Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data: 2019-10-05 16:48
A według mnie to jest ten sam Kamil - i ten, który założył wątek i ten, który potem napisał o tej duchowej depresji. Myślę, że on po prostu odpowiedział na pytanie Hanny, która zaraz na początku zapytała co to według niego jest duchowa śmierć duszy. I on potem pisząc: duchowa depresja odpowiedział na to. Tak myślę, ale może jest inaczej. Może rzeczywiście jest dwóch Kamilów. Ale przyjmując, że jeden, to mnie ta diagnoza duchowej depresji, którą Kamil chyba sam sobie postawił, sam siebie tak zdiagnozował, jakoś nie pasuje do tego, w jaki sposób pisze. Albo odwrotnie - sposób pisania autora tego wątku nie pasuje do osoby, która ma jakąś depresję. Nie wiem dokładnie na czym polega taka depresja duchowa, ale można sobie mniej więcej wyobrazić. Pewnie podobnie do takiej "zwykłej" depresji, tylko w jej duchowej formie. Taki człowiek na pewno jest w jakiś sposób zniechęcony, nic go nie cieszy, poddaje się smutkowi. Brak jakiejś chęci do działania. A on tutaj pisze jakoś tak, nie wiem, powiedziałabym z pewnym entuzjazmem. Taka trochę "burza mózgów." W każdym razie nie bardzo widać tutaj jakieś zniechęcenie. "macie jakieś pomysły (...) jakie formy modlitwy są najskuteczniejsze". Pisze jak ktoś, kto chciałby szybko i sprawnie pokonać ten stan. I ma do tego chęć, zapał. Tylko chyba nie ma czasu, więc chciałby, żeby mu podać środek, który zadziała szybko i będzie skuteczny. Najskuteczniejszy. W ogóle jakby chciał sam to "załatwić". Odmówi jakąś modlitwę i będzie po sprawie. Szybko i sprawnie. A tutaj myślę, że trzeba czasu. I pokory. Takiego oddania się Jezusowi. W Jego ręce. Uznania siebie małym i słabym, który sam z siebie nic nie może i który nie rozumie tego, co się z nim dzieje i po prostu przyjścia czy raczej ciągłego przychodzenia z tym do Niego. Wytrwale i z ufnością. Nawet nic nie mówiąc. Po prostu będąc z Nim, przy Nim. Powierzając Mu siebie. Takiego, jakim się jest. Z całą swoją słabością, smutkiem i zniechęceniem.
Nie wiem, ale tak w ogóle to dla mnie jest to trochę dziwne. Taka samodiagnoza. Taka. Tak fachowo sformułowana. I tak pewnie, bez jakiś wątpliwości. Może jestem mało oczytana, ale ja nie potrafiłabym stwierdzić, że mam taką depresję. Może bym ją miała czy może nawet w pewnym stopniu mam... ale nie nazwałabym tego takim fachowym językiem. Tak bardziej objawami i to ktoś słuchając albo patrząc na mnie mógłby stwierdzić, że to jest coś takiego. A Kamil chyba sam zdiagnozował u siebie taki stan. Bo jakby powiedział mu to ktoś, np. jakiś ksiądz w czasie spowiedzi czy jakiejś rozmowy, to na pewno powiedziałby mu też jak z tym walczyć, jak to pokonać. Po prostu co robić dalej. Na pewno coś by mu doradził. I wtedy nie pytał by tutaj. A jeśli pyta, to najprawdopodobniej nie rozmawiał o tym z żadnym księdzem. I może tą diagnozą, takim jej określeniem, w pewien sposób usprawiedliwia siebie, swój stan duchowy, który możliwe, że nie ma nic wspólnego z depresją. Po prostu tak "ciekawiej" czy może poważniej brzmi. Takie myślenie w stylu - "Mam coś takiego, więc jestem jakby duchowo wyżej."
|
|