Autor: XYZ (---.play-internet.pl)
Data: 2018-02-15 12:12
Zarabiałem dość dobrze, dużo stabilizacja, ale jednocześnie drżałem o swój stołek...
Od roku zacząłem odczuwać coraz większe pragnienie rzucenia wszystkiego w ciemno i zmierzenia się z życiem "gdzie mnie rzuci tam pójdę".
Dodam, że pracuję w lichwie i to pragnienie pojawiło się, gdy przeczytałem, że lichwa jest krytykowana w Piśmie Świętym i tyczy się także działalności banków i jakiegokolwiek pożyczania na procent. Rzeczywiście działalność banków jest szkodliwa dla społeczeństwa, nawet gdyby wszyscy spłacali, no ale tutaj nie o tym.
Towarzyszył mi też poznaniu tego utwór chrzescijańskiego zespołu 2tm "List do Kościoła", gdzie cytowana jest Apokalipsę św. Jana...
"nie jesteś zimny ani gorący obyś był zimny albo gorący nie zaś letni
mówisz jestem bogaty a nie zdajesz sobie sprawy, że jesteś nieszczęśliwy,
godny współczucia, ubogi, ślepy i nagi (...) tych których kocham doświadzczam, bądź więc gorliwy i opąmietaj się, słuchaj mojego głosu, słuchaj mojego głosu"
czuję jakby to Pan Bóg mówił do mnie, zwłaszcza
"słuchaj mojego głosu, słuchaj mojego głosu"
Pół roku temu poprosiłem Pana Boga o misję i dostałem bodziec by przyjąć bierzmowanie, akurat zaczynało się tydzień po tym bodźcu. Podczas tego kursu i po odmówieniu nowenny pompejańskiej o dobrą żonę Pan Bóg sprawił, że poznałem pewną katoliczkę i uwolnił mnie od nałogu masturbacji i pornografii dzięki czemu chyba nie mam już pragnienia ożenienia się a w tej katoliczce jednak się nie zakocham. Wydaje mi się, że lepiej pozostać bezżenny.
Bierzmowany będę za kilka dni i na patrona przyjmę św. Pawła z Tarsu, który był bardzo mobilnym katolikiem. Można by rzecz, że "ptaki mają swoje gniazda, lisy swoje nory" a podobnie jak Pan Jezus, św. Paweł nie miał gdzie głowy położyć.
Odczuwam teraz silną potrzebę poniewierania się po świecie, bycia prostym robotnikiem, złożyłem wypowiedzenie w pracy, na 90% od razu mam nową ofertę w innym mieście, ale może się okazać, że będę bezrobotny i będę musiał wyjechać np. za granicę do pracy lub innego dowolnego miasta w PL lub siedzieć na bezrobociu z mamą i babcią na 34m^2. Brzęczy mi w głowie "Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować." Flp 4, 12 Mam wrażenie, że takie poniewieranie się da mi wolność.
Czy to pragnienie jest od Ducha Świętego? czy od mojej psychiki (trudne dzieciństwo, bieda, poczucie zagrożenia, częste zmiany)? czy chaos od zlego ducha?
Dodam jeszcze, że moja obecna praca to za przeproszeniem pie*** w stołek. Czasem mi wstyd jak patrzę np. na robotników budowlanych czy kurierów - oni ciężko pracują, a ja wygodnie leżę w pracy do góry brzuchem. Marnuję swoje talenty w tej pracy.
|
|