logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: EmGie (81.210.15.---)
Data:   2013-05-20 08:34

Po latach duchowej tułaczki, wykroczeń przeciw Bogu, życia w leciwości, czyli bycia koło Boga ale nie z Bogiem, przyszedł czas rozliczeń, nawrócenia, ogromnej chęci życia z Bogiem i dla Boga.
Ale właśnie pojawił etap takiej wewnętrznej rozterki, takiego przelatywania całego życia, jak to się czasami mówi o osobach, które przeżyły śmierć kliniczną i przed oczami przeleciało im całe życie, co zrobiły dobrze a co źle.
I chociaż mam za sobą kilka gruntownych spowiedzi oraz gdy przypomnę sobie jakiś nie wyznany grzech z przeszłości, to mówię o tym w konfensjonale, to nadal czuje że przeszłość na barkach, myśli z przeszłości nie dają mi spokoju, atakują mnie, jak ja to a tamto mogłem zrobić. Dodatkowo przyplątały się problemy finansowe.
Spowiednicy dają mi znać, że to dlatego, że nie mogę zawierzyć Bożemu Miłosierdziu.
Często odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego, na każdym swoim kroku mówię Jezu Ufam Tobie, zasypiając mówię chyba z 500 razy Jezu Ufam Tobie, każdy problem powierzam Panu mówiąc Jezu, Ty się tym zajmij. I powinienem być spokojny, wiedząc, że jest ze mną Pan, więc czego mógłbym się bać. A jednak, obawiam się tylko, że to tylko słowa, a nie moja postawa, stan mojego serca.
Jak naprawdę zawierzyć Panu Jezusowi? Co czynić, by serce przekonało się prawdziwie? Nawet św. Piotr, nawoływany przez Jezusa by poszedł do niego po wodzie, zaczął tonąć, więc pełne zawierzenie nie było proste nawet dla apostołów, jednak ja tak bardzo chce zawierzyć, bo wtedy wiem, że wszystko będzie takie jak ma być, a ja będę szczęśliwy a ze mną moja rodzina.
Jezu, ufam Tobie i pragnę by było to takie prawdziwe.

Jak?

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-05-20 10:06

To może zacznijmy od końca:
"ja tak bardzo chce zawierzyć, bo wtedy wiem, że wszystko będzie takie jak ma być, a ja będę szczęśliwy a ze mną moja rodzina".

Ta myśl jest dla mnie trochę niebezpieczna, ale może źle zrozumiałam. Jaki naprawdę masz cel zawierzenia Bogu? Być po ludzku szczęśliwym tu, na tej ziemi? Z "ludzkich" powodów? To znaczy Ty i Twoja rodzina będziecie zdrowi, bogaci i piękni? To się może nie udać. Jeśli chcesz zmusić siebie do takiego zawierzenia, albo jeśli po to chcesz Bogu zawierzyć, to chyba nie za bardzo ma sens, bo kiedyś obrazisz się na Boga, że nie pomógł i całą wiarę diabli wezmą. Dosłownie.

Ludzie święci (ci z aureolkami) zawierzyli całkowicie, a wiesz ile wycierpieli? Ile razy byli odrzucani przez bliskich? Ilu umierało dla Boga? Podobnie jest z każdym, kto Bogu zaufał. Owszem, często zaraz po nawróceniu jest tak wielka radość, że można góry przenosić. Często przez jakiś czas towarzyszy temu ludzkie szczęście: albo bezpośredni dar Boga, albo dlatego, że szczęśliwy człowiek więcej potrafi zrobić, a mniej potrzebuje. Ale zawsze potem przychodzi krzyż. Nie dlatego, że Bóg przestaje kochać, ani nie dlatego, że my przestajemy kochać. Po prostu życie na ziemi jest pełne trudów i łez. Bóg nas nie izoluje od ludzi, którzy krzywdzą, nie wydłuża dnia, nie robi dodatkowych przelewów na nasze konta, nie zabija dokoła nas zarazków. Owszem, czasem Bóg wysłuchuje nasze ziemskie prośby, ale niekoniecznie wtedy i takie, jak my byśmy sobie to wymarzyli.

Bóg daje nam inne szczęście. Daje siebie. Jeśli już mamy do czegoś to porównać, to do takiej miłości: urodziłeś się w bogatej rodzinie, zakochałeś się w dziewczynie z "innego świata", ojciec kazał wybierać między nim a nią, wybrałeś miłość do dziewczyny. Owszem, nie masz nic, ale jesteś szczęśliwy, bo możesz już naprawdę z nią być. "Czujesz" taką miłość? Jesteś gotowy mieć różne problemy na zewnątrz? Czy potrafisz tak kochać, żeby wszystko inne przestało być ważne? Tak, będziesz wtedy szczęśliwy i faktycznie, inni z Tobą też mogą być szczęśliwsi, bo więcej potrafisz dać. Ale to nie jest reguła. Czasem czyjaś świętość jest nie do wytrzymania dla innych: wina może być po różnych stronach,

Kiedy zawierzamy Bogu i Jego Miłosierdziu, nie liczymy na ziemski zysk, ale na samą miłość. Nie na to, że nie będzie ciężko żyć, ale na to, że chociaż życie jest ciężkie, to obok jest Ktoś, kto nas kocha. Że przejdziemy przez to razem. Nie zdradzi nas, nie zawiedzie, nie opuści. Że przebaczy, gdy nam się nie uda, gdy upadniemy, gdy Jego zdradzimy.
A my czasem chcielibyśmy uwięzić Boga, aby jak Dżin w butelce spełniał nasze prośby. Często traktujemy Go gorzej niż ważnego człowieka. Gdybyś miał możliwość poznać osobiście papieża i spędzać z nim pewien czas, czy ośmieliłbyś się powiedzieć: no to Franciszku po znajomości załatw mi to i tamto? Czy już sama znajomość z papieżem nie byłaby największym darem?

Taka miłość wcale nie jest łatwa. Jesteśmy ludźmi, mamy ludzkie pragnienia i ciągle będzie nam po głowie chodziła myśl: Panie Boże, przecież mógłbyś to zrobić, gdybyś chciał. Zawierzenie Bogu to przede wszystkim uwierzenie, że On mnie nie krzywdzi niewysłuchaniem mojej modlitwy. Że albo takie rozwiązanie byłoby dla mnie złe, albo nie ma żadnego znaczenia dla mojej wiary i mojego zbawienia. Nam się często wydaje, że gdyby Bóg mnie wysłuchał, to moja wiara by urosła, że ho ho! Ale to się rzadko sprawdza. Często tylko my sami byśmy wtedy za bardzo urośli. Często nam się potem myli, co zawdzięczamy Bogu, a co sobie. I bardzo szybko zapominamy.

Zweryfikuj swoją wiarę. Przeżyłeś nawrócenie, teraz więc zastanów się jak to wykorzystać. Ale nie - co jeszcze od Boga wyciągnąć na siłę, tylko - co jeszcze Bóg obiecał i chce dać, a Ty jeszcze nie skorzystałeś. Naucz się cieszyć z samego spotkania. Naucz się szukać dobrego, zamiast grzebać w grzechach. Szukaj co możesz zrobić dobrego dla innych i wobec Boga. Grzechami zajmij się przed spowiedzią, a przez cały miesiąc myśl o dobrych czynach. Zajmij się Bogiem, to On zajmie się Tobą.
„Miłość zakrywa wszelki grzech” (Prz.10,12). To nie znaczy, że spowiedź przestaje być ważna. Zawsze będziemy się oczyszczać w konfesjonale. Ale najważniejsza jest miłość, a nie grzech. Na tej miłości się skup, jej szukaj, o niej myśl. Jak jeszcze bardziej kochać Boga. Myślenie o grzechu to ciągle jeszcze myślenie o sobie. Nie myśl o sobie tylko o Bogu.

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: EmGie (81.210.15.---)
Data:   2013-05-20 10:41

Bogumiła z Krakowa napisał(a):
>
> To może zacznijmy od końca:
> "ja tak bardzo chce zawierzyć, bo wtedy wiem, że wszystko
> będzie takie jak ma być, a ja będę szczęśliwy a ze mną moja
> rodzina".

Będzie takie jak ma być, czyli zgodne z wolą Bożą, a ja będę czuł radość w sercu i nie myślał nad konsekwencjami i się nimi przerażał, trwożył, lecz będę wiedział Kto jest moja tarczą. Czuć radość w sercu pomimo kłopotów, nawet tych wielkich. I widzieć tą samą radość członków mojej rodziny. I chwalić Pana bo jest wielki.
Kilka razy w życiu miałem okazje przeżywać radość bożą, wtedy człowiek pragnie stan swojego serca zanieść innym i dzielić się sobą. Tego pragnę, tylko tego. Sprawy typowo ziemskie, choć w minimalnym stopniu potrzebne, by żyć, przestały mnie pociągać.

>>Myślenie o grzechu to ciągle jeszcze myślenie o sobie.
>> Nie myśl o sobie tylko o Bogu.

Tak, to wypływa z mojego egoizmu. Dlatego Proszę Pana by go zburzył a wtedy wszystko stanie sie proste.

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-05-20 11:50

Tak, EmGie, ale "będę wiedział Kto jest moja tarczą" to nie to samo co "będę czuł radość w sercu" i "widzieć tą samą radość członków mojej rodziny".

Uczucie radości to, to też może być sprawa "typowo ziemska". Możemy pragnąć Boga właśnie dlatego, że chcemy ODCZUWAĆ tę radość, delektować się nią. Tymczasem radość Boża, to bardzo głęboka radość wewnętrzna, która może współbrzmieć z zewnętrznym ludzkim bólem. Popatrz na Jezusa na krzyżu. Nie wiedział, Kto jest Tarczą? Wiedział. A jednak wołał po ludzku: "Boże, czemuś mnie opuścił". Tam nie było ludzkiej radości z wypełniania powołania. Ale na pewno była WOLA wypełnienia powołania. I popatrz: Jego ziemska "rodzina" jaką byli apostołowie ze strachu uciekła. A Maryja trwała w ogromnym bólu, patrząc na ból Syna. Są takie chwile gdy nie ma miejsca na ludzką radość. A rodzina nie musi podzielać Twojej radości, ponieważ rodzina nie nawróciła się w chwili Twojego nawrócenia. Oni żyją innym rytmem, swoim, a nie Twoim. Mają prawo.

"Myślenie o grzechu to ciągle jeszcze myślenie o sobie. Nie myśl o sobie tylko o Bogu. -
Tak, to wypływa z mojego egoizmu. Dlatego Proszę Pana by go zburzył a wtedy wszystko stanie się proste."

Oczywiście, że trzeba prosić Boga o pomoc. Ale "myślenie" to akt woli. Dlatego proponowałam ciągłe myślenie o dobrym, a nie o grzechu. Owszem, po naszej głowie krążą także myśli od nas niezależne. Ale im więcej będzie myśli świadomych, tym mniej będzie miejsca na tamte.

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: EmGie (81.210.15.---)
Data:   2013-05-20 12:36

. A rodzina nie musi podzielać
> Twojej radości, ponieważ rodzina nie nawróciła się w chwili
> Twojego nawrócenia. Oni żyją innym rytmem, swoim, a nie
> Twoim. Mają prawo.
>

Tak, tyle tylko że na stan ducha mojej rodziny wpływ mam ja przez swoje grzeszne życie, nieprzemyślane i nierozeznane decyzje.

Ale jak mówisz, zostawmy już grzechy, teraz czas na odbudowę nadziei, pokoju i miłości z naszym najlepszym Uzdrowicielem.

Jezu, ufam Tobie.

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: wojtek (---.psgaz.pl)
Data:   2013-05-21 08:46

To co przeżywasz może być dopustem Bożym mającym na celu twoje oczyszczenie. Po takich cierpieniach duchowych 100 razy się zastanowisz zanim popełnisz dobrowolny grzech. Szczerze znienawidzisz grzech. Traktuj to co przeżywasz jako łaskę.
Polecam lekturę "Ćwiczeń duchownych" św. Ignacego.

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: Venus (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-05-24 12:26

EmGie, doskonale wiem o co Ci chodzi, mam identycznie i też nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mówię Jezusowi "martw się Ty", tak jak przeczytałam w pewnym kazaniu, ale wewnętrznie czuję, że i tak się martwię, no bo co będzie jak nie zadziała... Czym wykarmię dzieci, skąd wezmę pieniądze i bla bla...
Jest to mój ogromny kłopot, z którym nie wiem jak sobie poradzić, walczę z tym jak mogę, ale na razie nie widzę u siebie poprawy. Wydaje mi się, że problem jest w tym, że wydaje nam się, że możemy więcej niż sam Bóg i tylko my, podejmując taką lub inną decyzję, zapewnimy sobie chleb i utrzymanie. To jest okropny błąd i będę z tym walczyć, bo taka jest wola Boża.

Trzymaj się EmGie.

 Re: Jak zawierzyć Miłosierdziu?
Autor: EmGie (81.210.15.---)
Data:   2013-05-24 21:24

Dzięki Venus
powiem tak
otrzymałem oświecenie w poprzednim roku, w tym oświecenie jest jeszcze większe i chociaż po licznych spowiedziach zmyłem swoje grzechy, to analizuje swoje życie i szukam czegoś, co powodowało, ze tak jest teraz źle.
Im bardziej analizuje, tym mam coraz większy lęk i czuje ze zaczyna mnie wszystko przerastać i szczególnie tak się dzieje w lęku. Ale dostrzegam przyczyny.
Jak nigdy wcześniej tak pragnę pomocy Jezusa, Jego uzdrowicielskiego Miłosierdzia.
Wiem jedno. Bez Miłosierdzia nie dam rady żyć. Jestem jak sparaliżowany.
Ty tez się trzymaj Venus
Jezu ufam Tobie

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: