Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2014-07-04 16:49
W Polsce obowiązuje nas wstrzemięźliwość piątkowa od mięsa i sami sobie nie powinniśmy tego zamieniać na inne czynności pokutne, możemy jedynie OPRÓCZ tego dać Bogu jeszcze coś więcej. Jako Kościół lokalny tworzymy pewną jedność, którą łączy między innymi ta sama forma postu czy wstrzemięźliwości. To nie jest jedynie utrudnienie, ale także ułatwienie życia. Jeśli każdy z nas wymyśliłby sobie inny czyn pokutny, to nie wiedzielibyśmy jak sobie w tym pomóc. A teraz jest jasne: nie daję w piątek mięsa na stół, daję coś innego czym ułatwiam znajomym wypełnienie przykazania.
Wielu teologów mówi, że zjedzenie w piątek mięsa jest grzechem ciężkim wtedy, kiedy ktoś lekceważy to przykazanie kościelne. Kiedy postanawia, że nie będzie "pościł" w piątki, kiedy go nie interesuje czego Kościół naucza i wymaga. Czyli wtedy, kiedy jest to notoryczne, kiedy jest to na porządku dziennym, kiedy się staje zasadą albo przynajmniej bardzo często się powtarza.
Są i tacy kapłani, którzy za grzech ciężki uważają także jednorazowe zjedzenie mięsa, jeśli nie było żadnego poważnego powodu, a jedynie świadomy i dobrowolny wybór takiego posiłku "bo mi się tak chce". Czyli podają podobny powód (lekceważenie przykazania), a różnica jest w tym czy jednorazowo czy permanentnie zjadamy mięso.
Najczęściej jednak jest to grzech lekki, bo zazwyczaj wynika z jakiejś większej lub mniejszej konieczności (nie całkiem dobrowolnie). A wtedy nie trzeba iść z tym od razu do spowiedzi.
Kiedy jest to pewien przymus, bo nie masz nic innego do jedzenia (bo się stołujesz u kogoś albo jesteś małolatem i musisz słuchać mamy), albo mięso do jutra by się zepsuło, albo wiąże się to z ogromną przykrością wobec gospodarza, który chciał podać coś dobrego, to o grzechu ciężkim trudno tutaj mówić, a tym samym nie trzeba iść od razu do spowiedzi. W takich przypadkach najczęściej grzechu nie ma w ogóle, bo jest to związane z naszym bólem, że nie możemy wypełnić przykazania.
Natomiast czasem jakimś grzechem nawet w takiej sytuacji może być. To już trzeba siebie ocenić: czy próbowałaś to zmienić (czy może jest Ci to na rękę i nie zamierzasz), czy naprawdę nie było wyboru posiłku (bo może tylko wstydzisz się powiedzieć, że nie jadasz w piątki mięsa) itd. W Twojej sytuacji najważniejsze chyba jest ile masz lat. Rozumiem, że 14 już masz, skoro wstrzemięźliwość obowiązuje. Ale jesteś dorosła? Nie mówię, że z chwilą skończenia "18" masz rodzicom napyskować i być nieposłuszna. Ale jednak trzeba ich powoli przyzwyczajać, że masz prawo mieć inne zdanie i masz prawo nie jeść mięsa. Nie masz jedynie prawa żądać innego posiłku dla siebie. To Ty musisz wtedy zadbać o inne jedzenie lub zjeść wszystko poza mięsem, a mięso można zjeść w sobotę na śniadanie. Dorosły człowiek musi się uczyć dochodzenia swoich praw, bo w życiu ciągle ta umiejętność będzie potrzebna. Kłócenie się z rodzicami nie ma sensu, bo oni są u siebie w domu i gotują co chcą. Ale trzeba prosić, tłumaczyć, przekonywać, a za jakiś czas nie posłuchać. Jako osoba dorosła nie musisz we wszystkim słuchać rodziców, sama wybierasz co jest dobre. Rodzice także potrzebują od dziecka sygnału, że jest dorosłe i odtąd coraz częściej będzie miało swoje zdanie. Czasem o tym zapominają lub nie chcą przyjąć do wiadomości.
Ważne, żebyś nie zamieniała jednego grzechu na inny. Co z tego, że nie zjesz mięsa, jeśli w to miejsce zwyzywasz rodziców, będziesz mówić, że oni są źli, będzie awantura. Ty masz prosić, by uszanowali Twoje przekonania, tak jak Ty szanujesz ich. Oni mają prawo jeść mięso, bo też są dorośli i sami przed Bogiem odpowiadają za swoją postawę. Tobie w pewnym sensie nic do tego. Można raz przypomnieć o przykazaniu, ale nie mamy prawa nikogo gnębić. Nam także Bóg w pewnym sensie "pozwala" na grzech i nie molestuje psychicznie, gdy grzech powtarzamy.
Niepełnoletni też powinien powoli uczyć rodziców szacunku do własnych dobrych przekonań, ale jednak jest od rodziców bardziej uzależniony, więc przymuszany do tego mięsa raczej nie ma wyboru. No i nie ma wtedy grzechu, a już na pewno ciężkiego grzechu.
Zakładając, że jesteś jeszcze niepełnoletnia, proponuję na początek takie zmiany, że tej sałatki z kurczaka zjesz mniej niż w inny dzień (więcej chleba). Że poprosisz do szkoły o jedną kanapkę z serem, a tylko jedną z wędliną, przy stole też sięgniesz najpierw po coś innego, a dopiero na wyraźne żądanie rodziców zjesz też ten plasterek szynki. Tak po trochę, powoli pokazuj swoje zdanie, bez awantur.
Wiem, że niektórzy radzą wyjąć w drodze plasterek wędliny z kanapki i rzucić psu czy kotu na ulicy. Ale to nie jest najlepszy pomysł, bo rodzice na to ciężko pracują, żeby w domu było jedzenie i nie powinno się go marnować (chyba że pies jest też wygłodzony i chcesz mu pomóc). A rodziców w ten sposób nie nauczysz szacunku do siebie, szybciej skończy się to kolejnym grzechem - kłamstwem (tak mamo, zjadłam) albo kłótnią.
|
|