Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2012-10-26 01:09
Jeśli ktoś pracował legalnie, to rodzinie przysługuje renta rodzinna po zmarłym (małżonkowi i dzieciom). Znam sytuacje, kiedy żona nie chce potem pracować, bo zarobi mniej niż wynosi renta. A gdy wychodzi po raz drugi za mąż, to mąż mówi, że nie chce być ojcem dla dziecka, a chodzi o to, żeby dziecko dalej miało rentę po ojcu. Problem jest wtedy, gdy ktoś brał "na lewo" część wypłaty, bo renta będzie wtedy bardzo niska.
Na szczęście Boguś nie jest rodziną, więc przeżyje komentarz "człowiek zmarł kilka dni temu, a rodzina rozpacza, że się kasa skończyła". To nie jest tak Marto, że ktoś nie ma serca. Jeśli żołądek pusty i głód skręca, to tylko o tym się myśli.
Warto przypomnieć sobie wiersz Mikołaja Biernackiego (fragment):
"Kładę w głowę jak łopatą,
Że są ciemni i niedbali,
Że jedyny środek na to,
Żeby książki kupowali.
Że to nie jest żaden zbytek
A przyjemność i pożytek.
W końcu pytam: "Cóż Iwanie?"
A on mówi z kwaśnym gestem:
"To prawda, wielebny panie,
Tylko że ja - głodny jestem"
Głodny! Co za dzika bestia!
To zupełnie inna kwestia!"
Piszę po to, żeby nie spłycać problemu braku pieniędzy do czegoś nieludzkiego, złego, godnego potępienia. Jeśli ktoś choć raz w życiu był naprawdę głodny, lub naprawdę przeżył lęk przed brakiem pieniędzy na chleb, szczególnie na chleb dla dzieci, to nigdy nie będzie się gorszył takim tematem, nawet w obliczu śmierci bliskiego. W czasie wojny tylu bliskich umierało, a inni musieli ich czasem zostawić na ulicy, i szli do swoich spraw (uciekali, zdobywali jedzenie), bo też mieli tylko jedno życie.
Natomiast tu napisał Boguś, który nie jest rodziną, więc jemu tego zarzucić nie można, że ktoś bliski umarł, a on o kasie. Pewnie nawet nie wie o rencie rodzinnej po zmarłym, bo jego to nie dotyczy. Słyszy tylko czyjś płacz. Nie wiem z jaką reakcją rodziny się spotkał, ile jest w tym rozpaczy rodziny, a ile jego własnej złości.
Wiesz Boguś, częściej po stracie męża spotykam się z rozpaczą rodziny nie ze względu na same pieniądze. Jest to raczej bezradność życiowa żony, która nie miała potrzeby niczego załatwiać, za niczym nie chodziła, bo było jej dobrze w roli żony w domu, a miała dobrego męża, który ją przed tymi problemami chronił. Podobne zresztą są reakcje, gdy mąż odchodzi do innej.
Miałam koleżankę, która po stracie męża mówiła właśnie o pieniądzach, że sobie nie poradzi. Bo najłatwiej tak właśnie ująć to swoje przerażenie samotnością. Ale jak się dłużej pogadało, to okazało się, że dla niej większym (wielkim) problemem okazuje się dorobienie klucza do mieszkania i wbicie gwoździa, niż brak pieniędzy na chleb, bo jak nie było pieniędzy, to zawsze coś komuś uszyła, zrobiła, pomogła i na chleb było. Ona była totalnie niezaradna życiowo, ale nie wynikało to z braku wykształcenia czy braków psychicznych, nie była niedojdą, doskonale prowadziła dom. Ale nigdy nic nie załatwiała. Nie podejmowała decyzji. Każda samotna kobieta radzi sobie doskonale z tymi sprawami, a ona nigdy nie musiała. To poczucie bezradności w chwili straty męża przyniosło rozpacz. Teraz sobie ze wszystkim już radzi.
Musisz lubić dziewczynę, skoro tak Cię poniosło :)) Ale myślę, że to jest spojrzenie poprzez ból. Jako mężczyzna spróbuj ją raczej uspokoić, niż podsycać przerażenie i poczucie nieszczęścia. Człowiek potrafi przeżyć więcej niż mu się wydaje. One też potrafią, naprawdę. Tylko że życie już zawsze będzie inne.
Każdemu z nas wcześniej czy później umiera ktoś bliski i dla nas zawsze w takiej chwili wali się świat. A potem żyjemy nadal. Śmierć jest czymś bardzo trudnym, ale to człowiek wprowadził śmierć, ból, i wszystkie inne problemy, a nie Bóg. To wszystko jest skutek grzechu. Jest złem, ale sami sobie stworzyliśmy taki świat. Nie możemy zresztą wszystkiego zwalić na Adama i Ewę, bo ciągle dokładamy swoje grzechy, które dalej ten świat i nasze życie (i życie naszych bliskich) niszczą. Na szczęście to akurat kiedyś się skończy.
|
|