logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: default (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-02-09 21:23

Zacznę od tego, że niespełna trzy lata temu otrzymałem powołanie do zakonu. To nie były jakieś tam przeczucia, ale... trudno to określić, może napisze, że Bóg powiedział mi wprost przez swoich proroków, że moja droga to aby wstąpić do zakonu, nawet otrzymałem jasno wiadomosć co do którego zgromadzenia mam się udać. Mimo, że nie chciałem iść do zakonu nie chciałem zawieźć Boga i chciałem spełniać Jego wolę więc, rzuciłem pracę (a właściwie przyjechałem z zagranicy) i udałem się na rekolekcje do tego zgromadzenia. Na tych rekolekcjach, ojciec strasznie mi to odmawiaj, mówił że sobie nie dam rady, że to nie dla mnie, że mógłbym mieć problem np stanąć przed grupą gimnazjalistów itp (jestem trochę nieśmiały i małómówny) No w każdym razie mi to wyperswadował mimo to powiedział, że jak bardzo chce to zgłosi moją kandydaturę ale radził się jeszcze poważnie zastanowić. Ja więc za jego namową dałem sobie jeszcze czas, ale powołanie czułem dalej (już nie do tego konkretnego zakonu), więc zainteresowałem się innym zakonem i parę mięsięcy później pojechałem na rekolekcje i pomyślałem sobie, że poprostu nie popłenie już tych błędów, które popełniłem wtedy na pierwszych rekolekcjach, a właściwie to wtedy za bardzo się otworzyłem i też może opowiedziałem o jakichś swoich problemach z lat wcześniejszych, pamiętam, że się bardzo otworzyłem na tej rozmowie i opowiedziałem swoją historię, o swoich problemach itp (oczywiśćie to wg mnie nia miało by żadnego wpływu na życie w zakonie bo juz się z tym uporałem, ale ojciec mógł myśleć inaczej). Dlatego na rozmowie z ojcem przełożonym w drugim zakonie opowiedziałem tylko o swoich przeżyciach duchowych. Po prostu już nie opowiadałem całej swojej historii, tylko powiedziałem coś w stylu, że Bóg oczekuje ode mnie całkowitego poświęcenia i uważam, że zakon byłby dla mnie takim optymalnym wyjściem, by poświęcić tam swoje życie (bo de facto to prawda) Rozmowa wg mnie byłą bardzo udana i ojciec powiedział, żebym gromadził dokumenty i w między czasie tam wpadł do nich na dzień czy dwa zobaczyć jak wygląda ich typowy dzień, więc byłem tam dwa razy, potem gdy już miałem część dokumentów to zadzwoniłem i umówiłem się na rozmowę, a na tej rozmowie dowiedziałem się, że oni podjeli decyzję, żeby mnie nie przyjmować bo jestem "zbyt wycofany, że mógłbym nie wytrzymać". Nie wiem o co mu chodziło czy o to, że przez ten czas za mało tam chodziłem przebywać z nimi czy o to że jestem raczej nieśmiały czy małomówny. W każdym razie tak powiedział, ale powiedział, że możemy się spotkać jeszcze za rok i pogadać. I teraz nie wiem co mam robić, bo tutaj powołanie, a tu nie chcą mnie przyjąć do zakonu. I nie wiem czy czekać znowu ten rok i próbować jeszcze raz większą śmiałością i zaangażowaniem czy dać sobie spokój. Oczywiście wolałbym normalnie założyć rodzinę i mieć tzw świeckie życie, ale też czuje, że jednak Bóg wolałby mnie w zakonie. Też mi chodzą po głowie takie cytaty: św Paweł "Kto się nie ożenił, niech ten się juz nie żeni" (kiedy myślę o małżeństwie) albo taki gdy Chrystus mówi: "Kto chce zachować swoje życie tej je straci, a kto straci życie z Mojego powodu otrzyma życie wieczne" (to gdy myślę o zwykłym życiu jak inni) Teraz nie wiem co mam robić, może nie walczyłem odpowiednio o to, może oni tak każdego zniechęcają, a żeby zobaczyć czy naprawdę mi zależy. A może to nie jest droga dla mnie. Gdzieś tu wyczytałem na forum, że powołanie to coś czego człowiek pragnie, jeśli np pragnie małżeństwa to jest to jego powołanie, ale ja z kolei nie pragnę żyć w zakonie, po prostu tylko czuje że tego oczekuje ode mnie Bóg i robie to wbrew sobie i tutaj mogę przytoczyć odpowiedni też cytat z Pisma Świętego gdy Chrystus mówi "Kto chce iść za mną niech się zaprze samego siebie, nie weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech mnie naśladuje" I ja właśnie wydaje mi się tak chciałęm zrobić, chciałem zrobić coś wbrew sobie a czego ja nie chce a co jest miłe Bogu (uważam, ze takie życie w zakonie kiedy większość czasu poświęcamy na modlitwe i też pomocy innym jest jakimś poświęceniem bo rezygnujemy z własnego życia, z własnych pragnień i marzeń, a oddajemy całe życie na służbę Bogu) Dlatego myślę, że jakbym teraz poszedł w te małżeństwo to mógłbym czuć jakąś pustkę i wyrzuty sumienia do końca życia, że wybrałem nieodpowiednią drogę, dlatego nie wiem już czy mam dalej walczyć o ten zakon, czy może odpuścić. Skoro oni mnie chcą to dlaczego czuje powołanie. Proszę o jakąś wskazówkę.

 Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2019-02-11 11:05

1. "ja z kolei nie pragnę żyć w zakonie, po prostu tylko czuje że tego oczekuje ode mnie Bóg i robie to wbrew sobie"

Jak dla mnie to jest w obecnej chwili pęknięta motywacja.
Nie chcę żyć w zakonie, ale się o to ubiegam wbrew sobie?
Analogią byłoby: Nie chcę się żenić, ale wbrew sobie się ożenię?
Powołanie nie jest wciskaniem w nieszczęście, wbrew woli zainteresowanego.
Skąd wiesz, że miłe Bogu jest życie w zakonie, którego - życia, zakonu - się nie chce? Ja osobiście w coś takiego nie wierzę.
Pan Jezus zaprasza metodą: jeśli chcesz. Nie powołuje metodą: jeśli nie chcesz iść drogą, którą Ci proponuję, to nią koniecznie idź.

2. "Teraz nie wiem co mam robić, może nie walczyłem odpowiednio o to, może oni tak każdego zniechęcają, a żeby zobaczyć czy naprawdę mi zależy. A może to nie jest droga dla mnie"

Proszę nie liczyć na to, że na forum otrzymasz jasną odpowiedź na to pytanie. Odpowiedź jest w Tobie, nie w intuicjach ludzi, którzy Cię nie znają.
Znacznie mądrzejszą drogą byłoby poszukanie stałego spowiednika, kierownika duchowego i cierpliwe, w skali miesięcy czy lat, rozmawianie o tych sprawach z nim, nie zaś w internecie.

 Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: justyna (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-02-11 13:33

Może odpowiedź znajdziesz u ojca Szustaka, z tego co kojarzę miał film o powołaniu, o swojej drodze wchodzenia i występowania z zakonu. Kanał youtube nazywa się "Langusta na palmie".

 Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: A2 (---.icpnet.pl)
Data:   2019-02-11 22:11

Módl się. To że w pierwszym zakonie powiedzieli "raczej nie", to wcale nie oznacza, że nie. Po prostu, tak pomaga się potencjalnym kandydatom - jeśli chce, to się nie zniechęci, tylko zdecyduje. Kiedyś szukałem wspólnoty. Znalazłem. Chciałem przyjechać na spotkane, i usłyszałem: raczej nie u nas, jest tyle innych wspólnot, raczej gdzie indziej. A ja pojechałem właśnie tam, i tam byłem, i to było dobre. Dlaczego tak powiedzieli? Bo nie szukali karierowiczów, ludzi z kompleksami, czy coś. I te "problemy" przy przyjęciu - to tak na prawdę - to jest pomoc w rozeznaniu, aby je pokonać. Zastanów się nad tym. Modlitwa...

 Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: refleksja (---.centertel.pl)
Data:   2019-02-12 09:51

https://m.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2247,jak-nie-zostalam-karmelitanka.html

 Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: Mateusz (84.38.84.---)
Data:   2019-02-12 16:42

"Zacznę od tego, że niespełna trzy lata temu otrzymałem powołanie do zakonu. To nie były jakieś tam przeczucia, ale... trudno to określić, może napisze, że Bóg powiedział mi wprost przez swoich proroków, że moja droga to aby wstąpić do zakonu, nawet otrzymałem jasno wiadomosć co do którego zgromadzenia mam się udać".

Otrzymać powołanie w sposób taki, jak to opisałeś można było kiedyś - do wojska. Powołanie się rozpoznaje, a to wymaga trochę czasu. To nie piorun, po trafieniu którym z dnia na dzień zmienia się całkowicie swoje życie. Co zaś tyczy się bezpośredniego przekazania Ci wiadomości o powołaniu przez Boga, to musisz wiedzieć, że On mówi do człowieka żyjącego w dzisiejszym świecie przez różne znaki, które też wymagają właściwej interpretacji. Jeśli więc utrzymujesz, że faktycznie coś usłyszałeś, to najprawdopodobniej wymyśliłeś sobie całą tę historię.

"zadzwoniłem i umówiłem się na rozmowę, a na tej rozmowie dowiedziałem się, że oni podjeli decyzję, żeby mnie nie przyjmować bo jestem "zbyt wycofany, że mógłbym nie wytrzymać"

Zauważ jedno: w trakcie tej rozmowy nie rozmawiałeś najprawdopodobniej z pierwszym lepszym zakonnikiem, ale opiekunem nowicjatu. Funkcję tę pełnią doświadczeni ojcowie, którzy nawet na podstawie rozmowy są w stanie wywnioskować, czy ktoś nadaje się do życia we wspólnocie zakonnej, czy nie. Usłyszałeś to, co usłyszałeś, więc po prostu staw czoła tym słowom.

"Oczywiście wolałbym normalnie założyć rodzinę i mieć tzw świeckie życie, ale też czuje, że jednak Bóg wolałby mnie w zakonie".

No i bingo. Sam sobie odpowiedziałeś, czego tak naprawdę pragniesz w życiu i co jest dobre konkretnie dla Ciebie, a tymczasem wciąż poszukujesz wspólnoty zakonnej i zwracasz się do nas z jedynie rzekomymi wątpliwościami.
I proszę, przestań "szastać" cytatami z Biblii, które rzekomo mają utwierdzić Cię w przekonaniu, że jedyną drogą życiową dla Ciebie jest zakon. Ale jeśli naprawdę lubisz je tak bardzo, to pozwól, że polecę Ci jeden od siebie:
"Jeszcze inny rzekł: 'Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu!'. Jezus mu odpowiedział: 'Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego'" (Łk 9,61).
Gdybyś naprawę miał iść do zakonu, nie myślałbyś o małżeństwie i perspektywie życia rodzinnego.

 Re: Jestem zbyt wycofany, mógłbym nie wytrzymać.
Autor: smutna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2019-03-03 17:51

Ponad 30 lat temu, będąc w IV klasie ogólniaka, powiedziałam sobie, że jak zdam maturę i nie dostanę się na studia, to pójdę do zakonu. Zdałam egzamin dojrzałości, ale jednego z egzaminów na studia już nie. Moi rodzice szybko znaleźli dla mnie szkołę policealną i myśl o zakonie uleciała. Potem zdałam na studia i chyba na III roku, w sytuacji kryzysu w moim ówczesnym związku, powrócił pomysł pójścia do zakonu. Jednak na ostatnim roku poznałam mężczyznę, w którym się zakochałam i wyszłam za niego. Moje małżeństwo okazało się fatalną pomyłką. Nie rozwiedliśmy się, ale nic nas nie łączy. Często zastanawiam się, jakie właściwie było moje powołanie...

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: