Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-02-04 00:21
I ja też nie potrafię Ci uwierzyć. Popatrz jaki obraz nam produkujesz: Kobieta nawraca się i swoje życie chce całkowicie oprzeć na Bogu, widzi to ksiądz i jego propozycją na jeszcze lepsze, dalsze nawrócenie jest... separacja. ("ksiadz ten wrecz namawial mnie i zone do separacji"). Argumentem ma być,,, dobro małżeństwa.
Wybacz, ale to się tak bardzo nie trzyma kupy, że wyjścia mogą być takie: Albo zwyczajnie kłamiesz, albo pomijasz jakieś bardzo istotne fakty wpływające na takie stanowisko, a niewygodne dla Ciebie. Ksiądz może się mylić, może źle ocenić sytuację, może nie zauważyć że zachowanie żony odbiega od normy - oczywiście, że może tak być. Ale żaden ksiądz bez powodu nie będzie namawiał do separacji i to po głębokim nawróceniu kobiety (osoba nowo nawrócona ma ogromnie dużo siły i potrafi zrobić to, na co jej pół roku wcześniej nie byłoby stać).
Po co jednak miałbyś przyjść tutaj i zwyczajnie kłamać? Chyba tylko jako troll, który chce się zabawić i podrażnić katolików, a sam ma ubaw z tego, że zwijamy się w sobie, szukając odpowiedzi, które nie ośmieszą naszej wiary.
Nie chcę tego zakładać, więc szukam odpowiedzi w sytuacji drugiej, czyli w tym, że pomijasz jakiś bardzo ważny fakt. Coś co w pewnym sensie uniemożliwia wasze wspólne życie małżeńskie po nawróceniu żony. Jeśli rzeczywiście padło ze strony kapłana słowo "separacja" i to na tyle poważnie, że aż po zastanawianie się, czy dziecko może żyć bez ojca, czyli dopuszczające całkowite rozstanie - jeśli tak, to sprawa musi dotyczyć rzeczy bardzo ważnej.
Nikt z nas nie ma prawa żądać od Ciebie publicznej spowiedzi, nie byłoby jednak w porządku, gdybyś ukazywał innych w bardzo złym świetle, a nie mówił rzeczy tak poważnej, że separacja byłaby tu wskazana. Próbowałam wymyślić parę sytuacji, które tłumaczyłyby choć trochę postawę księdza, jak również Twoją niechęć do niego. Na przykład:
- Żądasz od żony korzystania nadal ze środków antykoncepcyjnych, czy nawet poronnych, a ona po nawróceniu nie chce i nie może się na to zgodzić.
- Twoje propozycje zachowań seksualnych nie są zgodne z wymaganiami nauki Kościoła, albo żona czuje się przez Ciebie tymi propozycjami poniżana, a wreszcie znalazła siłę i odwagę, by powiedzieć "nie".
- Tak chcesz organizować życie niedzielne, że nie ma tam miejsca dla Boga, na niedzielną mszę świętą, a Ty nie zgadzasz się na żadne kompromisy i wymagasz od rodziny posłuszeństwa, czyli uniemożliwiasz im życie katolickie.
- W ogóle nie macie ślubu kościelnego i dalsze pozostawanie razem jest ciągłym życiem w grzechu, a Ty na kościelny ślub nadal nie jesteś gotów (lub nie możesz takiego mieć). Ewentualnie Twoje życie tak bardzo odbiega od katolickiej postawy, że to żona (wtedy cywilna) zastanawia się, czy ślub kościelny ma sens.
Ja nie mówię, że to na pewno któryś z tych przypadków dotyczy Was, ale szukam jakiegoś rozsądnego powodu, dla którego katolicki ksiądz mógłby mówić o separacji jako (chwilowym) rozwiązaniu małżeńskiego problemu. Jeśli naprawdę szukasz wyjścia, to odszukaj swój prawdziwy problem, właśnie ten najważniejszy dla żony, który uniemożliwia jej po nawróceniu żyć zgodnie z Bogiem przy Twoim boku. Nawrócenie wymaga od człowieka zerwania z grzechem, każdym grzechem ciężkim. Inaczej jest fikcją. Strona nienawrócona natomiast chce, aby życie pozostało "po staremu", bo nie widzi tego problemu. Nazywasz się wierzącym i praktykującym, więc pewnie jednak ślub kościelny macie, ale szukaj odpowiedzi w tych sprawach, które przeszkadzają żyć bez grzechu.
Bo gdyby nie to słowo kapłana o separacji, to sprawę potraktowałabym o wiele lżej. Jako zwykłe chwilowe nieporozumienie małżeńskie. Moja koleżanka z mężem spędzali wiele czasu w domu, lubili siedzieć w domu. Aż kiedyś mąż się "nawrócił" na... bieganie. I nie chodzi o obiegnięcie wieczorem bloku. On po prostu zakochał się w bieganiu, odkrył to jako styl życia, zaczął poznawać coraz to nowych biegających ludzi, jakieś kluby biegaczy, wspólnie wyjeżdżających na weekendy, zjazdy. Koleżanka miała do wyboru na przykład protestować, obrażać się na jego wyjścia z domu, suszyć mu głowę o każdy wyjazd. Oskarżać, że nie spełnia obowiązków małżeńskich i ojcowskich. A mogła też - zacząć sama biegać. Wybrała to drugie. Skoro mąż się zakochał w bieganiu, a ona kocha jego - to znaczy, że trzeba pokochać także bieganie, bo to w tej chwili jego miłość. Weszła z nim razem w jego nowy świat.
Na tym polega miłość. Poznać to, co jest drogie małżonkowi. Wejść w jego świat. Piszesz, że nie rozumiesz tego co ona czyta, tego w czym ona żyje. No to próbuj zrozumieć, pytaj, słuchaj. Być może ona szuka Polski, bo wierzy, że tutaj ktoś zrozumie jej nawrócenie, nie będzie z tym sama. A tam - sam piszesz, że znajomi i rodzina są zszokowani jej nawróceniem. Pomyśl jak strasznie musi być w tym samotna. Jak strasznie niezrozumiana. Jeśli Ty nadal chcesz zostać jej światem, to musisz w to wejść, musisz o tym rozmawiać. A Ty odrzucasz i ją i jedynego bliskiego jej w tej chwili człowieka, który rozumie nawrócenie, czyli księdza. Piszesz tak wiele złych słów, a na pewno ona wysłuchuje tych słów o wiele więcej. A nawrócenie to zupełnie co innego niż nowe hobby, nawrócenie jest głębokie, aż do korzeni człowieka. Przemienia całkowicie. To rzeczywiście już jest nowy człowiek. I rzeczywiście, czasem na początku tej drogi człowiek za bardzo oddala się od ludzi, przytulając się do Boga, ale to samo nawrócenie za jakiś czas znów prowadzi do człowieka, trzeba tylko odrobinę cierpliwości. Odrzucanie cudzej miłości nigdy nie prowadzi do głębszego zjednoczenia, bo walcząc o swoją miłość żona będzie tylko oddalać się od Ciebie coraz bardziej, z żalem, że ją taką odrzucasz. Odzyskasz ją, jeśli pokochasz jej miłość, albo chociaż nie będziesz z nią walczył, i z żoną i z jej miłością. Im więcej będzie Ci mogla o tej miłości opowiedzieć, tym będzie bliżej Ciebie.
Chyba że w Twojej postawie jest coś, co uniemożliwia jest życie po nawróceniu, że oczekujesz jakiegoś grzechu, na który teraz ona już się nie zgadza, choć kiedyś to robiła. To by bardziej tłumaczyło myśl o separacji, bo inaczej nie umiem dostrzec sensu. To by też tłumaczyło Twoje słowa, że ksiądz białe uważa za czarne i w to każe żonie wierzyć. W ogóle tłumaczyłoby twoją niechęć do księdza, bo wtedy i Twoje życie musiałoby się po nawróceniu żony zmienić.
|
|