Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data: 2019-08-19 19:33
Mam pytanie o wiarę, czym jest, jak ją zdefiniować, oraz co dalej dzięki wierze się dzieje – czyli wiedza, zrozumienie, poznanie; i jaka jest w tym wszystkim rola rozumu i zaufania Bogu.
Zanim zacznę to wtrącę, że wiara, czuję, że ma duży związek z zaufaniem.
Ale co najważniejsze i od czego zaczynam, to takie wspaniałe określenie czym jest wiara, które kiedyś otrzymałem i wokół niego chciałbym zbudować to o co pytam i co poruszyłem na wstępie. To zdanie brzmi:
„Wiara, to powiedzieć „tak” objawiającemu się Bogu”.
Jest to niesamowite. Chciałbym jednak poprosić o pomoc w użyciu tego zdania do różnych sytuacji. A z tym mam właśnie problem.
Otóż sam mam problem z wiarą. Nawet mam wątpliwości czy ją mam w ogóle. To główna wątpliwość. Ten problem z wiarą, dotyczy wątpliwości o różne rzeczy. Zatem wątpliwości stanowią problem dla mojej wiary.
Te różne sytuacje do zastosowania tego wspaniałego zdania określającego to czym jest wiara są takie. Otóż jeśli od dziecka, rodzice, czy Kościół uczy mnie, że Bóg istnieje, to ja mówię „tak” na to objawienie i nie mam z tym problemu. Mówię, to prawda, i sycę się w sobie tym, że mówię temu „tak” i to mi wystarcza, daje mi dużo siły i pokoju. Zatem mówię „tak” na to objawienie. Kościół uczy też o tym w wyznaniu wiary i w Piśmie. Zatem pierwsze objawienie, któremu mówię „tak”, gdzie samo to „tak” mnie syci, jest to, że Bóg istnieje. Jest to powiedzenie informacji, faktu. Ale jest też inne objawienie. Bóg mówi, przykazania, mówi, będziesz miłował Pana Boga z całej mocy, i tak dalej i inne przykazania. Tutaj też jest objawienie, od samego Boga, pomijając to, że inni też tego uczą, i ja mówię „tak” to jest dobre, chcę tego, zgadzam się. Jest to inne objawienie, bo jest to objawienie nie faktu, który jest, ale jakby czynności, którą rób. I mówię „tak”, zgadzam się, będę kochał Boga, będę to robił. Pierwsze objawienie to był fakt, że Bóg istnieje, a tu drugie objawienie, rób to. Tamto przyjmij, zaufaj, jakby wierz właśnie, a tu rób. Na to mogę powiedzieć „tak” i robić to po prostu. A na objawienie faktu, że Bóg istnieje można powiedzieć „tak” i się sycić tym, ale mogą też się pojawić wątpliwości i chęć szukania dowodu. Inny przykład może być taki, że Bóg mówi, objawia przez Pismo i przez ofiarę Pana Jezusa – „kocham Ciebie, nie życzę ci źle, jestem Dobry, nie jestem egoistą, nie kłamię, nie jestem pyszny, nie ma we Mnie żadnej ciemności, jestem nie skory do gniewu - i wiele innych rzeczy o Sobie Bóg objawia przez Pismo”. I tutaj tak samo, można powiedzieć na to „tak”, i mówię „tak” temu objawieniu. Bo skoro Bóg to objawia, to On nie kłamie.
I teraz… ja mam właśnie największy kłopot z tym objawieniem. Mówię temu objawieniu „tak”, że uznaję to za prawdę, że mnie Bóg Kocha i Jest Dobry, ale jednocześnie badam Boga i jestem nie ufny i podejrzewam Go, że może kłamie! I tu właśnie to jest najgorsze. Może nie zakładam z pewnością że kłamie, bo odrzucam tę wątpliwość o Nim, ale szukam poznania tego, doświadczenia, że Jest Dobry i że mnie Kocha. Bardzo to dziwne dla mnie i niezrozumiałe.
Bo przecież, jeśli mam wątpliwości o to objawienie i badam czy jest ono prawdziwe, to jak to nazwać wiarą? Czy w tym przypadku, to że mówię „tak” na to objawienie – ale badam czy tak jest i chcę poznać, chcę mieć dowód, a informacja i fakt tego co Pan Jezus zrobił i jaki to miało sens i jakie były intencje i serce Boga, i po co to było, że to mi nie wystarcza – czy to nie świadczy o tym, że ja nie wierzę jednak? Jeśli Bóg mi/nam objawia, że jest Dobry i że nas i mnie Kocha, a ja chcę to zbadać, to czy znaczy to, że nie ufam Bogu, że Jego chcę poddać próbie i skontrolować, czy przypadkiem czegoś nie knuje? Wydaje się proste – Bóg coś objawia – i samo to, że On to objawia, powinno być wystarczające, bo jeśli On objawia, to to musi być prawda, bo On nie kłamie. A co ja robię? Ja badam Boga czy nie chce mnie oszukać. Co to znaczy? To nie może być wiara, czy tak?
Nie mam problemu z nasyceniem się objawianiem „Bóg istnieje” - temu mówię „tak” i nie szukam dowodu i nie powątpiewam, choć wiem, że wiele osób szuka, bada, czy Bóg jest. Nie mam problemu z objawieniem „będziesz miłował Boga całą swoją mocą”, mówię temu „tak” i chcę to robić i staram się to robić z całych sił. Ale to podstawowe objawienie: „Ja ciebie dziecko Kocham, Ja jestem Dobry, objawiam to w Życiu, Męce i Śmierci Pana Jezusa, Mojego Syna” – to mimo, że mówię temu „tak” to cała moja dusza, wszystko co mam, jakaś rana, wyrywa się i krzyczy, że chce być tego świadkiem, że nie wystarcza jej powiedzieć „tak” na to objawienie, że coś we mnie chce jakiegoś dowodu, albo nie wiem co.
Bo może jakbym rzeczywiście całkowicie powiedział temu objawieniu „tak” to bym się tym „tak” nasycił i nie szukał poznania tego, że Bóg Kocha mnie – bo może samo przyjęcie tego za prawdę już dało by mi pokój i radość i by mnie nasyciło i dało właśnie poznanie przez wiarę od Ojca i bym tej Miłości doświadczył – właśnie przez wiarę, że tak jest, bo sam Bóg by mi to objawił? A to że nie poznaję Miłości Boga – przez wiarę, i to że nie wierzę – świadczy o tym, że to moje „tak” jest z rezerwą i że nie jest to prawdziwe i czyste „tak”? Może tak poznaje się wiarę prawdziwą (zgodnie z tym określeniem czym jest wiara, że jest to powiedzenie „tak” dla tego co objawia Bóg), że jest to powiedzieć „tak” w sposób ufny i że na tym się poprzestaje, tym się syci, i wtedy w takie dziecięce, proste serce i proste „tak” wchodzi Pan Bóg? A Bóg doceni takie czyste i ufne „tak” i da poznanie, nawet jeśli nie od razu, to samo to czyste i ufne „tak” jakby nasyci i da pokój mimo braku poznania przez wiarę natychmiastowego. A może po takim czystym "tak" od razu Ojciec daje poznanie o Synu Swoim i o Miłości? Nie wiem tego, nie doświadczyłem tego. Nie umiem sobie tego wyobrazić i na tym „tak” poprzestać w tej kwestii objawienia faktu Miłości Boga. Może jedno „tak” nie równa się innemu „tak”. Może tak jak napisałem, chodzi o serce dziecięce i ufne, nie podejrzliwe, nie drapieżne, nie niecierpliwe, a pokorne, i ufne, ufające. Bo tylko z tym mam największy problem i to jest moja największa pokusa. Nie mam problemu, gdy Bóg objawia jakąś czynność do robienia, jak mówi: „świętuj dzień święty, i inne przykazania, nawet to pierwsze bym Go kochał”, to mówię temu „tak” i to robię i staram się. Bo jest to czynność, polecenie od Boga, i się to robi. Ale gdy mówi, że jest Dobry i że mnie Kocha, to nie daje już On jakby czynności do wykonania, tylko daje fakt, muszę to tylko przyjąć, właśnie uwierzyć, zaufać – i jakby to jest czynność do wykonania najtrudniejsza. Czyli jakby wiara w wierze. Ale te moje mówienia „tak” na czynności które Bóg objawia do wykonania i moje robienie ich, to wszystko pozbawione jest Mocy, bo moje „tak” na to, że On mnie Kocha, że w ogóle jest Dobry (co objawia o Sobie) i że w ogóle nie ma w Nim żadnej ciemności, jest niezaspokojone. Bo może właśnie nie wierzę, i nie mówię tego dziecięcego „tak”, prawdziwego „tak” dla objawienia tego, które świadczy o wierze, bo gdzieś jest jakaś niewiara/nieufność/niedziecięcość/zepsucie we mnie (mam nadzieję, że Bóg mnie z tego uleczy, amen). Może taka jest odpowiedź na pytanie czym jest wiara? Że jest to powiedzenie „tak” wszystkiemu co objawia Bóg i na tym się poprzestaje, że to wystarcza, że nie szuka się dowodu? Że w założeniu tego czystego, prawdziwego „tak” jest zaufanie Bogu na to co On objawia a nie podejrzliwość względem Niego? I że przez to ślepe i ufne „tak” jak gdyby jest się docenionym przez Boga i daje On to upragnione doświadczenie Miłości i poznanie jej, właśnie przez Wiarę? Takie proste a jednocześnie bardzo trudne?
Wiara, że Bóg jest Dobry, że Kocha, jest wg mnie NAJWAŻNIEJSZA i od niej wszystko się zaczyna, cały chrześcijanin, świętość, Życie w ogóle. Od tego ataku na ten element zaczęła się właśnie Śmierć w Edenie. Ten element właśnie szatan zaatakował. W samej jego pokusie, między wierszami już znajdowało się zasianie wątpliwości o to, że może Bóg nie jest Dobry i że może nie Kocha.
Jak zatem powiedzieć temu objawieniu „tak”. Smuci mnie i wręcz przeraża, że badam samego Pana Boga. Jak zniszczyć tę nieufność do Boga. Jak powiedzieć mu „tak” na to, że jest Dobry, że Kocha i chcieć w ogóle przyjąć Ducha Świętego? Mam jeszcze kłopot z objawieniem o Trójcy Świętej. Może teraz mniej, ale kłopot polegał na uznaniu Trójcy i tego, że Pan Jezu jest Synem w sensie że jest Bogiem, a nie jak prorocy byli też synami. Że Syn Jezus w sensie odwieczny, Bóg z Boga, jak wyznajemy w wyznaniu wiary. To jeszcze do tej kwestii atakują mnie wątpliwości. Ale też mówię „tak” na objawienie Trójcy, ale trudno mi na tym „tak” poprzestać. Ciągle coś we mnie chce poznania.
Jakoś tak to napisałem tutaj, mam nadzieję że da się zrozumieć o co mi chodzi. Wiara jako powiedzieć „tak” objawiającemu się Bogu, powiedzieć „tak” wszystkiemu co On objawia.
Po wierze przychodzi poznanie przez wiarę, zrozumienie przez wiarę, wiedza przez wiarę. Ale to już dalsza część, coś czego chyba nie doświadczyłem jeszcze nigdy. Wierzę, że właśnie całe chrześcijaństwo, cały chrześcijanin, świętość, zaczyna się od wiary w Miłość Pana Boga, czyli tego czystego, dziecięcego „tak” na to objawienie, że Bóg Jest Dobry i że nas Kocha. Tu zaczyna się chrześcijanin święty i zniszczone zostaje kłamstwo z Edenu. Od tego kłamstwa zaczęła się Śmierć i od pokonania tego kłamstwa zaczyna się Życie. Aby tylko uwierzyć, powiedzieć „tak” w sposób pokorny i czysty, jak dziecko, ufnie. Bóg to pozna i wtedy na pewno się ulituje i zareaguje pomocą. Uratuje.
Jest to moja inna próba zmierzenia się z tym, z czym zmagam się odnośnie tego tematu i związanych z tym rzeczy od długiego już czasu. Ale to spojrzenie na to czym jest wiara, w takim określeniu, jako powiedzenie „tak” dla tego co objawia Pan Bóg, daje mi więcej światła, na to czego doświadczyłem i z czym dalej się zmagam. I może nie napiszę, że wierzę, że tak jest, ale że mam wątpliwości (bo mam), ale mam nadzieję, że tak jest. I z tym mogę się zgodzić - że mam nadzieję. Że mam nadzieję, że daje mi to więcej światła na ten cały mój problem, i że to dzięki Panu Bogu, że On pracuje nade mną.
Dziękuję za odpowiedzi.
|
|