Autor: Magdalena (---.siedlce.domtel.com.pl)
Data: 2019-06-27 16:15
Od wielu lat jestem sama. Pogubiłam się i przez 10 lat przebywałam w sekcie religijnej, na Wielkanoc byłam u spowiedzi po 5 latach. 2 lata temu poznałam przyjaciółkę, kilka dekad ode mnie starszą. Poznałyśmy się przypadkowo, chciała trochę dorobić do emerytury, ale szybko orzekła, że w mojej pracy nie ma Boga (jest osobą bardzo wierzącą), że atmosfera jest bardzo zła i że to dla niej ostatni kawałek chleba, chociaż sama pobiera najniższą możliwą emeryturę. Mimo jej odejścia z pracy, które nastąpiło na początku kwietnia, dalej utrzymujemy ze sobą kontakt. Ona nawet nie wie, jak wiele wnosi do mojego życia i jak bardzo jest dla mnie ważna. Opowiadała mi, że ostatnio spotkała na mieście pracownicę, która udaje moją "przyjaciółkę" i tamta nawet nie zapytała, co u mnie słychać. Boję się, że i z nią będzie podobnie, bo chociaż jest gorliwą katoliczką, odrzuciła męża, syna i pracę (a może na tym lista się nie kończy i o czymś jeszcze nie wiem). A mi zależy na tej relacji jak na żadnej innej w życiu, bo ona pokazała mi Boga. Boję się, że tak samo jak jej byli znajomi i rodzina powiem lub zrobię coś nie tak, i nasza przyjaźń się skończy. Chciałabym, żeby to była przyjaźń do grobowej deski, ale panicznie boję się odrzucenia. Wiem, że takich osób jak moja znajoma jest pewnie na pęczki i na niej jednej świat się nie kończy, ale nie dam rady nikogo innego poznać. Wiem też że są wspólnoty religijne, ale nie umiem się w żadnej odnaleźć, choć próbuję nawiązać kontakt. Jak sobie z tym poradzić?
|
|