logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Wobec choroby Tatusia moja wiara słabnie.
Autor: Karolina (34 l.) (185.246.204.---)
Data:   2018-12-29 23:57

Witam
Jeśli zgrzesze tym co napiszę to przepraszam tych którzy to czytają. Mam 34 lata i wspaniała rodzine. W sierpniu tego roku okazało się że mój Tatuś ma raka. Mój Tatuś, mój przyjaciel, człowiek który nauczył mnie wszystkiego i jedyny człowiek na którego zawsze mogę liczyć A on na mnie. Tata jest osoba bardzo wierzaca która całe swoje życie powierza łasce Bożej. Strasznie mu tej wiary zazdroszczę. Każdego dnia modlę się i proszę o siłę, modlę się do św. Peregryna za Tate i innych chorych na nowotwory. Ale coraz częściej zadaje sobie pytanie czemu? Czemu osoby oddane Panu Bogu, osoby szerzace Jego Słowo? Wiem że nie mogę podchodzić do tego czemu On A nie ktoś inny? Bo nikt nie zasługuje na chorobę. Ale to wszystko powoduje że moja wiara słabnie. Nie wiem jak sobie z tym radzić z choroba bólem i cierpieniem. Moja wiara słabnie Tata tłumaczy że Pan Bóg oddał swojego jedynego Syna aby odkupił nasze grzechy. A ja mimo wszystko nie rozumiem. :( I nie wiem jak sobie z tym poradzić.

 Re: Wobec choroby Tatusia moja wiara słabnie.
Autor: Marcin (---.opera-mini.net)
Data:   2018-12-30 13:14

Choroba jest czymś normalnym. Dotyka ludzi wierzących i niewierzących. Wiara nie powinna słabnąć z powodu choroby, bo jest ona przypisana do każdego człowieka. Każdy prędzej czy później jej zazna. Pozdrawiam

 Re: Wobec choroby Tatusia moja wiara słabnie.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2018-12-30 23:04

Widzisz, nie warto pytać: dlaczego, dlaczego ktoś zapadł na nowotwór. Pytanie takie miałoby najwyżej jakiś ponadjednostkowy sens medyczny (jakie są czynniki powodujące jakąś chorobę i czy umiemy je minimalizowac itd.), ale teraz w indywidualnej sytuacji nie pomoże. Jak sobie poradzić? Pewnie także zrezygnować z pytania: dlaczego. Jest zbyt eksploatujące, męczy.

Jak sobie radzić z chorobą? Starać się zadbać o tatę na tyle, na ile się da. Zorganizować opiekę, a jeśli się uda, jakoś dzielić obowiązki. Powiem Ci coś banalnego: kiedy przychodzi potrzeba, to "nie wiadomo skąd" bierze się siły. Od Pana Boga, to jasne, ale na bieżąco niekoniecznie się to dostrzega. Przychodzi mobilizacja i tyle.
Nie znam sytuacji, ale zapewne można mieć trzeźwą nadzieję na wyleczenie, prawda?

Wiara w Pana Boga nie jest polisą na zdrowie i brak cierpienia. Chorują i wierzący, i niewierzący. W życiu każdego z nas jedno jest pewne: jego doczesny koniec. Chcemy czy nie. Sztuką, ale i łaską jest to powoli przyjąć, zaufać, że tak musi być, że mimo wszystko jesteśmy w Bożym ręku. Świat został stworzony idealnie, ale ktoś zły go niestety uszkodził, no i pojawiły się sprawy spoza Bożego planu: cierpienie, choroba, śmierć. To jest niewątpliwie trudne, ale cała nadzieja w tym, co większe niż doczesność, w życiu w wieczności, w tym, że Pan Jezus mocniejszy od każdego zła, i właśnie całe zło pokonał ceną swojej krwi i cudem zmartwychwstania.

Piszesz, że nie rozumiesz. Właśnie. Niekoniecznie wszystko polega na rozumieniu. Raczej na przyjęciu. Uznaniu, że mój umysł jest za mały.

Pewnie nie umiem tego dobrze napisać. Niemniej to nie są abstrakcyjne pobożne morały ani zreprodukowana skądś katecheza.
To doświadczenie.
Przerabiałam to przez dobry rok. W pewnym sensie przerabiam nadal, choć akurat mój tato od ponad dwóch miesięcy jest po tamtej stronie życia.
No to odwagi, Karolino.

 Re: Wobec choroby Tatusia moja wiara słabnie.
Autor: Benia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2018-12-31 09:28

Znam ten ból, bo przez chorobę straciłam oboje rodziców i jedynego brata. Są pytania na które nie ma odpowiedzi, więc po co sobie je zadawać i zadręczać się. Starałam się skupiać swoją uwagę na tym jak ulżyć mojemu tacie, żeby jemu było lżej. Te miesiące, które mu poświęciłam były dla mnie takimi rekolekcjami o cierpieniu. Tata był ze swoim cierpieniem pogodzony i czekał cierpliwie na spotkanie z Bogiem. Ja przez to co przeszliśmy stałam się silniejsza Jego wiarą.
Wierzę, że moi bliscy już są razem a ja czuję ich opiekę nade mną. Tak po ludzku tęsknię ale przecież i moje życie się skończy i do nich dołączę. Życie mija ale się nie kończy.

 Re: Wobec choroby Tatusia moja wiara słabnie.
Autor: iwona (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2018-12-31 17:33

Żadne słowo nie jest dobre. Mogę tylko podzielić się swoim doświadczeniem odchodzeniem bliskich właśnie z powodu nowotworu. Ale po pierwsze nie trać wiary. Jak zmarł mój tata a potem po roku siostra nie potrafiłam się z tym pogodzić. Wyszłam z kościoła mówiąc Bogu że nie chcę Go znać. Ból był okropny. Na blisko 15 lat odeszłam z Kościoła. Wierzyłam ale robiłam Bogu "na złość". W międzyczasie zmarł mój chłopak również na raka. Pamiętam te niezliczone pytania po co? dlaczego? Dalej trwałam w buncie przeciwko Bogu. Żkoszmarem. Ale na szczęście Bóg mnie nie zostawił, walczył o mnie. Postawił na mojej drodze ludzi którzy mnie przyprowadzili do Niego. Powrót nie był prosty. Ale jednego jestem pewna. Cierpienie ból strata bez Boga jest nie do zniesienia! Dwa lata temu odszedł mój brat. Również na chorobę nowotworową. Było mi lżej przez to przejść wiedząc że to nie koniec, że przyjdzie czas - kiedyś w wieczności spotkamy się wszyscy znowu.
Jedyną rzeczą jaką możesz zrobić dla swojego Taty oprócz modlitwy to zwykłe bycie. Rozmowy na różne tematy nawet te dla nas okrutnie trudne. A Bóg? On jest w we wszystkim. Nawet we łzie spływającej po policzku z miłości. Trzeba nauczyć się Go dostrzegać.

 Re: Wobec choroby Tatusia moja wiara słabnie.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2019-01-01 20:58

Karolino, doświadczenia jakie nas spotykają, służą do jeszcze większej sposobności miłowania Boga i bliźniego. I to w zasadzie wystarczy.

Osobiście nigdy nie łączyłam choroby z dopuszczeniem Bożym. Jezus Chrystus jest tym, który uzdrawia. W swoim życiu otrzymałam taką łaskę i nie jeden raz. Myślę, że tak jak na zło nie wyrażamy naszej zgody, tak w chorobie wołamy do Boga o uzdrowienie.

Z tego co piszesz, Twój tatuś jest silnej wiary, kto wie może właśnie w tej godzinie próby jest dla Ciebie najgłębszym świadectwem życia.

Szczęść Boże.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: