logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Zniewolona samotnością.
Autor: uśmiechnięta (30 l.) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2018-06-09 13:10

Witam,

Mam blisko 30 lat i jestem samotna, a raczej tak sie czuje. Nie mam zadnych przyjaciol, znajomych. Jestem jakby zniewolona samotnoscia. Pewnie innych ciezko to bedzie zrozumiec, ale ludzie do mnie nie lgna wcale. Nie staram sie robic nic na sile, nie jestem tez jakos specjalnie malomowna. Jestem zawsze autentyczna, a jednak czas zawsze spedzam samotnie. Nie mam nawet z kim wyjsc na kawe. Przyznam szczerze, ze tak jest od zawsze. Nawet jako dziecko nie mialam sie z kim bawic. Owszem, na przestrzeni mojego zycia byly jakies tam znajomosci, ale jesli tylko ja przestalam zabiegac umieraly smiercia (nie)naturalna. Po tylu latach moja samoocena przez to umiera. Ciagle spotykanie sie z odrzuceniem bardzo boli. Chodze do psychologa, modle sie o zmiane do Boga, ale nic sie nie zmienia. Czy ktos moglby mi doradzic jaka jest przyczyna i jak to zmienic? Bywa, ze wpadam w momenty rozpaczy przez to i odechciewa mi sie zycia. Staram sie skupiac na pozytywach, ale ciezko jest jesli nie ma tego z kim dzielic. Nadmienie tylko, ze staram sie wychodzic z inicjatywa, ale jesli czlowiek musi to robic 10 razy, a ktos z laski pojdzie na kawe to mile to nie jest. Mysle, ze nie jestem jakos specjalnie nudna ani glupia. Nie chce mi sie wierzyc, ze to pochodzi od Boga, bo Bog nas stworzyl do wspolnoty. Przepraszam, ze troche przydlugawo, ale staralam sie nakreslic problem.
Prosze poradzcie mi cos.
Pozdrawiam i dziekuje i gratuluje cierpliwosci kazdemu kto przeczytal calosc :-)

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Man_35 (---.mynet.com.pl)
Data:   2018-06-14 22:55

Idz na siłownie/fitness. Takie wyjscie trzeba "przygotować". Moze zumba lub inne takie? Jesli nie masz checi iść na siłownie, to spacer/bieganie w parku w ciemnych okularach. Biegałem w ciemnych okularch jak byłem single, zeby nie czuć tak samotności jak widziałem pary w około siebie.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: usmiechnieta (90.254.189.---)
Data:   2018-06-15 13:45

Hej Man,

Dziekuje za odpowiedz. Mam problem z kregoslupem i noga i niestety tylko spacery wchodza w gre w danym momencie. Chodze codziennie okolo 1h. Dosc szybkie tempo. Doceniam, ze moge chociaz to robic. I nie chodzi mi tu o samotnosc w relacjach damsko meskich, ale przyjacielskich bardziej. Nie mozna swojej samotnosci 'zrzucac' na druga polowke, nikt takiej odpowiedzialnosci nie udzwignie. Pan Bog stworzyl nas do relacji i wspolnoty, a ja sie spotykam z odrzuceniem i czesto tez atakami. Ludzie czesto mnie niezasluzenie atakuja i to bardzo meczy i doluje. Stad tez, nie mam nawet z kim na kawe wyjsc. Po ilus tam odrzuceniach czlowiek sie boi nawet wyjsc z inicjatywa. Wszystko musze sama wywalczyc, gdy np sa wyjscia ludzi z pracy to mnie nie zaprasza nikt itd. Wynajmuje pokoj i np gdy jest jakis balagan to mnie o to obwiniaja od razu choc np nie ja to zrobilam i np odwracaja sie, zeby tylko czesc nawet nie powiedziec. O taka samotnosc mi chodzi. Co mozna na to poradzic? Dziekuje bardzo za wszelkie odpowiedzi.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Mariusz (---.toya.net.pl)
Data:   2018-06-15 17:36

Zorientuj się czy w twoim mieście są np. randki katolicki. Moze ostrożnie akurat?

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Ona (---.dynamic.kabel-deutschland.de)
Data:   2018-06-15 18:19

Nie wiem czym sie zajmujesz, ale nie masz na co dzien zadnego kontaktu z ludzmi, np. w rki czy pracy? Czasem trzeba wyjsc z siebie. Moze wiecej sie usmiechaj i badz bardziej otwarta :) Kiedys mialam podobnie, nie bylam (w moim mniemaniu) malomowna ani nudna, mimo to nie mialam za duzo znajomych. Ale otworzylam sie zaczelam opowiadac duzo wiecej o sobie, a nie tylko sluchac (wiem wielu ma problem z sluchaniem, ale u mnie bylo odwrotnie) sama wychodzic z propozycjami i dopasowywac sie do innych jest o wiele lepiej. Teraz zawsze mam z kims wyjsc, chodzi o to by trafic na odpowiednie osoby, wtedy jest z gorki. Skoro nie mozesz zapisac sie na taniec, to moze kurs jezyka obcego lub fotografii? ;)

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: usmiechnieta (90.254.189.---)
Data:   2018-06-15 23:30

Witam wszystkich, ktorzy odpisali,

Tak myslalam, ze bedzie ciezko okreslic w czym jest moj problem. Pozwole sobie powtorzyc, ze nie szukam relacji damsko-meskich tylko kolezenskich/przyjacielskich.
Ona, pozwole sobie odniesc sie do Twojej wypowiedzi. Pracuje wsrod ludzi i musze sie z nimi czesto komunikowac jak to bywa. I wlasnie w takiej codziennosci widze odrzucenie. Staram sie opowiadac cos ludziom, gdy widze, ze kogos to nudzi to przestaje, czesto slucham co mowia inni, ale efekt jest taki, ze nikogo nie interesuje co mowie ja, atakuja mnie zlosliwosciami i obojetnoscia. Potrafia sie przy mnie ustawiac na miasto i mnie nie zapytac czy moze mialabym ochote sie wybrac. Ja sie czasami zapytam co u nich, ale o mnie rzadko kto sie pyta :-) Po prostu ludzie z reguly mnie nie lubia chocbym nie wiem co zrobila/powiedziala. Odwracaja sie plecami, zebym nie zagadala. W sklepie ekspedientka potrafi naskoczyc. Np. w moim zespole zawsze jestem na ostatnim miejscu, managerka jak mowi to zwraca sie do innych. Stad moje pytanie co robic. Czy to moze byc cos zeslanego przez Boga, zeby mnie temperowac? Przyznam jednak, ze bardzo mnie to boli, a srodowisko zmienialam wielokrotnie, wiec przestalam sie dopatrywac winy w innych, bo sila rzeczy cos tu jest nie tak ze mna. Nawet gdy bylam na jakichs kursach to ludzie dobierali sie w grupki, a ja zostawalam sama. Prosze o porady w odniesieniu do tego co wlasnie napisalam.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: abc (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2018-06-16 10:42

Nie wiem jak naprawdę jest u Ciebie, ale znam to z autopsji. Kiedy teraz to analizuję, myślę sobie, że przyczyną może być samo założenie, że jest się samotną, odrzuconą i do niczego, bo postrzeganie siebie w taki sposób wpływa na nasze postępowanie na zasadzie samospełniającej się przepowiedni i wtedy sami siebie odrzucamy, a wtedy jesteśmy źli na cały świat. Skoro sami siebie odrzucamy to dajemy przykład innym jak należy z nami postępować. Można też wtedy tak bardzo myśleć o swoim odrzuceniu, samotności, itp., że nie zauważa się, że inni (choć pewnie każdy w inny sposób) też chcą, aby ktoś potwierdzał im, że ich akceptuje, zauważa, przeżywa ich problemy. Nie mam na myśli egoizmu, ale fakt, że tak bardzo człowiek boi się bycia pominiętym, niezauważonym, że to wypełnia jego myśli, że nie ma czasu na myślenie o tym, że ktoś inny też tak może mieć :) Może być też tak, że ktoś nas odrzuca, bo myśli, że my jego odrzucamy zachowując się w jakiś tam sposób a nie wie, że to nasze postępowanie wynika z naszego odrzucania samych siebie i właśnie zabiegania o jego sympatię. No ale może być też tak, że natrafiamy na ludzi cynicznych, którym inni są potrzebni o tyle, o ile mogą mieć z tego jakieś korzyści.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Ona (---.dynamic.kabel-deutschland.de)
Data:   2018-06-16 17:03

