logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.ip.oxynet.pl)
Data:   2017-11-06 20:44

Czy da się zrealizować biblijne słowa "Opuści człowiek ojca i matkę..." i stworzyć dobre małżeństwo bez wyprowadzenia się z domu?

Jak ułożyć relacje, by były zdrowe?

Jest to rodzina, która szczyci się tym, że zawsze wszystko robi razem. Chcieliby, żebym ja stała się częścią tej rodziny, i wszystko robiła z nimi, i tak jak oni. Bardzo trudno im przyjąć do wiadomości, że oto powstała NOWA rodzina, i że mój mąż jest w pierwszej kolejności mężem, a dopiero potem ich synem. To dla nich zupełnie obca perspektywa.

Jak zawalczyć o przestrzeń na własne sprawy? W tym momencie nie mogę nawet mówić o wtrącaniu się w nasze małżeńskie sprawy, bo w tym domu przestrzeni ani czasu na nie po prostu nie ma.

Dla przykładu. Czasem synowe skarżą się, że teściowe się wtrącają w to, jak gotują. Moja się nie WTRĄCA, bo to ona po prostu DECYDUJE o tym, co się dzieje w JEJ kuchni. Posiłki mają być wspólne, zawsze tak było i nie ma zgody na zmianę.

Drugi przykład. Czasem synowe skarżą się, że mąż więcej czasu pomaga swojej mamie niż własnej żonie. Tu jest inaczej - jego "wolny" czas zajmują sprawy domu, który niby jest domem nas wszystkich, jednak ja w tym domu nie mogę praktycznie o niczym decydować. Mąż też ma niewiele do gadania, chociaż więcej niż ja. W każdym razie nie ma tam spraw, o których moglibyśmy decydować wspólnie z mężem. Mam się po prostu dostosować i ... też dbać o ten dom, według reguł tam panujących. I co z tego, że Mąż doskonale wie, że Żona jest ważniejsza niż Rodzice. Jeśli w tym domu istnieją wyłącznie sprawy wspólne, o których decyduje teściowa, to cokolwiek on robi, spełnia plany teściowej, a nie nasze.

Trzeci przykład. Trudno jest np. wyjść na spotkanie ze znajomymi, bo zawsze się okazuje, że coś jest do zrobienia. Zadań do wykonania jest mnóstwo, bo oprócz domu jest podwórko, ogród, sad, a teściowa nie chce z niczego rezygnować, chociaż nie ma konieczności ekonomicznej ciągłej pracy. Tu czasu wolnego praktycznie nie ma, więc nawet trudno ustalić jakiś grafik prac, bo już następne zadania czekają na wykonanie.

Słowem - niby teściowa się nie wtrąca, niby żona ważniejsza od mamy, a i tak ... beznadziejnie.

Wyprowadzka byłaby na pewno wyjściem. Jednak nie zawsze jest możliwa - pogarszający się stan zdrowia domowników pokazuje, że dobrze, żeby ktoś był na miejscu. Stąd pytanie - jak te relacje ułożyć W TYM DOMU, żeby były zdrowe.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-13 23:04

Usiąść przy wspólnym stole i wyłożyć wspólnie z mężem swoje racje dotyczące budowania niezależności. Wykazać przy tym jak najwięcej życzliwości w tonie rozmowy, padających słowach. Wiodącą rolę w takiej rozmowie i stanowczość powinien przejąć Twój mąż. To on musi dorosnąć do roli męża swojej żony i odcięcia pępowiny od mamy.
Uporządkujcie najpierw relacje małżeńskie bo to one kuleją a potem przyjmijcie wspólny front dochodzenia do niezależności na ile będzie możliwa we wspólnym domu.
Nawet jeżeli na początku zdobywanie tej niezależności będzie okupione niezadowoleniem teściowej to jak będziecie działać konsekwentnie, w końcu przyjmie taki stan.
Napisałam ogólnikiem bo to Wy wiecie gdzie jest "najciaśniej" we wzajemnych relacjach a gdzie nie ma co się upierać.

"Trudno jest np. wyjść na spotkanie ze znajomymi"
Ludzie, o co chodzi? Czy na zawarcie małżeństwa musieliście uzyskać zgodę rodziców jako niepełnoletni?
Żeby nie generować konfliktu (jeżeli w ogóle się da) możecie jakiś czas przed Waszymi planami oznajmić ( nie pytać, tylko oznajmić) że danego dnia Was nie będzie i jeżeli są niecierpiące zwłoki prace w obrębie wspólnej przestrzeni to zrobić to z wyprzedzeniem.
Mieszkaliśmy przez jakiś czas z teściową i jednym z pierwszych postanowień było prowadzenie odrębnej kuchni. Lodówka podzielona, gotowałyśmy tak by jedna drugiej nie wchodziła w paradę. Dało się w niewielkim mieszkaniu. Nie wykluczało to od czasu do czasu wspólnych posiłków na zasadzie częstowania albo wcześniejszej zapowiedzi, że będzie np. garnek gołąbków i zjemy razem.
Spróbuj może tak.
Starajcie się unikać wprowadzania teściowej w Wasze bardzo osobiste sprawy.
Atmosfera pewnie będzie gęsta ale działanie metodą tzw, zdartej płyty możecie tę niezależność wypracować.
Na ile się da zachowajcie w okresie przejściowym życzliwość i uśmiech.
Co się może wydarzyć ze strony teściowej jeżeli Ty sama ugotujesz zupę czy tam inne mięsiwo? Co się może wydarzyć jeżeli dorośli małżonkowie spędzą czas według swoich planów? Teściowa strzeli focha, nie będzie się odzywać, zrobi awanturę? Jeżeli tak to jej problem a Wy konsekwentnie jak przystało na dorosłych ludzi bądźcie samostanowiący o swoim życiu, zachowując kompromis we wspólnej przestrzeni.
Z opcji pomocy dodatkowej- podczas wizyty duszpasterskiej kapłan (jeżeli teściowa liczy się z jego zdaniem) może uświadomić teściowej, że swoją postawą niszczy rodzinę syna.
W mniej łagodnej formie rozmowy uświadomcie teściowej, że jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie to się wyprowadzicie. Rozmowa konieczna ze względu na to by teściowa miała świadomość konsekwencji również w kontekście sprawowania przez Was opieki.
A może Wy małżonkowie w imię źle pojętej zgody z uśmiechem na ustach ulegacie przewodniej roli teściowej i kobieta jest zupełnie nieświadoma Waszych frustracji?
Jak powyższe nie da efektu to wyprowadzka zanim stracisz szacunek dla męża i znienawidzisz teściową. Nie powinniście poświęcać Waszej nowej rodziny za cenę opieki nad teściami bo cena może być zbyt wysoka, Tobie żono w końcu się przeleje.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-14 14:41

Bardzo dziękuję.

Trochę dopowiem.

Jesteśmy gotowi usiąść przy wspólnym stole i odbyć nawet bardzo trudną rozmowę z Teściową, i chyba uodporniliśmy się już w jakimś stopniu na jej ewentualne fochy. Nie w tym rzecz.

Problem w tym, że nie potrafimy nazwać tego, co jest nie tak w tych relacjach. Nie wiem, jak takie relacje powinny wyglądać, żeby były zdrowe. Stąd moje pytanie: jak te relacje ułożyć? Co Teściowej w takiej rozmowie zaproponować?

Możemy powiedzieć "Mamo, nie odpowiada nam taka sytuacja, ona niszczy nasze małżeństwo". Wypadałoby dać konkret - co takiego robi Teściowa, co to małżeństwo niszczy?

Scenariusze takiej rozmowy układamy sobie od jakiegoś czasu.

Nie możemy powiedzieć "Nie chcemy, żeby Mama się wtrącała w nasze sprawy". Ona się nie wtrąca. Po prostu spraw wspólnych jest tak wiele, że na nasze nie wystarcza czasu ani przestrzeni.

Nie możemy powiedzieć "Nie podoba nam się to, że więcej czasu zajmują nam sprawy Mamy niż nasze własne". Bo te "sprawy Mamy" to zwykle są sprawy wspólnego domu, a więc również nasze.

Nie możemy powiedzieć "Nie podoba nam się, że Mama nami rządzi". Ona nie rządzi nami, tylko swoim domem. To nie jest tak, że ona nam zabrania wyjść na spotkanie ze znajomymi (dopowiadam to do tego, co pisałam wcześniej). Ona po prostu ma różne prace zaplanowane, i jeśli wychodzimy, to zostawiamy ją z tą pracą samą. A prace są dla nas wszystkich, nie tylko dla niej.

Mamy zupełnie inne priorytety. W domu Teściowej musi błyszczeć, wszystko musi być zrobione. Oni są zresztą dumni ze swojej pracowitości. A my wolelibyśmy zjeść czasem na obiad pizzę, nie mieć tak zadbanego ogrodu czy mieć czasem brudne okna, ale jednak mieć czas na inne sprawy. We własnym domu moglibyśmy o tym decydować. No ale nie jesteśmy we własnym domu.

Jeśli chodzi o księdza po kolędzie, to niestety mamy odwrotne doświadczenie. Znajomy Ksiądz przyjeżdża i widzi taki obrazek: starsza pani sama myje okna, albo starszy pan sam kosi trawę, a młodzi pojechali zająć się "własnymi sprawami". Nie czuję się z tym dobrze. Tylko, że te prace zdają się nie mieć końca, bo przecież zawsze można znaleźć jakieś zajęcie. Mycie okien czy koszenie trawy można wcześniej uzgodnić. Pod warunkiem, że jest się u siebie.

Ostatnio Mąż zaproponował Mamie taki układ: "Chcemy, żeby wszystkie prace, które są do wykonania w domu, były z nami wcześniej uzgadniane." A ja nie mam przekonania, czy to, co powiedział, jest ok. Bo mam poczucie, jakbym odbierała Gospodyni władzę w jej domu. Czy np. wolno mi oczekiwać, że skoro chce, żebyśmy razem przygotowywali posiłki, to ustali ze mną co przygotowujemy i o której godzinie? Czy wolno mi wbrew jej woli korzystać samodzielnie z jej kuchni?

Z drugiej strony, źle się czuję w sytuacji, kiedy mam się zajmować domem, w którym nie mam możliwości decydowania o niczym. Mam obowiązki gospodyni, a prawa gościa.

Bardzo mi zależy na konkretnych pomysłach. Jak te relacje mogłyby wyglądać? Co zaproponować Teściowej?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: nova (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-14 15:28

Jak teściowa ma siły prowadzić sad, ogród i robić prace to i znajdzie siły doglądać osoby podupadającej na zdrowiu. Zawsze możecie z mężem wspomagać od czasu do czasu, odciążać, wysłać pomoc finansową na podratowanie zdrowia tej osoby.
Wyprowadzić się. Sorry, nie ma innej opcji.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: antonima (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-14 18:26

Pomyśl, jak bedzie wygladała sytuacja, kiedy na swiecie pojawi się Wasze dziecko. Czy jesteś gotowa podporzadkowac się w jego wychowaniu tesciowej? Z tego co mówisz, wszystko wskazuje, że w domu tesciowej dziecko będzie wychowywane wedlug jej zasad. Skoro udalo jej się w "miekki" sposób przejąć kontrolę nad życiem dwojga dorosłych, dziecko to będzie pestka. Tego chcesz?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Dorota (---.satfilm.com.pl)
Data:   2017-11-14 20:20

Odnoszę wrażenie, że problem leży w Tobie - w twoim asekuracyjnym podejściu do tematu i konformistycznej ocenie sytuacji. Oczekujesz gotowego scenariusza postępowania, czy recepty na zdrową odwagę cywilną? Mam wrażenie, że chcesz mieć ciastko i zjeść ciastko: czyli żeby nie urazić teściowej i realizować jej wizję domu i jednocześnie powiedzieć jej "coś" (a co to sama nie wiesz) i realizować się we własnym małżeństwie. Jeśli tego nie dostrzegasz, to wybacz, ale nie dorosłaś do małżeństwa. Nikt mądry nie zredaguje Ci treści czekających cię rozmów - konfrontacji. Życzę odwagi, asertywności i rozsądku. A i jeszcze jedno - opieka nad starzejącymi się rodzicami nie wymaga przebywania z nimi 24 godziny na dobę. Wiele małżeństw ma własne domy, dzieci, pracę i jednocześnie organizuje pomoc i opiekę nad mieszkającymi oddzielnie rodzicami. Wszystko trzeba rozsądnie wyważyć. Czy plany dotyczące macierzyństwa też będziesz powierzała teściowej :)?
Po prostu weźcie odpowiedzialność za własne wspólne życie małżeńskie, to oznacza, że musicie nauczyć się rozwiązywać samodzielnie problemy. Nie da się dogodzić wszystkim stronom.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Staszek (31.42.29.---)
Data:   2017-11-14 21:24

Efezjan 5,31:
„dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem".
No i w końcu będą szczęśliwi.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-11-15 12:18

Moim zdaniem najlepsza byłaby wyprowadzka, nawet wynajęcie czegoś. Moja teściowa od początku była apodyktyczna i wszystko łacznie z gotowaniem musiało być tak jak ona powie, dlatego szybko zaczęliśmy żyć osobno, tzn. na razie jeszcze we wspólnym domu, ale gotujemy osobno itp. Jesteśmy w trakcie budowy, jeszcze ze 2 lata i będziemy na swoim. Mam zszarpane nerwy, problemy ze snem, nie jest łatwe wspólne mieszkanie z osobą z takim charakterem. Jesteśmy w dobrej sytuacji, bo będziemy mieszkać 100 metrów od teściów, więc mąż nie musi rezygnować z pomocy rodzicom, czego nie wymagam od niego. Też mam rodziców i zawsze bym pomogła. Ale czasem wspólne mieszkanie to tylko krzywda dla obu stron.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-15 12:39

Przyjmuję Wasze odpowiedzi, że wyprowadzka jest jest jedyną szansą dla naszego małżeństwa. Być może tak jest. Ale przed tą wyprowadzką i tak chciałabym móc Teściowej i reszcie rodziny powiedzieć: "Wspólne mieszkanie z Wami byłoby możliwe, gdybyście.... " no właśnie, co?

Też emocjonalnie czuję, że w tym domu dłużej nie wytrzymam. Wy czytacie to, co piszę o relacjach w tym domu, i mówicie mi to samo: że mi się w końcu przeleje, że trzeba stąd uciekać itp. Ale kiedy analizuję ich zachowanie, trudno im zarzucić jakieś konkretne moralne zło. A możecie mi pomóc nazwać to, co w tych zachowaniach jest niewłaściwego? I jak wyglądałoby zachowanie właściwe, właściwe relacje?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Marta (---.know.cable.virginm.ne)
Data:   2017-11-15 13:47

Droga Żono, na moje oko te Wasze relacje są całkiem zdrowe - nie skaczecie sobie do gardeł, jecie wspólnie, wspólnie troszczycie się o dom, w którym mieszkacie. Piszesz, że teściowa się nie wtrąca. Zdrowsze te relacje to chyba już nie będą.
Rozumiem, że ten dom był teściów długo przed tym zanim Ty się tam wprowadziłaś? Jeśli tak, to nie bardzo rozumiem, z jakiej racji miałaby zmieniać swoje przyzwyczajenia, preferencje dotyczące czystości okien i takie tam, bo Ty wolałabyś inaczej? Wydaje mi się, że dawniej jak rodziny wielopokoleniowe mieszkające w jednym domu były na porządku dziennym, to rządzili seniorzy rodu (dopóki byli na siłach), a reszta się podporządkowywała. I chyba żadnej synowej by do głowy nie przyszło próbować zaprowadzać własne porządki po tym jak się wprowadziła do rodziny męża. Ale to było dawniej. W dzisiejszych czasach jak ktoś chce rządzić w domu, to sobie ten dom przeważnie kupuje lub wynajmuje. Nie wydaje mi się, żeby się Wam udało w jednym mieszkaniu żyć w dwie rodziny.
Oczywiście najlepiej byłoby się wyprowadzić całkiem, nie musi być daleko. Jeśli nie ma takiej opcji, to może, jeśli dom jest duży, przeróbcie go na dwa mieszkania i zamieszkajcie w jednym, a teściowie w drugim? Albo zbudujcie drugi dom w kącie sadu czy tam ogrodu. Będziesz miała swoją kuchnię i gotowała dla Was. Ale to i tak połowiczne rozwiązanie by było, bo sadem, ogrodem itd dalej musielibyście się zajmować.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Marta (---.know.cable.virginm.ne)
Data:   2017-11-15 13:54

Odpisując na Twój ostatni wpis - myślę, że oni nie robią nic złego, czy niewłaściwego, a wręcz robią dobrze, że Wam pomagają na starcie i przyjęli Was pod swój dach. Jak już chcesz znaleźć coś niewłaściwego, to niewłaściwe jest to, że Wy tam mieszkacie (nie osądzam Was ani nie mówię, że to złe z Waszej strony, bo może być tak, że okoliczności Wam nie pozwalają na inne wyjście). Jak zasadzisz drzewo tuż koło ściany domu, to rzecz jasna korzenie drzewa z czasem zniszczą fundamenty i dom się może zawalić - i nie jest to wina drzewa ani domu i nie oznacza to, że drzewo lub dom były złe. Po prostu było to złe połaczenie. Podobnie w Waszym przypadku - Wasze dwie rodziny są za blisko, żeby to komukolwiek wyszło na dobre.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (31.25.249.---)
Data:   2017-11-15 14:39

Żono - jak już napisano, najlepsza byłaby wyprowadzka.
Rozumiem, że czujesz się w pewnym sensie zniewolona. Nazwać to można tak:
- nie decydujesz sama o sobie i swoim czasie,
- ktoś Tobie, osobie dorosłej, próbuje organizować Twoje życie,
- nie chcesz być komuś podporządkowana (i masz do tego prawo),
- teściowa nadużywa władzy,
- ktoś traktuje Cię jakbyś była dzieckiem,
- chcesz tworzyć z teściową relacje partnerskie, a nie dorosły - dziecko.

I to chyba właśnie partnerstwa brakuje. I niestety teściowa traktuje Was jak dzieci, nie jak osoby dorosłe.
To nie jest dom tylko teściowej. Jeśli dokładacie się do rachunków, uczestniczycie w życiu domu, macie prawo decydować np. o tym, co i kiedy jecie. W wersji hard: macie prawo codziennie jeść obiady na mieście.Macie prawo np. myć okna raz na rok, a nie raz w miesiącu. Jeśli teściowa chce częściej - niech tak robi, jest dorosła i wolno jej. Masz prawo gotować sama dla siebie i swego męża. Masz prawo iść z kim chcesz i kiedy chcesz, a swoją część pracy w domu wykonać wtedy, kiedy Tobie pasuje.
Ostrzegam: kiedy zaczniesz wprowadzać te zmiany, w domu pewnie będzie bunt, wymuszanie i obrażanie i próba powrotu na stare tory. Trzeba to przeczekać, co wymaga siły.
Z opieką nad starszą osobą już wyżej inni napisali: w tej chwili nie ma takiej potrzeby, a w przyszłości będzie lub nie będzie, nie wiadomo.
Do przedwczoraj miałam znajomą, młodą matkę z planami na życie - zginęła w wypadku. Nikt nie powiedział, że Ty i mąż zdążycie się teściami zająć.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: boni (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-15 17:19

Dla mnie Twój problem jest zagadkowy - coś Ci nie pasuje, ale pytasz nas co powiedzieć teściowej. Najlepiej powiedz jej właśnie to, co Ci nie pasuje. Czy martwisz się, że Cię nie zrozumie? Może to kwestia komunikacji? Musisz określić własne oczekiwania, nie nasze. Myślę, że masz jakąś wizję jak "to" ma wyglądać - teraz po prostu pogadajcie o tym z teściową.
Jest jedna kwestia dla mnie nie do końca jasna - czy wy dokładacie do rachunków? Ty dokładasz? Bo może tu jest pies pogrzebany.
Tak czy inaczej, gdybym była teściową we własnym domu, pewnie by mi przeszkadzało, że obca osoba korzysta z pewnych przywilejów (mieszkania w moim domu) i ma jeszcze jakieś fochy ;) Oczywiście z tego powodu nie mieszkamy z żadnymi teściami - i bardzo sobie ten stan chwalę.
Bardzo Ci współczuję, bo rozumiem Twoje potrzeby, są dla mnie oczywiste. Jednak sposób postępowania teściowej jest również oczywisty. Jesteście w sytuacji podrzędnej (zwłaszcza Ty) i tak pewnie będzie. Nie wiem, czy kiedykolwiek nabędziesz praw innych niż gość.Właściwie to sądzę, że nie masz praw gościa, tylko prawa dziecka :) To zmienia sytuację o tyle, że nie ma złośliwości w zachowaniu Twojej teściowej wobec Ciebie (chyba, bo do końca nie wyczuwam atmosfery opisywanej przez Ciebie sytuacji).

