Autor: Andrzej Waśko SDS (---.tele2.pl)
Data: 2001-12-05 12:10
'Zyję w wolnym związku' (...)
Jola,
'Wolny zwiazek' jest to cos wewnetrznie sprzecznego jak 'sucha woda' czy 'kwadratowe kolo'. Albo cos jest zwiazkiem i sie wiazemy wplywajac na swoje losy albo jestesmy wolni, nie mamy zwiazku. Nie moze byc zwiazek, ktory jest jednoczesnie wolny. Tak jak nie moze ktos byc trzezwy, kiedy jest pijany. Czlowieku drogi, Ty probujesz sama soba manipulowac (bo mna nie zamanipulujesz), wmawiajac sobie cos, co jest wewnetrznie sprzeczne. A dlaczego sobie wmawiasz takie absurdy? Zeby nie nazwac rzeczy po imieniu. Wewnetrznie sprzeczne wyrazenie 'wolne zwiazki' jest uzyte (mimo, ze absurdalne) po to, zeby ukryc, o jakie zwiazki chodzi. A chodzi o zwiazki nieplodne, niewierne, nietrwale, powierzchowne, prymitywne, egoistyczne, nieodpowiedzialne. Kto sie w towarzystwie pochwali, ze moim idealem jest zwiazek nieplodny, niewierny, nietrwaly, powierzchowny, prymitywny, egoistyczny, polegajacy na popedach, nieodpowiedzialny? Nikt tego nie powie :)). Zatem zeby ukryc przed soba prawde, to zamiast zwiazki te okreslac merytorycznie, uzywamy sobie takich wyrazen 'wolne zwiazki'. I zaden logik swiata nie protestuje! Kolejny absurd tego swiata :-). Ale czlowiek juz jest taki irracjonalny. Nasze czasy to kryzys ludzkiego myslenia. Zyjemy w czasach, gdzie jest racjonalnosc w nauce i technice, a szalona irracjonalnosc w odniesieniu do czlowieka. Rzadzi ucieczka od faktow.
'My sie tak kochamy, ze slub jest nam niepotrzebny'. Gdybyscie sie naprawde kochali, gdybyscie sobie ufali we wzajemna milosc, to nawet slub by wam nie przeszkodzil byc szczesliwym malzenstwem. A jesli boicie sie zadeklarowac 'biore cie za zone/meza i slubuje ci milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska az do smierci', jesli tego sie boicie, to znaczy ze sobie nawzajem nie ufacie, ani sobie samym nie ufacie, ze mozecie sie pokochac wiernie i nieodwolalnie. Wiedzac teraz, gdzie jestescie, macie szanse dorastac do milosci.
Czlowiek ma ciagle tendencje, by szukac mniejszej milosci od propozycji Bozej. Bo mniejsza milosc bylaby latwiejsza, stawialaby mniej wymagan. Pokuse mniejszej milosci mamy nie dlatego, ze ta wieksza, Boza, nam sie nie podoba. Wrecz przeciwnie - podoba sie, nasze serce teskni za nia. Tylko nie podobaja sie nam wymagania zwiazane z Boza miloscia. Zyjemy w czasach, w ktorych ludzie probuja wykoncypowac nowe pomysly na milosc malzenska i rodzicielska: milosc do pierwszej proby, wolny zwiazek, milosc mylona ze wspolzyciem etc. Dzisiaj jest moda na milosc niewierna, nieplodna, odwolalna, do pierwszej trudnosci. Dopoki jest nam milo i dobrze, to jestesmy razem, a jak nie, to sie rozejdziemy. W naszych czasach jako ideal pedagogicznej poprawnosci jest nam proponowana milosc mala, wrecz karykaturalna. Dlaczego? Bo ona nie stawia zadnych wymagan. Cala tajemnica. Nie dlatego, ze tesknimy za taka miloscia. Nikt z ludzi nie chcialby byc kochany taka karykaturalna miloscia: ze mnie ktos kocha dopoki jest mu ze mna dobrze i sie mna cieszy, a potem mnie wyrzuci. To jest proponowane przez media, sami mlodzi ja wymyslaja i marza wrecz o niej, bo nie stawia wymagan. Zadnych wymagan. Proponujacy taka milosc ma aplauz wsrod mlodziezy, bo nie stawia mlodym ludziom zadnych wymagan. Ale ta 'milosc', jak kazda karykatura i imitacja musi sie zemscic na czlowieku, ktory zastapi rzeczywistosc jej karykatura.
cdn.
|
|