Nie wydaje mi sie, zeby Bog Cie karal zsylajac na Ciebie samotnosc. Moze musisz popracowac nad poczuciem wlasnej wartosci. Gdy jest sie usmiechnietym, pewnym siebie i jasno komunikuje sie swoje potrzeby, nie ma takiej opcji by ludzie nie chcieli z kims takim przebywac. Gdy nie wierzysz w siebie lub masz problemy z samoakceptacja, mozesz nieswiadomie 'przyciagac' do siebie ludzi ktorzy moga chciec Cie wykorzystac, nie licza sie z Toba lub beda Cie ignorowac. Ludzie ze zdrowym poczuciem wlasnej wartosci dzialaja na innych jak magnes. Tak wiec moze o to chodzi u Ciebie, moze musisz troche popracowac nad poczuciem wlasnej wartosc? :)

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Afrodyta (---.play-internet.pl)
Data:   2018-06-17 00:15

Mam w swoim bliskim otoczeniu osobę, która cierpi na chroniczną samotność, od dziecka, od zawsze. Jej mama również zawsze mówiła: Ania jakoś nie ma szczęścia do koleżanek. Bo faktycznie Ania nie miała nigdy "koleżanki od serca", o jakiej marzyła. Kogoś, kto będzie jej ze zrozumieniem wysłuchiwał, głaskał po głowie, był w każdej chwili gotów odpowiedzieć na jej potrzeby. Problem istniał mimo zmiany szkół, kółek zainteresowań, środowisk.Dziś jest dorosłą kobietą. Prawda jest taka, że Ania jest osobą tak chronicznie skupioną na sobie, że żaden człowiek nie jest w stanie tego znieść. Nawet jej mama po latach stwierdziła, że już nie daje rady, że nie ma siły na nocne wielogodzinne rozmowy z Anią, podczas których roztrząsane są jej problemy (aktualnie brak chłopaka i problemy z marzeniami, które nie chcą się same spełniać). Psycholog nie pomógł - godzinne spotkanie było dla Ani wstępem do rozmów, więc kontynuowała temat w domu z mamą. Każda rozmowa z Anią zmierza do niej samej. Jeśli zadaje jakieś pytania i odpowiada się jej - potem okazuje się, że została odrzucona, ona zapytała o datę urodzin, a ten ktoś nie zrewanżował się jej podobnym pytaniem. Ona tylko udaje zainteresowanie - jest wabikiem, by ktoś interesował się nią. To bardzo smutne, jednak mimo prawdziwości cierpienia, które przeżywa, sytuacja raczej nie ma szansy się zmienić.
Rozumiem, że cierpisz. Zastanawiasz się, czy to Twój krzyż, czy Bóg tego chce, bo wtedy łatwiej byłoby to znieść, jeśli nie można tego zmienić. To byłoby dziwne,ale kto wie. Tak czy inaczej - na pewno warto przewartościować podejście do relacji. Poczucie osamotnienia po części wynika z interesowności. Postarałabym się żyć po prostu - bez skupiania się na tej sferze życia. Nie wiem czy to jest autentyczność, gdy rozkminiasz ile razy komuś coś proponowałaś, że ktoś jakoś tam zareagował, że inni są zapraszani...nie wiem, na ile to się mieście w zakresie stwierdzania faktów. Wyostrzona percepcja w danej kwestii skutkuje wyolbrzymieniem tej kwestii. A czasem przesadą w dążeniu do rozwiązania problemu, widoczną dla innych i źle odbieraną. Sam fakt, że nastawiasz się na "nie bycie samotną" sprawia, że masz poczucie bycia w takim problemie, żyjesz w stereotypie, który bywa bardziej lub mniej prawdziwy.
Powiem Ci jaki mam odbiór Ciebie jako osoby, która napisała tutaj na forum (zakładam, że jesteś autentyczna). Wybór pseudonimu i temat dla mnie wykluczają się. To budzi we mnie jakieś niezrozumienie,czuję zgrzyt, jakąś nierównowagę, może dystans i lęk (bo to dziwne, bo niezrozumiałe). Dalej piszesz o problemie, który sprawia, że jesteś w rozpaczy i kończysz uśmiechem. Oczywiście może to być dzielny uśmiech, może być zachętą dla nas, odpowiadających. Piszę o zupełnie osobistych odczuciach, nie podejmuję dyskusji, co miałaś na myśli etc. Chcę Ci uświadomić, jak Cię odebrałam, być może inni mogą czuć coś podobnego.
Myślę, że kilka wizyt u terapeuty mogłoby Cię naprowadzić, o ile faktycznie jest to problem, który w istotny sposób rzutuje na Twoje życie. Otrzymasz zapewne wiele komunikatów zwrotnych na swój temat, a już to powinno być cenne. Możecie też przećwiczyć sposób w jaki zwracasz się do innych (ton głosu, uśmiech, komunikaty nieświadomie wysyłane przez mowę ciała itd.). A także porozmawiać o głębszym wymiarze problemu, np. motywacji - dlaczego zależy Ci na spotkaniach, jak prowadzisz znajomości, skoro na różnym etapie odczuwasz, że nadal "musisz" się starać, żeby znajomość trwała i właściwie co przez to rozumiesz, itd.
Pozdrawiam Cię serdecznie, z modlitwą.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Marta (---.know.cable.virginm.ne)
Data:   2018-06-18 00:22

Trudno zgadywać przyczynę nie znając Ciebie w realu. Czy Twoi rodzice (zwłaszcza mama) też mieli taką przypadłość? Pewne wzorce zachowań wynosi się z domu i może od nich nabrałaś czegoś, co Ci nie ułatwia kontaktów międzyludzkich? Może popatrz na nich niejako z boku i się zastanów, czy oni mają coś, co by mogło ludzi odpychać. Potem się zastanów, czy Ty może też masz coś takiego? Może np niekorzystnie się ubierasz i panienki z tipsami na 5 cm od razu Cię oceniają jako nieatrakcyjną szarą mysz i nie chcą sie z Tobą zadawać. Albo ubierasz się zbyt modnie, jak z żurnala wycięta i inni myślą, że zadzierasz nosa. Masz jakąś koleżankę/przyjaciółkę lub siostrę/brata? Może ich poproś, żeby Ci szczerze powiedzieli, co ich zdaniem mogłabyś poprawić.
Jak tak się zastanawiam nad tym, co napisałaś, to myślę o sobie trochę, bo też nigdy nie byłam duszą towarzystwa, taką, żeby z tłumem znajomych chodzić regularnie na kawę czy piwko, ale na przestrzeni lat to miałam prawie zawsze jakąś przyjaciółkę (zmieniały się, bo albo one albo ja zmieniałyśmy miejsca zamieszkania i kontakt się rozluźniał). Chociaż zdarzał się rok czy dwa bez aktualnej przyjaciółki. W takich czasach trochę pomagał internet - sporo ludzi tam siedzi na czatach i można pogawędzić o różnych rzeczach, wliczając w to tematy egzystencjalne, a kawę wypić z własnego kubka. W internecie można też znaleźć różne grupy zainteresowań i może to się czasem przenieść na znajomość w realu (oczywiście uważaj, bo niebezpiecznych ludzi też niemało).
Aha, jeszcze zależy, gdzie mieszkasz, bo siłą rzeczy w małych miasteczkach czy wsiach jak ktoś jest przyjezdny to czasami trudno mu się wkręcić w lokalną społeczność - moi rodzice tak mieli, oboje byli z innych okolic. Mama nawet pozawierała znajomości na miejscu, ale tata nie lubi w ogóle ludzi więc się trzyma na uboczu od wielu lat, unika odwiedzania rodziny (chyba, że to jego mama) itd. Takie wzorce też niejako rzutują na moje zdolności interpersonalne. To chyba byłoby tyle o mnie ;)

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2018-06-18 20:54

Wydaje mi się, że trochę przesadzasz, uważając, że pewne zachowania ludzi są wymierzone PRZECIW Tobie.

"Staram sie opowiadac cos ludziom, gdy widze, ze kogos to nudzi to przestaje, czesto slucham co mowia inni, ale efekt jest taki, ze nikogo nie interesuje co mowie ja, atakuja mnie zlosliwosciami i obojetnoscia".

Z moich doświadczeń wynika, że sporo osób wcale się nie przejmuje tym, że nie trafia na dobrych słuchaczy (tych zazwyczaj brak). Są całkowicie pochłonięte walką o dojście do głosu ;)
Złośliwi ludzie zazwyczaj atakują każdego, kto im się nawinie, z małymi może wyjątkami.
Skąd wiesz, że cudza obojętność jest formą ataku? Osobiście, spotykając się z obojętnością, widzę w niej tylko obojętność. Mogłabym ewentualnie uznać, że jestem bojkotowana, ale tylko wtedy, gdybym naprawdę była JEDYNĄ osobą, która jest w jakimś gronie ZAWSZE pomijana.

"Odwracaja sie plecami, zebym nie zagadala".

Czy potrafisz zagadywać krótko? Nie próbując każdej rozmowy przekształcać w nawiązywanie głębszej znajomości. Czy nie jest aby tak, że stale Ci przyświeca zdobywanie znajomych? Bo właśnie to ostatnie może ludzi zrażać.

"W sklepie ekspedientka potrafi naskoczyc".

Wydaje Ci się, że tylko na Ciebie?

"managerka jak mowi to zwraca sie do innych".

Jeśli faktycznie tak jest (może Ci się tylko wydawać), to nie trafiłaś na dobrą menadżerkę.

"Wynajmuje pokoj i np gdy jest jakis balagan to mnie o to obwiniaja od razu choc np nie ja to zrobilam".

Może obwiniają Cię te osoby, które są winne? Zrzucanie winy na innych to dość częste zachowanie. Jak na to reagujesz? Pozwalasz sobie wchodzić na głowę?

"staram sie wychodzic z inicjatywa, ale jesli czlowiek musi to robic 10 razy, a ktos z laski pojdzie na kawe to mile to nie jest"

A nie mogłabyś przyjąć z wdzięcznością tej cudzej łaski? Przecież jeśli ktoś się spotyka z Tobą wyłącznie dla Ciebie, to daje Ci więcej, niż gdyby robił to dla własnej korzyści :) Potrzebujesz jeszcze jego zachwytu ze spotkania? Nie za wiele?
Zastanów się, czy z perspektywy tej drugiej osoby nie wygląda to czasem tak: chciała się ze mną spotkać, znalazłam na to czas, choć nie mam go dużo; dla mnie spotkanie było normalne, bardzo podobne do innych; nie bardzo więc rozumiem, dlaczego jest z niego taka niezadowolona...

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Martyna (---.leon.com.pl)
Data:   2018-06-18 21:31

Witaj :) Sam fakt, że zatytułowałaś ten wątek "zniewolona" świadczy o tym, że Twoje uczucia są hmm... przesadzone? Nie chodzi mi o to, że kłamiesz w tym określaniu, ale że takie mocne przeżywanie samotności może wywoływać w Twoich zachowaniach nieświadomą desperację. Ludzie ją wyczuwają i odsuwają się.

Od siebie szczerze polecam szukanie dobrego terapeuty tak długo, aż wreszcie trafisz. Dzięki dobrej terapii Twoje życie autentycznie zacznie się zmieniać, a Twoje poczucie własnej wartości wzrastać.

Jeśli rozmowa z psychologiem polega tylko na Twoim "wygadaniu się", to raczej daj sobie spokój.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: usmiechnieta (90.254.189.---)
Data:   2018-06-18 23:20

Witam serdecznie wszystkich, ktorzy mi odpowiedzieli,

Ad Afrodyta, zastanowialam sie nad Twoimi slowami nad interesownoscia i chyba kazdy jest troche interesowny w tym co robi. Nasze zycie ma zmierzac do tego, zeby sie jej pozbyc, wiec pewnie we mnie tez jej duzo, ale raczej nie szukam w znajomosciach pola do wykazania sie jaka jestem super, ale mimo wszystko dziekuje Ci za odpowiedz, otworzyla mi oczy na moj wlasny egoizm :-)

Abc i ona, dziekuje za przemile posty i pewnie cos w tym jest, ze moze poczucie wartosci kuleje troszke i sama sie nakrecam ta samotnoscia.

Ad J, tak potrafie zagadywac krotko, mowie czesc pytam sie jak tam i zycze milego dnia gdy widze, ze ktos ma mysli pochloniete czyms innym. Nie narzucam sie, ale fakt, ze duma nie pozwala na ciagle proszenie sie o spotkanie z kims.

Ad Martyna, wydaje mi sie, ze ktorys z ksiezy mowil, ze mozna byc zniewolonym samotnoscia(nie pamietam teraz detali) stad moje sformulowanie. Psychologa mam tutaj tylko jednego stad do tej kobiety chodze. Jest ona tez terapeutka, ale ostatnio sie wlasnie zastanawialam jakie widze efekty.


Dziekuje wam wszystkim za odpowiedzi. Duzo roznych uwag dostalam. Poddalam sie chwili refleksji. Byc moze stwarzam cos takiego, ze ludzie nie chca ze mna przebywac i wlasnie to chcialam nakreslic, ze nie wiem jak to zmienic. A moze po prostu twarz mam niesympatyczna :-) Prawdopodobnie jestem tez przewrazliwiona, ale to wyplywa z mojego pragnienia posiadania chociaz kilku znajomych (pewnie to egoizm). Marta powyzej zapytala jak to jest z moimi rodzicami i oni tez po trosze samotni sa. Moze to tez faktycznie jakos wyniesione z domu. . Postaram sie nie brac do siebie tego jak ludzie mnie traktuja, ich obojetnosci, czesto gesto negatywnego nastawienia. Jak widac i tak tego nie potrafie zmienic, wiec moze czas to przyjac i nie zawracac sobie glowy choc latwo nie bedzie i jest to troche bolesne. Moze z czasem tez Pan Bog troche to zmieni, Pomodlcie sie prosze jesli bedziecie mogli za mnie.

Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: gukc (---.play-internet.pl)
Data:   2018-06-19 14:32

Widzę, że poczułaś się dotknięta. Złośliwość, nawet zawoalowana, nie służy relacjom :P pewnie ciężko postawić się w roli współwinnej gdy w swojej opinii jest się wciąż ofiarą. Jednak nie ruszysz z miejsca wciąż się napuszając i czekając na interwencję z góry.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Ona (---.dynamic.kabel-deutschland.de)
Data:   2018-06-19 15:15

Usmiechnieta, moge Ci polecic kanal na youtube o nazwie langusta na palmie, prowadzi go o. Szustak. A w tych dwoch filmikach nawiazuje konkretnie do twojego problemu:
https://www.youtube.com/watch?v=xmx-Fvn7N1o
https://www.youtube.com/watch?v=kiVQ9EumVMs
Sciskam.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2018-06-19 17:29

"Prawdopodobnie jestem tez przewrazliwiona, ale to wyplywa z mojego pragnienia posiadania chociaz kilku znajomych (pewnie to egoizm)".

Nie przesadzaj z tym egoizmem :) Twoje pragnienia są normalne. Całkowity brak interesowności w relacjach (wszystko robię dla innych, nie mając absolutnie żadnych korzyści) byłby mocno wątpliwy. A gdybyś chciała być sama jak palec, byłoby to z kolei bardzo niepokojące.

Chciałabym jeszcze nawiązać do tego, co już poruszyła Afrodyta. Bo mnie też zaintrygował Twój nick. I Twoje uśmiechy w tekście (pojawiły się kolejne). Nie grają mi z całością. Czekałam na jakieś wyjaśnienie z Twojej strony, ale się nie doczekałam. Czy te uśmiechy wyrażają Twój faktyczny stan emocjonalny? Czy może są sztuczne, nieautentyczne? Czy przypuszczenie, że masz niesympatyczną twarz, napawa Cię radością? Czy po uzmysłowieniu sobie własnego egoizmu naprawdę chce Ci się uśmiechać? Czy ten Twój uśmiech nie jest jakąś maską, którą (nieświadomie?) zakładasz? Zarówno w realu, jak i tutaj, na forum. Pytam, bo próbuję znaleźć powód, dla którego ludzie odsuwają się od uśmiechniętej dziewczyny. Uśmiech zazwyczaj przyciąga. Ale nie taki na pokaz.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: Afrodyta (---.play-internet.pl)
Data:   2018-06-19 21:13

Zauważyłam, że uśmiechy w Twoich wypowiedziach są tam, gdzie czai się brak zgody, coś bolesnego, coś z czym trudno sobie poradzić. Wygląda to jak pokrywanie uśmiechem tego, co może być niemiłe - ale uśmiech nie do tego służy. Jeśli masz podobny styl komunikacji w realu, a to możliwe, skoro tu nad tym nie panujesz, może to być problematyczne.

 Re: Zniewolona samotnością.
Autor: usmiechnieta (90.254.189.---)
Data:   2018-06-21 00:02

Witam i dziekuje serdecznie za odpowiedzi,

Zanim zaczne pozwole sie tylko odniesc do wypowiedzi gukc, ktora odebralam jako niegrzeczna. Wydaje mi sie, ze cieszysz sie z cudzego nieszczescia/niepowodzenia. Nie stawiaj sie prosze w roli Pana Boga. Nie poczulam sie dotknieta i tym bardziej sie nie napuszam stad moze czasami nie warto czegos zakladac jesli sie nie ma 100% wgladu w dusze danej osoby? Wszystkie inne osoby, ktore tu komentuja jakos potrafia to robic bez oskarzania mnie o zloscliwosc i autentycznie staraja sie pomoc.

Jesli chodzi o moje usmiechy to ich nigdy nie udaje i tym bardziej nie ukrywam pod nimi czegos niemilego dla mnie. Tak, to, ze moge miec niesympatyczna twarz troche mnie rozbawilo dlatego wyslalam usmiech 'z przymruzeniem oka'. Usmiecham sie czesto, ale to oddaje moj faktyczny stan emocjonalny. Nie jestem jakims mrukiem i staram sie doceniac codziennosc i dlatego czesto sie usmiecham. Zawsze staram sie byc autentyczna. Gdy mam zly nastroj to tego po prostu nie robie. Wiem, ze ciezko zrozumiec dlaczego ludzie stronia od pogodnej osoby i stad tez moje pytanie na samym poczatku czy to moze jakis dopust Bozy. Pani psycholog w sumie nie doradza mi jaka moze byc tego przyczyna, gdzie jest sedno problemu. Zapytalam sie kolezanki z ktora dawniej mieszkalam (jedna z niewielu osob z ktora utrzymuje kontakt) co ona uwaza, ze moze byc przyczyna to stwierdzila, ze moze to, ze nie slodze ludziom, jestem mila i uprzejma, ale tez jasno wyrazam swoje zdanie. Moze tu tkwi problem?

Dziekuje pieknie wszystkim, ktorzy sie wczytali i staraja sie doradzic.
Z Panem Bogiem.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: