Autor: Gosia (---.static.ip.netia.com.pl)
Data: 2014-08-12 11:01
Wiolu, przede wszystkim kochaj te swoje dzieciaczki. Taką mądrą miłością. Powiesz pewnie: przecież kocham, o co jej chodzi? Chodzi mi o częste okazywanie tego uczucia. Z Twojej wypowiedzi dość jasno widać, że Tobie rodzice nie mówili, że jesteś ładna, zdolna, wyjątkowa.. Prawda? Raczej nie kazali Ci się "wychylać". Bo co też Ty możesz światu pokazać? Jeszcze wstyd przyniesiesz! Mylę się? Nie sądzę... To nie znaczy, że Ciebie nie kochali, ale sami mający niskie poczucie własnej wartości, nie dopuszczali do siebie myśli, że ich dziecko może być inne, otwarte, zdolne, chcące się pokazać, mieć grono przyjaciół. Zobacz. Piszę o Twoich relacjach z rodzicami, a tak samo odnosi się to do Twojego postępowania z Twoimi dziećmi. Bo my powielamy błędy naszych rodziców. Nasze postępowanie jest uwarunkowane tym, czego sami doznaliśmy w dzieciństwie. Dlatego pilnuj się. Okazuj im wiele miłości. Przytulaj, głaszcz po główce, mów pieszczotliwie, mów, że są Twoimi skarbami, że są wspaniałe. W ten sposób wyrabia się w małym człowieku poczucie własnej wartości, poczucie, że mam za sobą kogoś, kto mnie bardzo kocha, poczucie, że dam sobie radę, bo jestem zdolny, utalentowany, wartościowy. Wtedy nie boi się dziecko wyzwań, ludzi postrzega jako przyjaciół, łatwo nawiązuje kontakty. Nie chodzi o to żebyś wbijała je w pychę, ale żeby czuły autentyczną miłość. To jest najlepsze co możesz im dać... Ja to wszystko znam z autopsji. Byłam otyłym, zahukanym dzieckiem (mama była okresowo modelką...). Dziś mam córkę nastolatkę, również z dużą nadwagą. Nigdy nie pozwoliłam, żeby poczuła się gorsza z tego powodu. Jest odważna i pewna siebie. Ma mnóstwo przyjaciół. Zdała do liceum i sama zorganizowała teraz w wakacje ognisko dla swojej nowej klasy. Już się z nimi spotyka. Patrzę na to z pewnym podziwem, bo mnie nie byłoby na to stać... Ale i wiem, że duża w tym moja zasługa, bo mając świadomość własnego wycofania, okazywałam jej mnóstwo czułości i podziwu, nie pozwalając jednocześnie na wybryki, zarozumialstwo, pychę. Łatwe to nie jest, ale udaje się. Dodam jeszcze tylko, że pochodząc z rodziny "dysfunkcyjnej" uczestniczę dziś w terapii, która mi bardzo pomaga i może Tobie też by się przydała. A prócz tego, w moim życiu obecny jest Chrystus... I to jest tajemnica wszelkiego dobra, które zagościło w moim domu... Zacznij się modlić. Choć trochę. Jedna dziesiątka Różańca, ale codziennie. Zobaczysz co się zacznie dziać z Tobą samą i jak to się przełoży na Twoją rodzinę. :)) Serdecznie Ci życzę powodzenia. Nie jesteś wyrzutkiem społeczeństwa. Naprawdę. Ale żeby się o tym przekonać musisz najpierw odkryć jak bardzo jesteś kochana, jak bardzo jesteś ważna i cenna... dla Jezusa. Drogą do Niego jest Maryja i modlitwa. Wejdź na nią, a znajdziesz swoją wielką wartość.
|
|