Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-08-15 12:07
"Chciałabym nazwać swoim nazwiskiem moją działalność gospodarczą, którą zamierzam rozpocząć".
Nieprawda. I to chyba jest w tym wszystkim najważniejsze. Ty nie chcesz nazwać swoim nazwiskiem działalności gospodarczej. Ty sama chcesz mieć nazwisko swojej działalności gospodarczej. To ogromna różnica. I dlatego to rodziców boli.
Nazywanie działalności gospodarczej od swojego nazwiska, pełnego czy przekształconego, to rzecz normalna, nieważne czy dotyczy działalności artystycznej czy budownictwa. Popularyzujesz wtedy swoje nazwisko i cała rodzina na tym coś zyskuje. "To my, to o nas". Bo utożsamiasz się z rodziną właśnie poprzez nazwisko. Rozumiem, że może się nie podobać (żebyś Ty wiedziała jak strasznie mi się przez parę lat nie podobało moje imię :)) a teraz jetem z niego dumna), ale takie nazwisko rodzice mają i już. Z nim się utożsamiają. Odrzucając ich nazwisko, w jakiś sposób jednak odrzucasz ich, ranisz ich uczucia. W zasadzie tylko zmiana nazwiska po ślubie jest bezbolesna dla rodziców, może jednak być bardzo zrozumiała, gdy nazwisko jest w Polsce traktowane jako obraźliwe, ośmieszające.
"Czy w takim razie powinnam robić to co inni ludzie uważają za słuszne? Jestem wolnym człowiekiem i jeżeli nie podoba mi się moje nazwisko to czy nie mam prawa go zmienić?"
Bez przerwy powtarzasz, że jako dorosła masz prawo. No masz prawo, ale po co pytasz, skoro to wiesz. Tobie nie o prawo chodzi. "Jestem wolnym człowiekiem i jeżeli nie podoba mi się moje nazwisko..." A rodzice też są wolnymi ludźmi i też ma prawo im się to nie podobać. Ty masz swoje zdanie, a oni swoje uczucia. Poza tym znają życie. Naprawdę tak będzie, że będą się musieli z Twojego pomysłu tłumaczyć, może w jakiś sposób bronić go wbrew sobie. Czujesz się przymuszana, ale Ty też ich przymuszasz do czegoś czego nie chcą. Robisz to samo, więc nie uważaj, że jesteś lepsza w tolerancji.
"Czy jeżeli zmienię nazwisko to skrzywdzę swoich rodziców?"
Na pewno skrzywdzisz ich uczucia. I nie mów, że bierzesz nazwisko panieńskie matki, bo je przecież zmieniasz. To NIE BĘDZIE nazwisko matki. Ona tego tak nie poczuje. To będzie zupełnie obce nazwisko, które Tobie do czegoś pasuje. Tak, oni będą się czuli skrzywdzeni, bo nie będą mogli poprzez nazwisko utożsamiać się z Tobą i z Twoim działaniem. Nie będzie od razu jasne, że to ich córka. Żeby z dumą powiedzieć "to nasza córka" - będą musieli od razu za każdym razem przygotować się na tłumaczenie przed innymi, dlaczego nazywasz się inaczej. Będzie się ciągnęło to poczucie, że się ich wstydzisz, skoro się wstydzisz ich nazwiska. To JEST jakieś odrzucenie.
"czy nie mogę podjąć decyzji i zmienić tych kilka literek?"
Wolno Ci, oczywiście, jesteś dorosła i Ci wolno. Pytanie: czy warto? Właśnie dla tych kilku literek? Skoro to dla Ciebie tylko kilka literek, to po co ta cała awantura? Tobie też te kilka literek nie zaszkodzi. Bądź konsekwentna w wypowiedziach. Myślę, że rodziców najbardziej boli, że Ty chcesz, aby rodzice Ciebie zrozumieli, ale Ty nie chcesz zrozumieć rodziców. Nie czujesz ich bólu. Ty się tylko na ten ich ból wściekasz.
A przecież w artystycznym świecie (nie napisałaś dokładnie o co chodzi) nie trzeba pozbywać się nazwiska, wystarczy przyjąć pseudonim i z nim się utożsamiać. Za jakiś czas ludzie nawet nie zawsze znają nazwisko, a zawsze znają ten wymyślony pseudonim. Wtedy to wszystko toczy się wolniej, nie boli.
Jeśli już postanowiłaś to zrobić, "bo mi wolno", to po prostu idź i to zrób, postaw rodziców przed faktem dokonanym, a nie gnęb ich rozmowami, w których chcesz ich zmusić do akceptacji, a oni nie mają prawa zmuszać Cię do niczego. A jeśli naprawdę szukasz ich akceptacji, to nie używaj słów "wolno mi", bo to nie są słowa tłumaczące, usprawiedliwiające, leczące. Rozmawiajcie o uczuciach. Ich i Twoich. Spieszy Ci się, bo chcesz już założyć tę działalność i od razu z nowym nazwiskiem. Ale tutaj pośpiech tylko pogłębi konflikt.
Martwi mnie jeszcze inne Twoje zdanie: "Nie zamierzam wychodzić za mąż, a tym bardziej przejmować nazwiska na dobrą sprawę obcego człowieka". Wyjdziesz czy nie wyjdziesz za mąż, to Twoja sprawa, wiesz jak to często bywa ze "ślubami panieńskimi". Chodzi mi o słowa "przejmować nazwiska na dobrą sprawę obcego człowieka". Obcego? A nie człowieka, którego tak mocno się kocha, że chce się z nim być do końca życia? Z którym się chce zjednoczyć najbardziej jak się tylko da? Któremu chce się powierzyć swoje życie i życie przyszłych dzieci? Takie rzeczy powinnaś czuć, nawet jeśli nigdy nie kochałaś i nie planujesz małżeństwa. Jeśli nazwisko ukochanego rozumiesz jako obce, to może faktycznie nie rozumiesz, co odczuwają teraz Twoi rodzice. Skądś się to pewnie wzięło, może wiesz skąd. O tych odczuciach rozmawiajcie, może wyjdzie z tego coś dobrego. Ale w pośpiechu można tylko skrzywdzić.
|
|