Autor: Anna (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2013-06-03 00:47
Byłam kiedyś bardzo wierząca, doświadczałam Boga od małego, zawsze przy mnie był. Modliłam się, płakałam modląc się, z wiarą jeździłam na wszelkie rekolekcje dzięki którym poznawałam "inaczej" Boga. Nie narzekałam że tata pił, nie było co jeść, w szkole mnie wytykano palcami zawsze był jednak Bóg który mnie umacniał. Jeździłam z mamą na wszelkie rekolekcje, był to czas kiedy obydwie odpoczywałyśmy. Raz wracając z Częstochowy w autobusie gdzie wspólnota śpiewała i chwaliła Boga ja patrzyłam przez okno. Miałam 5, 6 lat zobaczyłam jak jasna mała iskra rozbłysła się na ciemnym niebie, była to już noc. Iskierka w mgnieniu oka stała się jasną kulą która spadła na ziemie odbiła się od niej i z tych promieni pojawiła się postać kobiety, pięknej pani która była niedopisania, wyciągnęła rękę do mnie i pomimo tego że jechałam autobusem Jej postać stała na wprost mnie, jakbym się zatrzymała. Pamiętam że odwróciłam się do mamy i spytałam dlaczego ta piękna pani tam stoi. Gdy ponownie odwróciłam głowę jej już nie było. Do tej pory nie wiem czy to była Ona, czy po prostu mi się wydawało. Kiedy byłam starsza potrąciło mnie auto, na szczęście jakimś cudem uderzyłam głową o krawężnik. Nie wiadomo jak to się stało bo samochód mnie wciągnął pod spód a mi się nic nie stało. Jak się potem okazało dzień wypadku był wielkim świętem Maryjnym. Przypadek? nie wiem, ale wierzyłam z całego serca. Problem z wiarą zaczął się kiedy miałam ok 16 lat, chodziłam do kościoła ale zrezygnowałam z wspólnoty, modlitw. Potem wielki powrót do Boga fantastyczna spowiedź, modlitwa wstawiennicza, płacz, spoczynek. Bóg postawił na mej drodze osobę która mnie z powrotem zaprowadziła do Boga. Tak Panie - pomyślałam, chcę Ci służyć, w Twoich rekach mój los, moje życie, Ty nim kieruj. Emocje opadły słuchałam reggae, oglądałam anime , okultystyczne treści mnie pochłonęły. Nie mogłam wytrzymać podczas modlitwy, trzęsłam się ze złości...znów odeszłam i po czasie kolejna osoba na mej drodze się pojawiła...wielki powrót do Ojca. Nie trwało to jednak długo, w międzyczasie poznałam mężczyznę mojego życia, zakochałam się i dalej w tym stanie trwam, człowieka dobrego, pełnego ciepła, miłości niewierzącego. Stworzyliśmy parę, moim celem było przybliżyć mu sylwetkę Boga, chciałam by on go pokochał tak jak ja. Tolerował moją wiarę, choć nie ukrywał że go to śmieszy. Któregoś dnia pojechałam na msze o uzdrowienie, podczas tej mszy zawierzyłam Bogu swoje życie ale powiedziałam STOP, nie tak Panie gdy w głowie mi się zakręciło, nie czułam nóg pod sobą gdy ksiądz modlił się nad osobami które są powołane. Nie, nie, nie otworzyłam oczy i pokiwałam głową stanowczo aby wyjść z "tego stanu". Po powrocie długo nie musiałam czekać na zmiany które przygotował dla mnie Nasz Pan. Moja miłość ze mną zerwała a świat mi się zwalił na głowę, próba samobójcza nieudana staczałam się każdego dnia na same dno. - Taka Twa wola, tak chcesz ?- pytałam...Pamiętam jak w myślach przeklinałam dzień w którym pozwoliłam By Bóg miał kontrole, prowadził...Wtedy poprosiłam by Bóg mnie nie opuszczał \, ale żeby nie wtrącał się w moje sprawy z partnerem. - Wiem, że on Ci się nie podoba, ale ja go kocham, umieram bez niego tego chciałeś ! - kłóciłam się z Panem. I jak ręką objął, wrócił do mnie mój kochany...Od tego czasu sporadycznie zaglądam do kościoła, kłamię...staczam się na dno, czuje to, widzę ! Nie chodzę nawet w święta obowiązkowe do kościoła, spowiedź raz na 100 lat. Jestem młodą studentką, mam co potrzebuje ale czuje że brakuje mi Boga. Nie ma go w mym życiu...Jestem bardzo złą osobą, wredną , kłamcą, oszustką stoczyłam się...
|
|