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Xxx (---.cable.dynamic.surfer.at)
Data:   2017-11-16 10:00

Mieszkasz ze swoim mężem w domu teściowej i dziwisz się, że ona chce decydować o swoim gospodarstwie. Pewnie dało by się ten dom podzielić, ale to byłaby dobra wola teściowej, a nie obowiązek. Całkowicie naturalne, że traktuje Was jak dzieci, bo ustawiliscie się w pozycji dzieci. To jej królestwo, które ona wypracowała prawdopodobnie w pocie czoła latami, jest z niego dumna, a Ty masz jej to za złe, że nie podzieliła się władzą. Teściowie nie mają żadnego obowiązku zapewniania Wam dachu na głową. Nawet jeśli płacicie rachunki i finansujecie bieżące remonty.
Sama widzisz, że wyprowadzka jest najlepszym wyjściem i nie musisz jej uzasadniać postępowaniem teściowej. Czy Twój mąż też to rozumie? Po prostu podziękuj serdecznie z dotychczasową pomoc, doceń wysiłki teściowej i zapewnij ją o swojej miłości i poinformuj o planach wyprowadzki. Szukaj uzasadnienia w Waszej potrzebie niezależności, a nie w postępowaniu teściowej, żeby jej nie zranić. Być może, gdy rodzice męża naprawdę nie będą już sobie radzić, wrócisz do tego domu, jako pani domu i wtedy wprowadzisz swoje zwyczaje.
A najważniejsze: bądź w tym wszystkim w zgodzie z mężem.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-16 17:07

Bardzo wiele mi rozjaśniacie w moim widzeniu sprawy, dziękuję.

Drobne wyjaśnienie. To nie jest tak, że my z przyczyn np. ekonomicznych musimy mieszkać u rodziców, a oni łaskawie udzielają nam dachu nad głową, bo inaczej mieszkalibyśmy pod mostem. Finansowo damy radę na swoim, mamy opcję wyprowadzki. Chociaż Mężowi bardzo żal zostawiać ojcowiznę i na pewno by się tym jakoś nadal zajmował choćby okazjonalnie. Bo nie darowałby sobie, gdyby to się zniszczyło. To będzie kiedyś jego, jest jedynakiem.

To przede wszystkim Teściowa chce, żebyśmy z nią mieszkali.

Podsumowując trochę, postawię taką tezę. Wydaje mi się, że wspólne mieszkanie jest możliwe i zdrowe wtedy, kiedy obie strony (młodzi i rodzice) chcą różne rzeczy uzgadniać. Czyli: rodzice musieliby uznać, że od tej pory decyzję w domu zależą nie tylko od nich, ale również od młodych. Jeśli co do czegoś nie ma zgody, to albo z tego rezygnujemy, albo przyjmujemy do wiadomości, że robimy to sami.

Np. jeśli jest ogródek, to razem decydujemy co ma w nim rosnąć. Jeśli Teściowa chce mieć kwiatki, a ja nie chcę, to albo Teściowa rezygnuje, albo sama się nimi zajmuje. Ale również młodzi - jeśli to miałby być ich dom - mają prawo proponować np. postawienie w ogrodzie ławki. Czyli, wspólne mieszkanie wymaga jakiegoś podzielenia się decyzyjnością. Ewentualnie można podzielić dom, ogród, sad itp. To też byłoby podzielenie się decyzyjnością - Wy decydujecie tu, my tam.

Jeśli nie ma woli na takie uzgodnienia i kompromisy (czyli w jakimś sensie właśnie podzielenie się władzą), to należy po prostu mieszkać osobno. Zgodzicie się?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2017-11-16 19:20

Zgodzę się z Tobą, że brak ustaleń to misz masz w każdym względzie podczas wspólnego mieszkania. Jesteście dwiema oddzielnymi rodzinami. Każda rodzina ma swoją specyfikę funkcjonowania. Wyznaczanie granic jest najlepszą metodą. Miałam taką sytuację osobiście i w momencie kiedy zgłaszano niezadowolenie z powodu jakiejś potrawy, więc sprawę stawiałam jasno, gotuj sobie sam i ja już nie gotowałam. Fajnie to później wyszło, że ta osoba ugotowała sama i zaprosiła mnie na poczęstunek. I tak już zostało, gotował sobie sam, ja gotowałam mężowi, który zjadał z chęcią. Dlatego trzeba się określać w momencie, kiedy jeden dom zamieszkuje kilka osób dorosłych i niekoniecznie musi być to druga rodzina. Wystarczy, że to syn czy córka.

Koleżanka natomiast mieszkała z teściami na małej powierzchni domku jednorodzinnego, urodziła troje dzieci i dochodziło do takiego kuriozum, że dzieci miały zaburzony obraz rodziców, gdyż babcia i dziadek stali na czele stada i dzieci ich słuchały a mama i tata byli traktowani jak starsze rodzeństwo. Koleżanka jak już dojrzała to mimo dużej rodziny ale szybko zwinęła żagle i wynajęli domek i się wyprowadzili od rodziców.

Rodzice jednak muszą być wolni, by uszanować wolność swoich dorosłych dzieci a nade wszystko wejść w ich położenie, w ich mokasyny :) Dzielenie się z drugimi swoim terytorium wymaga ogromnej dojrzałości.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: boni (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-16 19:51

Wydaje mi się, że jeśli Wy się zgadzacie z tym co napisałaś, to ok. Co za różnica czy dla nas to jest ok - każdy z nas mógłby inaczej podejść do tych spraw. Jedni mieliby w nosie decyzyjność i byłoby im na rękę, że wszystko gotowe - obiad na godzinę, obowiązki rozdzielone itd. Innych nie satysfakcjonowałaby decyzyjność podzielona, ale pełna. Jeszcze inni nigdy nie byliby zadowoleni z mieszkania z teściami. Tu chodzi o Was.O to, co Wam odpowiada. Szukasz naszego poparcia, ale ono nie jest Ci potrzebne, nie jest konieczne. Szukasz uzasadnienia i obiektywnych norm dla sytuacji "wspólne zamieszkiwanie młodego małżeństwa z teściami w ich domu". Nawet gdyby istniały takie normy, to Twoją teściową wcale nie muszą obchodzić, bo jest u siebie. Wygląda to trochę tak, jakbyś szukała usprawiedliwienia dla swojego niezadowolenia i ewentualnych argumentów w postaci jakichś obiektywnych odniesień - a takich nie ma. Każda rodzina jest trochę inna.
Jestem zdania, że problemem jest Wasze niezdecydowanie, a nie stan rzeczy. Potrzeba Wam po prostu trochę samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. To wszystko.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-11-16 20:47

Żono - o to właśnie chodzi: partnerstwo i kompromis, z obu stron.
Możesz spisywać swoje pomysł, przemyślenia i wnioski na kartce i mieć tę kartkę w rozmowie z teściową, żeby było łatwiej.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kasia (195.150.162.---)
Data:   2017-11-17 20:09

Nie czytałam wszystkich wypowiedzi dokładnie, ale w tych dobrych radach, które przeczytałam dostrzegłam zdziwienie. Nie dziwię się Twoją sytuacją, bo znam to wszystko z własnego doświadczenia. Szukałam kiedyś tak jak Ty dla siebie wsparcia, ale w nikim nie znalazłam. Tłumaczono mi, że życie jest trudne, nikt nie obiecywał, że będzie tu łatwo i tak musi być. Mój mąż, którego bardzo kocham, też nie dał mi wsparcia, ale nie winię go za to. Przyznał po latach, że nie rozumiał mojej sytuacji. Dla niego jego rodzina była ok, a dla mnie to był obcy świat, w którym nie mogłam się odnaleźć. Nie mogę powiedzieć: Miałam złych teściów. To nie jest tak, też nie wtrącali się do nas, ale jakoś tak było wszystko ułożone, że też nie mogłam o niczym decydować. Nie tak dawno słuchałam pana Pulikowskiego. On wyraził to, co czułam wtedy. Taki był mniej więcej tego sens: To nie te czasy, dawniej gdy do domu mężczyzna przyprowadzał żonę, ale on przejmował gospodarstwo mogły te relacje się jakoś układać.

Teraz jest rzeczywiście inaczej. Teściowie mają swoje emerytury, często jeszcze są całkiem sprawni i to oni chcą decydować. Zresztą trudno się i temu dziwić, są u siebie. Kiedy człowiek żyje tak: Tu sobie usiądź, tam sobie przejdź, to okropnie się męczy. Młodzi muszą szukać swoich dróg i swojego życia. Nam się to w końcu udało. Zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę, ale o kilka lat za późno. To niepotrzebnie nadszarpnęło nasze zdrowie i relacje. Ale teraz jest znacznie lepiej. I każdego dnia dziękuję Bogu za własny kąt.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ewa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-11-17 22:16

Raczej nie możesz oczekiwać, że teściowa nagle zmieni swoje przyzwyczajenia. W starszym wieku nie zmienia się już tak łatwo przyzwyczajeń. Spróbuj postawić się na jej miejscu i wyobraź sobie taką sytuację: jesteś u siebie, w swoim domu, zawsze dobrze go prowadziłaś, jesteś z tego dumna, a tu nagle przychodzi młodsza i mniej doświadczona osoba i chce narzucać swoje pomysły. Na pewno nie czułabyś się komfortowo. Przeżywałam podobną historię z moją bratową i moim bratem, którzy po ślubie zamieszkali w naszym domu. Mieli osobne mieszkanie na piętrze, swoją kuchnię i nikt się do nich nie wtrącał, byli całkowicie niezależni. Ale bratowa mimo to zaczęła ustawiać moich rodziców mówiąc, że u niej w domu, to było tak czy inaczej. Oczywiście ta sytuacja różni się od waszej. Nasza była gorsza, bo my zaczęliśmy asertywnie pokazywać, że skoro nie mieszamy się do ich rodziny, to nie pozwolimy na mieszanie się do naszej i bratowa wpadała w furię. W końcu się wyprowadzili i relacje się poprawiły. Ja też nie wyobrażam sobie, że mogłabym dobrze się czuć w nie swoim domu. Dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie wyprowadzka.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2017-11-18 01:48

Chyba warto byłoby na próbę zająć się jakimś jednym aspektem życia (a jeśli próba się powiedzie, to również kolejnymi), który jest z marszu narzucony na was i postarać się go tak przeorganizować, by obu stronom to odpowiadało. Musicie mieć jednak bardzo jasną wizję tego, czego oboje wspólnie, czego chcecie i politycznie go przedstawić rodzicom męża. Powinniście z mężem wzajemnie się popierać, bo jeśli tego nie będzie, to rozmowa nie ma sensu. Po prostu przedstawcie propozycję, uargumentujcie, dlaczego jest ona dla Was ważna, i postarajcie się wprowadzić w życie. Jeśli od początku będą obiekcje, niesnaski, niezadowolenie, to będzie to sygnał, że trzeba iść na swoje. Jeśli jednak próba się powiedzie, to może krok po kroku wypracujecie sposób na szczęśliwe życie w rodzinie wielopokoleniowej. Powodzenia.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 12:56

Czuję się zrozumiana, a tego mi od dawna brakowało, dziękuję.

Odpowiadając na to, co piszecie: próbowałam wczuć się w sytuację Teściowej, i wydaje mi się, że doskonale rozumiem jej niechęć do zmian i potrzebę pozostania jedyną władczynią na swoim terenie. Jednocześnie rozumiem... samą siebie i mojego Męża, i naszą potrzebę do budowania życia po naszemu. Być może to są po prostu potrzeby nie do pogodzenia. Bardzo naturalne potrzeby, niezbędne do poczucia, że jest się normalnym, dorosłym człowiekiem, który wziął życie w swoje ręce.

To, co teraz czuję, to jakiś potworny konflikt sumienia.

Moje sumienie coraz wyraźniej mówi mi, że jeśli mamy zrealizować swoje powołanie do małżeństwa, musimy być osobno. Minimum to podział domu (i gospodarstwa!) na dwie części, a lepiej po prostu budowanie/kupienie czegoś od początku własnego.

Z drugiej strony - chyba nie mam jasności co do tego, czy moje sumienie nie jest w sprzeczności z tym, czego uczy Kościół. Ktoś z Was pisał o tym, żeby poprosić o pomoc księdza chodzącego po kolędzie. Niestety, obawiam się, że powiedziałby coś dokładnie odwrotnego. Bo ja raczej tu słyszę zachwyty nad tym, jak to pięknie kiedy pokolenia żyją razem. W jednym z kazań na ten temat odwoływał się do Jana Pawła II, a ten pisał np. tak: "Istnieją kultury przejawiające szczególną cześć i wielką miłość dla osób starszych. Człowiek stary nie bywa tam nigdy wyłączony z rodziny, czy traktowany jako nieużyteczny ciężar; pozostaje w rodzinie i chociaż zobowiązany do szanowania autonomii nowej rodziny, nadal bierze czynny i odpowiedzialny udział w jej życiu, a nade wszystko wypełnia cenne posłannictwo świadka przeszłości i inspiratora mądrości dla młodych i dla przyszłości."

Stary człowiek "pozostaje w rodzinie" i jednocześnie "jest zobowiązany do szanowania autonomii nowej rodziny". Moje pytanie, które zapoczątkowało ten wątek, dotyczyło mniej więcej tego, tylko ujętego innymi słowami. Czy da się zrobić tak, żeby zostać w domu rodziców ("stary człowiek pozostaje w rodzinie"), a jednocześnie mieć autonomię ("jest zobowiązany do szanowania autonomii nowej rodziny"). W tej chwili wydaje mi się, że pozostawanie w domu rodziców i autonomia małżeństwa są wewnętrznie sprzeczne. A może ja coś źle rozumiem?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: kkub (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-18 14:33

Abstrakcyjnie można gdybać, a czy to jest rzeczywiście sprzeczność to zależy od ludzi składających się na rodzinę, pogodzenia ich praw, potrzeb i egoizmów. Być może w Waszej sytuacji jest to niemożliwe do pogodzenia. Na pewno słowa Papieża są wezwaniem do właśnie takiego pożycia rodzinnego, nie zaś stwierdzeniem zastanego faktu. Możesz wykorzystać ten cytat w rozmowie z teściową. Powodzenia

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 14:33

Droga Żono, to ja radziłam rozmowę z kapłanem jako głos rozsądku, głos kogoś kto ma wgląd w wiele zagmatwanych sytuacji rodzinnych przez swoją posługę.
W świetle wszystkich udzielanych Ci rad i Twoich odpowiedzi mam wrażenie, że zachowujesz się trochę tak jakbyś wpadła w rzeczny wir. Kręcisz się w kółko, jeszcze trzymasz się na powierzchni ale coraz bardziej ciąży Ci wspólna codzienność i tylko patrzeć jak pójdziesz pod wodę. Stąd też była przestroga byście jako małżonkowie podjęli sensowne kroki do uniezależnienia zanim znienawidzisz teściową.
Nie jest dobrze jeżeli słuchasz nauki Kościoła a jednocześnie żywisz niechęć do bliźniego, w tym wypadku do teściowej. Upada wartość tej nauki. Upada sens wspólnego mieszkania jako rodzina wielopokoleniowa.
Rady jak w chwili obecnej postępować już otrzymałaś. Z tego co napisałaś, teściowa nie jest osobą złośliwie postępującą wobec Was. Ma po prostu własną wizję prowadzenia domu.
Do tego by model rodziny wielopokoleniowej mógł dobrze funkcjonować potrzeba woli obu stron. Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa.
Czy zamieszkaliście na zaproszenie teściowej czy z własnej potrzeby?
Jeżeli na zaproszenie to jest większe pole do negocjacji, a jeżeli z waszych potrzeb to teściowa może też odczuwa jakiś dyskomfort z tej wspólnoty?
Jeżeli jednak teściowa nie przyjmie Waszej wizji wspólnego bytu to nie zasłaniaj się tym co głosił Jan Paweł II.
Fałszujesz z w sobie tę naukę. Przez nieustanne napięcie psychiczne może dochodzić do przemówień, konfliktów, do narastania napięcia między Tobą a mężem, że nie jest w stanie jako syn zająć konkretnego, po Waszej myśli stanowiska. Taka napięta sytuacja może doprowadzać do niepochlebnych myśli wobec teściowej, drobnych czy większych złośliwości. To nie służy czystości duszy. Niszczysz też psychicznie siebie.
Jeżeli z powyższego wyciągniesz wnioski a próby zmiany obecnej sytuacji spełzną na niczym to skłońcie się jako małżonkowie do takiej nauki, na którą się powoływałaś: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem" (Mt 19, 5)
Teściowa jest osobą aktywną, więc w chwili obecnej nie wymaga opieki. Jeżeli jest opcja, że możecie zamieszkać w niezbyt odległej okolicy (przyszła opieka) to zróbcie to.
Wpadniecie do teściów w weekend i być może z przyjemnością zajmiecie się w tym czasie pracami w ogrodzie, z przyjemnością zjecie obiad ugotowany przez teściową. I nie zapominajcie o rewizycie ze smacznym obiadem, tak by teściowa w swoim matczynym sercu nie obawiała się, że synek niedojedzony, niedoprasowy:) Taki mały ukłon we wzajemnych, dobrych relacjach
Przyjmij, że teściowa rządziła dotychczas niepodzielnie i może nie przyjąć innej opcji. Taki typ perfekcjonistki, której nikt nie dogodzi.
Tak jeszcze myślę Żono, czy jesteście małżeństwem z krótkim stażem i czy jesteś bardzo młodą kobietą. Wspominam o tym, bo pewien bagaż życiowy, wcześniejsze doświadczenia mogą zmienić optykę.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 14:35

Jeszcze jedno dopowiedzenie, ważne dla mnie.
Zastanawiam się, czy ja faktycznie mogłabym nazwać to, o co mi chodzi, próbą wprowadzania swoich porządków w domu Teściowej. Pewnie w jakimś stopniu tak. Ale może ta potrzeba byłaby mniejsza, gdyby ona nie oczekiwała, że w tych jej porządkach będę brała aktywny udział. Np. zupełnie by mi nie przeszkadzało, że ma kwiatki w ogródku. To byłaby jej sprawa. Ale skoro ona oczekuje, że ja ten ogródek będę przekopywać i wyrywać chwasty, to już nie jest tylko jej sprawa. Owszem, mogę odmówić, najwyżej będzie awantura, przeżyję. Tylko, że próbowałam sobie wyobrazić, że z Mężem faktycznie odmawiamy uczestnictwa we wszystkim, o czym nie możemy decydować lub chociaż współdecydować. I wiecie co zostało? NIC. Załóżmy, że rezygnujemy z zajmowania się sadem, ogródkiem. Idąc dalej, rezygnujemy np. ze wspólnych posiłków - i jesteśmy zmuszeni jeść na mieście, bo kuchnia jest rodziców. Rezygnujemy ze sprzątania nie swoich rzeczy i okazuje się... że do sprzątania nie zostaje prawie nic, bo naszych mebli tam nie ma, chociaż byśmy chcieli. Nie wiem czy jasno udało mi się to przedstawić, ale wnioski są dla mnie przerażające. W tym domu NIE MA NASZYCH SPRAW. Są tylko sprawy "wspólne", którymi zarządza starsze pokolenie.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (31.25.249.---)
Data:   2017-11-18 15:52

Do sprzątania zostaną jeszcze części wspólne: kuchnia, łazienka i przedpokój.
Gotować można w tej samej kuchni 2 obiady.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Asia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-11-18 16:09

Wyprowadzić się, jeżeli tylko jest taka możliwość. W każdym innym przypadku zawsze będą problemy, bo nie jesteście u siebie i nie macie prawa głosu (tak chyba myśli twoja teściowa). Jeżeli teść żyje, to we dwójkę przy waszej pomocy od czasu do czasu poradzą sobie. Może na początku będzie jej ciężko, ale z czasem przyzwyczai się i stosunki się polepszą. Musicie sami budować swoją przyszłość i swój związek, zadbać o miłość, mieć czas tylko dla siebie a nie gonić tylko od obowiązku do obowiązku.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-11-18 16:09

Cenne spostrzeżenie. Skoro w tym domu nie ma Waszych spraw (nie chodzi mi o rzeczy), to gdzie jest przestrzeń Waszego małżeństwa? W samej idei? W pragnieniu? Tylko w wyjściu razem na jakiś spacer poza dom, i to tylko wtedy, gdy nie koliduje to z robota zaplanowaną przez przedsiebiorczą teściową, a poza tym w domu nie ma WASZYCH spraw, przedsięwzięć, aktywności, tylko jest wszystko wspólnie z teściową właśnie?

Sprawa się moim zdaniem od dawna w tej rozmowie klaruje. Wyprowadzka. Tak, nawet w znacznie gorsze warunki mieszkaniowe. W przeciwnym razie NIE nauczycie się być nową, odrębną rodziną. A ewentualne dzieci wciśniecie w układ z teściową, która zapewne jest dobrym człowiekiem, ALE. I do jej domku z ogródkiem, a jakże. I obiadek im ugotuje, i "wybieg" będą miały, i nie będzie nadal Waszych spraw...

Przeprowadzka. Pytanie, czy Ty masz odwagę na takie przedsięwzięcie podjęte wspólnie z mężem, I czy on ją ma.
I nie zasłaniajcie się już (a masz do tego skłonność, też z dobrych chęci) wybiórczo traktowanym nauczaniem Kościoła, dowolnym papieżem itp.

Mama jest samodzielna, tak? Więc nic się nie stanie, jeśli zajrzycie do niej raz na tydzień.
Nie musicie na starcie mieć superwarunków materialnych, własnego lokum itp. Pokolenie moich rodziców zaczynało na 18 metrach kwadratowych z pseudokuchnią (minianeks wycięty z korytarzyka) i żyjemy, wychowywali mnie tak 4 lata. Nie, oczywiście, nie wszyscy tak muszą. Nie wiem, może stać Was na samodzielny luksus. Ale sama sobie, tylko sobie odpowiedz, czy na pewno nie obawiasz się ewentualnego niższego standardu życia po wyprowadzce? Masz odwagę się przenieść w nieznane i niezagospodarowane?

Im dłużej w tym tkwicie, tym gorzej. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy będziemy coraz starsi. czas leci, a Wy nie uczycie się normalnego życia małżeńskiego, bo gdzie, skoro decyduje mama męża. Coraz starsza, może boleśniej odczuje wyprowadzkę (no co się stało, tak długo było dobrze?). Zwyczaje się utarły, coraz trudniej je przełamać, każdemu...

Czy Wy w ogóle wiecie, jak funkcjonowalibyście sami? jak podejmowalibyście decyzje? jak radzili sobie z codziennością? Obawiam się, że nie mieliście okazji się tego dowiedzieć i nauczyć.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 17:14

Piszecie, że zasłaniam się nauczaniem Kościoła, że źle je rozumiem, traktuję wybiórczo. Być może. Ale nie ze złej woli. Bardzo próbuję zrozumieć.

Jeśli papież mówi (ja tak to rozumiem), że da się jakoś żyć razem przy jednoczesnym zachowaniu autonomii, to ja chcę wiedzieć jak to zrobić. W naszym przypadku się nie udaje. Widzę, że wyprowadzka w naszym przypadku jest bardzo potrzebna. W takim razie chciałabym wiedzieć, co złego się zadziało. No bo skoro ogólnie się da, a w naszym przypadku się nie da, to widocznie zadziało się coś złego, ktoś coś zrobił źle. Chcę wiedzieć właśnie po to, żeby - jak pisałam wcześniej - przy wyprowadzce móc powiedzieć Teściowej, co się zadziało źle, że wspólne mieszkanie nam nie służy.

No ale tu wracam do początku wątku - całe zagadnienie w tym, że może nikt nic nie zrobił źle, po prostu te różne naturalne potrzeby obydwu stron są zupełnie sprzeczne i nie da się ich pogodzić.

No i jeszcze taka kwestia, o której wcześniej nie pisałam. Nawet jeśli się wyprowadzimy, cały tamten dom i gospodarstwo pozostanie "ojcowizną" mojego Męża. I każdy weekend, który zdecydujemy się tam spędzić, będzie "powtórką" z obecnej sytuacji. Czyli - cały przez Teściową zaplanowany zajęciami, które cały tydzień czekały na wykonanie, a my - leniuchy - cały tydzień zajmowaliśmy się jakimiś "głupotami". Takie jest doświadczenie mojego Męża z czasów, kiedy na studiach i na początku życia zawodowego mieszkał poza domem. Teściowa nigdy nie uznała tego, że on "mieszka" osobno. Dla niej on cały czas mieszkał w domu, a tylko na pięć dni był nieobecny. Żeby wyprowadzka miała sens, Mąż musiałby się tamtego domu po prostu zrzec. On się zgodzi na wyprowadzkę (wiem to), ale nadal każda wizyta będzie odnowieniem sytuacji. Wiadomo, może jeździć sam, ale spędzane osobno weekendy raczej nie posłużą naszemu małżeństwu.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 19:10

Zadajecie mi wiele pytań, postaram się odpowiedzieć Wam (i sobie) przynajmniej na część.

Czy nie obawiam się przeprowadzki ze względu na standard życia itp. Nie, zdecydowanie nie. My nawet mamy dokąd się wyprowadzić, nie to stanowi problem.

Czy zamieszkaliśmy na zaproszenie teściowej czy z własnej potrzeby? Na zaproszenie, a właściwie na naleganie teściowej. I w poczuciu, że więzi międzypokoleniowe są ważne. Mąż chciał też zadbać o dom i gospodarstwo, którego jest jedynym spadkobiercą, i nie dopuścić, żeby się zmarnowało. Tylko, że on chętnie robiłby może jedną czwartą rzeczy, których teraz oczekuje od niego jego Mama. Np. cały ten ogromny sad, o którym pisałam, najchętniej by zlikwidował.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 19:22

"No ale tu wracam do początku wątku - całe zagadnienie w tym, że może nikt nic nie zrobił źle, po prostu te różne naturalne potrzeby obydwu stron są zupełnie sprzeczne i nie da się ich pogodzić"
Żono brawo, znasz odpowiedź.

Nie musisz mówić teściowej, że coś działo się źle. Powiedz, że wynika to z potrzeby usamodzielnienia i życia według własnej wizji rodziny. Podziękuj uprzejmie za dotychczasową gościnę, obiecaj kontakt i szczęśliwej drogi dla was.

Dobry psycholog przydałby się wam obojgu. Mąż wisi na nieodciętej od rodziców pępowinie a Ty mu wtórujesz.
Jesteście ODRĘBNYMI OSOBAMI. Ślubowaliście SOBIE a nie teściowej. Wobec rodziców obu stron w ramach więzi rodzinnych jest obowiązek zapewnienia opieki w potrzebie ale tu taka sytuacja nie występuje. Brak stałej pomocy, kiedy nie ma rzeczywistej potrzeby, niespełnianie poleceń, nie równa się zerwaniu więzi, osłabieniu miłości do rodziców.
Teściowa ma swoją wizję prowadzenie gospodarstwa ale wy nie macie obowiązku jej podzielać. Jeżeli gospodarstwo jest jedynym źródłem utrzymania to o ile wasza pomoc jest potrzebna ze względu na ciężkość prac do wykonania i starszy wiek teściów, to chyba tej doraźnej pomocy możecie udzielić.
Jeżeli natomiast są to czynności dla czystej przyjemności teściów czy wynikają z ich pracoholizmu to ze spokojem możecie na wejście powiedzieć, że wpadliście na kawę a robić to co mieści się w waszej chęci pomocy.

Czy ta ojcowizna to dobrze prosperujące gospodarstwo, jakoś sprofilowane, które po przejęciu przez was będzie prowadzone w tym samym kierunku? Czy bez waszej stałej pomocy kompletnie upadnie i dorobek pójdzie na marne?
Jeżeli pomysł na wasze dalsze życie wiąże się z tym co powyżej, to fakt że trzeba wesprzeć.
Jeżeli jednak wy w przyszłości zamierzacie posiać na całości trawę i postawić fotel bujany to uświadomcie to teściom. Może zabiegają o gospodarstwo dla waszej przyszłości według ich wizji a wam to wcale niepotrzebne.
Skoro wasze wzajemne potrzeby tak się rozjeżdżają to dlaczego zachowujecie się wręcz tchórzliwie wobec teściowej.

"Teściowa nigdy nie uznała..." to problem teściowej. Jest dorosła, sama nie jest od nikogo zależna i bez względu na uznania bądź nie tematów, których nie akceptuje musi przyjąć do wiadomości waszą decyzję. Nie zaprzątaj sobie głowy jej reakcją o ile nie jest schorowana tak by przepłacić to zawałem, bo tym sposobem będziesz ciągle uzależniona.

"Mąż musiałby się tamtego domu po prostu zrzec"
A to dlaczego, skoro jest jedynym spadkobiercą? Czyżby w grę wchodził szantaż emocjonalny teściów wobec ich syna?
Małżeństwo to wspólnota osób dorosłych. Pora na dorośnięcie również w wyrażaniu i dążeniu do własnych potrzeb dla dobra rodziny, którą utworzyliście wraz z mężem. Jeżeli w sercu i w planach zachowacie potrzebę troski w razie potrzeby to wyprowadzką nie czynicie żadnej krzywdy.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 19:39

Żono, nasze wypowiedzi nałożyły się czasowo.
Jeżeli było naleganie ze strony teściowej a wy macie rozterki, to możecie podjąć próbę rozmowy ale dosyć twardej. Uprzejmej ale konkretnej. Tak jak ktoś wcześniej radził, ze swoim planem np. przemeblowanie waszego pokoju tak by był to WASZ pokój, ustalenie dotyczące gotowania (podawałam własny przykład, da się.) Uświadomcie teściowej, że dorośli ludzie mają prawo do samostanowienia.
I ogromna rola męża, większa niż Twoja - nakreśla swój plan prowadzenie gospodarstwa i powoli wdraża.
Taki rzut na taśmę z waszej strony, żeby utwierdzić się w decyzji jakakolwiek by nie była.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-18 20:17

" "Mąż musiałby się tamtego domu po prostu zrzec"
A to dlaczego, skoro jest jedynym spadkobiercą? "

Dlatego, że o swoje należy dbać. My ciągle słyszymy właśnie to: to będzie (jest?) Wasze, dlatego musicie o to dbać. Ale to dbanie już jest według porządków Teściowej. Nawet, gdy zamieszkamy oddzielnie, pojawiając się tam, nadal będziemy słyszeć, że mamy o to dbać bo jest nasze.

Mąż ma swój plan prowadzenia tego gospodarstwa, ale nie chce, żeby to było jego głównym źródłem dochodu. To bardziej sentyment niż potrzeba ekonomiczna. Tak jak pisałam - chciałby wykonywać średnio 1/4 tych prac, które są wykonywane teraz. I ja się godzę na to, żeby jemu w tym pomagać. Pod warunkiem, że właśnie jemu, a nie pod dyktando teściowej. Ale Teściowa nie wyraża zgody na zmiany - i ma prawo, skoro to jej. Czasem wręcz kpiąco wypowiada się o tych planach, że niby mój Mąż próbuje starszymi od siebie rządzić. Ale jednocześnie oczekuje naszej pracy tam.

Dorośli ludzie mają prawo do samostanowienia - o tym, co do nich należy. Tam praktycznie nic do nas nie należy.

Być może moją sytuację trudno jest zrozumieć właśnie przez to, że w grę wchodzi nie tylko dom, ale i gospodarstwo, bo tu sprawy się przeplatają. Na stole lądują przecież np. owoce i warzywa z gospodarstwa. Prowadzenie osobnej kuchni jest dobrym pomysłem, tylko właśnie to przeplatanie się domu z gospodarstwem utrudnia sprawę. Bo załóżmy, że uznamy z Mężem, że będziemy mniej czasu spędzać na pracy przy warzywach. To jak potem podzielić te warzywa na dwie odrębnie prowadzone kuchnie (nie w sensie pomieszczenia, tylko w sensie gotowania)? Proporcjonalnie do wkładu pracy? Ten wkład naprawdę trudno policzyć. Kupować od Teściowej? Kupować w sklepie, kiedy są "własne"?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-11-18 22:05

Dorośli ludzie nie muszą się podporządkowywać matce, która nimi rządzi i kpi z ich samodzielności, także z ich planów co do gospodarowania. I nadal mówisz, że nie dzieje się nic złego?
Ale ci dorośli ludzie jakoś się podporządkowują. Dlaczego? odpowiedzcie sobie (nie mnie): dlaczego? Nie z konieczności, skoro mają dokąd odejść.

Pomysł z płaceniem za warzywa z ogrodu teściowej obnaża jakieś niewyobrażalne układy czy pomysł na nie. Robotnicy nie odrobili dniówki, więc co, idą do sklepu? Liczyć godziny pracy przy marchewce, nie na skalę przemysłową, lecz na własne potrzeby... Przerasta mnie to. bardzo się staram zrozumieć. Nie udaje mi się.
Zaraz, jesteście robotnikami, którym się daje dach nad głową i prawo do marchewki za robociznę? Jeśli tak, to uciekajcie stamtąd, gdzie pieprz rośnie.

Przez długie lata jeździłam z bratem na wakacje do babci. Długie wakacje. Moi rodzice za pietruszkę z ogrodu nie płacili. Za jabłka i jajka też nie. Nie pracowali przy nich. Owszem, gdy tato przyjeżdżał, to narąbał drzewa, ale na pewno nie, żeby wyrównać bilans. Może dlatego nie rozumiem tych rachunków, moje granice.

Jest jeszcze coś. Twój scenariusz co do wyprowadzki. Tu powtórzę ideę za jedną z przedmówczyń, bo i wcześniej sama o tym myślałam. Czy naprawdę musisz mieć materiał do wypunktowania i wygłoszenia, gdy powiadomicie o wyprowadzce? ten motyw wraca od początku: potrzeba powiedzenia, co było źle. Nie, nie musisz. Nie musisz wychowywać teściowej (nie da się), wypunktowywać, uzasadniać błędami. Po prostu: chcecie być na swoim w sensie niezależnego mieszkania i gospodarowania życiem. Własna wizja rodziny. W innym miejscu. Kropka. Nie musicie się w ogóle wielce tłumaczyć.

I nie musicie odrabiać nieobecności harówką w weekendy, żeby utrzymać "prawo do spadku".
Zaraz, czy ta ziemia jest w Waszych głowach ważniejsza od Waszego małżeństwa? jego normalnego rozwoju?
A co by się właściwie stało, gdybyście jej nie mieli?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-19 10:28

Droga Żono, z uwagą śledzę ten wątek od samego początku, bo też mieszkamy wielopokoleniowo. Różnica taka, że my mieszkamy z moją mamą.
Na początku decyzje były wspólne z mamą (opłaty podzielone; my mieliśmy osobne piętro - 3 pokoje z łazienką; w jednym urządziliśmy kuchnię - komentarze trochę były, ale po 14 latach obie przyznajemy, że to była dobra decyzja). Od siedmiu lat to mama jest u góry, a my zeszliśmy na dwa niższe piętra, dzieci mają swoje pokoje. Dokonujemy zmian w domu (remonty) według naszej wizji, ale nie wtrącamy się do tego, co mama ma u siebie.

W Waszym przypadku klaruje się jedna sprawa. Możecie pozostać w tym domu, ale porozmawiać z teściową, że skoro dom jest "wasz", wy jesteście w roli gospodarzy. Oczywiście to na jej prośbę sprowadziliście się tam, ale nie możecie żyć pod jej dyktando wg jej standardów. Polecam wydzielone strefy życiowe dla was i mamy, najlepiej z osobnym wejściem (u nas to niemożliwe). Jeśli jednak mama się na to nie zgodzi, wyprowadźcie się.
Powinniście szczerze porozmawiać o tym, jak mąż/wy widzicie to gospodarstwo w przyszłości. Jeśli mama się zgodzi na takie zmiany, to super, a jeśli nie, to niech żyje sama wg własnego widzimisię, a wy będziecie wpadać tam jako goście - bez obowiązku pomocy przy sadzie. Czym innym jest pomoc niekonieczna (ogród, sad) a czym innym przyniesienie mamie węgla, zrobienie zakupów czy dowiezienie mamy do lekarza.

I jeszcze jedno. Przyszłość gospodarstwa jest jasna: gdy zostaniecie jego gospodarzami, zmieni ono swój kształt tak, że będziecie wykonywać 1/4 aktualnych prac.

Pytanie, kiedy do tego dojdzie. Czy:

1) Mama zgodzi się na to już teraz, a wy pozostaniecie w tym domu na zasadzie gospodarzy. To też nie jest taka zła opcja. Życie w rodzinie wielopokoleniowej jest pełne wyzwań, ale ma swoje plusy. Kontakt dzieci z babcią, jej pomoc, bywa nieoceniona (np. jak byłam dwa razy po cesarkach, mama gotowała i pomagała nam; jak wyjeżdżamy na wakacje, nie martwię się o dom). Gdy w przyszłości mama zaniemoże, będziecie ją mieć pod ręką, będzie wam łatwiej zorganizować się przy pomocy dla niej.

2) Mama nie wyraża zgody. Wy się wyprowadzacie, ona zostaje sama (nie piszesz o teściu). Po latach wasze relacje nie będą tak zażyłe. Ona umęczy się staraniem o gospodarstwo, i tak nie da rady (latka lecą). Niech wybiera między "nic się pozornie nie zmieniło" a "zostałam sama" (tylko z pomocą konieczną).

Przyjrzyj się też, co ona przeszła na starcie swojego małżeństwa. Może była tak samo potraktowana i dla niej to oczywiste? Spróbuj zrozumieć, skąd u niej taka postawa. A może sama do wszystkiego doszła i żal jej krwawicy? Przecież możesz ją o to zapytać. Nie posądzaj o złą wolę, że podśmiewuje się z waszej chęci niezależności. Ona zna życie lepiej i pewnie przed różnymi rzeczami chce was ochronić. Ale rozumiem, że każdy musi soją drogę w życiu przejść sam.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2017-11-19 14:57

Myślę, że przy dalszych rozważaniach o przyszłości warto też się zastanowić, czy samemu jest się osobą, która potrafi dzielić przestrzeń i podejmowanie decyzji innymi na dłuższą metę. Można mieć bardzo dobre chęci do tego, a jednak nie być w stanie funkcjonować w takim układzie bez uszczerbku na relacjach międzyludzkich. Wspólne wynajmowanie i dzielenie lokum z kimś, zanim założy się rodzinę pozwala na jakiś wgląd w tę sprawę.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-20 16:57

Żono, z własnego wyboru podporządkowaliście się rządom teściowej. Oboje boicie się "podskoczyć". Dlaczego? Czyżbyście obawiali się, że za sprzeciw zostaniecie ukarani wydziedziczeniem? Jeśli tak, to żadna wyprowadzka Wam nie pomoże w odzyskaniu wolności. I tak będziecie się stawiać do pracy w jej domu na każde skinienie. Dopóki nie będziecie umieli zaryzykować utraty "ojcowizny", nie ułożycie sobie zdrowych relacji z teściową.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: żona (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2017-11-20 19:21

Nie zrozumieliscie. Nam ta ziemia nie jest potrzebna finansowo. Wręcz cieszylibysmy się gdyby chciał się tym zająć jakiś kuzyn czy ktoś inny. Zresztą, tu akurat nie chodzi o mnie. To Mężowi zależy na tym żeby to się zmarnowało. Trudno mi się za niego tłumaczyć.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-20 21:18

Doskonale rozumiem, że ta ziemia Wam nie jest potrzebna (niezbędna do przeżycia). Wyraziłaś się jasno w poprzednich wpisach. Ale nadal pozostaje aktualne pytanie, czy jesteście gotowi ją całkowicie stracić, gdybyście zadarli za mocno z teściową? Czy obawiacie się tego? A jeśli nie tego, to czego? Co jest powodem, że dwoje dorosłych ludzi żyje pod dyktando teściowej/mamy? Pozornie dobra atmosfera w domu? Coś innego? Spróbuj to nazwać.

Wyjaśnienie "żeby się nie zmarnowało" mnie zupełnie nie przekonuje. Dlaczego miałoby się coś zmarnować przy tak pracowitej osobie, jaką jest teściowa? Jeśli bez Waszej pomocy nie da sama rady wszystkiego pociągnąć, to chyba z konieczności z czegoś zrezygnuje, prawda? Może właśnie z tego sadu, który Twój mąż i tak chciałby zlikwidować.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-20 22:18

"Wyjaśnienie "żeby się nie zmarnowało" mnie zupełnie nie przekonuje."
Szczerze mówiąc mnie też nie. Ale to nie moje wyjaśnienie tylko mojego Męża. Niestety, sama wyprowadzka nie do końca pomoże bez jednoczesnego stwierdzenia, że od tej pory będziemy tu bywać tylko jako goście i doraźnie pomagać w sprawach podstawowych (żeby mieli co jeść, leki, ciepło w domu itp). Do wyprowadzki mogę Męża przekonać. Ale on nadal będzie tam spędzał lwią część wolnego czasu, bo będzie miał poczucie obowiązku wobec tego, co pozostanie jego. Czyli - będzie miał dwa domy.

"Co jest powodem, że dwoje dorosłych ludzi żyje pod dyktando teściowej/mamy? Pozornie dobra atmosfera w domu? Coś innego? Spróbuj to nazwać."

Bardzo dziękuję za to pytanie, bo pozwoliło mi się zastanowić i wrócić do sedna sprawy. Czy chodzi o to, dlaczego żyjemy pod jej dyktando, czy dlaczego w ogóle żyjemy razem? Wydaje mi się, że to dla nas bardzo ważne rozróżnienie. Wrócę do myśli papieża. "Człowiek stary nie bywa tam nigdy wyłączony z rodziny, czy traktowany jako nieużyteczny ciężar; pozostaje w rodzinie i chociaż zobowiązany do szanowania autonomii nowej rodziny, nadal bierze czynny i odpowiedzialny udział w jej życiu". My to nauczanie rozumiemy tak, że da się żyć razem i jednocześnie nie żyć pod dyktando Teściowej. Zastanawiamy się, czy faktycznie jest to w ogóle możliwe, i jak. Tego zresztą dotyczyło moje wstępne pytanie. My taki ideał mamy gdzieś bardzo głęboko w sercach. Nie chodzi tylko o to jedno zdanie papieża - ale ono akurat świetnie wyraża pewną myśl, pewien wzór postępowania. I bardzo trudno nam się pogodzić z tym, że nam to się nie udaje.

Po kilku latach jestem coraz bardziej skłonna przyznać, że się nie da i już. Chociaż konflikt sumienia mam - no bo jak to? Kościół mówi, że da się być razem, a ja mówię, że nie? Tymczasem mój Mąż bardzo wierzy, że Mamę uda mu się przekonać do zmian. I tak przekonuje od lat. Być może jest to nieskuteczne właśnie dlatego, że cel z założenia jest niemożliwy. Że z natury mieszkanie razem się nie udaje bez podziału terytorium (nie tylko domu, ale i ustalenia jakiegoś kompromisu, współdecydowania o otoczeniu, gospodarstwie itp.). Być może o to chodziło papieżowi, może na tym polega mieszkanie razem przy szanowaniu autonomii - na podziale tego, co się podzielić da, na dwa odrębne terytoria? Na podzieleniu się przez Rodziców władzą nad tym, co wspólne?

Chciałam serdecznie podziękować za odpowiedzi, ale szczególnie Marzenie. Uświadomiłam sobie jak bardzo różne może być wielopokoleniowe mieszkanie. Wy macie podzieloną przestrzeń życiową, każda z Was jest gospodynią u siebie. Dom Teściowej jest zbyt mały by go dzielić, ale możliwa jest rozbudowa lub budowa nowego. Tylko, że zostanie strasznie dużo innych spraw wspólnych.

Marzeno, czy możesz mi powiedzieć jak się dzielicie obowiązkami na częściach wspólnych, jeśli takie macie? Nie wiem - klatka schodowa, przedpokój, trawnik, ogrodzenie? Bo u nas jest tak, że Teściowa decyduje, że np. trzeba przemalować ogrodzenie (jest u siebie, wolno jej...), i wręcza nam pędzle i farbę żebyśmy malowali z nią. No i nie wiem... zostawić ją samą z malowaniem? Gdyby chodziło o jedną sprawę, to można się zgodzić i po prostu malować, ale spraw wspólnych jest tak dużo, że zajmują prawie cały czas. Czy u Ciebie o częściach wspólnych decyduje sama Twoja Mama? Czy uzgadniacie?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-11-20 23:48

Żono - mam wrażenie, że Ty jednocześnie chcesz i nie chcesz zmiany. Chcesz - bo masz dość. Nie chcesz - bo w Twoim pisaniu widać jakieś głupie, nieistotne wymówki i omijanie tematu właściwego i możliwości zmiany. Piszesz o tym, co mówi Papież, a zapominasz o tym, co mówi Jezus - Bóg, Słowo wcielone: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19, 5-6).
Z tego wynika, że jeśli teściowa jest zagrożeniem dla małżeństwa - to NALEŻY ją opuścić, również odciąć psychicznie pępowinę. Jeśli sad jest zagrożeniem - należy go porzucić. Jeśli malowanie parkanu czy czegoś tam jest zagrożeniem - olać malowanie. Jeśli warzywa z ogrodu są zagrożeniem - nie zajmować się warzywami z ogrodu. Jedność małżeńska i szczęście Twojej rodziny, rozumianej teraz jako Ty i mąż, a w przyszłości Wasze dzieci, jest ponad to wszystko.
A jeśli sami tego nie rozumiecie, Ty i mąż, albo rozumiecie i nie umiecie zastosować - to należy prosić o pomoc, np. psychologa, zanim się Wam małżeństwo rozwali.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-21 16:54

"Czy chodzi o to, dlaczego żyjemy pod jej dyktando, czy dlaczego w ogóle żyjemy razem?"

Nie pytam, dlaczego żyjecie razem. Pytam, dlaczego żyjecie pod jej dyktando. Bo właśnie w tym widzę problem. Dlaczego jej wciąż ulegacie? Dlaczego nie powiecie stanowczo "nie", kiedy jesteście "zmuszani" do pracy, którą uważacie za zbędną. Próbowaliście sprzeciwiać się? Obawiam się, że nie. Wydaje mi się, że nadal oboje jesteście "dziećmi", które "muszą" być posłuszne rodzicom, ponieważ z "nieposłuszeństwem" czują się źle. Brak Wam wewnętrznego przekonania o Waszym prawie do decydowania o sobie. Czekacie, aż otrzymacie przyzwolenie od teściowej. Niestety, przy takim podejściu do relacji, jak Wasze, i osobowości teściowej, możecie się nigdy na nie nie doczekać.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Asia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-11-21 19:02

Mam podobne odczucia jak Estera i J. Jeżeli uważasz, że teściowa może się jeszcze zmienić, to na to bym nie liczyła. Rządzi wami jak chce. Czasem, żeby zrobić coś lepszego albo zmienić, trzeba woli obu stron a z jej strony takiej woli chyba nie ma, więc pytanie dlaczego się nie da? Musisz postawić sobie samej i teściowej. I zasadnicze pytanie nad którym warto się zastanowić: czego tak naprawdę chcecie? Nie zadowolisz wszystkich. Ale warto pomyśleć o tym co jest. Co będzie najlepsze dla waszego małżeństwa?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-21 19:59

Osobiście nie liczyłabym, że teściowa zmieni się, jeśli Wy będzie postępować tak jak dotychczas. Natomiast jeśli Wy zmienicie swoje postępowanie, istnieje szansa, że ona też zacznie Was traktować inaczej niż do tej pory.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-21 21:33

Do J. Sądzisz, że można żyć w domu rodziców i nie żyć pod ich dyktando? To jest właśnie moje pytanie - jak to zrobić. I czy to w ogóle da się zrobić.

Jasne, że nie musimy być jej posłuszni - nie tak jak w relacji rodzic-dziecko. Ale przecież np. składając komuś wizytę, w jakiś sposób jesteśmy mu "posłuszni". Np. jeśli w danym domu się nie pali papierosów, to nikt rozsądny nie mówi "nie muszę być posłuszny, mam prawo decydować o sobie". Coś podobnego dzieje się u nas. Ona jest gospodynią tego domu, trzeba się dostosować do jej zasad. Tylko, że z wizytą idzie się na jakiś czas, a jeśli zasady domu nam nie odpowiadają, wychodzimy. A tu tak wygląda codzienność. Inna sprawa, że skoro zależy jej na tym, żebyśmy mieszkali wspólnie, to chyba powinniśmy mieć prawa większe niż goście. No ale sami piszecie, że nie mam prawa tego oczekiwać, bo to już dobra wola gospodarzy.

Tak, niektóre prace są niekonieczne, i można z nich zrezygnować, albo zostawić Teściowej, niech robi sama jeśli chcę. Bardzo dziękuję tym, którzy pomogli mi to zobaczyć. W kwestii sadu pewnie postawimy Teściową przed wyborem - albo rezygnujemy z niego, albo niech pracuje w nim sama.

Niestety, w przypadku wielu prac podział na konieczne/niekonieczne jest dużo trudniejszy. No bo np. obydwie zgadzamy się, że warto sprzątać dom. Ale to ona decyduje kiedy i jak to sprzątanie wygląda, i wyznacza mi zadania ("Trzeba wyprasować obrusy i serwetki" itp.). Celowo dałam przykład z obrusami i serwetkami, bo tego typu drobiazgi sprawiają, że jeszcze bardziej odczuwam, że nie jestem u siebie - kiedy mieszkałam sama, z wyboru nie miałam żadnych zbieraczy kurzu. No ale teraz nie jestem u siebie. I co? Sprzeciwić się, i niech sobie sama sprząta dom w którym też mieszkam, i o który powinnam dbać? Powiedzieć jej, że mi się te obrusy nie podobają, i niech sobie prasuje sama?

Na razie poprosiliśmy o to, żeby wszelkie prace, które chciałaby, żeby były wykonane, i w których oczekuje naszego uczestnictwa, wcześniej z nami uzgadniała. Mam nadzieję, że to krok w dobrym kierunku. I nie, nie liczę nawet na to, że ona się dostosuje, albo że się zmieni. Bardziej na to, że będę miała jej co powiedzieć przy "rozstaniu" - że próbowaliśmy się dogadać, ale ona nie chciała, więc w takim układzie nie możemy pozostać.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-21 21:45

"Czasem, żeby zrobić coś lepszego albo zmienić, trzeba woli obu stron a z jej strony takiej woli chyba nie ma"

No właśnie zdaje się, że jest dobra wola. Tylko ona nie bardzo wie co mogłaby zrobić. No ok, nie rozkazywać. Tylko co zamiast tego? Podzielić się władzą i decydowaniem?

Ja po przemyśleniu pytania "czego potrzebuję, czego chcę" odpowiadam "mieć miejsce, w którym czuję się u siebie i w którym ja z Mężem ustanawiamy zasady". Czego chce Teściowa? Pewnie z grubsza tego samego dla siebie. Czy da się to zrobić we wspólnym domu? Coraz bardziej wątpię. I nie wiem, czy ma to wiele wspólnego z dobrą wolą albo jej brakiem.

No chyba, że przy jasnym podziale domu, terenu i obowiązków (co nasze, co ich, co wspólne).

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-22 00:17

"Sądzisz, że można żyć w domu rodziców i nie żyć pod ich dyktando? To jest właśnie moje pytanie - jak to zrobić".

Trzeba dążyć do kompromisu. Podobnie jak w małżeństwie, kiedy pojawia się różnica zdań. Fakt, że zostaliście zaproszeni przez teściów do wspólnego mieszkania, jest mocnym argumentem do podjęcia rozmów. Teściowie powinni się od Was dowiedzieć, że macie inną wizję życia niż oni, odmienne priorytety i upodobania.

"Na razie poprosiliśmy o to, żeby wszelkie prace, które chciałaby, żeby były wykonane, i w których oczekuje naszego uczestnictwa, wcześniej z nami uzgadniała. Mam nadzieję, że to krok w dobrym kierunku".

Tak, to dobre posunięcie. Bylebyście umieli jej odmówić, jeśli nie zacznie uzgadniać.

"chyba powinniśmy mieć prawa większe niż goście. No ale sami piszecie, że nie mam prawa tego oczekiwać, bo to już dobra wola gospodarzy".

Ja tego nie pisałam :) Uważam, że Wasza sytuacja uprawnia Was do ubiegania się o przywileje większe, niż mają goście. Znacznie większe. Widziałabym Was w roli współgospodarzy. Pytanie, czy Wam by taka rola na pewno odpowiadała? Bo w innym miejscu piszesz, że chciałabyś "mieć miejsce, w którym czuję się u siebie i w którym ja z Mężem ustanawiamy zasady". Jeśli więc nie jesteś chętna do wypracowania kompromisów z teściową, to zbierajcie swoje manatki jak najszybciej i idźcie na swoje. Tam, gdzie będziesz mogła sobie porządzić. Podobnie jak teściowa.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-22 04:04

Jeszcze jedno chciałabym dodać (na razie) :)
Zdaje się, że Tobie wcale nie zależy na dogadaniu się z teściową. Nie zadowoli Cię pójście z nią na kompromis. Ty po prostu chcesz urządzić wszystko po swojemu, ale winę za niepowodzenie w stworzeniu wielopokoleniowej rodziny przypisać wyłącznie teściowej. Napisałaś bowiem: "I nie, nie liczę nawet na to, że ona się dostosuje, albo że się zmieni. Bardziej na to, że będę miała jej co powiedzieć przy "rozstaniu" - że próbowaliśmy się dogadać, ale ona nie chciała, więc w takim układzie nie możemy pozostać" oraz "No właśnie zdaje się, że jest [u teściowej] dobra wola. Tylko ona nie bardzo wie co mogłaby zrobić".

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-22 14:42

J, mylisz się co do tego, co napisałaś o mnie w ostatnim wpisie. Mam ochotę się bronić, bo poczułam się niesprawiedliwie oceniona, ale pewnie i tak nikogo nie przekonam. Staram się, może nieporadnie, przelać moje myśli w słowa. Trochę tylko wyjaśnię to, co moim zdaniem zostało źle zrozumiane.

Nie liczę na to, że Teściowa się zmieni, bo już wiele lat ją znam, Mąż jeszcze dłużej, i widzimy, jak opornie to idzie. Nie znaczy to, że tej zmiany bym nie chciała. Chciałabym. Tylko ile można czekać...? Poza tym, tak jak pisałam wiele razy, nie bardzo nawet wiem czego mogłabym oczekiwać żeby to było "fair". Tzn. ja wiem, czego ja bym oczekiwała, żebym mogła czuć się dobrze - poczucia bycia "u siebie", czyli albo wyodrębnienia naszej części, albo pozwolenia na współdecydowanie o wszystkim (skoro to podobno "wspólny" dom), albo coś pośredniego. Wszystko to wymagałoby od Teściowej zrezygnowania z samodzielnego decydowania o wszystkim (raczej na rzecz kompromisu niż naszego "przejęcia władzy"), a ja nie czuję, żebym miała prawo tego od niej oczekiwać. Ja bym dla niej chciała, żeby mogła się w swoim domu czuć jak u siebie, a pozwolenie nam na bycie "współgospodarzami" jej ten komfort odbierze.

I nie mam nic przeciwko kompromisowi czy uzgadnianiu różnych rzeczy - tylko na razie nie ma mowy o żadnym kompromisie, jest tylko rządzenie Teściowej i nasze dostosowywanie się, jak gości do gospodarzy. I ja, i Mąż mamy za sobą mieszkanie z innymi osobami - akademik, wspólne wynajmowanie mieszkania z innymi ludźmi itp. Był kompromis, było uzgadnianie, było ok, bo każdy miał tam równe prawa. Nie było też nacisku na robienie wszystkiego razem - każdy miał swoje życie, swoje sprawy. No i każdy w mieszkaniu miał swój pokój, gdzie mógł decydować - nawet, jeśli nie o wszystkim, bo przecież to był wynajem, więc ścian nikt nie przestawiał... Tu w tym domu jest inaczej, nie ma mowy o żadnych kompromisach. Są gospodarze, i jesteśmy my, którzy mamy się dostosować.

No dobra, tak sobie teoretyzuję teraz, i może nawet nie wiadomo o czym piszę. Jak piszę o tym "dzieleniu się władzą w domu" to brzmi pewnie źle. No to teraz konkret, o którym aż się boję pisać, bo obnaża bardzo stosunki panujące w tym domu. Pamiętam taką sytuację z samego początku naszego wspólnego mieszkania, kiedy Babcia Męża (ona też tu mieszka) kazała nam wyłączyć światło w pokoju, w którym przebywaliśmy (bo przecież nie mogę tego nazwać "naszym pokojem"), i iść spać. I nie, nie chodziło o to, że światło jej przeszkadzało spać. I nie, nie chodziło też o rachunki za prąd. Chodziło o władzę i ustalanie zasad - o to, że w tym domu nie siedzi się do późna, i mamy się dostosować. No i co? Niby nie rządzi nami, ale światło już jej i może sobie nim rządzić. I jeśli piszę, że chciałabym mieć miejsce, w którym z Mężem ustalam zasady, to piszę też o tym - że chciałabym swobodnie gasić światło wtedy, kiedy my to ustalimy. Serio to świadczy o mojej winie, że w takich sprawach nie chciałabym iść na kompromis? Historia ze światłem była jednorazowa, ale zostało całkiem mnóstwo podobnych spraw.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-22 15:38

Żono, to my z mężem decydujemy o "częściach wspólnych", a właściwie o częściach używanych wspólnie. Dom został przepisany w mój majątek odrębny. Mama i tak nie dałaby rady finansowo (nawet w połowie czy 1/3) takich wydatków ponieść. Ale faktem jest, że (jak to mama) zagaduje w stylu: "a kiedy trawę skosicie, bo już trzeba", "a kiedy to okno umyjecie (mamy bardzo skomplikowane do umycia 1 okno), bo już widać, że brudne", "a czemu samochód nie w garażu, tylko przed domem"? No ale ona się popyta, a my zrobimy, gdy damy radę. Ja mam męża z artystyczną duszą i nie chcę brać wszystkiego na siebie, stąd niektóre rzeczy nie są zrobione od razu. A jeśli chodzi np. o przedsionek, korytarze, schody, odśnieżanie przed domem, to praktycznie robimy to zawsze my. Ja bym inaczej ze wstydu się spaliła (mieszkając razem). Mama stara się nam na głowę nie wchodzić, nieraz podkreśla (np. do znajomych), że takie ma szczęście że nie jest sama - to jest istota sprawy. Poza tym my też postępujemy tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani przez nasze dzieci, a w przyszłości zięcia i synową. Uważam, że przykład, jaki dajemy dzieciom jest bardzo ważny.
PS: moja mama obecnie na urlopie - a jej maluję klatkę schodową na jej pięterko (z własnej inicjatywy) - mam nadzieję, że się ucieszy.

Tak sobie myślę, że może mama was tak ustawia, bo sami nie wychodzicie z inicjatywą zrobienia czegoś, więc uważa, że trzeba wam to wskazać? Spróbujcie wyjść z jakąś propozycją sami.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-22 16:06

Żono, podałaś przykład malowania płotu. Propozycja teściowej, że trzeba go pomalować jest ok, ale wręczenie wam farb i pędzli w wybranej przez nią chwili - już nie. Uważam, że powinniście się zgodzić co do malowania, ale podać pasujący wam termin. A jeśli ona uparcie zrobi to sama, to trudno. Nie powinno być jednaj tak, że ty się zamartwiasz, jak odmówić jej takiej pomocy, bo chcesz np. wyjść do znajomych. Chodzi o to, że jak ma się dom (swój, czy też dzieli się go z kimkolwiek), to trzeba być w nim gospodarzem, planować i wykonywać prace itd. Może wy tego nie inicjujecie (mama was zahukała?), więc ona próbuje wszystkim zarządzać sama? Nie chcę przez to powiedzieć, że nic nie robicie. Ale czy robicie z własnej inicjatywy? Jak zachowałaby się mama, gdybyście zagaili, że trzeba np. przeczyścić rynny i planujecie się za to zabrać za tydzień w sobotę?

Sprawa ze światłem jest straszna. Jedno jest tu znamienne - czy babcia jest mamą mamy? Może to taki kaliber? Wszystkie te małe sprawy doprowadzają do tego, że gryziesz się (np. wolisz nie mieć obrusów i prasowania, a mama odwrotnie), boisz się powiedzieć swoje zdanie. Masz do tego prawo, twój mąż, teściowa i babcia również. Więc jeśli ty nie chcesz zaakceptować ich stylu życia, a one waszego, to nie znajdziecie zgody pod jednym dachem. Zawsze ktoś ustępuje, i jeśli jest to za każdym razem ta sama strona - dobrze nie będzie.

Czy mama zgodzi się przepisać dom w odrębny majątek męża, z dożywociem? Wtedy wy zostaniecie gospodarzami. Jeśli nie zgodzi się, powinniście się wyprowadzić i jasno wcześniej określić zasady, na jakich pojawiacie się w domu mamy.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-22 16:56

Marzeno, dziękuję za to co piszesz.

"Więc jeśli ty nie chcesz zaakceptować ich stylu życia, a one waszego, to nie znajdziecie zgody pod jednym dachem."

Czy ja go nie akceptuję? Ten styl życia nie jest mój, nie przyjmuję go za swój, ale go akceptuję, w sensie: nie zabraniam im żyć w takim stylu, w jakim chcą. Problem w tym, że oni nas w ten styl życia wciągają, narzucają go. I to jest coś, czego nie umiemy (nie umieją?) zrobić - żyć swoim życiem, jednocześnie pozwalając innym żyć ich życiem. Na to szukam recepty.

"a kiedy trawę skosicie, bo już trzeba", "a kiedy to okno umyjecie (mamy bardzo skomplikowane do umycia 1 okno), bo już widać, że brudne", "a czemu samochód nie w garażu, tylko przed domem"?

Bardzo bym chciała, żeby tak było u nas. A u nas jest rozkaz. "Po obiedzie pójdziesz skosić trawę. No jak to nie pójdziesz? Pozwolisz, żeby starzy ludzie sami to robili?".

Z samochodem też sytuacja mi znana, ale jednak diametralnie inna. "Samochód stawia się w garażu." Mąż odpowiada, że woli, żeby stał na dworze. Teściowa się... popłakała, że... wychowała takiego syna, który na jej podwórku jej nie słucha.

Ech, nie pisałam wcześniej tych przykładów, trochę celowo, bo wiem, jakie budzą emocje - we mnie, ale też w osobach, którym takie historie opowiadam. Ludzie mówią: uciekaj jak najdalej. Pewnie, że emocje mówią mi to samo. Tylko bardzo chciałam nazwać to, co tu się dzieje nie tak. Bo Teściowa absolutnie nie sądzi, żeby robiła coś niewłaściwie, i naszych emocji nie rozumie. Nie musi. Ale po prostu chciałabym nazwać to, co te emocje powoduje. Przyznam, że Twoje, Marzeno, wpisy, bardzo mi pomagają właśnie to nazwać. Porównując nasze sytuację, widzę, co moja Teściowa robi inaczej:

- upiera się, że wszystko powinniśmy robić razem, co automatycznie zakłada, że nie można tego zrobić na dwa sposoby jednocześnie
- sama chce o wszystkim decydować, jednocześnie chcąc, żebyśmy w tym wszystkim brali aktywny udział
- uniemożliwia własną inicjatywę: "o, zobaczcie, jak to dziś młodzi próbują rządzić"
- w skrócie, rządzi - a widzę dla tej postawy alternatywy: możemy współdecydować, albo podzielić, albo oddać nam decydowanie


To nie jest tak, że z własnej inicjatywy byśmy nie dbali, nie kosili, nie malowali. Ale jej inicjatywa zawsze jest czasowo pierwsza, no i pada w formie rozkazu. Poza tym wiele rzeczy robilibyśmy po prostu inaczej. Trzymając się przykładu malowania płotu - ona wybiera kolor, ona kupuje farbę, ona wybiera kiedy. No i tak, można by powiedzieć choćby "ok, zajmiemy się tym, ale jutro". Tyle, że na jutro już jest kolejna praca. Czy próbujemy coś robić z własnej inicjatywy? Czasem tak, i wtedy zwykle okazuje się, że źle. Bo zdaniem Teściowej coś innego teraz jest pilniejszego, ważniejszego.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: dsdsd (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-22 20:16

Wiesz, Żono, moim zdaniem macie bardzo (do entej potęgi) małe szanse na porozumienie się z teściową i zakończenie sytuacji czymś w rodzaju kompromisu pozostając tu, gdzie mieszkacie. Podziwiam Twój takt i chęć zachowania obiektywizmu w tej sytuacji. Serio.
Wg mnie teściowa zamęcza Was (choć każdy ma inny zapas cierpliwości) - zwłaszcza Ciebie, bo pewnie mąż już przywykł do takiego trybu: a teraz zrobisz to i tamto...
Mam podobnego tatę. Wiele lat temu przy pierwszej okazji wyjechałam daleko od domu, żeby nie mógł kierować moim życiem, każdą chwilą, każdą decyzją. Teraz wyjechała moja siostra - z tych samych powodów. On nie zgadza się po prostu na usamodzielnienie się swoich dzieci - teraz na przykład przeżywa, że żadna z nas nie chce przejąć jego przedsiębiorstwa, czyli jakby "ojcowizny" i próbuje się odgrażać, że przepisze wszystko na stosowne instytucje, które nie dopuszczą do "zmarnowania" jego krwawicy (w domyśle, my byśmy ją zmarnowały). Tymczasem my byśmy bardzo chciały zająć się jego krwawicą, nawet mój mąż, jednak mój tata jest absolutnie niekomunikatywną osobą i nie ma na to szans.
Mam też podobną teściową. Nigdy z nią nie mieszkałam, ale same wizyty u niej bywają wyzwaniem. "Zjedz banana. No nie zjesz banana?" (obiera) "O, już obrany. No nie zjesz?"(obraża się, że obrała, a ty nie jesz). Telefonuje. "Zrobiłam kotlety. Przyjedź po nie. Nie przyjedziesz? To mają się zmarnować? To po co robiłam? Muszę sama wam przywieźć. Co za dzieci, nawet im się przyjechać nie chce".
Oboje mają wiele dobrych chęci, ale to potrafi zabić, nawet jeśli ich częściowo usprawiedliwia. Jestem mężatką z kilkuletnim stażem i z żadnym z nich nie mieszkaliśmy - po prostu uznaliśmy to za niemożliwe. Wynajmujemy baaaardzo kiepski standard i odkładamy na swoje. Czasem, gdy wszystko jest nie tak, jak uważam, że być powinno, to myślę: jesteśmy niezależni od nikogo, wszystko, co robimy to efekt naszych decyzji. I to mi przynosi ogromną ulgę.
Powiem prosto: macie prawo do samodzielności. Mimo łez teściowej. Pomodlę się za Was wszystkich - widzę, że rodzina to dla Was ważna sprawa i to się bardzo chwali.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-11-22 20:16

"Po obiedzie pójdziesz skosić trawę. No jak to nie pójdziesz? Pozwolisz, żeby starzy ludzie sami to robili?".
Tak, pozwoliłabym; chcą natychmiast albo w narzuconym terminie mieć ściętą trawę, niech to zrobią (jeśli są w stanie) albo niech poczekają na czas, kiedy ja będę na to gotowa. Trawa nie zając, nie ucieknie.

Po prostu pozwalasz (pozwalacie) na prosty szantaż emocjonalny. Podobnie z tym płaczem o syna, co matki nie słucha.
Co więcej: utrwalacie tę postawę, ulegając. Utwierdzacie w przekonaniu, że to tak działa i musi działać na wieki wieków amen. Tak działała babcia, tak działa teściowa i jakoś nikt nie ustawiał tej sprawy inaczej.
Radzę przetrzymać szantaże, nie ulegać, ale zrobisz, co uważasz. Tylko, widzisz, skoro pozwalacie, to już Wasz wybór, Wasza wina (albo niesprawność komunikacyjna, społeczna) i Wasza sprawa - i to, że pozwalacie, nie jest wcale winą teściowej. Ona tak ma, jak to się teraz mówi, a Wy ulegacie, ulegacie, ulegacie... Aż się zatracicie. Ona się upiera, Wy ulegacie, prawda?

Teściowa wcale nie uniemożliwia Wam własnej inicjatywy. Nonsens. Kompletne nieporozumienie. Tylko Wy jej, tej swojej ewentualnej inicjatywy, nie bronicie, nie umiecie skutecznie zaprotestować, nie pilnujecie swojej odrębności, pozwalacie, ulegacie, ulegacie...
Tak, zapewne pomalujecie plot, ale za dwa tygodnie, a jutro idziecie do kina. Krzyk? Płacz? "Starzy ludzie muszą..." i podobne teksty? Trudno. Staw czoła.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-22 21:51

Tak, Teściowa stosuje szantaż emocjonalny, i w ogóle zachowuje się w sposób dla nas przykry (forma "zrobisz" itp.), ale to nie to powoduje, że to ona rządzi. Na formę się uodporniłam, chociaż jest dla mnie przykra. Zresztą, ja dla siebie wywalczyłam (a nie było łatwo) formę bardziej kulturalną, częściej pada "proszę" albo "czy mogłabyś?", chociaż nie zawsze i nie od wszystkich. Tylko, że to nie rozwiązuje sprawy. Wracając do przykładu z malowaniem płotu - owszem, mogę powiedzieć "nie, nie pomaluję". Tylko mnie się wydaje, że jeśli faktycznie to miałby być dom nas wszystkich, to w ogóle samą decyzję o tym czy malować i na jaki kolor powinno się podejmować wspólnie. Bo my chcemy o ten dom dbać, skoro niby jest nasz.

Wróćmy do mojego przykładu wcześniejszego. Pisałam, że możemy np. odmówić pracy przy uprawie warzyw, albo chociaż ją ograniczyć. I nie chodzi o to, czy ona będzie płakać, marudzić, szantażować itp. - chociaż będzie. Chodzi o to, że te warzywa potem lądują na wspólnym stole. Uważacie, że to fair, że w takim wypadku korzystamy z tego, co oni wypracują? Dla mnie to bycie darmozjadem.

Tu nie chodzi tylko o umiejętność mówienia "nie" (chociaż nie będę udawać mistrzyni w tej umiejętności). Mnie się wydaje, że człowiek w miejscu, które nazywa domem, powinien mieć cały wachlarz możliwości - a nie tylko mówienie propozycjom czy poleceniom innych "tak" lub "nie".

Ok, właściwie jesteśmy przekonani do wyprowadzki. Głównie zastanawiam się jak to ułożyć dalej. Ktoś pisał, że nie mamy obowiązku w takiej sytuacji w weekend "odrabiać" zaległe prace. No ... nie do końca. Jeśli dom i gospodarstwo pozostanie współwłasnością Męża, to pozostanie za to odpowiedzialny, a jego "decyzyjność" jeszcze się zmniejszy, bo trudno, żeby rządził, skoro go nie ma na co dzień.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: dsdsd (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-22 21:58

Więc niech mąż zrezygnuje z ojcowizny. Albo rodzina, albo ojcowizna ( w Waszym przypadku). Zresztą i tak uważam, że to będzie w końcu jego i nic się nie zmarnuje, to tylko wymówka, tylko nie wiem czyja - jego, czy teściowej.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-22 22:07

Niestety, do tego go nie przekonam - on się czuje za to odpowiedzialny.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-11-22 22:25

Zaraz, pogubiłam się, doczytałam wcześniej, ze mąż jest jedynym spadkobiercą, nie zaś już teraz współwłaścicielem.
Skoro rzeczywiście współwłaścicielem, to jednak bezgranicznie podporządkowanym, bez mała teoretycznym, bez praktycznego uwzględniania tego -współ. Rzeczywisty (nie na papierze) współwłaściciel miałby przecież prawo do realnych decyzji i powinien z niego korzystać.

A na marginesie: jak to świetnie widać, że majątek może źle wpływać na relacje międzyludzkie.
Nie wiem, czy odpowiedzieliście (sobie) na pytanie, które kilka razy wracało na forum: czy umielibyście zrezygnować z tej ziemi i całej reszty, gdyby się okazało, że i to niszczy Wasze małżeństwo.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: dsdsd (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-22 22:38

Myślę, że istnieje uzasadniona obawa co do tego, że niebawem będzie musiał sam się do tego przekonać, ponieważ stanie przed wyborem - albo żona, albo ojcowizna (a tak naprawdę mama).
A co by było, gdyby odmówił tego życia "na dwa domy" i dbania o dom teściów w czasie wolnym? Czy to grozi wydziedziczeniem? Przecież większość ludzi, którzy mają rodziny, zajmuje się własną rodziną, a potem i tak dziedziczy się po rodzicach, po ich śmierci. Dlaczego u Was to takie nieoczywiste i wymagające jakichś szczególnych warunków? Chyba zwyczajnie ktoś tu nie potrafi wyprowadzić się z domu na dobre.
Coś mi się wydaje, że mąż tu jest kluczową postacią, nie zaś teściowa.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-23 04:52

Żono, staram się wyciągać wnioski, bazując na przeczytanym tekście. Ale skoro wprost zaprzeczyłaś niektórym z nich i rozwinęłaś temat, uznaję, że się pomyliłam. Wierzę, że Twoim celem nie jest niepodzielna władza. Kompromis by Cię zadowalał, ale dotychczas nie udało się go Wam wypracować. I prawdopodobnie to nie nastąpi, bo teściowa nie jest skłonna do żadnych większych ustępstw. Te, które zrobiła, to zaledwie kropla w morzu Twoich potrzeb. Jak najbardziej dla mnie zrozumiałych. W takich warunkach, jakie Ci stworzono, też nie chciałabym mieszkać.

Nie rozumiem zupełnie jednej rzeczy. Dlaczego chcesz ponazywać to, co budzi w Tobie negatywne emocje. Do czego jest Ci to potrzebne? Dla siebie samej? Czy będziesz próbowała tłumaczyć się przed teściową - z tego, że nie odpowiada Ci życie pod jej dyktando?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-23 09:51

Znów będę się tłumaczyć za Męża. Ja nie mam problemu z "marnowaniem się" ziemi jako takiej. On ma. Ja bym na pewno chciała zadbać, żeby mieli co jeść, mieli ciepło itp. Ale to nie równa się koniecznie warzywom z własnego ogródka. Czy ja bym potrafiła z tego zrezygnować? Z wielką ulgą. Czy Mąż? Chyba nie. Tylko, że on nie odbiera tego jako wyboru - albo żona, albo gospodarstwo.

I tu być może w jakimś stopniu uda mi się znaleźć odpowiedź na pytanie J. Po co chce ponazywać to, co budzi moje negatywne emocje? Być może chcę je wytłumaczyć nie tylko Teściowej, ale też Mężowi. On też czuje się źle w tej sytuacji, jakiej jesteśmy, ale on ma przekonanie, że to kwestia dogadania się. Że jeszcze ten raz, po raz tysięczny, porozmawia z Mamą, i uda się wypracować jakąś formę wspólnego życia. A ona powie to co zwykle, że przecież niczego złego nie robi, nikt nie robi nam krzywdy, więc o co nam chodzi. Może te rozmowy tak wyglądają, bo żadne z nas nie umie nazwać tego, co w tym domu jest źle. A może powinnam pisać w czasie przeszłym, bo dzięki Wam trochę więcej widzę i więcej umiem nazwać. Ten wątek w dużym stopniu mi w tym pomaga, dziękuję.
Nie wiem jak nazwać tę formę własności, jaka tam jest. To dla mnie samej bardzo skomplikowane formalnie. Z tego, co rozumiem, w pewnym momencie, żeby Męża Mama mogła mieć emeryturę, nie mogła jednocześnie figurować w dokumentach jako użytkownik ziemi. Formalnie więc użytkuje ją mój Mąż (chyba to się nazywa dzierżawa, nie własność). Większość prac gospodarskich wykonuje i tak Teściowa i jej Rodzice, bo ja i Mąż pracujemy zawodowo poza domem, i nie zamierzamy tego zmieniać, mimo nalegań. Ale są prace w gospodarstwie, którym ludzie w tym wieku nie podołają.

Im dłużej to piszę, tym bardziej widzę, jak bardzo to jest bez sensu. Najrozsądniej byłoby powiedzieć: nam to gospodarstwo do niczego nie potrzebne. Zajmujcie się nim sami jeśli chcecie, a jak nie to sprzedajcie. Albo dajcie nam, będziemy robić po swojemu. Ale Mąż nie powie tego pierwszego, bo mu szkoda. Drugie nawet mówi, czy sugeruje, ale nie ma zgody.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (---.146.37.147.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-11-23 14:34

Zwrócę uwagę na jeszcze jeden aspekt: brakuje mi w Twoich postach jedności małżeńskiej. Piszesz tak jakbyś z mężem stanowiła dwa totalnie oddzielne byty, bez żadnej części wspólnej, bez kompromisów, bez uzgadniania wspólnego stanowiska. Jest on i jego zdanie i Ty i Twoje zdanie.
Szukasz też problemów na siłę, zamiast zacząć coś robić. Sorry, ale dopóki będziesz na poziomie rozważań, nic się nie zmieni.
Tłumaczenia się przed teściową z wyprowadzki też nie rozumiem, podobnie jak J. To nie chodzi o to, żeby mówić komuś co źle zrobił, co było nie tak, co można było inaczej. Jesteście dorośli, a dorośli podejmują decyzje, które według nich są dla nich dobre. Nawet, jeśli inni je mogą uznać za totalnie bezsensowne.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-11-23 14:43

Racja, Żono. To układ bez sensu. Świetnie, że to jasno widzisz. Twardy realizm. To idźmy dalej.
Pomyślcie dobrze i zadecydujcie konkretnie, jak to rozwiązać. Ustalcie sobie termin (w miesiącach), chyba że chcecie być niewolnikami do czasu - przepraszam - śmierci teściów. Jeśli zmian nie będzie, to Wasze dzieci zresztą też mają fantastyczną perspektywę wzrastania w podwójnym rodzinnym niewolnictwie: rodziców i własnym. A jeśli jeszcze mąż odziedziczy i przekaże dzieciom konieczność uwiązania do ziemi, wbrew ich chęciom, żeby się "nie zmarnowało, bo mu szkoda"...

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-24 13:04

Nie zawsze odpowiadam Wam na Wasze pytania, ale wszystkie je zadaję samej sobie. Nie na wszystkie znam odpowiedź, to wymaga naprawdę dużego zastanowienia.

Pytacie o to, po co ja chcę tłumaczyć Teściowej czy Mężowi co w tym domu dzieje się złego. Odpowiedź nie była oczywista, długo nad tym myślałam, i chyba już trochę wiem. I to, co napiszę, jest dla mnie bolesne, więc też proszę, nie osądzajcie mnie/nas zbyt łatwo.

Kiedy poznałam mojego Męża było dla mnie oczywiste, że on chce tu mieszkać. Czuję, jakby mnie to wiązało, jak jakaś umowa. Rozmawialiśmy co prawda o tym, z moim naciskiem na to, że jakby było nam tu źle, to np. wynajmiemy jakieś mieszkanie - ale zawsze była mowa o tym jako opcji tymczasowej. Wiadomo było, że ten dom jest dla niego ważny. Wychodziłam za mąż z tą świadomością.

Teściowa to już w ogóle nie widziała innej opcji. Dla niej to było najbardziej oczywiste na świecie, że on tu zostanie, a ja z nim.

Trudno, możecie mi napisać, że byłam głupia. Pewnie będziecie mieli rację. No ale stało się.

Odczuwam to jakby wiązała mnie jakaś umowa. Myślę, że mogę tak to nazwać - umawialiśmy się na mieszkanie tutaj. I nie daję sobie prawa do tego, żeby powiedzieć, że po prostu zmieniłam zdanie, bez powodu. I dlatego tego powodu szukam. Może dlatego próbuję nazwać to, co w tym domu jest źle. Mogłabym wtedy powiedzieć "Tak, umawialiśmy się na wspólne mieszkanie, ale teraz dzieję się tu źle (tu konkrety), więc póki tak się dzieje, mieszkać się tu nie da". Pewnie dla kogoś z zewnątrz to nie ma sensu, ale może chociaż trochę sensu nabierze w kontekście tego, co napisałam wyżej.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Magda (---.unity-media.net)
Data:   2017-11-24 15:05

Małżeństwo pod warunkiem dotyczącym przyszłości jest nieważne. Tzn. jeśli warunkiem małżeństwa miało być mieszkanie z teściami, to można zweryfikować jego ważność w sądzie biskupim.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: kkub (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-24 15:53

Rozumiem Cię. Nie wiem jak dlugi macie staż małżeński, ale życie pisze różne historie i stawianie warunków przyszłości nie ma większego sensu. Możesz powiedzieć, że godziłaś się na mieszkanie w tym domu, ale nie miałaś pojęcia jak to wygląda; nie godziłaś się na poddawanie się w niewolę teściowej. To nie wnosi wiele do Waszej sytuacji, ale warto uświadomić męża, że tak jak Ty świadomie godziłaś się na mieszkanie z teściami, tak on świadomie godził się na osobne życie - bo to chyba od początku było jasne. A takiego życia nie macie.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-25 04:18

"umawialiśmy się na mieszkanie tutaj. I nie daję sobie prawa do tego, żeby powiedzieć, że po prostu zmieniłam zdanie, bez powodu. I dlatego tego powodu szukam"

Sama w tym wątku wymieniłaś szereg powodów. Już na samym początku. Czy nadal wydaje Ci się, że to, co zostało już nazwane, nie wystarcza? Uważasz, że potrzebujesz czegoś więcej? Dodatkowego argumentu dla męża? Czy może także dla teściowej? Liczysz, że ona Cię nagle zrozumie, skoro do tej pory nie potrafiła?

Jeśli mąż zgadza się na zamieszkanie gdzie indziej, radziłabym wyprowadzkę. Jak najszybciej (w granicach rozsądku). Bez uzgadniania, czy to będzie wyprowadzka raz na zawsze. To ostatnie nie jest teraz najważniejsze. Nie musicie robić długoterminowych planów. I odradzałabym Wam przedwczesne informowanie rodziny męża o Waszej decyzji. Nie dajcie im za szybko okazji do wtrącania się do Waszych spraw. Obawiam się, że będą próbować, jak tylko się dowiedzą. Oszczędźcie sobie tego. Albo niech mąż oszczędzi tego Tobie.

Im więcej piszesz, tym wyraźniej widzę, jak bardzo jesteś stłamszona. Wydaje mi się, że masz tendencje do przesadnego obarczania siebie winą za powstałe niepowodzenia. Chyba powinnaś nad tym popracować w przyszłości.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-27 17:08

Teściowa zrobiła sobie z gospodarstwa bożka, Twój mąż się do tego dołącza. Ty jesteś dorosła, a jednak znajdujesz się w sytuacji, w której nie decydujesz sama o sobie i swoim małżeństwie. Sytuacja Ci nie pasuje, ale dalej sama nie wiesz czego tak naprawdę chcesz i jak do tego doprowadzić. Nie piszesz, jak reaguje Twój mąż, gdy odmawiasz wykonania czegoś w domu, a to dosyć istotne. Naprawdę nie rozumiem, czemu nie dajesz sobie prawa do odmówienia komuś oraz do odpoczynku. Też mam dom, ale nie mam potrzeby aby wszystko było w nim zrobione na tip-top. Dałaś się zapędzić w kierat cudzej ambicji i spedziłaś tak już kilka lat życia (a młodość taka piękna i ma swoje prawa) nie budując w międzyczasie własnej rodziny. W temacie pracy w weekendy, to przypominam, że mamy dzień święty święcić i żadna "ojcowizna" nie zwalnia nas z tego obowiązku.

Jeśli chcesz mieszkać tam gdzie mieszkasz, to zrób plan i powoli i po kolei, z uśmiechem na ustach, metodą zdartej płyty zacznij stawiać granice:
- światło wyłączam później (ktoś Cię zmusi fizycznie do zgaszenia światła wcześniej?, szantaż emocjonalny można przeżyć, naprawdę, nie wyrządzasz tym nikomu krzywdy)
- nie zajmuję się kwiatkami i sadem, mogę przez godzinę w takie i takie dni zająć się warzywnikiem (skoro nie chcesz czuć sie darmozjadem)
- poproś o wydzielenie przestrzeni, która będzie przestrzenią małżeńską, którą będziesz mogła zagospodarować sama własnymi meblami, najlepiej z własną łazienką
- zabierz męża do kina czy gdzieś indziej, spotkajcie się ze znajomymi (tak, robota poczeka)
- podzielcie się gotowaniem np.Ty kolacje, teściowa obiady.

Jeśli nikt nie będzie respektował tego czego oczekujesz, to uważam, że sprawa jest poważna i wymaga pomocy z zewnątrz, na przykład poradnia małżeńska. Niewolnictwo to nie czasy.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Marta (---.know.cable.virginm.ne)
Data:   2017-11-27 19:07

Może rekolekcje dla małżeństw? Dla Ciebie i męża rzecz jasna, nie dla teściów. Ale watpię, żeby to coś poważnego zmieniło. Polecam też książkę „Toksyczni rodzice” Susan Forward, konkretnie rozdziały o kontrolujących rodzicach – chyba bardziej by się przydała mężowi, ale prawdopodobnie nie będzie chciał jej czytać i uzna, że obrażasz jego matkę sugerując, że jest toksyczna. Może Ty poczytaj, to będziesz miała nieco lepszy wgląd jak działają te mechanizmy.
Albo, teoretycznie możesz po prostu pogodzić się z tym, że jest jak jest i się nie zmieni. W sumie jakoś bardzo źle Ci nie jest przecież? Mąż nie pije, nie bije, nie awanturuje się, dba o dom, głodni nie jesteście. Teraz jest wysyp psychologicznych poradników jak stworzyć małżeństwo idealne, ale jakoś chyba nikomu jeszcze się nie udało w 100%. Zawsze będzie coś, co jest dalekie od ideału. I w Twoim przypadku akurat jest to kwestia braku Waszej samodzielności. Myślę, że można z tym żyć jakoś.... Poczytaj Kol 3 - tam jest o znoszeniu się nawzajem i tam jest nawet zaskakujący tekst skierowany do niewolników.
Jeżeli z wielu względów nie chcesz/nie możesz się wyprowadzić razem z mężem, to może zastosuj na sobie różne triki psychologiczne, dzięki którym latwiej Ci będzie żyć w tej rzeczywistości. Nie wiem, czytaj książki, dyskutuj w internecie na jakieś fascynujące Cię tematy, skup się na karierze zawodowej itd. Jak się ma jakąś psychologiczną odskocznię, to wiele rzeczy można znieść, jedni muszą znosić szefa, a Ty teściową. Ale to nie jest dobre rozwiązanie.
Może znasz tą modlitwę: „Boże! Proszę, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego.”
P.S. Nie podoba mi się pęd do "weryfikacji ważności małżeństwa". Tyle się mówi w Kościele o tym, że małżeństwo jest na dobre i na złe. A tu na katolickim forum przy problemach od razu sugestia, że można się przecież rozejść i sąd biskupi przyklepie, że w zasadzie to nic się nie stało, bo młodzi byli za młodzi, niedojrzali i nie przemyśleli, co sobie przysięgają.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-28 13:11

Na wstępie chciałam powiedzieć, że dziękuję za to, co piszecie.

Już kilka osób radziło mi / nam poradnię rodzinną albo psychologa. Jakkolwiek to zabrzmi, Wy na razie pomogliście mi bardziej niż jedno i drugie... Wiem bo próbowałam. W najbliższym czasie chcę spróbować znowu, może w innym miejscu.

Tymczasem odniosę się do tego, co pisaliście.

"- nie zajmuję się kwiatkami i sadem, mogę przez godzinę w takie i takie dni zająć się warzywnikiem (skoro nie chcesz czuć się darmozjadem)"

O czymś takim właśnie myślimy. Mieliśmy wizję wprowadzenia kalendarza prac - dosłownie, papierowego kalendarza z wpisanymi pracami. Uzgadnianymi razem, skoro mamy razem w nich brać udział. Tylko znowu jest "ale" - większości prac w gospodarstwie nie da się zaplanować, bo zależą od pogody. No i bardzo często sprawa rozbija się nie tylko o konkretną pracę, ale o sposób jej wykonania. Teściowa mówiąc "sprzątanie" ma na myśli zupełnie co innego niż ja. Albo przygotowanie obiadu - można to zrobić w pół godziny, a można w trzy godziny. Można kupić półprodukty, a można wszystko wyprodukować samemu, łącznie z warzywami z ogródka. Albo remont. Można zatrudnić ekipę remontową, a można coś zrobić rękami domowników. Wypadałoby porozmawiać i w każdym przypadku ustalić rozsądny kompromis. Coraz wyraźniej to widzę. Nawet, jeśli to ona jest panią domu, to jeśli mamy brać udział w różnych pracach, to powinny być z nami uzgadniane. I tak, to oznacza zrezygnowanie przez Teściową z niepodzielnej władzy.

O własnej przestrzeni, czy nawet własnym domu obok, myśleliśmy. Tylko doszliśmy do wniosku, że przy wspólnym podwórku, gospodarstwie itp. to i tak rozwiązuje bardzo niewiele. To byłyby tylko noce spędzane "u siebie" i "na swoich warunkach", reszta i tak razem.

Myślałam o tym, żeby zaproponować np. podział gospodarstwa na dwie części. I znowu jest "ale". Części prac i tak Teściowa sama nie wykona, bo po prostu potrzeba młodej osoby. A my z kolei na co dzień jesteśmy w pracy, a z niektórymi zadaniami dobrze jest zareagować szybko, a nie czekać np. na sobotę.

"To nie wnosi wiele do Waszej sytuacji, ale warto uświadomić męża, że tak jak Ty świadomie godziłaś się na mieszkanie z teściami, tak on świadomie godził się na osobne życie - bo to chyba od początku było jasne."

Wnosi więcej, niż może sądzisz. Zauważ, że ja o to pytam na początku tego wątku - jak to zrobić, żeby żyć z teściami, a jednocześnie by było to życie osobne.

Dużo tu ostatnio słów o moim Mężu. Trochę wyjaśnię. To nie jest tak, że mój Mąż jest ze mną pod warunkiem, że mieszkam z nim u Jego Mamy. Być może coś takiego istniało na początku naszej znajomości, jeszcze przed ślubem - być może nie zainteresowałby się mną wtedy, gdybym np. jasno określiła, że nigdy z nim tu nie zamieszkam. Nasza relacja się rozwinęła i teraz tego "warunku" nie ma. Miałam nawet chwilę niepewności ostatnio, pod wpływem tego wątku, i rozmawiałam z nim o tym. I upewniłam się, że tak jest. I myślę, że mam wiele szczęścia. Czytałam kilka historii kobiet, które uciekały z domu Teściowej, a Mąż zostawał. No więc mój Mąż nie zostanie, będziemy mieszkać gdzie indziej. Ale też stawia sprawę jasno: on będzie tu często bywał, bo rodzina sama nie poradzi sobie z pracami, no i na przyszłość chce tu mieszkać, więc o ten dom chce dbać. Nie zmusza mnie do tego, żebym ja też tak często tu bywała, ale nie chce, żebym mu "zabraniała". Zabraniać nie będę, bo i niby jakim prawem. Ale wiem, że na dłuższą metę takie życie "na dwa domy" też nam nie posłuży. Widziałam to już w praktyce, choćby w czasie jego studiów.

Inaczej sprawa tego "warunku" naszego małżeństwa wygląda z punktu widzenia Teściowej. Otóż chyba mogłabym dać sobie rękę uciąć, że dla niej to, że razem z Mężem z nią zamieszkamy plus zajmiemy się gospodarstwem było warunkiem tego, że nie sprzeciwiała się naszemu ślubowi. Tak, oczywiście, nie byliśmy dziećmi, i zgody rodziców nie potrzebowaliśmy. W każdym razie żałuję, że utrzymywaliśmy ją w tym przekonaniu (albo raczej z niego nie wyprowadzaliśmy). Teraz czuję, jakbym z nią podpisała jakąś umowę. I wiecie? Mam ochotę jej powiedzieć, że niniejszym tę umowę zrywam. Dla wyjaśnienia o co mi chodzi - czasem rozmowy czasem wyglądają mniej więcej tak:

Teściowa: Trzeba iść i zebrać jabłka.
Ja: Teraz nie zbiorę, właśnie jedziemy odwiedzić moich rodziców.
Teściowa: Wiedziałaś przed ślubem, że tu jest dużo pracy, że trzeba będzie się tym zająć, bo my sami nie damy rady, a teraz się od pracy wymigujesz. I jeszcze Męża ze sobą zabierasz, a on ma tu zajęcia. Przez ciebie to się marnuje.

Tak, gospodarstwo to jej bożek. Praca to jej bożek.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-11-28 16:46

"Teściowa: Trzeba iść i zebrać jabłka.
Ja: Teraz nie zbiorę, właśnie jedziemy odwiedzić moich rodziców.
Teściowa: Wiedziałaś przed ślubem, że tu jest dużo pracy, że trzeba będzie się tym zająć, bo my sami nie damy rady, a teraz się od pracy wymigujesz. I jeszcze Męża ze sobą zabierasz, a on ma tu zajęcia. Przez ciebie to się marnuje."

Pańszczyzna. Przywiązanie chłopa i jego żony do ziemi. Plus szantaż moralny.
Brałaś ślub z mężem czy z gospodarstwem? Powiedz to wreszcie jasno, także teściowej.
Nie ślubowałaś ani teściowej, ani gospodarstwu, ani jabłkom. Gada? Niech gada. Niech mówi, co chce, spróbuj unieść (albo wyjdź) - i pod żadnym pretekstem nie odwołuj wizyty u swoich rodziców. I nie próbuj tego czasu odrobić. Do zbierania jabłek można nająć ludzi. Albo zrezygnować z sadu, skoro nie ma szans na zebranie plonu bez najęcia obcych lub przymuszenia pary rodzinnych niewolników.

Wiesz, co? Nie widzę tego. Pewnie jednak nic sensownie nie wyjdzie, jeśli się nie wyprowadzicie (wystarczająco daleko) i nie zredukujecie "pomocy". Teściowa może się okazać nienaprawialna.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: dsdsd (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-28 19:10

Nie chciałabym twierdzić, że sprawa jest przesądzona, ale przykłady, które do tej pory podałaś, wydają mi się oburzające (to raz) oraz (to dwa) dyskwalifikujące teściową jako partnera do rozmowy czy też zmian, na jakie liczysz. Nawet wypowiedzenie na odchodne o co Ci chodzi pewnie nic nie zmieni, bo gdyby mówienie czegokolwiek miałoby zmienić cokolwiek, to wyprowadzka nie byłaby konieczna. Chyba teściowa nie funkcjonuje na poziomie intelektualnym, który umożliwiałby wgląd we własne intencje czy postawienie pod znakiem zapytania wartości (mam na myśli gospodarstwo). Oczywiście jeśli teściowa choć raz przyznała, że może nie mieć racji czy mylić się, to szanse są.
Podoba mi się również skądinąd wypowiedź Marty - życie układa się różnie, związków idealnych po prostu nie ma, zaś problemy zawsze jakieś są. W sytuacji konfliktu zawsze należy uczynić krok do tyłu (który jest w istocie krokiem do przodu w relacji), jednak krok czyniony do tyłu nie z wyboru, lecz z przymusu może odbić się na tejże relacji. W życiu krzyża się nie uniknie, można jedynie próbować zamieniać na inny. Najlepiej oczywiście przyjąć pogodnie, ale zawsze zachodzi pytanie: czy słusznie postępuję? Bardzo rzadko znajduje się rozwiązanie, które nasyciłoby wilka i zachowało owcę. Mimo to wszystko, co odda się Bogu, nawet największe szambo, okazuje się na końcu pierwszorzędną perfumerią ;)

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-28 20:35

"Teraz czuję, jakbym z nią podpisała jakąś umowę. I wiecie? Mam ochotę jej powiedzieć, że niniejszym tę umowę zrywam".

Przyznawanie się nawet pośrednio, że zawarłaś z teściową jakąś niepisaną umowę, nie jest dobrym pomysłem. Bo zerwanie jej byłoby poniekąd przyznaniem się do własnej winy. Teściowa z kolei może zacząć wykorzystywać to przeciwko Tobie. Zarzucać Ci niesłowność. Wzywać do poprawy. Latami. Nie wkładaj jej takiej broni do ręki, nie podsuwaj argumentów. Bez Twojej "pomocy" i tak sama jakieś znajdzie. Jeśli się wyprowadzicie, runą przecież jej plany. "Straci" syna. I straci parobka - czyli Ciebie. Wątpię, że z takim stanem rzeczy łatwo się pogodzi.

Pamiętaj, ślubowałaś wyłącznie mężowi. Przed ołtarzem. I tylko to nie podlega renegocjacjom. Wszystkie inne uzgodnienia, które zapadły MIĘDZY WAMI, możecie zmieniać. Właśnie w imię ślubowanej miłości. Natomiast oczekiwania teściowej co do Waszego małżeństwa są jej sprawą. Ciebie one nie wiążą i nigdy nie wiązały. Nie masz żadnego obowiązku tłumaczenia się przed nią, dlaczego ich nie spełniasz. Powiedziałbym wręcz, że masz inny obowiązek - bronienia Waszej autonomii przed nieuprawnioną ingerencją z jej strony.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-28 21:34

"Nie chciałabym twierdzić, że sprawa jest przesądzona, ale przykłady, które do tej pory podałaś, wydają mi się oburzające (to raz) oraz (to dwa) dyskwalifikujące teściową jako partnera do rozmowy czy też zmian, na jakie liczysz. Nawet wypowiedzenie na odchodne o co Ci chodzi pewnie nic nie zmieni, bo gdyby mówienie czegokolwiek miałoby zmienić cokolwiek, to wyprowadzka nie byłaby konieczna."

Tak sobie myślę (właśnie do mnie dotarło), że powiedzenie Teściowej dlaczego się wyprowadzamy jest potrzebne MNIE SAMEJ. Nie jej. Ja nie liczę na jej zmianę, zbyt długo ją znam.

Ale właśnie, ona powie np. tak: "Inne rodziny jakoś żyją razem i jest dobrze". I chciałabym móc jej powiedzieć co nas różni od tych innych rodzin, które żyją dobrze. Nawet, jeśli ona nie zrozumie. Nie wiem sama, może to mój sposób na uśmierzenie własnego poczucia winy? Może to sposób na wytłumaczenie samej sobie, że to nie jest moja wina, że się w tym domu nie mogę odnaleźć?

M.in. dzięki temu, co tu piszecie, widzę, co nas różni od tych "rodzin, które żyją razem, i jest im dobrze". Oni mają podzielony teren, a na przestrzeni wspólnej - kompromis, uzgodnienia itp. Ewentualnie po prostu młodzi przejmują odpowiedzialność za przestrzeń wspólną i "gospodarzą" jak chcą, przy uwzględnieniu potrzeb rodziców. W naszym domu jest monarchia absolutna.

I jeszcze jedno przemyślenie. Tu nie chodzi tylko o władzę. W normalnych rodzinach, w przypadku małych dzieci decydują rodzice, i to oni mają władzę, co jednak nie zwalnia ich z obowiązku uwzględniania ich potrzeb. Np. to rodzic ostatecznie decyduje o wyborze przedszkola czy szkoły dla swoich dzieci, ale im te dzieci są starsze, tym bardziej będzie brał pod uwagę potrzeby dziecka, nie swoje. Albo to np. matka decyduje co na obiad, ale jakoś uwzględnia gusta i potrzeby domowników. W naszym przypadku czuję, że nie mamy nawet tego, co w normalnych warunkach mają nieletnie dzieci - nie mamy uwzględniania naszych potrzeb przy decydowaniu.

Szkoła? Mój dorosły już Mąż był upomniany przez Babcię, że ma czas chodzić na jakieś kursy (potrzebne mu do pracy), a przez to ma mniej czasu pomagać matce. I nie chodzi, jak pewnie się domyślacie z tego, co pisałam, o pomoc w podstawowych sprawach, jak np. porządki czy zakupy. Chodziło właśnie o prace gospodarskie. To tak, jakbym ja miała pretensje do dziecka, że przez to, że się uczy, nie ma czasu pomagać mi w mojej pracy zawodowej.

Obiad? Jeśli bym wiedziała, że moje dziecko ma np. dużo nauki przed końcem roku, nie planowałabym na ten czas pracochłonnych potraw wymagających dużej pomocy. Albo wiedząc, że chce gdzieś wyjść, uwzględniłabym to planując porę posiłku. My tu na analogicznych praw nie mamy.

Chciałam na koniec powiedzieć, że bardzo smutne jest to, co sobie uświadamiam. I że trudno będzie.

Szczególnie, że wyprowadzamy się jednocześnie jedną nogą zostając - bo gospodarstwo zostanie współwłasnością Męża. Każdy powrót to będą pretensje, że coś tam zostało zaniedbane. I naprawdę zaniedbane będzie, bo sami nie dadzą rady, więc pretensje będą słuszne. Nawet przy ograniczeniu prac do tego poziomu, którego docelowo chciałby Mąż, sama doraźna jego pomoc nie wystarczy. Trudne to bardzo.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-11-28 21:59

Ludzie są ważniejsi niż rzeczy. Relacje są ważniejsze niż jabłka. Miłość jest ważniejsza niż sprzątanie. Sorry, ale zarówno teściowa, jak i Ty z mężem macie zaburzone poczucie wartości, jeśli pozwalacie, aby Waszym życiem rządziły rzeczy.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Hanna (150.254.99.---)
Data:   2017-11-29 15:14

"Mój dorosły już Mąż był upomniany przez Babcię, że ma czas chodzić na jakieś kursy (potrzebne mu do pracy), a przez to ma mniej czasu pomagać matce. I nie chodzi, jak pewnie się domyślacie", jest dorosły tylko metrykalnie. Przykro mi, ale to dziecinne, Mąż funkcjonuje jak posłuszne dziecko. Małe.

"wyprowadzamy się jednocześnie jedną nogą zostając - bo gospodarstwo zostanie współwłasnością Męża. Każdy powrót to będą pretensje, że coś tam zostało zaniedbane. I naprawdę zaniedbane będzie, bo sami nie dadzą rady, więc pretensje będą słuszne. Nawet przy ograniczeniu prac do tego poziomu, którego docelowo chciałby Mąż, sama doraźna jego pomoc nie wystarczy. Trudne to bardzo."
Nie mam złudzeń. Wyprowadzicie się fizycznie, ale mąż - jeśli czegoś radykalnie nie zmienicie, nawet terapią - mentalnie i praktycznie będzie na gospodarce. Wieczne niewolnictwo, i to z utrudnieniami, bo dojazdy.... Chyba że wyprowadzicie się bardzo daleko i fizycznie nie da rady dojeżdżać.

Zaniedbane? Pretensje słuszne? Kiedy uwierzycie, ze to nie Wasza wina? Ty tez uważasz pretensje za słuszne.
Mało to parlamentarne na katolickim forum, ale rzućcie tę ziemię w diabły.
Żeby uratować siebie.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-30 13:17

Jak to jest?
Piszecie mi o tym, że mamy obowiązek bronić autonomii rodziny, że Teściowa ceni rzeczy bardziej niż relacje, że trzeba zostawić to co szkodzi małżeństwu, i wiele innych ważnych rzeczy. I jak to czytam to układa się to w logiczną całość. Moje sumienie mówi mi, że wartości, o których piszecie, są ważne, że trzeba ich bronić, nimi żyć. Co ważniejsze, mam poczucie, że to wszystko jest na wskroś chrześcijańskie - przypominacie mi to, czego o chrześcijańskim małżeństwie uczyłam się choćby na kursie przedmałżeńskim.
Tymczasem znajomi rodziny, ludzie wierzący, również odwiedzający Teściową ksiądz, chwalą nasze bycie razem, i krytykują nas jeśli nie pomagamy. Od Babci słyszymy, że za to, że ją zostawiamy bez pomocy, powinniśmy się bać Boga. Albo (trzymając się nudnego już pewnie przykładu zbierania jabłek) dowiadujemy się, że jabłka się zmarnują, a marnowanie jedzenia to grzech. Albo, że chrześcijańską postawą jest znoszenie się nawzajem (to słyszymy zamiast przeprosin, kiedy ktoś się do nas w sposób przykry odezwał).
Jak rozróżnić zdrową naukę Kościoła od manipulowania nią? Jak odróżnić życie wartościami chrześcijańskimi od manipulowania nimi? Bardzo mocno widzę, że przez relacje z tą rodziną wszystko mi się pomieszało, i raczej sama wyprowadzka tego nie naprawi.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-30 13:28

"Mój dorosły już Mąż był upomniany przez Babcię, że ma czas chodzić na jakieś kursy (potrzebne mu do pracy), a przez to ma mniej czasu pomagać matce. I nie chodzi, jak pewnie się domyślacie", jest dorosły tylko metrykalnie. Przykro mi, ale to dziecinne, Mąż funkcjonuje jak posłuszne dziecko. Małe.

Być może tak, być może nie, w każdym razie na pewno nie wynika to z opisanej przeze mnie powyżej sytuacji. Napisałam co powiedziała Babcia - i tak, ona potraktowała go jak dziecko. Nie napisałam tu ani słowa o reakcji mojego Męża, który tym upomnieniem się nie przejął. To niesprawiedliwa ocena.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-30 15:13

Powinnaś znaleźć kogoś, kto będzie dla Ciebie autorytetem w tej materii. Da sie znaleźć poradnie małżeńskie przy kościołach. Może też w konfesjonale będziesz w stanie rozeznać swoje dylematy i sumienie. Pytaj co jest grzechem a co nie jest.

Osobiście uważam, że mamy wolną wolę. Oczywiście w granicach nauczania katolickiego, ale mamy wolną wolę. Żeby umieć dobrze wybierać, trzeba starać się poznawać naukę katolicką, czytać Pismo Święte, natomiast nikt nam nie pokaże palcem jak żyć ani którą dokładnie iść drogą. To już nasze rozeznanie.
Zauważ, że nie tylko Twój mąż ma rodzinę. Co by było gdyby takie same wymagania postawili Twoi rodzice? Nie znam natomiast całej sytuacji, ani tego jaką "umowę" zawarłaś z teściami, czy coś im obiecałaś, więc trudno, żeby podać konkretne odpowiedzi, jak masz postąpić.
Odnośnie przychodzących do domu znajomych oraz księdza - może nie wiedzą jak Ty się czujesz w tej całej sytuacji, i jak wyglądają wydarzenia z Twojej perspektywy.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-30 16:20

"Od Babci słyszymy, że za to, że ją zostawiamy bez pomocy, powinniśmy się bać Boga"
Czy masz OSOBISTE przeświadczenie, że babcia jest zostawiona bez pomocy? Czy babcia jest zaniedbana, unikacie rozmów, nie okazujecie serdeczności?
Boga nie trzeba się bać, Boga trzeba kochać również w swoim bliźnim i o tym zdaje się zapominają domowe panie decydentki. Relacja miłości w świetle wiary powinna być obopólna. Odpowiedź na zarzuty babci znajdziesz w: 1 J 4

"...że jabłka się zmarnują, a marnowanie jedzenia to grzech."
Jeżeli urodzaj przewyższa wasze potrzeby, możesz odwołać się do uczynku miłosierdzia- głodnych nakarmić. Telefon do najbliższej jadłodajni dla ubogich, domu pomocy, z ofertą podarowania nadmiaru jabłek ze zbiorem we własnym zakresie. Jeżeli nie ma takiego ośrodka w okolicy to ogłoszenie koło miejscowego sklepu.

" Albo, że chrześcijańską postawą jest znoszenie się nawzajem"
Chrześcijańską postawą jest NIE sprawianie sobie wzajemnej przykrości.

Żono, Ty sama doskonale wiesz, że jesteście manipulowani przez seniorki rodu, którym wydaje się, że przez sam wiek maja monopol na nieomylność.
Myślę, że na opinię osób postronnych w tym księdza może wpływać to, że panie seniorki ogólnie są sympatyczne, postrzegane jako pracowite, lubiane, zasiedziane w tej okolicy. To wszystko może być prawdą, tylko Wam młodym małżonkom nie po drodze z ich stylem życia i macie do tego pełne prawo. Ty, jakaś "obca" chcesz wprowadzać swoje rządy- nie do pomyślenia w niektórych środowiskach.

Z praktycznych rad, które pomogą wam ocalić własną psychikę chyba już wszystko zostało powiedziane.
Mam jednak jeszcze jedną propozycję, która może Ci pomóc odpowiedzieć na te pytania: Jak rozróżnić zdrową naukę Kościoła od manipulowania nią? Jak odróżnić życie wartościami chrześcijańskimi od manipulowania nimi?

" Weekend Małżeński: Jak układać relacje z teściami?:
Celem warsztatu jest uświadomienie sobie potrzeby budowania właściwych relacji z naszymi rodzicami oraz rodziców z własnymi dziećmi, które zakładają własną rodzinę. „Problem teściów” jest złożony (i delikatny zara­zem), niż to się wydaje. Można zaryzykować twierdzenie, że podstawowym źródłem i kwintesencją problemów na linii młodzi-teściowie jest brak pełnego zastosowania się w życiu do słów Pisma świętego: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą oboje jednym ciałem” (Mt 19, 5). Właśnie brak opuszczenia zarówno fizycznego, jak i uczuciowego lub opaczne rozumienie pojęcia „opuszczenie” to najgłębsze przyczyny nieporozumień, napięć i bólu w oma­wianym problemie"
To informacja o warsztatach, które już niestety odbyły się we wrześniu, ale br. Kapucyn Piotr Zajączkowski, który prowadzi te warsztaty, na stronie Centrum Duchowości "Honoratianum" w Zakroczymiu udostępnia kontakt telefoniczny i @ do siebie. Trzeba wejść w zakładkę "Kurs na Miłość" następnie " Weekendy małżeńskie" dalej "O co chodzi w weekendzie małżeńskim" wyświetli się kontakt. Możesz w @ bądź telefonicznie przedstawić problem.
Z pewnością otrzymasz radę w świetle nauki Kościoła, to informacja z pierwszej ręki, bezpośrednio od Brata. Jeżeli chodzi o kontakt telefoniczny, Brat z racji swojej posługi kapłańskiej może być chwilowo niedostępny.
Życzę Ci Żono, by z tego kontaktu jeżeli się zdecydujesz (odwagi) wypłynęły dla wszystkich jak najlepsze owoce.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: boni (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-30 18:10

Może dobrze by było gdyby Twój mąż przeczytał ten wątek? Tu potrzeba radykalnych zmian, ale dobrze jest poznać zdanie innych (niż Twoje) na ten temat.
Oczywiście osoby postronne zazwyczaj są "poplecznikami" Twoich teściów i traktują Was jako dzieci, więc trudno, żeby reagowali inaczej. Zaś przykłady, które podałaś pewnie są im nieznane bądź naświetlane z perspektywy teściowej.
Myślę, że jesteś bardzo uporządkowana w swoich wypowiedziach tu, na forum, i bardzo ostrożna w życiu. Rozważasz, zastanawiasz się, dyscyplinujesz myśli i czyny. To mi od początku wątku imponuje. Teraz czas pójść dalej, za wnioskami. Nadal się za Was modlę:)

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-30 22:31

"Jak rozróżnić zdrową naukę Kościoła od manipulowania nią? Jak odróżnić życie wartościami chrześcijańskimi od manipulowania nimi? Bardzo mocno widzę, że przez relacje z tą rodziną wszystko mi się pomieszało, i raczej sama wyprowadzka tego nie naprawi".

Wartościami chrześcijańskimi po prostu się żyje. Nigdy ich się nie wykorzystuje do podporządkowywania sobie ludzi. A niestety właśnie do tego drugiego dochodzi w Waszej rodzinie.

Ucz się bycia osobą, która nie daje sobą manipulować. Postaraj się odpowiedzieć sobie na pytanie, co sprawia, że obecnie na to pozwalasz. Mnie się wydaje, że ma to jakiś związek z wywoływaniem u Ciebie poczucia winy.

Dobrze zastanów się, czym charakteryzują się ludzie, którzy obecnie są dla Ciebie autorytetami. Jakie czynniki decydują o tym, że liczysz się z ich zdaniem. Bądź ostrożna przy wyborze życiowych przewodników, żeby przypadkiem nie wpaść z deszczu pod rynnę. (Z moich doświadczeń wynika, że w poradni małżeńskiej można trafić na kogoś, kto wcale nie będzie dobrym doradcą w problemach rodziny wielopokoleniowej).

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: . (---.play-internet.pl)
Data:   2017-12-02 16:11

"... rzućcie tę ziemię w diabły."
Czy aby na pewno konieczne są takie słowa? Egzorcyści ostrzegają, żeby tego nie robić.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-12-07 13:20

Kalino, dziękuję za namiary na "Weekend Małżeński". Dzięki Tobie zapisaliśmy się na rekolekcje internetowe "Miłość nie wystarczy", a jednym z tematów przewodnich jest zdanie "Opuści człowiek ojca i matkę...". Pomódlcie się, proszę, o owoce tych rekolekcji dla nas, na razie bardzo nam się podoba i sporo rozjaśnia.

W ogóle - wszystkim bardzo dziękuję za odpowiedzi.

Tak sobie myślę, że klęska naszego wielopokoleniowego mieszkania wynika naprawdę wielu czynników. I że nie musi być tak, że to jest z góry skazane na klęskę. Bardzo dobrze naświetliły mi to wypowiedzi Marzeny.

Tak sobie myślę, że znam mnóstwo osób, które są dorosłe i mieszkają z rodzicami (mówię głównie o osobach, które jeszcze nie mają męża czy żony), a jednak nie mają takich problemów jak my mamy. Ja też mieszkałam z rodzicami dość długo, ale jakoś nie było problemu w stylu "nie możesz nigdzie iść, bo trzeba skosić trawę".

Miałam swoje stałe obowiązki (choćby sprzątanie raz w tygodniu), ale robiłam to wtedy, kiedy miałam czas, a nie na żądanie. A jak np. wyjechałam na wakacje, to nikt nie robił wyrzutu, że w tym czasie musiał za mnie sprzątać. Inne obowiązki, takie bardziej zmienne, były raczej uzgadniane. Jeśli mama zapraszała gości, to pytała mnie, czy będę mogła jej pomóc w kuchni. Różne sprawy były uzgadniane na bieżąco, choćby kto robi zakupy, uwzględniając plany domowników.

Myślę sobie, że ważną różnicą między moim domem rodzinnym a domem teściowej jest kwestia tego, co uważa się za wspólne. Pisałam chyba o ogródku teściowej, w którym ona uważa, że powinnam pracować, bo w końcu jako domownik mam dbać o otoczenie domu. Otóż moja mama zawsze miała mnóstwo kwiatów w domu i w ogrodzie. Ale jasne było to, że to ONA je miała. I owszem, czasem pomogłam jej się tym zająć, ale nikt nie traktował tego jako mojego obowiązku, raczej jako pomoc. Mama decydowała o kwiatkach, więc zajmowanie się nimi naturalnie przyjmowała jako swój obowiązek. Idąc dalej: Jeśli mama sama decydowała, że piecze ciasto, to owszem, czasem prosiła o pomoc, ale prosiła, a nie wymagała, bo wiedziała, że każdy ma swoje życie. Nawet, jeśli ciasto było na wspólny stół. Jeśli zależało jej na pomocy, to się umawiała. I takie przykłady można by mnożyć.

Być może taka postawa jak mojej mamy umożliwiałaby realizację słów "Opuści człowiek ojca i matkę..." również przy wspólnym mieszkaniu. Przynajmniej w jakimś stopniu, bo idealizować nie chcę - idealnie też nie było.

Takie relacje w moim domu rodzinnym były dla mnie tak naturalne, że w domu teściowej doświadczyłam... szoku. Chyba "szok" to najlepsze słowo. I do tej pory próbuję zrozumieć co tu jest nie tak. Wiem, że wielu z Was dziwi ten mój pęd do zrozumienia, nazwania - a ja tego naprawdę bardzo potrzebuję. Bardzo mi w tym pomogliście.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-12-07 19:47

"Myślę sobie, że ważną różnicą między moim domem rodzinnym a domem teściowej jest kwestia tego, co uważa się za wspólne".

Owszem, to może być ważny element. Uzgodnienia w tej kwestii - o ile do nich dojdzie, bo wcale nie musi - mogą ułatwić codzienne życie, zmniejszyć ilość konfliktów. Ale nie jest to element najważniejszy. Główną rolę odgrywają wzajemne relacje. Przynajmniej takie są moje wnioski. A mieszkaliśmy pod jednym dachem zarówno z teściami, jak i rodzicami. Tylko że nasze wspólne mieszkanie zawsze miało charakter tymczasowy. To było dla wszystkich jasne.

Nie mogę powiedzieć, żeby teściowie traktowali mnie źle. Krótkie spotkania, kilkudniowe, zazwyczaj były miłe. Cieszyły mnie, chętnie na nie przystawałam. Nie odczuwałam wtedy tak mocno, jak przy dłuższym wspólnym mieszkaniu, że ja jestem tylko "dodatkiem" do ICH rodziny. Nawet kiedy dom był mój (i męża), zaczynały w nim panować zwyczaje teściów. Mąż był nich przyzwyczajony, (niektóre były mu wręcz na rękę), ale ja nie. Ja w tych układach traciłam prawo do własnej autonomii. Ale nikt tego nie dostrzegał. Wszyscy, oprócz mnie, uważali, że wszystko świetnie gra. Przypuszczam, że gdybyśmy mieszkali razem na stałe, nigdy nie udałoby się nam dojść do porozumienia. Ktoś zawsze byłby niezadowolony. Mam inną niż teściowie wizję małżeństwa i relacji rodzinnych. To co oni uważali za normalne i zdrowe, dla mnie było chore.

Relacje z moimi rodzicami układały się znacznie lepiej. Byliśmy "my" i byli "oni", a nie "nasza rodzina" i "mój mąż". Oni uznawali też prawo do autonomii każdego z nas. Bynajmniej nie byliśmy zgodni we wszystkim. Ale były to sprawy mniejszego kalibru. Nie było podstawowych rozbieżności w temacie, jak powinna funkcjonować wielopokoleniowa rodzina.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2017-12-07 20:05

"I do tej pory próbuję zrozumieć co tu jest nie tak."

Wydaje mi się, że nie lubisz, jak ktoś Tobą rządzi.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-12-07 21:50

"Wydaje mi się, że nie lubisz, jak ktoś Tobą rządzi".

To jest objaw zdrowy. Dorosły człowiek nie powinien czegoś takiego lubić. Niepokojące byłoby lubienie.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-12-07 22:10

Może jeszcze dodam, że odnoszę się do relacji opisanych przez Żonę. Bo można też spotkać osoby, które nigdy nie potrafią odnaleźć się w roli podwładnych. W żadnej sytuacji życiowej. I to też bynajmniej zdrowe nie jest.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-12-08 01:13

Żono, moim zdaniem jest bardzo proste określenie na to co utrudnia wspólne życie w waszej rodzinie wielopokoleniowej.
To różnica charakterów i różnica potrzeb. Tu chyba nie ma co szukać drugiego i kolejnego dna.
Teściowa ma własną wizję życia. Narzuca swoją wolę, jest despotyczna, może jest pracoholikiem, ma obrany kurs na prowadzenie gospodarstwa jak koń z klapkami na oczach nie biorąc pod uwagę, że sił ma coraz mniej. Tak było i tak ma być. Teściowa jest, jaka jest.

Ty, Żono wyszłaś z innej rodziny, również masz swoją wizję, masz pełne prawo do samostanowienia. W racjonalnym przedstawianiu waszych problemów brakuje mi u Ciebie tylko jednego ale być może przegapiłam- czy Ty na pewno wyszłaś za mąż za SWOJEGO MĘŻA a nie w pakiecie z TEŚCIOWĄ ?
Przywołujesz o wielokroć Mt 19,5;
Przyczyny, że tego nie dokonujesz szukaj w sobie. Teściową szanuj, wychowała syna, który jest Twoim mężem. Jej dobro i troska ma wymiar, którego nie akceptujecie. Nie myl jednak szacunku z poddaństwem. Rady dla was małżonków padły wielokrotnie. Stawinie granic-tego nie potrafcie jako małżonkowie.

https://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,791,o-stawianiu-granic-w-relacjach-jak-to-robic.html

Źródło katolickie. Zapoznajcie się z treścią i do dzieła.
Obawiam się, że zwłaszcza przy pierwszych próbach może być zagęszczona atmosfera w domu, ale jak nie podejmiecie konsekwentnych kroków to będziesz się Żono kręciła jak ten bączek w miejscu ze szkodą dla wszystkich. Starajcie się tylko na ile to możliwe zachować ciepło, życzliwość, serdeczność wobec teściowej.
Uświadom sobie jedno. Twoja/ wasza próba stawiania granic nie czyni teściowej ŻADNEJ KRZYWDY.

Niech Duch Święty podczas rekolekcji oświeci wasze myśli, skieruje na właściwe czyny, ku wspólnemu dobru całej waszej rodziny. Wspieram was modlitwą.
Może w późniejszej perspektywie zainteresujecie się propozycją CFD Salwatorianie Kraków (klik):

Dojrzałość w relacjach (klik).
SZKOŁA KIEROWNICTWA DUCHOWEGO
2-4 listopada 2018
Brak relacji z drugim człowiekiem jest często główną przyczyną trudności, a niekiedy i zaburzeń. Nie chodzi o jakiekolwiek relacje. Ludzkie relacje wymagają dojrzałości. Dojrzałe życie rozwija się dzięki dojrzałym relacjom. Sesja poświęcona jest próbie zdefiniowania dojrzałości tak psychicznej, jak i religijnej człowieka, spojrzeniu na komunikację i na możliwości płynące z ludzkiego charakteru.
PROWADZI: Mateusz Roman Hinc OFMCap - psycholog, psychoterapeuta, wykładowca psychologii, zaangażowany głównie w psychoterapię osób duchownych.
możliwość przesyłania zgłoszeń – od 1 stycznia 2018 r.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-12-08 14:25

"Byliśmy "my" i byli "oni", a nie "nasza rodzina" i "mój mąż" "

J, bardzo wiele mi rozjaśniłaś w głowie Twoim ostatnim wpisem, dziękuję.

Uświadomiłaś mi, że w tym domu są "oni" i jestem "ja". A nie "oni" i "my". Mój Mąż wcale tego nie chce, chciałby żeby układ był "oni" i "my", ale to jest naprawdę bardzo trudne. I nie chodzi tylko o wysiłek, który trzeba by włożyć w zmianę, tylko o to, że po prostu nie wiadomo jak się za to zabrać. Po prostu kiedy tu jesteśmy, w sposób naturalny on jest u siebie, zwyczaje są jego i ich, a nie moje. I owszem, jestem zapraszana do dołączenia, ale to cały czas jest tak, że ja dołączam do ich zwyczajów, a nie tworzę z mężem własne.

Można tu dużo pisać o hierarchii, że żona ważniejsza niż matka, że matka ma się nie wtrącać itp. Ale to ma sens wtedy, kiedy broni się układu "oni" i "my". Oni mają się nie wtrącać do nas, my mamy być ważniejsi niż oni. Problem jest taki, że w tym domu "my" praktycznie nie istniejemy, i dzieje się to w sposób tak naturalny, wręcz niezauważalny.

Wiem, że padło tu już mnóstwo bardzo cennych dla mnie rad. Dziękuję. I wiem, że nasze próby uzyskania autonomii w tym domu prawdopodobnie się nie powiodą. Przyznaję, że nadal jednak jestem ciekawa - jeśli ktoś ma jeszcze cierpliwość pisać - tego, jak to się udaje w innych rodzinach. Czyli tego, czego pierwotnie dotyczyło moje pytanie. Dziękuję za to, co już napisaliście na ten temat. Wiem, że dla Was to pytanie jest dziwne - po co mi to, skoro w naszej rodzinie i tak prawdopodobnie nie da się tego wprowadzić w życie? Szczerze - nie umiem tego wyjaśnić, ale czuję, że potrzebuję tego bardzo. Jeśli nie macie już cierpliwości, to proszę, po prostu nie piszcie nic, zamiast mi przypominać, że wiele rad już padło, albo że te rady nie mają sensu.

Może trochę wyjaśni fakt, że nawet mieszkając osobno będziemy tu często bywać, i bardzo potrzebuję te relacje spróbować przekształcić, w przeciwnym razie nawet weekend tu będzie męczarnią. Na weekend będą "oni" i "ja". Będę traciła poczucie bycia żoną, tak jak tracę teraz.

Przyznam, że tu zwracam się głównie do J. Zaintrygowało mnie to, co napisałaś o domu Twoich teściów i domu Twoich rodziców. Czy umiałabyś wyjaśnić, czym relacje w tych domach się różniły, że w jednym byliście "wy" i "oni", a w drugim "oni" i "ty"?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-12-09 00:49

"Czy umiałabyś wyjaśnić, czym relacje w tych domach się różniły, że w jednym byliście "wy" i "oni", a w drugim "oni" i "ty"?"

Mogłabym spróbować, skoro przypuszczasz, że może Ci to jakoś pomóc :) Ale nie zrobię tego na forum. Jeśli miałabyś ochotę na mailową korespondencję, podaj do wiadomości moderacji swój adres (moderator czasem pośredniczy w nawiązaniu kontaktów między forowiczami; w uzasadnionych przypadkach, za zgodą obu stron).

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-12-16 21:21

Czytając o przemocy psychicznej, dowiedziałam się, że jednym z jej przejawów jest izolacja.

"Izolacja - stopniowe odcinanie osoby doznającej przemocy od kontaktów z innymi ludźmi. Izolacja przejawia się krytykowaniem znajomych i rodziny partnera, wyrażaniem niezadowolenia z tego, że partner rozmawia przez telefon, kontaktuje się z osobami w pracy."

Uczymy się z Mężem wprowadzania właściwej hierarchii relacji: Bóg, współmałżonek, dzieci, rodzice, reszta ludzi. Czy jeśli zauważam, że u Męża ta hierarchia jest zachwiana, krytykuję jego relację z Mamą, i nalegam na rozluźnienie tej relacji, to ja stosuję wobec niego przemoc?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-12-16 21:58

J, dziękuję za propozycję. Zgadzam się. Tylko zupełnie nie wiem jak to technicznie zrobić. Publicznie tutaj na pewno nie podam.

-------

Adres nie zostanie opublikowany, a jedynie przekazany Pani J.
moderator

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-12-16 22:10

A czy ta relacja w postaci takiej, w jakiej jest, jest dobra, zła, moralnie obojętna, czy Wam pomaga, czy szkodzi? Odpowiedz sobie na te pytania, a odpowiesz na pytanie zawarte w poście.
BTW: warto zadać sobie też pytanie o przemoc i izolację w sytuacji, kiedy teściowa zabrania Wam wyjścia ze znajomymi i spotkań z rodziną poprzez wynajdowanie kolejnych robót

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-12-27 14:52

Chciałam się z Wami czymś podzielić.

Te Święta były dla mnie bardzo trudne. Wspólna Wigilia pokazała, jak trudno być razem. Okazało się, że kolejność spożywania potraw jest rzeczą świętą, i nie wolno domownikom chcieć się napić wtedy, kiedy chce im się pić. Fakt, napiliśmy się, ale ku niezadowoleniu gospodyni, że ktoś jej zepsuł jej ustaloną odwiecznie kolejność podawania i spożywania potraw. Walka o władzę, w której ja nie chcę brać udziału.

Ale nie to mnie zabolało - bo to był akurat tylko kolejny przejaw tego, co wiem o tym domu od dawna. I proces separacji trwa, zapewniam Was.

Uświadomiłam też sobie, że nawet gdybyśmy mieli w tym domu więcej do powiedzenia, gdyby się z nami bardziej liczono, brano pod uwagę itp - to i tak byłoby źle, bo to byłby trójkąt, a właściwie pięciokąt (tyle osób dorosłych jest w domu). Wszyscy zgodnie ustalalibyśmy wspólne sprawy, biorąc pod uwagę potrzeby wszystkich. Ale małżeństwo to ma być (względnie) zgodne życie dwojga, a nie pięciorga osób na tych samych prawach. Można to rozważać w kategoriach wierności małżeńskiej.

Tym, co mnie zabolało, i czym chciałam się podzielić, była wypowiedź księdza w kościele, który chwalił mieszkanie wielopokoleniowe jako ideał rodzinnych relacji. I przypomniał wszystkie inne wypowiedzi, które słyszałam wcześniej na ten temat, w podobnym tonie. I przyznam, że mam w sobie dużo silnych emocji, chyba głównie złości. Bo nie rozumiem czemu w Kościele dowiaduję się, że wzorem relacji jest taka relacja, która wiem, że szkodzi mnie i mojemu małżeństwu.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-12-28 03:56

Możliwe, że ksiądz nalegający na tworzenie rodzin wielopokoleniowych dość często spotyka się z narzekaniami seniorów, których dzieci zamieszkały oddzielnie. A te ich żale mogą być słuszne. Są przecież dzieci, które niedostatecznie interesują się losem rodziców, a niekiedy całkowicie zrywają z nimi kontakt. Takich przypadków jest naprawdę wiele. Niech do tego jeszcze dojdą (niesłuszne) żale tych, którzy czują się opuszczeni, mimo że dorosłe dzieci naprawdę troszczą się o nich, poświęcają im czas, odwiedzają, zapraszają do siebie. Tacy seniorzy też istnieją. Czasem w ich mniemaniu jedynym dobrym rozwiązaniem jest ściągnięcie dziecka pod swój dach.
A może księdzu też wyludnia się parafia? I próbuje zatrzymać młodych, nie szczędząc pochwał rodzinom wielopokoleniowym?

Kościół wcale nie naucza, że wzorem relacji rodzinnych jest taka relacja, która szkodzi Waszemu małżeństwu. Zacytowany przez Ciebie wcześniej fragment adhortacji Familiaris consortio ("Istnieją kultury przejawiające szczególną cześć i wielką miłość dla osób starszych [...]") można zinterpretować inaczej, niż Ty to robisz. Zauważ, że Jan Paweł II wyraźnie nakłada na osoby starsze obowiązek szanowania autonomii nowej rodziny, do młodych zaś apeluje, aby nie spychali starszych na margines. Istotą przesłania jest właściwe traktowanie osób starszych (młodych też), a nie zamieszkiwanie za wszelką cenę pod wspólnym dachem. Na margines można (w sensie: da się) zepchnąć kogoś, z kim się dzieli dom. Jeśli tak się dzieje, spychani są najsłabsi, niekoniecznie najstarsi. Słabość może być fizyczna, umysłowa lub psychiczna.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-01-12 20:55

Nie wiem, czy jeszcze ktoś śledzi ten wątek, ale jednak spróbuję coś dopisać.

Otóż ostatni czas to okres zmian. Budowania naszej autonomii. To, co pisaliście tu, bardzo mnie w tym wzmocniło. Podkreślamy to, że są "my" i "oni".

Więcej czasu jesteśmy w pokoju, który jest "bardziej nasz niż reszta domu" (bo całkiem nasz nie jest i nie będzie... stąd potrzeba wyprowadzki, o której było tu w wątku dużo). Mam bardzo silną potrzebę podkreślania, że JA, że MY lubimy coś robić po swojemu. I że wcale nie chcemy ich zmuszać, żeby robili to po naszemu - ale też nie chcemy być zmuszani, by robić coś na ich sposób.

Jeśli oni sobie sami o czymś decydują, np. zapraszają gości, szczególnie gdy są to ich znajomi, a nie nasi, to nie czuję się w obowiązku mieć wtedy czas na kilkugodzinne wspólne siedzenie przy stole, mimo pretensji.

Jeśli chcą sobie oglądać telewizję przy posiłku, niech sobie oglądają. A my szybko zjadamy i wychodzimy, albo bierzemy talerze do innego pokoju. Bez złości czy wypominania, po prostu mówimy, że nie chcemy oglądać, ale też nie chcemy im oglądania "zabraniać".

Byłam dumna z tego, jak ogarnęłam kwestię wigilii. Zawsze był to ogromny problem - bo nienawidzę tej funkcji pomocy kuchennej, o której tu wcześniej pisałam. Powiedziałam o tym bardzo otwarcie, i zaproponowałam podzielenie się przygotowaniem potraw. Celowo zaproponowałam to, czego oni nie potrafią zrobić - żeby uniknąć konkurencji w stylu "czyja ryba lepsza". Same przygotowania dzięki temu były bardzo pokojowe. Gorzej z samą wieczerzą, bo znów starsze pokolenie musiało pokazać, kto tu rządzi - nawet kolejność potraw musiała być narzucona przez jedną osobę, bo zawsze tak było i już i niczego my młodzi nie będziemy zmieniać. Nawet, jak komuś zachciało się pić wtedy, kiedy akurat zdaniem Gospodyni nie była kolej na picie... Tak jakby nie można było nawet tu zostawić każdemu wolności.

Mam potrzebę "wicia własnego gniazda". No i wijemy, w oddaleniu od domu rodziców, ale może szczegółów nie będę podawać. W każdym razie wiedzcie, że dużo się dzieje.

Byliśmy w poradni rodzinnej (a właściwie dwóch różnych) i wszędzie radzą nam właśnie życie jak najbardziej osobno.

I czułam się z tym świetnie. Bardzo potrzebowałam wiedzieć, że te moje/nasze potrzeby są normalne, naturalne i nie sprzeczne z wolą Pana Boga. Chodzi mi potrzeby autonomii, decydowania o sobie, życia po swojemu, ustalania z Mężem naszego wspólnego sposobu żucia, naszej hierarchii wartości, naszego sposobu spędzania czasu, naszych zwyczajów itp. I widzę, że tych potrzeb po prostu nie da się zaspokoić w tym domu - pisałam o tym dużo, nie chcę powtarzać. I czułam w sobie pokój.

Niestety, finał będzie mniej radosny. Znów nie wiem, jaka jest Boża wizja małżeństwa. Bo przeczytałam takie słowa:

„Czasy, w których żyjemy, ujawniają jednak tendencję do kurczenia się rodziny do więzi tylko dwupokoleniowej. Zdarza się to często na skutek trudności mieszkaniowych, przede wszystkim w wielkich miastach. Nierzadko jednak przyczyną jest tu przekonanie, iż więcej pokoleń pod jednym dachem przeszkadza intymności i stwarza trudności życiowe. Ale właśnie ten punkt jest najsłabszy: jest mało ludzkiego życia w naszych współczesnych rodzinach. Dobra wspólnego nie ma z kim wspólnie tworzyć - i nie ma wśród kogo tego dobra rozdzielać. A przecież dobro jest sobą wówczas, gdy się je tworzy i dzieli z innymi: «do natury dobra należy upowszechnianie się» («bonum est diffusivum sui»). Im dobro jest bardziej wspólne, tym jest też bardziej własne: moje - twoje - nasze. Taka jest wewnętrzna logika bytowania w dobru, bytowania w prawdzie i miłości, do której powołany został człowiek” - pisał św. Jan Paweł II w liście do rodzin „Gratissimam sane” z 2 lutego 1994 r.

I naprawdę, pokój prysł jak bańka mydlana.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: XL (194.1.144.---)
Data:   2018-01-13 03:59

Cześć Żono,
spokojnie, nie martw się.
"...Dobra wspólnego nie ma z kim wspólnie tworzyć - i nie ma wśród kogo tego dobra rozdzielać. A przecież dobro jest sobą wówczas, gdy się je tworzy i dzieli z innymi: «do natury dobra należy upowszechnianie się» («bonum est diffusivum sui»). Im dobro jest bardziej wspólne, tym jest też bardziej własne:... "

Zobacz: ..dobra wspólnego...dobro jest sobą wówczas, gdy się je tworzy i dzieli z innymi..
Sytuacje tworzenia szantażu emocjonalnego przez Twoją Teściową (np. zbierajcie jabłka itd) nie są dobrem. Są złem. Przed złem należy chronić siebie i bliskich. W tym Teściową. Czyli rozwiązać Waszą sytuację tak , aby nie powstawała okazja do czynienia przez Teściową szantaży emocjonalnych.
Ty z Mężem rozwiążecie sytuację wedle waszej najlepszej woli.
Niestety istnieją osoby, które będą zawsze niezadowolone nawet wtedy, gdy im się nieba przychyla. Przekonałam się o tym z upływem życia, bo w środowisku ważnych osób, w którym dorosłam, takich egzemplarzy nie było.
Co więcej niektóre osobniki nawet nie potrafią inaczej wyrażać swoich przeżyć, nawet dobrych - stale są niezadowolone, gderają lub ustawiają innym życie. Jeśli Twoja Teściowa "tak ma" to dalej szantaże emocjonalne będzie stosować (tylko sobie powód do szantażowania znajdzie inny).
I tu, Żono, głowa do góry. Będziecie chronić przed złem siebie i wedle swoich możliwości Teściową. Czyli będziecie czynić dobro, a katolik ma tak działać.
I nie daj się skołować sama sobie, jak tym cytowanym przez Ciebie fragmentem „Gratissimam sane”. Jeśli dobro ma być wspólne to wszyscy tworzący to "wspólne" mają się dokładać do czynienia dobra. Czyli sytuacja, gdy Ty taktownie starasz się dostosować do wspólnego życia, a inni nie podejmują takich starań jest nieprawidłowa. I tej nieprawidłowej sytuacji nie dotyczy cytowany przez Ciebie tekst.
Mam nadzieję, że wyrazłam się na tyle zrozumiale, aby pokój do Ciebie wrócił.

Swoją drogą to niezwykle ciekawy i życiowy wątek na Forum Pomocy. Szkoda tylko, że tylko Ty cierpisz.
Z Panem Bogiem.
XL

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2018-01-13 13:48

Odnosząc sie do zacytowanych słow Papieza - nie myl dobra z naduzywaniem czyjejś (w tym wypadku twojej i męża) wolnosci. Czasami po porostu nie mozna na siłe z kims dobra tworzyc. Wy macie dobrą wolę, tesciowa nie, trudno nic na siłe.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-01-13 17:07

Bardzo mi pomógł (i pomaga) ten wątek. Dał mnóstwo odpowiedzi, podsunął intuicje. W dużej mierze jednak gdzieś obok pytania tytułowego. Może dlatego te słowa papieża, które cytowałam wczoraj, tak mnie poruszyły.

Otóż dzięki temu wątkowi doszłam do przekonania, że wspólne mieszkanie z natury jest bardzo trudne. Nie tylko wtedy, kiedy ktoś się źle zachowuje, ktoś kimś chce rządzić, ktoś stosuje przemoc. Również wtedy, kiedy wszyscy mają jak najlepsze intencje. Różne trudne zachowania mojej Teściowej, które Wam opisywałam, występują w coraz mniejszej częstotliwości. Coraz bardziej stara się być miła, grzeczna itp., chociaż nie zawsze wychodzi, jak to w życiu. Ale jak tak sobie myślę, ze nawet, gdyby wychodziło zawsze, to i tak nie byłby to układ zdrowy.

Tymczasem Papież pisze, że wspólne życie różnych pokoleń jest z natury dobre. Oznaczałoby to, że mieszkanie pod wspólnym dachem nie wychodzi tylko wtedy, kiedy ktoś robi coś złego.

Trudno mi w sytuacjach, kiedy Teściowa ani Mąż nie robią niczego złego, a jednak jakoś uderza to we mnie. Bo takich sytuacji nie mogę pojąć. Skoro wspólne mieszkanie jest dobre z natury, to sprawy, które są integralnie związane ze wspólnym życiem, powinny być szczęściorodne. A dla mnie nie są.

Postaram się dać przykład. Malowanie ogrodzenia. Nawet, jeśli Teściowa nie rozkazuje, nawet, jeśli się grzecznie umawia na to, kiedy Mąż będzie miał czas tym się zająć - to i tak pozostaje sprawa jej i mojego Męża. A ja jestem gdzieś na doczepkę. Jest taka rada, którą gdzieś słyszałam - żeby na każdą prośbę mamy mówić "Nie wiem, mamo, ustalę z żoną/mężem". Tylko, że co tu ustalać. Czy malować? To jest już dawno ustalone, lata przed moim pojawieniem się. Kolor ogrodzenia, częstotliwość malowania - to jest coś ustalonego gdzieś, kiedyś, przez kogoś dawno temu. Na pewno nie przeze mnie. I wcale nie mówię, że chcę im teraz te zwyczaje zmieniać, bo niby czemu miałabym. Tylko, że siłą rzeczy ja ląduję gdzieś z boku układu. Jest rodzinny zwyczaj malowania ogrodzenia, "odwiecznie" ustalony. A ja mogę się nie przyłączać, bo nie muszę, tylko że wtedy powstaje układ "oni" contra "ja". Mogę też się przyłączyć, wziąć pędzel i malować z nimi, tylko, że w ten sposób dołączam do już istniejącego układu, a nie tworzę z mężem nowy. Wydaje się może, że to drobiazg, ale takich drobiazgów jest przecież mnóstwo, zajmują lwią część czasu. Abo pozostanę z boku układu (oni contra ja), albo w niego wejdę (jedna wielka rodzina, do której dołączam i której zwyczaje przejmuję). A co z tym, że mąż i żona tworzą nową rodzinę, nowe wspólne zwyczaje, wspólne sposoby spędzania czasu i gospodarowania tym, co do nas należy?

Problem zdaje się jest uniwersalny. Nasi znajomi też mieszkają z Teściową (mamą "jego"). Patrzyłam na nich z podziwem, bo sprytnie od początku podzielili dom, od początku mieli osobną kuchnię itp. Na tym samym podwórku wybudowało osobny dom ich rodzeństwo. Podwórko wspólne. Wszyscy mają jak najbardziej dobrą wolę, i trudno jakieś ewidentnie złe zachowanie komukolwiek zarzucić. A jednak ona (synowa) jest tam na tym wspólnym terenie podwórka wyraźnie na doczepkę. Chociażby kwestia sadzenia kwiatków. Ustalona od lat - wiadomo, każda rodzina ma swoje zwyczaje. I on (mąż) ma tam swoją funkcję. Z kim ją ustala? Na pewno nie z żoną. Ta funkcja jest mu przypisana od lat, dawno temu ustalili ją w rodzinie. I wiem, że o to są konflikty. Ona chciałaby być tą najważniejszą w jego życiu, co oznacza m.in., żeby to, co robią, ustalał przede wszystkim z nią. Potrzeba zupełnie zrozumiała. Znów w imię zasady "Nie wiem, mamo, czy się tym zajmę - muszę najpierw ustalić z żoną". Co ona tam ma ustalać? Jakie kwiatki sadzić? Przecież to ustalone od lat. Czy mąż ma się tym zająć? To też ustalone od dawna. I dziewczyna ma wyjścia podobne jak ja w przypadku przykładów z ogrodzeniem. Albo stanąć z boku i być na doczepkę, albo włączyć się do już istniejącego układu.

Ja serio uważam, że taki układ, nawet przy najlepszej woli, jest zagrożeniem małżeńskiej wierności. Bo pół biedy, jeśli takim malowaniem ogrodzenia czy sadzeniem kwiatków ktoś zajmie się raz na jakiś czas. Ale przy wspólnym mieszkaniu takich spraw jest mnóstwo. I okazuje się, że taka przykładowa synowa jak ja ma do wyboru albo stać z boku i na wszystko patrzeć (czyli pozwalać, żeby mąż miał więcej spraw wspólnych z rodziną pochodzenia niż ze mną = zagrożenie wierności), albo do tego układu dołączyć (i tu powstaje trójkąt ludzi = zagrożenie dla wierności).

Jest z tego wyjście, ale bardzo trudne i wcale nienaturalne. Wszystko podzielić, maksymalnie ile się da, łącznie z podwórkiem i gospodarstwem. Albo po prostu nam przekazać część domu plus gospodarstwo (bo podział gospodarstwa to bardzo trudna sprawa). Czyli de facto zostać sąsiadami. Ale nie o podziale i sąsiadowaniu pisze papież, ale właśnie o tym, żeby wspólnie.

Szczerze mówiąc, po okresie lepszego nastroju i siły do zmiany czuję się teraz bardzo źle. Z jednej strony wiem, że autonomia nowej rodziny jest normalnym, pożądanym stanem. O tym pisał Papież w innym miejscu - że starsi są zobowiązani do poszanowania nowej rodziny. Tylko, że widzę, że to utopia. To jakby tworzyć suwerenne państwo w innym państwie. To nie jest kwestia tylko dobrej woli, to jest po prostu prawie niemożliwe z obiektywnych przyczyn. A teraz czytam słowa Papieża, że powinno się razem mieszkać. Boję się, że faktycznie przez ostatnie miesiące występuję przeciwko Bożej wizji rodziny. Że powinniśmy jednak dalej mieszkać razem, i jakoś tu budować autonomię, bo tego chce Bóg - mimo, że z doświadczenia widzę, że się po prostu nie da?

Pomódlcie się za mnie, proszę. Jest mi emocjonalnie bardzo trudno w tej chwili.

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: Żona (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-01-16 22:12

Do XL,

Dopiero teraz odczytałam, wcześniej przeoczyłam ten wpis. Dziękuję za niego.

Ratuję się w jakimś stopniu tym, co napisałaś. Że dobrze jest mieszkać razem wtedy, kiedy dzieje się tam dobro, a jeśli ktoś kogoś krzywdzi, to dobra nie ma, więc trzeba się po prostu bronić. I stąd był (jest...?) mój niezrozumiały dla wielu nacisk na pytanie: co w tym domu dzieje się złego, jaką krzywdę oni nam robią.

I tu jest problem, który nawet mnie samej jest trudno uchwycić, i nie dziwię się, że Wam, czytającym, tym bardziej. A mianowicie im dłużej na tę sytuację patrzę, tym bardziej widzę, że zły jest układ sam w sobie, a nie (albo: nie przede wszystkim) konkretne postępowanie uczestniczących w nim osób. Widzę to tym bardziej teraz, bo Teściowa się stara i różne ewidentnie złe sposoby postępowania (typu: niekulturalne zwracanie się) poprawia. Ale nadal jest źle, bo zły jest układ sam w sobie, i dlatego nie widzę opcji poprawy. Te wnioski wcale mnie nie cieszą. Zaczynając ten wątek, miałam nadzieję, że dowiem się jak taki układ powinien wyglądać. A "niechcący" dowiedziałam się, że taki układ z natury nie ma jak działać prawidłowo. No, chyba że jak w przypadku Marzeny podzielilibyśmy wszystko na pół, a na części wspólnej gospodarzylibyśmy my z ewentualnymi radami i pomocą Teściowej. Wiadomo, niechciane rady też bywają kłopotliwe, ale to bym zniosła. Przynajmniej byłoby wiadomo kto o czym decyduje, a kto tylko radzi.

"Czyli sytuacja, gdy Ty taktownie starasz się dostosować do wspólnego życia, a inni nie podejmują takich starań jest nieprawidłowa. I tej nieprawidłowej sytuacji nie dotyczy cytowany przez Ciebie tekst."

I o to chodzi! Ja próbuję zrozumieć, w jaki sposób miałoby wyglądać ich dostosowanie się do wspólnego życia. Zupełnie nie umiem sobie wyobrazić co to w praktyce miałoby oznaczać. W imię czego oni mieliby zmieniać zwyczaje ustalone od lat? Ja jestem za tym, żeby oni sobie żyli tak, jak im wygodnie. Tylko ja nie chcę do tego po prostu dołączać na ich zasadach, bo te zasady nie są moje. Ale swoich nie mogę też tam wprowadzać, ani nawet proponować kompromisu, bo niby w imię czego miałabym im burzyć ich porządek życia?

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: gfvhg (---.play-internet.pl)
Data:   2018-01-19 18:22

Może warto posłuchać tego (klik).

 Re: Teściowa. Jak ułożyć relacje w domu, żeby były zdrowe?
Autor: mama3 (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2018-12-20 21:54

Witam. Jestem w identycznej sytuacji od 13 lat i w koncu nie wytrzymalam. Tez chcemy sie wyprowadzic. Wybudowalismy juz dom i za miesiac sie przeprowadzamy. Tylko w naszym wypadku cala wyprowadzka to prawdziwe pieklo. Mamy 3 dzieci ktore sa zwiazane z babcia. Babcia nie zgadza sie z nasza decyzja i buntuje nam dzieci. Na budowie byla raz i to zaciagnieta sila. Bardzo chcialabym sie dowiedziec jak potoczyly sie Twoje losy? Czy udalo Wam sie wyprowadzic?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: