logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: wiola (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2014-08-06 13:03

Znowu ryczę. A jak. Chyba tylko to mi dobrze wychodzi. Ryczeć w ukryciu i wydzierać się na męża jak wróci z pracy.
Boże!!! Czemu całe życie czułam się jak wyrzutek. Jak odmieniec. Jak ktoś gorszy??? W dzieciństwie mieszkałam na bardzo złym osiedlu. Jednym z najgorszych w mieście. Jednak nie chodziłam do szkoły która była w rejonie. Mama zapisała mnie do innej szkoły podstawowej żeby mnie nie wciągnęło to podejrzane towarzystwo. Chodziłam więc jakieś dwa kilometry do szkoły. Koleżanki umawiały się, razem chodziły do szkoły i wracały do domu. Razem bawiły się na placach zabaw. Ja zawsze szłam w innym kierunku. ....Tak minęła podstawówka najgorszy okres szkolny. Potem średnią szkołę jakoś przetrwałam. Znów czułam się inna - gorsza. Nigdy nie miałam pieniędzy, ubrań zawsze jakaś zestresowana i biedna. Potem poznałam mojego obecnego męża. Wyjechaliśmy razem do Anglii. Byliśmy tam 6 lat. Znowu totalne wyobcowanie. Tym razem w pracy. Anglicy mają inną mentalność życiową. Inny język. Nie umiałam tam się odnaleźć. Mimo 6 lat nadal czuliśmy się tam obco. Wróciliśmy do Polski. Wybudowaliśmy dom. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy w co się pakuję. Dom na wsi. Z dala od ludzi, sklepu, kościoła, szkoły dla dzieci, przedszkola, pracy itd itp. Tylko teściowie z którymi niezbyt dobrze się dogaduję jakieś 100 metrów od nas mieszkają. Znowu czuję się wyobcowana. Koleżanki umawiają się na rower czy piechotą do pracy idą a ja?? Nie. Ja nie mogę. Ja znowu inna jestem. Ja na własne życzenie wybudowałam dom na odludziu. Nikt prawie mnie tu nie odwiedza. Bo do mnie na kawę to już wyprawa. Większość koleżanek nie jest zmotoryzowana. Jak chcę żeby ktoś do mnie przyjechał muszę go przywieżć i odwieźć potem. Najgorsze jest to że nie wiem jak mam wychowywać swoje dzieci żeby one nie czuły się tak jak ja. Bo ja czuję się gorsza. Gorsza przez to że mieszkam na tym cholernym odludziu. Zawsze mnie do ludzi ciagnęło ale ludzi do mnie to chyba nie.......Nie wiem dlaczego. Dlaczego mnie nie lubią.? W pracy też nie mam żadnych osób które by mnie lubiły. Wynika to z faktu że moja siostra jest tam kadrową. Awansowała bardzo szybko i nie bardzo innym się to podobało. Pomogła mi się tam dostać do pracy i to też im się nie podoba. Już wiedzą że jestem solidnym pracownikiem bo przez to "załatwienie pracy" musiałam starać się za dwóch żeby nie było gadania. Ale mimo to nikt nie chce się ze mną spoufalać. Do tego jestem najmniej zarabiającym pracownikiem w firmie chociaż staram się za dwóch. Czy kiedyś w końcu ktoś mnie doceni? Chyba nigdy. Zostanę takim odrzutkiem do końca moich dni. Tylko jak te dzieciaczki wychować żeby one nie czuły sie jak ja wyrzutkami. ????? Czemu ja nim muszę być? Zawsze samotna, bez przyjaciół.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Michaś (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-11 23:35

Jak wychować dzieci? Najlepiej nie wpajać im, że samotność czy brak towarzystwa decyduje o wartości człowieka. Bo czemuż miałoby tak być?

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-12 07:22

Twoim poważnym problemem jest poczucie osamotnienia, braku wartości i kompleksy, a nie odludzie. Proponuję terapię lub zakup kilku ksiązek psychologicznych i samodzielną praca nad tym tematem, zależy jakie masz możliwości. Jak Ty się wyleczysz, to i dzieci lepiej wychowasz.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Gosia (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-08-12 11:01

Wiolu, przede wszystkim kochaj te swoje dzieciaczki. Taką mądrą miłością. Powiesz pewnie: przecież kocham, o co jej chodzi? Chodzi mi o częste okazywanie tego uczucia. Z Twojej wypowiedzi dość jasno widać, że Tobie rodzice nie mówili, że jesteś ładna, zdolna, wyjątkowa.. Prawda? Raczej nie kazali Ci się "wychylać". Bo co też Ty możesz światu pokazać? Jeszcze wstyd przyniesiesz! Mylę się? Nie sądzę... To nie znaczy, że Ciebie nie kochali, ale sami mający niskie poczucie własnej wartości, nie dopuszczali do siebie myśli, że ich dziecko może być inne, otwarte, zdolne, chcące się pokazać, mieć grono przyjaciół. Zobacz. Piszę o Twoich relacjach z rodzicami, a tak samo odnosi się to do Twojego postępowania z Twoimi dziećmi. Bo my powielamy błędy naszych rodziców. Nasze postępowanie jest uwarunkowane tym, czego sami doznaliśmy w dzieciństwie. Dlatego pilnuj się. Okazuj im wiele miłości. Przytulaj, głaszcz po główce, mów pieszczotliwie, mów, że są Twoimi skarbami, że są wspaniałe. W ten sposób wyrabia się w małym człowieku poczucie własnej wartości, poczucie, że mam za sobą kogoś, kto mnie bardzo kocha, poczucie, że dam sobie radę, bo jestem zdolny, utalentowany, wartościowy. Wtedy nie boi się dziecko wyzwań, ludzi postrzega jako przyjaciół, łatwo nawiązuje kontakty. Nie chodzi o to żebyś wbijała je w pychę, ale żeby czuły autentyczną miłość. To jest najlepsze co możesz im dać... Ja to wszystko znam z autopsji. Byłam otyłym, zahukanym dzieckiem (mama była okresowo modelką...). Dziś mam córkę nastolatkę, również z dużą nadwagą. Nigdy nie pozwoliłam, żeby poczuła się gorsza z tego powodu. Jest odważna i pewna siebie. Ma mnóstwo przyjaciół. Zdała do liceum i sama zorganizowała teraz w wakacje ognisko dla swojej nowej klasy. Już się z nimi spotyka. Patrzę na to z pewnym podziwem, bo mnie nie byłoby na to stać... Ale i wiem, że duża w tym moja zasługa, bo mając świadomość własnego wycofania, okazywałam jej mnóstwo czułości i podziwu, nie pozwalając jednocześnie na wybryki, zarozumialstwo, pychę. Łatwe to nie jest, ale udaje się. Dodam jeszcze tylko, że pochodząc z rodziny "dysfunkcyjnej" uczestniczę dziś w terapii, która mi bardzo pomaga i może Tobie też by się przydała. A prócz tego, w moim życiu obecny jest Chrystus... I to jest tajemnica wszelkiego dobra, które zagościło w moim domu... Zacznij się modlić. Choć trochę. Jedna dziesiątka Różańca, ale codziennie. Zobaczysz co się zacznie dziać z Tobą samą i jak to się przełoży na Twoją rodzinę. :)) Serdecznie Ci życzę powodzenia. Nie jesteś wyrzutkiem społeczeństwa. Naprawdę. Ale żeby się o tym przekonać musisz najpierw odkryć jak bardzo jesteś kochana, jak bardzo jesteś ważna i cenna... dla Jezusa. Drogą do Niego jest Maryja i modlitwa. Wejdź na nią, a znajdziesz swoją wielką wartość.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: M (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-12 12:40

Witaj przeczytaj cały artykuł:
http://gosc.pl/doc/2078562.Pan-Bog-Uwielbiam

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: wiola (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-08-12 22:34

Bardzo Ci dziękuję Gosiu za odpowiedź. Chociaż mnie nie znasz to ...trafiłaś w dziesiątkę co do moich rodziców i tego jak zostałam wychowana. Skorzystam z Twoich rad. Przyszła mi teraz do głowy piosenka z ostatnich rekolekcji domowego kościoła. "O cuda cuda dzisiaj niepojęte. Co Ci się Jezu spodobało we mnie Żeś z tronu chwały zszedł
W mej duszy cienie? Wiem że z Bożą pomocą wychowam moje dzieci na mądrych, odważnych otwartych na świat ludzi. Powinnam też wierzyć że i dla mnie nie jest za późno na radość....dzięki....


Terapia odpada w małym mieście nie da rady. A książki? Możesz coś polecić?


Artykuł suuuper. Postaram się wprowadzić w życie. Ciekawe czy mi się uda.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-13 06:44

Wiolu, jest mnóstwo książek na temat wartości człowieka, odrębnie kobiety, znajdziesz w internecie ogrom i w księgarniach chrześcijańskich, i w popularnych księgarniach typu merlin czy empik. Poczytaj opisy, opinie ludzi i wybierz kilka dla siebie, na pewno trafisz na jakąs ciekawą i pomocną pozycję psychologiczną, tylko nie poradnik, bo to strata pieniędzy. Nie potrafię polecić Ci konkretnej pozycji, bo akurat nie pracowałam nad takim tematem, ale nawet gdybyś zaczęła od Urzekającej to chyba nie będzie źle. Co do poczucia samotności, bezsensu, depresyjnosci, lęków to jest bardzo dobra pozycja psychiatry Judith Orloff: Wolnosc emocjonalna, ale tej nie polecałabym na początek, dopóki nie podniesiesz poczucia wartości i nie zdobędziesz większej świadomości siebie samej. Korzystaj z każdego dobrego słowa, komplementu na swój temat, chłoń to jak gąbka i "magazynuj" w sobie. Chwal siebie za każdy uśmiech, dobrą myśl, dziękuj też Bogu za wszystko dobre, co każdego dnia otrzymujesz, bo masz tego naprawdę dużo. Przeciwwagą dla depresji jest nadzieja i tę musisz w sobie umacniać, choćby wydawało Ci się, ze nic w Twoim życiu nigdy się nie zmieni. Zaufaj Bogu. Nasza wartość tak naprawdę wynika z tego, ze jesteśmy Umiłowaną Pana. Wszystko inne jest dodatkiem, okolicznościami, które zawsze mogą się/ można zmienić i nie warto nadawać im nadmiernego znaczenia. Czytaj tez Biblię - Psalmy, PnP, Izajasza, poczuj się jak Córka Króla, Oblubienica, Wybranka Boża. Wyższej wartości nie trzeba. Z Panem Bogiem.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2014-08-13 14:12

A po jakiego grzyba żeście się na takim odludziu wybudowali? Nie można było inaczej? Nawet teraz można to zmienić - dom sprzedać, kupić inny (albo mieszkanie), nie na uboczu, np. na jakimś spokojnym osiedlu. Jeśli wam to odosobnienie przeszkadza (nie wiem, czy tylko tobie, czy mężowi też?) to chyba można to jeszcze zmienić. Bylibyście bliżej przedszkola, szkoły, sklepów, kościoła, innych ludzi (łatwiej wtedy o dobrą koleżankę czy sąsiadkę, a dla dzieci o rówieśników), a to pewnie ułatwiłoby wam życie (także logistycznie i czasowo). Zdaję sobie jednak sprawę, że pewnie problem bardziej jest w tobie niż w realnej rzeczywistości. Być może mieszkając wśród ludzi też byłoby ci źle. Powinnaś się zastanowić, na ile problem jest zewnętrzny (czyli do rozwiązania poprzez określone decyzje), a na ile problem jest w twojej psychice. Bo znam taką osobę (jedynaka), która wciąż narzeka, że jest samotna, a gdy ma dojść do spotkania z innymi ludźmi, to wcale nie jest tak chętna, woli przebywać z najbliższymi domownikami. Więc tu pewnie chodzi o syndrom jedynactwa, ale jak jest u ciebie? - nie wiem, przemyśl to.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: xoxo (---.derkom.net.pl)
Data:   2014-08-14 10:11

Wiolu ty masz rodzinę, niektórzy nawet tego szczęścia nie mają. I nie zrozumiesz co do Ciebie mówię, bo nie jesteś sobie w stanie wyobrazić jak się czuje samotny 30-letni człowiek pragnący rodziny, a którego na każdym kroku znajomi, dalsza rodzina, nieznajomi wypytują: "i jeszcze męża nie masz? dlaczego? w tym wieku?" I chociaż jestem w stanie wyobrazić sobie twoje poczucie wyobcowania w społeczeństwie to radzę się przyjrzeć temu co masz, a masz wiele. Chcesz bliższych kontaktów z ludźmi? To o nie zabiegaj, stwarzaj ku temu sytuacje, sama się zapisz na aerobik w mieście raz na tydzień, do biblioteki się przejedź, raz na 2 tygodnie organizuj spotkania przy ciastku u siebie, jak ci zależy to i koleżankę przywieź, a następnym razem wpadniesz do niej. No nie ma lekko, ale można sobie radzić, tylko trzeba chcieć. Mnie też nie jest łatwo, ale jak patrzę na ciebie, która ma to co najważniejsze i jeszcze marudzi, to uwierz mi, chce mi się płakać. Albo sobie wyobraź, że wracasz na to odludzie do pustych ścian i nie masz nikogo? Miło? No właśnie... Doceniaj to co masz kobieto, doceniaj swojego męża i dzieci na każdym kroku.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Monika (---.dynamic.dsl.as9105.com)
Data:   2014-08-14 22:21

Za mało dziękujesz Panu Bogu.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: wiola (---.cdma.centertel.pl)
Data:   2014-08-15 11:00

Elka!
Masz racje. Po jakiego grzyba my na tym odludziu się wybudowaliśmy. Tej decyzji będę żałowała chyba do końca życia. Prawda jest jednak taka, że nie zdawałam sobie sprawy z tego jak to jest mieszkać na wsi, a mąż mimo że mieszkał tu całe życie z rodzicami, którzy mają gospodarstwo, to też nie myślał o tym jak to jest mieszkać ze swoją rodziną. Nie myślał jak to jest dojeżdżać codziennie do pracy, wozić dzieci do szkoły. Nie myślał też o tym że mieszkając w mieście wystarczy mieć 3 zł na chleb, a mieszkając na odludziu 13zł - 3 na chleb i 10 zł na paliwo. Działkę na budowę dostaliśmy od teściów - w naszym mieście turystycznym działki są strasznie drogie. Gdyby nie ta darmowa działka pewnie nigdy byśmy nie myśleli o budowie. I tak mamy duży kredyt. Mamy z teściem umowę że nigdy tego domu i działki nie sprzedamy - przynajmniej dopóki on żyje - bo to jego "ojcowizna". Jedynaczką nie jestem. Mam czwórkę rodzeństwa. Zawsze byłam przyzwyczajona do ruchu w domu. Nasz dom był zawsze otwarty na znajomych, rodzinę. A mój dom? Jest pusty. Nikt tu nie zagląda. Jedynie z okazji urodzin czy imienin. Chociaż ciągle zapraszam, większość nie ma samochodów. A rowerem jest tu za daleko.


xoxo
Wiem że mam dużo, bo prosiłam Boga o tą rodzinę. Kocham ich całym sercem, ale jednocześnie czegoś ciągle mi brakuje. Sama nie wiem czego chcę. Wiem że muszę się więcej modlić to na pewno wtedy Bóg wypełni tą pustkę i poczucie osamotnienia. A co do znajomych? Ciągle ich zapraszamy ale większość nie ma samochodów. Na dodatek grono znajomych się zmniejsza bo podpisałam Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. A sporo znajomych to na wieś jeździ na grilla wypić piwko i te sprawy....
A co do Twojej sytuacji to powiem Ci że moja siostra mając 30 lat znalazła sobie męża przez internet (ja jej poradziłam żeby tam szukała ;-)) Potem po ślubie powiedziała mi że ona modliła się o dobrego męża, a jej obecny mąż przyznał się że modlił się o dobrą żoną. I Bóg zadziałał przez internet. A więc polecam też Tobie.
A wracając do mnie to wiem że muszę się przyzwyczaić do tego odludzia (już cztery lata się przyzwyczajam i nic) Ale w głębi duszy ciągle proszę Boga żeby jakoś to wszystko poukładał abyśmy my i nasze dzieci nie czuli się tutaj na tym odludziu samotni.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-08-15 11:28

Wiola,

wydaje mi się, że przez brak kontaktu z ludźmi masz wyidealizowany obraz relacji między babkami. Gdybyś miała koleżanki, przekonałabyś się, z jakimi problemami się to wiąże. Kobiece plotki często przekształcają się w obgadywanie, knucie, intrygi. Zapewniam Cię, że można mieszkać w centrum miasta i być samotnym jak palec, jeśli w pewnym momencie człowiek zrezygnuje z takich pustych znajomości, które tylko zabierają czas, a czasami wręcz ciągną do złego. A niestety w razie jakichkolwiek problemów koleżanki znikają jak kamfora. Myślisz, że człowiek, którego do przyjazdu do Ciebie zniechęca odległość, będzie przy Tobie, jeśli posypie się Twoje życie albo nagle zacznie Ci się wyjątkowo szczęścić? Inwestuj w relację z mężem, bo to powinien być Twój najważniejszy przyjaciel. W ogóle z relacjami międzyludzkimi jest dzisiaj ciężko. Moja mama na studiach nawiązała wspaniałe przyjaźnie. Mnie się to nie udało - zdobyłam dosłownie jedną przyjaciółkę, która jednak zerwała znajomość, kiedy okazało się, że w tym samym czasie jej związek się rozpadł, a ja wychodzę za mąż. Bardzo, bardzo trudno jest dzisiaj o przyjaciół takich, o jakich każdy marzy i o jakich pisze Biblia: "Przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu." (Prz 17,17). Wierny przyjaciel to łaska, o którą trzeba się modlić.

 Re: Jestem wyrzutkiem społeczeństwa. Nie radzę sobie z życiem.
Autor: xoxo (---.derkom.net.pl)
Data:   2014-08-15 18:08

Wiola dzięki za radę ;-) Skorzystam. I tak sobie pomyślałam, że pewnie masz jakieś zainteresowania, hobby, coś co kochasz robić, co cię pociąga, nie wiem, bo dla każdego to co innego, jeden uwielbia filmy oglądać, drugi swój ogródek upiększać ktoś piecze wymyślne ciasta, a jeszcze inny jest fanem ćwiczeń fizycznych. A ludzi o podobnych zainteresowaniach też można znaleźć w sieci na forach i portalach tematycznych i blogach. A są takie i dla kinomaniaków i dla mam i dla wielbicieli żywności organicznej, co kto lubi. Może powinnaś sobie założyć konto na jakimś i komentować i nowych znajomych poznawać, to w pewnym stopniu powinno zmniejszyć twoje poczucie osamotnienia.
Co do słów Izy to zgadzam się w 100%. Strasznie trudno dzisiaj o prawdziwych przyjaciół i głębokie, prawdziwe relacje. Ja się bardzo przejechałam na swoich najbliższych koleżankach, a większość znajomych/ koleżanek z mojego miasta to dość fałszywi, zazdrośni ludzie, aż mi się na mdłości zbiera momentami, wycofałam się z tych relacji, bo dość miałam wykorzystywania i plotek. To nie jest tak, że jak masz koleżankę to jest jak na amerykańskich filmach. O nie. Możecie nawet nawzajem się odwiedzać przy ciastku i kawie, a później dowiadujesz się, że ta osoba cię obsmarowała za plecami, albo dociera do ciebie, że jest skrajną egoistką i tak naprawdę niewiele ją twoja osoba obchodzi, tylko korzyści jakie ma z tej znajomości ją interesują, a już jak ci się coś w życiu posypie to zapomnij o znajomych w ogóle, ulatniają się z prędkością światła :D to też w pewnym momencie życia przerabiałam.
Wiola pielęgnuj to co masz i poszukaj sobie nowych znajomych skoro ci obecni tacy rewelacyjni, że nie chce im się wysilić. Pozdrawiam :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: