logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Igor (---.eaw.com.pl)
Data:   2019-08-08 15:38

Cześć,

pracuję w firmie, którą od biedy można by podciągnąć pod definicję osławionego "korpo". Zasadniczo uważam, że z moimi studiami mogłem skończyć gorzej, zarobki są w miarę adekwatne do obowiązków, warunki pracy (biuro, lokalizacja, dodatkowe korzyści dla pracowników, nastawienie kierownictwa itd) wręcz bardzo dobre. Krótko mówiąc, rewelacji nie ma, ale i nie mam prawa narzekać. Mam jednak dwa poważne dylematy wynikające z mojej wiary, związane z tą pracą, które nie dają mi spokoju.

1. Specyfika samej pracy/ to, czym zajmuję się w ramach moich obowiązków.

Projekt, którym się zajmujemy, to moderacja treści zamieszczanych na aplikacji z krótkimi filmami, z której korzystają głównie dzieciaki i wcześni nastolatkowie. Jak się domyślacie, moderujemy w oparciu o sztywne wytyczne od klienta, a nie w zgodzie z własnym uznaniem. I tu docieramy do sedna: te wytyczne często nijak nie przystają do katolickiej etyki i mojej polskiej wrażliwości historycznej/narodowej (klientem jest firma z Chin). Nierzadko muszę w ramach moich zadań akceptować treści, które są dla mnie oburzające, a usuwać te, które popieram. By podać dwa najbardziej typowe przykłady: chociaż surowo zakazane są jakiekolwiek, nawet dokumentalne czy prześmiewcze, treści związane z III Rzeszą, faszyzmem (nie żebym akurat te rzeczy popierał) itd, komunizm, socjalizm, Stalin itp zaraza cieszą się pełnym przyzwoleniem. Przykład drugi: pełna, pociągnięta do granic absurdu, poprawność polityczna w kwestii homoseksualistów. Oczekuje się ode mnie, że będę usuwać komentarze w rodzaju "LGBT jest czymś złym", ale przepuszczać film z obściskującymi się chłopakami, nagrania z parad, transwestytów itp zboczenia. To samo dotyczy treści jawnie antychrześcijańskich czy antypolskich.

2. Ordynarnie, momentami wulgarnie antykatolickie i lewackie nastawienie większości ludzi w pracy.

Zaraz usłyszę pewnie, że nie wolno mi tak oceniać drugiego człowieka, ale uwierzcie, to naprawdę w większości są zaczadzeni swoją ideologią i nienawiścią bezrefleksyjni idioci. To nie są kulturalne, wyważone głosy krytyki. To prymitywny, zwierzęcy antykatolicyzm i antyklerykalizm. Ludzie, którzy nie mieliby miligrama odwagi, żeby skrytykować np. islam w obecności muzułmanina, po Kościele używają sobie bez trzymanki. Wszystko, co złe, to Polska, "klechy" i jakiekolwiek fundamenty tradycyjnie rozumianej normalności. Ostatnio dowiedziałem się np, że wśród przyczyn tego, że dochodzi do gwałtów stoi fakt, że chłopcy bawią się zabawkowymi pistoletami. Dziewczyna, dla której zasady chrześcijaństwa są "nienormalne" bez zażenowania wspomina, że przeczytała coś we "Wróżce". Tresowanie psów myśliwskich do "zabijania innych zwierząt" jest "okropne" (no tak, bo pies w naturze jadłby jarmuż z kiełkami...), a największym problemem jest brak mleka sojowego w lodówce. O aborcji i LGBT nawet nie wspominam, już się zapewne domyślacie. Piszę o tym wszystkim, żebyście mieli lepszy obraz sytuacji, zanim przejdę do sedna.

Krótko mówiąc, zastanawiam się po prostu, co z tym wszystkim zrobić, żeby z jednej strony być w porządku z Bogiem, wiarą i swoim własnym sumieniem, a z drugiej nie zostać na lodzie i bez grosza w momencie, kiedy czeka mnie przeprowadzka i urządzanie pierwszego własnego mieszkania, z czym oczywiście jestem na dobrą sprawę sam, nawet bez głupiego samochodu, bo kochana rodzinka umie się tylko życzliwie przyglądać i kibicować.

Na marginesie, doskonale wiem, że w moim poście jest dużo zgryźliwości, goryczy i zgorzknienia, ale gwarantuję Wam, że też byście je odczuwali na moim miejscu.

