasta na wierzącą osobę. Dlatego nie martw się zanadto o to, nad czym i tak nie potrafisz zapanować.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Kama (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-05 12:36

Rozumiem "załamaną mamę". Ojciec dziecka nic sobie nie robi z Przykazań Bożych, związanie się z inną kobieta bez szans na sakramentalny związek małżeński oznacza zerwanie więzi z Bogiem. Na jak długo? Pewnie intencją "nowego związku" jest żeby na zawsze. Bo zawsze będą chcieli być razem. Nie samo więc chodzenie do kościoła takiej pary jest złe, ale udawanie nowej (szczęśliwej) rodziny, afiszowanie się tym przed innymi, sianie zgorszenia. Bo co powiedzą znajomi, sąsiedzi, którzy to widzą? Przecież oni chodzą do kościoła, czego chcecie, wszystko jest w porządku. Załamaną mamę boli chyba ta hipokryzja, to okłamywanie innych, Pana Boga może nie, może mają szczere intencje. Ale postawa wobec innych też jest ważna, też nią dajemy świadectwo. Dlaczego nie pójdą sobie do kościoła sami, na inne godziny? Mają szansę na nawrócenie, jak najbardziej, ale trochę samokrytyki by im nie zaszkodziło. Rozumiem Ciebie załamano mamo, wiem z własnego doświadczenia, że akceptując tę sytuację, jest groźba uśpienia sumienia Twojego, już wcale nie tak małego, syna. Zwłaszcza jeśli relacje miedzy Twoim mężem, a konkubiną będą pozytywne, to będzie dowód, że "wszystko jest w porządku".
Módl się o nawrócenie dla męża (Pan Bóg czyni cuda) i silną wiarę dla siebie i synka.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-01-05 12:40

Niestety, nie ma Pani racji. Wspólnota zwana Kościołem, to zbiór samych grzeszników. Jednych większych, drugich mniejszych, ale zawsze grzeszników. Pani mąż, tak jak każdy z nas, grzeszników, ma prawo przychodzić do Kościoła.
Nie znam duszy Pani męża, nie wiem jakie są jego intencje ale sam fakt uczestnictwa we Mszy świętej jest chwalebny, a nie naganny. Także w przypadku cudzołożników.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa pewne grzechy (cudzołóstwo, zabójstwo, wyparcie się wiary) traktowano jako niewybaczalne na ziemi. Oznaczało to, że osoby, które je popełniły były w stanie permanentnej pokuty, czekając na wybaczenie na Sądzie Ostatecznym. Mieli oni obowiązek przebywać w kościele z dala od ołtarza, w pozycji klęczącej. Ale nikt nie zabraniał im przebywania w Kościele.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: victoria (---.91.29.154.static.crowley.pl)
Data:   2012-01-05 12:44

"Odpowiedzcie sobie na pytanie, kto chciałby w dzieciństwie chodzić na Mszę z ojcem, który odszedł i z jego nową kobietą, dla której odszedł on z domu?" - Absolutnie nikt. Ale nikt nie chciałby spotykać się ze swoim ojcem okazyjnie w obecności innej kobiety, nie w swoim domu. Cała ta sytuacja jest nienormalna, a to czy ojciec z konkubiną i Twoim synem jedzą obiad, spacerują czy idą do kina jest ok? NIE. Jeśli mogę cokolwiek doradzić, jeżeli zdecydowałaś się na kontakt ojca z synem, okoliczności tych spotkań pozostaw bez komentarza. A to dlatego, że nie masz na to żadnego wpływu. Lepiej jest skupić uwagę na sprawach, które należą i zależą ode mnie, jeśli coś nie zależy ode mnie - zostawiam to. To bardzo bolesne, bo "oni", czy to w kościele, czy gdziekolwiek, wyglądają jak "rodzina". Natomiast Ty z waszym synem już nie. Bardzo Ci współczuję, przeżyłam zdradę męża i kontakty mojego syna z kochanką męża odebrałam podwójnie boleśnie. Taka podwojona zdrada i zwielokrotniony ból. Trzymaj się Jezusa, obiecuję modlitwę.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-01-05 14:02

Pani Victorio,

Miałem w życiu taki epizod, że przyszło mi pracować w domu dziecka. Większość tamtejszych dzieci, to były tzw. sieroty społeczne. Czyli nie sieroty po zmarłych rodzicach, nie porzucone noworodki, ale dzieci, których rodzice żyli, byli jak najbardziej identyfikowalni, ale dzieci swoje (z różnych, najczęściej tragicznych) powodów oddali do "bidula". Np. matka, którą opuścił mąż alkoholik, "ułożyła sobie życie na nowo" z nowym partnerem i dzieci z tamtego związku oddała na utrzymanie państwu. Albo rodzice, którzy trafili do więzienia i sąd nakazał na ten czas umieszczenie ich pociech w domu dziecka.

Owe dzieci miały przez państwo zapewnione minimum. Jedzenie, spanie, ubranie, naukę, opiekę lekarską i tak dalej. Najbardziej tęskniły za tym, aby móc owych rodziców (często kreatury niewyobrażalnie zdegenerowane) spotykać. Żeby móc z nimi spędzać święta, chodzić na spacery, być. Bez względu na okoliczności tego "bycia". Bycia razem na melinie, lub w jakiejś straszliwej norze (nie mówiąc nic o kościele) ale być i być.

W oparciu o to, co tam widziałem, mogę Panią zapewnić, że są w Rzeczpospolitej dzieci, które naprawdę tęsknią za tym aby ich ojciec, który zostawił ich matkę, zabrał je gdziekolwiek (z konkubiną, bez konkubiny). Proszę więc ostrożnie, przynajmniej w takich przypadkach jak wyżej opisany, operować kwantyfikatorami typu: "absolutnie nikt".

Nie oznacza to, że chwalebne jest posiadanie konkubiny, porzucanie żony i dzieci, cudzołóstwo i sprawianie drugiej osobie cierpienia. Na marginesie: kiedyś słyszałem od pewnego buddysty retoryczne pytanie postawione w kontekście podobnej sytuacji (tj porzucenia żony i związania się z inną kobietą): "czy miłością jest coś, co rani kogoś innego?" Koniec marginesu. Nie, nie jest to postępowanie chwalebne. Osobiście nie zostawiłem żony, nie mam konkubiny, staram się (jak mogę) wypełniać moją rolę ojca i męża, chrześcijanina.

Ale z drugiej strony, czy fakt, że ojciec jaki taki jaki jest oznacza, że przestał być ojcem? Że przestać ma spotykać się ze swoim synem? Że ma przestać bywać w kościele? Kto i dlaczego ma określać mu warunki na jakich ma odwiedzać Dom Boży?

Nie jestem znawcą dusz ludzkich, nie znam do końca sytuacji opisanych powyżej. Nie znam opowieści drugiej strony. Ale nigdy nie podpiszę się pod zdaniem: "czyni źle, kto chodzi na Mszę świętą, kto odwiedza Dom Boży, kto prowadzi tam swoje dziecko".

Zachęcam Państwa do rozmowy na ten temat, choć to trudne. Do wypracowania kompromisu, do wzajemnych ustępstw. Może skorzystać z pomocy mediatora? Sprawa jest na tyle poważna, że warto jej poświęcić czas i wysiłek. Dla dobra dziecka. Bo ono ma być punktem odniesienia relacji matki i ojca, jeśli nie można tych relacji ustawić na innych płaszczyznach.

Ludzie rozstają się z różnych powodów, także z takich, które nie są ich winą. Janusz Korczak starał się chronić swoje dzieci do samego końca, w straszliwych okolicznościach, za każdą cenę. Czy my nie możemy naśladować Starego Doktora? Choćby przez to, że staramy się je chronić także kosztem naszych własnych

Panią Pytającą proszę o przeczytanie i przemyślenie fragmentu Ewangelii wg św. Mateusza 10,11n. Padają tam znamienne słowa: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże". I to padają zaraz po nauczaniu, w którym Jezus, Mistrz nad mistrzami, nasz Wzór do naśladowania, naucza, że nie wolno małżonkowi porzucać drugiego, że jest to cudzołóstwo, grzech i to śmiertelny (w jak najbardziej dosłownym znaczeniu: w czasach gdy Jezus Pan nauczał, za cudzołóstwo było karane śmiercią). Jezus stawia dobro dzieci ("do takich należy królestwo Boże") nad szorstkość swoich uczniów, swoje nauczanie przestawia na tory pozytywne zamiast tkwić w koleinach rzucania gromów na cudzołożników. Cudzołożnicy/cudzołożnice są źli ale dzieci są dobre.

Pyta Pani, czy sytuacja jaką Pani opisała jest dobra dla Pani dziecka? A niby skąd my to mamy wiedzieć? Z tych 10 zdań orzekających, które Pani tu napisała? Proszę nie przeceniać internetu i osób tu piszących.

Odpowiedzi na to pytanie proszę szukać u psychologa dziecięcego albo u duchownego. Oni mogą Pani powiedzieć, po dokładniejszym zbadaniu sprawy, rozmowie z dzieckiem, jego ojcem, obserwacji itd, coś na ten temat. Ale proszę nie pytać po to, aby uzyskać odpowiedź na zasadzie "i tak ma być po mojemu", ale po to, aby uzyskać rzetelną wiedzę. I w zależności od tego podjąć stosowne kroki.

Życzę Pani i Pani dziecku wszystkiego najlepszego.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-05 14:28

Duch Święty w tym naszym ludzkim, grzesznym bałaganie działa. Dzieci widzą wiarę swoich rodziców, często ułomną, a jednak łaska Boża pozwala im zrozumieć, że ponad tym, co ułomne jest Coś Ważnego.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: nie załamana (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-05 18:30

Mój mąż i ojciec naszych dzieci odszedł od nas jakiś czas temu. Nasze dzieci są już prawie dorosłe. Mój były już mąż ma nową, dużo młodszą ode mnie kobietę i małe dziecko. Nie zabraniam dzieciom spotkań z ojcem i przyrodnim bratem oraz "nową" kobietą. Ani mój były mąż, ani kobieta, z którą żyje, nie chodzą do kościoła. Były mąż poprosił nasze dzieci, aby zabierały jego małego synka na niedzielną Mszę św. Cieszę się z tego bardzo. Mimo że sytuacja jest trochę "chora" i miałabym prawo protestować - zwyczajnie się cieszę. Co może złego wyniknąć z udziału we Mszy świętej? Trzeba upchnąć gdzieś głęboko swoje urazy i cieszyć się, że ludzie żyjący w związkach niesakramentalnych też szukają kontaktu z Bogiem. Mają do tego prawo. Chcę dodać, że po odejściu męża, żyję sama z dziećmi ;) i przyjmuję wszystko, co przynosi każdy nowy dzień.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2012-01-05 19:52

Jaga, która przedstawiła się, jako "ta druga" chodzi sama do kościoła. Autorka jej odpowiedź wyróżniła z wielu innych. Chodzenie na Mszę św. byłoby niestosowne razem z dziećmi cywilnego męża. A życie w cudzołóstwie jest stosowne? Dla mnie to "cedzenie komara, a połykanie wielbłąda" (zob. Mt 23,24). Przecież to kompletna klęska - ryzyko utraty zbawienia. Gdyby Jaga tak "rodzinnie" się wybrała, raz, drugi, to niestosowność tego ostatniego może z większą siłą by sumienie jej wyrzuciło. - Daj Boże. Oczywiście Bóg ma i inne drogi dotarcia do grzeszników. W każdym razie potrzeba dużo się modlić za tych, co pobłądzili. "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają" (Mt 9,12)
Piękne świadectwo dałaś "nie załamana". :)

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2012-01-05 20:10

Dobrze, że nie jesteś Panem Bogiem. Gdybyś Nim była, z takim podejściem do drugiego człowieka, do jego słabości nie miałabym nawet co marzyć o Niebie. Jeno płacz i zgrzytanie zębów by mi zostało. Stawiasz się wyżej nad innymi, a to już nie jest z Boga. Kościół jest domem Boga. Tu Bóg mieszka i może sobie zapraszać kogo chce i kiedy chce do Siebie. Wybacz, ale Ty nie masz nic do tego, czy Ci się to podoba czy nie. A jeśli faktycznie nie jesteś w stanie tej całej sytuacji unieść w mądrości, zrób - o ile tak można - by wasz syn tylko z Tobą uczestniczył w niedzielnej Eucharystii, albo może jest jakaś inna opcja. Nie wiem. Ale nie mam zamiaru Ci pisać, że fantastycznie mądrze myślisz, kiedy w moim przekonaniu nie jest to myślenie najwyższych lotów. Do takich czy innych uczuć masz prawo. Ale czym innym jest czuć coś do drugiego człowieka (niechęć, żal, sympatię), a czym innym jest sądzić i wydawać wyroki w jego sprawie np. "kto ma prawo do Boga, kto ma prawo się z Nim spotkać i w jakich okolicznościach, a kto nie". - Największy łotr ma prawo przyjść i błagać Boga o miłosierdzie. Największy. Największy łotr ma prawo przyjść i popatrzeć na Boga NIE prosząc o Jego miłosierdzie. Ale tyle razy Ci piszą o tym tu forowicze, a Ty nadal swoje. Póki nadal będziesz trzymała się "swojego", póty nie będziesz miała pokoju w sercu. Tego jestem pewna. Ale na wszystko przychodzi pora.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Agnieszka (---.tktelekom.pl)
Data:   2012-01-05 21:41

Powiem tak. Kościół jest dla wszystkich, nawet dla największego grzesznika owszem. Ale Bóg nie toleruje grzechu. Bóg kocha grzesznika ale potępia grzech. Do kościoła mogą przyjść wszyscy, ale uważam, że takie chodzenie w trójkę to nic dobrego dla dziecka. Takim przykładem dają zły przykład dzieciom, które w przyszłości mogą robić tak samo. Ludzką rzeczą jest upaść, ale nie ludzką trwać w grzechu. I wszyscy którzy żyją w takich związkach są już dorosłymi ludźmi, a nie małymi dziećmi. Czego oni oczekują? Że Boga da się oszukać? Nie, nie da się. Bóg mówi wyraźnie, że cudzołożnicy nie odziedziczą Królestwa Niebieskiego (por. 1 Kor 6, 9-10). Słowa Bożego nie da się zmienić.
Co mogę doradzić, to modlić się gorliwie o nawrócenie męża i tej kobiety. Oni nie wiedzą co czynią. Jest też napisane w Piśmie św o tym, że "jeśli się nie nawrócicie wszyscy podobnie zginiecie" (Łk 13,3). Bóg przebacza, ale trzeba, porzucić drogę grzechu. Bo nie można służyć Bogu i mamonie. Módl się gorąco o nawrócenie ich, bo tylko to może ich uratować przed wiecznym potępieniem. Oni żyją w grzechu śmiertelnym świadomie, więc dziwię się że, chodzą do kościoła. Nie da się dostosować nauki Kościoła do ich życia. Trzeba wybierać albo życie w grzechu albo porzucenie grzechu i życie w świętości. To Jest bardzo zły przykład jeśli oni tak robią. Tak nie może być.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: AsiaBB (---.c192.msk.pl)
Data:   2012-01-05 22:33

Ależ, dzieci wcale nie są głupie, do tego lubią zadawać pytania. Niech tata zabiera syna do kościoła, niech rozwija jego życie religijne. Ani się obejrzy, jak usłyszy: "tatusiu, a co to znaczy nie cudzołóż?" Ciekawe, co mu on wtedy odpowie.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: załamana mama (---.sta.asta-net.com.pl)
Data:   2012-01-05 22:45

Agnieszko, przedstawiłaś to jasno - i to jest właśnie tak, jak sama myślę. Wszystkim bardzo dziękuję za odpowiedzi i słowa otuchy. I również serdecznie pozdrawiam.
Może faktycznie skorzystam z porady psychologa dziecięcego (ale również jako matka będę się kierować swoim rozumem odnośnie wychowania mojego dziecka) - jak radzi XC.
Magda - przeczytaj sobie to co napisała Agnieszka. Zbyt do siebie odnosisz moją wypowiedź i ją nad interpretujesz oraz trochę wymyślasz, że np. stawiam się ponad innych. Mam prawo do swojego zdania w sytuacji życiowej, która mnie dotyczy. I zapewniam Cię, nie potępiam całego rodzaju ludzkiego za to, że grzeszy.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: xc (---.147.110.204.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-01-05 22:47

"Oni żyją w grzechu śmiertelnym świadomie, więc dziwię się że, chodzą do kościoła" -
A mnie uczono (dawne to były czasy, ale coś tam jeszcze pamiętam), że im cięższy grzech, tym bardziej trzeba chodzić do kościoła.

Tak się składa, że każdy kościół ma swojego gospodarza. Jest nim proboszcz lub rektor. Tak się składa, że gospodarz ten na tym terenie sprawuje Urząd Nauczycielski Kościoła.

Zawsze można pójść do niego i zapytać: "proszę księdza, czy mój mąż dobrze robi przychodząc razem z naszym synem i swoją konkubiną do kościoła?".

I sprawa będzie jasna. Bez konieczności dywagowania w sieci.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Esterka (---.180.45.175.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-01-05 23:23

Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. (por J 8,7). - Ty widocznie jesteś. I jeszcze jeden fragment z Pisma Św. nasuwa się:
"Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18, 9–14).

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-01-06 07:02

"Mam prawo do swojego zdania w sytuacji życiowej, która mnie dotyczy." - Oczywiście, że masz prawo do własnego zdania. Tylko po co na początku pytałaś, czy masz rację i czy nie przesadzasz? Czy nie lepiej było od razu napisać, że tylko szukasz kogoś, kto Cię w tym Twoim przekonaniu utwierdzi?

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Skrupulantka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-01-06 09:35

Domyślam się, jak Ci jest trudno (nie mogę powiedzieć, że wiem, jak się czujesz, bo tak dokładnie to nigdy nie będę wiedziała) i rozumiem, że jest w Tobie wiele emocji, również tych złych, takich, których nie chcesz czuć, ale jednak one się pojawiają. Cóż, jednakowoż trudno się temu dziwić, skoro zostałaś porzucona, a Twój sakramentalny mąż żyje z inną kobietą tak, jak powinien żyć z Tobą. To ból niesamowicie silny, nie ma co oszukiwać się, że jest inaczej.
Czujesz się zraniona i oszukana, bo obydwoje taką samą przysięgę przed Bogiem składaliście, a Twój mąż ją złamał: opuścił Cię, skazał na samotność, upokorzył jako kobietę, zranił "do żywego", związał się z inną kobietą, a teraz jeszcze z tamtą panią chodzą z Waszym Dzieckiem do kościoła zupełnie tak, jakby byli rodziną. Zapewne myślisz, że ukradła ta pani Twoje miejsce, ponieważ koło Twojego męża Ty powinnaś stać podczas tej Mszy, a nie jego konkubina.
Wiem, że to wszystko Cię boli i powiem Ci, że masz do tego wszystkiego prawo, ponieważ to Ty jesteś żoną sakramentalną, masz więc prawo do swojego małżonka, on powinien być obok Ciebie, nie innej kobiety.
Ale bycie w kościele, tak po prostu, jako zwykły grzesznik, nawet permanentny, jest zawsze wskazane, Twój mąż ma do tego prawo, jego partnerka również.
Spróbuj rozdzielić te dwie sprawy: Twój ból i ich prawo, choć wiem, że to pewnie szalenie trudne.
Może porozmawiaj szczerze ze swoim małżonkiem, powiedz mu, że ta sytuacja jest dla Ciebie bardzo trudna i spróbujcie wypracować jakimś kompromis. Jeśli powiesz mu prosto z mostu, że po raz drugi zadaje Ci ranę, która okrutnie boli, może sam się otrząśnie.
Nie wiem, może rzeczywiście lepszym rozwiązaniem jest, aby mąż z dzieckiem chodził na inną godzinę na Mszę, a jego partnerka na inną? Myślę, że na taki kompromis stać tę drugą stronę, a Tobie oszczędzi dodatkowego cierpienia: myśli, że na miejscu tej pani, w tą konkretną niedzielę, obok Twojego dziecka i męża, powinnaś stać Ty, nie ona.
Pamiętaj, że Bóg kocha i Ciebie, i Twego męża, i tamtą kobietę tak samo mocno i zawsze Cię zaprasza do Domu jakim jest Kościół, to jedyne miejsce, z którego NIKOGO nie można wyrzucić. Trzymaj się cieplutko i bądź silna, ponieważ siły Ci teraz szczególnie potrzeba.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Agnieszka (---.tktelekom.pl)
Data:   2012-01-06 11:39

Doskonale cię rozumiem. Największy grzesznik ma prawo przyjść do kościoła, ale oni nie powinni się razem pokazywać w trójkę w kościele. Bogu to się na pewno nie podoba, Bóg wszystko widzi. Dopóki do nich nie dotrze, że źle robią i grzeszą nic nie da się zrobić. Oni dają bardzo zły przykład dziecku. Bo w końcu dziecku może się pomieszać w głowie i nie będzie wiedziało co jest dobre a co złe. Nie można dobra nazywać złem, a zła dobrem. Dobrze byłoby, żeby ktoś (ksiądz) uświadomił im, że źle czynią. Jak się zawiera związek sakramentalny, małżonkowie są nie tylko jednym ciałem, ale obecna jest też Trójca święta w tym małżeństwie. Kto zdradza żonę, czy męża, ten zdradza Boga.
"Opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19, 5-6).

W końcu przysięgało się być na dobre i na złe. Inaczej będą sądzeni ludzie, którzy wiary katolickiej nie poznali, lub nie znają, a jeszcze inaczej katolicy. Najgorsze jest, że na siłę nie da się ich nawrócić. Sami muszą dojść do tego. Możesz im delikatnie uświadomić i modlić się za nich. Bo ONI I TAK nie mogą absolutnie przystępować do Komunii, bo trwają w ciemności. Gdyby w takim stanie umarli, poszliby wprost do piekła, tam nie będzie już tłumaczenia, nie wiedzieliśmy. Takie życie jest niebezpieczne, bo nigdy nie wiadomo, kiedy spotka nas śmierć. Jedni zdążą się opamiętać, drudzy nie. Bóg na ziemi jest miłosierny, a po śmierci już sprawiedliwy. Z tego co wyczytałam, ci którzy zdążą się opamiętać i nawrócić, nie wystarczy samo rozgrzeszenie. Będą musieli ciężko odpokutować za to po śmierci.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Agnieszka (---.tktelekom.pl)
Data:   2012-01-06 12:38

Nie potępiamy tu człowieka, ale grzech. Bóg kocha grzesznika, ale potępia grzech. Przecież obowiązkiem katolika jest wzajemne napominanie się. Mamy obowiązek uświadomić o czyimś grzechu. Tu nie chodzi o żadne wywyższanie się, jak niektórzy rozumują.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-01-06 18:04

"oni nie powinni się razem pokazywać w trójkę w kościele. Bogu to się na pewno nie podoba" - "Twojemu" Bogu to się nie podoba, Agnieszko. "Mój" Bóg raczej czeka na najlepszy moment, żeby - być może podczas Mszy św. - szepnąć do serca tej kobiety: odejdź - miejsce przy nich nie należy do ciebie; Mnie przyjmij - od dawna czekam na twój powrót.

 Re: Mąż z konkubiną i naszym dzieckiem chodzi na Mszę.
Autor: B. (---.warszawa.mm.pl)
Data:   2012-01-07 00:57

"Bóg kocha grzesznika, ale potępia grzech" - Owszem, Bóg kocha grzeszników i czeka na powrót synów i córek marnotrawnych. Ale [ewentualnie] potępiony będzie i do piekła pójdzie nie grzech, ale człowiek. :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: