Autor: Justyna (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2018-02-14 09:49
Kościół to także wspólnota ludzi, którzy walczą z grzechem, tak jak ty upadają i próbują dalej. Też kiedyś żyłam przekonaniem, że nie potrzebuję Kościoła, spowiedzi, żeby żyć uczciwie i w wierze. Teraz wiem, że to nie tak, zasady są inne. Niedawno takie zadręczanie siebie, o jakim piszesz, i próba zycia na własnych warunkach a jednocześnie uważanie się za "nikogo" doprowadziło do tego, że "coś" wypchnęło mnie siłą do spowiedzi, przyniosło niesamowity spokój i ukojenie i poznałam ten stan łaski, o którym - szczerze mówiąc - nie miałam pojęcia :-) Chodzę do kościoła i czuję się po mszy szczęśliwa i spokojna, wiem, że jestem na właściwym miejscu. To trzeba odkryć z wiekiem, czasem, przejściami. To, że sam siebie dobijasz, jest twoim poszukiwaniem Boga, sensu życia - w złym postępowaniu go nie znalazłeś, nie ma tam szczęścia. Jeśli Bóg będzie na właściwym miejscu w Twoim życiu, wszystko się ułoży. A tak w ogóle czasem musi się człowiek rozsypać, żeby móc się poskładać na nowo lepszym.
|
|