Jeśli zacznę moderować zgodnie z własnymi przekonaniami, po pierwsze zostanę zjedzony przez resztę (raz, że lewicowa tolerancja nie przewiduje tolerancji dla odmiennych postaw, dwa że jesteśmy jako zespół rozliczani również z wewnętrznej zgodności podejmowanych decyzji), po drugie firma szybko się mnie pozbędzie i to w mocno nieprzyjemnej atmosferze. Naprawdę nie mam teraz głowy do zabezpieczania sobie tyłów i szukania innej pracy, która pozwoli mi na w miarę normalne życie.

Tak, nie czuję się zbyt dobrze z tym, czym się zajmuję i gdybym mógł, pracowałbym gdzie indziej. Nie jest mi to wszystko obojętne, boli mnie, że muszę na czas pracy zawieszać zasady na kołku, jak (zachowując proporcje), jakiś ssmann czy ubek. Kiedy przychodziłem do tej pracy, założyłem sobie, że tym razem nie będę "wydziwiać" i zacisnę zęby (w poprzedniej pracy np odmówiłem szefowi wystawienia towaru o bluźnierczej nazwie) ale to już robi się nie do wytrzymania. Taki po prostu jestem, sprawy najważniejsze leżą mi na sercu.

Doraźnie tłumaczę się sobie przed własnym sumieniem, że w zasadzie nikt nikogo nie zmusza do zamieszczania tych złych treści, ja niczego w sposób aktywny nie promuję, nie namawiam i nie zachęcam, a ostatecznie aplikacja jest prywatna, więc trudno mieć do nich pretensje. Porównuję swoją sytuację do policjanta, który też musi robić rzeczy, których osobiście nie popiera i nikt nie ma mu tego za złe.

A co do współpracowników: jeśli zwrócę uwagę kulturalnie i spokojnie, prawdopodobnie nic to nie zmieni w ich postawach, a wręcz przeciwnie, tylko się jeszcze bardziej nakręcą i w zamian dostanę wyśmianie (oczywiście nie wprost, a na papierosku) i szyderstwo. Jeśli pójdę po bandzie i ich zrugam, mogę mieć konsekwencje dyscyplinarne, nie wspominając już o pełnym ostracyzmie w pracy.

Siedzę więc sobie na razie po cichu i rozważam, nie przyłączam się do tych ogłupionych chórów i wybieram "emigrację wewnętrzną" ze słuchawkami na uszach, skupiony na robocie.

Tak naprawdę jednak, najbardziej boli mnie w tym wszystkim, że zarówno Bóg, jak i Kościół i ludzie mi bliscy, z mojego otoczenia, oczekują ode mnie zapewne żebym był tym nieskazitelnym, dzielnym i rycerskim katolickim mężczyzną i "obrońcą wiary", który odważnie stanie na straży prawdy, tyle że kiedy przyjdzie co do czego i poniosę konsekwencje postawy, której się ode mnie żąda, to nagle stanę się tylko pierdołowatym trzydziestolatkiem na bezrobociu, frajerem, który "ma za swoją nieodpowiedzialność" i pies z kulawą nogą nie zainteresuje się, co, skąd, jak i dlaczego. Chciałbym się mylić, ale dobrze wiem, że tak właśnie będzie. I nawet sam Bóg nie pokwapi się żeby mi jakoś pomóc. Wszyscy chcą od ciebie żebyś "pokazał tym bezbożnikom", tylko potem radź sobie sam, romantyku i nieś swój krzyż. A my ci jeszcze na wszelki wypadek nagadamy, jaki jesteś nierozsądny.

Jeszcze raz przepraszam jeśli to wszystko zabrzmiało jak użalanie się i jojczenie i dzięki za wytrwałość w czytaniu. Wszelkie rady i przemyślenia mile widziane.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Malgorzata (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2019-08-08 23:16

Igorze,
nie mam dla Ciebie gotowych rozwiązań i dobrych rad;) Chciałam tylko powiedzieć, że jakoś bardzo rozumiem Twoje rozterki. Cieszę się, że mam w pracy dobrą atmosferę i wiem, że to nie jest częste. Chcę zwrócić uwagę na Twoje stwierdzenie "że zarówno Bóg, jak i Kościół i ludzie mi bliscy, z mojego otoczenia, oczekują ode mnie zapewne żebym był tym nieskazitelnym, dzielnym i rycerskim katolickim mężczyzną i "obrońcą wiary"..."
To Twoje wyobrażenie o ich oczekiwaniach, czy dają temu wyraz? Mimo wszystko, chyba ważniejsze jest to, co w tej sytuacji jest Twoje.To, co przemodlone i ustalone z Bogiem, który owszem, pokwapi się, żeby Ci jakoś pomóc, choć niekoniecznie zgodnie z Twoimi wyobrażeniami ;) On jest w Twoich trudach i wątpliwościach i da światło, jeśli będziesz Go o to prosił. Bo w sumie, jakiekolwiek wybory będą miały wartość wtedy, gdy będą podejmowane z Nim.
pozdrawiam

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Pracownik (---.play-internet.pl)
Data:   2019-08-09 00:20

Dzięki za posta. Myślę, że takich osób jak Ty jest więcej. Niestety nie znajdujemy wsparcia w Kościele, jeśli chodzi o formację osób pracujących zawodowo i zmagających się ze światem na pierwszej linii frontu. Mi osobiście pomaga w "ustawieniu" życia zawodowego św. Josemaria Escriva i jego materiały związane z duchowością Opus Dei. Dylematy etyczne spróbuj rozwiązywać za każdym razem w konfesjonale, bazując na konkrecie, by nie traktować wszystkiego jedną miarą i nie wpakować się w fałszywe poczucie winy wynikające z uogólniania. Trudne emocjonalnie może być przebywanie codziennie w nieprzyjaznym środowisku, ale czy nie mamy w Polsce raju w porównaniu z prześladowaniami chrześcijan na świecie? Nikt Ci nie poderżnął gardła za krzyżyk na szyi czy znak krzyża przed jedzeniem lub noszenie Pisma Św. w torbie do pracy? Może uda się wesprzeć obrazkiem Maryi lub innym przy komputerze, który będzie dla Ciebie pomocą w pracy, gdy na niego spojrzysz? To także będzie "milczące świadectwo", a możesz się zdziwić co zdziała, też w sercach tych ludzi chociaż często przez opór, złość, bunt etc konfrontację ze złym duchem. Bądź gotowy na to, że jeśli jesteś w stanie łaski, zły duch nie może czuć się dobrze
przy Tobie... Dyskutować nie ma co, reagowanie na każdą głupotę było by wchodzeniem na ten sam poziom intelektualny i kultury osobistej, której osobom wyśmiewającym wiarę czy religię po prostu brak. Zresztą to łatwo rozpoznać, czy ktoś faktycznie szuka odpowiedzi i ma dylematy związane z wiarą wynikające z braku formacji lub wiedzy, dlatego zaczyna dyskusje, czy jest to tylko prowokacja. Możesz czuć dyskomfort, że nie reagujesz, nie bronisz, ale osobiście nie widzę potrzeby bronienia Kogokolwiek i Czegokolwiek - tacy ludzie po ich wypowiedziach wzbudzają we mnie po prostu litość, bo sami sobie wystawiają świadectwo kim są i co reprezentują, a do tego czyż nie są faktycznymi nieszczęśnikami nie mając łaski wiary, za których musimy się modlić? Rozumiem, że pozostawanie w tej pracy wiąże się z powtarzaniem sytuacji, w których będziesz podejmował decyzje w zgodzie z sumieniem i rozeznawał swoje reakcje za każdym razem, gdy zadanie okaże się wbrew Twoim wartościom (chyba że będziesz mógł to przewidzieć zanim je podejmiesz i odmówisz zanim zaczniesz). Postaraj się wyrobić sobie markę dobrego pracownika, rozwijaj swoje kompetencje. Katolik musi niestety być lepszy od pozostałych osób, by nie być dyskryminowany za poglądy, ale nie traktuj tego jak bycie ofiarą, ale jak drogę świętości. Z czasem, gdy będziesz jasno stawiał granice, a będziesz cenionym pracownikiem, po prostu zaczną Cię szanować i nie będziesz dostawał propozycji, o których będzie z góry wiadomo, że ich nie podejmiesz. Zadbaj o profesjonalizm, z kolegami w pracy nie musisz wcale być w przyjaźni i bliskich relacjach, ale mieć takie relacje by móc współpracować i wykonywać poprawnie zlecone zadania. Jeśli współegzystowanie przy poszanowaniu wartości okaże się niemożliwe, nie bój się rezygnacji z pracy. Być może to próba na ile jesteś przywiązany do pieniędzy, zysku, kariery? A może to jeszcze brak zaufania Opatrzności, że On się zatroszczy o Twoje potrzeby również bytowe? A może zaproszenie do przyjrzenia się radzie ubóstwa i do czego mnie Pan zaprasza w tym temacie? Przewija się też wątek uzależnienia od opinii ludzkiej - masz pewnie świadomość, że to jest do przepracowania, by być wolnym w swojej wierze. Wówczas bardziej pewny siebie przyjmujesz także konsekwencje swoich decyzji bez żalu i goryczy. Wierzących ludzi, a także niewierzących, ale kulturalnych i na poziomie jest więcej na świecie, więc jest szansa znalezienia pracy, w której nie będziesz musiał znosić rynsztokowych tekstów, a przynajmniej będą one jedynie na papierosku poza Twoimi plecami (co również dużo mówi o takim pokroju ludzi, prawda?). Jeśli to dopiero początki w nowej pracy to potraktuj to jako formę docierania się, badania na ile sobie mogą pozwolić etc, być może jak się sprawdzisz i nie dasz sobie wejść na głowę, odpuszczą tematy religijne, zwyczajnie znudzeni, że to na Ciebie "nie działa".
Pamiętaj, że prawo jest po Twojej stronie np. Art. 257 KK:
Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej PRZYNALEŻNOŚCI narodowej, etnicznej, rasowej, WYZNANIOWEJ albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Poczytaj też artykuły kodeksu karnego dotyczące "zniewagi" i "zniesławienia". Czasami przydaje się ich znajomość, by coś ukrócić, jeśli idzie w złą stronę. Pamiętaj też że pracodawca ponosi odpowiedzialność za mobbing w zespole i to że nie reagował, nie zapobiegał - poczytaj profilaktycznie o mobbingu w Kodeksie Pracy. Nie jesteśmy tak całkowicie bezradni wobec nękania w pracy. W podanych przykładach nie widać, by do tego jednak dochodziło, mam wrażenie, że piszesz po prostu o poglądach Twoich współpracowników.
Rozdział 8 z książki "Opcja Benedykta" Roda Drehera jest o pracy. Przewiduje pewne zjawiska i ich rozwój, ale też podaje przykłady radzenia sobie w tym temacie, bo Amerykanie zaczynali doświadczać przemian kulturowych nieco wcześniej niż my, więc mają do przekazania więcej wniosków, co się sprawdziło a co okazało zaniedbaniem społeczeństwa po latach. Powodzenia w dorosłym życiu z Bogiem.
ps. Dobrze poszukać jednak wspólnoty wierzących w realu, by móc się dzielić zmaganiami życia codziennego i wpierać świadectwem życia i trudami innych świeckich. Po wyrośnięciu z duszpasterstw akademickich nie zawsze łatwo znaleźć coś dla siebie w KK, ale może w podobnym wieku w parafii jest więcej osób, które potrzebują wspólnie się modlić i wzrastać w wierze, pomagając sobie także w potrzebach życiowych typu przeprowadzka?

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: mc (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2019-08-09 08:36

Też miałem doświadczenie w pracy w kilku korpo i wiem o czym mówisz - 90% tych ludzi (nie wyłączając kadry zarządzającej) jest moralnie zepsuta, liczy się dla nich tylko pieniądz, dobra doczesne i rywalizacja kto czego ma więcej. Nie mogłem znaleźć wspólnego języka z tymi ludźmi - nie interesowało ich absolutnie nic, ani literatura, ani polityka, ani sport. Chcieli się tylko szybko dorobić. Przeniosłem się do mniejszej firmy, w ktorej panują partnerskie stosunki - polecam Ci być w zgodzie ze sobą i też rozejrzeć sie za czymś innym. Pracy jest dużo, nie musisz pracować w wyuczonym zawodzie. Polecam nowenne do o dobrą praćę do św. Jose Marii Escrivy (https://opusdei.org/pl-pl/article/pdf-nowenna-o-dobra-prace/). Mi pomogla.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Igor (---.eaw.com.pl)
Data:   2019-08-09 16:30

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Przeanalizuję jeszcze dokładnie każdą z nich, aby wyciągnąć jak najwięcej i odniosę się do poszczególnych wypowiedzi.

Po namyśle stwierdzam, że w trosce o swoje duchowe dobro muszę jednak jak najszybciej "uchodzić z Sodomy" ;) i rozpocząć poszukiwania innej pracy. Z naciskiem na uniknięcie powtórki sytuacji z obecnej firmy.

Dochodzę też do wniosku, że ze współpracownikami jakoś sobie poradzę i być może zdołam sensownie to rozegrać. Bardziej paląca jest kwestia samej pracy.

Jak sądzicie, czy to, co opisałem w swoim pierwszym poście mieści się w ramach pracy, którą katolik może wykonywać nie popadając w konflikt z przykazaniami?
Czy akceptując (zgadzając się na publikację) treści, które jako katolik potępiam (i odwrotnie, kasując te, które pochwalam), grzeszę? Czy jest to Waszym zdaniem coś niegodnego, niegodziwego? Piszcie śmiało, bez owijania w bawełnę. Obowiązuje mnie miesięczny okres wypowiedzenia, więc nawet zakładając, że uda mi się szybko znaleźć coś innego mogę nie mieć możliwości odejścia z pracy z dnia na dzień i jakoś trzeba będzie jeszcze przez ten miesiąc tam przetrwać.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Magdalena (---.244.209.147.tvkhajnowka.pl)
Data:   2019-08-09 18:48

Mam podobny problem. Nieraz pisałam nawet o nim na tym forum. Pracuję w ośrodku dla niepełnosprawnych i chociaż nikt nic nie mówi wprost, to wiem jakie jest spostrzeżenie wśród personelu. Potrafią nawet na portalach społecznościowych pisać słowo "Bóg" z małej litery. Musisz znaleźć jakąś odskocznię, grono wierzących, które szanuje Boga i wartości. Nie musi to być duża grupa, na początek wystarczy jedna-dwie osoby. Taka osoba może się pojawić po jakimś czasie nawet w tym "bezbożnym" środowisku. Ja taką osobę poznałam właśnie w takich okolicznościach przyrody i całkowicie zmieniło się moje życie, spojrzenie na wiarę i oczywiście na otoczenie. Poza pracą mam wielu znajomych, którzy parają się robotą podobną do Twojej (również filmiki, młodzież, "internetowy showbizness") i choć jak wszędzie zdarzają się ateiści "czczący" Urbana, są również osoby bardzo wierzące (ba, nawet niedoszli księża). Powodzenia.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Katarzyna (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-08-09 21:54

Na innym katolickim forum był poruszany podobny temat i się wtedy zdziwiłam ponieważ dużo osób napisało że po nawróceniu padło im życie zawodowe. Zdziwiłam się do momentu kiedy sama nie odeszłam z pracy gdyż tak jak napisałeś - zero wyższych wartość. Tylko kasa się dla takich ludzi liczyła.

"Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je" Łk 9, 23-24

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2019-08-09 23:27

Nie musisz rzucać obecnej pracy żeby szukać innej. No, chyba, że rzeczywiście chcesz "już, teraz, zaraz, natychmiast" i masz trochę oszczędności.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: katoliczka 7 (---.centertel.pl)
Data:   2019-08-10 13:07

Nie myśl, że nikt nie rozumie Twoich dylematów.
Chciałabym podziękować Ci za tego posta, bo dzięki niemu w swojej pracy, przy kolejnym, antykatolickim ataku współpracownic, miałam większą odwagę w rozmowie. Dobrze wiedzieć, że są ludzie normalnie myślący, którzy nie chcą przymykać oczu na panoszące się na tym świecie zło.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: hortensja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2019-08-13 14:07

Ja bym wolała mieć gorszą pracę, ale sumienie czyste.

 Re: Radź sobie sam romantyku i nieś swój krzyż.
Autor: @#$% (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2019-08-20 16:30

To bardzo dobre pytanie z bardzo trudną odpowiedzią. Obawiam się, że nie ma prostych odpowiedzi, bez podejmowania gwałtownych i radykalnych kroków szukaj swojego miejsca na ziemi i w pracy. Na innych masz bardzo ograniczony wpływ, co nie znaczy, że nie masz prawa do zachowywania i wyrażania własnego zdania, wręcz przeciwnie. Istotne jest by inni nie mieli negatywnego wpływu na ciebie (jesteśmy w stanie usprawiedliwić wszystko, idąc krok po kroku). Korporacja jest w moim przekonaniu jednym z najgorszych miejsc do pracy. Zatrudnia się tam ludzi specyficznych. Podatnych na plastyfikację. (Za wikipedią: Plastyfikatorami dla większości tworzyw opartych polimerach winylowych, a także poliestrach i poliamidach są ciecze o dużej lepkości i wysokiej temperaturze wrzenia, które powinny być nietoksyczne, bezwonne, bezbarwne i nie mieć tendencji do migrowania do powierzchni tworzywa w trakcie jego przetwarzania i użytkowania.)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: