logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mam marzenie - pomagać ludziom, czuć się potrzebnym .
Autor: Artur (24 l.) (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2018-11-28 18:29

Witajcie opiszę tu moją nie zbyt ciekawą sytuację życiową z mojej perspektywy, ciekaw jestem waszych opinii

Jestem facetem, Mam 24 lata, mieszkam w małej miejscowości, chcę się z niej wyrwać, lecz mam pełne obaw lęki wobec swojego życia. Czuje że marnuje swoje życie i z roku na rok wydaje mi się że jest ze mną gorzej, wszyscy wokół mnie są szczęśliwi, a ja nie mam tak naprawdę nikogo, ani przyjaciół, znajomych, ani dziewczyny, kogoś kto by mnie wspierał po prostu. Moja samoocena jest dość falująca raz jest całkiem ok gdy uda mi się jakiś sukces odnieść lecz częściej jest ona słaba i zdarza mi się w takich momentach unikać wszystkich, choć nie boje się poznawać nowych ludzi aczkolwiek trudno mi budować dobre relacje z innymi. Ja na rodziców nie mam co liczyć, oni ciągle się kłócą między sobą więc na mnie trochę oddziałowuje, ciągle mnie krytykują, dlaczego nie zrobiłeś tego, tamtego, sabotują mnie że sobie nie poradzę, stanie mi się coś złego, że ludzie są nieufni, nic nie potrafisz robić, tylko niszczysz wszystko co posiadasz. Cóż tacy rodzice są nie zmienię tego, ale jak można tak dzieciom podkładać kłody pod nogi, sami za wiele nie osiągnęli lecz nie mam żalu, po prostu. Może mają rację ale jestem dorosły i chcę ruszyć do przodu, mam czasami ich już dość, ich "wojenek" między sobą

Co do mojego wyglądu, mam mały "defekt", mianowicie klatkę piersiową kurzą w sumie z daleka jej nie widać ale bliżej już tak, przy "ideałach" dziś afiszowanych w mainstreamie to ja niestety już na starcie byłbym skreślony u tych kobiet które patrzą na wygląd. Myślę by poprawić swój wygląd, nie jest on zły ale lepiej by go poprawić tak dla samego siebie. Z twarzy nie jestem raczej brzydki, mam nadzieję, lecz póki co nie znalazłem póki co takiej osoby, która by mnie zainteresowała naprawdę. Trochę przy kobietach się lekko peszę, najgorszy jest początek rozmowy z racji lekko introwertycznych cech, lecz gdy gdy rozmowa idzie w miarę ok, to idzie ze mną porozmawiać, choć wiele trzeba poprawić by płeć piękną się mną zainteresowała. Nie stawiam sobie presji żeby mieć kobietę na "już", gdyż jeśli nie ma się ustabilizowanego własnego życia, to nie ma wiązać się na siłę, nie chciałbym by dokładać jej kłopotów, przecież kobieta nie może być celem życiowym, tylko jednym z elementów. Póki nie masz wartości sam dla siebie więc jakim cudem masz być wartościowym wobec kobiet. Najpierw praca nad sobą dopiero można iść dalej, nie odwrotnie.

Moje problemy były od urodzenia ciągle żyliśmy pod dyktando ojca, który nie znosił sprzeciwów, zresztą jego praca była taka, że więcej go nie było jak był w domu, rządził dość twardo, szacunku do mojej mamy mało lub wcale, szkoda mi jej że tyle cierpi przez niego, w mojej rodzinie byłem wydaj mi się zawsze pomijany w porównaniu do mojego licznego rodzeństwa, choć było nas dużo w domu, zawsze byłem uważany za tego najgorszego z chłopaków, bardziej faworyzowano moją młodszą siostrę czy starszego o 2 lata brata, w domu nierozumianym, agresywnym (może wynikało to z nierozumienia mnie) w szkole cichym, spokojnym choć tłumiłem to w sobie o dziwo za to byłem szykanowany, nękany, byłem zamknięty w sobie, nie ufnym człowiekiem dla innych. To też wynikało iż wiele przykrego mnie spotkało w latach szkolnych, nie życzę takiego czegoś co mnie spotkało, strach przed rówieśnikami, nie umiałem się postawić nikomu, zbytnia uległość nie pomagała mi odkryć własnego siebie, czuję że do dziś ciężko mi określić moją rolę na świecie.
Miałem cel by pójść na studia dziennikarskie zresztą to było moim marzeniem od dzieciństwa. Bardzo lubiłem sport, nawet wiedzę na ten temat mam chyba sporą. Parę zainteresowań by się znalazło, opowiadać o tym co mnie interesuje.

W liceum było trochę lepiej poznałem nowych ludzi nawet mnie lubiano niestety moje kłopoty nasiliły się w II klasie liceum, wraz z moją "pierwszą" miłością w moim "słabym" życiu, choć ona nie była długa - 3 miesięczny związek, zostałem odrzucony przez tą dziewczynę w nieelegancki sposób, choć domyślałem się że to się stanie, nie miałem nigdy świadomości na czym ona polega, załamałem się psychicznie, myślałem o samobójstwie żeby skończyć raz na zawsze ze sobą, być może jestem zbyt wrażliwym człowiekiem lecz do dziś ciągle jest mi to wypominane co mnie złości okropnie szczególnie przez bliską rodzinę, wielokrotnie prosiłem by nie wspominali tego, mnie to boli okropnie choć zaakceptowałem to dawno temu, następnie zaniedbałem szkołę, uciekałem z lekcji, a kulminacją były 2 zagrożenia w klasie maturalnej. Wiem że sobie sam zaszkodziłem tym "buntem" nigdy nie zdarzyło mi się to później. To był największy mój kryzys w życiu, którego nie przepracowałem do dziś.

Wszyscy byli zszokowani jak stoczyłem się, z sympatycznego chłopaka zmieniłem się w smutnego, nie dającego sobie pomóc innym choć proponowano mi pomoc ale odmawiałem mówiąc że nie potrzebuje tego dlaczego wtedy nie zrobiłem, tego? Może bałem się opinii co mnie inni pomyślą jak pójdę do psychologa, a należało iść pewnie byłbym w innym miejscu niż teraz. Następnie nie zdałem matury z matematyki i moje marzenia o studiach dziennikarskich prysły na dobre dopiero za 3 razem zdałem matematykę więc rok byłem w plecy, potem poszedłem do szkoły policealnej na kierunek technik informatyk, z czego nie ukończyłem szkoły, mam tylko jedną kwalifikację zawodową z kierunku i tyle.

Poza tym jakieś doświadczenie zawodowe posiadam, ale zupełnie nie w tej dziedzinie. Miałem staż 8 miesięczny, prace sezonowe dorywcze, potem 3 miesiące w jednej firmie. Od 1,5 roku nigdzie nie pracuje. Aktualnie szukam pracy lecz nie wiem jaka by mi sprawiała satysfakcję, cóż prawa jazdy nie mam, dojazdy z mojej miejscowości są słabe więc tkwię dalej tak niestety. Nadarzających okazji życiowych wiele już zmarnowałem, pewnie inaczej by wyglądał mój świat. Nie wychodzę zbyt często do ludzi, a jeśli to tylko gdy muszę coś załatwić jakąś sprawę. W mojej okolicy nie ma kogo poznawać, większość pouciekała jak najdalej stąd, znajomych z lat szkolnych prawie wcale nie widuję, zero kontaktu w zasadzie, choć wiem że brak wyjść powoduje że mało ludzi się poznaje i tak to wygląda, dojeżdżać do większych miast niestety bez samochodu i prawka to bieda okropna, szkoda że i to zawaliłem miałem okazję zrobić prawko niestety szybko porzuciłem zrobienie go, po oblaniu 3 egzaminów praktycznych, ostatnio często myślę o przeprowadzce do większego miasta ale pojawia się blokada, jak żyć skoro w pracy zarobisz marną kasę, życie kosztuje niestety a zostaje w zasadzie nic do odłożenia. Też trzeba mieć jakieś pasję, coś dla siebie zrobić. Zastanawiam się nad wyjazdem za granicę, w sumie miałbym z kim jechać, mam tam brata który już 4 lata z przerwami pracuje ze swoją kobietą w Belgii przy rolnictwie, choć na 3 miesiące to trochę nabrałbym dystansu do życia

Czuje że życie mi trochę umyka, ale co mam robić, mam co jakiś czas takie dołki psychiczne, czasem mogę tylko leżeć lub patrzyć się w jeden punkt długi czas, łzy mi stoją w oczach, mam często ochotę się rozpłakać z bezradności mojej, zamykam się czasem na cały wieczór siedząc samotnie, myśląc dlaczego nie mam tego co inni mają, w czym jestem gorszy? Czego mi brakuje? Czy to jest moja wina że sabotuje się ciągle i poddaje się nieustannej ocenie rodziny i innych ludzi? Pomoc psychologiczna pewnie przyda się teraz, szkoda że dopiero po 6-7 latach a nie w trakcie mojego największego dołka w życiu teraz wiem że wtedy potrzebowałem pomocy ale nie dałem sobie pomóc, cały ja uparty sam sobie poradzi? Otóż nie radzi sobie ale nie obwiniam losu za to

Mam marzenie by pomagać innym ludziom, czuć się potrzebnym komuś, nabrać umiejętności o których nie miałem pojęcia, może będę w czymś dobrym, spróbować czegoś nowego, może pójdę na wolontariat, chcę uwierzyć w siebie, bo z tym mam największe kłopoty, mam lęk przed oceną innych ludzi, choć ostatnio przestałem się przejmować ale wraca czasem ten problem. Zdaje sobie sprawę że długa droga przede mną w odzyskaniu równowagi życiowej, przynajmniej jestem świadomy tego co się dzieje, szukania swojej drogi życiowej.

Co mam zrobić, jeśli ktoś może pomóc to podnieść na duchu, dać wskazówkę, czy warto ryzykować, próbować, z góry dziękuje za choćby małe wsparcie. Wybaczcie za długi post ale chciałem nakreślić moją sytuację. Czekam na odpowiedzi

 Re: Mam marzenie - pomagać ludziom, czuć się potrzebnym .
Autor: Gosia (---.wieszowanet.pl)
Data:   2018-12-12 20:27

"wszyscy wokół mnie są szczęśliwi" to Twoja opinia. Skoro nie masz znajomych, to niewiele wiesz o tych ludziach, a każdy jakąś walkę toczy.
"myśląc dlaczego nie mam tego co inni mają" A czy w tym się zawierają pytania typu: czemu nie mam raka, amputowanej nogi, schizofrenii, wojny we własnym kraju, wielkiego kredytu do spłacenia, rodziców chorych na Alzheimera, którymi się muszę opiekować, mieszkania bez bieżącej wody i prądu itp?
Zamiast szukać sprawców Twojej sytuacji dookoła (ludzie, miejsce zamieszkania, wygląd), weź odpowiedzialność za swoje życie. Nie zmienisz rodziców, dojazdu do miejscowości ani przeszłości. Masz rację, że dużo pracy przed Tobą. Zatem: do dzieła!

 Re: Mam marzenie - pomagać ludziom, czuć się potrzebnym .
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-12-12 22:00

Arturze, bardzo podoba mi się sposób, w jaki się wypowiadasz. Mimo młodego wieku jesteś osobą świadomą, która trzeźwo ocenia fakty.
W odniesieniu do twojej sytuacji doradziłabym przede wszystkim przemyśleć, czy chcesz pozostać w swojej miejscowości, czy wyjechać. Spisz sobie plusy i minusy pozostania i wyjazdu (zarówno czasowego, jak i na stałe). Dostrzeż możliwości rozwoju swoich predyspozycji. To, że posiadasz już jedną kwalifikację w zawodzie technik informatyk - to super wieści. Poszukaj w swojej szkole lub sąsiednich miejscowościach kwalifikacyjnego kursu zawodowego (KKZ) dla dorosłych. Są one bezpłatne. W systemie wieczorowym lub weekendowym możesz zdobyć drugą kwalifikację i tytuł technika informatyka. To popularny teraz zawód. I pamiętaj, że takie kursy mogą też rozpoczynać się w semestrze zimowym (od lutego/marca) - nie przegap okazji. Jeśli w twojej miejscowości nie ma możliwości rozwoju na gruncie zawodowym i prywatnym, co zapewniłoby ci umocnienie twojej samooceny, wiary w swoje możliwości, spróbuj wyjechać. Pomysł wyjazdu na te 3 miesiące jest całkiem ciekawy (najlepiej na wakacje). Nawet jeśli byłaby to jednorazowa akcja, otworzy ci oczy na szerszy świat, pozwoli przemyśleć dalsze plany. Siedzenie w tej sytuacji, w jakiej znajdujesz się obecnie, nie zmieni nic. Życie w dużym mieście jest trudniejsze, ale daje też szersze możliwości rozwoju zawodowego, poznania ludzi, także na tle prywatnym.
To, że porównujesz się z innymi, jest całkiem naturalne. Warto jednak zamiast dużo rozmyślać, zacząć działać. Zajmij się czymkolwiek na dobry początek. Piszesz o wolontariacie. Może nawet w twojej miejscowości jest ktoś, kto potrzebuje twojego wsparcia? Idą święta - czas idealny na pomaganie (szkoła, osoba starsza?).
Dla pocieszenia powiem ci, że ja nie mogłam także przez długi czas znaleźć swojej drogi w życiu, mówię o tej zawodowej. Sprawy zaczęły się układać około 35 urodzin. Nie od razu wszystko w życiu musi się gładko układać i jak obserwuję, gdy się komuś szczęści z jednej strony, to co innego u niego kuleje - nie ma non stop sielanki. Samo życie. Może tylko wydaje ci się, że u innych jest tak świetnie, bo nie wiesz o ich problemach.
Mało kto ma idealną rodzinę. Doceń tę, którą masz. Bądź wdzięczny za warunki, w jakich dorastałeś, że masz rodziców i rodzeństwo. Pomyśl, że są ludzie wychowani np. w domach dziecka czy w patologicznych rodzinach, którzy naprawdę nie mają na kogo liczyć w wieku 24 lat. Szanuj to, co od rodziców otrzymałeś. Miałeś warunki do dorastania. Postaraj się im odwdzięczyć, chociażby pomocą w przedświątecznych porządkach, zakupach - lepsze to niż leżenie i patrzenie się w sufit. Dewiza św. Benedykta "Ora et labora" - módl się (zawierz się Panu Bogu) i pracuj (nie tylko zarobkowo).
Myślę, że warto ryzykować i próbować. Biorąc pod uwagę to, w jaki sposób oceniasz swoje dotychczasowe życie, jestem przekonana, że wyciągniesz wiele mądrych wniosków na przyszłość. Życzę ci wszystkiego najlepszego :)

 Re: Mam marzenie - pomagać ludziom, czuć się potrzebnym .
Autor: Artur 24 l. (---.play-internet.pl)
Data:   2018-12-13 17:21

Czyli moje myślenie jest dobrze ukierunkowane , może w pewnych zdaniach przesadziłem, lecz uważam że jestem ambitny i nie zadowala mnie obecna sytuacja , choć pozytywne rzeczy dostrzegam też , mam czas na opracowanie planu na przyszłość a to potrzebne myślę dla mnie choć wiem że rożne trudności i przeszkody będą to walczyć będę z całych sił , nie złamie mnie nic .
Myślę że wyjazd poza rodzinną miejscowość będzie trudny z początku lecz tak jak tu napisał ktoś poznawanie nowych ludzi , to jest ważne umieć komunikować się z innymi , nauczyć przebywać się z człowiekiem , wielu ludzi którzy mnie znają uważają że jest dobrym człowiekiem lecz trochę zagubionym , zmagającym się z przeszłością , którą zaakceptowałem już dawno temu , tego nie zmienię , teraźniejszość i przyszłość - to jest ważne !
Co do kwalifikacji myślę by ją poszerzyć póki co znaleźć pracę aby były pieniądze na rozwój , potem dalej kształcić by znaleźć prace na lepszych warunkach .
Wiem dobrze że początki są trudne , ale jestem pracowity , lenistwo nie dla mnie , przez czas mojego bezrobocia pracowałem dorywczo tzw. sezonowe prace więc w domu nie siedziałem non stop , tylko pieniądze zarabiałem . Nie tylko zależy mi na pracy zawodowej , lecz na rozwoju osobowości by wnosić wartości dla innych te dobre , czuć się potrzebnym człowiekiem .
W sumie może czuje żal do rodziny choć akceptuje wszystko co dobre było i złe w naszych relacjach , aczkolwiek dobrze że warunki życia w dzieciństwie choć trudne , zahartowały mnie . Jak usamodzielnię się i będę wartościowym człowiekiem , to z pewnością rodzicom się odwdzięczę za te trudy wychowania mnie , przecież rodziców mamy tylko jednych .
Jestem świadomy tego co czeka mnie w przyszłości , moje doświadczenia pomagają mi dostrzec siebie , czego pragnę , oczekuje od siebie i innych wobec mojej osoby . Wyrażać to co czuje w sercu , bo miałem wrażenie przez wiele lat tłumiłem je , na szczęście pisanie przemyśleń na papier i opowiadania na głos bym wiedział jak postąpić w pewnych sytuacjach , bo trening czyni mistrza . Wierzę że Bóg jest ze mną w moich postanowieniach , słucha tego co Mu przekazuje przez modlitwę do Niego , jak będę gotów to postanowiłem oczyścić się ze złego co we mnie poprzez rachunek sumienia za swoje życie , trzymam się tego że Bóg czuwa i kocha mnie bezgranicznie jak swoje dziecko . Nie zboczę z drogi by jego zabrakło w moim życiu , jest mym sensem życia , warto dla Niego żyć , by stawać się lepszym człowiekiem

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: