Autor: Ewa (---.satfilm.com.pl)
Data: 2019-08-01 19:31
Witajcie. Jestem w dosc trudnym okresie zycia. Mam za soba ciezki emocjonalnie i duchowo dzien. Jestem wierzaca, od roku praktykujaca, chodzilam na msze nawet codziennie. Ostatnio od okolo tygodnia chyba nie chodze, jedynie w niedziele.
Chodzac do kosciola poznalam pewnego mezczyzne, zainteresowal mnie soba ale uczucie moje do niego bylo czyste. Pomogl mi przebrnac przez ciezki okres zaloby, gdyz do domu Boga odeszla bardzo mi bliska babcia. Najlepsze jest to, ze mezczyzna ten pomogl mi po prostu tym, ze byl. My nie rozmawialismy w ogole ale kiedy sie pojawial i sie wital a potem przekazywalismy sobie znak pokoju, to dodawal mi tym energii i sily do zycia, radosci. Wystarczy, ze byl. Kazdy dzien gdy go nie bylo byl tym smutnym dniem. Myslalam, ze chodzilam na msze z jego powodu, w wiekszosci. Jednak od konca maja zaczelam chodzic na msze na inna godzine, by go nie widywac. Co prawda zagadalam do niego neutralnie i zdarzylo nam sie spotkac przez przedziwne sytuacje zyciowe na ulicy, rozmawialismy neutralnie, o wszystkim. Ale nie o to chodzi...
Zapytam wprost.
Wiem, ze on mnie nie obdarzy miloscia... A ja nie wiem czemu, ale zaczelam myslec, ze zebrze o milosc Boga. Czy to mozliwe? Czy mozna tak prosic Boga o milosc? Dlatego, ze czuje sie odrzucona przez tego mezczyzne. Na prawde czuje jakbym miala pojsc jutro na msze i blagac Boga o Jego milosc, Boza milosc.
Prosze powiedzcie co o tym myslicie. Czy ja zebrze o milosc Boga?
Czasami mam wrazenie, ze jak obecnosc tego mezczyzny sprawiala, ze mialam w sobie milosc, to i ludzie, z ktorymi sie spotykalam w zyciu byli rowniez weselsi. W tej chwili to sie zmienilo. A tak byc nie powinno. Mecze sie z mysla, ze skoro nie mam w sobie milosci i jestem jak ten dzwon brzeczacy to jak mam sie miloscia z innymi dzielic.
|
|