Autor: Michał (---.range86-150.btcentralplus.com)
Data: 2011-12-30 00:16
Odpowiedź Natalii zawiera szereg słusznych, wręcz świetnych spostrzeżeń i jest wartościowa. Ale są w niej rzeczy, z którymi nie sposób się zgodzić. Np.
"Moim zdaniem nie można patrzyć na życie jak na jakąś grę planszową, w której zawodnikami są: Pan Bóg i szatan, i raz jeden wygrywa, a raz drugi, a my to tylko takie sobie pionki." - Oczywiście, jest to nie tylko zdanie Natalii, ale i prawda obiektywna. Owszem, toczymy w tym życiu walkę i bierzemy udział w wyścigu, ale NIE JEST TO POJEDYNEK POMIĘDZY BOGIEM A SZATANEM. W świecie toczy się walka dobra, że złem i szatan walczy z Bogiem, a my mamy w tym swój udział, czy tego chcemy, czy nie, jest to jednak walka z góry, z założenia, przegrana przez szatana. To, że mamy zwycięstwo, nie oznacza, że ono jest W TEJ CHWILI. To jest w ogóle bardziej skomplikowane. My jesteśmy w czasie. Bóg jest poza czasem. Jego zwycięstwo już się dokonało. Z punktu widzenia Boga, JUŻ jest po wszystkim. A z punktu widzenia czystych duchów, jakimi są Aniołowie, wszystko jedno, upadli, czy nie? Aniołowie pomagają nam żyjącym w czasie, ale oni sami w zasadzie są poza czasem. Chyba jednak nie do końca. A więc odniesienie się do tego stwierdzenia Natalii i jego rozwinięcia w zdaniach późniejszych, przekracza aktualne możliwości teologii i fizyki kwantowej, jak myślę. Jednak nie tu leży sedno problemu, a w jego rozwinięciu. Odpowiedź o Auschwitz jest stosunkowo prosta - jest nią ukrzyżowany Bóg. On był w środku, w komorach gazowych. Gdzie był szatan? Też jest to proste. Wśród tych, którzy dokonywali zagłady. Nie ogranicza to wszechmocy Boga, ponieważ ona z definicji nas nie zniewala. Istotniejsze jest coś innego. WSZYSTKO, CO SIĘ DZIEJE, DZIEJE SIĘ Z BOŻEGO PRZYZWOLENIA. NAWET KIEDY NP. MATKA MORDUJE DZIECKO W SWOIM ŁONIE, A NAUKOWIEC KLONUJE CZŁOWIEKA, TO CHOĆ SPRZECIWIA SIĘ TO BOŻEJ WOLI, BÓG NA TO PRZYZWALA, PONIEWAŻ JEGO WSZECHMOC JEST W STANIE NAWET ZE ZŁA WYPROWADZIĆ WIĘKSZE DOBRO. Jednak Bóg stworzył także szatana jako anioła, wiedząc, że ten się zbuntuje przeciw Niemu i stworzył człowieka, wiedząc, że ten upadnie. Człowiek nie musiał upaść, a szatan się zbuntować, jednak wszystko to co było MOŻLIWOŚCIĄ, stało się z dopustu Bożego. To nie oznacza obarczania Boga odpowiedzialnością za nasze/szatana czyny, ale konstatację, że jest to za przyczyną Boga. BÓG JEST PRAPRZYCZYNĄ WSZYSTKIEGO. Po prostu wolność jest większą (>) wartością od możliwości zaistnienia zła - Bóg nie jest wobec zła bezradny, zło jest mniejsze (<) od Boga.
"Bóg tak chciał. Takie tłumaczenia są mylące i każde zależne od wiary danej osoby." - No jest problem z tym stwierdzeniem jak widać. Nie, Bóg tego nie chciał, ale do tego dopuścił. A ponieważ dopuścił, to w jakiejś mierze i chciał. Chciał wolności swojego stworzenia i pragnie jego miłości. Miłość nie zniewala do dobrego, tylko pociąga do niego, a dopuszcza zło, jako konsekwencję wolności. To nie są mylące tłumaczenia: Bóg tak chciał. I bynajmniej nie zależą od wiary danej osoby.
Podział na tych co mniej wierzą i bardziej wierzą jest niejasny, nieostry i dyskusyjny. Niczego też nie wyjaśnia. Nie ma w nim miejsca dla nie wierzących (wierzących, że Boga nie ma, z czym np. ja mam do czynienia na co dzień). Jest i nieprawdziwy i absurdalny. Każdy z nas ma problemy w wierze. Problemy w wierze, to nie jest nic złego, to wyzwanie z którym musimy się zmierzyć. Bóg nas wychowuje i kształtuje. Stąd kolejne stwierdzenia Natalii zawierają wiele słuszności, ale jednocześnie jeszcze więcej sprzeczności. Bo nie do końca jest tak z Bożym działaniem w nas i naszą współpracą z Łaską, jak o tym pisze Natalia. Jedno zdanie: "Pan Bóg na szczęście nie traktuje nas jak inwalidów, więc niczego za nas nie załatwi, ale chętnie razem z nami." - zawiera prawdę - nie jesteśmy w oczach Boga, przy całej Jego wyrozumiałości, inwalidami, duchowymi i fizycznymi, ale też nie jesteśmy duchowymi mocarzami. Bałbym się takiej postawy. Nie jest też prawdą, że Bóg niczego za nas nie załatwi. Jest to sprzeczne ze znaną tezą św. Ignacego. Nasze wysiłki nie dadzą nam zwycięstwa, niezależnie od wielkości naszego wysiłku. Bóg zresztą nie za zwycięstwa nas "nagradza", jak mówi św. Faustyna. Właśnie o to chodzi, że istotą postawy dziecka Bożego, jest oczekiwanie wszystkiego od Boga, a nie wiara w nasz wysiłek. Nasz wysiłek sprowadza się raczej do tego, byśmy Bogu nie przeszkadzali. Mamy być Jego narzędziami (w pełni wolnymi), a nie własnymi (samoistnymi). I też nie do końca jest prawdą, że Bóg z nami chętnie współpracuje. To zależy w czym i kiedy. Czasem chętnie, czasem wcale, nawet jeśli nasze działanie jest bardzo pobożne w naszym mniemaniu. (Najbardziej skrajnym nadużyciem z mojej strony, przywołanym z innej religii, byłoby stwierdzenie, że terroryści Alkaidy dlatego odnieśli taki sukces 11 września, działając w imię Boga, ponieważ Bóg z nimi chętnie współpracował. - Przepraszam za ten przykład, ale i Niemcy mieli na klamrach napis "Bóg z nami" i na dolarze jest stosowny napis. W ten sposób Natalia w zasadzie zaprzeczyła samej sobie. Bo jeśli Bóg chętnie z nami współpracuje, to jak to pogodzić ze wcześniejszym stwierdzeniem, że nie możemy zrzucać na Niego wygranej w totka (kupiłem kupon i Bóg współpracował), ani śmierci bliskiej osoby (no jak to, my ufamy Bogu - tak pisze na dolarze, a tu kryzys ekonomiczny?). To przykłady problemów, jakie mam z odpowiedzią Natalii. Nie była moim celem całościowa totalna krytyka tego co napisała, bo nie wszystko co napisała, było złe, i wyczerpanie tematu, bo nie jestem w stanie odnieść się do wszystkich myśli, które tego wymagają, a występuje w tej odpowiedzi takie pomieszanie materii, że proponowałbym, by na jej odpowiedzi nie podpierać swojego życia z Bogiem. Może to prowadzić do wielu niespodziewanych problemów, znacznie większych od tych, które ktoś miał do tej pory. Zdaję sobie sprawę, że nie było jej celem całościowe wyjaśnienie świata, tylko konkretna pomoc, ale tej pomocy jest właśnie mało, natomiast całościowa wizja, ujawniona niejako przy okazji, jest chybiona, bo pełna wewnętrznych sprzeczności. Nie do końca też myśl Natalii jest zawsze w pełni zrozumiała i adekwatna do udzielanej przez nią rady. W moim odczuciu, punkt zwrotny w jakim znajduje się mia, w żaden sposób nie znajduje odniesienia w radach Natalii. To jak gdyby nie ten temat, a zupełnie inna bajka. Może jednak się mylę. Mia jest wg mnie na etapie dźwigni wzrostu (skorzysta z niej, lub nie, ale wszystko jest w porządku, to TA droga), a nie błądzenia po omacku po manowcach wiary, jak zdaje się sugerować Natalii.
P.S.
Jeszcze jedno - taka podejrzliwość na modlitwie - jakie są moje intencje - zabija jej ducha, zabija samą modlitwę. Mój Boże jak jestem głodny, albo bezdomny, to nie zastanawiam się nad swoimi intencjami, tylko wołam o to, czego mi brakuje. I Bóg nie oczekuje czegokolwiek innego. On wie, co mi jest potrzebne i jest w stanie zaspokoić moje potrzeby. Po cóż więcej? Co niby to "więcej" ma nam pomóc osiągnąć? Nie tak modlą się ludzie modlitwy w Piśmie Świętym. Ta metoda podana przez Natalii, jest dobra dla ludzi, którzy nie mają prawdziwych potrzeb, a modlą się tak bardziej z przyzwyczajenia, bo tak trzeba. Oni więc powinni szczegółowo badać swoje intencje i potrzeby, by nie miotać się jak korek od butelki na falach miotani swoimi powierzchownymi pragnieniami, tak długo, aż znajdą się w prawdziwej potrzebie.
|
|