logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: Boguś (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2012-10-25 17:46

Parę dni temu zmarł ojciec mojej dobrej koleżanki, który był głównym żywicielem rodziny. Dziewczyna bardzo dobra, ambitna o ogromnym potencjale, a tu nagle takie zdarzenie w najmniej oczekiwanym momencie. Rodzina bardzo uzależniona od jego dochodu. Jestem osobą wierzącą, ale nagle wszystko się chwieje. Za cholerę nie mogę pojąć, po co Bóg stworzył takie istoty, które tak łatwo zranić, które tak wiele cierpieć na tym świecie muszą, które muszą do końca życia żyć z niejednym tragicznym bagażem doświadczeń, o którym ani na chwilę nie potrafią zapomnieć. Oczywiście, jest przyczyna jest i skutek, ale gdyby istniał Bóg, to czy pozwoliłby na to wszystko? Pozwoliłby na kreację istnień niedoskonałych, których tragedie nie jednego potrafią załamać? Zaraz napiszecie, że Bóg istnieje, że trzeba być wiernym itp. ALE DO CHOLERY KOMU MAMY BYĆ WIERNI? Czy jeśli ten ‘Ktoś’ istnieje naprawdę, to czy jest tak ślepy, a może sprawia mu przyjemność patrzeć na ludzkie cierpienie? Z trudem opanowuję tu swoją pisownię, bo obecnie mam ogromną ochotę jechać tu wyzwiskami tak jak to robię w realu.

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: lola (---.228.221.87.dynamic.jazztel.es)
Data:   2012-10-25 19:58

Bóg nie kazał się nikomu uzależniać. Tym bardziej od cudzych dochodów. Pewnie rentę dostaną, więc nie wiem o co się martwisz.

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-10-25 20:24

Współczuję rodzinie, ale ludzie umierają, tak już niestety jest. Można za to winic Boga, naturę, los czy cokolwiek, ale fakt jest faktem i lepiej się na niego przygotować zawczasu. W tym wypadku poza traumą zgonu bliskiej osoby jest jeszcze aspekt finansowy - nie wiem, jak duża jest rodzina, w jakim wieku dzieci, ale takie historie jeszcze bardziej cementują we mnie przekonanie, że rodzina z dziećmi nie powinna zależeć od dochodu jednej osoby. Jeden niepracujący rodzic dzisiaj luksus, na który moga sobie pozwolić tylko bardzo zamożni. Osoba wychowująca dzieci i zajmujaca się domem np. przez 15 lat ma zerowe szanse na znalezienie pracy innej niz sprzątaczka czy kasjerka (o ile w ogóle). To nie jest wina Boga, tylko niestety trochę ludzkiej krótkowzroczności.

Prosze nie odbierać tego jako atak na rodzinę w żałobie, nie o to mi chodzi. Chciałam zaakcentować, jak ważne jest jednak ludzkie działanie w ludzkim życiu i robienie "co się da", a nie pomstowanie na Boga, jak jednak coś się zawali.

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: Marta (---.28.180.133.threembb.co.uk)
Data:   2012-10-25 21:16

Dla mnie to szokujące, że człowiek zmarł kilka dni temu, a rodzina rozpacza, że się kasa skończyła. Był warty tyle, ile jego wypłata?

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2012-10-25 23:41

Jak jedna osoba pracuje to najlepiej zabezpieczyc sie wykupujac ubezpieczenie na zycie - wtedy rodzina jest zabezpieczona w razie jakiegos wypadku. Wiekszosc moich znajomych (nawet tych gdzie obydwoje rodzice pracuja) ma takiez ubezpieczenia na wypadek smierci jednego z malzonkow, aby ta druga osoba miala mozliwosc zycia i wychowywania dzieci bez zmiany standardu zycia. Trzeba placic skladki, owszem, ale w takiej wlasnie sytuacji jak opisana wyzej jest to mala cena za spokoj wewnetrzny i pewne jutro.

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-10-26 01:09

Jeśli ktoś pracował legalnie, to rodzinie przysługuje renta rodzinna po zmarłym (małżonkowi i dzieciom). Znam sytuacje, kiedy żona nie chce potem pracować, bo zarobi mniej niż wynosi renta. A gdy wychodzi po raz drugi za mąż, to mąż mówi, że nie chce być ojcem dla dziecka, a chodzi o to, żeby dziecko dalej miało rentę po ojcu. Problem jest wtedy, gdy ktoś brał "na lewo" część wypłaty, bo renta będzie wtedy bardzo niska.

Na szczęście Boguś nie jest rodziną, więc przeżyje komentarz "człowiek zmarł kilka dni temu, a rodzina rozpacza, że się kasa skończyła". To nie jest tak Marto, że ktoś nie ma serca. Jeśli żołądek pusty i głód skręca, to tylko o tym się myśli.
Warto przypomnieć sobie wiersz Mikołaja Biernackiego (fragment):

"Kładę w głowę jak łopatą,
Że są ciemni i niedbali,
Że jedyny środek na to,
Żeby książki kupowali.
Że to nie jest żaden zbytek
A przyjemność i pożytek.

W końcu pytam: "Cóż Iwanie?"
A on mówi z kwaśnym gestem:
"To prawda, wielebny panie,
Tylko że ja - głodny jestem"
Głodny! Co za dzika bestia!
To zupełnie inna kwestia!"

Piszę po to, żeby nie spłycać problemu braku pieniędzy do czegoś nieludzkiego, złego, godnego potępienia. Jeśli ktoś choć raz w życiu był naprawdę głodny, lub naprawdę przeżył lęk przed brakiem pieniędzy na chleb, szczególnie na chleb dla dzieci, to nigdy nie będzie się gorszył takim tematem, nawet w obliczu śmierci bliskiego. W czasie wojny tylu bliskich umierało, a inni musieli ich czasem zostawić na ulicy, i szli do swoich spraw (uciekali, zdobywali jedzenie), bo też mieli tylko jedno życie.

Natomiast tu napisał Boguś, który nie jest rodziną, więc jemu tego zarzucić nie można, że ktoś bliski umarł, a on o kasie. Pewnie nawet nie wie o rencie rodzinnej po zmarłym, bo jego to nie dotyczy. Słyszy tylko czyjś płacz. Nie wiem z jaką reakcją rodziny się spotkał, ile jest w tym rozpaczy rodziny, a ile jego własnej złości.

Wiesz Boguś, częściej po stracie męża spotykam się z rozpaczą rodziny nie ze względu na same pieniądze. Jest to raczej bezradność życiowa żony, która nie miała potrzeby niczego załatwiać, za niczym nie chodziła, bo było jej dobrze w roli żony w domu, a miała dobrego męża, który ją przed tymi problemami chronił. Podobne zresztą są reakcje, gdy mąż odchodzi do innej.
Miałam koleżankę, która po stracie męża mówiła właśnie o pieniądzach, że sobie nie poradzi. Bo najłatwiej tak właśnie ująć to swoje przerażenie samotnością. Ale jak się dłużej pogadało, to okazało się, że dla niej większym (wielkim) problemem okazuje się dorobienie klucza do mieszkania i wbicie gwoździa, niż brak pieniędzy na chleb, bo jak nie było pieniędzy, to zawsze coś komuś uszyła, zrobiła, pomogła i na chleb było. Ona była totalnie niezaradna życiowo, ale nie wynikało to z braku wykształcenia czy braków psychicznych, nie była niedojdą, doskonale prowadziła dom. Ale nigdy nic nie załatwiała. Nie podejmowała decyzji. Każda samotna kobieta radzi sobie doskonale z tymi sprawami, a ona nigdy nie musiała. To poczucie bezradności w chwili straty męża przyniosło rozpacz. Teraz sobie ze wszystkim już radzi.

Musisz lubić dziewczynę, skoro tak Cię poniosło :)) Ale myślę, że to jest spojrzenie poprzez ból. Jako mężczyzna spróbuj ją raczej uspokoić, niż podsycać przerażenie i poczucie nieszczęścia. Człowiek potrafi przeżyć więcej niż mu się wydaje. One też potrafią, naprawdę. Tylko że życie już zawsze będzie inne.
Każdemu z nas wcześniej czy później umiera ktoś bliski i dla nas zawsze w takiej chwili wali się świat. A potem żyjemy nadal. Śmierć jest czymś bardzo trudnym, ale to człowiek wprowadził śmierć, ból, i wszystkie inne problemy, a nie Bóg. To wszystko jest skutek grzechu. Jest złem, ale sami sobie stworzyliśmy taki świat. Nie możemy zresztą wszystkiego zwalić na Adama i Ewę, bo ciągle dokładamy swoje grzechy, które dalej ten świat i nasze życie (i życie naszych bliskich) niszczą. Na szczęście to akurat kiedyś się skończy.

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: Bratkowa (---.mos.gov.pl)
Data:   2012-10-26 09:35

Nie ma istot doskonałych. Poza Bogiem. Bóg musiałby nie stwarzać niczego, gdyby chciał stwarzać tylko doskonałe istoty. Że stwarza wrażliwe istoty? Bardzo wrażliwe. I słabe? Cóż, przynajmniej masz się kim opiekować... Na serio chciałbyś, aby wszystkie kobiety były mega silne psychicznie, fizycznie, intelektualnie, duchowo, tak, żebyś im do pięt nie dorastał? Ciężko by było nie? A tak Ty jesteś ten silniejszy :) Może Bóg Ciebie właśnie dał Jej (nie mówię, że na zawsze, ale na teraz), aby pocieszyć, wysłuchać, być. Być przy kimś to bardzo dużo w takiej sytuacji dla wrażliwej osoby, wiem, bo kiedyś tylko byłam i wydawało mi się, że to nic, a do dziś jest mi to pamiętane i doceniane.

I wiesz co jeszcze? Często jest tak, że jak ktoś jest wrażliwy to owszem, bardzo cierpi, gdy ktoś odejdzie, gdy coś jest nie tak, ale w zamian przeżywa wielkie radości, potrafi się bardziej cieszyć niż inni, kiedy jest dobrze. Taki dar głębokości. I szczęściu i w bólu.

Czy pomogłam coś?

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: biggi (85.219.193.---)
Data:   2012-10-26 09:38

Poczytaj książkę Pelandowskiego "Siódny rozdział" Polecam i na pewno wiele z tego zrozumiesz.

 Re: Uzależnienie. Od dochodu ojca.
Autor: Dziadek_Muminka (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-10-26 16:12

"Pewien święty, przechodząc kiedyś przez miasto, spotkał dziewczynkę w podartym ubranku, która prosiła o jałmużnę. Zwrócił się wtedy do Boga:
- Panie, dlaczego pozwalasz na coś takiego? Proszę Cię, zrób coś.
Wieczorem w tv zobaczył mordujących się ludzi, oczy konających dzieci i ich biedne wycieńczone ciała. I znów zwrócił się do Boga:
- Panie, zobacz ile biedy. Zrób coś!.
Nocą, święty człowiek usłyszał głos Pana, który mówił:
- Zrobiłem już coś: stworzyłem ciebie!"
(Bruno Ferrero)

I jeszcze coś:
"Piekło było już prawie całkiem zapełnione, a przed jego bramą oczekiwało jeszcze na wejście wiele osób. Diabeł nie miał innego rozwiązania sytuacji jak tylko zablokować drzwi przed nowymi kandydatami.
- Pozostało tylko jedno miejsce, i jak się rozumie, może je zająć tylko ktoś z was, kto był największym grzesznikiem- powiedział.
- Czy jest wśród zgromadzonych jakiś zawodowy morderca?- zapytał.
Ale nie słysząc pozytywnej odpowiedzi, zmuszony był przystąpić do egzaminowania wszystkich stojących w kolejce grzeszników.
W pewnym momencie swój wzrok skierował na jednego z nich, który umknął wcześniej jego uwadze.
- A ty, co zrobiłeś?- zapytał go.
- Nic. Jestem uczciwym człowiekiem a znalazłem się tutaj jedynie przez przypadek.
- Niemożliwe. Musiałeś jednak coś zawinić.
- Tak. To prawda- powiedział zmartwiony człowiek - starałem się być zawsze jak najdalej od grzechu. Widziałem, jak jedni krzywdzili drugich, ale sam nie brałem w tym udziału. Widziałem dzieci umierające z głodu i sprzedawane, a najsłabsze z nich traktowano jak śmieci. Byłem świadkiem, jak ludzie czynili sobie wzajemne świństwa i oskarżali się. Jedynie ja wolny byłem od pokus i nic nie czyniłem. Nigdy.
- Naprawdę nigdy?- zapytał z niedowierzaniem diabeł. Czy to rzeczywiście prawda, że widziałeś to wszystko na swoje własne oczy?.
- Jak najbardziej.
- I naprawdę nic nie zrobiłeś- powtórzył jeszcze raz diabeł.
- Absolutnie nic!.
Diabeł zaśmiał się ze zdziwienia: - Wejdź, mój przyjacielu. Ostatnie wolne miejsce należy do ciebie!" (Bruno Ferrero)
Pozdrawiam :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: