Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2013-05-09 10:04
Niestety, radości życia nie da się kupić, nie da się jej "załatwić". To trzeba mieć w sobie. W naszych, polskich warunkach jest to szczególnie trudne. No bo pogoda mało słoneczna, w diecie mało "rozweselających" składników, piwo/wódka zamiast wina, wokół same narzekania, historia narodu pełna powstań, rzezi, klęsk i martyrologii, jesteśmy mało usportowieni. Prawdę mówiąc nie znam jedynie słusznej i zawsze sprawdzalnej recepty. Mogę się najwyżej podzielić paroma uwagami i technikami, które mnie pomogły w trakcie mojej walki z depresją, Ale nie daję gwarancji, że będą skuteczne w każdym przypadku:
1) pogodzić się z samym sobą i światem; z tym, że jest się takim jakim się jest a świat wokół mnie jest taki jaki jest i niewiele mogę zmienić. "Niewiele" nie znaczy "nic". Coś tam mogę jednak zmienić i jak mi się to uda, to muszę być tego świadom, jak mi się nie uda, to też trzeba żyć;
2) Nie każda porażka jest klęską, nie każda klęska jest tragedią, nie każda tragedia jest końcem.
3) Unikać "smutasów" i ich towarzystwa, nie marudzić, nie zrzędzić, nie krytykować a la polacca. Szukać towarzystwa ludzi myślących pozytywnie. Iść do ludzi!!! Spotykać się, rozmawiać, być z ludźmi,
4) sport, sport, sport!!!! RUSZAĆ SIĘ. Dzień zaczynać od gimnastyki, spaceru, przebieżki, roweru, tańca i co tam ma się pod ręką
5) nie unikać słonecznej pogody
6) jeśłi Szekspir to raczej "Wesołe kumoszki z Windsoru" niż "Mackbet", jeśli Mozart to raczej "Czarodziejski flet" niż "Don Giovanni
7) nie odmawiać sobie drobnych przyjemności, od czasu do czasu: filiżanka dobrej kawy, łyk dobrego wina, lody czekoladowe, czy co tam kto lubi.
8) raczej nabożenstwo majowe (jest okazja!!!) lub różańcowe tajemnice radosne niż Gorzkie Żale czy Droga Krzyżowa. Nie żeby udawać, że tych drugich nie ma lub ich unikać ale wybierać te pierwsze.
Nie zapominajmy tego, że cała nasza wiara, całe nasze chrześcijaństwo oparte jest na fundamencie bardzo, bardzo radosnym jakim jest Zmartwychwstanie. To radość z tego, że "ON zmartywychwstał i jest zmartywchwstałym" jest dowodem na to, że jesteśmy chrześcijanami a nie strach przed szatanem, obawa przed karą Boską, lęk przed popełnieniem grzechu. To jest nasz punkt wyjścia i to nas konstytuuje. Muzułmanie czy żydzi też boją się kary Boskiej, też chcą unikać grzechu, też obawiają się szatana ale nie podzielają naszej radości z tego, że Zmartywychwstał i Jest Zmartwychwstałym.
No ale, żeby dojść do tej radości to trzeba sobie najpierw ten fundament uświadomić, odkurzyć go i wyciągnać z zakamarków naszej religijności. Gdy czytam tutejsze posty, to mam niedoparte wrażenie, że jest on dość zakurzony i schowany bardzo głęboko. Szkoda i nie warto aby tam tkwił
|
|