logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: marta (---.icpnet.pl)
Data:   2015-07-21 17:37

za chwilę zwariuję od tych wątpliwości które męczą mnie przeszło miesiąc czasu. bo przeszło miesiąc temu jednemu pracodawcy powiedziaam, że chcę u niego pracować (choć nie jestem co do tego przekonana i nie wiem czy to wynika ze strachu i przerażenia ogromem pracy jaki musze włozyć w nową pracę aby się tam wdrożyc oraz mojego niskiego poczucia wartości czy z tego że to nie jest droga dla mnie, po prostu) a u obecnego pracodawc do tej pory nie złozyłam wypowiedzenia. czuję wewnętrzny opór. przeciągam decyzję o złożeniu wypiwiedzania w nieskończonośc. osiagnełam już taki stan że czasem myslę nawet że wolalabym już umrzeć, bo ja nie wiem co zrobić a ta niepewnośc mnie zabija zabiera cała moją energię. w tamtej nowej pracy powiedziałam że przejdę do nich od sierpnia a to nierealne, jest koniec lipca a w obecnej pracy mam 3 miesięczne wypowiedzenie choć dogadałam się na miesięczny okres wypowiedzenia.

Moja historia:

. zdałam w tym roku egzamin radcowski i zaproponowano mi pracę w kancelarii prawnej która szczyci się czołowym miejscem w rankingach. chodzę do tej nowej pracy od połowy kwietnia teraz coraz rzadziej bo mniej mam zleceń i mam daleki dojazd. to taki okres próbny . jestem tam popołudniami i wieczorami po zakończeniu pierwszej pracy która jest pracą etatową (administracja publiczna). w tej pierwszej pracy trochę się zasiedziałam, robie rzeczy już nierozwijające albo mało rozwijające i niezwiązane lub mało związane z moim wykształceniem.
sama nie wiem czy ja chce zmienic prace bo wydaje mi się że zwyczjnie czuje presje ze tak trzeba. bo ta nowa praca ma związek z moim wyuczonym zawodem .wydaje mi się ze robie to bo tak wypada, tak nalezy, trzeba iśc do przodu, iśc dalej bo takie mam wykształcenie, nie po to uczyłam sie tyle lat. Poza tym mecenas ciągle na mnie presję wywierał tym swoim gadaniem że nie wiem pani ilu ja tu mam chętnych, że jaki rynek jest trudny i takie tam. Czułam że nie mogę go zawieść i powiedzieć mu że nie decyduję się na tą pracę, bo mnie zwyczajnie nie kręci a męczy.
strasznie mnie irytuje ze w pracy tej jestem zdana SAMA NA SIEBIE. w kancelarii wszyscy sa zabiegani i nikt nie ma na nic czasu. wszystko jest w biegu nawet porozmawiac z czlowiekeim nie mają czasu. wczoraj usłyszałam że mam przejrzec akta poczytac orzecznictwo i moze zamienimy dwa zdania - tak powiedzial mecenas. a wczesniej jak sekretarka zapytala go czy ze mna porozmawia to powiedzial ze teraz juz nie. ja to odebralam zle, wiem, slyszalam juz ze jestem przewrazliwiona, moze i tak, ale zrytowało mnie to mocno. łaski mi nie robi to chyba chodzi o to żeby sobie pomagac a nie wsadzic nos w komputer i pisac. jestem zniechęcona tym wszystkim. nawet nie wiem czy ja to lubię robić, nie lubię pisania tych długich pism procesowych, denerwuje mnie to, a z efektu nie jestem zadowolona (jestem perfekcjonistką), wiec nie wiem czy to jest dla mnie, czy nie drecze sie zeby isc dalej bo mma taki zawod czy jednak ja to naprawde chce to robic, a po prostu boje sie wyjsc ze swojej strefy komfortu i teraz tworze takie wymówki.
jestem troche przewrotna i ja zostane w starej pracy po jakims czasei bede zalowac bo rutyna mnie zabija a jak zostawię stara pewna stabilna prace w urzedzie o ktorej wielu dzis marzy i pojde do kancelarii rzucona na gleboka wode w stresie i bez chwili spokoju to tez pewnie bede zalowac ze nie wybralam spokojnej pracy na etacie, od 8 do 16 gdzie czlowiek ma czas dla siebie po pracy. Choć z drugiej strony ja tego czasu produktywnie nie spędzałam bo zazwyczaj przychodziłam zmeczona do domu i kładłam się spać albo oglądałam filmy w internecie.
nie wiem moze ja powinnam zorganizowac po pracy swoje zycie prywatne a prace na etacie traktowac jako zarabianie na chleb tylko. i po pracy szukac swoich pasji.
jak mam sprawdzic czy ta praca w kancelarii jest dla mnie? mam takie przemyślenia że ja nie umiem wspólczuc ludziom, chyba bardziej wspolczuje zwierzetom, jak czlowek przychodzi do mniie z problemem prawnyn to ja zaraz podejrzewam ze cos kreci, że nie mówi prawdy, albo mysle sobie ze sam bezmyslnie doproadzil to takiej sytuacji a teraz szuka pomocy.
Nie wiem, może mam takie spaczone myslenie po pracy w urzędzie gdzie panuje marazm, wieczne niezadowolenie, krytyka, zazdrość i zawiśc. W urzędzie też mam słabe relacje z moją szefową z która nie porafię się dogadać. Wiem jedno, jak uczyłam się do egzaminu i przez 2 miesiące nie pracowałam to byłam szczęsliwa że nie muszę chodzić do mojej pracy w urzędzie i nie chciałam do niej wracać po zdanym egzaminie. To praca za biurkiem, siedzi się 8 h na tyłku, zawsze wychodzę z niej wypompowana z energii mimo że nic konkretnego nie zrobiłam, nic. A rano nie mam motywacji aby wstać do tej pracy. Ja potrzebuję zmiany ale do tej kancelarii tez się nie rwę specjalnie. Widzę że tam się sporo pracuje, w pośpiechu i na pewno stresie. I jak patrzę na mecenasa który jest ta pracą zmęczony i jej nie lubi a robi to dla pieniędzy to też mi się odechciewa z nim współpracować.
Z kolei innych chłopak pali papierosy to chyba ze stresu, może to praca go tak stresuje albo nie wiem co. Jakoś nie widzę by ludzie tam kochali tą pracę, oni ewidentnie pracują tam dla KASY.
Praca w kancelarii oprócz spotkan z klientami i pisania pism procesowych polega również na chodzeniu do sadów więc nie siedzi się non stop za biurkiem. To mi się akurat podoba, człowiek może wyjść na powietrze. Ale jak nie ma wyjść do sądów to niestety trzeba siedzieć te 8 godzin. to bez sensu jest dla mnie, jak nie ma się nic do roboty po co tam siedzieć albo po co tam siedzieć jak można przecież w domu popracować. Ale tak wymagają. A ja lubię być wolna i niezalezna a nie niewolnikiem przykutym do biurka.
Przyzwyczaiłam się do wolnego tempa pracy w urzędzie ale czy ono mi sprzyja? Chyba sama przez to stałam się powolna i pozbawiona energii.
Nie wiem co jest moją pasja i co mnie kręci. Może podróżowanie i zmiana miejsc.
Usłyszałam ostatnio że ja jestem wiecznie niezadowolona i jestem malkontentką więc możliwe że ten opis jest trochę w czarnych barwach ale tak to czuje.
Dodam jeszcze ze moją pierwsza decyzją był przejście do kancelarii i w niej spróbowanie swoich sił ale im dłużej odkładam ta decyzję i zwlekam tym więcej dostrzegam minusow tego rozwiązania. Poza tym to nie jest tak że to miejsce jest nieznane i ja się tego boję, jest znane, ja tam chodzę systematycznie i widzę, mam swoje obserwacje i chodzę tam niechętnie.
W ogóle nie wiem czy prawo to kierunek dla mnie był. Poleciła mi go ciocia bo to było jej marzenie zawsze a ja nie wiedziałam gdzie iśc na studia. Składałam jeszcze dokumenty na psychologię i administrację ale dostałam się tylko na prawo.
Potem poszłam na aplikację radcowską, nigdzie nie nauczono mnie w praktyce tej sztuki bycia prawnikiem wszędzie uczyli tylko teorii. Być może mój strach wynika z tego ze ja niewiele umiem i ten ogrom jaki musze ogarnąć mnie zniechęca. A ja taka jestem że jak jestem w czyms w tyle za innymi, to jestem zniechęcona. Lubię być najlepsza i pierwsza, w szkoel byłam zawsze prymusem. poza tym jestem bardzo niecierpliwa i chcę efektów na już.
Jednak trudno mi powiedzieć że to prawo mnie jakoś ekscytuje. Robię to bo przynosi to pieniądze, bo takie studia skończyłam i zainwestowałam w to mnóstwo pieniędzy i czasu. A poza tym mam taką cechę ze ja lubię wiedzieć, lubię wiedzę i lubię się z nia dzielic. Lubię być mądra. Książki z rozwoju osobistego pożeram wprost. Poza tym to zawód prestiżowy. Ale nie wiem czy to nie sposób na podniesienie mojego poczucia własnej wartości bardziej niż pasja.
Gdyby mi ktoś pokazał patent jak prosto i sprawnie pisać te pisma procesowe. A ja się rozwklekam, i sama zamęczam, piszę te wywody na kilkanaście stron zamiast tylko na kilka. A ja nie umiem dokonywać selekcji informacji, dla mnie wszystko jest ważne. Męczy mnie to pisanie. Dostaję akta i widzę jaki ogrom informacji jest do przelania na papier i to mnie zniechęca. Poza tym nie piszę z głowy a sięgam do różnych wyroków, przykładów pism procesowych kolegów i tworzę takie pismo z tych różnych zlepków, zajmuje to dużo czasu a ja jestem niecierpliwa. Wiem że to nowa dziedzina w jakiej przychodzi mi pracować i nie mam w sobie odpowiednich zasobów słownictwa. Poza tym ja w urzędzie przez 5 lat bardzo bardzo mało pisałam, praca tu jest odtwórcza, takie kopiuj wklej a w kancelarii każdy przypadek jest inny i pisze się naprawdę dużo. Może gdybym się nauczyła tego pisania nie miałabym takich oporów by tam pracować.
Z drugiej strony nie wiem czy to siedzenie w tych papierach mnie pociąga. Choć na pewno w kancelarii jest duże urozmaicenie, spotkania z różnymi ludzmi, wyjścia do sądów, pisanie pism plus dużo dużo czytania. Orzecznictwa i tego typu rzeczy.
Wiem jedno – jak miałam praktyki w sądzie to byłam przerażona jak ci sędziowie mogą siedzieć w tych papierzyskach, przekładać te tomy akt, wiedziałam że to nie dla mnie. Czytanie tych cudzych spraw, wgryzanie się w cudze zycie i przez to tracenie swojego zycia. Taka dłubanina i żmudna robota, tak mi się to kojarzyło. Jak pisałam dla sędzi uzasadnienia to robiłam to chyba z poczucia obowiązku że tak należy, więc się przykładałam i starałam, jestem ambitna i odpowiedzialna, kończę rozpoczęte sprawy. Ale to pisanie doprowadzało mnie raczej do frustracji i zajmowało dużo czasu. I ciągle nie wiem czy ta niechęć wynika z tego że jestem w procesie uczenia się i to mnie denerwuje , że nie znam patentu jak to robić sprawniej a może nie mam daru do tego i to nie jest to co mam robić w życiu, że moje zycie to tak naprawdę wymarzone zycie mojej ciotki.
czasem myślę że ja po prostu jestem za leniwa i powinnam sobie dać czas na wdrożenie się. wurzedzie jest naprawdę mało pracy i przez te 5 lat przywykłam do tego może stąd moje opory.
proszę o pomoc, modliłam się w tej intencji ale ja nadal nie wiem, kiedy myślę aby wybrać kancelarię natychmiast rodzi się lęk że tu mam prace na etacie, urlopy, zwolnienia lekarskie, socjal, a tam nic tylko cięzka praca. urlop 20 dni. aja człowiek choruje to urlop bezpłatn jest. albo zaraz mam mysli, że ja się tam zamęczę, że ja tego nie lubię robić. gdybym choć miała nauczyciela co by mnie przyuczył do zawodu, a tam nie ma kogoś takiego. każdy jest zabiegany. już nie wiem co począć. z jednej strony chcę zaryzykować z drugiej boję się, wątpię, mam obiekcje czy w dzisiejszych czasach to sluszna decyzja. po pierwsze z kancelarii można latwiej wylecieć, z urzędu mnie nie zwolnią jeśli człowiek nic naprawdę strasznego nie zrobia, różnica w wynagrodzeniu też nie jest powalająca. poza tym mogę zapomnieć o kredycie na mieszkanie, przy samozatrudnieniu rzeba pracować 2 lata na zdolność kredytową.

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: Estera (dawniej Esterka) (---.165.kosman.pl)
Data:   2015-07-24 21:12

Co do jednego się zgodzę: jesteś leniwa - nawet nie chciało Ci się napisać posta poprawnie, tj. zaczynając zdania od wielkich liter i poprawiając podkreślone na czerwono literówki. Zastanów się, czy to nie lenistwo właśnie powoduje, że nie chcesz zmienić pracy, bo większość argumentów jakie podajesz to brak doświadczenia i oczekiwanie, że ktoś Cię będzie za rączkę w pracy prowadził.

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: Ewa (---.dyn.telefonica.de)
Data:   2015-07-24 21:15

Żebyś mogła rozeznać dobrze swoje sprawy polecam Ci odmawianie modlitw do Ducha Świętego, np. litanii do Ducha Świętego albo koronki do Ducha Świętego przez pewien okres czasu - o światło, mądrość, prowadzenie i dobry wybór.
Z innych modlitw nieoceniony jest różaniec, który oddał mi wiele niezwykłych przysług, podobnie koronka do Bożego Miłosierdzia. Odmawiając te modlitwy poleć swoje intencje. Polecam Ci też gorąco Telegram do św. Józefa - zwłaszcza w sprawach tak ważnej materii i pilnych.
Człowiek modlący się doświadcza wielkiej pomocy i otrzymuje mnóstwo łask, w tym również takich, o które nie prosi. Wychodzi na prostą, jeśli jest w tej modlitwie i w życiu wierny Panu.

---
Imię trzeciej Osoby Boskiej to Duch Święty. Nie skracamy do św. To pełna nazwa własna.

z-ca moderatora

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: paty (193.242.212.---)
Data:   2015-07-25 01:00

Może zamiast się wysilać w pisaniu tak długich postów (nie wiem czy ktoś przeczytał w całości) poświęć swoją energię na podejmowanie decyzji i na działanie. Skoro jeszcze nie złożyłaś wypowiedzenia to jedyne rozwiązanie jakie ci zostało to:
a) odrzucenie oferty nowej pracy
b) pójście na urlop bezpłatny w czasie którego możesz wykonywać pracę u innego pracodawcy
c) praca na dwa etaty,
c) lub drastyczny krok zwolnienie za porozumieniem stron- czego nie polecam w twojej sytuacji, bo nie wiadomo jak długo będzie wówczas trwał okres wypowiedzenia, szukanie kogoś na twoje miejsce. Możesz więc zostać na lodzie.

Nie polecam L4 lub odwlekania decyzji i zamartwiania się co by było gdyby.

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-25 10:20

Jak to czytam to mi się Twoje niezadowolenie udziela. I widać wyraźnie dlaczego urzędy działają jak działają... Bardzo to ciekawe, że jest mało pracy w urzędzie, bo kolejki za każdym razem ogromne. Nawet jak nie ma petentów, to sporo jest do zrobienia, ale inicjatywa pracowników zerowa. W prywatnej firmie to trzeba pracować, żeby dostać wypłatę, a nie być na liście pracowników więc może faktycznie daj sobie spokój. Jasne, że musiałabyś pracować dla KASY w kancelarii. A tu gdzie jesteś to jesteś dla satysfakcji? Raczej z wygody.
Na czym właściwie Twój problem polega? Nie chce Ci się robić - to nie rób. Niech robi ktoś komu się będzie chciało. Niektórzy lubią wyzwania i zmiany, a niektórzy siedzenie przez 5 lat na jednym miejscu i powolną pracę. Nic złego w tym nie ma, ludzie różnią się predyspozycjami.
Żeby dorosła kobieta pisała, że prawo to skończyła, bo jej ciocia kazała, ale tak na serio to nie chce w tym pracować, tylko potrzebuje jeszcze kilkunastu głosów przeciw, które pozwolą jej spokojnie zrezygnować. Mój głos masz.

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2015-07-25 12:47

Wybór jest bardzo prosty, albo decydujesz się na stresującą i wymagającą wysiłku z twojej strony pracę w kancelarii (inaczej nie będzie, nie łudź się), albo zostajesz na ciepłej bezpiecznej posadce, co wolisz. I mam wrażenie, że w ogóle nie doceniasz samej pracy, bo łatwo ci ona przyszła, gdybyś dłuższy okres czasu walczyła o jakiekolwiek zatrudnienie, nie miałabyś takich wydumanych wątpliwości.

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-25 19:07

Chciałabym mieć takie problemy jak Ty... A co do Twoich wątpliwości, jaką pracę wybrać, to decyzja należy do Ciebie. To Ty będziesz gdzieś pracować i robić to, co lubisz lub nie. Jeśli nie chcesz już rezygnować z obecnej pracy, bo jest wygodna, choć nudna, możesz nadal pracować w Urzędzie, a po południu w Kancelarii, skoro siebie tam nie widzisz. Może w swojej pracy powinnaś wykazywać się większym zaangażowaniem, aby była ciekawsza? I być po prostu za nią wdzięczna? Jeśli chcesz wykorzystać swoje wykształcenie, to możesz udzielać też porad prawnych za darmo, zrobisz coś dobrego dla ludzi, nie dla kasy i będziesz miała dużą satysfakcję. :) Jeśli nie czujesz się na siłach podejmować nowej pracy, to zaczekaj, bo możesz też stracić, ale też zyskać. To zależy, co tak naprawdę chcesz robić i gdzie siebie widzisz.

 Re: Nie wiem, którą pracę wybrać.
Autor: Radek (---.dynamic-ww-2.vectranet.pl)
Data:   2015-07-25 21:08

Powiem tak - skończyłem prawo, ale nie przystąpiłem do egzaminu na aplikację bo mi się nie chciało. Po latach ciężkiej pracy czasami do 20, czasami do 22 a czasami do 12 w nocy (rzadko się zdarzało ... ale jednak) zarabiam tyle ile przeciętny adwokat. Przeszedłem załamanie nerwowe, kurację u psychologa - tylko dlatego że byłem leniwy. Podobne zachowania widzę u Ciebie, tylko że jesteś dwa kroki dalej, niż ja jak byłem w Twoim wieku.

Co zatem robić? cóż - potraktuj pracę i doświadczenia życiowe jak inwestycję w siebie (albo popatrz na siebie jak na przedsiębiorstwo). Na koniec dnia i tak musisz mieć gdzie mieszkać, ubrać się, najeść się, mieć na przyjemności oraz np. na wyjazd na wakacje... a za 30 lat przejść na emeryturę i mieć z czego żyć, bo sobie odłożyłaś teraz... albo przymierać z głodu zastanawiając się czy starczy na leki, czy może na czynsz.

Zrób wszystko aby się usamodzielnić i przejść na swoje. Praca w urzędzie tego nie zapewnia, a praca w kancelarii owszem. Przykładaj się jak najlepiej potrafisz, spędzaj czas studiując przepisy, wyroki i uzasadnienia. Bądź po prostu najlepsza. Jeśli nie jesteś - to za rok, dwa możesz być. Będzie Ciebie to kosztowało pracę, wysiłek i czas. Z czasem otworzysz własną kancelarię - a jak będziesz najlepsza to i o klientów nie będziesz musiała się martwić. Czy to Cię kręci? ... a 1800 PLN pensji urzędniczej lub 800 PLN emerytury Cię kręci? Może Ci to wystarcza? Proza życia. Popatrz co masz i rozwijaj się (kursy - czasami sama weź urlop i zapłać za nie sama)... a Bóg sam będzie Ci błogosławił. I zmień myślenie - w tej chwili uczysz się u kogoś, a ten ktoś Ci jeszcze za to płaci. Naprawdę jesteś w komfortowej sytuacji. Obecnie naprawdę ciężko znaleźć kogoś kto zapłaci 5000 czy 10 000 PLN za nierobienie niczego i rozwijanie znajomości w pracy. Weź się więc w garść i popracuj nad swoją psychiką (może terapia Ci pomoże).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: